Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


Chōnai-kai
- 3 -
[z parku w centrum]

W jego głowie rozbrzmiewały wciąż słowa porucznika, które dotyczyły miejscowych tego jakże... ciepłego miasteczka - Możliwe, że tak bardzo są przerażeni faktem, iż zostaną tu sami, że nie potrafią przyjąć nikogo z zewnątrz, co skutkuje efektem odwrotnym do zamierzonego - powiedział po dłuższej chwili, gdy szli na komendę - Raczej tu bym zakładał, że to wina leży w słabym systemie edukacji  -dodał po chwili cicho do porucznika, co by gady, które miały niesamowicie długie języki, nie słyszały. Jeszcze tego by brakowało.
- Wiesz, że idziemy w tym samym kierunku i to nie ma znaczenia? - jego propozycja rozbawiła go, aż zachichotał cicho pod nosem kręcąc przy tym głową - Dziwny z Ciebie człowiek, Hasegawa - poklepał go po ramieniu, a gdy weszli na komendę zrzucił z siebie płaszcz i rzucił go na jedno z krzesełek. Dzieciakom przyciągnął dwa krzesła, żeby mogły sobie siąść. Nie żeby był miły, ot uważał, że to leży w jego obowiązkach.
- Opatrzysz ich? - skinął głową na barany w dziecięcej skórze zerkając na porucznika i sam zabrał się za sporządzanie raportu. On tu sobie pozwoli wykonać to po swojemu, albowiem nie przepadał za błędami, ani dziwnymi dwuznacznymi zdaniami, które potrafił znajdywać na tych magicznych papierach.
- Jak się nazywacie? - zaczął od najprostszego.
Hideo

Powrót do góry Go down

Początkowo kręciła nosem, kiedy Hazu spróbował wziąć ją na barana. Nawet myślała, że da radę podejść jeszcze parę kroków. Komenda wcale nie była tak daleko, prawda? Skoro nawet policjanci, którzy dostali wezwanie, przybyli do parku na piechotę to... Ona też mogła. Ona zdecydowanie BARDZIEJ mogła.
Szkoda tylko, że się przeliczyła. Ból był na tyle nieznośny, że miała wrażenie, że zaraz fiknie koziołka. Przed oczami stanęły jej czarne plamy (bynajmniej nie był to efekt złowrogiego spojrzenia pana Hideo) i zaczęło jej się robić niedobrze. Gdyby ktoś przyjrzał się jej lepiej, zauważyłby, że jest blada niczym ściana.
Bez słowa wdrapała się na plecy nastolatka i oparła głowę o ramię, zaciskając pięści na jego klatce piersiowej. Była padnięta. Gdyby nie przeklęty ból w nodze zapewne by zasnęła.
Dziwnie się czuła. Jakoś tak... Wyjątkowo bezpiecznie. A może po prostu było jej już wszystko jedno?
Na komendzie usiadła na pierwszym lepszym krześle, wyciągając zranioną nogę przed siebie, odkładając przy tym cały swój arsenał, który ciążył.
- Hm? - informacje ze świata zewnętrznego docierały do niej z opóźnieniem, ponadto głosy mężczyzn dobiegały jakby z... Próżni? A może to ją wsadzili do jakiejś bańki, z której nie mogła się wydostać? - Hotaru - wypaliła, niezbyt zastanawiając się nad tym, że to nie jest jej prawdziwe imię.
Cholernie chciało jej się spać. Miała strasznie ciężkie powieki, które z każdą kolejną chwilą zamykały się coraz częściej i częściej i... W końcu zapadła ciemność.
Dziewczę przechyliło się w bok, zsuwając się na podłogę.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Punkt dla Jirō, rozbawił to bezduszne komendancisko, choć wcale nie było to zamierzone. Chciał dorzucić coś jeszcze, może o przeznaczeniu, ale znowu poczuł na sobie dłoń przełożonego. Ze świstem wciągnął powietrze przez zaciśnięte z oburzenia zęby.
  No tak, od razu po wejściu do budynku zagnał porucznika do brudnej roboty. Taki był przed chwilą chętny żeby kogoś dotykać, to mógłby i dzieciaki owinąć jakimś bandażem na odczepne.
- Jasne, żaden problem.
  Gdyby tylko jeszcze pamiętał gdzie była apteczka po ostatnim sprzątaniu. Na szczęście krótkie oględziny najbliższego pudła okazały się strzałem w dziesiątkę. Już miał wracać do poszkodowanych, gdy dźwięk padającego na dywanik ciała (to mu przypomniało, że miał prosić o podwyżkę) sprawił, że poza czerwonym pudełeczkiem zabrał ze sobą jeszcze to, zawierające kredę i nieszczęsną numerację dla ewentualnych śladów na miejscu zbrodni.
  Klęknął obok dziewczyny z niemym "ja pierdole moje kolana" i sprawdził jej puls. Coś tam wyczuł, a pobieżne spojrzenie na jej klatkę piersiową uznał za wystarczające, by stwierdzić, że oddycha. Szkoda, chciał już rysować obrys. Odchylił jej głowę w tył, by ułatwić oddychanie.
  Zdezynfekował ręce, nawet nie myśląc o użyciu rękawiczek i do reszty rozerwał materiał znajdujący się przy ranie na jej nodze.
- To nie psie ślady - rzucił, by dopełnić formalności, ale dotarło do niego, że patrzy na charakterystyczne ludzkie ugryzienie, więc od razu przeniósł obrzydzone spojrzenie na niebieskowłosą; to na pewno ona ją użarła - Macie strasznie powalone zabawy.
  Opatrzył najpoważniejszą ranę niemal książkowym sposobem, zapamiętanym jeszcze z kursów i sam sobie pokiwał głową z uznaniem. Odwalone perfekcyjnie.
  Zanim zająłby się resztą, musiał jednak zrobić coś, co kusiło go od początku tego spotkania. Zabrał dziewczynie zarówno miecz jak i broń, podniósł się i obie skonfiskowane rzeczy zamknął na klucz w metalowej szafce w rogu pomieszczenia.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Jakimś cudem doniósł Hotaru na plecach na komisariat. Posadził ją delikatnie na krześle a sam usiadł na tym stojącym obok. Skrzyżował ręce na piersi wyraźnie urażony. Niech tylko wrócą do hotelu... On już im pokaże jak to jest zadzierać z kimś z rodziny Momobashi. Zmieni im pobyt w hotelu w Hotel Transylwanię.
Obserwował uważnie jak Jiro opatruje dziewczynę. Zupełnie jakby się bał, że mężczyzna zrobi jej krzywdę. Skrzywił się widząc jej ranę. Cholera... czuł się tak strasznie winny.
-Jasne, że nie psie... - warknął -To Teke-Teke - prychnął -Ej, a ja? - rzucił do porucznika, który najwidoczniej nie miał zamiaru go opatrzyć. Przeniósł wzrok na Hideo. Kurwa... no przecież u niego mieszkał i nie wiedział kim jest?
-Serio? - uniósł brew. Ah ta mimika pod maską -Hazuki Momobashi. Twój gospodarz fiucie - warknął. Najchętniej to rozszarpałby mężczyzn na drobne kawałeczki ale ze swoją wagą i wzrostem na pewno skończyłoby się to fiaskiem.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Kto bezduszny? Komuś piątej klepki brak? Nieznanie swojego pracodawcy od tej strony jest dość normalne, ale to nie znaczy, że ten człowiek serca nie ma. A może ma? Tylko schowane jak ten z piratów z Karaibów w skrzyni i zakopane gdzieś daleko, co by mu nikt w interesy sercowe nie wglądał? Poza tym co to za oburzenie za lekkie klepanie ? Cud, że komendant sobie z tego sprawy nie zdawał...
Wpatrywał się przez chwilę w dziewczynę, która przedstawiła się, ale nie pełnie i mając nadzieję, że usłyszy resztę wyczekiwał do momentu, aż panna padła na podłogę. Komendant zmarszczył tylko przez chwilę nos i widząc, że porucznik też niezadowolony, bo oczekiwali oboje zgonu Hideo mruknął na głos do siebie - I chuj... nie wpiszę, że denatka...- popukał długopisem w raport. Tyle marzeń, a żadne niespełnione. Jak wy tak możecie komendantowi robić na jego własnej komendzie?
- Artykuł 226 kodeksu karnego brzmi - kto znieważa funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną, podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku - zaczął wypełniać raport słysząc nazwę yokai, łącząc fakty i niechętnie wpisywał tam informację, że to wcale nie dziewczynka w masce świetlika ugryzła - Rozumiem, że godzimy się na ewentualną karę albo grzywnę, która czeka za obrazę policjantów na służbie - podniósł chłodne spojrzenie znad papierów na dziewczynkę, która jeszcze kłapała jęzorem na lewo i prawo.
- Poruczniku, może sam chcesz zdecydować co wpiszemy przy złamaniu artykułu 226? -uśmiechnął się złowieszczo do dzieciaka, który nie zdawał sobie sprawy w jakie gówno się wpakował - O i jeszcze artykuł 263 kodeksu karnego paragraf drugi - zamachał długopisem, jakby właśnie dostał najlepszy prezent pod choinkę - Kto bez wymaganego zezwolenia posiada broń palną lub amunicję podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku - założył nogę na nogę.
- To jak będzie? - wbił rozbawione kobaltowe źrenice w dzieciaka. Szybka decyzja, czy dalej podskakujemy policji, czy się uspokoimy i zapomnimy o sprawie.
Hideo

Powrót do góry Go down

  Wrócił do ich - być może przyszłej - denatki i pozbierał apteczne zabawki z powrotem do pudełka. Już miał zabrać apteczkę, gdy nadal przytomny dzieciak oburzył się brakiem skakania dookoła niego. Co za roszczeniowy bachor.
- Co, a ty? Rączki ci do dupy przyrosły, że czekasz na gotowe?
  Odstawił apteczkę na krzesło, na którym jeszcze niedawno siedziała Hotaru, a więc całkiem blisko Hazukiego. Niech się częstuje jeżeli ma taką ochotę. Logika nakazywała zająć się najpierw najbardziej poszkodowanymi, a dopiero później tymi, którym najwidoczniej nic nie było. A niebieskowłosej nic nie było już na pewno, skoro nadal miała siły pyskować.
- Ja bym tam dopisał molestowanie, skoro ma zamiar tak fiutami po komendzie rzucać - odparł, zupełnie ignorując fakt, że sam komendant przed chwilą dorodnym chujem zarzucił, mimo to zatrzymując na przełożonym wzrok o sekundę za długo.
  Postanowił również nie zaprzątać sobie póki co głowy zastanawianiem się czy na ugryzienia teke teke wymagana jest szczepionka na tężec. Podniósł zwłoki z dywanika i przeniósł na pobliską kanapę, gdzie ułożył dziewczynę. Żeby dopełnić tego obrazu nędzy i rozpaczy położył jej zimne kompresy na oparzeniach na nodze. Przytomność powinna jej prędzej czy później wrócić. Jeżeli nie nastąpi to do końca ich służby, to i tak nic tu więcej nie zrobią, przekazując ją raczej w ręce lekarza lub koronera.
- Może prace społeczne, by odrobić karę? - rzucił nagle, gdy podszedł do szafki z teczkami, chcąc odszukać tam jakiekolwiek informacje na temat Hotaru, na przykład kontakt do rodziców, gdyby jej się tu przypadkiem jednak umarło - Remont komendy by się przydał. Ten trawnik przed parkingiem trzeba by jakoś ogarnąć, bo póki co tylko tam yokai srają.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Poczuł ucisk w brzuchu kiedy dziewczyna zemdlała. Już chciał do niej doskoczyć kiedy Jiro przeniósł ją na kanapę. Najchętniej skopałby faceta za dotykanie dziewczyny. Niemal od razu podszedł do Hotaru i usiadł po turecku na podłodze żeby chwycić jej dłoń w swoją. Martwił się o nią cholernie. Jeszcze do tego Ci bezduszni policjanci...
-Pierdolcie się z tymi paragrafami - warknął w ich stronę. Czemu zachowywali się w ten sposób? Powinni im pomóc. Dopiero co dzieciaki ledwo uszły z życiem przed Teke-Teke a oni tak po prostu ich gnoili -Zapomnieliście, że strażnicy mogą nosić broń przy sobie? - naprawdę byli aż tak niedoinformowani czy po prostu lubili wyżywać się na dzieciakach? Aż automatycznie zacisnął mocniej dłoń na dłoni dziewczyny. Nawet nie zwracał uwagi, że i jego nogi proszą o opatrunek. To zdecydowanie mogło poczekać. Nie chciał dopuścić do tego, żeby Hotaru z tego nie wyszła -Sprawia wam przyjemność takie zachowanie? - zaczął cicho. Podniósł się żeby podejść do komendanta. Chwycił go za koszulę mocno ją ściskając -Masz jakiś problem ze sobą?! Zachowujesz się jak jakiś pierdolony gangster a nie policjant! JESTEŚ ZWYKŁYM ŚMIECIEM, KTÓRY RZĄDZI SIĘ JAKBY BYŁ U SIEBIE! CZEKAM TYLKO NA TEN MOMENT AŻ KTOŚ W KOŃCU ZŁOŻY CIĘ W OFIERZE! - wydarł się na niego tak, że nawet cykady na dworze zamilkły. Sam aż był zaskoczony co w niego wstąpiło, że jest tak agresywny. Zwykle nie zachowywał się w ten sposób.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Liczył na szybki powrót do pokoju, od samego początku. Wypisując raport co do zajścia, które zostało zgłoszone, domyślił się kilku rzeczy patrząc co jakiś czas kątem oka na rany bachorów. Swoją drogą wyszczekane to niesamowicie. W głowach im się poprzewracało od tego całego siedzenia na uwięzi w jednym miasteczku.
- Zapomniałeś, że to nadal nieletnia? - nawet jeśli stróż, to nieletni nie mieli prawa posiadać broni. Szkolenie stróżów, jeśli dobrze pamiętał, miało polegać na tym, że do 18 roku życia osoby, które zarzekają się, że będą bronić to miasteczko nocą mają chodzić w parach z osobami doświadczonymi. Ci, którzy byliby szkoleni mieli zakaz posiadania broni. W obecnie zaobserwowanym przypadku dziewczyna nawet jeśli skończyła szkolenie, nie miała osiemnastu lat, co zezwalało jej na posiadanie broni.
- Ten przeklęty trawnik... Jeszcze napis komendy by się przydało odmalować, bo aż wstyd - pokiwał głową, ale nie na długo, bo dziewczynce w niebieskich chyba piątej klepki brakowało. Komendant, aż oniemiał uśmiechając się zaintrygowany do gówniarza. Wpatrywał się w dziecko spod kurtyny czarnych włosów, a gdy przestał kłapać jęzorem Hideo złapał go sprawnie za nadgarstek i wykręcił mu tak, żeby chłopak stał teraz do niego tyłem. Sprawnym ruchem wyciągnął kajdanki z tylnej kieszeni spodni i skuł dzieciaka zaraz przy biurku opadając na krzesło, które wcześniej zajmował widocznie zmęczony.
- Skaranie boskie. Zamiast komendy powinniśmy chyba przybytek dla zagubionych w życiu nastolatków prowadzić... - burknął zbierając rozsypane dokumenty i zaczesał sobie włosy w tył, by po chwili poprawić swoje ubranie - Brak mi słów po prostu... - spojrzał na porucznika - Masz tam numer do rodziny tego niebieskiego klauna? Trzeba im zgłosić, że dzieciak napadł na policjanta i będzie grzywna z pracami społecznymi w pakiecie - dzisiaj wszystko było pod górkę...
Hideo

Powrót do góry Go down

  Po co komendantowi żona jak wszyscy inni pysk na niego darli? Jirō już miał nadzieję, że młoda się uspokoi, a jej padła towarzyszka będzie doskonałym katalizatorem dla tej nieustającej burzy jazgotu. Posiedzi z koleżanką, popociesza ją, ugłaszcze po ręce i koniec końców się zamknie. Zerknął na tą całą scenę niemal z ulgą, wpatrując się w podejrzanych znad przeglądanych teczek.
  Niestety.
- Zabawne, że wystarczyło zacząć zachowywać się tak samo jak zachowujecie się wy i nagle podniósł się pisk oburzenia, że krzywda wam się dzieje - rzucił tylko.
  Interweniować w atak na komendanta nie miał zamiaru. Doskonale wiedział, że sobie poradzi. Jeżeli jednak sprawy wymknęłyby się spod kontroli to tak czy siak mógłby gówniarzowi przestrzelić kolano nawet z tej odległości.
- Mam numer do recepcji hotelu, to prawie to samo - odparł odkładając jedną z teczek i podejrzewając, że większe zainteresowanie rodziców wzbudzi telefon w sprawie interesu niż tego dziecka.
  Podszedł do biurka i złapał za telefon, wbijając na nim numer do recepcji już na zaś. Drugą ręką wyciągnął z pobliskiego koszyczka zdobiony nożyk do otwierania listów i położył przed Hideo.
- Napadł na policjanta z użyciem niebezpiecznego narzędzia, panie komendancie - podsunął usłużnie.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Hazuki naprawdę odnosił wrażenie, że to policjanci są w tym mieście tymi złymi. Nie dość, że to obcy to jeszcze chcą zaprowadzić porządek. Nie od tego mieli być. Dopóki nie pojawił się ten cały Hideo policja była marionetkami. A teraz? Panoszyli się jak wszy łonowe. Ten jeden nawet wyglądał jak wsza łonowa (tak to do Ciebie Jiro). Porucznik to chyba został właśnie największym nemezis niebieskowłosego. Jak Godzilla kontra Mechagodzilla!
-I co z tego? - odwarknął. Wiedział, że Hotaru nie powinna chodzić sama ale musiał jej bronić przed nimi za wszelką cenę. Nawet jeśli wiedział, ze zrobiła źle decydując się na samotne stróżowanie. Prace społeczne? Ich niedoczekanie... Co jak co, ale Hazuki nie da się w to wrobić. Tak samo jak nie chciał się wrobić w aresztowanie, a już po chwili był zakuty. Nawet nie zdążył zareagować na to wszystko -Pieprzone kundle - rzucił wbijając mordercze spojrzenie swojego oka to w jednego to w drugiego policjanta -Narzędzie?! Ty śmieciu! Pamiętaj, że mieszkasz pod moim dachem! - wrzasnął na swojego arcywroga. Jakim prawem się tak zachowywali?
Anonymous

Powrót do góry Go down

Może to i dobrze, że Świetlik leżała sobie nieprzytomna na kanapie. Gdyby widziała cały ten cyrk, zapewne dostałaby dożywocie za zamordowanie dwójki policjantów. Nic jednak nie trwa wiecznie - i może ocknęły ją krzyki, a może rana na nodze znów zaczęła boleć na tyle, że umysł dziewczyny zaczął normalnie działać.
Wymamrotała jakieś bliżej nieokreślone słowa, próbując się podnieść na łokciach, co jej oczywiście niezbyt wyszło.
- Hazu...? - burknęła, masując skronie. - Jezu, jak mnie łeb napierdala... - dodała zaraz, przekręcając się na bok. - Uciekliśmy od Teke teke? - zamrugała parokrotnie, bo obraz dalej jej się rozmazywał.
Najlepsze były pierwsze dwie minuty nieświadomości, kiedy jeszcze nie miała pojęcia, że jest na posterunku.
Dopiero gdy wróciła do świata żywych zastała jakże cudowny obrazek: Hazuki z kajdankami, przypięty do krzesła. No i dwóch policjantów próbujących porównać długość swojego penisa podczas gnębienia młodszych.
- Co tu się, kurwa, stało? - powoli sobie wszystko przypominała, a z tego co pamiętała - mieli spisać zeznania i szybko uciekać do domu, prawda?
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Oj tak on szybko się żony nie dorobi, bo go chyba rozsadzi od środka. Wystarczająco się nasłuchał już darcia ryja dzieciaków. Jeszcze chwila i jak huknie na niego to się posika gówniarz w gacie. I będzie sprzątał swoimi ubraniami to, co naniósł. Nie będzie się patyczkować, bo miał dosyć bawienia się w opiekunkę.
- Mam wrażenie, że dzisiejsza młodzież pozjadała wszystkie rozumy i myśli, że wiedzą lepiej od pozostałych - zaczął - A tak naprawdę jeszcze z pieluch nie wyszli, od cyca się nie oderwali i o proszę - wskazał na maskę niebieskiej dziewczynki - Mamy tu ewidentny przykład zaburzenia osobowości -  wrócił do wypełniania dokumentów i pstryknął palcami.
- O... idealnie - uśmiechnął się pod nosem - Chociaż wolałbym prosto do jego rodziców... Co nie znaczy, że recepcja jest jakaś gorsza - wbił wzrok w gówniarza, który znów zaczął skakać. Czy jemu było mało? Mało Ci kurwa wrażeń dzisiaj? Już chciał mu coś zrobić, no już kurwa mu kopa w brzuch chciał sprzedać, gdy porucznik zaskoczył go nader intrygującym rozwiązaniem.
- Czy Ty mnie namawiasz do skłamania w dokumentach na rzecz komendy? - aż złapał się teatralnie za serduszko poruszony - Hasegawa... Kim jesteś? - pokręcił głową z niedowierzaniem i nawet nie zawahał się wpisać w raport, że dzieciak skoczył na niego z nożem do otwierania listów. Od spisywania raportu oderwał go głos jeszcze nie denatki. Zmrużył oczy wpatrując się w dziecie, które używało łaciny podwórkowej i aż mruknął pod nosem niezadowolony.
- Bydło wstało... - warknął cicho odkładając papiery na bok i spojrzał na nogę dziewczyny - Zostaw, leż, najlepiej  to nie staraj się nadwyrężać tej nogi. Zaraz zadzwonimy po opiekunów -wsadził rękę do kieszeni spodni kręcąc głową - Boże... chce do domu... -mruknął na koniec, bo ten dzień mu się zdecydowanie dłużył. A niepotrzebnie.
Hideo

Powrót do góry Go down

  Gdyby miał dostawać chociażby jednego yena za każdym razem, gdy ktoś, nawet bez jego świadomości, obierał go sobie za wroga to dziś miałby już tyle forsy, że spokojnie kupiłby sobie całe Oguni. Razem z tymi wszystkimi yokai, nawet gdyby miały być na wagę, a nie od sztuki.
- Kimś, kto ma dość - odparł ponuro przełożonemu.
  Przebudziła się ich denatka, całkowicie pozbawiając pudełko z kredą sensu istnienia dzisiejszej nocy. Hideo najwyraźniej postanowił bardzo skrótowo przekazać dziewczynie wszelkie instrukcje.
- Kompresy mają pozostać jeszcze przez jakieś dziesięć minut, więc im mniej będziesz się ruszać tym większa szansa, że nie spadną - polecił Świetlikowi, nie musząc chyba wspominać o tym, że nowych nie będzie.
  Wybrany przez niego numer w końcu odpowiedział.
- Kotarou? Daj mi do telefonu kogoś z rodziców. Muszą odebrać twoją siostrę z komisariatu - mruknął do słuchawki, zaraz jednak po usłyszeniu odpowiedzi przeniósł wzrok na Hazukiego, a w zmęczonym spojrzeniu dało się wczytać, że dzwonił z wyjątkowo małymi oczekiwaniami, a i tak się zawiódł - O, to słabo... Ale wiesz co? Wpadnij z kawą, dwa razy. Raz jakaś herbata jeszcze. Bo wygląda na to, że z tym oszustem sobie posiedzimy do rana.
  Trudno stwierdzić czy ostatnie słowa wypowiedział do słuchawki, którą przecież nadal trzymał przy uchu, czy już do komendanta, któremu posłał znaczące spojrzenie wskazujące na cele. Sam chyba nie wiedział, bo dopiero po dłuższej chwili milczenia ostentacyjnie wcisnął przycisk rozłączenia się.
- Biorę urlop na żądanie na jutro.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Niemal od razu kiedy usłyszał głos Hotaru chciał się rzucić w jej stronę. Uznał jednak, że pewnie i tak na nic się to zda bo mężczyźni na pewno by mu na to nie pozwolili.
-Hotaru! - krzyknął do niej jakby miało to jakkolwiek pomóc. Tak cholernie się ucieszył, że dziewczyna się ocknęła. Bał się, że może naprawdę nie obudzi się tak szybko - jeśli w ogóle.
-Jeśli ja mam zaburzenie osobowości to Ty masz problemy z zawyżonym ego - warknął w stronę komendanta. Co jak co, ale Hideo trafił w punkt. W takim razie Hazuki też. Nie dało się ukryć, że ego komendanta było wyższe niż on sam - a nie było to trudne. Jak powszechnie wiadomo prawdziwy facet zaczyna się od 173 cm, a Hideo wyraźnie miał 172!
-ŚMIECIE! - wrzasnął na mężczyzn próbując oswobodzić się z kajdanek, jednak bezskutecznie. Jakim prawem kłamali w zeznaniach? Miał tylko nadzieję, że Hotaru stanie po jego stronie.
Przeniósł wzrok na swojego arcywroga Jiro Dundersztyca, kiedy tamten rozmawiał z Kotarou.
-Jestem bratem, nie siostrą - poprawił mężczyznę wbijając w niego morderczy wzrok. Czy on naprawdę cały czas sądził, że Hazuki to dziewczyna?
Anonymous

Powrót do góry Go down

Nie ogarniała. Patrzyła to na jednego, to na drugiego, by wreszcie skupić się na Hazu. Telepał się na krześle, próbując jakimś cudem wyswobodzić ręce z kajdanek.
Ktoś mógł jej wytłumaczyć dlaczego policja nagle zaczęła się bawić w pięćdziesiąt twarzy Grey'a? A może pięćdziesiąt twarzy Hideo? W sumie z ryjca pasował jej na jakiegoś psychola, który wkłada piłki do ust albo jakieś inne ogony w odbyt.
Bo cicha woda brzegi rwie.
- Nie tylko pan - rzekła automatycznie, słysząc, że komendant chce do domu.
Hotaru pragnęła położyć się na łóżku, zasnąć i nie budzić się przez cały nadchodzący weekend. Pomińmy fakt, że zanim przywita się ze swoją poduszką i kołderką, zapewne czeka ją cała noc opierdolu od ojca, zmieszanego ze słuchaniem płaczącej matki.
- Tooo... Dlaczego Hazu ma kajdanki? Na to też macie jakiś swój popieprzony paragraf, czy robicie to dla swojej własnej chorej uciechy? - uniosła brew ku górze, wpatrując się w komendanta.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
- Tak, tak, szczek szczek - odpowiedział Hazukiemu widocznie już znudzony jego śpiewką i ciągłym podskakiwaniem, kiedy tylko coś mu nie pasowało, a najwidoczniej nie pasowało mu... wszystko.
Pokręcił głową słysząc rozmowę telefoniczną porucznika i załamany odłożył już papiery, które były tak naprawdę wypełnione, tylko ta sprawa z bratem Momobashi była niejasna, więc postanowił zostawić to na kolejny dzień. Sam aż spojrzał w kierunku celi marszcząc przy tym nos jakby nie był zadowolony tym wyborem, bo kolejne mordy musiałby pilnować. A już miał nadto problemów z nieletnimi.
- Powód jest bardzo prosty, rzucił się na mnie szarpiąc za moje ubrania. Gdybym nie zareagował pewnie by rzucił się i na porucznika, który jak widać - wskazął gestem ręki na mężczyznę - Też ma dosyć dzisiejszego dnia - mruknął i słysząc słowa swojego podwładnego przejechał ręką palcami po czole kiwając głową.
- Jasne. Tylko jak znów Cię znajdę pod drzwiami Twojego pokoju w pół trzeźwego nie dam Ci po raz kolejny urlopu - westchnął zmęczony i teatralnym gestem podwinął sobie niby rękaw koszuli patrząc na nieistniejący na jego ręce zegarek.
- Patrzcie to, papuga policyjna mówi mi, że już koniec służby i komenda zamknięta -wstał z miejsca skrzywiony i odkuł Hazukiego od krzesła trzymając go jednak mocno za nadgarstek i kierując w stronę drzwi - Dziękujemy za skorzystanie z naszej pomocy, mandaty zostaną dostarczone pocztą - otworzył mu drzwi i zerkając na dziewczynkę, która siedziała jeszcze na kanapie machnął do niej kilka razy ręką - Ty też. Już już.

[z.t. dla Hazukiego]
Hideo

Powrót do góry Go down

- Jasne, a ja jego starym.
  Spojrzał powątpiewająco na Hazukiego. Kolejne kłamstwo dzieciaka, tym razem również grubymi nićmi szyte, bo Kotarou wyraźnie zaznaczył, że ma starszych braci, a ten kurdupel do starszych się nie zaliczał. Biedny już chyba wymyślał te kłamstwa na poczekaniu, może trafi, może się uda.
- Rozumiem, że jak będzie to twój pokój to jednak dasz? - spytał podejrzliwie, chyba naprawdę biorąc pod uwagę taką możliwość.
  Nic to przecież nie zmieniało, bo bywało, że potrafił pomylić już pokoje, zwłaszcza gdy jakieś yokai sprawiały, że na korytarzu zaczynał wiać halny albo dopadała go choroba filipińska. Do komendanta jednak jeszcze nigdy nie trafił.
  Albo po prostu nie pamiętał.
  Papuga policyjna była jego ulubionym zwierzątkiem, zaraz po sępie, gdy sam zapomniał fajek i musiał wpatrywać się w paczkę komendanta zanim ten zrozumiał aluzję.
  Czując się nieco w obowiązku dalej kontynuować przydział szczeniąt, pozagarniał z ran Hotaru kompresy, pomógł jej wstać jeżeli była taka potrzeba i nie chcąc by znowu padła (przynajmniej na komendzie, bo później czego oczy nie widzą...), odprowadził do wyjścia.
- Broń do odebrania przez kogoś z dorosłych, z zezwoleniem i w godzinach pracy komendy. - stwierdził już radośniej, pewnie dlatego, że w końcu czekał ich koniec roboty - Oczywiście od jutra. Zmykajcie.
  Żeby mu tu zaraz nie wróciła z kimś, jak psychicznie on już miał wolne.

[ z tematu dla Hotaru ]
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Ziewnął przeciągle zamykając za dzieciarnią drzwi i przygarbiony przejechał palcami przez swoje włosy zaczesując je w tył.
- Przez najbliższy miesiąc nie chce widzieć żadnych dzieciaków, nie mieć z nimi nic wspólnego. Każde zgłoszenie z nimi związane przekażmy niańkom, które to zrobią za nas... - mruknął widocznie niezadowolony z tego, że na nich spadło zajmowanie się niedoświadczonym jeszcze stróżem i dzieciakiem, który chyba miał problem wyższości.
- Proszę Cię - spojrzał na niego z politowaniem podchodząc do automatu z kawą i przykucnął przy nim opierając się o plastik czołem.
- Jakbym dostawał za każdym razem butelkę wina jak pukasz pijany do moich drzwi przez przypadek to bym już dawno winiarnię otworzył i żył ze sprzedaży, bo lepsze zarobki - coś w tym było. Policja nie dostawała wiele, a za remont musieliby zapłacić sami. Bagietowozy wołały o wizytę u blacharza i o wymianę tapicerek, ale przecież nikt ot, tak nie da hajsu policji.
Kiedy widział sępa na horyzoncie zazwyczaj czuł się tak jakby zaglądał śmierci w oczy. Jeszcze na niego porucznik naskoczy wygłodniały papierosów, ten zawału dostanie i co wtedy będzie? Karetkę wołać!
Nawet nie było co robić kawy, bo ostatnia paczka ziaren poszła w pizdu, kiedy to komendant zasiedział się zbyt długo nad papierami do uzupełnienia. Teraz wystarczyło czekać na Kotarou, który miał im dostarczyć życiodajny napój.
- Jakiś szczególny powód jest tego urlopu? - zerknął przez ramię na porucznika - Pozostawienie mnie na pastwę losu tym gadom musi Ci przychodzić z niemałą łatwością - uśmiechnął się wrednie pod nosem oczywiście żartując.
Hideo

Powrót do góry Go down

  Trzask zamykanych drzwi, mimo że dość głośny, to jeszcze nigdy nie brzmiał tak kojąco jak dziś. Co do jednego komendant miał rację - poza nimi powinna tu być jakaś niańka, która poskromi opętanie przez hormony dzieciaki i zrzuci z policji ciężar prób dogadania się z tymi furczącymi kulkami pokazowej złośliwości.
- Powinniśmy mieć psy policyjne - wypalił nagle, pozornie bez związku z tematem, ale Jirō miał plan, co prawda abstrakcyjny jak zawsze, ale miał - Nauczymy je darcia mord na jakiś nieoczywisty sygnał i już zawsze będziemy mieć pretekst żeby rzucić sprawę i iść udawać, że wyczuły yokai w pobliżu.
  Jako mundurowy nie powinien tak lekceważąco mówić o niewypełnianiu swoich obowiązków, ale nie miał się co oszukiwać. W Oguni najpoważniejszymi sprawami zdawały się być pogubione dzieciaki i ten przeklęty Akito, który codziennie punkt ósma wydzwaniał do Jirō, ze skargą, że mu sąsiad zastawił bramę i nie może wyjechać samochodem te pięć metrów do najbliższego sklepu żeby się wozem popisywać.
  Sięgnął po porzucone na biurku papierosy i zapalił jednego przy uchylonym oknie, przezornie zerkając czy za szybą nie czai się jakieś pradawne zło.
- Widzisz jak ci podświadomie ufam, nawet najebany?
  Albo to po prostu nie był przypadek.
- Możesz wpisać mi w aktach, że urlop z powodu wyjazdu - stwierdził ponuro, wiedząc już jednak, że musi naprawdę zdobyć jakieś psiątko.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Komendant przez chwilę się zastanawiał, czy jednak niańki byłyby w stanie zrobić coś z tymi bachorami. Jeśli i one będą miały problem zaraz się okażę, że na pół wsi rzucono przez nie klątwę. Hideo obawiał się najgorszego, że ta sytuacja się powtórzy, albo rozwydrzone dzieciaki faktycznie napuszczą na biednych policjantów jakieś demony.
- A kto by je wytresował? - uniósł brew ku górze prostując się i opierając plecami o ścianę. Nie mieli tu osoby, która mogłaby im w tym pomóc, więc dodawanie sobie obowiązków? Nie spodziewał się tego po poruczniku - Brzmi jak plan. Tylko żeby się ludzie nie skapnęli, że to tak naprawdę fałszywy alarm, a my sobie spacerujemy po mieście wypalając wszystkie papierosy ze sklepów - czyżby on naprawdę brał to pod uwagę?
- Jednakże zakładam, że z własnej kieszeni musielibyśmy wszystko dla nich opłacać, a nie wiem, czy widziałeś jak nasze wozy wyglądają... - spojrzał na porucznika z wymowną miną. Nie przypominał sobie, żeby ostatnio dostali jakieś datki od rodów, żeby móc ponaprawiać zniszczone przez gówniarzerię i ekstremalne jazdy po polach wozy. Czasami po pijaku bywało i tak, że ktoś wóz brał, jechał nim na pole, kręcił bączki i budził się z obitą gębą oraz autem w drzewie.
Machnął do niego ręką, żeby kopsnął fajkę podchodząc również do okna. Trzeba było nakarmić raczka, który wołał o nikotynę w płucach komendanta.
- Tak. Tak bardzo, że raz mi buty zarzygałeś. Do tej pory ich wymyć nie mogę - mruknął niezadowolony rozglądając się po pustej komendzie. Jaka błoga cisza...
- Dobrze, wpiszę Bułgarię - zawsze się zastanawiał czemu akurat ten kraj przychodził mu na myśl, kiedy porucznik mówił o wyjeździe. Może podświadomie chciał pojechać tam wylegiwać się w słońcu? Ah... gdyby to było możliwe...
Hideo

Powrót do góry Go down

  Wzruszył ramionami w odpowiedzi na zadane mu pytanie.
- Zgaduję, że ja.
  Nie żeby jakkolwiek znał się na tresurze, ale wizja spędzania godzin ze zwierzakami, w dodatku godzin płatnych, bo w godzinach pracy, była obiecująca. Poza tym co to mógł być za problem. Psy to nie dzieci z Oguni.
- Psy są inteligentne, współpraca z nimi będzie czystą przyjemnością.
  Jednakże...
  To wcale nie brzmiało dobrze. Porucznik, który już myślał, że sprawę psiątek wygrał, nagle poczuł jak te oddalają się w szaleńczym biegu. Źrenice Jirō rozszerzyły się jak u kota, mimowolnie przechodząc w tryb sępienia.
- Póki co błotnik się trzyma na taśmę, nie trzeba jeszcze wymieniać - przekonywał, a w jego głosie rozbrzmiała nikła, choć wyczuwalna przymilna nuta - Poza tym psy to nie wozy. Znajdziemy najsłodsze burki w mieście i ktoś na pewno im ulegnie żeby opłacić choć część ich utrzymania.
  Co prawda już na tym etapie nie było wątpliwości, że nikt bardziej niż sam porucznik burków nie pokocha, ale nadzieja umierała ostatnia. Wypuścił dym nosem, gdy parsknął na wzmiankę o zarzyganych butach. Zero wstydu, zero godności.
- Z sentymentu - rzucił zaczepnie - Będziesz miał pamiątkę jak mnie jakieś demony żywcem wpierdolą.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
- Zgadłeś dobrze - spojrzał znów na porucznika kręcąc głową - Wyprowadzanie ich i dbanie o to by brzuchy miały pełne należałoby też do Twoich obowiązków - wskazał go palcem i zaczął przeszukiwać kieszenie swoich spodni w poszukiwaniu papierosów. Czyżby znów ich zapomniał? Jednak gdy zaczął klepać się po przednich kieszeniach spodni natrafił na metalowe pudełko zwane papierośnicą. Nie zastanawiając się zbyt długo wyciągnął pudełeczko z kieszeni i wsuwając ustnik papierosa między wargi odpalił papierosa zaciągając się nim od razu.
- Domyślam się. Nie żebym nie chciał na komendzie psów, ale... - wypuścił dym z ust i gdy tylko zauważył te sępie oczy skrzywił się lekko pod nosem.
To był ten moment kiedy wiedział... że porucznik nie odpuści tak łatwo - Ledwo się trzyma. Jak jeszcze raz pójdziemy na przejażdżkę po polach w poszukiwaniu Teke Teke to nie wiem, czy ten zderzak da sobie radę - jeszcze tego brakowało, żeby porucznik mu tu teraz robił maślane oczy, by dostać pieska na komendę - Jak zachoruje to musisz pieniądze wydać. Jak jest głodny musisz kupić mu jedzenie, prawie jak auto. Na naprawę wydajesz pieniądze, na paliwo wydajesz pieniądze - zaczął porównywać, ale widząc te oczy, które wyglądały jak kota ze shreka odwrócił wzrok by odchrząknąć i zakryć na moment usta dłonią - No ale... przecież jak Ci to taką przyjemność sprawi to co ja mogę, Jirō?
Przecież nie będzie bronił pracownikowi posiadania zwierzaka, no i tresowania go na psa policyjnego. Cokolwiek będzie chciał z nim zrobić, to już jego sprawa. Zmrużył oczy wpatrując się po chwili w porucznika, co on kombinował?
- Wolałbym co innego niż zarzygane buty i nie wróżę Ci szybkiego wpierdolenia przez demony. Więc nie pitol mi tu i nie mydl oczu - szturchnął go lekko popalając papierosa i odwracając twarz, co by nie widział jego rozbawienia. Z sentymentu, dobre sobie... W co on pogrywał?
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
| ubiór + kurtka komendanta |

  Mimo początkowych założeń Kotarou nie dał rady zmieścić wszystkiego w czasie trzydziestu minut. Samo oczekiwanie na napoje zajęło więcej, niż początkowo zakładał. W końcu jednak dotarł na tereny komendy. Pora była późna, więc i pracowników pozostało niewielu. Witał się z każdym uprzejmym skinieniem głowy i pytał o porucznika.
  Gdzie ten niedotykalski gbur?
  – Oh, tu pan jest, panie poruczniku – mruknął, w końcu znajdując odpowiednie pomieszczenie. Wilcze ślepia nastolatka od razu wyłapały obecność drugiego policjanta; kąciki ust uniosły się w przekornym uśmiechu, a wolna dłoń wylądowała w kieszeni pożyczonej kurtki. – Pan komendant, co za niespodzianka – mówił, choć nieszczególnie poważnym tonem. W końcu byli w samym centrum dowodzenia lokalnej policji. Złożone przez telefon zamówienie – w towarzystwie kilku dodatkowych przekąsek zawartych w siatce na zakupy – wylądowało na stoliku w następnej chwili.
  – Gdzie znajdę brata?
Kotarou

Powrót do góry Go down

  Jakkolwiek gówniarskie nie było takie czatowanie przy uchylonym oknie, by wypalić papierosa, tak Jirō tego potrzebował. Zachowywania pozorów jakiegokolwiek szacunku do komendy i pracy. Oczywiście nie munduru, bo ten nie zagościł na jego grzbiecie od początku pobytu w tym przeklętym mieście. Wszelkie pozory były jednak potrzebne, zwłaszcza by nie ześwirować. Nawet pomimo tego, że komendant był tuż obok i doskonale widział jak popiół z papierosa ląduje w doniczce zdychającej roślinki.
  Gdybyśmy tylko wiedzieli dlaczego to biedactwo usycha.
- Powinniśmy zarekwirować jeden z kombajnów rolnikom i przejechać się nim po wszystkich ulicach na których widziano teke teke.
  Może i propozycja brzmiała absurdalnie, ale porucznikowi wizja yokai wplątanych we wszelkie podzespoły tnące, których w kombajnie było co najmniej kilka, sprawiła mu szczerą radość. Nie wiedzieć czemu od pewnego czasu chęć prostego wytępienia demonów niepokojąco wzrosła.
  Błysnął kłami, gdy wygrał bitwę o psiątkowice, choć początkowo zwątpił przy wcześniejszym wywodzie przełożonego.
- Po urlopie znajdzie się tu pierwszy pies policyjny - zadecydował, jeszcze nawet nie wiedząc skąd weźmie jakiegoś burka.
  Wydawać by się mogło, że uśmiech nie zejdzie mu z pyska, a Hideo czeka jeszcze przeprawa z kolejnym pogrywaniem sobie, gdy ten nagle zniknął w momencie niewinnego szturchnięcia. Brew porucznika drgnęła niebezpiecznie.
- Mógłbyś mnie nie doty... - syknął idealnie w momencie, gdy na komisariacie pojawił się ich dostawco-recepcjonista.
  Jirō odchrząknął zdegustowany, nie tylko przez myślenie ile jeszcze ról Kotarou może pełnić w tej wiosce. Na szczęście największe zainteresowanie wzbudziła dostawa żarcia i niewiele by pewnie brakowało żeby porucznik rozkopał całą dostawę by dorwać co najlepsze kąski. W końcu dziwnym trafem niemal w sekundę znalazł się przy siatce, by wyciągnąć swoją kawę. Co za łakome ścierwo.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Magicznie wszystkie kwiatki i roślinki na komendzie usychały. Może właśnie przy nich komendant kiepał swoje papierosy? U siebie w biurze miał kaktusa, który chyba już dawno nie widział ani słońca, ani wody, tylko sam popiół papierosa, bo stał w takim miejscu, że Hideo za każdym razem po prostu stawał tam by zapalić. Chował się w ten sposób przed porucznikiem, bo w tym miejscu szybka go nie dosięgała i mógł sobie w spokoju poudawać młodziaka, którym już niestety nie był, bez sępich spojrzeń.
- Nie wiem, czy mieszkańcy by to przeżyli... Za duży hałas, a ja jeszcze chce pobyć komendantem, nie wiem ja Ty - mruknął - Ledwo znoszą nasze podróżę policyjnymi wozami na pola, a jeszcze mamy kombajn zarekwirować i nim po mieście jeździć? - pokręcił głową rozbawiony.
Ten to jednak był dziwny. Psa chce, naprawić auta już nie. Daj mu papierosa, a najlepiej całą paczkę. Narzeka, gdy go prosisz o zrobienie kawy, ale zawsze coś chce gad jeden. Jeszcze musi znosić te jego pijane wizyty...
- Tylko błagam... Wykąp go nim go tu przyniesiesz - zaczął - I nakarm... Nawet się dorzucę ze swojej kieszeni, ale nie chce by mi buty pogryzł, czy nogawki - westchnął ciężko zaciągając się ponownie papierosem, którego dym rozprowadził się po płucach komendanta. Cudowne uczucie, a jeszcze przyjemniejsze wypuszczanie tego dymu przez lekko rozchylone usta.
- Co mógłbym? - pochylił się lekko nastawiając ucha, ale szybko się wyprostował i obrócił w stronę znanego mu dobrze głosu. Oparł się tyłkiem o parapet i pokręcił głową widząc co ten dzieciak wyprawia.
- Kotarou... - odpowiedział mu z lekkim, szelmowskim uśmiechem na ustach by po chwili podejść do dzieciaka i szarpnąć go lekko za kołnierz - Mogę wiedzieć... Co Ty robisz? - zapytał cicho pochylając się w jego stronę, gdy porucznik poszedł na żer do siatki. Oczywiście, że miał na myśli jego własną kurtkę na ramionach tego gówniarza. Czy jemu już kompletnie rozum przeżarło? Czy to może po prostu kolejna jego zagrywka, by zwrócić na siebie uwagę i przypomnieć, że warto by było do niego zajrzeć po pracy? Odsunął się lekko, niechętnie strzelając palcami mimowolnie - Nie stoi przed komendą? - zapytał zdziwiony wsuwając papierosa między wargi i samemu sięgając do siatki po kawusię.
Hideo

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach