Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


"Więc jednak nie jest stąd.. to chyba dlatego.." przemknęło jej przez myśl gdy skinęła głową po tym jak ją poprawił. To że jej ród był ignorowany przez miejscowych i tym bardziej przez pozostałe rody wcale nie znaczyło że nie była obeznana w sytuacji. Turyści nie mieli wcale lżej, choć byli i tak w lepszej pozycji niż ona i jej pobratymcy.
- T..tak.. mamy małą świątynię.. - utwierdziła go jedynie. Czy on sobie nie zdawał sprawy z kim rozmawiał? Pokiwała lekko głową ba boki. Będzie musiała go chyba uświadomić, nawet jeśli to będzie powodem zakończenia dyskusji.
- To nie tak że mam coś na sumieniu.. po prostu.. - zaczęła powoli ale już czuła jak głos uwiązł w gardle gdy miała kontynuować. "No dalej! Przecież jeśli mu sama nie powiesz to i tak się dowie.. powiedzą mu na komendzie.. będzie gorzej.." dodała w myślach i przycisnęła zwiniętą w pięść dłoń do ust. Odchrząknęła kilka razy. - Jestem z Yama.. twoi przełożeni nie będą zadowoleni jak mnie tam ściągniesz.. ja.. my.. my nie istniejemy.. dla rodów.. dla miejscowych.. nie jesteśmy nic warci.. jestem stratą twojego czasu.. moje zeznanie nic nie wniesie do twojej sprawy.. - mówiła powoli i ze spokojem w głosie. Nie pamięta żeby kiedykolwiek musiała komuś to tłumaczyć. Teraz wypowiedziane na głos, brzmiało okropnie. Paskudna gula podnosiła się do gardła, szczęka sama się zacisnęła mocniej. Nerwowy uśmiech wpełzł na usta, powinno ją to bawić? Przyłożyła dłoń do twarzy, zakrywając czerwone ślepia. Palce wplotły się w białe kosmki grzywki. - Zapomniałam się.. to moja wina.. - wymamrotała już ciszej.
- Jeśli potrzebujesz obstawy w tych rejonach przed demonami.. to ci pomogę.. ale na tym się skończy.. nie pójdę z tobą na komendę.. - dodała zsuwając dłoń z oczu na usta. "Dla twojego dobra.. już i tak masz za ciężko będąc Turystą.." dodała już w myślach.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Skinął głową na jej potwierdzenie, że dobrze skojarzył jej nazwisko ze świątynią. Dopóki wierzył, że będzie mógł opuścić miasteczko i nigdy już do niego nie wrócić, uparcie odmawiał jakiegokolwiek przyswajania sobie informacji, które uważał za niepotrzebne. Gryzło się to dość mocno z jego stanowiskiem w policji, a pewnie informacje, czy tego chciał czy nie, i tak zostawały mu w głowie. Niezależnie od jego osobistego buntu.
  Zmuszanie innych do tłumaczenia się, nawet jeżeli tak naprawdę nie mieli z czego, było ze względu na specyfikę zawodu, jednym z jego ulubionych zajęć. Jednak widząc nerwową reakcję Saiyuri już miał jej przerwać.
  – Moi przełożeni nie będą zadowoleni niezależnie od tego co zrobię.
  Tak naprawdę nawet jeżeli szef przymknie oko na jego wybryki (pewnie po raz kolejny zresztą) to niezadowolone będą właśnie rody. Koniec końców zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie odpowiadało.
  Mimo to pozwolił dziewczynie mówić dalej. Zresztą im dłużej mówiła, tym bardziej Jirō mógł być pewny, że coś podobnego już wcześniej słyszał. Najpewniej wtedy nie uznał, by zostało to warte zapamiętania. W końcu ile można sobie zawracać głowę tutejszymi zabobonami. Nie dość, że technologicznie mieszkańcy byli dość zacofani to teraz jeszcze to.
  Hasegawa milczał przez dłuższą chwilę, wpatrując się na przemian to w Saiyuri, to w miejsce zbrodni i na koniec w kierunku, w którym najpewniej znajdowała się komenda. Wyraźnie się wahał.
  – Mimo wszystko jesteś mieszkańcem miasta, więc jeżeli będziesz potrzebowała jakiejkolwiek pomocy, to możesz przyjść na komendę. Jeżeli ktokolwiek będzie cię tam ignorował to moje biurko jest po prawej do wejścia, pod samym oknem.
  Przecież komisariat nie stanie nagle w płomieniach, bo pojawi się tam ktoś z Yama. Prawda..? Przestał już być tego taki pewny, wolał się mimo wszystko upewnić.
  – Dlaczego dla nich nie istniejecie?
Anonymous

Powrót do góry Go down

Jego słowa pocieszenia nie wiele dawały, on chyba nie wiedział jaka może być reakcja jego szefa jak by faktycznie się pojawiła na komendzie. Ona podejrzewała jak to może wyglądać. Nie chciała być źródłem problemów porucznika tylko dlatego że wypełniał swoje obowiązki najlepiej jak potrafił. A przynajmniej takie wrażenie sprawiał.
Czy zaskoczył ją? I to jeszcze jak! Mowę jej odebrało na dłuższą chwilę. Czerwone ślepia wpatrywały się w Hasegawe z niedowierzaniem. Widać było że nie był stąd, nie pamięta kiedy ostatnio ktoś spoza jej rodziny się do niej odezwał tak o i jeszcze oferował pomoc w razie potrzeby. Ktoś proponował jej pomoc, jej! Tej przeklętej..
Przygryzła dolną wargę nerwowo, choć tego nie był w stanie dostrzec, dłoń nadal zasłaniała jej usta. "Czy wszyscy turyści są tacy?" przemknęło przez myśl ale szybko ją odgoniła gdzieś w głąb.
Wzięła głębszy wdech zaraz po tym jak zadał ostatnie pytanie. - Nasz ród jest jednym z najstarszych.. po tym jak pojawiła się klątwa, na kogoś trzeba było zwalić winę.. inne rody wierzą w to że to my jesteśmy odpowiedzialni za problemy z Yokai.. wszystko co złe w tym miasteczku.. to wszystko nasza sprawka.. - wymamrotała pod nosem. - Nie przemawiają do nich żadne argumenty, rody zadecydowały.. werdykt zapadł.. koniec.. trzeba było się z tym jakoś pogodzić.. każdy kto utrzymywał kontakt z naszą rodziną kończył tak samo jak my.. odcięty od społeczeństwa.. ignorowany. - dodała po chwili wpatrując się w konary drzew rosnące na skraju lasu przed nimi.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Im dłużej słuchał, tym bardziej upewniał się w tym, że trochę za szybko zaproponował swoją pomoc, ale przecież jej teraz nie odwoła. Nie z tak głupiego powodu jak urojenia jego najulubieńszych szanownych rodów. Hasegawa zrobiłby wszystko, by zrobić im na złość, nawet jeżeli w ogólnym rozrachunku tylko on byłby poszkodowany.
  Oczywiście w ogóle w tym momencie nie pomyślał o reszcie policji. Przecież połowa z nich by mu za to ukręciła łeb przy samej dupie.
  – Czyli... jak rozumiem, najlepiej byłoby gdybym ja również nie był z tobą nigdzie widziany? – spytał, powoli łącząc fakty i układając te wszystkie strzępki informacji w jednolity obraz.
  Wynik podobał mu się coraz mniej zwłaszcza, że właśnie dotarło do niego, że stoją na otwartej, ogólnodostępnej przestrzeni, gdzie tak naprawdę mógł ich zobaczyć każdy. Podejrzewał też, że ich gadanina już dawno przestała przypominać tą służbową.
  Ale przecież nie wyjdzie na tchórza z powodu jakichś zabobonów i spychania na margines życia społecznego jednej rodziny. Zwłaszcza, że Saiyuri nie wyglądała na kogoś, kto faktycznie spiskowałby z yokai. Pomijając jej nietypowy kolor oczu.
  – Nie no, masz rację. Skoro rody tak zdecydowały to kim jesteśmy żeby się im przeciwstawiać – stwierdził w końcu – To umówmy się inaczej. Jeżeli będzie jakiś problem to zadzwonisz na komendę. Jeżeli nie będziesz mieć takiej możliwości to stojący przed komisariatem niebieski Renault Alpine jest mój. Wiadomość za wycieraczką wystarczy.
  Nie każdą sprawą musiał zajmować się oficjalnie zwłaszcza, że to nie byłby pierwszy raz, gdy działał na własną rękę.
  Póki co sceptycznie podchodził do powiązań dziewczyny z klątwą, ale kto wie. U takiej księżniczki demonów to zawsze lepiej będzie mieć plusa niż minusa. Może przynajmniej jego zeżrą ostatniego.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Jego pytanie potwierdzało że w końcu zrozumiał to co chciała mu przekazać. Tak bardzo chciała teraz zaprzeczyć, pokiwać głową na boki. Całe ciało zdrętwiało po zadanym pytaniu. Przeniosła spojrzenie z jego twarzy gdzieś w bok. - umm.. - skinęła głową dla potwierdzenia. - Przepraszam że jestem dla ciebie kłopotem.. - dodała zaraz po chwili.
Spojrzała na niego gdy wpadł ma pomysł jak może się z nim skontaktować w razie kłopotów. Delikatny uśmiech wpełzł na jej usta. - Dobrze.. - szepnęła z trudem wydobywając z siebie potwierdzenie dla jego nowego planu. Już kiedy myślała że może jest inny od całej reszty to zderzyła się z przykrą prawdą. Ale przecież tego się spodziewała, jak po każdym w miasteczku. W ostatecznym rozrachunku Turysta nie różnił się niczym od rodowitych mieszkańców Oguni. Nie zamierzała wchodzić mu więcej w drogę, zwłaszcza że był dla niej taki miły na początku. Nawet teraz gdy wiedział co go może czekać to starał się być nadal miły i doceniała to.
Rozejrzała się po okolicy, nie dostrzegła nikogo w zasięgu wzroku. - Najlepiej będzie jak już pójdę.. zanim ktoś nas zobaczy razem.. - wyjaśniła z łagodnym uśmiechem. - Powinieneś wrócić na komisariat albo wezwać sobie jakieś wsparcie.. naprawdę miło było cię poznać. - to już mówiła szczerze. Po czym odwróciła się do niego plecami i ruszyła brzegiem rzeki w przeciwną stronę.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Z każdą chwilą coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że najwyraźniej ma do czynienia z najmilszą i najbardziej uprzejmą osobą w Oguni. Trudno było mu stwierdzić czy to faktycznie prawda czy po prostu miał do tej pory szczęście otaczać się samymi bucami.
  – Nie jesteś kłopotem, to ja nie chcę być nim dla ciebie. Moja oferta pomocy, jeżeli zajdzie taka potrzeba, jest nadal aktualna – powiedział, sięgając do kieszeni po notatnik i szybko bazgrając coś na bloczku z mandatami – Na komisariacie kręci się pewna część ludzi należących do rodów. Jeżeli ktokolwiek z nich sprawi, że nie będziesz chciała się tam pokazać, zostaw wiadomość w sposób, który powiedziałem. Jeżeli nie, po prostu przyjdź.
  Oderwał jedną karteczkę od pozostałych i wcisnął ją Saiyuri do ręki, nie przyjmując absolutnie żadnej odmowy. Jako ktoś kto wmuszał innym mandaty, miał zresztą w tym sporą wprawę. Na wzorze mandatu widniały teraz, całkiem pogwałcając wytyczone linie, dwa numery telefonów - na komendę i na komórkę Hasegawy, oba odpowiednio podpisane.
  – Nie przejmuj się tym, że ktoś nas zobaczy. Co mi niby zrobią? Złożą w ofierze? To mam nadzieję, że w najbliższej, bo życie tu z nimi to żadna przyjemność.
  Mógł zgrywać chojraka, ale w ogólnym rozrachunku poza strachem przed bólem, pewnie byłby wdzięczny, że nie musi już tkwić w tej dziurze.
  Skinął jej głową na pożegnanie, patrząc jak rusza w swoją stronę. Głupio byłoby iść za nią, więc uznał, że poczeka na wezwanych wcześniej techników, a później wróci z nimi. Oby tylko się pospieszyli. Nie miał zamiaru zostać tu aż do zmroku.

[ retrospekcja zakończona ]
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach