Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


ekspert yōkai

How to turn a boor into a bad boy?



Pot ociekał mu po czole i policzkach. Krótkie wdechy i wydechy świadczyły o tym, że nadal przed czymś uciekał. Rozwiązane sznurówki obijały się o materiał butów zdradzając, gdzie się właśnie znajdował. Przeskoczył nad krawężnikiem, który wcale jakiś wysoki nie był, ale przecież dla niego to i tak powód do uniesienia wyżej nóg. Skręcił w uliczkę łapiąc się mocno za serce i dopiero gdy schowany za schodkami dostrzegł mijające go cienie trzech chłopaków odetchnął głośniej.
  Uderzył lekko potylicą o ścianę budynku przymykając oczy na dosłownie kilka chwil, bo zaraz po chwili do jego uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Gdzie on się tak naprawdę znajdował? Leniwie, ociężale przejechał dłonią po twarzy podnosząc ostrożnie tyłek z ziemi. Poczuł nawet jak mu kości strzelały, a mięśnie stawiały opór. Nie należał do osób ćwiczących, wręcz wszystko trzeba było robić za niego, bo raz, że mięśni nie miał, a dwa, że ledwo podnosił kilkukilogramową siatkę świadczyło jedynie o tym, że nie nadawał się nawet do uciekania przed pościgiem. Cud, że zgubił prześladowców, którzy ostatnimi czasy nie dawali mu spokoju. Jakby całe to parszywe patrzenie się w jego osobę sprzed kilku lat wróciło, a on przez to odczuwał niepokój i strach.
  Podnosząc wzrok dostrzegł wychodzące osoby z... komendy. To przy niej się zatrzymał kompletnie zmachany i zlany potem. Nie dość, że musiał się cieplej ubrać przez pogodę, to jeszcze jakieś gagatki zmuszały go do biegu. Miał jednakże nadzieję, ze nie zostanie dostrzeżony, więc postanowił przemknąć po prostu koło dwóch osób, czego od razu pożałował.
  Brak sił w nogach po tym jakże wyczerpującym wysiłku sprawił, że chłopak momentalnie po wykonaniu trzech kroków runął na ogrodzenie. Niesamowitym szczęściem był fakt, że zamiast upadać na odkryte przez spodnie kolana, tak złapał się w miarę mocno ogrodzenia podtrzymując swoją osobę. Co by nie zaliczyć bliskiego spotkania z podłogą.
  Odchrząknął widząc na sobie spojrzenia policjantów i wycierając nadgarstkiem pot z policzka odwrócił szybko wzrok.
  - Przepraszam - to słowo wyszło z niesamowitym trudem spomiędzy ust farbowanego blondyna. Nie powinno być to jednak dziwne, ponieważ chłopak był uznawany za gbura, który nawet nie umiał obronić własnego brata przed śmiercią. Wciąż bił się w myślach z tym co zaszło i z informacjami wyciągniętymi z książek. Kompletnie nie umiał sobie z tym poradzić, a w aktualnej sytuacji jedyne czego chciał to prostej odpowiedzi. Może przeznaczenie go przywiodło właśnie pod komendę. Kto wie.
  Spomiędzy warg Sekkiego wydobyło się ciche westchnienie. Chłopak rozejrzał się po ulicy, upewniając się, że śledzony nie był i że na horyzoncie nie było żadnego podejrzanego typa, który postanowił obrać sobie właśnie jego za cel.
  - Dobra... pusto. Dawaj Sekki, teraz będzie już z górki - powiedział do siebie, jakby chciał utwierdzić siebie w przekonaniu, że tak właśnie było. I będzie. A przecież zza rogu mogło inne licho wyjść, takie, które człowiekiem nie było.


Momo

Powrót do góry Go down

Wcale nie uśmiechało mu się tu robić, choć to nie tak że miał plan na życie. Gdyby nie impulsywny charakter, kilku zjebów, alkohol i Jiro.. nawet by go tu nie było. Matka nie wiedziała że pracuje od dwóch tygodni na komisariacie. Nie pochwalił się bo nie miał czym. Podejrzewał że jak Hasegawie znudzi się niańczenie go to go w końcu kopnie w dupę.
Nie żeby można było nazwać to pracą, łaził tam gdzie Jiro przez osiem do dziesięciu godzin a potem miał wolne. Tak się akurat zdarzyło że kończył zmianę. Zarzucił na siebie płaszcz i chowając porucznika ulubiony kubek na kawę wyrwał w kierunku drzwi z uśmieszkiem niewiniątka żegnając się z osobami które go mijały. "Ile to już? Dwa tygodnie? Szlag.." mruknął w myślach wpatrując się w cywili. Fuknął pod nosem coś widząc jak zza rogu wychyla się zasapany chłopak. Wyglądał jakby przebiegł maraton z jakiegoś powodu a nawet nie wyglądał na takiego co by czynnie uprawiała jakieś ekstremalne sporty. Wzruszył ramionami i ruszył w swoją stronę, akurat tak się okazało że szedł w tą samą stronę co farbowany przed nim.
Ręce włożył do kieszeni płaszcza wcale się nie spiesząc, zaglądając wszędzie i nigdzie na dobrą sprawę, nie żeby się interesował teraz czymkolwiek. Chciał wrócić do domu, zjeść coś ciepłego i odpocząć. Kątem oka przyczaił po drugiej stronie uliczki dwóch cwaniaczków ubranych na czarno. Złote ślepia przeniosły się na obiekt ich zainteresowania. Blondyn drepczący przed nim był ewidentnie ich głównym obiektem zainteresowania. Akarusa zmrużył ślepia w skrajnej irytacji pomieszanej z ciekawością. Nawet specjalnie trochę zwolnił tempo żeby lepiej obserwować całą sytuację. Jak się nie mylił to czekało go jeszcze jedno przed powrotem do domu.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Podnosząca się i opadająca równie szybko klatka piersiowa młodego mężczyzny zdawała się pracować bez ustanku. Jakby ktoś nakręcił go kluczykiem i co kilka chwil znów dokręcał, żeby przypadkiem nie zaczął zwalniać. W głowie mogło mu nawet z tego wszystkiego huczeć, ale nie był do końca pewien, bo tak jak go nogi zaczęły prowadzić do przodu, tak przestał zwracać uwagę na swoje problemy.
  A powinien był uważać...
  Sylwetki dwóch mężczyzn ubranych w czerń umknęły uwadze młodego Momobashiego, choć trzeba przyznać, że nawet na wybuch samochodu by nie zwrócił uwagi. Dlatego też, gdy zza rogu wychyliły się te dwa wyżej wspomniane łby, Sekki po prostu sunął już przed siebie, jakby był w transie. Dopiero gdy na jego drodze zatrzymało się dwóch napastników, którzy złapali go za ramiona blond głowa podniosła się ze zdziwieniem wymalowanym na pysku.
  - S-s-słucham? - wydukał. Gdyby uważał, rozglądał się, przypatrywał podczas tej drogi powrotnej, zapewne by nie zrobił z siebie takiego debila. Dlaczego akurat jego się uwzięli? Ludzie w miasteczku myśleli, że to prawdopodobnie Sekki popchnął swoich zachowaniem młodszego brata w objęcia yokai zwanego Shinigamim. Ciężko się tu nie zgodzić, skoro miał na brata kompletnie wywalone i jedyne co go tak naprawdę interesowało to czubek własnego nosa.
  - A gdzie to panienka zmierza?
  Pytanie jednego z mężczyzn wprawiło blondyna w osłupienie. Dopiero teraz dotarło do niego, w co się wpakował. Przed chwilą jeszcze uciekał, a teraz podał im się jak na tacy. Jeszcze brakowało jabłka w gębie i łez w ustach, które natoczyłyby mu się ze strachu.
  Tak, bał się.
  - Z-zostaw mnie... - mruknął pod nosem odwracając wzrok jeszcze potrzebował chwili, by obmyślić sensowny plan ucieczki. Jeszcze chwili...
Momo

Powrót do góry Go down

-Tiaaa.. - mruknął pod nosem obserwując całą sytuację z nie dużego dystansu. Doskonale widział kiedy oprychy podbiły znienacka do chłopaka i siłą wciągnęli go w jedną z bocznych uliczek. Brew mu drgnęła że nikt w okolicy na to nie zareagował. NIKT. Zgrzytnął zębami i przyspieszył tempa. Podejrzewał że będzie brał w tym udział i nie mylił się. Skręcił w tą samą uliczkę. "Skoro się nikt nie przejął dzieciakiem, to tymi skurwielami też nikt się nie zainteresuje.." mruknął w myślach. - Yo! - krzyknął za całą trójką zwracając uwagę przynajmniej ubranych na czarno typów. Przechylił głowę w lewo aż chrupnęło mu w karku. - Nie żeby co.. ale jak go nie puścicie to was połamię.. - warknął idąc w ich stronę. Wyciągnął dłonie z kieszeni i zrzucił z siebie płaszcz na ziemię żeby mu nie przeszkadzał.
- Weź się nim zajmij.. - mruknął jeden do drugiego. Momobashi poczuł jak silny uścisk na lewej ręce zniknął. Za to blondyn został ciśnięty o ścianę i tam przytrzymany przez drugiego napastnika. Chłopak w czarnej bluzie rzucił się w kierunku Ibashiego bluzgając coś w jego stronę. Prawa pięść poleciała na lewy polik białowłosego odpychając go w procesie lekko w tył. Napastnik nie czekał na nic i zamachnął się po raz kolejny. Tym razem jego pięść nie dotarła celu. Ibashi zrobił unik, łapiąc za nadgarstek ręki wyprowadzającej cios i gwałtownym szarpnięciem wykręcił ją za plecy mężczyzny sprawiając mu sporo bólu. - No już już.. nie ma co drzeć ryja.. jeszcze ci nic nie zrobiłem.. - mruknął z pogardą w głosie. Wolną ręką złożył w pięść i z całej siły uderzył w okolicę nerki. Głośniejszy okrzyk wydobył się z ust mężczyzny. - Ty.. ty jesteś następny.. i wierz mi.. skończysz o wiele gorzej od niego jak nie puścisz dzieciaka.. - warknął powtarzając uderzenie w to samo miejsce. Po czym puścił nadgarstek wykręconej boleśnie ręki i kopnął mocno w plecy mężczyznę, sprawiając że ten poleciał na ziemię. Dwa kroki w przód i kopnął leżącego w żebra odsuwając go większy kawałek od siebie. - To jak będzie? Chcesz negocjować czy idziemy dalej? - spytał dość zimnym tonem robiąc kolejny krok w stronę kulącego się na ziemi faceta. Podeszwą buta docisnął twarz czarnowłosego do ziemi ani ma moment nie spuszczając wzroku z faceta trzymającego blondyna dociśniętego do ściany.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Sekki nie należał do osób bystrych. Jego inteligencja wręcz była przeciętna, a zwłaszcza w tym momencie, gdy wciągnięty do ciemnej, zapyziałej uliczki musiał zmierzyć się z przeciwnością losu. Przeciwnością, która czekała na niego od kilku minut. Serce biło szybciej, oddech znów zamienił się w ten płytki. Krew zabulgotała mu w żyłach doprowadzając wszelkie informacje wraz z nerwami do mózgu. Był w tarapatach i to wcale nie małych.
  To, że był śledzony wcale go nie zdziwiło, jednak to, że chłopak chciał mu pomóc sprawiło, że Momo rozdziawił usta stojąc nieruchomo, przybity do ściany w szoku. Przełykając dość głośno ślinę syknął głośniej, kiedy mężczyzna przycisnął go ręką jeszcze mocniej. Co to były za przepychanki?
  - N-nie wtrącaj się! - krzyknął do chłopaka, gdy ten rzucił te swoje czcze słowa, które na pierwszy rzut oka nie zrobiły żadnego wrażenia na napastnikach. Nawet nie załapał, że to właśnie on wychodził kilka chwil temu z komendy policji. Może by wtedy nie palnął takiego głupiego tekstu.
  Zaskomlał czując jak drugi mężczyzna coraz mocniej wbija go ręką w ścianę. Możliwe, że nawet stał już na palcach, bo ze swoim wzrostem niejednemu by przeszkadzał. Upewnił się tylko, czy rzeczywiście, może machnąć nogą.
  Kątem oka zaobserwował jak mężczyzna, który zdawał się chcieć pomóc Sekkiemu dosłownie sklepał napastnika w czarnej bluzie. Blondyn aż zamrugał zaskoczony oczami czując jak mu miękną kolana. A co jak jemu też spuści łomot? Tego kompletnie nie chciał.
  - P-puść! - rzucił w stronę chłopa, który chyba nawet nie chciał się ruszyć. W tym całym strachu i przerażeniu spróbował odepchnąć wiotkimi rękoma człowieka, który trzymał go z całych sił przy ścianie i zdawał się sam być kolejną ścianą, bo nie chciał się kompletnie ruszyć. Momo z toczącymi mu się łzami do oczu szarpał się jak opętany, próbując w jakikolwiek sposób się uwolnić. W tym wszystkim kopnął wielkoluda (dla niego) w piszczel. Dopiero wtedy uścisk się poluzował na farbowanym blondynie, który w przypływie adrenaliny ugryzł jeszcze napastnika w rękę. Opadając na ziemię, prawie się przy tym jeszcze wywracając nie zdążył jednak uniknąć ciosu, który zadał mu zdenerwowany mężczyzna. Aż nim zarzucił o kartony, które leżały dwa metry dalej.
  - Co za gówniak... UGRYZŁ MNIE!
  Warkot napastnika dzwonił mu w uszach.
Momo

Powrót do góry Go down

Nadal trzymał podeszwę buta na poliku pierwszej swojej ofiary, dociskając mocniej uwaloną brudem mordę napastnika do piachu. - Nie lubię się powtarzać.. - warknął i wtedy właśnie dzieciak najpierw kopnął swojego przeciwnika a potem jeszcze go ugryzł. Kącik ust Ibasia aż drgnął, unosząc się w lekkim zadowoleniu. "Hoho.. może będą jeszcze z niego ludzie.." dodał w myślach. Ale zaraz po tym wyraz twarzy białowłosego się zmienił. Widząc jak blondas oberwał lecąc na poukładane nieopodal katony, wzrok się zmienił. Zuchwałość zeszła na drugi plan ustępując miejsca gniewowi.
Oderwał podeszwę buta od mordy leżącego chłopaka w czarnej bluzie i ruszył przed siebie. - To tylko dzieciak.. - syknął doskakując do drugiego mężczyzny. Złapał go za ciemnoszarą koszulkę i zajebał mu z miejsca czołem prosto w nos. - Ty chu.. - jęknął łapiąc się za twarz. Kolejny cios poleciał na szczękę. Napastnik poleciał na ścianę, powoli osuwając się po niej w dół. - Nikt cię kurwiu nie nauczył jak traktować słabszych od siebie?! - warknął łapiąc typa za koszulkę pod szyją i podnosząc w górę. Kolejny cios, tym razem prosty. Prosto w połamany wcześniej nos. - Jeszcze raz zobaczę albo chociaż usłyszę że gnębicie kogokolwiek.. tak cię urządzę że stara cię nie będzie w stanie rozpoznać.. - warknął ciskając nim w bok tak że wylądował obok swojego kumpla.
Czekał przez chwilę aż jeden drugiego pozbierał i obaj się zwinęli w popłochu z uliczki.
- To miejsce schodzi na psy.. - mruknął zerkając w stronę kartonów. Powolnym krokiem podszedł do blondasa i kucnął przy nim. - hej.. nic ci nie jest? Żyjesz młody? - spytał z dość poważną miną. Czoło miał uwalone krwią drugiego typa, na dolnej wardze miał lekkie rozcięcie po pierwszym ciosie jaki zebrał od pierwszego typa. Wyciągnął dłoń do Momobashiego chcąc pomóc mu wstać.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Ociężała głowa nie chciała się podnieść. Na dodatek czuł pulsujący ból w okolicach potylicy, nie wspominając o zdartym kolanie i nadgarstku. Próbował wstać, co nie było takie proste, nawet w zaistniałej sytuacji. Słyszał jak chłopak, który chciał mu pomóc obijał drugiego napastnika rzucając dość głośno słowami na lewo i prawo. Tylko czy był w stanie je jakoś zakodować i wyłapać co one tak naprawdę oznaczały? No nie bardzo.
  Stęknięcie wyrwało się spomiędzy spierzchłych warg chłopaka. Po policzku ciekły mu dwie łzy, przerażenie sięgało zenitu. Mógłby zastanawiać się, dlaczego tak się działo i dlaczego to akurat jego trafiał zawsze taki pech, ale doskonale znał odpowiedź. Jego postura, wzrost, irytujący, prawie dziewczęcy głos  sprawiały, że był idealnym smaczkiem dla każdego chuligana, który postanawiał pokazać Sekkiemu, gdzie jego miejsce.
  Wsparł się na łokciach odpychając niemrawo jedno z pudeł, które na niego spadło. Miękkim lądowaniem nie mógł tego przecież nazwać. Wypuścił powietrze przez nos, nie był pewien, czy powinien tak tu się obijać, ale brakowało mu zdecydowanie sił, żeby znów zabierać nogi za pas.
  -Hej... nic ci nie jest? Żyjesz młody?
  Blondasek podniósł głowę, na jego twarzy malowało się przerażenie, a oczy zdradzały, że najchętniej by w tym momencie się popłakał. Pociągnął mocno nosem odwracając zaczerwienione oczy wycierając tym samym nadgarstkiem z policzka łzy.
  - T-t-tak... C-czemu się wtrąciłeś? - spytał spoglądając na wyciągniętą w jego stronę rękę. Niepewność brała w nim górę. Jego złote oczy przeskakiwały to z dłoni na twarz chłopaka przez dobre dwadzieścia sekund. Zawahał się ujmując jego rękę, co było widać jak na dłoni. Podniósł się z ziemi i od razu puścił podaną u wcześniej rękę, by się otrzepać z kurzu i całego brudu.
  - Poradziłbym sobie... Odpuszczają po pewnym czasie... - mruknął cicho oglądając otarcie na dłoni. Przeniósł wzrok na chłopaka ciągnąc po chwili nosem - Mimo wszystko... dzięki.
  Teraz mógł spokojnie wrócić do domu, nie? Raczej tak sądził. W środku gdzieś mu sumienie podpowiedziało, że powinien się odwdzięczyć za pomoc. Nigdy tego nie robił, ale dzisiaj wyjątkowo czuł potrzebę podziękowania.
  - Ten no... jak mogę się odwdzięczyć? - spytał niepewnie, wszystko, co mówił zdawało się być dziwne w odczuciu. Jakby nie wiedział co właśnie mówi i proponuje.
Momo

Powrót do góry Go down

Po chwili jeden z kartonów, się przetoczył na ziemię i rozmazany blondasek się ukazał w całej swojej żałosnej okazałości przed złotookim. Uniósł brew zaskoczony dość głupim pytaniem. - hmm..  no właśnie.. dlaczego? - powtórzył pod nosem ale na tyle by Momo go jako tako jeszcze usłyszał. Zdawało się że zastanawia się nad odpowiedzią dla dzieciaka. Ale w rzeczywistości trzymał go w oczekiwaniu na odpowiedź, która wcale nie musiała nadejść.
Zerknął na prawie zapłakaną buzię i westchnął cicho pod nosem. - Chyba po prostu mi się nudziło.. i zwęszyłem okazję żeby komuś wpierdolić.. - wyszczerzył bielusieńkie perełki w bezczelnym uśmiechu. Brzmiało to tak jak by Akarusa szukał kłopotów od początku. Ale tak naprawdę krew się w nim gotowała jak ktoś się pastwił nad słabszymi. A że był impulsywny i do tego potrafił się bić to czemu miałby przejść obojętnie obok napastowanego blondynka.
Pociągnął go do pionu, gdy został złapany za rękę. - Aha.. faktycznie.. miałeś ewidentną przewagę.. gdybym się nie pojawił to kto wie w jakim stanie byś ich obu zostawił.. - zakpił bo nie widział innej opcji na odpowiedź na te bzdury. - I nie.. nie odpuściliby.. jak takie ścierwo zwęszy taką pierdołę.. - tu tknął go palcem wskazującym prosto w mostek dla podkreślenia że jest pierdołą. -.. to będą za tobą łazić i cię doić aż nic z ciebie nie zostanie.. - dokończył wkładając ręce w kieszenie bluzy. - A tak między nami nie wyglądasz na kogoś kto ma jaja żeby się postawić.. więc pewnie byś w końcu skończył w rynsztoku bo zostałbyś popchnięty za którymś razem trochę za mocno.. o ile byś się nie powiesił na sznurówkach własnych trampek tylko po to żeby ukrócić sobie tą męczarnię. Choć nie oszukujmy się.. do tego też trzeba mieć.. chociażby jedno jajko.. - to mówiąc splunął w bok śliną wymieszaną z odrobiną krwi. "Do wesela się zagoi.." parsknął rozbawiony w duchu. Odwrócił się do niego bokiem i już zdawało się że go zostawi. Gdy gnojek wydukał z siebie magiczne zdanie. Zatrzymał się w miejscu. Ewidentnie kalkulując czy mu się opłaca marnowanie czasu na szczyla. Zerknął przez ramię jednym ślepiem na Momobashiego. Młodzik mógłby przysiąc że Akarusa próbował go przeszyć na wylot wzrokiem. "Kurwa.. czemu nie?! Może być nawet fajnie.." dodał już w myślach co by tymi słowami nie spłoszyć małej zasmarkanej przepióreczki. Odwrócił się w jego stronę i zrobił o jeden krok za dużo, zmuszając Sekkiego do oparcia się o ścianę za nim. - No właśnie.. - zaczął opierając się jedną dłonią na wysokości głowy chłopaka, o mur za nim. Uśmiechnął się parszywie do swojej ofiary. Ścisnął mocno między palcami podbródek smarkacza. - Jak możesz się odwdzięczyć.. hmmm..? - dodał zimnym tonem ani na chwilę nie odrywając wzroku od oczu Momo. Pochylił się nieco niżej i..
... parsknął śmiechem od razu puszczając jego buzię. - Nie mogłem się powstrzymać.. żałuj że nie widzisz swojej twarzy teraz.. o matko! - prychnął robiąc krok w tył i przeczesał dłonią rozczochrane, białe kudły. - Te skurwysyny muszą mieć z tobą dobrą zabawę, nie widziałem na oczy jeszcze takiej pierdoły.. - przystawił dłoń do twarzy. - A tak serio.. to jest jeden sposób w jaki możesz spłacić swój dług.. przestań się mazać, wyhoduj parę.. i postaw mi piwo.. I najlepiej w tej kolejności.. - dość jasne instrukcje, nie było sensu owijać w bawełnę. Pozbierał swój płaszcz z ziemi i strzepnął go kilka razy zanim zarzucił go na siebie. - No kurwa na co czekasz? Bo chyba nie na czerwony dywan.. odprowadzę cię do domu.. - warknął zniecierpliwiony. No przecież go tutaj nie zostawi w takim stanie.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Chyba jeszcze nigdy nie spotkał się z osobą, która mogłaby być za równo tą gnębiącą innych, ale nie robiąca jemu jakieś wielkiej krzywdy. Nie spodziewał się również, że tą osobą może być ktoś z policji. W zaistniałej sytuacji tak naprawdę nie mógł być tego pewien, widział jedynie jak wychodził z komendy, a jego niezbyt szybki móżdżek nie należał do tych lotnych.
  Przeszły mu ciarki po calusieńkim kręgosłupie, od kości ogonowej po potylicę. Przerażająco białe zęby, które zabłysnęły w ciemnościach uliczki, chociaż wcale nie było aż tak ciemno, sprawiały, że Sekki zastanawiał się teraz bardzo poważnie, czy faktycznie nie zostanie znów napadnięty. No i jeszcze te słowa...
  - Chyba po prostu mi się nudziło... i zwęszyłem okazję żeby komuś wpierdolić...
  W oczach farbowanego blondyna chłopak wcale nie wyglądał na takiego, co dałby radę dwóm oprychom, którzy rzucili się jeszcze kilka minut temu z pięściami na Momobashiego. Ale jemu było oceniać innych? Sam był chuderlawy i na dodatek dawał się podejść na każdym kroku. Cud, że od poprzednich dręczycieli uciekł!
  - J-już wiele razy przez to przechodziłem... Jak dostają to czego chcą to potem mam spokój - wydukał odwracając swoją prawie kąpiącą się w łzach buźkę. Jednak kolejna salwa słów obrażających jego osobę, kpiących z niego sprawiła, że zaczerwienił się z wściekłości na buzi.
  - Ej! Nie jesteś przypadkiem policjantem? Kto to widział, by mówić tak do kogokolwiek?! Za kogo Ty się masz?! - aż tupnął przy tym wszystkim nogą oburzony wpatrując się wrogo w osobę, która jeszcze chwilę temu uratowała mu cztery litery. Chyba nie powinien tak fikać, ale zezłoszczony nie był w stanie powstrzymać tej części siebie, która ostatnimi dniami zanikała z zawrotną prędkością.
  Poprawiając swoje lekko wymięte i podbrudzone ubranie kompletnie nie zanotował tego, że chłopak zaczął się do niego zbliżać. Dopiero gdy zobaczył go zbyt blisko siebie kątem oka uderzył plecami o ścianę przełykając głośno ślinę. Czy normalnie faceci tak się wobec siebie zachowywali? Wiedział, że do dziewczyn mógł tak podchodzić, nawet jeśli nie były nim zainteresowane z powodu jego dziewczęcej buźki. Czuł jak zaczyna ściskać go w żołądku. Stęknął nawet cicho ujęty za podbródek.
  - C-c-c-co Ty r-r-robisz...? - skakał rozbieganymi oczkami po twarzy białowłosego próbując zrozumieć o co tu chodzi. Chyba nie chciał go pocałować, nie? Skrzywiony, chociaż bardziej można by powiedzieć, że przerażony wcisnął się mocniej w ścianę w obawie przed jakimkolwiek ruchem w bok.
  Zażenowanie wpłynęło na buźkę farbowanego blondyna. Odwracając obrażoną twarz zaczął ciągnąć opuszkami palców za grzywkę, która opadała mu na czoło, w nadziei, że pomoże mu to zakryć czerwony pysk.
  - Dobrze się bawisz...? - burknął dotykając opuszkami palców swoich policzków, jakby upewniając się, że jeszcze się nie rozpłynęły ze wstydu - Odczep się... - doskonale wiedział, że nie powinien się tak ludziom dawać, ale miękł, gdy widział, że nie miał najmniejszych szans w starciu. Czyli prawie zawsze, bo jako słabeusz nawet jeśli stawiał na swoim i nie chciał od nikogo pomocy to miękł, czasem wykorzystując sytuację na swoją korzyść. Jednakże...
  Zadrżał, kiedy chłopak odsunął się od niego, by zebrać swój płaszcz i stojąc przy ścianie w konsternacji przygryzł wargę zastanawiając się nad podjęciem decyzji. Wziął głęboki wdech odpychając się od ściany i podszedł do niego by lekko złapać między opuszki palców rękaw jego płaszcza - Czekaj... Skoro chcesz bym postawił Ci piwo, to chociaż pozwól mi od razu to zrobić, a nie wściekasz się zniecierpliwiony - starał się nie patrzeć mu prosto w twarz, w obawie przed zdradzeniem swojego czerwonego pyska. Wciąż zażenowany tym wszystkim puścił materiał i wcisnął dłonie do kieszeni swojej kurtki - I wcale się nie mażę! - dodał naburmuszony.
  - Chodźmy do baru to Ci postawię to piwo. Przynajmniej tyle mogę zrobić - zaproponował przeczesując dłonią roztrzepaną grzywkę.
Momo

Powrót do góry Go down

Ibashi był dość prostym w obsłudze facetem. Jak coś chciał to brał, a jak się nie dało z miejsca to potrafił tak się zakręcić i tak pokombinować żeby jednak wyszło na jego. Był honorowy i lojalny. Może w tym dzisiejszym świetle wyszedł na zbira w oczach Momo i nawet wcale temu nie przeczył. Był arogancki, złośliwy, często szczery do bólu i cholernie impulsywny. To że był w policji to wina Jiro i jego zmyślnego szantażu. I to były tylko dwa tygodnie polegające na szkoleniu. Nie miał nawet odznaki jeszcze, choć Hagesawa go zapewniał że do końca tego tygodnia dostanie blaszkę czy mu się to podoba czy nie.
Pokręcił lekko głową na boki słysząc dalsze pierdolenie Momo o dawaniu wszystkim tego co chcieli żeby tylko mieć spokój. - Dupy też byś im dał żeby ci dali spokój? - spytał śmiertelnie poważnym tonem żeby pokazać mu w jak destrukcyjnym kierunku idzie tym swoim 'stylem życia'.
Na sugestię o byciu gliną obrócił się przed nim z rozłożonymi rękami. - A widzisz gdzieś kurwa odznakę? - warknął. To był drażliwy temat w tym momencie, jeszcze nie przetrawił tego jak Jiro go w chuja ładnie zrobił w dniu gdy go 'aresztował' za coś podobnego do tego co miało miejsce jeszcze przed chwilą. - I mam się za kogoś kto uratował twoje żałosne dupsko przed chuj wie czym.. - o tak! Miał zamiar przypomnieć mu do kogo zaczął szczekać.
Momo nie mógł go winić za to co zrobił, a czerwona gęba szczeniaka tylko większą satysfakcją go napawała. Teraz już wiedział wszystko! Bo to nie tak że nie dał mu możliwości ucieczki. Mógł odskoczyć w bok, nawet go odepchnąć, a przynajmniej spróbować to zrobić. - Nie masz pojęcia jak dobrze.. jesteś tak bierny że to jest aż komiczne.. nie zrozum mnie źle.. ale kurwa! Na miłość boską jesteś dziewczynką uwięzioną w ciele zniewieściałego chłopca czy po prostu lubisz facetów?! Dziewczyny to chociaż starają się postawić a ty tylko czekałeś aż cię pocałuję! - po tych słowach jedynie parsknął głośniejszym śmiechem.
Trochę to trwało ale w końcu się uspokoił, zgarniając kciukiem kropelkę z oka. Nie pamiętał kiedy się tak uśmiał ostatnio.
Zerknął na mazgaja jak pociągnął go za skrawek rękawa płaszcza. Uniósł brew. Momo poczuł jak Ibashi położył dłoń na jego czuprynie. - Niech będzie.. najpierw piwo.. potem cię odstawię do domu.. - już na niego nie patrzył jak to mówił. Miał swoje dziesięć nie pięć minut nabijania się z niego. Miał nadzieję że chociaż ugodził go porządnie w jego męską dumę. O ile Momo takową posiadał. - Chodźmy.. - dodał obejmując go nagle znienacka ramieniem na barkach i pociągnął w stronę pierwszego lepszego baru.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  -  Dupy też byś im dał żeby ci dali spokój?
  Aż mu warga drgnęła. Prychnął z pogardą odwracając wzrok. Miał wrażenie, że jak zaraz coś powie, to odbije się to w niego rykoszetem. Jednakże pozostawienie tego bez komentarza oznaczałoby, że prawdopodobnie tak właśnie było. On jednak dupy by tak łatwo nie sprzedał. Nawet za pieniądze.
  - Prędzej bym sobie dał rękę uciąć - burknął w odpowiedzi nie dopowiadając już niczego, co mogłoby mu zaszkodzić. I tak był w tej chwili na straconej pozycji przez swoje pierdołowate zachowanie. Nastroszył się słysząc warkniecie w jego stronę. No przecież wychodził z komendy, tak? To nie mógł być jakimś pomywaczem, tylko policjantem. Dodajesz dwa do dwóch wychodzi cztery, a nie trzy.
  - Przecież podziękowałem!... - tupnął nogą rozzłoszczony. Doskonale wiedział, że gdyby nie chłopak to pewnie leżałby pobity w kącie i podniesienie dupy zajęłoby mu wieki. Może nawet yokai by go dopadł kończąc to, co zaczęli napastnicy, ale tego pewnym być nie można. W aktualnej sytuacji pewnie zostałby rozszarpany, ale teraz stał rozzłoszczony, z czerwonym pyskiem wpatrując się w swojego "wybawiciela".
  - No już sobie odpuść, dobrze? Nie! Nie jestem kobietą uwięzioną w chłopięcym ciele! Zaskoczyłeś mnie po prostu, a już nie mam dzisiaj sił, by nawet ręki podnosić... I wcale nie czekałem! - oburzenie rosło w nim z każda kolejną sekundą już nawet nie wiedział co odpowiadać. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej z miną obrażonego dziecka, które nie dostało cukierka. Czemu się tak wszyscy z niego nabijają?
  Wywrócił oczami. Jakby jeszcze był dzieckiem, to rozumiem, że odprowadzanie do domu za rączkę było dobrym pomysłem, bo by się zapewne zgubił gdzieś po drodze, tak? Ale miał dwadzieścia trzy lata, no halo! Gdy tylko dotarli do baru Momo zmarszczył nos. Normalnie nie chodził w takie miejsca, mało wychodził, bo był leniwy. Przysiadł przy jednym ze stolików wciskając się w krzesło i przejechał opuszkami palców po menu, które leżało na blacie.
  - Samo piwo pijemy? - spytał podnosząc powoli wzrok na chłopaka. W międzyczasie podeszła do nich kelnerka, do której Sekki uśmiechnął się promiennie - Poprosimy jakieś dobre piwo. Dwa kufle - oczywiście, że się go kobieta spytała o dowód. Wyciągnął więc portfel, by udowodnić swoją pełnoletność i zadowolony zlustrował spojrzeniem złotych ślepi kobietę - Wszystko się zgadza?
  Gdy tylko kelnerka upewniła się, że Momo ma odpowiedni wiek do przebywania w tym lokalu skinęła głową zapisując na kartce zamówienie. Szybko zwinęła się z ich pola widzenia, a Sekki w tym czasie rozluźnił się na krześle przechylając lekko głowę w bok.
  - To w końcu policjant, czy nie?
Momo

Powrót do góry Go down

- Ta.. dałbyś sobie rękę uciąć.. uhum... już to widzę.. - skomentował oczami wyobraźni widząc jak Momo błaga gwałcicieli żeby lepiej odcięli mu rękę zamiast mu się dobierać do tyłka. Tak. Prychnął na tą myśl sam z siebie.
Uniósł brew na tupnięcie blondasa. - No i co? I myślisz że podziękujesz i koniec? Nie te czasy młody.. - powiedział wzruszając przy tym ramionami. Zastanawiał się jak to wszystko ugryźć. W końcu mógł go zostawić samego sobie, ale z jednej strony było mu żal gnoja. Kto go nauczy jak być facetem jak nie Ibaś? Stary Momo ewidentnie spierdolił sprawę na wszystkich frontach. Westchnął na myśl że musi po innych niekompetentnych zjebach poprawiać. Ale na samą myśl że ta mała pierdoła się kiedyś rozmnoży i przekaże swojemu potomstwu tą całą uległość i pierdołowatość aż się wzdrygnął. Potem będą po Oguni biegać małe wymoczki i to jeszcze za jego żywota.
- Ręką nie miałeś siły podnieść ale tupać ze złości potrafisz? - skomentował zakładając splecione dłonie na kark. Już nie komentując jego zniewieściałości ruszyli w stronę baru.
Po wejściu do środka rozejrzał się po miejscu. Przychodził tu czasem z Koi się schlać w trupa. A raczej ją schlać w trupa bo jednak jemu lepiej szło w te klocki. Zdjął płaszcz i usiadł naprzeciwko młodego. - Może być piwo.. - stwierdził ze spokojem w głosie. Obserwował jak Momo rozmawia z kelnerką. Akcja z okazaniem dowodu została póki co pominięta. Pokręcił głową nie dowierzając w to wszystko. Nie dziwił się że dzieciak był goniony jak owca przez wilki tego miasta.
- To skomplikowane.. niby nie a jednak tak.. czy w drugą stronę.. - westchnął opierając łokieć na krawędzi stołu i policzek na zwiniętej w pięść dłoni. - Czy to ma znaczenie czy nim jestem czy nie? I tak jestem po pracy.. - tu się wyszczerzył z zadowoleniem widząc jak kobieta przyniosła dwa kufle do stolika. Złote ślepia bezczelnie zlustrowały ją od dołu do góry, zawieszając oko tu i ówdzie. Wcale nie robił tego po kryjomu, aż się biedna lekko zawstydziła stawiając przed nim naczynie po brzegi wypełnione alkoholem. Puścił jej oczko i złapał za rączkę kufla. Po czym wrócił spojrzeniem do Momobashiego.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Przejeżdżając palcem po krawędzi stolika upatrywał się jak skóra ugina się pod naporem. Oczywiście nie planował żadnych relacji w najbliższym czasie, miał nawet nadzieję, że szybko żadna go nie usidli, bo jakoś nie czuł się dobrze nie mogąc robić tego co mu się żywnie podoba. Zresztą nie chciał też wyjść na miękką pizdę przed jakąkolwiek osobą, bo nigdy nie wiadomo jak daleko wieści się rozejdą i w jakim tempie.
  Kiwnął głową, gdy chłopak potwierdził, że chce piwo. Chyba to nawet i lepiej, że nie wybrali nic cięższego, nie miał zbyt silnej głowy, nie wspominając już o tym, że wolałby wrócić do domu w jednym kawałku, a nie w kilku. A już po kilku minutach znajomości z policjantem, mógł się domyślać, że ten mu raczej prędko nie odpuści.
  - Nie ma zbytnio znaczenia, ale dobrze jest mieć zawsze znajomych w policji, czyż nie? - wyjaśnił, mając nadzieję, że pomoże to trochę w przedstawieniu jego myślenia. Nie żeby, chciał za każdym razem się do niego zgłaszać. Gdzie tam... W życiu! Chociaż jego manipulatywna strona mówiła mu, żeby złapać okazję i korzystać, skoro nadarzyła się okazja.
  Tak... przecież co może się stać? Raz poprosisz o pomoc, drugi...
  Wyszczerzył szeroko ząbki do kelnerki, która przyniosła im piwo. Widząc jednak, że była zajęta flirtowaniem z jego towarzyszem praktycznie od razu podniósł kufel, by przystawić go do ust i wziąć kilka głębokich łyków alkoholu. Odetchnął głośno odstawiając naczynie na blat.
- Może też kompletnie nie pasuje mi Twój obraz do szablonu policjanta. Nie widziałem was nigdy w akcji, ale też nie da się ukryć, że każdy tutaj ma wyjebane na to jak powinni się faktycznie zachowywać - westchął ciężko odwracając na moment wzrok, by zawiesić go na dziewczynie, która stała za barem. Uśmiechnął się lekko pod nosem wracając złotymi ślepiami do chłopaka, który siedział naprzeciwko niego.
  - Sekki Momobashi. Nie przedstawiliśmy się sobie. Jeszcze raz dziękuję za pomoc - podniósł znów lekko kufel ku górze przechylając na sekundę tym samym głowę i wziął kolejnego sporego łyka piwa.
  - Powiesz mi jak to się stało, że taka osobistość trafiła do policji? Twoich "zagrywek" nie uczą chyba podczas szkolenia - uśmiechnął się wrednie zakładając włosy za ucho.
Momo

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach