Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


administracja
Piaszczysta plaża
Oguni

Powrót do góry Go down

Stróż
  Była w dość podłym humorze, który eskalował z każdym nieprzyjemnym podmuchem wiatru ze strony jeziora. Oddech odbijał jej się od wnętrza maski ogrzewając w ten sposób zmarznięty, czerwony nos. Tak jak normalnie w miasteczku był potworny ziąb przez cały rok teraz musiała ubrać się nieco cieplej, narzucając poza zwykłym czarnym płaszczem dodatkową puchową kamizelkę.
  Ciągnący się za nią niczym cień czarny kot nie odstępował jej na kroku, dopóki ta nie podeszła do piaszczystej plaży. Miała tu zacząć swój pierwszy patrol z nową partnerką.
  Kurwa.
  Nie cieszyło jej to, ani trochę. Zajmowanie się kimś innym? Na ile mogła być pewna, że dziewczyna da sobie radę i nie będzie musiała się o nią martwić? Oczywiście widziała jak sobie radzi na treningach, czasem nawet zamieniały kilka zdań. Kaneko obrzucała ją przez większość czasu chłodnym spojrzeniem mając wymowną minę.
  Już miała sięgać po paczkę papierosów schowaną w kieszeni kamizelki, gdy kot zaczepił się na nogawce czarnych spodni Kojimy. Latarenka, którą trzymałą w drugiej ręce zatrzęsła się, gdy dziewczyna syknęła z bólu unosząc tym samym nogę ku górze.
  - Ktoś Cię prosił, być się kuźwa tu pałętał? Nie masz co robić w życiu? - obrzuciła zwierze zdegustowana i machnęła parę razy nogą, by się od niej odczepiło. Kilka tupnięć o ziemię miało na celu spłoszenie sierściucha, jednak zawiedziona mogła jedynie modlić się, by ten oderwał się od niej prędko.
  Ciche mlaśnięcie wyrwało się spomiędzy warg czarnowłosej, która poprawiła na głowie kaptur. Ile można czekać? Wolna dłoń złapała mocno za skórę zwierza, które kurczowo trzymało się materiału spodni, który wystawał znad wysokich czarnych butów. Podniosła zwierze na wysokość pyska, ale nie za blisko, by nie oberwać łapą.
  - Te, ja łapię Ciebie za nogę? Mało Ci rozrywki?
  Cierpliwość kończyła jej się wyjątkowo prędko.
Kaneko

Powrót do góry Go down

Stróż
Kohaku zawsze uważała się za obowiązkową, pomimo swojej postawy która na pierwszy rzut oka można uznać za przykład nonszalancji, zawsze wywiązała się co do joty ze swoich zadań, w każdej kwestii życia, a już w szczególności gdy chodziło o jej pracę oraz, no cóż, obowiązki stróża.
Jednak tego wieczoru wlokła się w stronę zejścia na plaży z zapałem zbrodniarza idącego na skazanie czy też drobnego złodziejaszka w drodze na stryczek, jak kto woli. Spoglądała z tym standardowym, nic nie znaczącym uśmiechem i pustymi oczami na wszystko nawet minimalnie ciekawego byleby nie była to droga na plaże, dobrze może i szła prawdziwe ślimaczym tempem się tam ale ostatecznie szła tak? Szła, prawda, co nie znaczy, że musi jej się ta droga podobać ani jakkolwiek ją ekscytować.
Przetarła skronie jakby chciała pozbyć się czegoś, skóry, twarzy, czaski, mózgu albo po prostu zmęczenia, nawet nie zmęczenia obecnym dniem a tym które zagościło w jej ciele podczas miesięcy spędzonych w domu ze złamaną nogą. "Wykonuje swoje obowiązki, tyle wystarcza, na razie tyle wystarcza, byleby wrócić do rutyny, czy raczej wyrobić sobie nową rutynę" to tylko kilka parafraz setki myśli które obecnie przechodziły przez głowę młodej Itō która usilnie próbowała sobie wmówić, że nie chodzi o coś więcej.
Kończąc drugiego papierosa z już niestety zbliżającej się do końca paczki zbyt mocnych petów by nie przeszkadzał jej fakt iż dawno przyzwyczaiła się do ich smaku, spojrzała na nieubłaganie zbliżające się zejście nad brzeg jeziora i jednym płynnym ruchem złapała prawie przypalający się filter w celu rzucenia nim w jakikolwiek kierunek świata, byleby leciał daleko, ładnie i prosto, jednak ostatecznie przystanęła na sekundę, zastanowiła się, i włożyła wypaloną końcówkę do pudełka od reszty szlugów, może później znajdzie śmietnik albo jakieś ładniejsze miejsce dla niego.
Poprawiła rękawiczki i strój zbliżając się do celu podróży, czy raczej jej początku, gdyby ktoś ją spytał, może nawet nie skłamałaby i przyznała się do stresu który zakradł się do jej serca w tej chwili, wiedziała, że było to z jej strony co najmniej zabawne, jednak zawsze marzyła o swojej karierze jako stróż jako po prostu ostatnich trzech latach wydłużonych do bóg wie ilu, w końcu po co zmieniać coś co funkcjonowało idealnie, prawda? Niestety w życiu bywało różnie, i może dlatego była zestresowana, tak zestresowana to idealne określenie, prawda? Nieważne, w końcu już znalazła się na swojej osobistej piaszczystej gehennie, pora wywiązać się z obowiązków.
Istnieje możliwość iż poczuła się nawet trochę winna gdy zobaczyła Kaneko, ale wiedziała, że jej emocje były obecnie tak szczere jak kompulsywny kłamca i znaczyły tyle co zeszłoroczny śnieg, dlatego wolała w pewnego rodzaju podziwie zainteresować się futrzakiem towarzyszącym kobiecie i poczekać sekundę z obietnicami.
- Ah, nie wiem kiedy ostatnio widziałam kota tak blisko jeziora. - przerwała wpatrując się w zwierzę jakby po raz pierwszy widziała tego typu czworonoga, albo przynajmniej chciała zajrzeć w jego małą, kocią duszę. - w sumie to nie wiem czy kiedykolwiek widziałam coś takiego. - zaśmiała się krótko przymykając oczy jakby powiedziała coś co najmniej żenującego, bóg wie, może właśnie takie było, pomimo dwudziestu trzech lat życia na tej planecie, a przynajmniej bardzo małego jej fragmentu, dalej nie zdawała sobie sprawy z tego jak niezręczna potrafi być, miała tylko przeczycie, że tak może być odebrana jej wypowiedź. Poprawiając lisią maskę która do tej pory spoczywała osunięta na bok głowy, na jej prawidłową pozycję, ukłoniła się przed, niższą acz definitywnie bardziej doświadczoną w fachu nową partnerką, starając się powstrzymać wszystkie niepotrzebne myśli i wspomnienia a zostawiając tylko te związane z kobietą z którą miała już poniekąd jakąś styczność, nawet jeśli minimalną i nie nacechowaną żadnymi specjalnymi odczuciami, to obecnie kobieta stała przed nią jako zastępstwo-
- Przepraszam za spóźnienie Kojima-san, obiecuję, że nie wydarzy się to więcej - stała przed nią jako Kaneko Kojima, od której najpewniej dostanie zimną i oschłą odpowiedź, bo na to zasłużyła i bo dlaczego miałoby być inaczej w końcu ponownie, stała przed nią Kaneko Kojima jej nowa partnerka i vice versa, nikt więcej i nikt mniej, zimna jak lód Kaneko. Uniosła głowę prostując się i poprawiając dwa ostrza spoczywające u jej boku jedną ręką, w drugiej nieustannie trzymając latarnie. Niby obiecuje, że się już więcej nie spóźni ale doskonale wiedziała, że ostatnio cała jej siła i wola ducha jest wykorzystywana do celów które można nazwać wyłącznie samokontrolą, niestety, jednak przez świadomość tego ucieszyła się, że poprawiła maskę, przynajmniej nikt nie widział tego rzadkiego momentu w którym ten jej pokerowy uśmiech rozluźnił się w coś idealnie pasującego do tych pustych, martwych oczu.
Kohaku

Powrót do góry Go down

Stróż
  Palce w skórzanych rękawiczkach otarły się o siebie, gdy podnosiły zwierza z ziemi. Nie wiedzieć czemu kot nawet z powodu tak bliskiego kontaktu z wodą, a raczej jeszcze niezbyt bliskiego, chętnie śledził Kojimę. Może faktycznie powinna sierściucha wrzucić do jeziora, by go jakieś yokai zeżarło na obiad, czy śniadanie. Chociaż on to by prędzej za deser mógł zrobić.
  Przyglądała się kątem oka świetle latarenki, które płonęło schowane za szkłem. Wiele razy widziała jak to magiczne światełko odstraszało niechciane pyski. Wrażliwe na światło świeczki monstra poddawały się po kilku chwilach prób naskoczenia na ubraną w czerń kobietę. Gdyby nie one pewnie nie raz oberwałaby po pysku od Teke Teke, która z chęcią by ją wszamała.
  Brew drgnęła jej pod białą maską, gdy usłyszała znajomy głos. Owszem, jeszcze go na początku nie przypisała do twarzy, ale kto mógłby się o tej porze zjawić? Zwłaszcza że miała spotkać się z nową partnerką. Ugh...
  Ścisnęła mocno szczękę ciesząc się w duchu, że nie musiała czekać dodatkowych kilku minut. Ziąb bijący od jeziora mroził jej krew w żyłach. Nawet ubrana ciepło czuła jak obcisłe spodnie zaciskając jej się na udach przyprawiając o dyskomfort. Jedyny minus dżinsowych spodni.
  Obróciła się powolutku odrzucając kota na bok. Może powinna być nieco delikatniejsza, ale miała sumie w poważaniu co tak naprawdę mu się przytrafi. Rzygająca kłaczkami kulka dziwnej sierści mogłaby równie dobrze zniknąć jej z oczu, bo codziennie tylko wkurwia swoją obecnością plącząc się między glanami. Żebrzące o wszystko zwierze.
  Wzrok zatrzymała na dziewczynie, która ukłoniła się w jej stronę. Gdyby miała teraz drewniany miecz pewnie zdzieliłaby ją po plecach, ale nie był to czas na takie zagrywki, nie były w Dojo. Wciągnęła powoli powietrze przez nos odliczając do dziesięciu.
  - Spóźnisz się i będziesz sama zapierdalać po ulicach. Może wtedy się nauczysz punktualności - uniosła lekko podbródek ku górze obrzucając Kohaku chłodnym spojrzeniem szarych ślepi zza maski.
  - Nie będę się wtedy obracać za siebie i cokolwiek Ci się stanie będzie Twoją winą - dodała jeszcze po chwili przerwy opuszczając nieco latarnię, którą do tej pory trzymała na wysokości twarzy. Prostując się, a raczej ściągając łopatki usłyszała nie tylko strzelanie zastałego kręgosłupa, ale również ocieranie się materiału o katanę, która zwisała schowana w pochwie przy prawej nodze. Rękojeść otarła się o kamizelkę, którą Kaneko miała założoną wydają charakterystyczny dźwięk przepychanego materiału.
  - Ustalmy parę zasad nim ruszymy. Nie chce się powtarzać, ani ciągnąć za sobą kogoś, kto jest tu tylko po to by odbimbać swoją część roboty - stanęłą w lekkim rozkroku przekładając latarnię z prawej do lewej ręki i łapiąc ostrożnie za rękojeść katany. Robiła już to z przyzwyczajenia.
  - Jak jesteś tu tylko po to, by sobie poskakać od krawężnika do krawężnika jak piłeczka pingpongowa to zapraszam do wracania do Dojo. Jeśli jednak nie... ja kryję Twoje, a Ty moje plecy. Nie mogę myśleć za dwie osoby, więc mam nadzieję, że masz wystarczająco dużo oleju w głowie, bym nie musiała się zamartwiać czy dostanę znienacka w plecy, bo mnie nikt nie osłaniał.
Kaneko

Powrót do góry Go down

Stróż
Koty zawsze wydawały jej się zabawne. Pomijając anatomię, biologia nigdy nie należała do jej zainteresowań jednak żyła wystarczająco długo by zapoznać się z specyficznym zwyczajem łączącym większość gatunków zwierząt drapieżnych, mianowicie zabijanie dla sportu, ale to przecież nie ich wina, że taka jest ich natura, prawda? Niestety prawda, gdyby chodziło o ludzi, Kohaku prawie niczym tak nie gardziła jak uleganiu tak skrajnemu instynktowi, jednak u zwierząt, a w szczególności kotów, wydawało jej się to wyjątkowo urokliwe, zabawne jak bardzo ludzie bronili się przed niebezpieczeństwem a wzięli sobie za zwierzątko domowe futrzaka który nie panuje nad krwawym instynktem, ale jednak gdy patrzyła na puchate futerko i trójkątne uszka czworonoga, nie mogła się oprzeć uznaniu decyzji pra przodków, o udomowieniu kotów, za całkowicie logiczną i sensowną. Wyjątkowo uroczy był ten miniaturowy stróż.
Zwróciwszy spojrzenie i całkowitą uwagę na kobietę, wyprostowała się na baczność słuchając pierwszej reprymendy od nowej partnerki. Przez chwilę nie była pewna co ze sobą zrobić, jakby nie patrzeć to nawet nie zaczęły patrolu a już zawaliła pierwsze wrażenie jako dodatkowa pomoc w patrolach, jednak nie mogła też pozbyć się tego zabawnego stwierdzenia, że może właśnie tak powinno być, w końcu słowa Kaneko, nawet jeśli inaczej ułożone i wypowiedziane innym głosem miały aż zbyt znajomy przekaz, gdyby mogła zaśmiałaby się cicho pod nosem jednak w obecnej sytuacji, nawet jeśli przypadkowa, raczej nie byłaby to najlepsza decyzja w życiu młodej Itō.
Zasady były dobre, proste, logiczne, tnące jak brzytwa do sedna sprawy, czyli dokładnie takie jakie powinny być. Przyłożyła dłoń na masce jakby chciała zakryć twarz, jednak w efekcie poprawiła tylko wizerunek lisa zakrywający jej uśmiech, ah jak jej brakowało patroli, prostych zadań i poleceń nad którymi nie trzeba myśleć dwa razy, po prostu je wykonać najlepiej jak jest to tylko możliwe, no i oczywiście ekscytacji jaka łączyła się z przemierzaniem Oguni po zmroku.
Kaszlnęła dwa razy na siłę jakby chciała oczyścić gardło, w rzeczywistości próbując ukryć podekscytowany głos na rzecz najpoważniejszego czy raczej najbardziej pozbawionego emocji na jaki tylko była w stanie się obecnie wysilić.
- Zrozumiałe. - rzuciła szybko i równie szybko przerywając wypowiedź. Spojrzała przez sekundę w stronę jeziora, nabierając w płuca czystego acz siarczyście mroźnego powietrza, huh, może nie będzie tak źle jak myślała, pogoda jest idealnie nieznośnie zimna, innymi słowy cudowna, a Kojima swoim chłodem na chwilę obecną jej dorównywała, poza tym, tak bardzo przypominała Kohaku jej partnera podczas pierwszego roku ich znajomości, piękne czasy. Zwróciwszy ponownie uwagę na kobietę, pochyliła głowę w bok, w jednym ze swoich licznych, nieświadomie wykonywanych, okrutnie zwierzęcych gestów.
- Nie mogę pani powiedzieć, że może pani na mnie całkowicie polegać, bo byłoby to zwyczajnie głupie, aczkolwiek. - rzuciła skupiając się nad delikatnym brzmieniem każdego słowa po czym ukłoniła się ponownie w połowie zdania. - Jednak mogę obiecać, że zadbam o siebie, nie chcę sprawiać pani problemu. Oczywiście zrobię też wszystko by pomóc pani jak tylko mogę, tylko w tej kwestii mogę panią upewnić na chwilę obecną.
Kohaku

Powrót do góry Go down

Stróż
  Potwierdzenie. Kiwnęła głową w milczeniu przyjmując jej słowa do siebie. Przez chwilę w tej zaistniałej między nimi ciszy pozwoliła sobie na niewielkie westchnienie. Nie była pewna, czy powinna wierzyć tym słowom. Nie miała zamiaru, dopóki faktycznie nie przekona się, że dziewczyna zamierza się więcej nie spóźniać. Opóźniała nie tylko siebie, ale i Kojimę, która nienawidziła się spóźniać. Bycie punktualnym, albo chociażby przed czasem było dla niej bardzo ważne. Nazywała to samo mobilizacją, gdy nikogo się nie ma, a trzeba sobie ze sobą radzić w jakiś sposób.
  Notując każde skrzywienie ciała dziewczyny przez myśl przeszło jej kilka wizji. Niektóre z zachowań przypominały coś kociego, może nawet i lisiego. Nie była do końca pewna, ale i też nie chciało jej się tego zbytnio analizować. Ot dziewczyna wydawała się bardziej szczenięca, niż człowiecza. Może to i lepiej? Może właśnie tego potrzebowały?
  Jako Stróż miała jednego partnera, gdy zaczynała swoją przygodę. Wciąż pamiętała jak tracił na jej oczach głowę, gdy tak nieroztropnie postąpiła. Dlatego oczekiwała od innych i siebie więcej niż było ich na to stać. Była to rzecz możliwa do wykonania, jednak wymagała chęci, samozaparcia i poświęcenia z obu stron. Jej surowy charakter mógł wynikać właśnie z tego i nie tylko. Poza tym utrata ojca i matki też mocno na nią wpłynęła.
  Chłodne oczy obserwowały uważnie dziewczynę, jak ta znowu się jej kłania. Po co te uprzejmości? Wystarczyłby jeden ukłon, ale tak - to Kaneko była tu starsza, więc może właśnie dlatego też i nie mówiła nic na ich temat?
  - W takim razie nie mam już żadnych uwag. Bylebyś nie postępowała pochopnie, bo nie będę ciągnąć za sobą Twojego trupa. Rzucę Cię na wyżerkę Teke teke - poinformowała ją ostrym tonem zaciskając mocniej dłoń na rękojeści.
  Kot, którego chwilę temu rzuciła na bok już zdążył wydrzeć niezadowolony pysk na prawo i lewo machając przy tym jasno łapami, że nie jest zadowolony z tego, jak go potraktowano. Zadzierając łeb ku górze i unosząc dumnie ogon zniknął na drzewie, po których się wspiął. Szelest liści zdradzał, że zaszył się w koronie drzew.
  Kobieta o czarnych włosach wyprostowała swoją posturę łącząc tym samym pięty butów ze sobą prezentując coś na wzór wojskowej postawy. Ścisk skórzanego materiału na broni był ostatnim dźwiękiem, po którym stróż biorąc głęboki wdech, postąpił kilka kroków na przód omijając młodą dziewczynę.
  - Nie przedłużajmy, mamy spory teren do przejścia, a od wody może przyjść więcej niebezpieczeństwa, niż mogłoby się wydawać - szybko wypowiadane słowa, po których padły kolejne - Masz doświadczenie jakieś z wodnymi yokai, czy nie bardzo?
  Jak nie wiesz, to Cię zaraz do edukuje, smarkulo.
Kaneko

Powrót do góry Go down

Stróż
Przekręciła głową na westchnięcie kobiety, zrozumiała reakcja. Kohaku może uważała się za zdolną jednak nie miała zamiaru wmawiać wszystkim dookoła, że mogą na niej od razu polegać jak na własnych kończynach, ostatecznie była tylko sobą, jak każdy potrzebowała przyzwyczaić się do działań drugiej osoby i dostosować jak najlepiej była w stanie, nie ważne ile problemów by z tym miała.
Lata życia z dziadkiem czy też poprzednim partnerem nauczyły ją szacunku do starszych i bardziej doświadczonych, nawet jeśli jej podświadomie zdawała sobie sprawę z tego, że jest on w jakimś sensie wymuszony, niby trzeba okazywać szacunek, tu ukłon, tu miłe słowo, pomoc od czasu do czasu w czym powinna lub mogła, ale w sumie po co? Chyba tylko żeby uniknąć większej ilości problemów i zachować spokój w życiu, już i tak zmagała się wystarczająco dużo ze swoją głową, chociaż może rzeczywiście była na tyle dobrze wychowana by umieć się bezinteresownie zachować, sama nie była pewna.
Kohaku przytaknęła w wyrazie zrozumienia jasnego przekazu Kaneko, w końcu rzeczywiście szkoda byłoby się przyczynić do ilości niepokojących historii na temat Teke teke, na szczęście Itō nie widziało się rozczarowanie Kojimy bardziej niż już i tak to zrobiła więc w miarę swoich możliwości miała zamiar uniknąć kary jaka mogła przyjść z niestosowaniem się do poleceń kobiety.
Przyjrzała się kotu z czysto podświadomej ciekawości, niby chciała obdarować w tej chwili swoją partnerkę całkowitą atencją jednak instynkt robił swoje, jak zwykle. Zabawne, ile dumy może zmieścić się w tak małym stworzeniu, przeszło jej przez myśl gdy zgarbiła kręgosłup jakby chciała się jak najbardziej przybliżyć ziemi i podążyła wzrokiem za kotem. Zabawne też ile dumy i dyscypliny była w stanie pomieścić w sobie Kaneko, może kiedyś podłapie od niej jakieś ochłapy prawidłowego zachowania stróża, kiedyś trzeba się nauczyć, ale na wszystko jest czas.
Wyprostowała się dopiero gdy między nią a dojrzalszą kobietą powstał dystans pięciu metrów, po czym skróciła dystans do trzech, może i ma pilnować jej pleców jednak może lepiej nie trzymać się za daleko na pierwszym patrolu, kwestia przyzwyczajenia się z czasem i stworzenia najbardziej komfortowej sytuacji, w końcu nie chcemy by Kojima nawet nie zauważyła gdy młodą coś porwie i rzuci się na nią albo żeby Kohaku nie mogła nawet poinformować partnerki o ewentualnym problemie.
Zastanowiła się, nawet jeśli nie musiała.
- Raz pomogłam partnerowi z problematycznym Suiko niestety oprócz tego nie mam posiadam doświadczenia w tym zakresie. - może nawet przyznanie się do tego zabolałoby dumę Kohaku jako stróża gdyby przejmowała się tym jakoś bardzo, prawda, żeby być jak najbardziej efektywną w swoich obowiązkach przydałaby się jej większa ilość doświadczenia, jednak nie miała zamiaru mentalnie biczować się za bycie dopiero początkującą w porównaniu z innymi znanymi jej stróżami czy samą Kojimą, jedyne za co mogła być na siebie wściekła czy mieć do siebie jakikolwiek wyrzut, to o to, że przez własną głupotę nie zajmuje się już bardziej znaną dzielnicą Shinrin.
Kohaku

Powrót do góry Go down

Stróż
  No czyli ledwo z gniazda wyfrunęła i już ją życie poturbowało wypluwając tuż pod moimi butami. Świetnie.
  Niezbyt przekonana co do tej nowej współpracy, która została im narzucona zniesmaczona obróciła twarz w stronę ciemności. Odruchowo, zapominając, że lico przykryte miała kolorową maską. Posiadanie pod skrzydłem ledwo wyklute pisklę, które musnęło jedynie krańcem języka miski pełnej soli, która była miarą tej pracy było dość uciążliwe. Nie można było tu mówić nawet o byciu wyrozumiałym ze strony Kaneko, która liczyła na choć trochę wiedzy ze strony dziewuchy.
  — Pięknie. Wręcz cudownie — z jej słów wyciekał istny sarkazm, którego nie dało się nie wyczuć. Strzeliła językiem o podniebienie, lekko obijając go o szkliwo zębów, kończąc jego podróż układając go swobodnie w ustach. Lekko spięta ścisnęła możliwie jeszcze mocniej rękojeść swojej katany przymykając na kilka sekund oczy.
  — Nie ma co zwlekać. Będziemy patrolować i będę wpajać w tym samym czasie do Twojego łba wszystko, czego nauczyłam się podczas mojego stażu jako Stróż — powiedziała prędko notując po chwili odległość, która je dzieliła. Skinęła głową, jakby w potwierdzeniu, że dobrze młoda postąpiła zmniejszając ich dystans między sobą. Przynajmniej tu nie popełniła błędu.
  Lekkie kroki, prawie bezdźwięczne. Należało być właśnie jak kot w tej pracy, cichy i czujny na wszelkie niebezpieczeństwa, które mogłyby kryć się na każdym kroku. Łapała chłodne powietrze w płuca nie puszczając swojej broni. Drugą ręką uniosła nieco wyżej latarnie rozświetlając im tym samym drogę.
  Szły po plaży, to tu tak naprawdę bywało najniebezpieczniej. Kojima zatrzymała się w pewnym momencie, zawieszając wzrok na dziwnie spokojnej tafli wody jeziora. Nie powiedziała ani słowa, po prostu się patrzyła, zastanawiając się, czy przypadkiem coś zaraz nie wyskoczy. Ale nic takiego się nie stało, aż dziwne.
  — Jaki, Twoim zdaniem, rodzaj wodnego yokai jest najbardziej spotykany w tych okolicach? — nie liczyła na dokładną odpowiedź, dziewczyna nie znała zapewne zbyt wiele wodnych demonów. Była natomiast ciekawa, czy Kohaku domyśla się ich rodzaju. Te, które mieszkają w górach, żerujące na ludzkich truchłach rzadko się tu zapuszczały, wręcz prawie wcale. Przechyliła lekko łeb w bok ponawiając kroku, nie czekając aż dziewczyna odpowie, czy też spróbuje ją zatrzymać. Piasek zmieszany ze śniegiem uginał się pod butami Kaneko pozostawiając po niej jedynie ślady podeszwy.
Kaneko

Powrót do góry Go down

Stróż
Powstrzymała się przed okazaniem jakichkolwiek niechcianych emocji na dźwięk niezadowolonej wypowiedzi kobiety, nawet najmniejsze wzdychnięcie, odpuszczenie sobie na sekundę wyprostowanej sylwetki czy odpowiedź, były niewskazane. Spodziewała się niezadowolenia bo czemu miałaby liczyć na cokolwiek innego, nikt kto spędził tyle czasu wypełniając swoje obowiązki w samotności nie byłby zadowolony z przymusu zaopiekowania się dziewuchą która w ciągu trzech lat służby zdążyła już nawalić jak tylko mogła, można przecież popełnić wiele błędów, można nie być idealnym ale w ostateczności Kohaku nie dość, że była niedoświadczona, jak to jej miała zamiar uświadomić Kojima, to była jeszcze napiętnowana znamieniem osoby która nie była w stanie nawet obronić swojego partnera.
Większość wiedzy jaką Kohaku posiadała na temat yokai sprowadzała się do teorii, w końcu nie dość, że nie była nawet w połowie tak doświadczona jak czarnowłosa, cały swój staż spędziła w jednej dzielnicy, oczywiście, że nie miała pojęcia jak obchodzić się z demonami wędrującymi po innych częściach miasta, ale oczywistym też było, że jest to po pierwsze jej wina i po drugie, kolejny problem dla nich obu.
Rzuciła szybkim i beznamiętnym - Tak jest. - po kolejnych słowach kobiety, cóż, w jakiś sposób trzeba zacząć ten patrol czy nawet współpracę, a to, że obecnie jest ona zima jak lód, było tylko zaletą dla młodszej kobiety. Szczerze, może właśnie gdyby Kojima była nawet odrobinę milsza, wprawiłaby ją w pewnego rodzaju dyskomfort, zamiast tego pełny niechęci i chłodu głos, można powiedzieć, przełożonej, był dla niej spełnieniem marzeń na temat nowego partnera czy raczej partnerki tym razem.
Zaledwie dwa lata temu jeszcze zwracałaby uwagę na swoje kroki, jednak poprzedni współpracownik szybko ją nauczył swoimi relatywnie bezlitosnymi metodami jak powinna jego zdaniem patrolować aż stało się to jej drugą naturą, nie żeby miała wtedy wybór. Kroki stawiała w nieregularnym rytmie, dwa szybciej, trzy wolniej, dwie sekundy przerwy, pięć szybciej, cztery długie, w jakiś stopniu cała postawa Kohaku, której ruchy pomimo wyprostowanej sylwetki były pozbawione jakiegokolwiek ładu czy składu, były wytrenowane i naturalne dla niej na tyle by mogła je wykonywać bez zastanawiania i nie zmieniając ustalonej odległości od Kaneko a jednocześnie na tyle chaotyczne i bezszelestne by w całej swej odzianej w czerń postawie której twarz zastąpiła uśmiechnięta maska lisa, przypominała z daleka bardziej yokai niż człowieka. Westchnęła cicho gdy przy kilku krokach mimowolnie usłyszała jak ugniata opadły na piasek śnieg, może zima była jej ulubioną porą roku, ale nigdy nie miałaby czelności zaprzeczyć w jego mniej zabawne właściwości, a do tego wszystkiego jeszcze ten przeklęty piach czający się pod zgrzytającym białym puchem, prawdziwie wspaniałe miejsce na pierwszy patrol po czterech miesiącach.
Zamruczała w zastanowieniu po usłyszeniu pytania, może nie miała za dużo doświadczenia jednak nigdy nie była leniwa, przykładała dużo uwagi do nauki, w końcu jeśli nie miała szansy zdobyć wiedzy praktycznej, jedne co mogło ją uratować to teoria, dodatkowo może ojciec i matka obdarowali ją urodą godną Ichijamy, a dziadek oraz instruktorzy w dojo nauczyli ją wystarczająco by mogła porazić sobie w starciu, za posiadaną wiedzę była całkowicie odpowiedzialna.
Poprawiła ostrza przy pasie i zacisnęła uchwyt lampy jeszcze mocniej, jakby chciała wyżyć na niej cały stres wywołany możliwością podania złej odpowiedzi czy faktu, że kobieta była obecnie wpatrzona w taflę jeziora. - Niestety ale muszę postawić na przedstawicielki Iso Onna. - zacisnęła usta w nerwowym uśmiechu gdy oderwała wzrok od wody i ponownie ruszyły, wszystko jest w porządku, na chwilę obecną, w sumie nie spodziewała się, że pierwszy patrol po wymuszonej przerwie okaże się tak stresujący, chociaż może była to po prostu reakcja na początek współpracy z Kaneko.
Kohaku

Powrót do góry Go down

Stróż
  Skrzywiona twarz pod maską, zmrużone, czujne oczy oraz nasłuchujące bez ustanku uszy. Ten dziwny, zimowy spokój jej nie pasował. Czyżby śnieg przykrył każdego yokai i teraz leżały one przygniecione do ziemi czekając na odwilż? Jakoś nie potrafiła w to uwierzyć, zwłaszcza że spokojna tafla wody jeziora dawała jej mnóstwo powodów do wątpliwości.
  Odpowiedź wcale nie była błędna, bo dziewczyna poniekąd miała rację. Większość potworów wodnych w tej dzielnicy było z rodzaju wampirowatych, a te były niezwykle niebezpieczne. Chociaż więcej razy widywała Suiko niż Iso Onnę. Jezioro było idealnym miejscem dla tych demonów.
  — Nie jesteś całkiem w błędzie. Ale najczęstszym przedstawicielem tych parszywych mord jest akurat Suiko — odpowiedziała unosząc wysoko latarnię jakby chciała dostrzec, co kryło się za zakrętem nim do niego dotarła. Dłoń zaciśnięta na rękojeści katany, kciuk już był gotów do lekkiego wysunięcia broni z pochwy, by szybciej można ją było dobyć.
  Jakim było rozczarowaniem dla Kojimy, gdy dostrzegła jedynie wyjadające ostatnie resztki jedzenia psy. Umorusane w błocie i śniegu łapczywie sięgały kłami, rozrywały pożywienie. Choć zapewne nie było ono pierwszej świeżości i już dawno chyliło się ku stworzeniu osobistego ekosystemu, który byłby zarządzany przez jakąś mrówkę lub karalucha.
  Obrzuciła jedynie zwierzęta szybkim spojrzeniem opuszczając powoli rękę.
  — Jak najszybciej można takiego yokai zabić? - kolejne pytanie, choć nie oczekiwała na odpowiedź, bo tym razem miała zamiar sama na nie odpowiedzieć. Dlatego, nim dziewczyna zdołała cokolwiek powiedzieć, Kaneko zerknęła kontrolnie przez ramię, by upewnić się, że dziewczyna jeszcze ziemi nie całuje i nie kwiczy o ratunek.
  — Poza tym, że należy przebić jego serce można w prosty sposób zapobiec wizycie Suiko w domostwach. Nasiona lnu są najskuteczniejsze. Wystarczy je rozsypać — mówiła cicho, ale nie na tyle, by dziewczyna nie mogła jej usłyszeć. Nie chciała, by jakiś mieszczuch podsłuchiwał ich rozmowy, a ściany jednak posiadają uszy, nawet jeśli były na zewnątrz, to mogły trafić na jakiegoś bardzo zagubionego i głupiego człowieka.
  — To samo tyczy się Iso, jej też należy przebić serce, bo będzie chciała Cię dopaść nie ważne, w jakim by była stanie — objaśniła i uniosła lekko podbródek ku górze sięgając wzrokiem nieco dalej.
  — Hej! — krzyknęła w stronę ciemnej sylwetki, którą dostrzegła przy wodzie. Czyżby jakiemuś rybakowi naprawdę było życie niemiłe, że chciał stać się smaczną pożywką dla jakiegoś potwora? Kojima zachowując ostrożność nie przyspieszała kroku, a skierowała nogi w stronę brzegu starając się nie wydawać zbyt wiele dźwięków, nawet jeśli śnieg skrzypiał jej pod butami niemiłosiernie.
  — O tej porze nie mądrze jest zapuszczać się nad wodę, nie wiesz o tym? — cichy warkot wymsknął się kobiecie, niekontrolowany odruch, którego nie dało się zatrzymać. Skórzana rękawiczka zacisnęła się znów na mieczu, tym razem kciuk wypchnął lekko jednym ruchem broń z pochwy. Jeśli trzeba będzie mieszczucha postraszyć, to tak zrobi. A jeśli to był demon... cóż...
  Może sczeznąć.
Kaneko

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach