Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


magnes na yōkai
Wyjątkowo po pracy Shizu wybrała się na spacer zamiast wracać prosto do domu. Tam czekał jedynie ojcie, który i tak traktował ją jak ruchomy mebel.
Wątpiła, by jakoś szczególnie obeszło go że nie ma jej o czasie. Jeśli stawi się na kolacji to reszta nie miało dla innego szczególnego znaczenie. Chyba, że będzie miał dla niej kolejne zadanie do wykonania.
Cichy szmer wody działał kojąco po całym dniu spędzonym pośród zakurzonych ksiąg, niedostatecznego oświetlenia, pochylania się nad przepisywanymi woluminami. Szyję miała zdrętwiałą od pochylania się nad biurkiem.
Zatrzymała się przy mało uczeszczanym mostku i oparła się o barierkę patrząc na wolno płynącą rzekę.Przez chwilę nawet zastanawiała się, czy może ona, rzeka, może bez problemu opuścić Oguni.
Nigdy nie interesowała się, jak wygląda świat po za miasteczkiem. Nie miała możliwości ucieczki z własnego domu a co dopiero marzyć o wyrwaniu się po za jego granicę.
Shizu

Powrót do góry Go down

Obrzeża to była jej domeną, znała to miejsce jak własną kieszeń. Błąkała się tutaj nocami na patrolach, za dnia gdy potrzebowała ziół. Gdy potrzebowała spokoju, gdy trenowała. Każdy powód był dobry by się tu znaleźć. Cierkanie ptactwa, szum konarów drzew, zapach trawy.
Idąc wzdłuż brzegu z dala od wzroku mieszkańców tych terenów dotarła do krawędzi mostu. Pewnie by ruszyła przed siebie ale zatrzymała się wpatrując się w młodą kobietę przed nią. Spojrzenie przeniosło się w kierunku w którym nieznajoma się wpatrywała. Robiło się późno.
Przełknęła ślinę i ruszyła wolnym krokiem w stronę czarnowłosej. Powoli i ostrożnie, planowała ją minąć. Nie zwracać jej uwagi, była duchem dla niej w takiej samej mierze jak dla reszty. Nie było sensu strzępić języka tylko po to żeby dostać w twarz obelgą.
Dystans się zmniejszał z każdym krokiem, serce uderzało twardo w klatce piersiowej, przeszła obok niej, minęła ją. Zrobiła może trzy kroki i zatrzymała się nagle. "Idź przed siebie.. nie odzywaj się.. idź przed siebie.. to nie twoje miejsce.." mamrotała w myślach starając się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego. - O tej porze nie jest tu zbyt bezpiecznie.. powinnaś wrócić do domu.. Demony tylko czekają by się rzucić na kogoś tak bezbronnego jak ty.. - no i się odezwała. "Miałaś się nie odzywać.." warknęła na siebie w myślach. Przygryzła dolną wargę i poprawiła katanę przy pasie ruszając przed siebie. "I jaki to miało sens? Ludzie nie słyszą duchów.." skomentowała się w myślach. Ale i tak nie chciała mieć tej niewiasty na sumieniu jeśli coś by jej się stało a Yama by jej nie ostrzegła.
Anonymous

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Raczej nikogo by nie obeszło, gdyby jakikolwiek demom by ją zjadł. Ojciec jedynie narzekałby, że stracił niepotrzebnie czas na jej wychowywanie. Potem pewnie postarałaby się o kolejne dziecko, może dla odmiany syna, tylko nie z jej matką. Ta już była za stara, jakaś młodsza kobieta na boku wcale by mu nie przeszkadzała.
Niemniej jednak tak zapatrzyła się w płynący strumy, że nie zwracała uwagi na otoczenie. Do czasu, aż nie została ostrzeżona przez młodą kobietę. Shizu miała zakaz zadawania się z każdym, kto nie mógłby dać jej jakichś korzyści. Nie żeby jej ród cokolwiek znaczył.
- Już tak późno? - Zdziwiła się patrząc tę, która ją ostrzegła. - Zaraz będę się zbierać, tak za chwilę.
Nawyk wykonywania pleceń bez pytania prawie wziął górę, do momentu gdy zdała sobie sprawę, że to nie jej ojciec. Widocznie wyglądała na taką, co zawsze potrzebuje poleceń co zrobić ze sobą. Jakby nie miała własnej woli, w tym akurat się prawie nie pomylili.
- Dziękuje za wrócenie uwagi - wychowanie nakazywało jej zachować się uprzejmie wobec starszych. Nie miała pewności, czy nieznajoma jest starsza od niej, jeśli nie to pewnie bardziej doświadczona, a zatem wypadało być uprzejmym.
Były tutaj same, a nieznajoma nie wyglądała na taką, która chciałaby jej coś zrobić. Taką miała przynajmniej nadzieję.
Shizu

Powrót do góry Go down

Zdążyła zrobić może krok przed siebie gdy usłyszała odpowiedź. Przełknęła ślinę nerwowo i rozejrzała się szybko po okolicy. Musiała mieć pewność że nikt tego nie widział, że nikt nie słyszał! Mając pewność że faktycznie są tu same odetchnęła z ulgą. Spojrzała na młodą kobietę. - Nie masz za co dziękować.. stróżuję w tych okolicach.. chcę mieć pewność że wszyscy są bezpieczni. - wyjaśniła ze spokojem w głosie. - Masz dużo szczęścia.. że nikt nas teraz nie widzi.. ale i tak na przyszłość lepiej nie zwracaj na mnie więcej uwagi. Wolę nawet nie myśleć co by twoja rodzina zrobiła wiedząc że rozmawiałaś z kimś z Yama.. - dodała po chwili już nieco łagodniejszym tonem. Nie cierpiała tego, tej całej sytuacji w jakiej postawiły ją i jej rodzinę Rody i mieszkańcy.
A jeszcze bardziej nienawidziła tego że karano innych za nawet skrajny kontakt. Ciężko było żyć w takim miejscu gdzie było się nikim. Gdyby tylko mogła się stąd wynieść i nie sprawiać nikomu problemów. Ale skoro tego nie mogła zrobić to przynajmniej pilnowała żeby po zmroku nikomu nic się nie stało. - Odprowadziłabym cię do domu.. ale sama rozumiesz.. to nie najlepszy pomysł.. - dodała po chwili.
Anonymous

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Nie każdy rodził się pod szczęśliwą gwiazdą, one obie miały tego pecha. Z tym, że Shizu miała, o ile można to tak nazwać, ciut więcej szczęścia. Jej rodzina też nic nie znaczyła, jednak nie była tak napiętnowana jak Yama. Pogardzali Ryushoji, niemniej dali im na razie w spokoju funkcjonować.
- O tej porze wszyscy siedzą bezpiecznie w domach
Poprawiła apaszkę na szyi. Powinna wracać, zdecydowanie, ojciec się wścieknie jak straci swój żywy okaz mogący podnieść prestiż swemu rodowi w postaci aranżowanego małżeństwa. Po krótkim okresie złości i tak załatałby dziurę wywołaną ewentualną utratą dziedziczki.
- Ojciec tak nie wróci uwagi, że mnie nie ma, chyba że będę mu koniecznie do czegoś potrzebna.
Jej wypowiedź nie stanowiła odpowiedź na słowa strażniczki. Jeszcze nie nadszedł taki moment w jej życiu, by sprzeciwić się ojcu. Za to powoli dostrzegała to, co inni już dawno, stanowiła narzędzie i nic więcej.
- Zapomnij, proszę, co mówiłam, nie jestem dzisiaj sobą.
Właściwie to nigdy nie była sobą, nie wiedziała jaka jest. Wszystko robiła z polecenia, sama nie wychodziła z inicjatywą. Nie musiała, myślaną za nią.
- Aż się wierzyć nie chce, że po zmroku tu jest tak niebezpiecznie - odeszła do barierki, aby rozmówczyni nie musiała się niepotrzebnie martwić, że wciągnie ją jakiś rzeczny potwór.
Shizu

Powrót do góry Go down

- Też miałam taką nadzieję, ale jednak spotkałam Ciebie.. - odpowiedziała na jej pierwsze słowa. Czarnowłosa ewidentnie nie była już małym dzieckiem, ale biorąc pod uwagę miejsce w którym przyszło im obu żyć to było to dość nierozważne zachowanie. Kolejne słowa zwróciły uwagę Yama na kobietę. Nie wiedziała czy powinna coś powiedzieć. - Nie powinnaś się wdawać ze mną w dyskusję.. dla własnego dobra.. - wymruczała pod nosem bardziej do siebie niż do niej. Ponownie rzuciła okien na okolicę, nadal nikogo nie widziała. Westchnęła cicho. "Nie powinnam jej tu zostawiać.. wygląda na przybitą czymś.." przemknęło jej przez myśl. Kolejna wypowiedź padająca z ust Shizu jedynie bardziej utwierdziła białowłosą w tych myślach.
- Skoro nie jesteś sobą.. to może.. chciałabyś coś zobaczyć? - spytała dość cicho ale na tyle aby kobieta usłyszała. Czerwone ślepia przeniosły się na skraj lasu. - To nie daleko.. chyba wolę cię wziąć ze sobą niż zostawić w takim stanie tutaj samą. - dodała po chwili. - Więc jeśli chcesz możesz mi potowarzyszyć, obiecuję że nie pozwolę by włos ci spadł z głowy.. - ostatnie słowa były już wypowiadane cieplejszym tonem.
Anonymous

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Słysząc słowa strażniczki, Shizu poczuła się ponownie nie ma miejscu. Widać każdemu przeszkadzała, chociaż to nie jej wina. Chociaż jej, bo powinna wracać bezpośrednio do domu zaraz po pracy.
Spojrzała przepraszająco na rozmówczynię. Chciała tylko na chwilę uciec od własnych problemów, nie przysparzać problemów.
- Przepraszam, nie zamierzałam dokładać Ci pracy - Spojrzała na niewiastę. - Jestem Shizu - nawet jak jej to nie interesowało chciała być uprzejma. Wszak dzięki ich pracy ludzie mogli w miarę, czuć się bezpiecznie.
Dzisiejsiszego dnia Shizu po raz pierwszy w swoim ponad dwudziestoletnim życiu samowolnie podjęła decyzję sprzeczną z tymi czego uczono ją całe życie.
- Jestem Shizu.A ty? - przedstawiła się, chociaż może już to wiedziała. Oguni nie było jakoś wielkie i większość ludzi się znała. A zwłaszcza te osoby należące do rodów, chociaż akurat Ryushoji niewiele się liczyli. - Wierzę w twoje umiejętności. Na pewno już nie jednego yokli pokonałaś.
Popatrzyła z zainteresowaniem na Yamę. Nie wiedziała czego się mogła się spodziewać. W sumie powinna brać pod uwagę możliwość, że strużniczka może chcieć ją zaciągnąć do lasu i tam zabić . Jednak jakaś nie rozważała tego. Dzisiaj nie była sobą , więc postanowiła iść za ciosem.
- Nie chodziłam po lasach po zmroku.
Shizu

Powrót do góry Go down

Pokręciła lekko głową na boki słysząc przeprosiny z ust niewiasty. Chyba pierwszy raz w dotychczasowym życiu ktoś z obcych ją przeprosił za coś. Aż nie wiedziała przez chwilę co ma powiedzieć. - Nic się nie stało.. na prawdę.. - odpowiedziała jej już cieplejszym tonem.
Zaskoczona faktem że dziewczyna dodatkowo jej się przedstawiła. - S.. Saiyuri.. miło mi cię poznać Shizu.. - dodała lekko zakłopotana. Niby normalna rzecz, poznać kogoś i wymienić się uprzejmościami. Ale dla Saiyuri to było coś tak rzadko spotykanego! I jeszcze ktoś był dla niej tak miły że mogła się zapomnieć że jest przeklęta.. chodź na krótką chwilę.
- Jest jeszcze dość młoda godzina, te słabsze yokai nie będą problemem. - powiedziała z lekkim uśmiechem. Była pewna swoich umiejętności ale z drugiej strony nigdy nie była na patrolu z kimś. A tym bardziej z cywilem, czuła sporą odpowiedzialność na swoich barkach w tej chwili. A gdyby wiedziała jak ważną osobistością jest Shizu w swoim klanie to pewnie nawet by jej tego nie zaproponowała!
- Nocą jest niebezpiecznie, ale teraz jak słońce dopiero chowa się za horyzontem.. las potrafi być bardzo urokliwym miejscem.. jestem pewna że poczujesz się choć odrobinę lepiej.. - skomentowała prowadząc ją pomiędzy drzewa i krewy. Pomarańczowe promienie zachodzącego słońca przebijające się pomiędzy konarami drzew sprawiały że otaczająca obie kobiety natura zabierała dech w piersi. Kilka kroków dalej Saiyuri przyłożyła palec wskazujący do swoich ust, dając znak żeby Shizu była cicho.
Białowłosa podeszła niemalże bezszelestnie do krzaka rosnącego przy sporym pniu większego drzewa i kucnęła. Odchyliła krzaczek i wyjęła z kabury coś, trzymając na dłoni przy ziemi. Trwało to parę minut ale po chwili spod krzaczka wyłonił się najpierw jeden pyszczek, potem kolejny i następny. Wolną dłonią dała znak Shizu żeby podeszła bliżej. - Znalazłam je przypadkiem.. a raczej ich mamę. Urocze prawda? - spytała gdy trzy małe kocięta wypełzły spomiędzy krzaczków i zaczęły się łasić do ręki i nóg cicho popiskując.
Anonymous

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Po wymienieniu uprzejmości poczuła się jakoś od razu lepiej. Mogła zostać zignorowana, Saiyuri wcale nie musiała również się przedstawiać, miała pełen prawo ją zignorować.
- Bardzo mi miło uśmiechnęła się przyjaźnie czując jak robi jej się przyjemniej. - Swoją drogą masz piękne imię. Brzmi tak melodyjne, dostojnie.
Naprawdę imię nowej znajomej jej się podobało, bardziej niż jej własne. Krótko, zwięźle i w temacie, gdy szło o jej własne. Skupiła swoje prawie czarne tęczówki na strażnicze uważnie jej słuchając.
- Bez strażników yokai pewnie już dawno wybiły albo pożarły mieszkańców - takie miała zdanie o tych odważnych, jednak niedocenianych ludziach. - Już mi lepiej, naprawdę. Wystarczy miła rozmowa, a człowiekowi robi się przyjemnej.
Bez najmniejszych obaw szła koło Saiyuri całkowicie ufając jej zdolnością. Nie miała do tej pory okazji rozmawiać z jakimkolwiek strażnikiem, czy kimś z miasta jeśli ten nie przyszedł do antykwariatu. Czasami zdarzało jej się zapominać jak brzmi jej własny głos, jedynie gdy recytowała z pamięci poematy karuty.
Weszły w las skąpany w blasku powoli zachodzącego słońca. Wrażliwa na piękno od razu zachwyciła się cudem jaki potrafiła sama z siebie stworzyć natura. Promienienie przenikały przez gałęzie tworząc mozaikę barw.
- Tu jest przepięknie
Nie dało się inaczej skomentować przedstawienia jakim była świadkiem. Przez tyle lat nie była w lesie. Jedyne drzewa to te w ogrodzie, gdzie mogła siedzieć.
Z uwagą wykonywała polecenia, kiedy chowały się za krzakiem, a potem ich oczom ukazały się śliczne, puchate kuleczki.
- Dziękuje, Saiyuri - uśmiechnęła się do towarzyszki. - Wystarczyła chwila w twojej obecności, a do razu ten dzień nie jest taki zły.
Shizu

Powrót do góry Go down

Poczuła jak poliki jej się trochę zagrzały od komplementu. - D..dzię..kuję.. t. Twoje imię też jest bardzo ładne.. Łatwe do zapamiętania.. - dodała lekko speszonym głosem. Idąc powoli zerknęła na nią kątem oka gdy wspomniała o demonach. - To by było bardzo przykre gdyby jedyną barierą między bezbronnymi mieszkańcami a demonami było tylko te parę osób.. chcę wierzyć że ataki na ludzi przez demony to jakaś anomalia a nie standardowa procedura. Poza tym nie wszystkie demony są groźne, niektóre tylko chcą spłatać figla albo wystraszyć.. - kontynuowała ze spokojem w głosie. Może demony też były uwięzione z ludźmi na tej samej przestrzeni i niektórym z nich to się po prostu nie podobało? Westchnęła cicho pod nosem, to była tylko luźna myśl a nie potwierdzona solidnymi argumentami teza.
- Bardzo mnie cieszy że mogłam w jakimś stopniu się przysłużyć do tego aby poprawić ci humor.. - powiedziała szczerze. Nie sądziła że komukolwiek z mieszkańców czy tym bardziej członków rodu była w stanie pomóc samą obecnością czy dobrym słowem. Przecież prawie każdy traktował ród Yama jak trędowatych. Najwyższą obrazą byłoby gdyby kogoś w miasteczku zaczepiła rozmową, a nie daj może złapała za skrawek ubrania żeby złapać atencję.
Teraz idąc ramię w ramię z dziewczyną miała wrażenie że żyje w innym świecie niż dotychczas. Głównie z powodu że była dla niej bardzo miła i nie rozglądała się co chwilę po okolicy żeby się upewnić że ktoś ich czasem nie widzi razem.
Obserwowała jak ze smutnej i przygaszonej, Shizu zaczyna promieniować radością. Delikatny uśmiech wpełzł na usta białowłosej. - Są już wystarczająco duże żeby zacząć szukać im domu. - powiedziała zerkając na dziewczynę. Wzięła kotka z białą sierścią na ręce i zaczęła go głaskać. Kociątko o czarnym umaszczeniu z białymi plamkami tu i ówdzie zaczął się łasić do stóp Shizu. - Ten łaciaty maluch chyba cię lubi.. może być go przygarnęła? Potrzebuje domu, a tobie przydałby się ktoś do towarzystwa gdy będziesz miała gorszy dzień.. - zaproponowała czarnowłosej. Prawda była taka że Sai nie wiedziała czy jeszcze kiedyś będzie w stanie spotkać dziewczynę w tak sprzyjających okolicznościach jak ta. Przecież nie chciała narażać Shizu na taki sam los jaki spotkał cały ród Yama. Zwłaszcza że czarnowłosa miała jeszcze jakąś przyszłość dla siebie, nawet jeśli nie pochodziła z najważniejszego klanu w Oguni. Mogła znaleźć miłość i być szczęśliwa.
Anonymous

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Powinna istotnie bardziej uważać na to z kim się zadaje biorąc pod uwagę swoje pochodzenie. Jednak właśnie pośród ludzi z tego samego stanu społecznego nie potrafiła się odnaleźć. Może przez fakt, że tam wszyscy byli jej zdaniem jednakowo fałszywi, obłudni.
- Bardzo bym chciała móc zabrać jednego do domu, ale nie mogę. Ojciec nie toleruje zwierząt za wyjątkiem psów.
Miał by było móc mieć takiego puszystego przyjaciela w domu. Mówić do niego, bawić się z nim. Ale dopóki mieszkała z ojcem nie miała możliwości posiadania nawet własnego zwierzątka.
- Ale może mogłabym go umieścić na zapleczu w antykwariacie? Po za mną tam nikt nie bywa, a spędzam tam większość czasu. Klientów mam jak na lekarstwo.
Spojrzała na Saiyuri. Kompletnie nie znała się na opiece nad małymi zwierzątkami. Może zaplecze sklepu to nie najlepsze miejsce. Jednak jej zdaniem było to lepsze niż las. Niemniej jednak w tej kwestii postanowiła zdać się na nową znajomą.
Słońce jeszcze świeciło, a kotki zaczęły powoli dokazywać. Nie potrafiłaby ich zostawić w lesie jak już miała świadomość, że są na świecie i potrzebują opieki.
- Jak sądzisz? Nie jest to może dom, ale były by tam bezpieczne. Nie ma tam też książek, ani dużo mebli. Miałby sporo miejsca dla siebie. I tylko w niedziele byłby same. Wtedy antykwariat jest zamknięty?
Shizu

Powrót do góry Go down

Obserwowała Shizu ze spokojem gdy zaczęła mówić, zdawała się być tak osamotniona, pomimo tego że w rzeczywistości mogła żyć normalnie. Ludzie jej nie ignorowali, nie traktowali jak powietrze. Zazdrościła jej tej swobody w społeczeństwie. Choć nie znała jej za dobrze, nie wiedziała jak wyglądało jej życie. Kolejne słowa sprawiły że się uśmiechnęła lekko.
Podeszła bliżej niej i biorąc kociaka na ręce 'wcisnęła' go dziewczynie na ręce. Kociątko wtuliło pyszczek w tkaninę ubrania czarnowłosej. - Nie pytaj mnie czy możesz go wziąć.. on już jest twój. Nie znam cię za dobrze ale czuję że mogę ci powierzyć to maleństwo bez najmniejszych obaw o jego zdrowie. Nie widzę przeszkód byś trzymała go w antykwariacie, przynajmniej nie będziesz tam całymi dniami sama. - powiedziała z zadowoleniem w głosie. - Potrzebuje tylko posłania i miseczek. Świeże mleko i kocie jedzenie które znajdziesz w każdym sklepie. I najlepiej żebyś zostawiła mu w posłaniu jakąś znoszoną część ubrania. Może to być szalik, podkoszulka. Coś co pachnie tobą. To mu pomoże się zaaklimatyzować i czuć bezpiecznie gdy ciebie nie będzie w pobliżu. - wyjaśniła głaszcząc białą kotkę, którą miała na rękach. - Jeśli chcesz mogę ci podać swój numer, w razie czego.. gdybyś czegoś potrzebowała.. - zaproponowała z grzeczności. Choć z góry wiedziała że to głupi pomysł. Czekała tylko na jakąś najzwyklejszą w świecie wymówkę od kobiety. Na przykład że nie ma gdzie zapisać sobie numeru czy że telefon został w domu. Jeśli jednak Shizu chciała to Sai podała jej swój numer telefonu. - Ja niestety muszę już się zbierać.. ale jak byś czegoś potrzebowała.. to wiesz.. - to mówiąc wzięła dwa pozostałe kociaki na ręce. Wskazała kierunek z którego przyszły. - Tędy, odprowadzę cię jeszcze na skraj miasteczka, żebyś nie zabłądziła. - powiedziała z łagodnym uśmiechem na ustach prowadząc ją tam gdzie się poznały.

Z tematu
Anonymous

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Shizu szczerze bała się podjąć opiekę nad kotkiem. Ale z jednej strony może w końcu nauczyłaby się jak to jest być odpowiedzialna za kogoś?
- Oczywiście zrobię wszystko, tak jak mówisz, a gdybyś chciała kiedyś kotka odwiedzić to znajdziesz jego i mnie w antykwariacie.
Z radością wzięła numer od Saiyuri i z kotkiem na ręce żwawym krokiem wróciły na mostek, gdzie na siebie wpadły. Tam też się rozstały.
Shizu powędrowała jeszcze na szybko do antykwariatu przygotować dla małego miejsce do spania.
zt
Shizu

Powrót do góry Go down

Stróż
Have you ever had a dream
Or is life just a trip?
A trip without chances
A chance to grow up quick


  Ponury wieczór skłaniał Kaneko do wybrania opcji, w której zaraz po patrolu dzielnicy głównej miasteczka, będzie przemierzać już mniej znane jej rejony. Znaczy, mniej znane. Mniej odwiedzane. Chłód, który ją otaczał wymuszał, by okrywała się cieplejszym materiałem, zasłaniała ramiona rękami, nawet jeśli w jednej trzymała latarenkę, a w drugiej naładowany i odbezpieczony pistolet.
  Mruknęła kilka razy niezadowolona. Już dawno by była w swoim mieszkaniu, opatulona kocami, z fajką w pysku i zupką ze sklepu. Klika machnięć pałeczkami, zalanie gorącą wodą, dorzucenie przypraw i posiłek byłby gotowy, rozgrzałby ją w mgnieniu oka. Mimo to chciała mieć pewność, że nic nikogo dziś nie zaskoczy, jakby obawiała się najgorszego. Możliwe, że spowodowane było to snem, który ją nawiedzał od dobrych kilku dni.
  Widok czarnych ulic pokrytych czymś w rodzaju ciemnej, brudnej mazi i jej ojciec stojący na samym środku jednej z nich, z matką w ramionach, wbijający nóż w plecy kobiety.
  Przeszły ją ciarki, już nie była pewna czy to z zimna, czy na wspomnienie o tym co jej się śniło. Ścisnęła mocniej w dłoni rączkę latarenki, aż jej skórzane rękawiczki zatrzeszczały. Dziwny dźwięk dobiegający z okolicy sprawił, że zatrzymała się nagle. Czujne spojrzenie szarych oczu spod kociej maski na twarzy lustrowało okolice.
  Jakiś nowy yokai? Nie... Nie możliwe.
  Czarne szaty, które miała na sobie zafalowały na wietrze, gdy jej nagły, prędki krok zaczął kierować jej osobę w kierunku mostka. Z oddali postać, którą dostrzegała, wyglądała bardzo podejrzanie. Podniosła więc nieco wyżej latarnię, a pistolet nakierowała na nieznaną jej osobę. Kilka powolnych już kroków w przód i gdy jej oczom ukazał się rudowłosy mężczyzna opuściła powoli broń, choć wciąż miała się na baczności.
  - Nie wiesz, że o tej porze, nie wypada chodzić samemu po Oguni? Zwłaszcza tutaj?
  Kolejny turysta?

___
rozmowa po angielsku
Kaneko

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Wieczór był ulubioną porą dnia Sida - czuł się wtedy zawieszony w czasie pomiędzy głośnym, wyrazistym dniem pełnym przyziemnych spraw, a nocą, podczas której budziły się w nim demony z nieodkurzanych zakamarków pamięci. Jego dotychczas niczym nie zmącony trans - jak i melodię, którą z kunsztem wygrywał na harmonijce - przerwał niespodziewany wykwit światła od strony ubitej przez wiele stóp drogi.

Zawiesił wzrok na odzianej w czerń postaci, dłuższą chwilę poświęcając zbadaniu maski kobiety, następnie wstał, energicznym, choć płynnym ruchem chowając harmonijkę do kieszeni swej skurzanej kurtki wyjątkowo zapiętej pod samą szyję. Otworzył usta, by wyrazić, co myśli o przerywaniu spektaklu, jakim był jego samotny występ, jednak zmienił zdanie w ostatniej chwili.

   - Już jesteśmy na "Ty", młoda damo? Schlebisz mnie, czy sobie?

Uśmiechnął się i popukał knykciem w swoją maskę.

   - Widzę, że odnalazłem miejsce dla siebie, gdzie mogę swobodnie obnosić się ze swoją, wszędzie indziej tytułowaną innością. Czy jest tu niebezpiecznie? W moich oczach to zwykły most, pustki wokół, tajemnicza kobieta przede mną, uzbrojona. Nie ma się czego bać.

Po tych słowach usiadł ponownie dobywając instrumentu i rzucając przez ramię jeszcze jedno zdanie:

   -  Zatrzymuję się tu tylko na tydzień, dotrzymasz mi swojego odświerzającego towarzystwa prowadząc mnie do miejscowego hotelu?


Jego wypowiedź zwieńczył  krótki, choć rubaszny śmiech. Założył nogę na nogę próbując zwrócić uwagę rozmówczyni na ekscentryczną część swojego ubioru - jaskrawożółte trampki z białymi sznurówkami - i przeczesał włosy oczekując odpowiedzi.
Sid Mindre

Powrót do góry Go down

Stróż
  Obserwując wykrzywiony pysk mężczyzny ściskała coraz mocniej rączkę latarenki. Przez kilka chwil nawet sądziła, że mógłby to być Nopperabo, Ci jednak jeśli jej pamięć nie zawodziła, chodzili raczej w grupkach. No i nie zapuszczali się w miejsca, które były wręcz na co dzień spustoszałe. Mimo to wciąż niepewna, czy faktycznie ma do czynienia z człowiekiem nie chowała broni, trzymała ją na widoku. Może przestraszy to tego kretyna, który nie ma za grosz rozumu? O tej porze po ulicach grasowały demony, które chętnie by takiego samotnego mężczyznę zjadły na deser. Z każdą kolejną chwilą utwierdzała się w przekonaniu, że nie był on żadnym miejscowym, a zabłądził, jak większość turystów do tego miasteczka, kompletnie nieświadom tego, że już stąd nie wyjdzie.
  - "Młoda damo"? - prychnęła głośno odwracając widocznie na moment od niego twarz, zawieszając wzrok na stojącym nieopodal drzewie - Z mojej perspektywy wygląda to tak, że liczysz, bym schlebiła Tobie. Jednakże muszę Cię rozczarować - ręka z latarenką powoli opuszczana w końcu opadła wzdłuż ciała - Każdy z mojego punktu widzenia, kto szwenda się o tej porze po ulicach miasteczka musi mieć mniej oleju w głowie niż przeciętny nastolatek, który postanowił pokazać, jakim to on nie jest bohaterem. Dlatego śmiem zwracać się do Ciebie w taki, a nie inny sposób.
  Uniosła zdziwiona brew, choć widać tego nie było, maska skutecznie zakrywała jej mimikę twarzy, która w obecnej prezentowała zapewne niedowierzanie.
  Dla niego to jakiś cyrk?
  Wysłuchała do końca jego jakże przezabawnego dialogu, którym sugerował, że dookoła nie ma tu nic niebezpiecznego.
  No jakby Ci kurwa Teke Teke zza rogu wyskoczyła, to pewnie też byś tak śpiewał, co?
  - Maska daje mi anonimowość w mojej pracy, którą właśnie wykonuje. Nie potrzebuje oklasków, podziękowań, czy podarków za ratowanie komuś skóry przed yokai. A przede wszystkim nie chce, by mi do drzwi pukali za dnia, kiedy odpoczywam. Ale jeśli Ci to pomoże, to obnoś się ze swoją innością jak tylko sobie tego zapragniesz. Tu i tak każdy jest na swój sposób... inny - powiedziała spokojnie i powoli zabezpieczyła broń chowając ją do kabury przy pasie. Rozejrzała się jeszcze kontrolnie dookoła, upewniając się, że nic zza chaszczy nie wygląda i nie planuje skoku z zaskoczenia. Zbliżyła się nieco do - jak to teraz dostrzegła - rudowłosego poprawiając kaptur swojej bluzy na głowie.
  - To nie mój teren, bym się po nim tak długo chadzała. Ale ponieważ jesteś turystą, który jak widać nie ma zielonego pojęcia, w co się wpakował dotrzymam Ci towarzystwa i wyjaśnię co nieco. Zaczynając od tego, że nie licz na to, że spędzisz tu milusi tydzień.
  Mruknęła kątem oka rejestrując jego uśmiech jak i przeczesanie włosów. Nie zawiesiła jednak na nim dłużej oka, znów wbijając zimne, przeszywające spojrzenie w ciemność, która z każdą sekundą zdawała się wzbierać na sile. A może to już ze zmęczenia, tak jej się to wydawało? W każdym razie dopiero po kilku dłuższych chwilach znów przeniosła wzrok na mężczyznę z dziwną maską, która chyba miała przypominać jakieś zwierzę. Czerwoną pandę?
  - Przejazdem? Muzyk?
  To on przygrywał na harmonijce te dziwne melodje, nie?
Kaneko

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Na ustach Sida rozlał się pobłażliwy uśmieszek. Machnął przed sobą ręką trzymającą harmonijkę, by podkreślić swoją następną wypowiedź.

   - Yokai? Żyjemy w baśni? A może jednej z moich ballad? Mam się obawiać niespodziewanego Hinnigami?

Wspominając imiennie jednego z przedstawicieli yokai, Sid chciał znajomością miejscowego folkloru wywrzeć wrażenie na nowopoznanej kobiecie. Spoważniał jednak w mgnieniu oka i poderwał się z barierki zatrzymując się tuż przed jej twarzą splatając jednocześnie ręce za plecami, by dać do zrozumienia, że nie chce jej zaatakować.

Spróbował spojrzeć prosto w jej oczy spodziewając się, że odwróci wzrok, jego własne wyrażały pełne powagi zaintrygowanie, jakby odkrył nowy gatunek marchwi i zależała od tego jego praca doktorancka.

  - W co się wpakowałem? Doświadczę tu czegoś, czego jeszcze nie doświadczyłem? Oguni będzie inspiracją dla kolejnego arcydzieła? Zobaczę na własne oczy bójkę w karczmie? Zapukam w Twoje drzwi podczas gdy odpoczywasz?

Myśli galopowały z zawrotną prędkością. W ten sposób nie został przywitany w żadnym kraju, który odwiedził podczas swojej ucieczki ze Szwecji. Nie oddalając się kontynuował:

   - Otóż jestem podróżnym artystą, mam mnóstwo opowieści, które Cię zainteresują, mały kruku. To znaczy, jeśli macie jedzenie. I miejsce do spania. Nie sprawiasz też wrażenia typu gawędziarza, więc odwiedzę z chęcią tutejszy pub, by również co nieco usłyszeć.


Zadowolony ze sceny, którą urządził, cofnął się o krok, przywdział subtelny półuśmiech i skrzyżował ręce na piersi, wyraźnie czekając na reakcję. Jego niepewność mógł zdradzić jedynie pojedyńczy niezgrabny ruch stopą postawioną z wahaniem na obleczonej ciemnością drodze.

Miała broń i nie chce zdradzić swojej tożsamości, co tu się dzieje?
Sid Mindre

Powrót do góry Go down

Stróż
Zmarszczyła czoło wyraźnie niezadowolona z tego, jak mężczyzna bagatelizował sytuację, która miała miejsce w Oguni. Syknęła cicho pod nosem wolną ręką zasuwając do końca suwak bluzy, którą miała na siebie nałożoną. Trzeba było przyznać, ze nawet jeśli ubierała się ciepło, tak teraz mogłaby konkurować z galaretką o to, która się bardziej z zimna trzęsie. Jednak próbując zachować pozory i powagę, która szła w parze z jej oschłym charakterem stała prawie w bezruchu. Prawie, bo dłoń, w której trzymała latarenkę drżała lekko i wcale nie z ciężaru, który musiała dźwigać.
  - Kpisz sobie? Ah, wybacz, kolejny turysta, który myśli, że te nasze opowiadania - machnęła teatralnie ręką na bok przechylając tym samym łeb w bok- To są jak najbardziej jedynie legendy i wymysły ludu, by straszyć nimi małych nicponiów.
  Ton jej głosu sugerował niemałe rozdrażnienie. Pewnie by jeszcze coś dodała, gdyby nie to, że wyższy prawie o głowę nieznajomy zbliżył się do niej w dość zawrotnym tempie. Nie ruszyło jej to jednak zadarła nos ku górze patrząc na niego ze złością zza maski. Ciche prychnięcie wydobyło się spomiędzy jej ukrytych warg, a na usta wskoczył złośliwy uśmieszek. Wolną dłoń oparła na biodrze, przenosząc tym samym ciężar ciała na jedną z nóg.
  - W bajce żyjesz? Jak chcesz dreszczyku emocji, to mogę Ci go zaraz pokazać. Zobaczymy jak szybko będziesz umiał przebierać nogami podczas tańca, gdy ja będę celować Ci w stopy, co Ty na to? I nie próbuj nawet mnie wyśledzić i pukać do moich drzwi - syknęła na koniec.
  Miała wrażenie, że trafiła na niesamowicie dziwnego mężczyznę. Poza tym, że rozmawiali ciągle po angielsku, co sugerowało, że nie był z Oguni, mężczyzna odznaczał się wyjątkową urodą. Widziała w miasteczku jednego rudego, ale to mało spotykany był typ urody w Japonii. Po tamtym spodziewała się, że pewnie ktoś z zagranicy przyjechał i się spiknął w rodzinie, dlatego taki miał kolor włosów, a ten tutaj?
  - Mhm... Nie jestem gawędziarą. Jestem stróżem, nie mam za zadania kłapać jęzorem na prawo i lewo, tylko patrolować ulice nocą i pilnować, żeby takie gagatki jak Ty - wycelowała w niego palcem dłoni, w której trzymała latarnię - Nie umarły zbyt wcześnie na ulicach miasteczka. Do hotelu daleko nie ma. Mogę zboczyć z mojej codziennej trasy, skoro i tak już to zrobiłam - wzruszyła niedbale ramionami obserwując go uważnie spod kociej maski. Kącik ust wygiął jej się lekko ku górze widząc jak to próbował wyglądać jak rasowy bohater z kreskówek, czy opowiadań. Nieustraszony, gotowy na wszystko. Obróciła się na pięcie obrzucając szybkim spojrzeniem okolicę i zerkając przez ramię zlustrowała rudowłosego szarymi ślepiami.
  - Jak jesteś potwornie głodny, to tu zaraz obok jest sklep.
  Chociaż pewnie yenów też kuźwa nie masz i będzie trzeba za Ciebie płacić.
Kaneko

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Wyniosła - pomyślał, zadbał jednak o pozory niewzruszenia, miał szczerą nadzieję, że w półmroku nieznajoma nie zauważy, że po wzmiance o celowaniu w jego stopy z broni palnej mocno pobladł. Zebrał sie jednak w sobie, przygotowując się do kolejnej wymiany zdań.

  - Dziękuję za łaskawość i poświęcenie, groźby z przyjemnością zignoruję i pominę. Prowadź więc!

Uśmiech ponownie zagościł na jego twarzy, gdy rozkładając szeroko ręce dodał:

 - Spróbuj jednak szczękać zębami trochę ciszej, skoro jest tu aż tak niebezpiecznie.

Sięgnął do dość sporych rozmiarów podróżnego plecaka opartego o zimną barierkę mostu. Wyjął z niego wełniany, turkusowy szalik i wyciągnął rękę trzymającą go w stronę kobiety. Wyprostował się oczekując reakcji, jego oczy - częściowo ukryte za maską - nie zdradzały nic i nie pasowały do uśmiechu przyklejonego na twarzy, ani barwnego tonu jego głosu.
Sid Mindre

Powrót do góry Go down

Stróż
  Gdzieś w głębi chyba liczyła na to, że ten nowo upieczony turysta nie przyjmie jej propozycji. Po co ona w ogóle proponowała mu wskazanie drogi? Sama sobie w kolano właśnie strzelała, bo już dawno wracałaby do mieszkania, w którym czekały na nią pod drzwiami dwa czarne koty. Nawet ich nie nazywała, nie miała na to czasu, ani chęci. Ale zapewne wygłodniałe drapały po drzwiach jej mieszkania chcąc się dostać do środka, by wygrzebać wszystkie puszki z kocim żarciem.
  - Lepiej to zapamiętaj, bo jak mnie wkurzysz, to będziesz skakać po drzewach, byleby nie dostać po stopie.
  Już miała nawet zamiar go za sobą zostawić, kierując się w stronę supermarketu, który był co prawda w innej dzielnicy, ale wystarczająco blisko, by móc się do niego po drodze wybrać. Kilka opakowań zupek do zrobienia na szybko po zalaniu ich gorącą wodą kusiło niemiłosiernie. Po długiej nocy spacerowania, odstraszania potworów, by wracały do swoich czeluści należało jej się chyba coś dobrego, czyż nie?
  Na komentarz o trzęsieniu się z zimna obrzuciła mężczyznę jeszcze krótkim, rozeźlonym spojrzeniem. Czy on sugerował jej, że to, że się trzęsła wpływało negatywnie na odbieranie sytuacji? No chyba sobie jaja robił. Na dodatek zaskoczył ją tym dziwnym gestem z podaniem jej szalika. Aż jej brew drgnęła w tym wszystkim, a zaskoczona twarz przekręciła się kilka razy, co było widać po ruchu maski pod kapturem. Zastanawiała się długo nad tym co miała zrobić. Sekundy mijały nieubłaganie, a Kaneko stała praktycznie wmurowana.
  Strzeliła palcami wolnej ręki ukrytej w skórzanej rękawiczce i sięgnęła po ciuch. Nawet nic mu nie powiedziała, po prostu przyglądając mu się chwilę zarzuciła go sobie na szyję. Skoro dawał jej go w jakimś celu, to przecież nie miała zamiaru nie skorzystać z oferty.
  - Chodź, nie zgub się tylko po drodze.
  Mruknęła jeszcze na koniec.
  Albo zgub, pal licho.

[z.t. dla tej dwójki - przenosiny do supermarket ]
Kaneko

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach