Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


administracja

Zacisze



Oguni

Powrót do góry Go down

  Ostatnie dni zdecydowanie dawały mu się we znaki. Obowiązki zamiast maleć, zdawały się nieustannie rosnąć. Choć Akuto doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w celu osiągnięcia pełnej skuteczności musiał być w szczytowej formie, cierpiał na niezwykle upierdliwą przypadłość. Przerost ambicji. Gdy jego brat zwrócił się do niego z prośbą o pomoc, nie potrafił mu odmówić.
  I w ten właśnie sposób zaliczył cały dzień pracy na komisariacie, nocną wartę na obrzeżach i wycieczkę do starego znajomego w tym samym celu co zawsze. Zdążył się już przebrać w bardziej zwyczajne ciuchy.
Powiedzmy.
Jeśli ktokolwiek spodziewałby się po nim czarnego podkoszulka i jeansów, musiał się jednak mocno zawieść. Zielono-fioletowa yukata zdobiona rozmaitymi kwiatami już z daleka połyskiwała w słońcu, mimowolnie ściągając na siebie wzrok innych mieszkańców, którzy kiwali mężczyźnie na przywitanie głowami, nie zajmując mu jednak zbyt wiele czasu.
  Sam nie dawał im ku temu zbytnich możliwości. Zacisnął nieco mocniej czarny pas, rozglądając się po znajomym domostwie, które jeszcze tej nocy mijał z błękitną latarnią w zupełnie innym charakterze. Lato chyliło się powoli ku końcowi, były to więc ostatnie dni, gdy mógł przywdziać podobny strój. Wiedział jednak doskonale, że ciepłe kimona tylko czekały na swoją kolej.
W końcu dotarł na miejsce. Wszedł na znajomy teren, który odwiedzał już nie raz i nie dwa.
  — Aki, jesteś w domu? — spokojny głos, tym razem był dużo donośniejszy. Jak zawsze gdy zjawiał się w jego progu. I jak zawsze, po tylu latach nadal używał jego nazwiska, mimo że ostatnimi czasy coraz mniej osób przejmowało się podobnymi szczegółami.
  Po przekroczeniu drzwi zatrzymał się w wejściu, wyraźnie czekając na odpowiedź, która zezwoliłaby mu na zrobienie dalszych kroków. Mógł naruszyć pierwszą strefę jego prywatności, ale z drugą zdecydowanie zamierzał poczekać.

| outfit |
Anonymous

Powrót do góry Go down

Zacisze - miejsce, które niegdyś tętniło życiem. Pomimo tłumów, ustawiających się w kolejce przed wejściem, w środku nadal można było poczuć spokój i harmonię, która biła od zapachów mieszanek ziół. Od progu zawsze witał Goru, kłaniający się w pół każdemu. Kładł rękę na ramię i prowadził do swojego gabinetu. Po drodze witała również jego małżonka, gotowa by poczęstować najsmaczniejszą herbatą, jaką można było zasmakować w Oguni.
Aktualnie w Zaciszu panowały pustki. Przychodziły tu pojedyncze osoby i po chwili znikały. Przed budynkiem na marne było wypatrywać innych znajomych, czekających na porady ze strony nietypowych lekarzy. Miejscowi mieli zdecydowanie mniejsze zaufanie do młodego - to rodzicom postanowili oddać swoje życie, a gdy ich zabrakło... Cóż. Odeszli, zabierając ze sobą część tego miejsca wraz z charakterystycznym, dusznym zapachem mieszanki robionej przez starą Aki.
- Wejdź, proszę - odpowiedział mu znajomy głos, odbijający się od ścianek pustego przedsionka.
Mężczyzna nie spodziewał się gości, toteż objawił się Akuto w rozczochranych, czarnych włosach odstających na wszystkie strony. Nie wyglądał zbyt dobrze - z resztą... Już od paru dobrych lat Koya prędzej przypominał cień samego siebie. Czarne wręcz oczy ze smutkiem przyglądały się światu, co wyglądało dość pokracznie w połączeniu z bladym uśmiechem.
- W czym mogę ci pomóc? - zlustrował sylwetkę wyższego od siebie kolegi i poczuł dziwne ukłucie w sercu. Zawsze gdy widział stróża, wracała do niego fala wspomnień związana z Hiro.
Koya wskazał ręką wolną przestrzeń, sam znikając gdzieś za przesuwanymi drzwiami, by zaparzyć zieloną herbatę. Przy okazji przygotował mieszankę ziołową, która powinna stróża postawić na nogi i nieco zmniejszyć paskudne wory pod oczami.
Po paru minutach znów pojawił się przy boku kolegi, stawiając przed nim dzbanek, pustą czarkę i drugą pełną - z mieszanką ziołową.
- Zielona herbata. Obok żeń-szeń z guaraną i szczyptą rozmarynu. Powinno postawić cię na nogi - wytłumaczył, ponownie posyłając mu blady uśmiech.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Znajomy głos momentalnie poprowadził go do przodu. Zdjął buty i przekroczył próg, kierując się ku dalszej części pomieszczenia. Podniósł nieznacznie wzrok, przesuwając nim po mężczyźnie, który wydawał się mieć dużo cięższe dni od niego samego.
  — Jesteś pewien, że to nie ty potrzebujesz pomocy? — zapytał w odpowiedzi, kręcąc nieznacznie głową na boki. O ile łatwiej byłoby zinterpretować jego słowa, gdyby włożył w nie choć odrobinę rozbawienia czy... tak naprawdę czegokolwiek. Tymczasem mógł jedynie liczyć na to, że osoby które zdecydowanie znał nieco dłużej, odpowiednio odczytają jego suchy ton, nie zniechęcając się już na początku.
  — Jeśli pokłóciłeś się ze szczotką, mogę ci w tym pomóc. Zdarzało mi się czesać włosy mojej siostrze, gdy coś przeskrobałem, jestem pewien że tam radę dzikiej inwencji twórczej na twojej głowie — uniósł brew ku górze, jak widać nawet nie próbując powstrzymać cisnącego mu się na usta komentarza. Zaraz podążył za nim ku wskazanemu miejscu, które znał aż nadzwyczaj dobrze i uklęknął dając ten sam pokaz syna wychowanego w niezwykle dobrym domu, co zawsze. Czekał cierpliwie aż Koya powróci, nie zadając żadnych pytań.
  W powietrzu rozniósł się znajomy zapach. Kiwnął krótko głową w podziękowaniu, przenosząc na niego spojrzenie. Póki co nie sięgał po żaden z naparów, pozwalając by odpowiednio się zaparzyły.
  — Mam wrażenie, że przydałyby ci się równie co mi. Wszystko w porządku, Aki? Nie wyglądasz najlepiej — być może skrzywienie zawodowe sprawiało, że mimowolnie jego myśli wędrowały w kierunku yokai. I choć wiedział, że nie tylko one były odpowiedzialne za wszelkie nieszczęścia, które działy się w Oguni i dotykały jego mieszkańców, nadal nie mógł powstrzymać kolejnych słów padających z jego ust.
  — Jeśli masz problem z Kanashibari... — urwał w połowie, nie wiedząc jak sformułować kolejne słowa. Akuto zawsze miewał dość specyficzne sposoby wyrażania swojej troski. Nie potrafił przybierać pełnego litości głosu czy patrzyć na kogoś ze współczuciem. Nawyk kazał mu szukać przyczyn i rozwiązań, im bardziej praktycznych tym lepiej. Tym razem nie było inaczej.
Anonymous

Powrót do góry Go down

- Dziękuję za troskę, ale jakoś sobie radzę - przez jego usta ponownie przeszedł cień delikatnego uśmiechu, a ciemne oczęta zatrzymały się na dłużej na twarzy kolegi.
Koya mógł pozwolić sobie na siedzenie całymi dniami w domu i wyglądaniu jak zmora. W przypadku Akuto - osoby, która musiała być na nogach od rana do nocy... Nie, chwila słabości nie mogła wchodzić w grę, skoro jego zadaniem było dbać o mieszkańców Oguni.
Aki nadal pamiętał słowa swojego ojca, który powtarzał, że stróży trzeba traktować jak oczko w głowie - bez nich całe to przeklęte miasto pogrąży się w jeszcze większej tragedii.
Uklęknął naprzeciwko mężczyzny, wlepiając wzrok w napar, który przygotował.
Słysząc wzmiankę dotyczącą swoich włosów, automatycznie uniósł ręce i paroma szybkimi ruchami przejechał po ciemnych pasmach, odgarniając je do tyłu.
- Jeszcze nie patrzyłem dzisiaj w lustro - a w zasadzie to nie chciał patrzeć. Starał się omijać wszystko, od czego odbijało się jego oblicze.
Właśnie taki sposób wyrażania troski był dla Akiego wybawieniem. O wiele łatwiej było mu przetrawić słowa wypowiadane przez stróża, aniżeli swojej dobrej koleżanki. Ta, tylko widząc Koyę, robiła smutną minę, a oczy zachodziły jej łzami. Wszystko na jej twarzy przypominało ciężkie dni sprzed paru lat, których chciał się pozbyć raz na zawsze. A one, przeklęte, i tak wracały do niego każdej nocy, odbijając się echem migreny, szarością pod oczami i rozczochranym łbem.
Drgnął na kolejne słowa Akuto.
- Parę dni temu spotkałem w lesie kolejną osobę, która znalazła się tutaj przypadkiem - niemal wszedł mu w zdanie, kiedy usłyszał stwierdzenie dotyczące yokai. - Wyglądał jak Hiro i... - nie dokończył, bo poczuł wielką gulę w gardle.
Choć herbata w dzbanku z pewnością się jeszcze nie zaparzyła, wyciągnął ku niej ręce i przelał zawartość do pustej czarki, spuszczając wzrok z gościa.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Im dłużej mu się przyglądał, tym bardziej dochodził do wniosku, że jakoś było w tym zdaniu kluczowym słowem. Patrzył na niego uważnie, w ciszy. Akuto zawsze wychodził z założenia, że nadmierne wypytywanie innych i wciskanie im swojej pomocy nigdy nie wychodziło na dobre. Nie potrafił tego robić. Gdy ktoś ucinał temat, z reguły automatycznie się do tego dostosowywał. Nie drążył, sądząc że gdyby dana osoba chciała, podzieliłaby się z nim swoimi myślami dobrowolnie.
  Jeszcze przez chwilę trzymał napar w dłoniach czekając aż jego temperatura nieco spadnie i uniósł go do ust, upijając ostrożny łyk.
  — Pozostanę zatem jedną z osób, które miały zaszczyt dojrzenia cię w tym niecodziennym wydaniu — nawet jeśli mężczyzna jako tako ułożył włosy zgarniając je do tyłu, Akuto i tak pozwolił by wizja roztrzepanych kosmyków zagrzała sobie specjalne miejsce w jego umyśle.
  Następne słowa poruszyły w nim kilka przycisków na raz. Przeanalizował jeden po drugim, starając się ułożyć je w odpowiedniej kolejności. Może i czasem brakowało mu delikatności podczas rozmowy z innymi, a jego głos brzmiał na dużo bardziej rzeczowy niż by sobie tego życzyli, ale siedział przed osobą, która była dla niego kimś więcej niż mijanym na ulicy mieszkańcem. W takich przypadkach nawet ktoś tak wyprany z emocji jak Akuto starał się dwa razy bardziej.
  Czy potrzebował teraz współczucia? Chciał by go pocieszać? A może miał tego dość, zdając sobie sprawę z tego, że żałuje go większość znajomych mu osób? Mimo przemykających przez głowę myśli, mógł postawić tylko i wyłącznie na własny rozsądek, a ten niezbyt często skupiał się wokół bardziej delikatnych spraw.
  — Kolejny turysta? Ostatnimi czasy mam wrażenie, że do Oguni trafia ich coraz więcej — i tak właśnie zamiast rozpamiętywać przeszłość postawił na kartę, która wydawała mu się w tym momencie bardziej sensowna. Aki był daleki od pogodzenia się ze śmiercią Hiro. Wystarczyła jedna drobna wypowiedź i jego późniejsze gesty, by utwierdzić Koyasuryo w podobnym przekonaniu. Sięgnięcie ku niezaparzonej herbacie, byle zająć czymś ręce. Załamujący się głos. Czy przekierowanie myśli nie było w podobnym wypadku najlepszym pomysłem?
  — Być może powinniśmy wszyscy coś temu zaradzić. Ustawić więcej znaków ostrzegawczych, postawić ogrodzenia, które uniemożliwią im wejście do środka. My urodziliśmy się w podobnej rzeczywistości, ale czy inni powinni być na nią skazywani razem z nami przez chwilę nieuwagi? — pozwolił by pytanie zawisło w powietrzu i uniósł czarkę ku górze upijając kilka kolejnych, niespiesznych łyków.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach