Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


ekspert yōkai
1.

Dziadek poprosił najstarszego syna Momobashi, żeby ten wybrał się po jeden konkretny dla niego alkohol. Wybredna gadzina, stary pierdziel, który na oczy nie widzi, do kibla go za rękę prowadzaj, ale alkoholu mu podawać nie musisz, bo on doskonale wie, gdzie jest. I weź tu takiemu zaufaj w sprawie zajmowania się hotelem. Jeszcze brakuje, żeby to Sekki musiał zająć jego miejsce, a wcale mu się do tego nie paliło. Bycie cukiernikiem to jego aktualnie marzenie, a konkretnie robienie lizaków. Nie żeby cieszył się na widok zadowolonych twarzy dzieci, które otrzymują je za pieniążki. Chciał tworzyć coś unikalnego, swojego i do tego dążył, ale to nie moment na takie rozwijanie się.
Zebrał się w sobie i poszedł do tego pierońskiego sklepu, szurał wręcz butami po ziemi z czapką na głowie, bo przecież wstyd z odrostami takimi jak ona ma chodzić po mieście. Trzeba do fryzjera się kiedyś wybrać! Poprawił bluzę dresową, którą miał na sobie zarzuconą i wszedł do sklepu. Konkretnie tego całodobowego, bo to w nim według opowieści dziadka Momobashi był alkohol, którego pragnął - honjōzō-shu, czyli sake ryżowe. Jak na gbura przystało nawet dzień dobry nie powiedział i od razu podszedł do chłopaka, który pracował w tym sklepie - Sake ryżowe, najlepiej dwie butelki. I to nie małe mają być, tylko duże, bo nie będę setny raz przychodzić tu specjalnie po to obrzydlistwo - mruknął do sprzedawcy wsadzając ręce do kieszeni bluzy.
Momo

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
Akimitsu zdążył się przyzwyczaić, że ludzie byli jeszcze mniej kulturalni niż zwierzęta. Bo zwykle "dzień doby" nawet na odczepne rzucić to już naprawdę za wiele. Nie żeby jakoś szczególnie jego to obchodziło.
Dla niego ludzie mogliby raczej nie istnieć, ale niestety żyli i to w przeważającej ilości. Nawet jak szli na ofiary dla yokai to i tak było ich za dużo.
Siedział sobie za ladą temperując ołówek, którym rysował sobie dla zabicia czasu różne głupoty. Na swoją mangę zostawiał czas na nocne prace, gdy klientów było najmniej. Te nocne godziny były zdecydowanie najlepsze.
Słysząc charakterystyczny, irytujący dźwięk przy wchodzeniu i wychodzeniu klientów odłożył temperówkę oraz ołówek. Pełna profeska musi być zawsze, bo nasz klient, nasz pan.
- Dzień dobry, już podaję
Wstał z krzesła kierując się do półki z alkoholem. Picie to jedna z opcji bycia uwięzionym w tej przeklętej dziurze. Lepsze to niż zostać złożonym w ofierze, a jego to lokalna ludność chętnie był dała.
- Zapakować? - Zapytał musząc zadawać to pytanie zgodnie ze standardami sklepu. Miał odgórnie narzucane co robić, jak mówić. Klepał więc te formułki, a co sobie pomyślał to jego.
Akimitsu

Powrót do góry Go down

Dzień w polu zawsze jest dniem pracowitym. Bycie rolnikiem to nie są przelewki. Poważna praca, męcząca fizycznie oraz odpowiedzialna. Można by zagłębić się w to jak ciężko pracował i co konkretnie robił ale kto chce czytać o pracach na roli, prawda? Po ciężkim dniu pracy zdecydowanie należało mu się piwko - albo dwa. Gdzie indziej miałby się udać niż do sklepu całodobowego, w którym pracował jego dobry znajomy? Może jakąś zniżkę dostanie? Nigdy jej nie dostał ale zawsze może być ten pierwszy raz!
Na ulicy było spokojnie, cykady śpiewały - żyć nie umierać. Wszedł więc do sklepu pewnym krokiem z wypiętą dumnie klatą.
-To ja! Tomoshi! - rzucił podniosłym tonem szczerząc się jak głupi do sera. Dopiero po chwili rozejrzał się po sklepie i dojrzał znajomą twarz -Momo! A co Ty tu robisz? Nie miałeś przypadkiem jakiegoś ważnego zajęcia, przez które nie mogłeś się ze mną spotkać? - zapytał wyraźnie zaskoczony. Przecież jego kolega z klasy nie spławiłby go, prawda? Prawda? -Witam mojego ulubionego sprzedawce sklepu całodobowego - pomachał uradowany w stronę Akimitsu.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Wiecie, nie każdy jest miły wobec obsługi, która pracuje w sklepach. Do takich ludzi zdecydowanie należał Sekki, który raczej patrzył na wszystkich z góry, bo przecież jemu się to należy, bo pracuje jako cukiernik w hotelu, a nie byle jaki sprzedawca... czy rolnik... Gdy tylko usłyszał od chłopaka powitanie to miał taki mały tik, albowiem prychnął pod nosem. Zbędne były te powitania i wystarczyło jedynie wykonywać swoją pracę, ale nie miał zamiaru się przypierdalać. Chciał odnieść dziadkowi alkohol i mieć spokój na dziś dzień. Niech się stary pryk upije w tym hotelu.
Cykady go nawet nie zaskoczyły, już prawie się do nich przyzwyczaił, nawet jeśli był to niezmiernie irytujący dźwięk. Jednak gorszego się nie spodziewał. Gorszego, bo Tomoshi, nie należał do jego ulubieńców. Jak tylko usłyszał to jego głupie przywitanie nastroszył się cały stając na piętach. Zerknął tylko na niego kątem oka i mruknął coś pod nosem, a było to - Po co drzesz ryja?... - spojrzał na sprzedawcę i pokręcił głową - Jeszcze nie. Potrzebuje jeszcze czystego spirytusu i kilograma cukru - po co mówić od razu czego Ci potrzeba, jak można się rozwodzić na ten temat i uprzykrzyć komuś życie - Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz. Tak się składa, że jestem tu na zlecenie dziadka, więc nie wściubiaj nosa w nie swoje sprawy - wbił spojrzenie w kolegę ze starej klasy i spojrzał znów na sprzedawcę, bo to do niego zaczął ten przygłup machać ręką. Wziął jeszcze gumy do żucia i rzucił nimi na ladę.
Momo

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
Dodatkowo według przepisów Akimitsu nie powinien mieć czapki na głowie, a miał. Wszystko przez ten jego felerny dodatek w postaci szpiczastych uszu. Klienci mogliby sobie nie życzyć, chociaż to nie koncert życzeń, aby obsługiwał ich jeden z tych, co wpakowali miasto w klątwę. Jakby on miał z tym coś wspólnego.
- Już podaję.
Swoją drogą patrząc na klienta, tak się zastanowił jak to chuchro doniesie tyle litrów sake i kilogram cukru. Byłoby ciekawie popatrzeć jak się przewróci z tymi zakupami. Aż szkoda, że tego nie zobaczy.
Postawił sake na ladę, a potem powędrował trochę dalej od kasy, po cukier. Ów wyrób znajdował się na najniższej półce, więc kucnął po niego. Gimnastyki się trochę przyda.
Wrócił z cukrem, dorzucił spirytus i zabrał się za naliczanie towarów na kasie fiskalnej. W sumie dobrze by było, jakby już poszedł. Mógłby się cieszyć ciszą i spokojem. Sam na sam z towarami, cykadami, kurzem, roztoczem.
W międzyczasie dziadowski dzwonek znów dał o sobie znać. Akimitsu miał ochotę rzucić butelką ze spirytusem w nowego klienta. Na szczęście okazał się nim jedna z nielicznych przyjaznych dusz w tym dosłownie przeklętym miejscu.
- O cześć, Toshi - - przywitał się, łapiąc jedną z gum, która chciała spaść. - Coś jeszcze podać? - Ponownie zwrócił się do pierwszego klienta.
Akimitsu

Powrót do góry Go down

Nigdy nie potrafił zrozumieć tego dlaczego Momo był do niego tak negatywnie nastawiony. Przecież Tomoshi był tak ciepłym typem, że nie dało się go nie lubić. Jak tu nie kochać takiego wielkiego psiaka, co? Na szczęście o tym ostatnim prawie nikt nie wiedział bo Haido to niezwykle zdolny rolnik potrafiący (zazwyczaj) chować swoje uszka.
-Właściwie to... nie mam pojęcia - skrzywił się nieznacznie odwracając wzrok a na jego poliki wkradł się lekki rumieniec. Nie trwało to jednak długo bo po następnych słowach chłopaka zmarszczył brwi. Coś mu tu nie pasowało... -Coś mi tu nie pasuje hmmm... - zmrużył oczy i pochylił się nad nim patrząc mu prosto w oczy -A nie! Faktycznie, masz dziadka - wyprostował się i uderzył dłonią w czoło -Przez chwilę mi się coś nie zgadzało bo myślałem, że go nie masz - uśmiechnął się głupkowato. No tak... nikt nie mówił, że Tomoshi należy do niezwykle bystrych okazów.
-Widzę, że masz niezłego klienta - odparł przenosząc wzrok na drugiego mieszańca -Jak myślisz? Jak on to wszystko doniesie do hotelu? - zrobił pozę myśliciela i faktycznie zaczął w głowie rozwiązywać ten logistyczny problem. Może traktor?
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
To, że był chuderlawy było widać na pierwszy rzut oka, ale umiał sobie poradzić, tak? Zawsze właśnie nie lubił tego w Tomoshim, że chętnie go ze wszystkiego wyręczał, ale dzisiaj, skoro się sam napatoczył miał zamiar to wykorzystać, z uśmiechem na ustach! Jak można być takim pozytywnym człowiekiem? Po prostu tego nie rozumiał i chyba właśnie dlatego też nie znosił towarzystwa wysokiego jak dąb rolnika.
Zerknął na sprzedawcę, który zaczął mu wrzucać wszystko do siatek, podliczać i tak dalej... no wiadomo standardowa procedura, a Momo, że kasę miał odliczoną, dziadek nie pozwoliłby mu na zakup jakichś głupot, był gotowy podać kasjerowi pełną kwotę bez nawet liczenia. Chociaż zaraz... Nim mu podał pieniądze zaczął je faktycznie liczyć i taki zgarbiony nawet nie zauważył jak kolega się nad nim pochylił. Dopiero po chwili podskoczył przestraszony patrząc na niego i ciskając w niego wyimaginowanymi piorunkami z oczu - Co Ci nie pasuje...? Okularów nie założyłeś dzisiaj? - zaśmiał się wrednie i wywrócił oczami - No aleź Ty spostrzegawczy... - podał w końcu przeliczoną kwotę chłopakowi za kasą - Odliczone - burknął i spojrzał znów na Tomoshiego dąsając się - Mój dziadek to przeżyje nas wszystkich- wytknął chłopaka palcem i nastroszył się znów cały zgrzytając zębami - Już nie... rachunek, bo dziadek potrzebuje... nawet gdy jest ślepy - mruknął i nadymając policzki odwrócił od nich wzrok - Poradzę sobie, nie wtrącaj się...
Momo

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
Jak całą zawartość Momo doniesie do miejsca docelowego, było tylko jego sprawą. Akimitsu jednie mógł sobie wyobrażać jak się może gdzieś wywali, albo jakoś mu się uda to udźwignąć.
Zapakował wszystko do dwóch siatek, chociaż najwyższej jakości one nie były. Nie istniała też gwarancja, że uniosą prowiant w swoim foliowym wnętrzu dokądkolwiek zamierzał je donieść. Oguni zatrzymało się lata za obecnym rzeczywistym rokiem, więc nie było tu szału na ekologię, wege i całą resztę rozmaitych trendów.
Z lekkim rozbawieniem przyglądał się jak chłopak licząc pieniądze podskoczył mając koło siebie Tomoshiego. Trzeba było mu przyznać, że imponował wzrostem.
Odbierając gotówkę i tak ją przeliczył. Nie wierzył w zapewnienia, że wszystko jest odliczone co do jena. Lepiej być przezornym.
- Proszę bardzo, dziękujemy za zakupy.
Jacy ludzie potrafili być męczący, a z drugiej strony szefuńcio też miał wymagania jakby klienci przychodzili do pięciogwiazdkowego hotelu, a nie zwykłego spożywczaka.
- Słyszałeś, da radę to nam nic do tego
Akimitsu nie wtrącał się w sprawy innych, bo najzwyczajniej w świecie go to nie interesowało. Miał swoje sprawy, oni swoje.
- Czego ci trzeba, Toshi?
Akimitsu

Powrót do góry Go down

Haido z kolei nie potrafił zrozumieć tego dlaczego jego niższy kolega jest takim gburem. Przecież życie było niezłe nawet jeśli mieszkali w takim okropnym miejscu. Tomoshi jednak był niepoprawnym optymistą i zdawał się być kimś, komu te wszystkie demony umknęły a przecież sam nie do końca był człowiekiem.
-Haha! Przecież nie noszę okularów - prychnął i machnął rękę na wzór "oh stop it!". Ten człowiek to zupełnie nie wie co to sarkazm -Hm... no jeśli ma układy z demonami to tak - puścił Momo oczko żeby po chwili powrócić wzrokiem do Akimitsu. Miał tylko nadzieje, że nie odkrył teraz sekretu długowieczności Pana Momobashi -Hę? Da radę? No coś Ty! - powiedział zszokowanym tonem. Jakoś nie potrafił poukładać sobie w głowie tego jakim cudem Momo da sobie radę. Może przyjechał autkiem albo skuterkiem? A może ma rower?
-Przyszedłem po dwa piwka ale wezmę cztery - wyszczerzył się dumny ze swojej decyzji. Dwa zamiast trzech to jest męska decyzja. Przecież jutro z samego rana musi się zająć rolniczymi sprawami. Ale z drugiej strony z jego rozmiarami to raczej niewiele krzywdy mu te piwka zrobią.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Momo nie rozumiał co jest takiego cudownego w życiu, by ciągle gębę cieszyć. On sądził, że nie potrzebuje nikogo do szczęśliwego życia, wystarczyłoby mu po prostu rozwijać się w tym, w czym był dobry. Najchętniej by się wyniósł z tego miasta i żył na własną rękę, ale no cholera, nie ma to tamto, yokai go przecież nie puszczą. A szkoda, może by tak brata dać w ofierze? Aż tak okrutny nie był, ale z wielką chęcią by się stąd uwolnił. Może to też dlatego był taki wredny i niemiły.
- Nie? Jesteś pewien? - uśmiechnął się wrednie i obrócił, by nie patrzeć już na tego dzbana. Dopiero gdy żachnął coś o demonach spojrzał na niego spod byka - Mało zabawne. Nie żartuj sobie z takich rzeczy - warknął na chłopaka, który chyba sobie za bardzo pozwalał z żartami. To było zdecydowanie nie na miejscu, bo wśród mieszkańców kryli się właśnie Ci, których Momo najbardziej nie lubił. Zebrał od chłopaka siatkę i zmierzył chłopaka wzrokiem.
- Taki mądry jesteś? Nie masz co robić, tylko się zakładasz o to, czy doniosę zakupy - mruknął i wskazał palcem na sprzedawce - Nie zakładaj się z nim, jedynie może Ci truskawki zaoferować - zachichotał wrednie - Wypijesz tyle? - skoro tamten się z niego nabijał, to czemu on nie może? Spojrzał na sprzedawcę raz jeszcze mrużąc oczy - A wam wolno w czapkach pracować?
Momo

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
- Wciągniesz je jak oranżadę - zauważył sięgając po piwo z logiem cykady na puszcze. - Nawet tego nie poczujesz, tak mi się wydaje.
Pracował w tym przybytku już z pięć lat, rozkład towarów znał na pamięć. Z zamkniętymi oczami mógłby wskazać, co gdzie jest. Właścicielowi było wszystko jedno, kto u niego robił, jeśli tylko kasa się zgadzała i nie było skarg. Większość wolała po zmroku siedzieć w domu, nie licząc strażników, zbłąkanych dusz i samych yokai.
- Bywa zimno, a z ogrzewaniem jest różnie. Jak padnie, to wątpię, żeby ktoś jeszcze chciał tu pracować - Akimitsu bardzo nie lubił gdy brano go na tapetę. - Szef nic nie mówi więc można.
Nie można, ale czasami nie wszystko inni muszą wiedzieć. Im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz, a w Oguni nigdy nic nie wiadomo. Jedynie, stałe i nie zmienne są cykady.
Nie miał tak wesołego dzieciństwa jak Tomoshi, nie był ogólnie lubiany, a do tego nie robił wielu produktywnych rzeczy dla miasteczka.
Noszenie tyle godzin czapki, źle działało na jego uszyska. Bolały będąc w ściśniętymi przez materiał czapki i swędziały. Ale nie miał zamiaru paradować po ulicach z nimi na wierzchu.
Akimitsu

Powrót do góry Go down

Lepiej się cieszyć się z tego co się ma niż się martwić o wszystko wkoło. Jeśli przeżyłeś dzień bez uszczerbku na zdrowiu w tym mieście to już powinieneś być zadowolony z życia!
-Hm... no nie - odparł zupełnie nie łapiąc ironii, którą zarzucił Momo -Akurat tu masz rację - powiedział i podrapał się po głowie. Na szczęście nie musiał się przejmować uszami bo nauczył się je chować jeszcze za dzieciaka.
-No pewnie, że tak! - odparł znów odwracając się do sprzedawcy. Widząc jakie piwko mu przyniósł uśmiechnął się jeszcze szerzej -To moje ulubione! Cykada! To jest to. Tanie, a dobre - rzucił reklamowym tonem jakby miał dostać za to grube pieniądze. Uśmiech jednak zszedł mu z twarzy gdy Momo doczepił się czapki Aki -Nie interesuj się co? - spojrzał na niego z góry a jego osobę okrył mrok niczym w anime -Jeśli ją nosi to znaczy, że może to robić - dodał niskim głosem. Po chwili jednak cała ta mroczna aura opadła a Haido znów stał uśmiechnięty -A może jednak Ci pomóc z zakupami,co? - poczochrał Momo po głowie podśmiechując się jakby nic się nie stało. Chciał jakoś zakończyć temat czapki bo wiedział, że jego kolega nie potrafi chować swoich uszu.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Spytacie się, czy Momo ma jakichś kolegów? Otóż ta gburowata brzoskwinia nie ma nikogo, do kogo mógłby się zwrócić o pomoc, bo wszystkich traktuje tak samo. Czyli nijak. Nawet gdyby się ubrali w kostiumy dinozaurów i paradowali po mieście, by rozdawać ludziom słodycze lub darmowe piwo, to Sekki i tak by narzekał. Taki typ człowieka, wszystko na nie.
Już nic więcej nie powiedział tylko fuknął pod nosem i spróbował podnieść siatki. Pierwsza próba nieudana. Widać, że ten człowiek nawet nie ćwiczy bajca, bo wygląda jakby całe życie papier jadł. Zabawnie, bo chłopak robi słodycze, a sam ich nie je. Chociaż on i tak na widok jedzenia ma problemy żołądkowe, więc cud, że jeszcze stoi!
Prychnął głośno odwracając się od nich i z nadętymi policzkami niczym wiewiórka, która chowa swoje orzechy zaczął przemieszczać się z siatkami. Odstawił je jednak na podłogę i gdy poczuł, że Tomoshi go poczochrał warknął na niego i uderzył go w rękę odsuwając się tym samym od niego - Jeszcze raz tak zrobisz! - syknął tym swoim irytującym piskliwym głosem i naburmuszony spojrzał w bok - Od Ciebie nie potrzebuje pomocy - warknął zły - A Ty! Jak komuś powiesz o tym co tu zaszło - wskazał palcem sprzedawcę - To sobie porozmawiam z Twoim szefem - wbił w niego swoje żmijowate spojrzenie i niczym amator podnoszenia ciężarów, jakim był podniósł siatki, by po chwili zrezygnować z ich targania w ten sposób. I co on teraz zrobi? W sumie to czekał aż Tomoshi mu pomoże, nawet dobrze, że się tu przypałętał, bo wykorzystywanie go było lepsze, niż samemu męczenie się z siatkami.
Momo

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
Akiemu cisnęło się na usta, że groźby są karalne, ale dał osobie spokój. Nie potrzebne mu było kolejne kłopoty.
- Nie moja sprawa, co wyrabiają klienci po drugiej stronie lady - wzruszył ramionami na zaczepkę pierwszego klienta. - Luz, nikt się nie dowie.
Miał za to tę przyjemność widzieć, jak nie szło mu z siatkami. Dwie flaszki sake i cukier to było widocznie sporo jak ta takiego mocnego w słowach kozaka. W sumie nie, kozaki to porządne buty, Momo był raczej jak laczek alb znoszony sandał.
- Mamy śmietanę na wyprzedaży, bo się kończy data ważności - wskazał na stojące w krzywej linii produkty oklejone oczojebną pomarańczową etykietką ze sporo niższą ceną niż standardowa. - Do truskawek jak znalazł na jedno posiedzenie.
Laczek, wróć szanowny klient numer jeden szedł w zaparte, że nie chce pomocy, chociaż ewidentnie było inaczej. Spojrzał na archaiczny zegar, w którym wskazówki już powoli nie chodziły jak miały nawet z nową baterią.
- W sumie niedługo kończę zmianę - oparł się łokciami o ladę. - Możemy wziąć ze dwie zgrzewki Cykady, tę zacną śmietanę. Zrobimy sobie wypoczynek po dniu pracy?
Akimitsu

Powrót do góry Go down

Za każdym razem jak Tomoshi chciał się zbliżyć do Momo dostawał szmatą w ryj. On naprawdę chciał się z nim zaprzyjaźnić, spędzać razem czas - tak po prostu jako kumple. Nie potrafił pojąc tego dlaczego tamten jest tak negatywnie do niego nastawiony. Przecież Haido nigdy nie zrobił mu krzywdy. A jak odtrącił jego rękę to na moment aż wygiął usta w podkówkę. No przecież jak tak można odrzucać Tomoshi! Patrzył jednak na niego jak mocował się z siatkami i wzruszył ramionami. Nie to nie, łaski bez. Przeniósł wzrok na Akimatsu posyłając mu szeroki uśmiech.
-O! To jest cudowny pomysł! - aż zatarł dłonie wyraźnie uradowany na propozycje kumpla -Akurat jutro mogę sobie pozwolić na wolne więc czemu nie. Możemy wpaść do mnie jeśli chcesz. Mam świeże truskawki. To raczej już ostatnie w tym roku więc idealne na męskie posiedzenie - zaproponował. Haido to towarzyski zwierz i jego drzwi zawsze były otwarte dla gości. Zerknął znowu na Momo siłującego się z zakupami. Wyglądało to przekomicznie więc Tomoshi parsknął śmiechem -Może też chcesz wpaść? Poniosę Ci te zakupy - puścił mu oczko.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Już on widzi jak we trójkę spędzają wieczór. Momo jest osobą, z którą raczej wolałbyś się nie zadawać, bo wszystko krytykuje, ocenia, narzeka, marudzi i jeszcze będzie Ci truć, że jemu się nie chce, bo to leń patentowany. Jakby miał sobie zrobić jakiś tatuaż, to byłby to napis "-SLOTH-". Jednakże... jemu nawet by się nie chciało pójść zrobić ten tatuaż. Więc o czym my tu mówimy?...
Jeszcze się śmieją z niego jak nie może sobie z siatkami poradzić. Naburmuszony, aż cały się zaczerwienił, co przekomicznie wyglądało z jego blond włosami. Niczym pomidor z czymś żółtym na głowie... Cokolwiek by to nie było, Sekki wyglądał po prostu baaardzo... groźnie... Ehe.
- Że niby ja? Na zabawę z Tomoshim i... jak mu tam? - machnął rękę w stronę sprzedawcy i zmarszczył czoło. Czy jego naprawdę już totalnie powaliło? W jego mniemaniu to chyba wszystkich pojebało, ale to swoją drogą - Czy ja Ci wyglądam na idealnego towarzysza do picia? - wskazał teatralnie na swoją osobę robiąc kółko wokół swojej twarzy ręką. Zaczął coś niezrozumiałego mamrotać pod nosem, aż w końcu pokręcił głową.
- Mam to zanieść dziadkowi. A raczej sporo mi to czasu zajmie, więc nie będę specjalnie czekać, aż mi to do domu zaniesiesz - oznajmił po czym ponowił próbę podniesienia siatek i niczym małe dziecko, które próbuje podnieść coś, co przekracza jego możliwości nadął cię cały, wygiął w tył i spróbował zrobić pierwszy krok. No coś mu się już zaczęło udawać, więc zrobił kolejny i ...
Zatrzymał się 3 metry przed sklepem patrząc na swoje biedne nogi, biedne ręce, cały rozdygocony. Za jakie grzechy? Czemu akurat on musi to nosić, a nie ktoś inny?
Momo

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
- To tym bardziej trzeb brać tą śmietanę, będącą produktem dnia -
wskazał ponownie na śmietanę z parodią firmowego uśmiechu.
O ile samo spotkanie z przyjacielem jak najbardziej mu pasowało. Tak nie koniecznie miał ochotę spędzać czas po pracy z klientem numer jeden. Jego uszy powinny odpocząć, a będąc we troje nie ma na to szans. Chyba najwyższa pora, aby poprosić Toshiego o jakieś metody chowania uszu bez noszenia czapki. W upalne dni to bywa jeszcze bardziej niekomfortowe niż teraz.
- Nie ma sensu zmuszać kogoś jak nie chce. Potem obie strony mają niezbyt udane spotkanie.
Starał się być w miarę taktowny, ale nastawienie Momo zaczynało mu działać na nerwy. On sam już by go dawno w dupę kopnął, a Tomoshi dzielnie najwyraźniej chciał się zaprzyjaźnić. Tego akurat nie rozumiał w jego zachowaniu.
- Więc weź już odpuść, Toshi.
Picie straciłoby przyjemność mając za towarzystwo naburmuszonego, wiecznie narzekającego klienta pierwszego. No i raczej ciężko byłoby się zrelaksować.
Akimitsu

Powrót do góry Go down

Dlaczego Tomoshi chciał tak usilnie zaprzyjaźnić się z Momo już od czasów liceum? To jest sprawa dla Columbo! Może po prostu rolnik lubił sobie stawiać cele, które trudno osiągnąć? Kto tam wie co siedzi pod tym rudym czerepem.
Aż zaśmiał się głośno widząc jak chłopak siłuje się z siatkami i czerwieni jak pomidor. Najchętniej wziąłby go na barana razem z siatkami i zaniósł pod sam hotel ale przecież miał piwkować z Aki więc to kłóciło się z jego planami.
-Każdy może być kompanem do picia jeśli jesteś wystarczający odważny - puścił mu oczko. Wierzył, że na pewno w miłej atmosferze Momo by się otworzył i spędziliby razem miło czas. Truskawkowy naiwniak.
-To mamy kolacje! - zatarł dłonie. Jak on kochał truskawki! -Masz rację - wzruszył ramionami. Może faktycznie lepiej jak dadzą kurduplowi spokój? -No okej - powiedział i podrapał się po głowie -To co? O której kończysz? - zapytał i przeniósł wzrok na chłopaka Momobashich. Pokręcił głową. Chciał mu pomóc, ale skoro tamten tak się zapierał to nic na siłę, prawda?
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Ten typ nie nadawał się do balowania, zresztą podejście do niego graniczyło z cudem. Jakby specjalnie odpychał od siebie ludzi, bo uważał, że jest samowystarczalny. A może tak naprawdę gdzieś w środku liczył, że jednak znajdzie się osoba, która do niego dotrze? Nah, marzenie ściętej głowy. Sekki jest ostatnim gburem, którego wolałbyś nie mieć w swoim towarzystwie. Nie ważne w jakiej roli, czy formie.
- Widzisz? Nawet sprzedawca jest od Ciebie mądrzejszy. Nie chce, nie i już - wytknął mu język na koniec i tak jak wcześniej próbował wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, by zrobić kolejne kroki z siatkami. Idąc w ten sposób, bujał się z lewej na prawą trzymając dzielnie siatki i modląc się, żeby się nie zerwały. I żeby jak najszybciej być już w hotelu. Obrócił jeszcze głowę by zerknąć za siebie na Tomoshiego i fuknął unosząc dumnie podbródek ku górze zmierzając swoimi krótkimi nóżkami w stronę domu.

[z.t. dla tego pana]
Momo

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
Atmosfera zdaniem Akimitsu zrobiła się od razu lżejsza, jak tylko Momo sobie wyszedł. Nadal ne rozumiał, czemu Tomoshi jeszcze się nie poddał, ale wątpił czy kiedykolwiek zdoła to pojąć.
- Kończę za kwadrans, więc jak to zleci naprawdę szybko. Wątpię, żeby pojaw się jeszcze jakiś klient. To bierzemy Cykadowe Browarki, śmietanę i lecimy do ciebie.
Korciło go ściągniecie czapki, ale musiał dać sobie radę jeszcze paręnaście minut. Wytrwał już tak długo, to da radę. Zamiast tego podparł się tylko czując jak uszyska dają o sobie znać.
- Myślisz, że dał radę zanieść do wszystko w jednym kawałku?
Szykując się powoli od jak najszybszego opuszczenia miejsca pracy, zamknął zeszyt, wyrzucił resztki z zatemperowanego ołówka do koszta.
Wydobył z półki pod ladą szmatę. Zabrał się do polerowania zmatowiałej już lady, ale niech się szef cieszy, że ma takiego pracownika miesiąca. Czynność ta nic nie dawała, ale samo pozorowanie że coś robi też było nie lada wyzwaniem.
Akimitsu

Powrót do góry Go down

Pokiwał głową zrezygnowany widząc upór Momo. Ciekawego dlaczego chłopak taki był? Pewnie musiał mieć ku temu powód. Przecież na siłę mu pomagać nie będzie - chociaż miał taką ochotę. Nie chciał jednak kazać czekać Aki więc postanowił po prostu dać młodemu udowodnić swoje męstwo.
-No i super - wyszczerzył się słysząc tę świetną nowinę. O niczym innym nie marzył niż o zimnym browarku i truskawkach! To będzie cudowne zwieńczenie dnia.
Oparł się o ladę czekając aż jego kolega pozałatwia wszystko co trzeba. Na moment odpłynął myślami zupełnie gdzie indziej. Z zamyślenia wyrwały go dopiero słowa sprzedawcy.
-Co co? - musiał przetworzyć wszystko w mózgu -Nie wiem... Mam nadzieję, że tak. Uparciuch jeden - westchnął i pokiwał głową. Zaraz jednak znów wyszczerzył się do Akimitsu -To lecim - klasnął w dłonie uradowany jak dziecko i gdy byli gotowi mogli ruszyć na dwuosobową imprezę.

/ztx2
Anonymous

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
Po dwóch godzinach siedzenia i robienia wykreślanek nogi w końcu mu zdrętwiały. Wypadało więc wstać trochę się przejść. Klientów miał jak na lekarstwo, jednak nie narzekał. Samotność nawet mu pasowała, dodatkowo ostatnimi czasu szef szarpnął się na mające parę lat radio stojące obecnie na ladzie, skąd leciały przeboje z lokalnej rozgłośni radiowej.
Zawsze to jakaś miała odmiana od panującej ciszy, chociaż piosenki jakieś szałowe nie były. Nie wypadało jednak narzekać, więc sprzęt grał grał sobie, prąd leciał, szef płacił.
Odłożywszy zeszycik z wykreślankami na krzesło wstał, by podejść do regałów z gazetami, czasopismami. Zdarzali się czytelnicy stojący, czytający i wchodzący bez kupowania. Powinien ich ganiać, ale mu się nie chciało. Po za tym było tu monitoringu, właściciel nic nie wiedział, więc wszyscy byli zadowoleni w większym lub mniejszym stopniu. Nie przeszkadzało mu, że potem nie zawsze gazeta wracała na swoje miejsce. Miał więc co robić, by zabić jakoś te dwunastogodzinne zmiany.
Dzisiaj na nieszczęście trafiła mu się na poranna zmiana do dwudziestej pierwszej. Preferował nocne, w większości takie miał. Mało komu chciało się siedzieć po dwudziestej drugiej w pracy zamiast bezpiecznie w domu , gdy istniało ryzyko wpadnięcia jakiegoś zbłąkanego yokai.
Mając więc cel zabrał się powoli za układanie całkiem sporej ilości makulatury w stojaku.
Akimitsu

Powrót do góry Go down

Kiedys spotkałem Owsiaka na pogrzebie jakiejś sławnej osoby. Podochodze do niego i mowie czesc Owsiak ty skurwysynu. A on tylko Elo i odwraca głowe. Sprzedałem mu blache w potylicie i mowie sluchaj mnie bo ci nie dam kasy na ziarno dla kur. Jurek cos tupnał, cos mruknał ale mowi dobra słucham ciebie cierpliwie, co masz mi do powiedzenia. Czemu sprzedawales uran czeczenom? Jerzy Owsiak powiedział do mnie - ty kurwa gnoju i przykleił mi serduszko do czoła. Potem uciekł do lasu
Anonymous

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
Ludzie radzili sobie jak mogli. Innego świata nie znali, więc Oguni było dla nich jedynym jaki znali.. Chociaż on osobiście chętnie by się stąd wyrwał. Nie miał możliwości, więc nie poświęcał tym rozważaniom wiele czasu. To nie nic nie wnosiło, tylko potęgowało chęć wydostania się stąd.
Będąc jednak w pracy w szczególności, gdy akurat wszedł jakiś klient miał się na baczności. Tak weszło mu w nawyk, bo nigdy nie wiadomo, na kogo się akurat trafi.
-Dzień dobry - rzucił automatycznie widząc wchodzącego klienta. Jego słowa trafiły w próżnię, takie życie.
Zajmował się dalej układaniem gazet z kobiecą tematyką. Czasami się dziwił skąd reporterzy biorą tematykę do pisania?
Rzucił okiem na gościa rozpadającego się po artykułach jakby to były eksponaty muzealne. Może turysta? Ciężko określić, nie przykładając wagi do innych ludzi
- Mamy chyba jeszcze na zapleczu numery z zeszłego tygodnia. Może uchowało się coś sprzed dwóch tygodni, ale nie mam pewności. Podać?
Zdziwiło go pytanie klienta, nie wchodził w szczegóły.
Akimitsu

Powrót do góry Go down

Kiedys spotkałem Owsiaka na pogrzebie jakiejś sławnej osoby. Podochodze do niego i mowie czesc Owsiak ty skurwysynu. A on tylko Elo i odwraca głowe. Sprzedałem mu blache w potylicie i mowie sluchaj mnie bo ci nie dam kasy na ziarno dla kur. Jurek cos tupnał, cos mruknał ale mowi dobra słucham ciebie cierpliwie, co masz mi do powiedzenia. Czemu sprzedawales uran czeczenom? Jerzy Owsiak powiedział do mnie - ty kurwa gnoju i przykleił mi serduszko do czoła. Potem uciekł do lasu
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach