Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


administracja
Pawilon Pamięci
Oguni

Powrót do góry Go down

Stróż
Ostatnie miesiące były dla niej, ciężkie, delikatnie to ujmując. Pomijając czas który musiała zmarnować na kurowanie złamanej kości, musiała się pogodzić ze wszystkimi zmianami w jej życiu które przyniósł jeden niefortunny patrol.
Wiedziała, że go tu nie znajdzie, ani całej jego osoby, ani jego prochów ani nawet imienia i nazwiska, co prawda czasami gdy miał mniej podły dzień wybrał się z nią na poranne ceremonie na które sama wybierała się raczej sporadycznie, ale jednak zdarzały się takie sytuacje, jednak do buddysty nie mogłoby mu być dalej, sam wolał składać swoje modły w świątyni Oguniryo, bo oczywiście, że swoje szczątki wiary ukryte pod wiecznym bólem głowy spowodowanym przez nadużycie alkoholu i całodobową niechęć do wszystkiego, okazywał w najbardziej podejrzanej świątyni jaką tylko mógł znaleźć w okolicy.
Zgarnęła opadające na oczy kosmyki włosów które niemiłosiernie przypominały o tych dwóch dodatkowych centymetrach których ciągle zapominała się pozbyć, może dzisiaj przed patrolem się tym zajmie, albo może gdy przedłużą się o kolejne dwa, albo może nigdy. Kohaku była zmęczona, była potwornie zmęczona utratą rutyny która była jej jedyną strefą komfortu w życiu, zmęczona utratą rutyny która składała się z pracy, patroli w dzielnicy Shinrin, modlitwami nikt nie wie o co i tysiącem głupich rozmów kimś kogo już nigdy nie zobaczy oraz zmęczona nawet tym, jak bardzo fundamentalnie jej osoba nie mogła znaleźć ukojenia w wierze nie ważne jak bardzo tego potrzebowała, a pomimo tego wszystkiego, na jej twarzy dalej trwał ten sam bezsensowny, pusty uśmiech co całe jej życie, cóż lepiej taki uśmiech niż jego brak, prawda?
Przeciągnęła się jakby chciała wyprostować wszystkie zastałe czteroma miesiącami leżenia stawy, kości, ścięgna i mięśnie w ciele po czym przyłożyła dłoń zakrytą czarną rękawiczką która dalej śmierdziała za mocnym, spalonym zaledwie kilka minut przed wejściem na teren świątyni tytoniem, schyliła się i powoli zaczęła czytać imiona na tabliczkach, jakby miały jej cokolwiek powiedzieć, zdradzić jakiś sekret, dostarczyć odrobiny ekscytacji która odwróciłaby jej uwagę od spraw cóż, już nic nie znaczących.
Kohaku

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Rzecz, której nigdy na nic nie chciałby zamienić to z pewnością możliwość wypełnienia dnia na różne sposoby. Jako mnich ciężko było znaleźć moment, w którym człowiek mógłby się nudzić. Pomijając oczywiste czynności, zawsze można było przejść się po świątyni, sprawdzić czy kadzidła gdzieś wygasły i ewentualnie przynieść nowe. Może też pomedytować, przeczytać po raz setny książkę lub porozmawiać z wizytującym. To było spokojne życie, na tyle ile w Oguni życie można takim nazwać. Chociaż Finley czasami zastanawiał się nad tym czy podjąłby identyczną decyzję, gdyby nigdy nie znalazł się tutaj. Gdyby miał okazję wydostać się.... Prawdopodobnie teraz nie zmieniłby swojego życia zbyt bardzo, gdyby w magiczny sposób się stąd wydostał. Ale może w innych okolicznościach poszedłby na studia? Może powiązane z naukami przyrodniczymi? Może w zupełnie innym kierunku?
Nawet jeśli nie miał powodów do narzekania, czasami zastanawiał się czy byłby w identycznym miejscu w kwestii swojego rozwoju.
Wszedł do pomieszczenia jak zwykle po cichu, a widząc w środku już przebywającą osobę, delikatnie się do niej uśmiechnął i pochylił nieco, pozdrawiając w ten sposób. Pomijając zasady panujące na terenie świątyni i że każdy raczej wiedział jak ma się zachowywać, Fin sam z siebie nie miał zamiaru przeszkadzać... Chociaż też ucieszył go fakt, że wyraźnie noga Kohaku była w lepszym stanie. Może z dziewczyną nie wymienili zbyt wielu słów nigdy, ale kojarzył ją. Czasami widywał ją ze Skye, kiedy ta jeszcze żyła, czasami w okolicach świątyni i oczywiście ostatnim czasem w szpitalu. Cóż, każdą poprawę na zdrowiu pacjentów traktował jak małe zwycięstwo. Nie każdemu mogli pomóc, nie każdemu byli w stanie pomóc. Tym bardziej jeśli były to osoby chroniące miasteczko.
Podszedł do jednego ze stolików, klękając przy nim. Kadzidło zdążyło się wypalić już jakiś czas temu, więc spokojnie położył na ziemi zawinięty pakunek z kawałkami drewna sandałowego. Upewniając się, że węgielki wciąż się żarzą, zajął się układaniem nowych kadzideł. Tym bardziej jeśli Kohaku przyszła tutaj się wyciszyć, zapach mógł jej w tym pomóc.
Lert

Powrót do góry Go down

Stróż
Młoda Itō zawsze ceniła duchownych w Oguni, zdolnych poświęcić całe swoje życie wierze i noszących pomoc ludziom zamieszkujących przeklęte miasteczko, jednak definitywnie najwięcej szacunku i uznania odczuwała w kierunku duchownych służących w świątyni Shinya, gdyby nad tym się zastanowiła, pewnie doszłaby do wniosku, że jeśli w tym mieście znajdują się ludzie bezinteresowni i po prostu "dobrzy" bez żadnego ale, byliby do duchowni Shinya, w sumie to nawet nie musiała się nad tym zastanawiać.
Wzrok dziewczyny skierował się w stronę z której dochodziły kroki jeszcze zanim zobaczyła całego mężczyznę na którego widok odetchnęła cicho, nocne patrole wyczuliły ją na dźwięki a stres z ostatniego czasu trzymał jej stan emocjonalny w stanie ciągłego podenerwowania i może nawet lekkiej paranoi, chociaż doskonale wiedziała, że jest to całkowicie uzasadnione, prędzej postanowi się utopić niż spuścić nerwy nawet na chwilę z wodzy w obecnej sytuacji, może być zestresowana i w głębi serca wściekła ale na tym koniec, rządnych głupich decyzji, w końcu nie była zwierzęciem żeby działać pod impulsem, nawet jeśli mimika twarzy Kohaku gdy ukłoniła się mnichowi bardziej przypominała drapieżnika który zauważył bezbronną zwierzynę niż młodą dziewczynę witającą się z osobą de której nie czuła nic oprócz szacunkiem.
Zastanawiała się przez chwilę czy mu przeszkodzić, jednak po zawieszeniu na nim wzroku o kilka sekund za długo by można było je nazwać jakkolwiek inaczej niż niekomfortowym, zwróciła się ponownie w stronę tabliczek upamiętniających zmarłych wiernych. Kojarzyła Finleya, kojarzyła do dobre określenie biorąc pod uwagę iż definitywnie nie mogła powiedzieć by go znała, szybciej mogłaby to powiedzieć o jego siostrze której imienia instynktownie zaczęła szukać wśród tych zapisanych. Pamiętała Skye, oczywiście, że tak, może nigdy nie było sobie jakoś niezwykle bliskie ale ceniła sobie jej osobowość i lekcje których chcąc czy nie chcąc nauczyła się o przegrywaniu gdy akurat trenowała z nią w dojo, była wspaniałym stróżem, niestety Oguni jest niesamowicie efektywne w pozbywaniu się klejnotów wśród ludzi, nawet jeśli trochę problematycznych i czasami zbyt głośnych lub ciężkich we współpracy, to dalej ludzi niezwykłych, w sumie to przecież Skye była w bardzo podobnym wieku do niego! Cóż za zbieg okoliczności, niesamowite jak obrzydliwie zdolne było do miasto w odbieraniu ludziom ich najbliższych by gnili w samotności.
Ściągnęła rękawiczki z dłoni i po schowaniu ich do kieszeni płaszcza rozmasowała skronie, przestała szukać imienia siostry mnicha, nigdy nie pytała jej o kwestię wiary jednak jeśli miałaby być szczera w tej chwili, ostatnie czego chciała to myśleć o zmarłych, cokolwiek byle nie tym, cokolwiek byle nie myśleć o niej a już w szczególności o nim.
Odwróciła się stronę mnicha z dłonią dalej na twarzy jednak osuniętą na policzek po czym jak ciekawski ptak zbliżyła się pochylona obserwując każdy jego ruch.
- Spokojny dzień? - proste pytanie, cokolwiek by odwrócić uwagę od niepotrzebnych wspomnień, ironiczne biorąc pod uwagę gdzie się znajdowali. - dawno mnie tu nie było w sumie, dobrze, że chociaż tutaj cały czas jest tak samo cicho. - przerwała na chwilę urywając zdanie ze specyficzną pauzą w głosie, jednak dalej nieświadomie każde słowo i nawet cieszę obdarowywała uśmiechem. Zamknęła oczy jakby chciała zastanawiała się czy na pewno chciała zadać następne pytanie jednak ostatecznie stwierdziła, że przecież nikomu nie zrobi nim krzywdy, chyba. - Ktoś ostatnio trafił do szpitala? - Musiała zaspokoić ciekawość czy też może w tej chwili zalążki paranoi które kurczowo trzymały się części pamięci w której zawarte były imiona wszystkich stróży, w końcu o kogo innego mogła pytać, w końcu nie przykuwała uwagi ani do zwykłych mieszkańców, ani do turystów, natomiast z kwestią jedynej jej znanej Ichijamy od lat przekłutej do szpitalnego łóżka już dawno się pogodziła natomiast nawet jeśli próbowała uciec od pamięci o znajomych jej zmarłych członkach organizacji, nie znaczy to, że nie martwi się o tych jeszcze żywych, nawet jeśli obecnie z żadnym z nich nie łączyła jej taka więź.
Kohaku

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Całkiem możliwe, że już przez lata spędzone w świątyni, Finley nie czuł się zagrożony w obecności wizytujących. Niezależnie jakie sygnały ci wysyłali w jego stronę... Chociaż możliwe, że podświadomie starał się czasem dopatrzeć na nich mushi, jeśli ktoś zachowywał się zbyt niestandardowo. Chociaż z drugiej strony mogła wychodzić w tej kwestii jego spokojna natura oraz nauki buddyjskie. Pogodzenie się z losem, ze światem i na to na co nie ma się wpływu. Chociaż utrata kogoś bliskiego w Oguni była chyba jeszcze bardziej bolesna. W końcu każdy żył ze świadomością, że w końcu się to może wydarzyć, jednocześnie nikt nie chciał zakładać, że trafi to na niego. Że przyjdzie ten dzień i jedną z ofiar w szpitalu będzie ktoś, z kim wczoraj jeszcze się spacerowało lub piło w barze. Pamiętał te kilka razy, kiedy Skye donosiła mu, że jeden ze stróży zginął. O niektóre imiona, żeby zawisły tutaj, ona dbała osobiście przychodząc do świątyni. Zresztą, jej imię także tutaj wisiało. Nawet jeśli niektórzy z jej otoczenia nie pytali czy nie chcieli pytać o jej kwestie duchowe.
Czuł wzrok dziewczyny na sobie, domyślając się też że ta potrzebuje albo pełnej samotności, albo rozmowy. Mimo to, spokojnie skupił się na obowiązkach. Chociaż musiało być w tym coś czarującego, z jaką dbałością mnisi przykładali się do tak prostych czynności. Szatyn nie był w tej kwestii inny. Niektóre ruchy i rytuały wykonywał codziennie przez lata, zawsze starając się też nie przeszkadzać innym ewentualnymi zbyt głośnymi dźwiękami. W końcu w świątyni często poza mnichami znajdywali się inni buddyści, ranni czy też zwyczajnie ludzie szukający ciszy.
- Spokojny. Można skupić się na codziennych obowiązkach i medytacji - przyznał spokojnie, nie przerywając jednak zapalania kadzideł dopóki te przyniesione nie zaczęły się żarzyć na węgielkach. Spojrzał wtedy na dziewczynę, uśmiechając się do niej i kiwając głową.
- Najcichsze miejsce w Oguni. Każdy czasem potrzebuje odpoczynku. Nawet jeśli to jest zwykła drzemka po nieprzespanej nocy to świątynia jest otwarta dla wszystkich. Dobrze cię tutaj widzieć z powrotem. Mam nadzieję, że już dobrze jest z twoją nogą? - zapytał, bo nie można było oszukiwać, że zawsze się martwił o te poważniejsze urazy. Tym bardziej, kiedy wiedział że niektórzy stróże mogli przeciążać się podczas treningów, nie pozwalając do końca się sobie wyleczyć. Chociaż gorzej, kiedy próbowali wybrać się na patrole. Czasem trzeba po prostu pozwolić swojemu ciału odpocząć, pozwolić mu wykurować się we własnym tempie. Chociaż tak jak Kohaku darzyła szacunkiem mnichów, tak sam Finley był w pełni podziwia dla stróży, którzy ryzykowali swoim życiem. Nigdy nie było wiadome czy to nie będzie ich ostatni patrol.
- Czy ktoś trafił... - zastanowił się dłuższą chwilę nie nad tym czy ktoś trafił, ale bardziej czy ktoś kim dziewczyna mogłaby być zainteresowana. I w jakim stanie ta osoba się znajdywała. - Nie wydaje mi się, żeby ktoś z Dojo trafił do nas w ciężkim stanie ostatnio... Kilka przypadków nad ranem się zdarzyło, gdzie całe szczęście skończyło się na zadrapaniach i drobnych urazach. Jedynym zagrożeniem była infekcja, ale do niczego takiego nie doszło. Wydaje mi się, że ktoś też ostatnio skręcił kostkę, ale to było w ciągu dnia już. Chociaż nie mogę zapewnić czy kogoś z patrolu już nie znaleziono.  - mówił, zastanawiając się rzeczywiście i starając się przypomnieć liczbę pacjentów. A przede wszystkim informacje o nich. Oczywiście, że szpital zawsze potrzebował rąk do pracy, chociaż jeszcze bardziej potrzebował zaopatrzenia. Porównując to, jaka technologia była dostępna na świecie, kiedy jeszcze nie trafił do Oguni... Tak, tego często żałował, że nie byli w stanie pomóc każdemu.
- Mam nadzieję, że wykorzystasz swój czas na pozwolisz swojej nodze w pełni się wyleczyć zanim wrócisz na patrole. - Teoretycznie nie był to jego interes, co Kohaku miała zamiar robić, jak i kiedy postanowić, że jest gotowa na kolejne patrole. Z drugiej strony, on sam pracował w szpitalu. Chciał też, żeby pacjenci nie wrócili w jeszcze gorszym stanie do niego tuż po pierwszym wyjściu. A ten powrót i tak był optymistyczną opcją, wiedząc jak wiele się ryzykowało wyjściami.
Lert

Powrót do góry Go down

Stróż
Starała się nie żałować zbyt wielu rzeczy w życiu, wszelkie długotrwałe bagaże emocjonalne przeszkadzały później w podejmowaniu decyzji, szczególnie tych głupich jak i tych bardzo ważnych, jednak gdzieś głęboko w tym dwukomorowym mięśniu zwanym sercem które Kohaku definitywnie wolałaby mieć jako ozdoba w domu niż jako symboliczny ośrodek emocji, żałowała, że nigdy nie zadawała więcej prywatnych pytań ludziom na którym jej nawet minimalnie zależy, może to dlatego, że jednak miała już swoją ludzką strefę komfortu, po co dbać jakoś szczególnie o inne relacje, po co zainteresować się ich wiarą, rodziną czy stanem cywilnym? Przecież to takie niewygodne, prywatne i poważne tematy. Jednak niedawno doszła do wniosku, może jednak trzeba było zainteresować się innymi ludźmi bardziej, nie tylko dla zabawy i śmiechu jak to czasami robiła a ze szczerej potrzeby kontaktu z innymi ludźmi, cóż, kolejna cecha charakteru do popracowania nad.
Zawsze zadziwiał ją spokój mnichów, w całym Oguni byli chyba jedynymi osobami które czuły się bezpiecznie przy jego mieszkańcach czy nawet obcych turystach, w sumie była to cecha godna podziwu ale też pytania, czy to aby na pewno bezpieczne? Sama Kohaku na co dzień była raczej spokojną i, cóż, chciałaby się uznawać za opanowaną osobę ale prawdę mówiąc, jej opanowanie polegało na tym na ile była w stanie kontrolować swoją naturę, poza tym była raczej impulsywną czy po prostu podejmującą nie najlepsze dla swojego bezpieczeństwa decyzje, w jakimś stopniu miała tendencje do autodestrukcyjnych zachowań, jednak mimo to była na tyle rozsądna by nigdy nie spuszczać gardy nawet przy ludziach których znała od lat, chociaż może to kolejny efekt wychowania matki lub pracy jako stróż.
Codzienne obowiązki i medytacja, brzmi jak bardzo przyjemna rutyna, pomyślała przytakując i krzyżując ręce jakby zgadzała się ze sobą na temat wypowiedzi mężczyzny. Dopiero kiedy przyjrzała się żarzącym się kadzidłom zdała sobie sprawę z tego jak bardzo przestała zwracać uwagę na zapachy, jakby poczuła zapach kadzideł dopiero gdy przyłożyła do nich odrobinę więcej uwagi, dziwne zjawisko, jednak z zamyślenia nad tą sytuacją wyrwał ją uśmiech Finleya, w końcu nie byłaby sobą gdyby nie odwdzięczyła się tym samym, nawet jeśli i tak nie pamiętała kiedy ostatnio się nie uśmiechała, czasami można się do tego przyłożyć.
- Prawda, nawet chwila odpoczynku raz na jakiś czas jest konieczna żyjąc tutaj. - westchnęła śmiejąc się lekko zrezygnowana, często miała problemy ze snem po patrolach jednak dopiero przez ostatnie miesiące zdała sobie sprawę, że w porównaniu z całymi dniami spędzonymi ze swoją głową, po patrolach spała jak dziecko, dziecko które definitywnie za często budziło się w przeciągu nocy przynajmniej cztery razy lub męczyło się z koszmarami czy snami o całkowitej pustce z nią po środku, duszącej się w przestrzeni pozbawionej wszystkiego nawet tlenu, ale przynajmniej spało. - Może nawet wpadnę kiedyś przymknąć oczy na pół godziny po patrolu, im dłużej o tym myślę tym coraz lepiej brzmi pomysł zaśnięcia na trawie a tutaj raczej nie zagryzie mnie żaden yokai, ale to po zimie. - zaśmiała się jakby do siebie na sam pomysł spania pod kołdrą ze śniegu. - Całkowicie dobrze, równie dobrze mogło nic się z nią nie stać. - mogła być nierozważna i czasami narwana jednak szybciej sama przykułaby się do łóżka niż sprzeciwiłaby się woli dziadka który kazał jej oszczędzać się jak tylko było to możliwe, przez te piekielne cztery miesiące, jednak ostatecznie poskutkowało to całkowitym wyleczeniem kości, szkoda tylko, że jej partnerowi ani siostrze mnicha już nic nie mogło pomóc.
Spokojnie wysłuchała najbardziej ciekawiącej ją na chwilę obecną wypowiedzi mężczyzny, nie chcąc mu nawet przez przypadek przerwać, przestała całość w ciszy, analizując rysy twarzy Finleya. Zawsze będzie ją zaskakiwać jak niektórzy obcokrajowcy czy po prostu turyści z innych zakątków kraju mogli przywyknąć do sytuacji w Oguni przecież każdy z nich prowadził życie które w porównaniu z miejscowym było porównywalne do życia wolnego ptaka, przynajmniej w oczach Kohaku która całe 23 lata na tej planecie spędziła jako, Ichijama, hobbistyczny kowal, płatnerz, stróż i ostatecznie, po prostu kolejna żałosna dusza urodzona i zamknięta w miasteczku, natomiast Finley? Mężczyzna z kraju bóg wie jak daleko położonego i z kulturą której odmienność spokojnie mogłaby doprowadzić młodą Itō o niejeden szok i zawrót głowy, a pomimo to był w stanie nie tylko się dostosować a zostać jednym z respektowanych mnichów, prawdziwie zadziwiające.
Odetchnęła z ulgą na wieść o obecnej sytuacji w szpitalu, jeśli coś mogło ją jakkolwiek po prostu uspokoić to właśnie wiadomość o tym, że wszyscy mają się dobrze, oczywiście czasami zdarzały się sytuacje gdy ktoś nie wrócił z patrolu lub znaleziono go godziny, dni czy tygodnie później, jednak nawet jeśli, obecny brak nowych wiadomości na temat tego typu sytuacji i tak dał jej odrobinę ukojenia.
- To dobrze, nawet bardzo dobrze, ważne, że na chwilę obecną nie ma żadnych złych wieści. - przyłożyła dłoń do czoła jakby chciała zetrzeć jednym ruchem wszystkie zmartwienia w swoim życiu po czym po prostu znowu poprawiła za długie włosy, cóż, przynajmniej na chwilę kilka problemów z głowy.
Spojrzała na Finleya z pewnego rodzaju skruchą, nie miała zamiaru kłamać jednak wiedziała jak głupio się poczuje gdy wypowie kolejne zdanie. - Właściwie to już wróciłam na patrole, noga już cała więc nie mam po co dalej marnować czasu skoro czas kuracji już się skończył, jeszcze się rozleniwię. - złożyła dłonie w przepraszającym geście jakby miała za chwilę usłyszeć reprymendę lub komentarz na temat jej pochopnego podejmowania decyzji, no cóż. - Może nawet uda mi się zahaczyć o poranną modlitwę po dzisiejszym. - włożyła ręce do kieszeni i opierając ciężar ciała na pięty, odchylając całą sylwetkę ciała w tył, po raz pierwszy od początku rozmowy oderwała wzrok od mężczyzny szukając czegoś w dali. - może. - ah, ten jej cudowny, wieczny kryzys wiary.
Kohaku

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Finley starał się być spokojny. Przyszło mu to z czasem, z praktyką... Musiał zaakceptować, że w końcu nie może zmienić niektórych rzeczy, a więc nie powinien się nimi zamartwiać. Jeśli w Oguni sytuacja z yōkai i mushi wyglądała w taki, a nie inny sposób, nie mogli zrobić wiele więcej niż to zaakceptować i znaleźć sposób na życie w takich warunkach, prawda? Rzeczami, na które nie ma się rozwiązań, nie powinno się martwić, ponieważ martwienia ich nie rozwiążę, a wręcz utrudni to zadanie.
Pokiwał głową spokojnie. Cóż, w końcu nie bez powodu ludzie szukali schronienia w świątyniach. Czasami było łatwiej odpocząć... szczególnie po patrolu. Fin pamiętał jak Skye wróciła po swoim pierwszym, chociaż później nie spała dużo lepiej. Często wolała spać wśród ludzi, lub właśnie w świątyniach.
- Odpoczynek w świątyni, szczególnie po patrolu, z pewnością nie zaszkodzi. Jeśli będziesz chciała, mogę przygotować ci miejsce do takiej drzemki nawet jeśli śnieg będzie w ogrodzie. Nikt nie powiedział, że tylko pod bramą można spać - zapewnił, bo przecież nie będzie nikt zamykał drzwi przed zmęczonymi lub tymi, którzy nie są w stanie więcej spać sami w nocy. Każdy potrzebował nieco troski i żeby ktoś się nim zaopiekował, szczególnie w miejscu takim jak Oguni, gdzie jeden nieodpowiedni ruch i wyjście po zmroku może cię zabić. Chociaż przynajmniej do roli opiekuna nie ma lepszych kandydatów niż mnisi. Nakarmić, pomóc, opatrzyć. Czasem nawet zwykła rozmowa może być dla kogoś pomocna, odciągając jego myśli od niewygodnych wspomnień lub pomagając w drodze duchowej, jeśli ktoś był takową zainteresowany.
Nie można było powiedzieć, żeby Finley był zadowolony z tego, co dziewczyna wyznała. Chociaż z pewnością doceniał szczerość w tej kwestii. Mimo to, było widać na niego lekkie zmartwienie i zaniepokojenie. Oczywiście, że jeśli coś się jej stanie bez zastanowienia udzieli jej pomocy, kiedy tylko będzie w stanie. Chociaż był zdania, że lepiej zapobiegać niż leczyć.
Płynnym, delikatnym gestem dłoni wskazał, żeby się nie przejmowała. W końcu nie musiała przepraszać za to jakie podejmowała decyzje.
- Rozumiem... Mimo to, proszę, uważaj na siebie. Kość się mogła zrosnąć, jednak przez kolejne miesiące wciąż będzie wrażliwa na urazy... - powiedział, rzeczywiście mając nadzieję, że dziewczyna jednak weźmie to sobie do serca. Nie chciał, żeby ktokolwiek się narażał, nie będąc w pełni zdrowym. Jednak nie był w pozycji, żeby ją ganić za takie a nie inne zachowanie, prawda? Mógł jej dać informację, na co powinna uważać, żeby nie przesilała jej. Nic poza tym.
- Zapraszam. Modlitwa, z pewnością po patrolu może pomóc wyciszyć się nieco. To też może pomóc w dobrym śnie, więc gdybyś jednak się zdecydowała, mogę przygotować dla ciebie miejsce do spania i medytacji - zaproponował, zauważając że dziewczyna chyba miała głębszy powód, dla którego nie pojawiała się w świątyni niż zwykła niezdolność do tego przez uraz jakiego doświadczyła. Chociaż z drugiej strony, może zwyczajnie było to nawiązanie do tego jak niebezpieczną profesją się zajmuje i nigdy nie wiadomo czy przeżyje kolejny patrol? Cóż, jedno z dwóch na pewno. - Nie każdy buddysta się modli. Niektórzy skupiają się tylko na medytacji, inni przykładają dużą wagę do rytuałów. Niektórzy mnisi też nie przykładają wagi do przeszłych i przyszłych żyć, tak samo do otaczających ich ludzi, którzy przeminęli. A niektórzy buddyzm oddzielają w pełni od życia duchowego, skupiając się jedynie na filozofii - mówił spokojnie, starając się też w pewnym sensie zapewnić dziewczynę, że nie ma jednej drogi na swój rozwój. Miała wybór, nawet jeśli mogło się jej wydawać inaczej. I nawet jeśli chciała zaprzestać modlitw, nie czując że to jest coś co nie pasuje jej, mogła przecież wciąż korzystać z nauk. - Nawet nasi mnisi nie zawsze we wszystkim się zgadzają. Niektórzy nie lubią kadzideł chociażby. Ja osobiście lubię ich woń, pomaga mi ona się skupić. Niektórzy buddyści też przychodzą w czasie modlitwy nie na modlitwę, a na skupienie się we własnym zakresie, szukając zwyczajnie miejsca dla siebie - dodał, uśmiechając się znów spokojnie. Chociaż nieco żałował w tym momencie, że nie mają tak obszernych zbiorów w bibliotekach, żeby przekazać dziewczynie nieco więcej informacji odnośnie niektórych mnichów i ich mądrości. Musieli polegać na tym, co mieli lokalnie, a to nie zawsze wystarczało. Chociaż Finley zastanawiał się czasami, jaki odsetek religijnych osób w Oguni wierzy tylko dlatego, że czują jakby była o ich jedna z niewielu opcji na przeżycie. Ile osób wątpi w głębi duszy, jednak z braku możliwości łapania się czegokolwiek innego, pozostaje wierna mniej lub bardziej jednej z nielicznych opcji.
Chociaż w tym momencie też nieco żałował, że nigdy w Szkocji jego rodzice nie przekazali mu praktyk religijnych. Wiedział nieco o jego kolegach, przyswoił nieco w szkole... Ale nic bardziej konkretnego, nic z własnej praktyki. Chociaż mieszkając w Japonii, bardzo chętnie bardziej zagłębiał się w wierzenia.
Lert

Powrót do góry Go down

Stróż
Zastanowiła się nad propozycją mnicha, nawet jeśli wiedziała, że na nią nie przystanie, czy raczej nie może na nią przystać, mogła to zawsze wyrazić w mniej ostatecznych słowach, albo zgodzić się w trochę innym sensie, przecież nie musiał dokładnie wiedzieć o co jej chodzi.
- Prawda, muszę kiedyś spróbować odpocząć poza swoimi czterema ścianami, może jakaś zmiana od czasu do czasu dobrze mi zrobi. - Kohaku zdawała sobie sprawę z tego, że jej miejsce jest najdalej od ludzi albo przynajmniej w miejscu w które podświadomie uznawała za swoje i bezpieczne, zmącony o poranku koszmarami i niechcianymi myślami umysł nie zawsze był w stanie zapanować nad impulsami czy agresywnymi odruchami, jednak jej mieszkanie idealnie służyło za osobistą klatkę, nawet jeśli głosy sąsiadów dochodzące zza cienkich ścian sprawiały, że na jej ścianach pewnego dnia pojawiły się ślady po paznokciach, albo że każdego poranka miała ochotę złożyć im małą wizytę i znaleźć jakieś ładniejsze miejsce dla ich zębów, na pewno zabawnie by brzmieli próbując sformułować później jakieś zrozumiałe zdanie, w sumie gdyby nad tym pomyśleć, Kohaku dbała od innych ludzi nie spędzając w ich otoczeniu zbyt dużo czasu, a przynajmniej w to lubiła wierzyć, zawsze jakiś pozytyw. Mimo wszystko, wizja drzemki pod drzewem na terenie świątyni naprawdę brzmiała spokojnie, z daleka od ludzi i komfortu zamkniętych pomieszczeń, tylko miękka trawa, wschodzące słońce i cisza, może nawet rzeczywiście kiedyś spróbuje.
Ucieszyła się na gest mnicha, była aż za bardzo przyzwyczajona do pouczeń i reprymend każdego rodzaju i na każdy temat jednak czasami tęskniła za brzmieniem zwyczajnej, spokojnej rady której nie musiała przyjmować jak rozkazu a po prostu jako mocną lub zwykłą sugestię.
- Obiecuję, że zapamiętam, kolejny długoterminowy pobyt w łóżku to ostatnie co mi się marzy. - albo śmierci przez własną głupotę. Kohaku była w swoich słowach całkowicie szczera, prawda może miała w domu zapewnione wszystko czego potrzebowała do spokojnego kurowania czy nawet po prostu życia jednak zapamięta te cztery miesiące jako jeden z najbardziej frustrujących momentów w całej jej egzystencji.
Wiara zawsze była dla niej ciężkim tematem, kiedyś była dla niej tylko narzędziem do podtrzymania nadziei, jakiejś wewnętrznej potrzeby posiadania czegoś o czym mogłaby powiedzieć czy pomyśleć "to mnie zmieni", jednak z czasem, wiara w pewien sposób stała się równie wielkim ciężarem co część osobowości której chciała się pozbyć z jej pomocą, a w wyniku nie była w stanie ani poświęcić się całkowicie wierze, ani zatonąć w morzy instynktu, ani pozbyć się którejkolwiek ze stron.
Wysłuchała słów mężczyzny do końca utrzymując ciszę ze swojej strony, nie wiedziała co powiedzieć, szczerze chciała jakiejkolwiek pomocy jednak wiedziała jak bezcelowe by to było, w końcu już kiedyś wyznała najbliższym swoje zmartwienia i problemy, ale w ostateczności, tylko utwierdziła się w przekonaniu, że tylko ona mogła naprawić swoją zabawną sytuacje
- Właściwie modlitwa i przemyślenia na temat poprzednich wcieleń to jedyne co przychodzi mi z łatwością na chwilę obecną. - Przygarbiona usiadła na krawędzi wejścia do pawilonu, nie miała sił już stać dumnie wyprostowana, nie gdy przychodziło jej rozmawiać na ten temat, zresztą nie chciała też pozwolić mnichowi na zajrzenie jej w oczy, jeszcze dopatrzy się w nich czegoś niepotrzebnego, brzydkiej prawdy. - Niestety da druga kwestia przeszkadza mi w reszcie, wątpię bym kiedykolwiek była czymś innym niż drapieżnikiem dbającym o swoje przetrwanie. - Czy nie powiedziała za dużo? Nie popadajmy w paranoje, jej słowa wypowiedziane tym mozolnym, spokojnym i opanowanym głosem nie mogły dać większego pola to interpretacji, było to zwyczajne wyznanie zmęczonego stróża który co noc zajmował się polowaniem na yokai, bo czymże innym mogło być. Przetarła skronie w czymś co powoli zaczynało być jej nowym tikiem nerwowym, kadzidła, zabawna sprawa. - Właściwie to ledwo czuję zapach kadzideł, czy czegokolwiek tak naprawdę, już kiedyś miałam z tym problem, definitywnie zaniedbałam ten zmysł na rzecz słuchu, o wiele bardziej przydaje się na patrolach jednak po ostatnim incydencie jest jeszcze gorzej. - Nie wiedziała czemu to powiedziała, jakby w poddenerwowani na sekundę kompletnie wyłączyła mózg i umieszczony w nim filter faktów o których nikt nie musiał wiedzieć, cenzurę niewygodnej prawdy. Zdając sobie sprawę z tego co powiedziała, odruchowo przygryzła wargę i upewniła się, czy nie zgubiła gdzieś ojcowego sygnetu. Ostatnio było coraz gorzej, nie tylko z węchem ale i z jej pamięcią, coraz więcej faktów i elementów jej umykało, czy na pewno nie od zawsze miała problemy z węchem? W sumie kiedy zwróciła się o pomoc do religii, czy zawsze potrzebowała pomocy?
Kohaku

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Nie czuł potrzeby, żeby spoglądać w jej oczy czy też na nią, zauważając że jednak dziewczyna może czuć pewnego rodzaju zażenowanie czy po prostu brak komfortu. Obrócił się do jej sylwetki przodem, swój wzrok wbijając w jedne z imion na ścianach.
Możliwe, że nie do końca rozumiał rozterki Kohaku. Cóż, na niektóre sprawy jedynie samemu można było sobie odpowiedzieć. A niektóre błędy musiały zostać popełnione, żeby wynieść lekcję.
- Każde życie ma swoje znaczenie. Będąc człowiekiem, jesteś w stanie w mniejszy lub większy sposób decydować o tym jaką ścieżką będziesz podążać. Drapieżniki są potrzebne. Nie wyobrażam sobie jak wyglądałyby kiedyś ludzkie spiżarnie bez kotów, które polują na gryzonie. Z drugiej strony, także gryzonie mają swoje zadanie będąc na świecie. Możesz mieć inne zdanie, jednak w moich oczach nie dbasz tylko o siebie. Dzięki stróżom wielu ludzi przeżyło, otrzymało pomoc... Szczególnie w nocy. To wy narażacie swoje życie. Rozterki i złe myśli to coś, na co nie mamy wpływu. To wymaga mnóstwo siły i energii, żeby się ich pozbyć. Skupiamy się na negatywach. Stanowczo za mało mówi się o tym, że Oguni zawdzięcza wiele tobie i innym stróżom... - mówił spokojnie, słuchając też dziewczyny. Ważył swoje słowa, bo w końcu to jak się wyrażali zawsze mogło spowodować na kimś dobry lub negatywny wpływ. - Instynkt drapieżnika, szczególnie tutaj, jest potrzebny. Jeśli czujesz, że nie będziesz w stanie od tego uciec, możesz zastanowić się jaką pomoc możesz nieść innym - dodał, wodząc wzrokiem też po kilku imionach osób, które zginęły podczas służby na patrolu. Nie każdy był upamiętniony w świątyniach. Możliwe, że niektórzy po prostu zostaną zapomnieni z czasem, niezależnie od tego jak wiele złego lub dobrego wnieśli.
Uśmiechnął się jednak delikatnie na jej kolejne słowa. Tak, słuch z pewnością zapewniał bezpieczeństwo w trakcie patrolów. Sam nie wyobrażał sobie siebie podczas takich... Był spokojny, lubił pomagać ludziom i zwierzętom. Jednak walka z yōkai stanowczo wykraczała poza jego kompetencje.
- Mmm... Jeśli chciałabyś spróbować, możemy przeprowadzić akupunkturę. Nie jest to gwarancją, jednak mogłoby to pomóc twojemu węchowi - zaproponował, nie wiedząc co prawda czy dla dziewczyny to był problem od dziecka, czy może dopiero od czasu patrolowania po nocy miasta. Tak czy tak, na pewno próba nie była szkodliwa, chociaż przywrócenie takiego zmysłu do sprawności mogło utrudnić patrole, rozpraszając coraz to nowymi zapachami. Tego chyba każdy wolał uniknąć. Rozkojarzony stróż szybko może się zmienić w martwego.
- W świątyni panuje spokój też dzięki mnichom. Staramy się znaleźć spokój, ucząc się nie martwić tym na co nie mamy wpływu. Czasem rozwiązaniem niektórych problemów jest ich akceptacja. Jeśli coś nie ma rozwiązania, nie jest problemem. A jeśli do rozwiązania jakiegoś problemu potrzebujemy czasu, to także nie jest czymś co będziemy zdolni przeskoczyć, prawda? Kiedy za to przestajemy się zamartwiać tym, czego nie jesteśmy w stanie rozwiązać, rozwiązanie samo przychodzi do nas. I łatwiej jest nam je dostrzec, bo nasza głowa nie jest obciążona. Dlatego medytujemy, modlimy się, żeby móc się wyciszyć. Chociaż pełniąc służbę w świątyni jest z pewnością o to dużo łatwiej - powiedział, dopiero wtedy spoglądając na Kohaku. Nie miał zamiaru jej niczego narzucać, jednak jeśli sama przychodziła z otwarciem się, zawsze mógł spróbować posłużyć jej radą lub bardziej niektórymi z nauk, które przecież przez lata wchłaniał w tutejszej świątyni. Obowiązek mnicha nie kończy się nie osobistej drodze do oświecenia, on się tutaj dopiero zaczyna, a do tego dochodzą inne rzeczy jak chociażby niesienie pomocy. Lub zwykłe wysłuchanie rozterek.
Chociaż z drugiej strony, sytuacja w Oguni nie była łatwa; nie można było jej rozwiązać zwykłym „usiądź i pomedytuj”. A przynajmniej nie każdy był w stanie to zrobić. Nie mógł się dziwić ludziom, którzy szukali ukojenia w alkoholu. Mnóstwo ludzi także poza tym miastem topiło swoje problemy, więc tutejsi mieszkańcy też mieli do tego pełne prawo. Jego ojciec po przybyciu tutaj robił przecież podobnie. Nie raz widział też jak jego siostra przesadziła nieco z alkoholem. Proste w zdobyciu, daje natychmiastowy efekt, którego wielu ludzi potrzebowało.
Lert

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach