Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


administracja
Droga do lasu Shimojo
Oguni

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Była naprawdę zmęczona. Plecak i pokrowiec z gitarą nie ułatwiał wędrówki. Telefon padł, mapa została u ojca. Cieszyła się z tego, że miała przy sobie chociaż nóż. Była totalnie odcięta, a dodatkowo miała jeden wielki mętlik w głowie. To wszystko było takie dziwne. Sama nie była pewna co tak naprawdę się stało w przeciągu tych ostatnich kilkunastu godzin.
Wędrowali z ojcem. Poszła nieco przodem, gdy staruszek postanowił zrobić sobie przerwę. W końcu kondycja już nie ta sama. To chyba był ich największy błąd. Zgubiła go, a potem siebie i Sztorma w obcym lesie. Miała wrażenie, że cały czas skądś słyszała wołanie ojca. Szła za głosem, ale na końcu na nic nie trafiała. Sztorm zachowywał się dziwnie. Nie chciał iść. Powarkiwał w różne kierunki. Noemi miała wrażenie, jakby ten widział coś czego ona nie jest w stanie dostrzec.
W pewnym momencie musiała to przed sobą otwarcie przyznać. Zgubiła się. Była w lekkim szoku, bo nigdy nie miała problemu z odnajdywaniem się w lesie. Jednak teraz? Huh... Chciała, aby to był jeden wielki koszmar, z którego za niedługo się obudzi. Jeszcze przez ten cały czas miała wrażenie, że ten las był jakiś dziwny. Ewidentnie różnił się od tych kanadyjskich. Zdawał się jakiś taki wrogi, obcy. Wcześniej tego aż tak bardzo nie czuła. Jeszcze to poczucie osamotnienia... Tylko ona, Sztorm i chrzęszczący śnieg pod jej wojskowymi butami...
Po długiej wędrówce w końcu udało jej się dostać na ścieżkę, którą postanowiła ruszyć w nadziej, że prędzej czy później będzie w stanie wrócić do cywilizacji. Była głodna, przemarznięta i marzyła tylko o jakimś ciepłym i bezpiecznym kącie. Jej pies zresztą też wyglądał na zmęczonego.
Przynajmniej w jednej kwestii się nie myliła. Po pewnym czasie na horyzoncie zaczęły majaczyć jakieś budynki.
- Patrz, Sztorm... Wreszcie cywilizacja... - powiedziała dość cicho do psa, ruszając ciut pewniej w stronę budynków. Psiak ruszył tuż za nią.
Wolf

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Zmiana w szpitalu, odpoczynek po modlitwie w świątyni, a później kilka spraw do załatwienia. Ktoś tutaj poprosił go, żeby coś zanieść, później ktoś inny poprosił o pomoc w odśnieżeniu, a jeszcze ktoś poprosił o pomoc w zebraniu trochę drewna na opał. Nie miał nic przeciwko czemuś takiemu. W końcu taka drobna pomoc zawsze była mile widziana w mieście, tym bardziej że często kończyło się to także zwrotem dobrych uczynków. A gdzie jak gdzie, w Oguni powinni się wszyscy skupić na powrocie do tych sąsiedzkich więzi i pomocy wzajemnej. Chociaż w wypadku mnichów też wchodził brak pieniędzy, chociaż dzięki zaangażowanie w społeczność i tak nie było z tym większego problemu. Zresztą, posiadanie jakiegoś zajęcia Finley zawsze uważał za plus.
Tym bardziej, że kiedy komuś oferował swoją pomoc, tak jak dzisiaj, również skończyło się to miłym pakunkiem w postaci lunchu i napoju w termosie.
W dzień nie obawiał się zapuszczać w różne miejsca w okolicach wioski, chociaż wciąż wolał zachować względną ostrożność. Miał swoje udeptanego ścieżki, ścieżki z których korzystała większość mieszkańców wioski.
Sprawdził tobołek gałązkami odpowiednimi na rozpałkę, a chwilę po tym też usłyszał jakiś szelest niedaleko i sylwetkę. Chyba ludzką... nie, Yokai nie powinny być spotkanie w ciągu dnia, prawda? Chyba, że byłyby jeszcze większym zagrożeniem... Może ktoś próbował się wydostać i sprowokował jakieś z tych stworzeń?
Chociaż już po krótkiej chwili, przejrzawszy się nieco bardziej... Nie, to chyba po prostu człowiek. A może jednak... W końcu nie powinien pozwalać sobie aż tak ufać innym. Z drugiej strony, dziewczyna wyglądała jakby jednak potrzebowała pomocy...
Postanowił ją jednak śledzić. Nie byli daleko wyjścia z lasu, a tym bardziej miasta. A jeśli była nowo przybyłą... jednak warto było się nią zaopiekować.
Widząc jak ta rusza jakby żwawiej, kiedy tylko zobaczyła budynki, po prostu postanowił zawołać.
- H-hej! Zaczekaj! - zawołał po japońsku, chwilę później powtarzając też po angielsku. Nie był pewien jaki język dziewczyna rozumiała, jakim się posługiwała. Ruszył powoli w jej stronę, patrząc też spokojnie na psa, żeby ten przypadkiem go nie zaatakował.
- Potrzebujesz pomocy? Nazywam się Finley - powiedział spokojnie, ruszając spokojnie w jej stronę, chociaż nie zbliżał się na zbyt dużą odległość. Chociaż... był też zmartwiony faktem, że ktoś znów tutaj przybył. Wiedział, że dziewczyna już nie znajdzie drogi na zewnątrz... Chciałby chętnie jej opowiedzieć o wszystkim, ale mówiąc o tym chyba tylko by ją jeszcze wystraszył, prawda?
- Zaprowadzę cię do miasteczka. Nie jesteś ranna? Nic cię nie [i]goni[/]? zapytał, podkreślając jednak ostatnie słowo... Nie, nic nie powinno jej zaatakować w ciągu dnia. Z drugiej strony, nie mógł być pewny ile dziewczyna wędrowała przez las, prawda? - Potrzebujesz odpocząć zanim pójdziemy do wioski? Mam ciepłą herbatę jeśli masz ochotę. - zaoferował się również.
Lert

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Tupnęła kilka razy, aby w jak największym stopniu pozbyć się śniegu z butów. Idąc w kierunku budynków, zaczęła strzepywać śnieg z kurtki. Sztorm w międzyczasie począł się spoglądać za siebie. Po chwili usłyszała czyjeś słowa. Drgnęła nerwowo, gwałtownie się odwracając, przystając przy okazji. Dotarło do niej znaczenie słów po japońsku. Angielski? Zamrugała zaskoczona. Z drugiej strony, mężczyzna nie wyglądał na Japończyka. Jak ona był turystą? Nie do końca na takiego wyglądał.
- Mówisz płynnie po angielsku? - spytała po angielsku. Wolała rozmawiać w swoim ojczystym. Sztorm nieco nie wiedząc co zrobić, stanął przed swoją panią. Był w razie gotowy stanąć w jej obronie. Uważnie obserwował nieznajomego.
Przyglądała się mu uważnie. Zielono-szare tęczówki przyglądały mu się uważnie. Zawsze podchodziła do mężczyzn z dystansem. Zmarszczyła lekko brwi, słysząc pytanie o gonienie. Dlaczego ktoś miał ją gonić? Jasne, zranienie mogła zrozumieć. Zapewne wyglądała, jakby włóczyła się na zimnie od kilku godzin. Zresztą taka była prawda. Gestem uspokoiła psa. Ten stanął przy jej boku.
- Nic mi nie jest. Trochę zmarzłam. Mieszkasz w tym miasteczku? Jest jakiś hotel? Potrzebuję też zgłosić się na policję. Z ojcem się rozdzieliliśmy w lesie, zgubiliśmy się. Nie wiem, czy z nim wszystko okej. Możliwe, że wyszedł jakąś inną stroną tego lasu - powiedziała do niego, płynnie po angielsku. W pewnym momencie wskazała skinięciem głowy na las. - Nie potrzebuje
Wolf

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
- Tak, to mój pierwszy język - zapewnił dziewczynę, delikatnie się do niej uśmiechając. Cóż, możliwe że miał w tym języku już mnie praktyki, szczególnie od czasu kiedy zmarła jego siostra, jednak wciąż jak najbardziej rozumiał niemalże wszystko, a tym bardziej można było zasłyszeć zawodzenie akcentem z Ayrshire w Szkocji.
Chociaż słysząc słowa dziewczyny, Fin był zmartwiony. Współczuł jej, nawet jeśli ta niekoniecznie w tym momencie mogła zrozumieć, dlaczego jej współczuł.
- Tak, już trochę lat... Jestem mnichem buddyjskim w tutejszej świątyni - wyjaśnił, podchodząc nieco bliżej, kiedy tylko zauważył że pies jest posłuszny. Jednak zachował swoją odległość od dziewczyny, rozumiejąc jednak jej ostrożność w jego kwestii, a to się ceniło. W końcu go nie znała, nie wiedziała czy był kimś niebezpiecznym, czy jednak można było mu zaufać.
- Och... rozumiem... Zawiadomimy zwiad, chociaż mam nadzieję że jednak rzeczywiście wyszedł inną stroną lasu... Kiedy ostatnio go widziałaś? Och, potrzebujesz pomocy z bagażem? - zapytał spokojnie, wyciągając dłoń w jej stronę, żeby ewentualnie pomóc jej coś nieść.
- Mamy hotel, także jeśli będziesz potrzebowała możesz zatrzymać się w świątyni na dłużej. Po zmroku robi się tutaj niebezpiecznie... Mamy jeszcze trochę czasu przed zmrokiem, więc jeśli pozwolisz, pierw zaniosę drewno do gospodarstwa, a później pokażę ci nieco bardziej okolicę - powiedział, kiwając delikatnie głową. Zastanawiał się jak poruszyć ten temat... W delikatny sposób... Nie chciał za bardzo jej wystraszyć. Zacząć opowiadać o Yokai? O tym, że już stąd nie wyjdzie nigdy?
- Więc... skąd przyjechaliście z tatą? Zgaduję, że jednak nie jesteście tutejsi. Chociaż ja też nie wyglądam na Japończyka. Pochodzę ze Szkocji, z rodziną się przenieśliśmy pierw do Tokio, a później tutaj... No i tak zostało, chociaż chyba japońska wieś to jest piękno samów sobie. Lasy, pola, świątynie... och, wybacz, trochę się rozgadałem. Więc skąd jesteście? - mówił, zerkając na dziewczynę chociaż wciąż był wyraźnie zatroskany. Ale jednocześnie chciał odciągnąć swoje myśli od tego, jak powiedzieć o wszystkim nowopoznanej. Jak zareaguje na bajeczkę o tym, że już nigdy nie opuści wioski?
Lert

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Ten mężczyzna wyglądał dziwnie. Jakby był zmartwiony? Taaaak, jakieś zmartwienie odbijało się na jego obliczu. Czy aż tak źle wyglądała w tej chwili? Jasne, pewnie jej twarz była dość mocno zaczerwieniona. Była zmęczona. To też było widoczne. Hm... Z drugiej strony, mógł mieć też jakieś swoje problemy. Westchnęła ciężko. Marzyło jej się ciepłe łóżko, chwila spokoju i gorąca czekolada, ale na to musiało naprawdę poczekać. Ojciec. Musiała dowiedzieć się co z jej ojcem. Uh... Martwiła się o niego.
Zmarszczyła lekko brwi. Czuła akcent, choć w pierwszej chwili nie skumała z czym jej się on kojarzył.
- Jesteś ze Szkocji? - spytała. Czekała, aby ten się z nią w miarę zrównał, a nawet wyszedł o kilka kroków do przodu. Mimo wszystko nie chciała mieć go za swoimi plecami. Nie czułaby się wtedy bezpiecznie. Mnich czy nie mnich, lepiej uważać.
- Zwiad? - powtórzyła za nim lekko zaskoczona. Czy oni tak mówili na stróżów prawa? - Tutejsi tak mówią na leśniczych albo policję? Nie jestem pewna... Nie jestem pewna ile się włóczę po tym lesie... Ta wędrówka...- urwała niepewnie, poprawiając szelkę plecaka na ramieniu. Przez kark przeszło ją to nieprzyjemne uczucie niepokoju.
Była dziwna. Dobrze wiesz, że była, ale nie powiesz mu tego. Boisz się, ze cię weźmie za wariatkę. Ten las był niepokojący... przeszło jej przez myśl.
- Nie trzeba. Poradzę sobie. Jakbyś mógł mnie pokierować na posterunek policji, a potem do hotelu to byłabym wdzięczna. Nie musisz nawet mnie tam osobiście prowadzić. Potrzebuję co najwyżej opisu trasy.
Niebezpieczna? Czyżby w nocy do wioski przychodziły zwierzęta? Słyszała o gangach japońskich, ale nie sądziła, że mogą być one na jakiś odludziach. Obstawiała bardziej Tokio czy inne metropolie.
- Z Kanady. Pierwszy raz jesteśmy w Japonii. Ojciec chciał przyjechać. Nasłuchał się o tutejszych lasach. Chciał je porównać z naszymi- odparła bez wahania. Z resztą na plecaku miała kilkanaście naszywek z kanadyjskich parków narodowych, ale tego mężczyzna nie musiał akurat wiedzieć. Chociaż również gdzieś tam na plecaku ukryty był pin z liściem klonowym.
Wolf

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
- Tak, Szkocja piękne miejsce. Chociaż deszczowe, ale zimy stanowczo są piękniejsze w Japonii - powiedział spokojnie, chociaż po kolejnych słowach dziewczyny, uświadomił sobie że... no cóż, popełnił chyba drobny błąd.
- Tak... Znaczy, można powiedzieć, że to coś w rodzaju policji. Trochę taka straż sąsiedzka? Małe miasteczko, mało przestępstw, rozumiesz... - po części skłamał, po części mówił prawdę. Chociaż obrócił się bardziej do dziewczyny, kiedy ta nie dokończyła słów o wędrówce.
- Wierzysz w duchy? Potwory? - zapytał spokojnie, bo jeśli wyraźnie coś dziwnego zauważyła. Nie, nie powinny być aktywne w dzień. Przynajmniej nie aż tak bardzo, żeby zrobić krzywdę... chociaż z Yokai nigdy nic nie wiadomo. - Wybacz, że nalegam, ale wolę cię zaprowadzić osobiście. Wolę, żebyś dotarła do hotelu bezpiecznie... Później też zaprowadzę cię, żebyśmy mogli zgłosić zwiadowi, że twój tata mógł się zgubić w lesie... chociaż miejmy nadzieję, że wyszedł z drugiej strony... - dodał ciszej, wzdychając.
- Och? I jak na razie porównanie? Pamiętam ze szkoły, że Kanada ma piękną naturę - zaczął temat, chcąc też odwrócić uwagę od tego wszystkiego. Za każdym razem nie wiedział jak ma przekazać komuś, że już nie wyjdzie poza miasteczko. Chociaż z pewnością pierwsza noc w miasteczku... cóż, wiele wyjaśniała w tej sprawie. A przynajmniej dla części niedowiarków wystarczała. I wciąż nie mógł być pewny czy dla dziewczyny było lepiej, że trafiła tutaj względnie sama bo z psem, czy lepiej by było gdyby zawędrowała razem z tatą. To zawsze jakiś bliski przy boku.
Lert

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
- Może kiedyś się z ojcem wybierzemy. Ojciec lubi wycieczki, zresztą ja też - rzuciła. Ta, cóż się dziwić, że ciągnęło ją do wędrówek, gdy zarazem ojciec i matka pobudzali w niej pasję do tego? W duchu cicho westchnęła na wspomnienie o mamie. Tak... Tęskniła za nią. Nawet po takim czasie. Miała wrażenie, że pewnych ran nie leczy czas.
Uniosła lekko brwi ku górze.
- Straż sąsiedzka? Rozumiem. Czyli co? W nocy zwierzęta schodzą? Dlatego jest niebezpiecznie? U nas czasem potrafił niedźwiedź przyjść... - zaczęła ciekawić ją ta kwestia. W końcu skoro przestępczość była mała, nawet nie mieli prawdziwej policji to co było takiego niebezpiecznego? Sięgnęła ręką ku karku, aby go rozmasować. Zmęczenie dawało o sobie znak. Ciało pragnęło odpoczynku. Westchnęła cicho.
Spojrzała na niego, gdy ten zadał kolejne pytanie.
- Nie. Już dawno z tego wyrosłam - odparła bez chwili zawahania. Jasne, jako harcerka znała sporo historii o duchach i innych potworach. Znała też kilka legend ze swojej Ojczyzny, ale dawno przestała wierzyć w duchy i potwory. Nawet jeśli lubiła sięgnąć po fantastykę. Mimo to poczuła dziwne mrowienie w okolicach karku. Czemu ten facet o to zapytał?
- Naprawdę wolałabym to załatwić dość szybko. Nie chciała, aby ojciec włóczył się sam po lesie - odparła na jego słowa.
Jest tu ładnie. W jakiś sposób się różnią od moich. Atmosfera w nich jest jakaś taka... inna. Mimo wszystko przyjemnie się po nich chodzi, ale wole swoje lasy. Są bardziej znajome - bo w nich nie tracisz orientacji w terenie? Z kanadyjskich lasów zawsze wiesz jak wyjść.
Wolf

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
- Ach, rozumiem. Też lubiłem podróżować. I... to jest chyba nieco bardziej skomplikowane niż tylko dzikie zwierzęta. Można powiedzieć, że las od strony wioski nie jest zbyt bezpieczny - powiedział, chociaż miał świadomość że to mogło zabrzmieć jeszcze bardziej tajemniczo. Mimo to, nie przejmował się aż tak bardzo tym, schodząc ze ścieżki do dróżki prowadzącej do jednego z gospodarstw.
- Zadzwonimy i zawiadomimy zwiad o twoim tacie, żeby mogli już teraz kogoś wysłać na poszukiwania w lesie - wyjaśnił, bo w końcu i tak musiał odnieść drewno, w którego zebraniu pomagał.
- Och... Lasy japońskie są różne. Rozumiem, że nie wierzysz w takie rzeczy, ale Japonia jest bardzo nawiedzonym miejscem. Jednak jest to też częścią niektórych wierzeń - wyjaśnił spokojnie, a po chwili już otworzył drzwi domu. Poczekał na dziewczynę, upominając ją żeby zdjęła buty. Tak na wszelki wypadek.
Uśmiechnął się do kobiety, która wyraźnie była zaniepokojona widokiem dziewczyny. Starsza babusienka od razu ruszyła do kuchni, a jej młodsza córka luźno rzuciła po angielsku:
- Turystka?
- Tak. Nie podróżowała sama, więc może ktoś wędrować tutaj po lesie.
- O nie... Masz szczęście, powoli się zbierałam na trening. Dam znać reszcie. Jak się nazywa zaginiony? - zapytała dziewczyna, spoglądając na Noemi. Kiedy dostała odpowiedź, zniknęła w głębi domu, żeby przebrać się do wyjścia. Dziewczyna była jednym ze stróży, więc Finley dobrze wiedział że była to najszybsza droga do zawiadomienia o sytuacji.
Mnich zaraz przejął od starszej kobiety jakiś ręcznik, która ta przyniosła do wytarcia psa. Podał go po chwili Kanadyjce.
- Wygląda na dobrze wychowanego, ale wolę nie ryzykować ręki, wycierając go... Chyba rozumiesz, prawda? Chodź, ogrzejesz się nieco i kontynuujemy do hotelu - powiedział, uśmiechając się lekko do dziewczyny. Cóż, powinna móc odpocząć... dopóki jeszcze nie dotrze do niej w jakiej sytuacji się znalazła, prawda? Chociaż starsza kobieta również wyglądała na zmartwioną.
- Przygotuję coś do jedzenia, biedulka... Wprowadź ją, zostawcie rzeczy tutaj po prostu. Zaraz przygotuję herbatę. Dziękuję ci jeszcze raz za pomoc z drewnem... - mówiła kobieta po japońsku, a Finley tylko zerknął na towarzyszącą mu dziewczynę.
- Wybacz... Potrzebujesz tłumaczenia? Jeśli masz pytania, mogę tłumaczyć. Większość w Oguni zna angielski, ale nie wszyscy - powiedział, czekając aż dziewczyna zdejmie warstwy wierzchniego okrycia.
- Widzieliście Yokai w okolicy? - zawołała zaraz młodsza dziewczyna po japońsku, wracając do korytarza już przebrana.
- Nie, jeśli były to nie atakowały - odpowiedział, również po japońsku. Dziewczyna zaraz łapiąc za swoje buty i cieplejszy płaszcz, wyszła z domu. Wyraźnie nie czekała na jakąkolwiek więcej odpowiedź, śpiesząc się żeby zawiadomić resztę stróży i ewentualnym mężczyźnie w niebezpieczeństwie.
Lert

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Zmarszczyła lekko czoło. Dlaczego ten typ mówił w tak zagmatwany sposób? O co mu chodziło? Noemi miała wrażenie, jakby ten coś ewidentnie krył. Nie podobało jej się to totalnie.
- Co masz na myśli? - spytała, zerkając za siebie w stronę lasu. Co niby takiego mogło się w nim kryć? Frustrowało ją też trochę to marnowanie czasu. Czemu nie mógł jej od razu pokierować tam gdzie potrzebowała? Westchnęła cicho. Ona się naprawdę niepokoiła o swojego ojca. Może staruszek potrafił sobie poradzić w ciężkich warunkach, ale nadal był w obcym miejscu, a co za tym idzie i w terenie.
- Nawiedzonym? - powtórzyła. - Znaczy słyszałam, że w Japonii nadal dość mocno jest kultywowana wiara w duchy i demony. Pod tym względem folklor zdaje się być bardzo bogaty. No i pewnie kwestia odosobnienia poszczególnych, wiosek, miast i wsi robi swoje - odparła na jego słowa. Ta, miała wrażenie, że wszechobecna dzikość terenu i izolacja w dawniejszych czasach bardzo dobrze wpłynęła na pomysłowość tego ludu.
Zdjęła swoje wojskowe buciory. Zawsze ją zaskakiwało to przywiązanie Japończyków do tego typu rzeczy. Spojrzała na starszą od siebie kobietę, gdy ta przemówiła.
- Sean Lynch - odparła. Poczuła pewną ulgę. W końcu wyglądało, że do kogoś dotrze informacja o potrzebie znalezienia jej ojca. Huh... Przynajmniej częściowy sukces.
Zdjęła z pleców plecak, do którego był przyczepiony pokrowiec z jej gitarą i odstawiła rzeczy na podłogę. Huh... Chwila odpoczynku dla pleców. Kolejna drobna ulga. Rozpięła nieco kurtkę żeby się nie przegrzać.
- Spoko, rozumiem - powiedziała, odbierając od mężczyzny ręcznik. Sztorm z chęcią dał się wytrzeć. Wręcz lgnął do kawałka suchego materiału. Tak, ewidentnie nie przepadał za byciem mokrym.
Kątem oka zerkała na tamtą dwójkę. Była ciekawa na ile luźno będą ze sobą rozmawiać w tej chwili. Raczej nie spodziewali się, że może znać japoński, co nie? Nic jednak ciekawego się nie dowiedziała.
- Nie trzeba, rozumiem. I nieco też mówię - odparła na jego pytanie. Mogła oczywiście zatajać, że potrafi mówić w tym języku, ale nie widziała w tym najmniejszego sensu.
- Yokai? - powtórzyła tylko po angielsku, marszcząc lekko brwi. Chwila ona kojarzyła to słowo. - Chwila czemu ona się spytała o nie pytała? To nie są przypadkiem stwory z mitów japońskich?
Wolf

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Słysząc dopytanie dziewczyny na temat stworzeń, nieco się skrzywił. Ale jeśli słyszała o nich historie, była w miarę zaznajomiona z tematem... chyba to mogło być nawet łatwiejsze do wytłumaczenia.
- Dla większości ludzi i regionów są, chociaż jak już mówiłem, Japonia jest nawiedzonym miejscem. Można w to wierzyć lub nie, ale często zdarzają się sytuacje które ciężko wytłumaczyć - powiedział spokojnie, a kiedy dziewczyna już w miarę wytarła psa, przejął od niej ręcznik i rozwiesił odpowiednio, aby mógł wyschnąć.
Po tym już ruszył do pokoju, prowadząc za sobą dziewczynę jak i jej futrzastego towarzysza. Usiadł przy stole, zerkając na jego towarzyszkę i po chwili westchnął, kręcąc głową. Naprawdę wyglądał na zmartwionego.
- Chyba nie ma dobrego sposobu na przekazanie tego... I nie zdziwię się, jeśli uznasz mnie czy innych za stukniętego - zaczął, uśmiechając się lekko, chociaż wciąż nie wydawał się być pogodny w tym momencie. Chociaż na pewno był spokojny. O wszystkim mówił powoli, nie łamiącym się głosem, pomimo że sam temat był z pewnością ciężki. Wytłumaczyć wszystko od podstaw, wyjaśnić komuś... Ta sytuacja przecież brzmi jak absurd!
- Już kilkadziesiąt lat temu miały miejsce... pewne wydarzenia. Znam to tylko z drugiej ręki oczywiście, ale coś rozzłościło tutejsze duchy, a Yokai zaczęły atakować ludzi. I uwierz mi, że nie chcesz na nie trafić. Ataki głównie mają miejsce w nocy, więc do zmroku zaprowadzę cię do hotelu lub świątyni, zależy co preferujesz. I mam tutaj na myśli fizyczne ataki - mówił, chociaż robił to powoli, jakby dając dziewczynie też moment do przetrawienie jego słów, do zapoznania się z nimi.
- A jak wspominałaś o odosobnieniu niektórych wiosek w Japonii... Nie wiem jak to powiedzieć... Nie można opuścić naszej wioski właśnie przez Yokai - powiedział, ale starał się zachować swój spokój, którego był uczony tyle lat w świątyni. Był przygotowany, na różne scenariusze. Dziewczyna będzie chciała uciec? Zwyzywa go? Załamie się? Będzie próbowała wyjść w nocy na własną rękę? - Wiem, że to brzmi jak tania historia do straszenia turystów. Ale... mówiłaś, że znasz kanadyjskie lasy, prawda? Na pewno widzisz różnicę większą niż w samej roślinności i zwierzynie tutaj.
Lert

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach