Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


administracja
Targowisko

Oguni

Powrót do góry Go down


  — Pamiętaj, że to ty jesteś dziś odpowiedzialny za obiad, Yuki.
  — Tak jakby to było coś nowego.
  — Co tam mamroczesz?
  — Nic tato, lecę na targowisko!

***

  Z naciągniętą na uszy czapką, Yuki szedł pomiędzy straganami, rozglądając się nieustannie dookoła. Wszyscy mieszkańcy byli zajęci swoimi sprawami do tego stopnia, że kompletnie nie zwracali uwagi na to co działo się dookoła. Gdyby ściągnął okrycie głowy, pewnie tylko kilku z nich zarejestrowałoby ten fakt i rzuciło coś agresywnie pod nosem, żeby zjeżdżał bo jeszcze zatruje swoją obecnością warzywa. Tak jakby rzeczywiście mógł to zrobić. Całe szczęście, miał teraz święty spokój.
  Muskał od czasu do czasu palcami białe kosmyki, nadal nieprzyzwyczajony do nowej fryzury, którą zafundował mu ostatnio Yoshi. Nie żeby mu się nie podobała. Zmiany nie były po prostu czymś, co witał w życiu jakoś stosunkowo często.
  Tails dreptał wiernie tuż przy jego nodze, unosząc wysoko łapki do góry. I on był dziś kompletnie niezauważalny. Zresztą nic dziwnego, mało który mieszkaniec faktycznie patrzył pod nogi. Yamaguchi rozglądał się po wszystkich straganach szukając czegoś co nadałoby się na dzisiejszy obiad, mimo że póki co niczego nie kupował. Bynajmniej nie dlatego, że nie mógł się zdecydować. Krótki sms wysłany do jego ulubionej osoby, wystarczył by w środku Yukiego na nowo narosła ekscytacja. Przechadzanie się uliczkami miasta z kimś innym było zdecydowanie dużo ciekawsze niż samotne wypady. Poza tym, czerwonowłosy zawsze dysponował jakimiś pysznymi przepisami. Na pewno będzie w stanie podrzucić mu coś, czym uraczy dziś rodzinę.
  Ciekawe czy gdyby go poprosił, przyszedłby nawet do niego do domu i pomógł mu to ugotować? Będzie musiał rozważyć ten pomysł, choć koniec końców pewnie nie znajdzie w sobie na tyle odwagi, by wyjść z podobną propozycją. Krótkie ugryzienie w kostkę, zmusiło go do poderwania głowy i wyminięcia w ostatniej chwili mężczyzny niosącego na ramieniu ciężką drewnianą belkę. Odetchnął cicho z ulgą i uśmiechnął się do patrzącego na niego z niezadowoleniem lisa.
  — Dzięki Tails — w odpowiedzi na własną roztrzepaną wypowiedź, usłyszał jedynie krótkie prychnięcie. Kupi mu w podziękowaniu jakąś dobrą rybkę i momentalnie przestanie się boczyć.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami

  Wybiegł z domu, prawie od razu gdy naciągnął na głowę błękitną czapkę. Robiło się coraz chłodniej, więc nawet z chęcią ją zakładał. Nawet jeśli nie chowała ona pod sobą jego czerwonych, psich uszu. Poprawiając rękaw płaszczyka, a raczej go podwijając zdał sobie sprawę, że prawie w tym całym pośpiechu zapomniał portfela. Przetrzepując więc wszystkie kieszenie, oczywiście ciągle idąc we wskazanym w sms'ie kierunku próbował wymacać portfel. Gdy go w końcu dopadł odetchnął głośno z ulgą. Przecież bez niego, to prawie jak bez ręki! Nie wspominając o tym, że w plecaku, który miał zarzucony na ramiona chował kilka rzeczy. Bardzo ważnych rzeczy zakupionych kilka tygodni temu.
  Przygryzając dolną wargę dotarł do targowiska, ale nim wypatrzył białą głowę przyjrzał się mijanym straganom próbując wymyślić, a raczej dobrać odpowiedni przepis do chłopaka. Skoro go prosił o pomoc, to nie chciał go zawieść. Mając na uwadze kilka rzeczy ułożył w głowie mniej więcej plan i przepisik.
  Zatrzymał się kilka metrów od białej głowy, przypatrując mu się z tej odległości z lekkim uśmiechem na pysku. Plus był taki, że stał na jego plecach, więc mógł go spokojnie zaskoczyć. Parsknął cicho widząc jak w całym tym roztrzepaniu prawie wpadł w mężczyznę. Cud, że jeszcze sobie guza nie nabił!
  Podchodząc po cicho stanął kilka centymetrów za jego plecami dłońmi zakrywając białowłosemu oczy. Krzywizna twarz nie schodziła, a on sam przystawił pysk do ucha chłopaka próbując przy okazji zmodulować nieco swój głos.
  - Zgadnij: kto to? - powiedział cicho, prawie muskając skórę Yamaguchiego. Odsunął jednak po chwili twarz nie chcąc, by ten przypadkiem zemdlał mu na środku targowiska pozostawiając samego z zakupami. Wizja wzięcia chłopaka na barana była przyjemna, ale nie mógłby mu w takiej sytuacji wręczyć rzeczy, które dla niego zakupił.
  - Masz jedną szansę, jeśli się pomylisz, zmykam stąd szybciej niż przyszedłem - zniżył znów swój głos nie odrywając dłoni od buźki białowłosego. Spojrzał kątem oka na lisa, którego wcześniej zauważył jak gryzł chłopaka w kostkę. Poruszył w jego stronę lekko brwiami rozbawiony grzecznie czekając na odpowiedź Yukiego.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Yuki czekając na Zeke'a, cały czas spacerował sobie powoli przez targowisko przyglądając się wystawionym przez sprzedawców produktom. Lubił tu przychodzić. Powietrze wypełniały w większości przyjemne dla nosa zapachy, a jedzenie było dużo świeższe niż to dostępne w supermarketach. Po uniknięciu bliskiego spotkania z mężczyzną, obrócił się w bok i skupił wzrok na wyjątkowo ładnych, czerwonych jabłkach, nucąc coś cichutko pod nosem. Być może gdyby nie zdusił uszu czapką, usłyszałby że ktoś zachodzi go od tyłu.
  I nie dostał ataku paniki, gdy ktoś nagle zasłonił mu oczy.
  — C-co, dlaczego ja nic nie... — wydukał z siebie powoli, czując jak ogarnia go przerażenie. Przecież naprawdę nic nie zrobił, więc dlaczego ktoś postanowił go zaatakować? Strach ogarnął go tak mocno, że nie był w stanie nawet ruszyć się z miejsca. Stał więc tylko i trząsł się nieznacznie kompletnie nie wiedząc czego dalej powinien się spodziewać. Zabiją go na środku targowiska? Porwą i zaczną szantażować jego rodzinę? Przerobią go na mielonkę? Złożą w ofierze dla yokai? Może w końcu przyszedł jego czas? Ale był pewien, że nie słyszał żadnych plotek na temat nowej ofiary, w innym wypadku już dawno nie byłoby go w mieście!
  Dopiero gdy poczuł na bucie łapę Tailsa, uspokoił się w przeciągu sekundy. Lis z pewnością nie zareagowałby tak spokojnie w obliczu zagrożenia życia. W końcu byli towarzyszami! I miał dużo lepszy instynkt samozachowawczy od samego Yukiego.
  Kolejne słowa w końcu przedarły się do jego mózgu, układając wszystko w sensowną całość.
  — Ahaaaa, bo to taka zabawa — odetchnął z ulgą, momentalnie wyzbywając się wcześniejszych odczuć. Rany, a on tu załącza jakąś panikę. Wszystko przez to, że ten głos go zmylił! No i nie spodziewał się, że ktokolwiek zaszedłby go od tyłu.
  — Ekhm, jakie było pytanie? Przegapiłem je podczas paniki, że ktoś zamierza mnie przerobić na pasztet czy inną mielonkę — podniósł ręce i dotknął dłoni tajemniczego nieznajomego przykrywając je własnymi. Nie żeby był taki znowu tajemniczy. Tylko jedna osoba dostała jego wiadomość i rzuciłaby się na niego w tak pozbawiony skrupułów sposób.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
  Powstrzymywał się od głośnego parsknięcia na to zakłopotanie białowłosego. Jeśli nie byłby wystarczająco uważny pewnie już dawno by ktoś go wsadził do wora, a wór do jeziora. On sam pewnie by go przez ramie sobie przerzucił, porywając gdzieś daleko, co by ludzie się nie patrzyli. Po co im dodatkowe pary oczu, kiedy psiak próbuje podejść lisa.
  - A-a-a~ - zamruczał cicho tym samym sygnalizując, że nie ma takiej odpowiedzi jak "C-co, dlaczego ja nic nie...". Widział jak się cały przed nim trząsł. Nie żeby doprowadzanie go do takiego stanu było jego ulubionym zajęciem, ale patrzenie na jego skonsternowanie i strach było dość urocze w oczach Sachiego. Spojrzał na lisa, który chyba zdradził jego osobę zbyt wcześniej i kręcąc rozbawiony głową rzucił szybko badawcze spojrzenie na to, czy Yuki już czegoś nie zakupił.
  Widząc brak siatek, a raczej konotując brak siatek domyślił się, że chłopak nie tyle co jeszcze nic nie zakupił, co faktycznie nie miał żadnego pomysłu na obiad. W sumie to nawet lepiej, bo skoro poprosił rudego o pomoc, ten będzie mógł się znów wykazać swoją pomysłowością. Lekko wciąż pochylony nad uchem białowłosego oparł policzek o jego głowie.
  - Ranisz mnie, lisie... Miałbym przerobić Cię na mielonkę? Taki smakowity kąsek zjada się w całości - zażartował zniżając znów swój głos. Dotyk jego dłoni na swoich sprawił, że lekko odsunął palce od twarzy Yukiego, ale nie na tyle, by dać mu podejrzeć cokolwiek.
  - Powtarzam w takim razie pytanie: Zgadnij kto to? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu jednak widząc, że małe stworzenie, które kręciło się wokół ich nóg nie reagowało na niego jak na wroga połączył mniej więcej fakty, że białowłosy mógł już się w sumie domyślać. Naburmuszony opuścił dłonie obejmując chłopaka od tyłu.
  - Łeee... ten Twój mały kumpel mnie zdradził. I co? Niczego nie kupiłeś? - spytał odrywając na moment policzek od jego włosów, by przechylił łeb i spojrzeć na twarz Yamaguchiego.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Naprawdę, w tym mieście była tylko jedna osoba która odwalała takie akcje. I rzucała takimi tekstami. Zwłaszcza w jego kierunku. Był pewien, że nie byłby ani smaczną mielonką, ani żadnym innym kąskiem. No bo spójrzcie tylko na niego, chude to takie, tłuszczu nie ma, mięśni raczej też niewiele, bo pracą fizyczną nigdy się nie trudził. Niby dużo chodził, więc nogi miał wyrobione, ale i tak wyglądały jak dwa patyki przytwierdzone do reszty ciała.
  — Sachi, miejscowy gwałciciel, który uwielbia molestować swoich przyjaciół, bo brakuje mu dziewczyny i na każdym kroku miesza im tym w głowie — burknął wyraźnie obrażony, chyba aż nazbyt szczerze. Nic dziwnego, że zaraz zrobiło mu się głupio, gdy zdał sobie sprawę z tego, co właściwie powiedział. Wymamrotał pod nosem kilka niezrozumiałych zdań, nim czerwonowłosy cofnął dłonie przywracając mu wzrok. Zamrugał kilkanaście razy, by przyzwyczaić na nowo oczy do utraconego na krótki moment światła.
  Gdyby jeszcze mógł przyzwyczaić to swoje szybko bijące serducho do takich ruchów jak obejmowanie go od tyłu, byłoby jeszcze łatwiej. Zaczerwienił się, opuszczając nieznacznie głowę, by ukryć ten fakt nie tylko przed chłopakiem, ale i wszystkimi przechodniami. Nieszczególnie mu to wyszło, odwrócił więc nieznacznie głowę w tył, by spojrzeć z ukosa na Zeke'a.
  — To się nazywa lojalność. Też bym cię dla niego zdradził — rzucił ze złośliwym uśmieszkiem, uderzając go lekko łokciem w żebra. Mina ta szybko zniknęła jednak z jego twarzy, zupełnie jakby coś przeskoczyło w jego głowie, uświadamiając go o własnych słowach — ż-żartuję, nie zdradziłbym cię. Nigdy. Obiecuję.
  Spoważniał, zaraz potrząsając głową. Czasem naprawdę przywiązywał zbyt dużą uwagę do słów. Zarówno własnych, jak i cudzych.
  — Nie. Skoro już poprosiłem cię o pomoc to no... nie chciałem się jakoś specjalnie wyrywać. Głupio by było jakbyś specjalnie tu przyszedł, a ja wyleciałbym z jakimś "sorki Zeke, ale już mam wszystko czego potrzebuję, możesz wrócić do domu" — zaśmiał się cicho, zerkając w jego stronę nim szybko wrócił wzrokiem do drogi, chrząkając cicho.
  — M-mógłbyś mnie już puścić? — nie był przyzwyczajony do podobnych gestów ze strony innych i nie wiedział jak sobie z nimi radzić. Może gdyby przytulał go od przodu to mógłby też go objąć czy coś, a tak to tylko stał jak głupek.
  Z-zaraz co. Nie no, po co miałby go obejmować? Czasem naprawdę był głupi. Uspokój się Yuki, myśl o obiedzie. Tylko niezbyt intensywnie, bo jeszcze zaczniesz się ślinić. Zatrzymał wzrok na Tailsie, który posyłał mu jakieś bliżej niezidentyfikowane spojrzenie. Fuknął na niego cicho jak urażony kot, momentalnie sprawiając że zwierzę cofnęło się o krok i machnęło puchatym ogonem, odfukując w odpowiedzi. To sobie pogadali.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
  - Ej... Ani nie gwałciciel, ani nie brak mi dziewczyny. I wcale Cię nie molestuje, wypraszam sobie - fuknął niby to obrażony - Jak już miałbym wybierać z kim bym miał chodzić, to odpowiedź by była: na pewno nie z dziewczyną - pokiwał głową jakby utwierdzając sam siebie w przekonaniu, że to, co właśnie powiedział miało sens. Oczywiście, że nie była to dziewczyna! Nawet dobrze pamiętał jak ostatnim razem powiedział chłopakowi co mu leży na sercu i został odtrącony. Może nie było to całkiem jasne, że właśnie w ten sposób romantyczny mu się podoba, ale czy miał zamiar się poddawać? Ależ skąd! Mącenie w głowie też było w pakiecie.
  - Hę? Pewnie byś wszystkim wygadał, że wcale człowiekiem nie jestem, co? - wyszeptał koło jego ucha zdając sobie sprawę z tego, że dookoła nich wciąż byli ludzie. Pewnie dlatego też chłopak był dzisiaj w czapce, by schować swoje lisie uszy. Zeke akurat zrobił to, bo było mu zimno w łeb, więc gdyby zdjąć mu czapkę, to nic by się pod nią poza włosami nie znalazło.
  - Wiem przecież, głupolu - uśmiechnął się do niego ciepło opierając podbródek o jego ramię. Czasem zastanawiał się, czy ten lis mówił wszystko, co mu ślina na język przynosiła. Było to całkiem urocze, zwłaszcza moment, kiedy sobie uświadamiał co się właściwie stało.
  - Awww... Dobrze, w takim razie proponuję pierogi gyozo. Jedyne co trzeba zrobić to ciasto i farsz, a ten można dopasować do preferencji każdej osoby. Więc może być jeden z mięsem, a drugi z warzywami. Co Ty na to? - zaproponował, a na jego prośbę niechętnie się odsunął opierając dłonie na biodrach.
  - Ale jak masz ochotę na zupę, to możemy zrobić miso z łososiem. Albo jakąś warzywną z makaronem - uniósł łeb lekko do góry wciągając głęboko powietrze przez nos. Poczuł nawet przez chwilę jak kręgi w kręgosłupie ustawiały się na swoje miejsca przynosząc chłopakowi ulgę. Przechylił lekko łeb przyglądając się lisowi i pstryknął go zaczepnie w nos.
  - No! Już mi tu nie odpływaj myślami, trzeba obiad przygotować. Pewnie kogoś w myślach rozbierałeś i dlatego tak zamilkłeś - wytknął mu język i rzucił szybkie spojrzenie po targu. Na pewno powinni zacząć od szukania rzeczy na farsz, bo o ciasto mogliby pomartwić się na sam koniec. Możliwe, że nawet część rzeczy była u niego w domu, dlatego lepiej było zacząć od tego, co mniej prawdopodobne było do odnalezienia w lodówce.
Zeke

Powrót do góry Go down

  — A z kim innym, jeśli nie z dziewczyną? Z psem na spacer? — wyszczerzył się wyraźnie rozbawiony jego odpowiedzią. Nic dziwnego, skoro do Yukiego nadal nie trafiało, że istniały jakiekolwiek inne związki poza chłopak-dziewczyna-prawdziwa-rodzina. A tym razem był wyjątkowo dumny ze swojego żartu!
  — Żeby cię złożyli w ofierze? Nie ma takiej opcji. Tutejsi ludzie mają zbyt... — nierówno pod sufitem. No po prostu to powiedz, gdzie twoja wrodzona szczerość lisie? Zawahał się przez krótką chwilą wyraźnie szukając odpowiednich słów, które w przeciwieństwie do tych rozbrzmiewających w jego głowie, byłyby dużo bardziej adekwatne.
  — ... konserwatywne poglądy na temat istot, których nie rozumieją — zakończył, wypowiadając bardzo powoli jedno słowo po drugim. Zupełnie jakby sam musiał odpowiednio ich zasmakować po wypluciu na zewnątrz. Tak, w tej formie chyba brzmiały w porządku.
 Długie, białe ucho uderzyło Zeke'a w twarz, w niekontrolowanym odruchu. Cóż, sam był sobie winien skoro znowu się tak nad nim nachylał i jeszcze mu w nie dmuchał. W końcu każdy mieszaniec wiedział, że zwierzęce atrybuty były niezwykle delikatne i wrażliwe na dotyk. Pewnie dlatego Sachi w ogóle to robił. W końcu uwielbiał go nękać na wszelkie sposoby.
  — Ale się dzisiaj do mnie kleisz — skomentował, pstrykając go palcem w czoło, gdy ten oparł się podbródkiem o jego ramię. Na wspomnienie o miso z łososiem jego uszy momentalnie stanęły na sztorc. I nie tylko jego. Nawet Tails momentalnie poderwał łeb patrząc na nich z wyraźnym zainteresowaniem, zupełnie jakby jego lisi mózg momentalnie powiązał słowo łosoś z odpowiednią rybą.
  — Miso brzmi pysznie. Dawno nie jadłem czegoś tak prostego — powiedział po chwili zastanowienia, kładąc nieświadomie dłoń na własnym brzuchu. Chyba odrobinę zgłodniał. Wiedział jednak, że sama zupa nie wystarczy by nakarmić do pełna trzech mężczyzn w ich domu.
  — No pewnie, nie mam co robić tylko rozbierać innych. Chcesz żebym nabawił się traumy? — zapytał, czerwieniąc się nieznacznie z wyraźnym oburzeniem i ofukał go w proteście na pstryknięcie go w nos. Dopiero teraz, gdy w końcu Zeke postanowił się od niego odsunąć, zdał sobie sprawę że był to pierwszy raz od czasów klątwy, gdy widział go na dłuższym wyjściu. Znowu w naturalnej formie. Wyglądał w niej dużo lepiej niż w postaci dziewczyny. Ta niespodziewana myśl szybko zniknęła bez śladu, gdy do jego nosa dobiegł zapach pieczonego mięsa. Kurczak z rożna?
  — Ale jestem głodny — zaskomlał cicho pod nosem, przestępując z nogi na nogę.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
  Łobuzerski uśmiech wskoczył na jego twarz.
  - Nie, z chłopakiem. Z psem nie mógłbym chodzić za rękę lub - urwał śmiejąc się cicho pod nosem. Mało domyślny był ten lis, ale może go trochę słowa czerwonowłosego nakierują na rzucony właśnie obraz. Przecież nie trzeba być z tylko z dziewczynami w związku, on próbował ciągle dotrzeć do Yukiego, ale jeśli ten nie zrozumie, że były jeszcze inne opcje poza związkami heteroseksualnymi, to tak naprawdę starania Zeke'a pójdą na marne. Ale czy to oznaczało, że miałby się poddać? Skądże, będzie próbował do samego końca!
  Uniósł brew ku górze wsłuchując się w słowa przyjaciela. Cóż, on by to ujął jeszcze inaczej, ale skoro byli publicznie, to lepiej by było, gdyby nie kłapał niepotrzebnie jęzorem na prawo i lewo. Jeszcze mu życie było miłe i miał planów w bród, więc postanowił przemilczeć kiwając jedynie głową.
  Mlasnął cicho obrywając od białego ucha schowanego pod czapką. Jeszcze go za nie wytarmosi. Oczywiście całkiem delikatnie i niewinnie, bo nie miał zamiaru robić mu krzywdy, ot się z nim podroczyć zalotnie. Co robił praktycznie na każdym kroku.
  - A nie mogę? Jesteś tak słodki, że ciężko się nie kleić - poruszył wymownie brwiami i wycofał się momentalnie obrywając w czoło. Tsk, małe obrażenia podczas walki były do przewidzenia, ale nie miał zamiaru się wycofywać i podnosić białej flagi. Skoro oboje byli już w swoich właściwych ciałach, to chyba nie powinno być już problemów, czyż nie? Ah zbyt wiele myśli teraz napływało do głowy rudego wprowadzając go w lekkie zmieszanie, które mimo wszystko szybko zakrył szerokim, serdecznym uśmiechem.
  Gdy chłopak zaczął się czerwienić Zeke rozglądał się po straganach ciągnąc go za rękę. Obskoczył spojrzeniem złotych ślepi po warzywach i kiwając sam do siebie, jakby cały przepis układając w całość pod tą swoją czerwoną czupryną. Zwrócił się do sprzedawczyni z ciepłych uśmiechem na pysku:
  - Dzień dobry, dostaniemy siedem dużych marchewek, seler naciowy, por oraz papryczkę chilli? - zerknął kątem oka na wygłodniałego lisa przejeżdżając lekko zewnętrzną stroną palca wskazującego po jego policzku - Jak teraz coś zjesz, to potem nie będziesz miał miejsca na zupę.
  Poczekał, aż kobieta nawrzuca im warzyw do siatki i nie zastanawiając się nawet jakoś długo sam zapłacił biorąc zakupione rzeczy do ręki.
  - Masz w domu sos sojowy i olej sezamowy? - spytał kładąc mu lekko dłonie na ramionach i prowadząc go przed sobą na kolejne stoisko.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Z chłopakiem? Przez chwilę Yuki po prostu zakodował podaną informację jako proste stwierdzenie, że spoko się chodziło z innymi kumplami. Tyle że nawet on nie był aż tak głupi, by negować wszystko w nieskończoność.
  Choć patrząc na jego minę, chyba i tak niewiele z tego wynikło, poza tym, że zaliczył error roku. Mrugał tak sobie w ciszy, nie dopowiadając kompletnie nic. Lub? Lub co? W ogóle, jak to z chłopakiem? Nadal to do niego nie docierało. No bo przecież nie widywało się tego na ulicach. Na prawo i lewo wszyscy udowadniali, że jak już łączyłeś się w jedną rodzinę to musiałeś być w stanie spłodzić jakiegoś potomka i w ogóle. Niektórzy jak jego ojciec byli nawet na tyle rąbnięci, by przespać się z yokai, no ale nawet jego matka była kobietą!
  ... w pewnym sensie. Może powinien raczej powiedzieć samicą.
  Gdyby Zeke zamiast ciągle podprogowo kręcić, po prostu powiedziałby mu wprost co miał na myśli, byłoby dużo łatwiej. Chyba. W końcu z tym lisem wszystko było możliwe.
  — Słodki jak sos teriyaki, mhm — skomentował z sarkastyczną (!) nutą, kręcąc na boki głową. Spójrzcie no tylko, jeszcze się skończy tak, że Yuki wejdzie w okres buntu przez Zeke'a i zrobi się rasowym dogryzaczem. Ciekawe czy były na to jakiekolwiek szanse, zwłaszcza że jego odzywki mimo wszystko były dość żałosne.
  Pozwolił się pociągnąć pomiędzy stragany i tak nie wiedząc co właściwie mieli w planach. Zatrzymał się tylko na chwilę, gdy Tails zaczał skakać na jego łydkę, by zwrócić na siebie uwagę. I tyle z trzymania się za ręce. Schylił się i podniósł zwierzę z ziemi, przytulając go do swojej klatki piersiowej z zadowoleniem. Mięciutkie futerko zawsze robiło swoje i poprawiało mu humor. Który w sumie i tak był już całkiem niezły.
  — Nie doceniasz mojej żarłoczności — skomentował w odpowiedzi, kręcąc na boki głową i zaśmiał się krótko, gdy Tails kłapnął szczękami na rekę Zeke'a, która jego zdaniem znalazła się zdecydowanie zbyt blisko. No spójrzcie tylko jaki był uroczy jak tak szczerzył kły, cały się jeżył i do tego prychał jak urażony kot. Najsłodszy na świecie.
  — A jakiś Japończyk nie ma tego w domu? — zażartował w odpowiedzi, zerkając na torbę z zakupami, nim przeniósł spojrzenie na rudowłosego. Zmarszczył nawet nos w zabawny sposób, widocznie niezadowolony z konkretnego obrotu spraw.
  — Ile wyszło? Tata dał mi pieniądze, w życiu by nie pozwolił żebyś zapłacił za nasz obiad — nawet tupnął nogą. Co za stanowczość.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
  Możliwe, że faktycznie łatwiej by było powiedzieć od razu wszystko wprost. Jednak gdzie wtedy byłaby zabawa w tym całym podrywaniu? Patrzenie na te urocze errory chłopaka, zakłopotanie i próbowanie rozgryźć całą tę zagadkę, którą czerwonowłosy podsuwał mu za każdym razem zaraz pod sam nos, jednocześnie zabierając z powrotem. Nie mógł sobie odmówić, zwłaszcza że chłopak wydawał się za każdym razem coraz bardziej poirytowany faktem, że Zeke nie zdradza mu całości, a tylko drobne, szczątkowe informacje.
  Cóż, może mu powie kiedyś wprost, może nawet dzisiaj się to przytrafi, ale teraz był zbyt zajęty śmianiem się cicho pod nosem na widok odpyskowującego mu lisa, który próbował chyba ze wszystkich sił pokazać, że on też potrafi ugryźć. Wywrócił oczami rozbawiony zastanawiając się, czy przypadkiem nie wpływa negatywnie na białowłosego swoim zachowaniem. Szybko jednak ta myśl została zastąpiona zainteresowaniem na temat tego, jakiej jakości zakupił warzywa.
  - Znając Ciebie? Pewnie pożarłbyś wszystko, co jest dookoła i jeszcze prosiłbyś o dokładkę. Ale nie dzisiaj, dzisiaj pomagam Ci w obiedzie, więc nie kombinuj i nie kupuj niczego teraz do jedzenia - zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, z wielce poważną miną i ze złowrogim spojrzeniem. Szybko jednak uśmiech znów zagościł na jego pysku, a ten po sprawdzeniu, czy wszystko faktycznie jest w siatce przystanął przy kolejnym stoisku.
  - No nie wiem, może się taki trafić. Nigdy nie wiesz co się u kogoś w kuchni znajduje, więc wolałem spytać - zwracając się już po chwili do kolejnej sprzedawczyni poprosił o kilka kawałków łososia, takiego o filetowanego.
  - Kup sobie coś za ten hajs i nawet nie myśl o oddawaniu mi. W ten sposób zaoszczędzisz, a ja wydam grosze na obiad dla chłopaka, który mi się podoba - oho! Drodzy państwo, w końcu to powiedział. Ciekawe tylko, czy Yuki załapie, czy będzie stał jak wryty. Jak gdyby nigdy nic przeszedł koło niego z szerokim uśmiechem podchodząc do ostatniego stoiska, by zakupić ostatnie potrzebne składniki. Obrócił się w stronę białowłosego z promiennym uśmiechem zadowolony z siebie i wracając do niego. Spojrzał na Tails'a, który chwilę temu chciał mu łapsko odgryźć i pochylając się w jego stronę cmoknął cicho.
  - Niewychowane zwierze. Nie kłap na mnie, bo Ci jedzenia nie zrobię - wytknął mu język rozbawiony. Może by go nawet pogłaskał, ale jak tak skakał do jego rąk, to wolałby jednak nie zostać pogryzionym przez zwierzaka. Naciągnął nieco czapkę na głowę prostując się, po chwili wlepił złote ślepia w chłopaka ze słodkim uśmiechem na pysku.
  - To jak? Zamierzasz poczekać na obiad, czy będziesz chodził i rozglądał się za jedzeniem?
Zeke

Powrót do góry Go down

  Nie postrzegałby własnego odszczekiwania się jako coś negatywnego. Wszystko to może było dla niego całkiem nowe, a ten swoisty trening póki co zaczynał się tylko i wyłącznie od Zeke'a, ale mimo wszystko Yukiemu całkiem podobała się ta dziwna forma obrony. Gdyby jeszcze potrafił przenieść ją na innych, może przestałby drżeć za każdym razem, gdy tylko ktoś krzywo na niego spojrzał.
  — Powinienem się obrazić, ale niech ci będzie — wymruczał chyba średnio zadowolony z jego odpowiedzi. Nie żeby było to coś dziwnego, w końcu każdy wiedział że głodny lis to niezadowolony lis. I nawet wizja wspólnego obiadu nie była w stanie całkowicie usunąć z jego twarzy śladów dziecięcego naburmuszenia. Praktycznie identycznego z tym, które pojawiało się na licu pierworodnych, którym mama odmawiała zakupu lizaka podczas wypadu do supermarketu.
  Jego cierpliwość dodatkowo została wystawiona na próbę, gdy Zeke kupował łososia. Dobrego, świeżego łososia. Stanął za nim przytulając się policzkiem do jego ramienia, wczepił się paznokciami w jego nadgarstek i robił wszystko, by przypadkiem się nie oślinić. W tym momencie był gotów nawet na zjedzenie surowej ryby. Dokładnie tu gdzie stał.
  Następnych słów zdecydowanie się nie spodziewał. Podobał mu się? Ciężko było w to uwierzyć, w końcu Yuki we własnym odbiorze był nadzwyczaj przeciętny. Miło było jednak usłyszeć coś takiego z ust drugiej osoby. Wcześniejsze naburmuszenie zniknęło bez śladu wraz z dręczącym go głodem. Ruszył energicznie za nim, nucąc coś wesoło pod nosem, kompletnie nie przejmując się krzywym wzrokiem jakim obdarzył go sprzedawca.
  — Ej, ej. Tails jest bardzo wychowany. Prawda, Tails? — spojrzał na lisa, który wydał z siebie w odpowiedzi syk godny żmii — O, widzisz? Uraziłeś go. Powinieneś go przeprosić.
  Pogłaskał mięciutkie futerko, kręcąc na boki głową, nim Zeke nie uśmiechnął się w jego stronę. Ten całkowicie normalny widok mimowolnie sprawił, że przyglądał mu się ze zwiechą życia, kompletnie nie rejestrując przez chwilę otoczenia. Jego uśmiech też mu się podobał. Może powinien mu o tym powiedzieć? Nie, chwila. Nie takie było pytanie.
  — Poczekam. Dam radę.
  Wypowiadając te słowa brzmiał trochę, jakby bardziej chciał nimi przekonać samego siebie niż Zeke'a.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
  Już sobie wyobrażał jak to Yuki mógłby się na niego obrazić. Cały nastroszony, z nadętymi policzkami niczym wiewiórka, która przechowuje w nich tuzin orzechów i tylko taka mała stróżka śliny cieknąca z kącika ust, bo by nie mógł się powstrzymywać od niezjedzenia ich. Takiego widoku nie mógłby sobie odmówić, ale nie chciał, żeby faktycznie do tego doszło, więc pozostało mu utrzymać ten obraz w swojej wyobraźni.
  Nieco zaskoczony tym nagłym przytuleniem się do jego ramienia ściągnął uszy w tył, otwierając szerzej oczy. Zerknął na białowłosego z ukosa i powstrzymując syknięcie przygryzł dolną wargę. No co za niecierpliwe stworzenie! Jak go przyłapie na podjadaniu jedzenia w trakcie jego robienia, to mu palnie w te łapska. Taki łasy był na jedzenie? Co on, od tygodnia na samej miseczce ryżu, że tak się rzucał na rybę? Powstrzymując rozbawienie zmieszane z lekką dozą niezadowolenia, bo jednak go ręka teraz lekko piekła od tego wbijania pazurów, pokręcił głową ukrywając swój uśmiech. Wcale nie dziwiło go to nawet, że sprzedawca obrzucił ich dziwnym spojrzeniem. Na co on się tak w ogóle gapił? Jeszcze chwila i by mu warknął prosto w twarz.
  - Ehe. Kłapie na mnie pyskiem. Może ja mam kłapnąć na niego, co? - przybliżył twarz do stworzenia z wrednym uśmieszkiem na ustach - Nie wiem tylko, czy coś by po nim zostało. To jak, Tails? Dalej będziesz na mnie powarkiwać?
  Pewnie nic się w tym nie zmieni. Futrzasty kompan chłopaka, do którego czuł miętę nie był wcale jakimś wielkim problemem. Nie chciał co prawda zostać ugryziony w rękę, nawet jeśli by go to zbytnio nie bolało. Odsunął się powoli, by przyjrzeć się Yukiemu z wymalowanym na twarzy uśmieszkiem. Znów się zawiesił? Słuchając go uważnie przejechał opuszkami palców po jego policzku nie odrywając spojrzenia złotych ślepi od jego oczu.
  - Trzymam za słowo. Taki słodki lis, a miałby nie dotrzymać obietnicy?
  Przechylił lekko łeb i spojrzał na zaczerwienioną rękę.
  - Oho... Aż tak głodny jesteś? - zaśmiał się głośno chowając dłoń do kieszeni spodni. Nie było to nic poważnego, więc uznał, że opatrzy to już jak będą w domu. Albo wcale.
  - Wszystko kupione. No, chyba że chcesz jeszcze jakiś deser... To... hmmm... - mruknął cicho rozglądając się dookoła. Coś słodkiego na deser, zaraz po zupie. Do głowy przychodziło mu jakieś ciasto, z owocami. Ale nie wiedział, w którym kościele mu tak dzwoniło więc rzucał szybkie spojrzenia na stragany, coby móc jakoś połączyć swoje myśli w całość.
Zeke

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach