Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


administracja
Most
Oguni

Powrót do góry Go down

Trochę już minęło odkąd ostatnio widział tego dziwnego łysego mnicha. Dziwnego, bo kto normalnie ma strzałkę namalowaną na łbie? Gdzie ona niby pokazywała? Zawsze chciał go o to spytać, ale totalnie o tym zapominał. Może tym razem mu się uda? Mieli się spotkać na mostku, tak się dogadali. Uwielbiał stamtąd patrzeć na płynącą rzekę, zwłaszcza, że on uwielbiał ogółem naturę i przebywanie w takim miejscu jeszcze bardziej poprawiało mu humor. Jakby jemu trzeba by było poprawiać go, jak on przez 99% czasu ma uśmiech na gębie.
Nie miał na sobie nic jakiegoś szczególnego, ot deszczową, białą, cienką kurtkę, czarny podkoszulek, białe bojówki i czarne trampki. To był jego ulubiony strój, zakupił wszystko za swoje pierwsze zarobione tu pieniądze, aż mu prawie na jedzenie nie wystarczyło. Może kilka grosiszy wtedy miał w kieszeni, wystarczyło na suche mięsko i piwko, które on tak uwielbia.
Widząc w oddali znajomą glancę pomachał do chłopaka z mostu stając na palcach - Myślałem, że mnisi się nie spóźniają - zachichotał głośno, tak by chłopak go usłyszał. Włożył po chwili ręce do kieszeni kurtki i podszedł kawałek z szerokim uśmiechem na ustach - Dawno Cię nie widziałem. Czyżby ktoś na Ciebie ostatnio znów wpadł? - oczywiście mówił żartem, bo to jak się poznali było dla Take nadal dziwaczne, ale jakie zabawne!
Anonymous

Powrót do góry Go down

Kto by się spodziewał, że ze zwykłego upadku zrodzi się taka przyjaźń? Niemal zaraz po tym jak został rozjechany przez kartony zapałał sympatią do chłopaka i niedługo potem byli już dobrymi koleszkami. Ryouta był otwarty na ludzi i cholernie łatwo zdobywał przyjaciół. Nawet jeśli byli to przyjezdni i nie każdemu podobało się to, że mnich integruje się z tymi z zewnątrz.
Właśnie sprzątał świątynie kiedy dotarło do niego, że przecież umówił się z Take. Równie szybko jak o tym sobie przypomniał wyleciał ze świątyni aż się za nim kurzyło. Babcia tylko pokiwała głową z uśmiechem na ustach. Na szczęście nie miał daleko i już po krótkiej chwili stał przed koleszką wypluwając płuca. Oparł się dłońmi o barierkę żeby dojść do siebie.
-Nie spóźniają - powiedział kiedy już złapał oddech. Położył dłoń na sercu jakby chciał je w ten sposób uspokoić -Po prostu ostatnio jakoś sporo mam zajęć - odparł i pogłaskał się po glacy -Szkoła - świątynia i tak w kółko. Czasem chciałbym być zwykłym nastolatkiem - westchnął jednak po chwili uśmiechnął się do chłopaka szeroko -Jakie plany na dzisiaj?
Anonymous

Powrót do góry Go down

Nie ma nic lepszego od niespodziewanej przyjaźni - bo taka właśnie była w ich przypadku. Podobało mu się to niesamowicie, bo pierwszy raz od wielu lat miał kogoś, do kogo mógł się zwrócić z każdym tematem. No nawet jeśli chłopak był od niego młodszy, to i tak wcale tego nie odczuwał. Był dla niego naprawdę ważny. Niczym brat, którego nie miał, a może miał?...
Wiedział, że mnich nie miał najlepszej formy. W porównaniu z Take miał zdecydowanie mniej pojemne płuca, co było widać gdy się tak zatrzymał. Norri aż zaśmiał się cicho, chłopak powinien bardziej o siebie dbać i ćwiczyć swoje ciało - Właśnie widzę... znów zapomniałeś? - pokręcił głową rozbawiony krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jako mnich powinien chociaż trochę wykazywać się odpowiedzialnością i dotrzymywać słowa. Ale że Take miał na to totalnie wyłożoną lachę i po prostu chciał spotkać się z przyjacielem to nie miał zamiaru tego komentować - Dużo od ciebie oczekują - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem na ustach - Bycie zwykłym jest przereklamowane. Nie lepiej być właśnie wyjątkowym? - Take rzucił szkołę gdy tylko uciekł z domu. Dla niego nawet naucznie było nudne, bo wcale nie pozwalało na nic szczególnego, a tylko nastolatkowie byli odmóżdżani - Cóż... liczyłem, że pójdziemy połowić ryby - powiedział wypinając dumnie pierś do przodu.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Ryouta zawsze chętnie wysłuchał, doradził i pomógł. Wiele osób z miasteczka zwraca się do niego nie tylko jak do mnicha, ale też przyjaciela. Niemal każdy w miasteczku wiedział, że młody mnich jest wcieleniem dobra i serdeczności. On sam musiał trzymać fason - w końcu był tym szczególnym w rodzie. Często to trochę go męczyło i cieszył się, że ma takie chwile dla siebie jak ta (choć teoretycznie powinien zamiatać świątynie).
-Trochę - uśmiechnął się głupkowato drapiąc się po tyle głowy -Tak... - westchnął -W końcu uważają, że jestem wyjątkowy - dodał po chwili -To prawda - zaśmiał się -Jak na przykład Ty. Wyjątkowo spadłeś na mnie w kartonie - puścił mu oczko. Ryouta chyba był magnesem na spadających z góry ludzi -Hm... wiesz ja nie łowię ryb. Nie wolno mi polować, łowić ryb ani jeść mięsa - powiedział nieco zawstydzony jakby to było coś złego -Ale możemy pójść nazbierać ziół bo i tak miałem to dzisiaj zrobić. Co Ty na to? - wyszczerzył się do niego. Może uda mu się wykorzystać swojego koleszkę do pomocy.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Take był osobą, której wszędzie było pełno. Jego szczęśliwa gęba chyba zawitała już do każdego kata w tym miasteczku, a jego mocna głowa jest znana raczej każdemu. A to, że czasami komuś przywali, bo za dużo kłapał gębą, to wiecie... Tego do kartoteki nie wpiszą, nie?... No chyba, że komendant naprawdę ma słaby humor. Aż strach było tam wchodzić w takie ponure dni, bo nigdy nie wiadomo. Co gorsze komenda w Oguni czy yokai nocą na ulicach? Wybieraj.
Pokręcił rozbawiony głową. Chłopak naprawdę był za młody na takie pierdoły jego zdaniem. Po co w tak młodym wieku mu już mieszać? No i jeszcze zasypia pewnie w szkole, tak się człowiek nie uczy, a według niego w szkole niewiele się nauczysz - No bo chyba jesteś, nie? - jemu często umykały takie informacje. Mógł już mu o tym mówić, ale żeby nie wychodzić na durnia po prostu starał się jakoś obracać temat z szerokim uśmiechem na ustach - Hehehe! Takiego mam farta! - prawda, chłopak miał niesamowite szczęście, do wszystkiego, więc szczęście też ich losy złączył i sprawił, że zostali przyjaciółmi. Magicznie - Aj... fakt - skrzywił się. On za to uwielbiał mięso. Wolałby świnkę, ale no... przecież trzeba oszczędzać tak? - Zioła? No dobra! Już na polu dzisiaj byłem, ale Tobie zawsze chętnie pomogę - złapał się za bajca, pokazując go dumnie w znaku, że mu pomoże - Prowadź.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Komendant to była jedna z nielicznych osób, których łysy ze strzałką nie lubił. Jasne, zdawał sobie sprawę z tego, że na tym stanowisku trzeba rządzić twardą ręką i trzymać emocje na wodzy ale facet był po prostu przerażający. Całe szczęście, że Ryouta nie widywał go za często.
-Chyba... - odparł. On sam nie uważał się za wyjątkowego.W końcu nie on jeden ma dar widzenia więcej. Jednak w czasach, które nastały w miasteczku takie osoby były na wagę złota.
-Może to przeznaczenie - poruszył sugestywnie brewkami szczerząc się -A może to po prostu karma, która do mnie wróciła? - raz jeszcze poruszył brewkami. Niech się teraz Take zastanawia czy chodzi o tą dobrą czy o tą złą karmę.
-Miło mi, że to szanujesz. Nie każdy to robi. W szkole zdarza się innym z tego nabijać jakbym robił coś złego - skrzywił się nieznacznie. Zupełnie jakby niejedzenie mięsa robiło z Ciebie kogoś złego - a przecież było zupełnie odwrotnie. Ucieszył się na to, że Take zgodził się mu pomóc -W takim razie chodźmy. Myślę, że w okolicy mostu możemy co nieco znaleźć - odparł i ruszył powoli w kierunku leśnych ścieżek -Tylko się mnie trzymaj żebyś się nie zgubił. Nawet jeśli nadal jesteśmy blisko drogi i mostu to te lasy nie są bezpieczne - powiedział poważnym tonem.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Dla Take człowiek zwany Hideo Ryozo był osobą, której wolałby nie widywać kiedy ma zły humor. Pan komendant niejednego przerażał, a biedny rolnik zdecydowanie miał już dosyć zapoznawania się z tamtejszą celą. Ile to razy za pobicie już tam trafił... Ciężko zliczyć. Ale przecież to nie jego wina, że ludzie zachowują się jak idioci i nie myślą nad tym co robią. A potem to jemu się obrywa, bo próbował wyperswadować niejednemu to i owo.
- No nie chyba, tylko na pewno - pamięć nie bywała po jego stronie, ale nie potrzebował wiele, by na powrót jarzyć fakty. Jak dla niego był to super dar, bo przecież w ten sposób mógł swojej świątyni zapewnić potrzebną ochronę. Ale to już jego sprawa czego on tak naprawdę chciał od życia...
- Nie miałbym nic przeciwko, gdyby tak właśnie było - zachichotał drapiąc się po potylicy - Eeeee?... - zrobił wymowną minę, która mówiła tylko i wyłącznie " lag mózgu". Czemu jego przyjaciel do tego doprowadzał? Zaśmiał się cicho kręcąc przy tym głową.
- Dlaczego miałbym nie szanować taki jaki jesteś? Przecież to czyni Cię Tobą no i jedynym w swoim własnym rodzaju - zmarszczył czoło - Mówiłem Ci, że w tej szkole same chamy są, nie wiem czemu jeszcze do niej chodzisz - wzruszył ramionami z lekkim uśmieszkiem na ustach - Prowadź, o cudowny mnichu ze strzałką na głowie! - puścił mu oczko rozbawiony i pokiwał głową - Dobrze, dobrze...
Anonymous

Powrót do góry Go down

Może po prostu trzeba by tego Hideo złożyć w ofierze? Chociaż tyle dobrego by było. Jednak mawia się, że złego yokai nie biorą. Z drugiej strony przecież ród Banmasa nie popierał składania jakichkolwiek ofiar oprócz tych, które nie wymagają poświęcania życia. Nieważne czy ludzkiego czy innego - życie to życie.
Uśmiechnął się do niego. Nie lubił kiedy ludzie mówili mu, że jest wyjątkowy czy niezwykły. Po prostu chciał być postrzegany jako zwykły chłopak a nie ktoś specjalny. Przecież siedzenie w jednym miejscu na festiwalach i wysłuchiwanie modlitw było o wiele gorszym zajęciem niż zabawa z rówieśnika. Ba! Często nawet nie udawało mu się zdążyć na festiwalowe jedzenie.
-To wporzo - rzucił i pokazał mu okejke. Czy w ogóle wypadało żeby mnich używał takich słów jak "wporzo". W sumie... czemu nie?
-Wiele osób w tym mieście ma dość specyficzne poczucie szacunku - skrzywił się nieznacznie -To miejsce... ono nie jest dobre - spojrzał na niego smutnym wzrokiem i posłał mu niemrawy uśmiech. Młody mnich widział w swoim krótkim życiu zbyt wiele okrucieństwa w Oguni -Muszę ją skończyć. Wiesz... jakby nie było jestem przykładem dla innych ludzi - wzruszył ramionami. Z resztą jakie dziecko lubiło chodzić do szkoły? No pewnie się jakieś znajdzie ale to były wyjątki -Tak jest! - zasalutował a na jego twarzy nie było już cienia smutku. Skręcili w niewielką ścieżkę, która prowadziła wzdłuż rzeki. Ryouta przeprowadził nią swojego kolegą i wyszli na brzeg rzeki.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Komendanta w ofierze? A kto będzie wtedy stał na czele tego padołu zwanego policją Oguni? Porucznik zapije się na śmierć z powodu poświęcenia komendanta i tyle by było z dzielnych stróżów prawa tego miasteczka. Lepiej by było zostawić ich w spokoju, bo i tak lepsze to, niż nic.
Przecież każdy był wyjątkowy, specyficzny, niezwykły oryginalny! To świadczyło o tym, że matka natura nie płata nikomu figli i że należy cieszyć się z każdego szczegółu, który nas samych dotyczy. Take nawet jeśli szkoły żadnej nie ukończył, to i tak był dość mądrym chłopem. Nie ma to tamto, chłop jakby chciał to by wszystkie szkoły pokończył, ale mu się najzwyczajniej w świecie nie chciało.
- Wiele osób w tym mieście jest specyficznych. Turystów traktują jakby to była ich wina, że tu nadal są - miał też na myśli swoją osobę, bo nie raz w barze spotykał się z takim traktowaniem. Aż nóż w kieszeni się otwiera, przecież to nie jego wina, tak?
- Tak, wiem, ale to nie znaczy, że masz się męczyć i kręcić w kółko tylko dlatego, żeby pokazać innym jak powinni żyć. Oni sami do tego dojdą - kolejna mądrość. Choć sam nie wiedział, czy poprawna, tak i uważał, że zamęczanie samego siebie niepotrzebnymi czynnościami w ciągu dnia było zbędne.
- Znasz te lasy jak własną kieszeń, prawda? - spytał kontrolnie zerkając na przyjaciela.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Miejscowi boją się turystów. Tak mi się wydaję. Mój ród wie, że to nie jest ich wina. Wszystkich przyjmiemy, pomożemy. Jednak są rody, które po prostu karmią się ta nienawiścią do obcych. Mają wtedy wymówkę by złożyć ich w ofierze - westchnął -Mój ród walczy z tym ale nie możemy nic wskórać - uśmiechnął się smutno. Naprawdę marzył tylko o tym, żeby w Oguni zapanował spokój. Przecież poradziliby sobie gdyby stracili możliwość wychodzenia z miasteczka. Mieli na miejscu niemal wszystko co sprawiłoby, że mogliby żyć z tutejszych zapasów. Przecież kiedyś ludzie tak żyli.
-No niestety to to znaczy - odparł -Są pewne rzeczy, których nie można zmieniać. To nie tak, że taki styl życia mi przeszkadza bo to kim jestem to zaszczyt. Tylko czasami chciałbym oddać to bycie wybrańcem komuś innemu - rozumiał doskonale kim jest i jak jest ważny. Nikt jednak go do tego nie zmuszał. Jego babcia to dobra kobieta, która tak naprawdę do niczego chłopaka nie zmuszała.
-Tak - odparł uśmiechając się do Take -Potrafię słuchać lasu. Słyszę yokai, mushi... Są do mnie przyjaźnie nastawione. No... większość z nich - powiedział -Na przykład za Tobą chowa się Yamabiko ale chyba nie chce się pokazać - wskazał na niewielkiego yokai, który nie chciał się pokazać. Po chwili widać tylko było jak krzaki się poruszają wskazując na to, że mały demon uciekł.
Anonymous

Powrót do góry Go down

- Przecież to nie nasza wina, że nie możemy stąd odejść lub że to wy tu jesteście zamknięci. Jakby tak było ta sytuacja już wiele lat temu by się wydarzyła i bylibyście odcięci już znacznie wcześniej od świata... - wymamrotał trochę wkurzony, że ta sytuacja staje się coraz bardziej poważna - Nie będę tu nikomu prawił morałów, ale niektórzy to chyba uważają, że mają prawo też nas tak traktować. W głowach się poprzewracało ... - dodał jeszcze wciskając ręce w spodenki, które miał na sobie. Czasami nawet widział jak rodzina, która prowadzi hotel dziwnie na niego zoczy. Jakby im coś zrobił. Było to dość smutne, ale Take wcale jakoś się tym nie przejmował na dłuższą metę.
Nie dość, że pomagał miasteczku, to jeszcze mu suszyli łeb. Takiego traktowania najbardziej nie znosił, ale cóż poradzić. Głowa do góry, uśmiech na gębę i postępować tak jak mówi serce. Nic więcej, nic mniej.
- Skoro tak mówisz...- wzruszył ramionami nadymajac lekko policzki powietrzem i krocząc za nim powolutku. Wiecie, jedna nóżka, hyc, druga nóżka, hyc. Tak zabawnie podwijał nogę do góry, kiedy przestępował z nogi na nogę.
- Co? - obrócił się, nawet nie przerywał kroku, po prostu szedł tyłem, w tym samym tempie i znów wrócił do chodzenia przodem, nie wyjmując przy tym rąk z kieszeni. - Od samego początku uważałem, że to Yokai boją się ludzi, dlatego ich atakują, więc pewnie dlatego nie chce się pokazać - uśmiechnął się lekko do przyjaciela.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Ja to wiem i moja rodzina też. Jednak osoby, które tak uważają są tutaj rzadkością - odparł -Po prostu te całe wielkie rody muszą mieć kozła ofiarnego i tyle. Najłatwiej zrzucić na obcych... Na początku najwięcej cierpiał ród Yama. Zostali wybici prawie co do jednego. Teraz miejscowym nie wolno z nimi rozmawiać. Muszą udawać, że nie istnieją - pokręcił głową. Tak strasznie go to bolało chociaż tak naprawdę nie miał nic wspólnego z tamtym rodem. Tak to jest jak jesteś od dziecka uczony wrażliwości dla każdego istnienia. Nawet "tym złym" młody mnich źle nie życzył. Może się oszukiwał, ale chciał wierzyć w to, że jeszcze wszyscy będą żyć w zgodzie i zakończą się te krwawe ofiary.
-Własnie to, co słyszałeś - zaśmiał się widząc reakcje chłopaka -Oczywiście, że się boją. Niestety jednak niektóre z nich to czyste zło i istnieją tylko po to żeby nam szkodzić - posłał mu delikatny uśmiech -Ale wiesz, nie ma się co smucić! - uśmiechnął się do niego szeroko.
Anonymous

Powrót do góry Go down

- Mmmm troszkę to dziwnie wygląda, tak jakby byli wyjęci spod prawa - podumał chwilę przeskakując zwinnie z nogi na nogę - Strasznie się rządzą... aż się obawiam tak naprawdę, czy przypadkiem nie zaczną turystów wykorzystywać na ofiary dla yokai - poczuł jak przeszły go mimowolne dreszcze. Tak jakby ktoś czyhał za jego plecami, dyszał na jego odsłoniętą skórę, by tylko podwinęła mu się noga. Jednak gdy zerknął kątem oka za siebie nikogo tam nie było. Zamyślony przez chwilę zderzył swoimi biodrami w chodzie biodra Ryouty.
- Nie strasz mnie, bo jeszcze ucieknę i zostaniemy przez przypadek rozdzieleni i co wtedy? - wolał nie chodzić po tych lasach samotnie. Ufał strzałce, odkąd się poznali doskonale wiedział, że mógł na nim polegać. Mały spryciarz - Przykre to trochę. Być stworzonym z samej nienawiści do świata i ludzi. Być przepełnionym tylko negatywnymi emocjami... - spojrzał w korony drzew - Nie żebym się smucił, tylko sprawa faktycznie wygląda trochę... marnie - wykrzywił usta w niepewnym uśmiechu drapiąc się po potylicy - Muszą się czuć naprawdę podle... - powiedział cicho znów zerkając w korony drzew.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Nie są wyjęci spod prawa - oni to prawo ustalają - odparł. Nikt nie był w stanie ruszyć rodów. Rządzili tym miejscem i każdy miejscowy o tym wiedział -Wydaję mi się, że już to robią. Czasami turyści nagle znikają - nie chciał go straszyć, ale wolał uprzedzić kolegę, żeby uważał na siebie. Turyści powinni być uważani, żeby nie skończyć jako ofiara dla demonów.
-Wtedy może być kiepsko - powiedział mrocznym tonem i poruszył brewkami sugerując, że chciał wystraszyć Take -Myślę, że one nawet się nad tym nie potrafią zastanowić - odparł po dłuższej chwili zamyślenia się -Nawet nie, że wygląda. Ona jest marna. Nie jesteśmy jednak w stanie czegokolwiek z tym zrobić. Możemy tylko modlić się za te dusze... - również powiódł wzrokiem w górę. Uśmiechnął się pod nosem widzą czyste niebo.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach