Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


First topic message reminder :

Patrol numer... Kto by to całe gówno zliczył? Jeszcze w niedalekiej przyszłości, gdy zaczynała chodzić na patrole całkowicie sama, zapisywała każdy w zeszycie. I go numerowała. I przy każdym zostawiała krótką notkę co takiego się działo, albo co takiego się nie działo.
Aktualnie Świetlik miała wrażenie, że kolejne noce zlewały jej się w poprzednie, a dzień w ogóle nie miał racji bytu. Od rana spała, potem udało jej się wstać na parę lekcji, udawała, że cokolwiek słucha, wracała do domu i... Wszystko zaczynało się od nowa. Miała wrażenie, że ojciec zrobił z niej robota. Idealnie zaprogramował całe jej życie, zmuszając do pozostania w Oguni. Reagowała tak, jak kazał jej ojciec. Robiła to, co kazał jej ojciec. Oddychała tak, jak kazał jej ojciec.
Wszystko było uzależnione od starego Ito - miała wrażenie, że nawet musiała go błagać o chwilę dla siebie, by się w spokoju wysrać.
Tej nocy patrol zapowiadał się wyjątkowo spokojnie. Dziewczyna wolnym krokiem przemierzała kolejne metry ścieżki w parku, oświetlając sobie drogę latarnią. Karabinek przerzuciła przez plecy, natomiast katana wystawała nieśmiało zza czarnego płaszcza, gotowa do akcji, gdyby cokolwiek niepokojącego stanęło jej na drodze.
Na razie - o dziwo - w Oguni było wręcz przerażająco spokojnie. A może tylko jej się wydawało...?
Anonymous

Powrót do góry Go down


-Nie mów tak do niej. Jest strażniczką i powinieneś okazać jej szacunek! - warknął na niego zaciskając zęby i pięści -Lepiej się ugryź w język i nie pusz się tak. Jesteś tutaj obcy. Pamiętaj kto daje Ci dach nad głową -czy w tym mieście jest ktoś kto w ogóle choć trochę lubi Hideo? Każdy kogo znał szczerze nie lubił komendanta. Nawet Joji wydawał się być bardziej lubiany a lubienie jego wiązało się z niechęcią rodu wojowników.
Niechętnie pozwolił Hideo chwycić Hotaru. Nie wiedzieć czemu strasznie zirytowało go to, że ktoś dotyka dziewczynę. Może to po prostu niechęć do mężczyzny? Pewnie tak.
-A Ty? Pupilek tego palanta... - prychnął w stronę Jiro. Nie lubił ich już od momentu gdy pojawili się w hotelu. Dostali robotę w policji ale chyba zapominali, że bycie policjantem w Oguni nie oznaczało szacunku.
Niemal od razu po tym jak Hotaru postanowiła sama odejść i się przewróciła Hazuki do niej doskoczył. Pomógł jej się podnieść. Nie puścił jej jednak. Cały czas przytrzymywał ją wspierając na swoim ciele.
-Hotaru... - zaczął -Potrzebujemy pomocy - powiedział ściszonym głosem -Niech chociaż nad odwiozą do hotelu i tam Cię opatrzymy, dobrze? - zapytał zatroskany. Nie mógł pozwolić żeby jego koleżanka tak cierpiała.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Miał wrażenie, że społeczność nastolatków zjadła wszystkie rozumy, albo ich nawet nie wyhodowała, co było równie prawdopodobne jak to pierwsze. Aż miał ochotę ich tu tak zostawić. Przecież sprawdzili co to było za naruszenie ciszy nocnej. Nic tu po nich, prawda? Okrutny Hideo.
- Oh no tak, ale łatwo jest narzekać, że przychodzimy pięć minut po otrzymaniu telefonu, doprawdy! - zarechotał złowieszczo, a to się rzadko zdarzało. Aż przejechał dłonią po twarzy próbując powstrzymać swój charakterek, który dawał się we znaki.
Szczerze? Komendant ma w dupie kto go lubi, a kto go nie lubi. Jego praca polegała na pilnowaniu porządku, a nie zajmowaniem się psychologicznymi problemami nastolatków - Każdy ma swoje obowiązki, nie umniejszając nikomu - rzucił krótko, a gdy dziewczyna się mu wyrwała spojrzał na porucznika krzyżując ręce na klatce piersiowej - Wścieklizna może być dobrym wyjaśnieniem. Wpisze się ugryzienie przez jakiegoś psa bezpańskiego i obrazę policji - westchnął ciężko, a gdy typek w masce znów się odezwał aż się powstrzymał, żeby mu nie przyjebać w nos. W myślach sobie tylko powiedział "A Ty? Pizda w masce?" i uśmiechnął się sam do siebie na tę swoją ripostę, niewypowiedzianą. Chyba ktoś tu zapomniał, że to nie ich wina, że nie mogą opuścić miasteczka i czymś musieli się zająć. Miejscowi sami nie mieli kwalifikacji na te miejsca, a teraz gówniarz mu będzie morały prawić?
Upadek dziewczyny wcale go nie zdziwił. Nawet go rozbawił, ale nie będzie się już śmiać. Zmierzwił sobie włosy widocznie ze zmęczoną miną na twarzy i obrócił się na pięcie - Nie widzisz, że już wirus ewoluował? - kopnął papierosa, którego wcześniej wyrzucił na ziemię. Marnowanie dobrych papierosów z tłustą cykadą na opakowaniu. Nic dziwnego, że policja często chadza do tego czerwonego pudła - Brakuje tylko piany z ust, ale to zapewne zaraz się pojawi - mruknął cicho przymykając oczy i podnosząc głowę ku niebu.
Hideo

Powrót do góry Go down

- Nie ma żadnego problemu - odparł machinalnie na kąśliwą uwagę, ciesząc się przecież, że wezwano ich po fakcie, a nie przed czy, o zgrozo, w trakcie.
  Zaraz koniec służby, kolacyjka i lulu. Nie było czasu na użeranie się z demonami.
  Pozostawało przynajmniej cieszyć się, że jedna z dziewcząt była na tyle inteligentna, że wyłapała aluzję z kwarantanną i jakoś poskramiała swoje nastoletnie hormony złośliwości. Przynajmniej trochę. Albo po prostu Jirō jeszcze pokładał w niej jakiekolwiek resztki wiary.
- Dla ciebie porucznik Hasegawa - poprawił niebieskowłose stworzenie, woląc jednak słyszeć, że jest pupilkiem komendanta od samego komendanta, a nie od bywalców placów zabaw.
  Obserwując oddalającą się podejrzaną i uzbrojoną dziewczynę z miejsca zbrodni, doskonale zauważył moment, w którym zachwiała się i straciła równowagę i już postąpił krok naprzód, by jej pomóc, ale w tej samej sekundzie zrezygnował. Na pomoc rzuciła jej się towarzyszka.
  Zawsze to lepiej ona niż on. Przez komendanta miał ostatnio dziwne spojrzenie na sprawy molestowania. Zwłaszcza na służbie.
- Są trzy wyjścia - zdecydował w końcu, nie mając zamiaru tracić więcej czasu - Albo przyjmujemy zgłoszenie o zakłócaniu ciszy nocnej i do waszych rodzin wędrują mandaty z bonusem w postaci bójki i obrazy policjanta, albo uznajemy, że to ugryzienie to jak nic bezpański pies i dziewczyna ląduje na, pewnie co najmniej dwumiesięcznej, kwarantannie albo zwalamy całą winę na yokai i wszystko rozchodzi się po kościach.
  Raz, raz dzieciaki. Decydować się.
- Żeby stwierdzić ostatnią opcję zapraszam na komendę. Trzeba spisać raport, opatrzyć ranę i stwierdzić, że to jednak nie ugryzienie psa.
  Wierzył, że dokonają właściwego wyboru, więc od razu teatralnym gestem zaproszenia wskazał im drogę na komendę. Wyglądało na to, że czekał ich ciekawy spacer.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Dogadywanie się z dorosłymi graniczyło z cudem. Świetlik nie potrafiła normalnie rozmawiać z ojcem, który miał do niej ciągłe pretensje i sprawiał, że dostawała kurwicy za każdym razem, gdy widziała jego twarz. Przez kurwicę nie potrafiła normalnie odpowiadać matce - wieczna frustracja i chęć bycia najlepszą skutecznie tłumiły empatię do spokojnego głosu starej Ito. O nauczycielach, policjantach i innych palantach nie wspominając. Każdy miał do niej jakieś wieczne ale, więc... Musiała bronić swojego!
- Gdyby wziąć samochód pewnie by były... Dwie? - zauważyła, rozglądając się za ich charakterystyczną limuzyną, którą wozili tyłki nawet po pączki do spożywczaka. - A może nawet jedna - zastanowiła się chwilę dłużej, patrząc uważnie na dwójkę mężczyzn. Ta, zdecydowanie wyglądali na takich w stylu pedał do podłogi i jazda z kurwami.
Nienawidziła prosić kogokolwiek o pomoc. A zwłaszcza dorosłych, którzy mieli jakieś posrane spojrzenie na cały ten świat. Nie miała nic do turystów - wręcz ciekawiła ją ich obecność i informacje spoza Oguni. Dla niej mogliby siedzieć w tym hotelu do usranej śmierci, byle nie ingerowali w pewne sprawy miasteczka, które musiały zostać rozwiązane przez miejscowych. No i nie utrudniali pracy. I nie wchodzili w drogę. I w ogóle nie pokazywali się na ulicy.
W ciszy wysłuchała słów kolegi, a następnie tych dwóch sztywnych desek i... Warknęła głośno, obrażona na cały świat. Nie tak miało to wszystko wyglądać.
Oczami wyobraźni już widziała dzień jutrzejszy, kiedy to zacznie nachodzić każde mieszkanie i wypytywać który inteligent zadzwonił po policję. Chyba go przybije kataną do ściany.
- Opcja numer trzy - i najlepiej frytki do tego.
Westchnęła zrezygnowana, ruszając w stronę wskazaną przez porucznika. Przy okazji złapała się pewniej ramienia nastolatka, posyłając mu najcieplejszy uśmiech, na jaki ją było teraz stać. A trochę ciężko było wydusić z siebie cokolwiek, co nie byłoby grymasem bólu połączonym z wkurwieniem.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Nikomu nie jesteście tutaj potrzebni - warknął w ich stronę. Hazuki to lokalny patriota, który wierzył, że tylko rody mają jakiekolwiek znaczenie w tym mieście. Sądził, że policja to tylko przykrywka, żeby mieszkańcy czuli się bezpieczniej. To stróże odwalali całą robotę.
-Srorucznik - mruknął pod nosem. Oj chyba porucznik nie będzie miał prądu w pokoju przez długi czas. Już Hazuki o to zadba -bitch - dodał jeszcze cicho pod nosa mając oczywiście na myśli srorucznika. Ani trochę nie podobało mu się to, że ktoś zadzwonił po szkieły. Najchętniej razem z Hotaru znalazłby winowajce. Kto w ogóle w tym mieście dzwoni w nocy po policje?! Co jest nie tak z tym ludźmi?
-Zaraz wam pokaże wściekliznę - rzucił w ich stronę mrużąc gniewnie oko. Ta... na pewno to zauważyli. Tak czy siak musiał wysłuchać tego co mają do powiedzenia. Westchnął tylko kiedy usłyszał jaką decyzję podjęła jego koleżanka -Jeśli taka jest Twoja decyzja - odparł i uśmiechnął się do niej (NA BANK TO WIDZIAŁA) -Chodź na barana - powiedział i pomógł jej wleźć na swoje plecy. Musiało to całkiem zabawnie wyglądać bo przecież Hazuki był od Świetlika niższy. Wątpił w to czy któryś z psów mu pomoże.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Samochód. Ciekawa sprawa, ponieważ dawno nim nie jeździł, a po mieście normalnie porusza się pieszo. Jednak policja ma tak zwane cykadzie radiowozy, których dzisiaj specjalnie nie wybrał. Dlaczego miałby sobie skrócić pobyt z porucznikiem sam na sam? Miły spacer we dwoje lepszy niż gdyby jechać samochodem...
- Ah... Przepraszam, bo ja muszę się tłumaczyć z tego jak pracuje jako komendant policji, no tak, tak - pokiwał głową jakby niby to była skrucha, po czym spojrzał na dziewuchę, która jeszcze z pieluch nie wyszła z miną, która raczej będzie jej się śnić po nocach. Bitch please? Ile Ty masz gówniaro lat? Bo wyglądasz mi na pięć. Ledwo cztery z hakiem.
- Czyli jednak pójdzie mandat za obrażanie policjantów - westchnął głęboko, czy te dzieci naprawdę musiały im tak wieczór uprzykrzać. Widział kątem oka jak porucznik chciał tym dzieciakom pomóc, ale po co? Same sobie były winne. Chociaż on jako komendant nie powinien tak myśleć. Zrezygnowany pokręcił głową.
- Nie jesteśmy służbą terapeutyczną dla zagubionych w świecie nastolatków. Więc takie próby pokazania kto ma większe jaja - pochylił się lekko w stronę dzieciaków - Zachowajcie dla siebie - dodał na koniec wyciągnął opakowanie papierosów z kieszeni.
Świat się kończy, dzieci będą im mówić jak pracować. Chociaż tyle, że postanowili współpracować i pójść na komendę - tego również jednak powinien się obawiać, bo co jak co, ale podejrzana wciąż była uzbrojona. Jeszcze im palce utnie. Albo co innego.
Przypalił papierosa, którego wyciągnął z paczki i zaciągnął się nim prawie od razu obserwując jak dzieciaki zbierają swoje manatki. Co z tego, że jedna z tych dwóch osób mogła być stróżem - byli nieletni. A ten w masce to mu najbardziej wyglądał na podejrzanego. Cyrk jakiś się zjechał, że w niej paradował?
- Wracajmy prędko, bo już mnie głowa boli... a wolałbym wrócić do pokoju przed godziną duchów - nie na jego nerwy teraz użerać się z kolejnymi yokai, które mogły ich zaskoczyć - Jak ja nienawidzę dzieci - dodał cicho pod nosem idąc za bachorami w miarę umiarkowanym tempie.
Hideo

Powrót do góry Go down

  Skinął dziewczynie głową, jakby w geście uznania, że w przeciwieństwie do koleżanki, potrafiła wykazać się trzeźwością umysłu i wybrać właściwą opcję. Jirō wykazywał się chyba odrobinę większą cierpliwością i wyższym poziomem tolerowania gówniarskich zachowań niż jego przełożony.
  Spacer z komendantem wydawał się doprawdy najlepszą opcją, nawet jeżeli ich cyrkowy korowód rozpoczynał się od kulawych dzieciaków, gnanych środkiem wsi jak jakieś owce. Może gdyby mieli do czynienia z kimś, kto naprawdę pomocy potrzebuje to porucznik odczułby jakiekolwiek wyrzuty sumienia, że nie uparł się na wzięcie samochodu. Tak jedyną myślą była tylko ta, że nie trzeba będzie szorować krwi z tapicerki.
- Swoją drogą aż taka paranoiczna niechęć do obcych w tak zamkniętym środowisku jakim jest Oguni musi prowadzić do niezłego chowu wsobnego - mruknął do Hideo, gdy ich dwuosobowy baran ruszył przodem - Nic dziwnego, że u niektórych umiejętności interpersonalne leżą i kwiczą.
  To i nieumiejętność powtórzenia jego stopnia przez niebieskie stworzenie w dziecinnej masce, potwierdzałyby jego teorię o jakimś lekkim upośledzeniu spowodowanym kazirodczymi machlojkami. Będzie musiał zerknąć w akta.
- Odprowadzę cię do hotelu, jeżeli się boisz - dodał po chwili, nie żeby miało być to jakiekolwiek poświęcenie skoro ich pokoje dzieliła odległość dwóch kroków.

[ 4x z tematu ]
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chociaż Oguni nie jest dużym miastem, Zhao zawsze cieszyła się z faktu, że potrafi prowadzić samochód. Nie korzystała z tych umiejętności tylko po to, by się ścigać (często sama z wymyślonym przeciwnikiem, którego zupełnym przypadkiem zawsze ogrywała), ale też po to, by ułatwić sobie i innym życie. Może poza policją, bo ci chyba nie przepadali za jej przekraczaniem prędkości. Całe szczęście, że jeszcze nie dali rady jej złapać! W końcu jakby dali jej dożywocie, to te słynne trzystuletnie amerykańskie wyroki stałyby się rzeczywistością - pewnie nie przewidzieli zombie w pierdlu.
Tego dnia jednak prowadziła zgodnie z przepisami. Zaparkowała w okolicach parku i po tym jak wysiadła z pojazdu, zabrała z siedzenia pasażera foliową siatkę. Skoro już uzgodniła z nowym "gościem" Oguni, że się spotkają, to postanowiła zadbać o skromny catering.
Zabawne, że jeszcze tydzień czy dwa temu oprowadzała po mieście Amerykanina, a teraz już miała okazję znowu się podjąć bycia przewodnikiem, ale Japonki. Chyba następnym razem zrobi z tego biznes... Chinka pokazała dziewczynie hotel, pomogła znaleźć pracę, a teraz, po niecałym tygodniu, postanowiły się spotkać i może lepiej poznać. Yanqi czasem doskwierała samotność - nie każdy chciał się trzymać z umarlakiem. Dlatego potencjalni przyjaciele są na wagę złota.
Pogoda może nie była najlepsza na piknik, ale najgorsza też nie. Po ocenieniu szans na opad deszczu, dziewczyna usiadła na ławce, oczekując na koleżankę.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Miasteczko tak bardzo różniło się od wszystkiego, co jeszcze do niedawna było codziennością Yami. Przyzwyczajona do gwarnych ulic Osaki, jej nigdy niegasnących świateł, urywków rozmów, szumu samochodów i muzyki płynącej ze słuchawek w uszach, zmierzając cichymi i opustoszałymi uliczkami w stronę parku, czuła się nieswojo, jak zresztą praktycznie cały czas, odkąd przekroczyła granice przeklętego miasta.
Jako że do Oguni nie sięgał internet, jej telefon z aplikacją do słuchania muzyki stał się tylko bezużytecznym złomem. Naciągnęła na głowę kaptur, chroniąc sieci przed jesiennym wiatrem, i zaczęła nucić pod nosem pierwszy lepszy kawałek, jaki przyszedł jej do głowy.
Delikatna mgła snuła się wśród parkowych drzew i wokół ławki, na której już siedziała Yanqi Zhao. Yami uśmiechnęła się lekko i skinęła głową na powitanie, gdy ta ją dostrzegła. Od pierwszego dnia w miasteczku Chinka bardzo jej pomogła przystosować się do nowej sytuacji. Dziewczyna nie wiedziała, jak reagować na życzliwość nieznajomej. Zawsze skrycie marzyła o przyjaciółce od serca, ale rówieśniczki w szkole ją odtrącały. Czuła, że nie potrafi rozmawiać z ludźmi, nie odnajdywała się w interesujących ich tematach, a oni nie rozumieli, dlaczego ciągle siedzi z nosem w książce i ze słuchawkami w uszach.
Miło, że przyszłaś – powiedziała nieśmiało, siadając obok Zhao.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Oczekując na Yami, Zhao zdążyła już zmienić siad na skrzyżny i "objąć" torebkę z jedzeniem. Od opakowań biło miłe ciepło, któremu niestety musiała się oprzeć - dziewczyna uznała bowiem, że swoimi (z całą pewnością) zimnymi, trupimi rękoma za bardzo ostudzi jedzenie, dlatego też odłożyła je ponownie obok siebie. Westchnęła głośno, patrząc na zegarek. W sumie to sama była sobie winna, że przyjechała za wcześnie, ale przecież w Oguni tak wypadało - jak telefony miały tak ograniczony zasięg to ciężko było się zsynchronizować, a nigdy nie wiadomo, czy druga osoba nie będzie za wcześnie.
Chinka uśmiechnęła się mimowolnie, widząc zbliżającą się postać koleżanki.
- Buenos días! - krzyknęła jeszcze z daleka, jednocześnie machając ręką.
Zhao prawdopodobnie była jedyną Chinką w Oguni tak bardzo zafascynowaną kartelami z Ameryki Południowej. A do tego martwą! Miała więc w teorii całą wieczność, by w końcu wydostać się z miasta i porządnie nauczyć hiszpańskiego. A może i nawet założyć własną działalność przestępczą.
Kiedy Japonka wreszcie do niej dotarła, dziewczyna natychmiastowo wręczyła jej opakowanie z jedzeniem oraz pałeczki.
- W sumie to nie byłam pewna co lubisz, ale mam nadzieję, że nie wybrałam najgorszej opcji. - powiedziała, niepewnie patrząc na pudełko - Ale poprosiłam o dodatkową ostrość i chyba jej nie żałowali... jak ty to zjesz to zagrzejesz się bardziej niż piasek w Tulum, señorita. - dodała po chwili z rozbawieniem w głosie, jednocześnie dobierając się do jedzenia oficjalnie przeznaczonego dla niej - a więc absolutnie nie ostrego.
- No to, jak się bawisz w księgarni? Pomóc ci już szukać czegoś innego? - zagaiła półżartem, w tym samym czasie rozrywając pałeczki - Wiem, że to nie to samo co szpital... ale może to i lepiej? Naprawdę chciałabyś oglądać tych ludzi, co im demony ręce, nogi LUB COŚ JESZCZE INNEGO pozżerały?
Dobra, ten dowcip może nie był zbyt przyzwoity, ale Yanqi wreszcie miała przy sobie kogoś, z kim miała wrażenie, że mogła w ten sposób pożartować. Lubiła Otisa, ale przy nim nieco obawiała się, że takie żarty mógł odebrać jako pewnego rodzaju "zachętę".
Kiedy mieszała makaron z pozostałością dania, spojrzała kątem oka na rozmówczynię.
- Przypominam także, że dzisiejsze spotkanie ja zaproponowałam. - uśmiechnęła się i przekrzywiła głowę dla podkreślenia swojej wypowiedzi - Ale chcę mieć pewność, że jakoś sobie radzisz. Początki są najgorsze, później już jest z górki. Tylko trzeba sobie znaleźć coś do roboty. A uwierz mi, że nam, martwym, czas leci jeszcze wolniej.
Pokręciła głową ze zrezygnowaniem i po rzuceniu krótkiego "aproveche" podjęła się konsumpcji swojego makaronu.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Dziękuję. Smacznego. – Yami wzięła z rąk Zhao paczkę z jedzeniem i usiadła obok na ławce.
Wyjęła opakowanie z torebki, rozerwała pałeczki i widząc, że Chinka już zaczęła posiłek, również wzięła się za jedzenie. Makaron smakował nieźle i jak na jedzenie na wynos był nawet ostry. Przeżuwając smażone warzywa, wysłuchała w milczeniu monologu towarzyszki.
Od dziecka marzyłam, żeby być lekarzem i to się już nie zmieni. Nie boję się widoku ran. – Dziewczyna westchnęła smutno. – Chciałabym pomóc tym wszystkim ludziom, zwłaszcza tutaj, dodatkowa pomoc medyczna bardzo by się wam przydała.
Znowu zamilkła na dłuższą chwilę, nie chcąc wyjść przed nową znajomą na jakąś dziwaczkę. Tutaj jeszcze nie miała opinii dziwoląga i wolałaby, żeby tak zostało. Uśmiechnęła się więc, starając się nadać swojej wypowiedzi przez to żartobliwy ton. Postanowiła zmienić temat na przyjemniejszy.
Przyzwyczaiłam się do pracy w księgarni, Chikako jest dla mnie uprzejma, ale prawie w ogóle nie ma tam ruchu. Cóż, to małe miasto. Ty pewnie na stacji nie masz o wiele ciekawiej.
Nie skomentowała uwagi Zhao o byciu martwą. Uznała, że jest zbyt wcześnie, by drążyć ten temat, zwłaszcza, że na pierwszym roku studiów medycznych nie miała jeszcze kontaktu z pacjentem i nie wiedziała, jak przeprowadzać wywiad w tak skomplikowanej sprawie. Nie chciała speszyć kobiety, w końcu zależało jej na podtrzymaniu dobrej relacji. Następnego nudnego dnia w pracy zamierzała poszukać książek poświęconym chorobom psychicznym. Na zapleczu księgarni leżało dość sporo niesprzedanych egzemplarzy z minionych lat i na pewno mogła tam znaleźć nie jedną interesującą pozycję. Jak zajmie się "badaniami" to nie zwariuje sama w hotelowym pokoju, bez muzyki i celu w życiu. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Tak czy inaczej, zawdzięczam ci tutaj wszystko. Dziękuję.
W miarę upływu czasu niebo zaczęło się chmurzyć i zaczął wiać wiatr, na razie niezbyt silny, ale za to zimny i przeszywający. Kiedy Zhao nie mówiła i nie śmiała się, w parku panowała cisza, zbyt cicha cisza, Yami zdawało się, że przenika ją i mrozi od środka, o wiele bardziej niż podmuchy powietrza.
Chyba będzie padać – mruknęła, próbując za wszelką cenę podtrzymać rozmowę.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Zhao wpychała w siebie makaron w dość niechlujny sposób - "jakby ktoś ją gonił". Nie można było jednak zaprzeczyć, że jak na umarlaka to miała wilczy apetyt. Poza tym i tak czuła, że wiele z norm społecznych już jej nie dotyczy, w tym savoir-vivre. Nie oznaczało to, że zawsze była rozbestwioną fleją, ale rzeczywiście czasem przymykała oczy na swoje maniery.
W pewnym momencie zakrztusiła się, bo trzymając jedzenie w ustach zaczęła się śmiać.
- Uwierz mi, złotko, że pomoc medyczna nie jest mi już do niczego potrzebna. - odparła w końcu, kiedy przestało ją dławić - Ale naprawdę, szanuję twoje podejście. Nawet jeżeli cię nie przyjmą do szpitala to na pewno będziesz miała szansę pomóc w jakiś inny sposób. Może to trochę samolubne, ale cieszę się, że tu trafiłaś. - z uśmiechem na twarzy delikatnie szturchnęła Yami łokciem.
Miała nadzieję, że Japonka nie obrazi się na nią za to ostatnie stwierdzenie. Ciężko było jej jednak ukrywać radość z faktu, że poznała kogoś spoza Oguni w podobnym wieku i tej samej płci. Wreszcie odnosiła wrażenie, że mogła się z kimś dogadać. A w dodatku dziewczyna mogła wprowadzić ją nieco we "współczesny świat", którego Yanqi nie mogła zaznać od sześciu lat.
Zagwizdała jednak głośno, kiedy rozmówczyni wspomniała o stacji benzynowej.
- Żartujesz? Tam jest świetnie. Żebyś zobaczyła te auta! - w tym momencie zaczęła dłonią wykonywać taki ruch, jakby klepała rządek ludzi po tyłkach - Szkoda tylko, że ich tak mało. Ale no, nie zamieniłabym tego na nic innego. Więc jak już ci się znudzą książki to zapraszam, przynajmniej weselej by było.
Zhao była pasjonatką motoryzacji do tego stopnia, że jak pojawiał się samochód, którego nie znała, to od razu podchodziła do kierowcy by wypytać go o wszelkie specyfikacje. Niestety nowy czterokołowiec w Oguni był rzadkością, ale rozmowy z właścicielami pojazdów były dla niej przednią rozrywką. Mogliby tylko częściej zgadzać się na tuning.
- De nada. - odparła po hiszpańsku i ponownie zaczęła pochłaniać makaron, aż do momentu, kiedy Yami wspomniała o deszczu.
Brunetka spojrzała najpierw na dziewczynę a później na niebo. Chinka prawdopodobnie zignorowałaby to stwierdzenie gdyby nie fakt, że rzeczywiście moment później poczuła pierwszą kroplę deszczu na swojej twarzy.
- Niech to szlag. - westchnęła i przewróciła oczami - Zaparkowałam niedaleko. Możemy dokończyć piknik w samochodzie, chyba, że masz jakiś lepszy pomysł.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Jasne, brzmi rozsądnie – skinięciem głowy Yami potwierdziła zgodę – Jeśli tu zostaniemy, możemy się pochorować. A przynajmniej ja mogę – poprawiła się szybko.
Wciąż nie do końca wiedziała, jak reagować na niektóre stwierdzenia Zhao i jak odnosić się do jej nietypowej przypadłości, ale poczuła wdzięczności za jej nietypowe wyznanie. Chociaż Oguni było dziwnym miejscem, w końcu ktoś cieszył się z jej obecności. Nie wiedziała jednak, jak podziękować nowej znajomej.
Wstały, zabierając ze sobą torby z niedokończonym jedzeniem. Delikatna mżawka zaczęła przeradzać się w średni deszcz. Po niebie z wolna toczyły się burzowe chmury, chociaż pomruk grzmotów był tak odległy, że równie dobrze mogłoby to być mruczenie jakiegoś przypadkiem skrytego w zaroślach zwierzęcia. W drodze do samochodu Zhao, dziewczyna ponownie naciągnęła na głowę kaptur, by choć trochę osłonić twarz przed strugami zimnej wody, chociaż właściwie i tak nie nosiła makijażu.
Przybierającemu na sile wiatrowi towarzyszył szum drzew, mieszający się z miarowym bębnieniem deszczu. Kaptur nie pomoże, kiedy wichura znosi krople po skosie, i nim dotarły do miejsca, gdzie zaparkowała Chinka, obydwie były już mokre. Szelest liści nagle zaczął wydawać się Yami złowieszczy, przypominający szept. Jednak już wiedziała, że najbardziej niepokojący odgłos wcale nie pochodził z zewnątrz: Nie masz dokąd pójść
Gdy dotarły na miejsce, Yami zajęła miejsce z przodu po stronie pasażera i z ulgą zatrzasnęła drzwi wozu. Zapach we wnętrzu auta był nieco stęchły, właściwie jak przystało na samochód, którym poruszała się martwa kobieta, ale jednocześnie było w nim coś uspokajającego. W środku nie słyszała już szelestu liści, jedynie krople stukające o szyby i blachę. Jednakże nie oznaczało to dla dziewczyny spokoju od szeptów.
Ponieważ nie masz dokąd wrócić.
Zamknij się, nie pytałam cię – odpowiedziała w myślach, chociaż wchodzenie w kłótnie z "tamtą" nigdy nie kończyło się dobrze.
Woda z przemoczonych włosów spłynęła jej po brodzie i szyi. Poczuła, że tętno jej przyspiesza, chociaż cały czas siedziała w miejscu.
Uspokój się, to tylko woda
W tamtym momencie tak strasznie brakowało jej brata. Tak bardzo chciała, by znów ją przytulił i pogłaskał po grzywce. Ale już nigdy go nie odnajdzie, bo nigdy nie będzie mogła opuścić tego miasta. Jeśli jej braciszek zginął, nigdy nie odwiedzi jego grobu. I już nigdy nie wróci do Osaki, do domu. Odwróciła się do okna, żeby ukryć łzy w oczach.
Masz jakieś radio? – rzuciła niby to od niechcenia.
I tak nie masz dokąd wrócić – skwitował głos nieco drwiącym tonem.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Zhao zaśmiała się krótko i pokiwała głową, po czym wstała i wraz z koleżanką ruszyły do samochodu. Co jakiś czas przeklinała głośno - po chińsku, japońsku, hiszpańsku - fakt, że tak daleko zaparkowała. Wcześniej dystans ten wydawał się być o wiele krótszy. W końcu sama założyła kaptur na głowę i trzymając pudełko z jedzeniem żwawo zmierzała do pojazdu. Nawet jako chodzące zwłoki nie lubiła takiej pogody.
- Jak w końcu ucieknę z tego przeklętego miasta, zarobię pieniądze i kupię sobie wreszcie jakiś z salonu. Ale przyznajesz, że jak na znaleziony to wygląda całkiem nieźle. - zwróciła się do towarzyszki, kiedy już obie zamknęły się w pojeździe.
Na chwilę odłożyła pudełko z jedzeniem na deskę rozdzielczą, po czym ostrożnie zaczęła z siebie ściągać mokrą kurtkę i rzuciła ją na tylne siedzenie. Dopiero wtedy wróciła do konsumpcji obiadu.
- Rozbierz się z tej kurtki. - zaproponowała spokojnie w przerwie od wciągania makaronu - Jak zjem to możemy pojeździć trochę to włączę ogrzewanie.
Przez resztę czasu gapiła się tępo w przednią szybę, oglądając jak deszcz co jakiś czas robił się mocniejszy, aby w końcu na chwilę zelżeć. Co jakiś czas tylko kątem oka spoglądała na Yami, ściągając brwi, gdy usłyszała pytanie o radiu.
- A i owszem, mam. Ale działa jak wszystkie radia w Oguni, czyli w ogóle. - westchnęła i wskazała palcem na szafkę przy nogach pasażera - Mam trochę płyt zajebanych z innych samochodów. Częstuj się. - zaproponowała z szerokim uśmiechem, po czym dokończyła wreszcie swoje danie i ostrożnie odstawiła pudełko po nim na podłogę za sobą.
Samochód nie był zbyt okazały ani młody, jednak Zhao dbała o niego jakby to był co najmniej Rolls Royce. Dlatego chciała się upewnić, że żadna resztka warzyw nie wypadnie na dywanik.
- Wszystko dobrze? - spytała nagle, wbijając wzrok w Japonkę.
Po chwili położyła dłoń na jej ramieniu i delikatnie potrząsnęła dziewczyną, jakby chcąc nakłonić ją do spojrzenia w jej kierunku.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Yami otarła oczy dyskretnym gestem, a przynajmniej miała nadzieję, że taki był.
Tak, po prostu... Przypomniało mi się coś.
Dotyk Chinki był ciepły i wcale nie trupi. Uczucie dłoni na ramieniu podziałało na nią uspokajająco. Wewnętrzne zimno zaczęło znikać, zastępowane przez ciepło wnętrza auta i ciała towarzyszki. Jak ona mogła myśleć, że jest martwa? Japonka zaczęła się zastanawiać, czy gdyby nie szum deszczu i odgłos przeżuwania makaronu, usłyszałaby jej oddech i bicie serca. Zdjęła kurtkę i rzuciła mokre ubranie na siedzenie z tyłu. Bezceremonialność i bezpośredniość Zhao zawsze poprawiała jej humor i pozwalała oderwać się od mrocznych myśli.
Tęsknie czasem za domem i rodziną, to wszystko – dodała i gwałtownie zamilkła.
Zrobiło jej się głupio, znowu tylko egoistycznie skupiła się na sobie. Chinka przecież była od lat w tej samej sytuacji, a nawet gorszej, bo utknęła w obcym kraju, z odmiennym językiem i kulturą. A jednak nie rozczulała się nad sobą. I nie porzucała nadziei, że kiedyś się stąd wydostanie. Dziewczyna była pod wrażeniem jej paradoksalnej woli życia i optymizmu. Powinna się uczyć od Yanqi. Nie chcąc dłużej mówić o sobie, zaczęła z nieco przesadnym zaangażowaniem przeglądać kasety.
To chyba hiszpańskie, nada się? – wyciągnęła w stronę Zhao dłoń, w której trzymała znalezisko.
Ich palce zetknęły się na moment, kiedy Chinka odbierała od niej kasetę. Yami uderzyło uczucie do tej pory nieznane, a jednak przyjemne. Jej tętno znowu odrobinę przyspieszyło, ale tym razem nie było to spowodowane stresem ani lękiem. W takim razie czym...? Dalsze rozmyślania uciszyły pierwsze nuty flamenco dochodzące ze starego samochodowego odtwarzacza.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Kiwnęła głową dwa razy i zabrała rękę z ramienia Japonki.
- Chcesz o czymś pogadać? Psycholog ze mnie marny ale mogę spróbować. - zaoferowała z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Zhao chciała być dla dziewczyny osobą, której ona sama nie miała po przybyciu do Oguni. A więc nie tylko wsparciem w tych trudnych czasach, ale także rówieśniczką, z którą może porozmawiać o wszystkim, kiedy tylko będzie chciała.
- Nie wszyscy tak mamy? - odparła z rozbawieniem.
Sytuacja może zabawna nie była, ale dla Chinki ciężko było podejść na poważnie do większości rzeczy.
- Pamiętaj, że kiedyś jeszcze może nam się udać stąd wyjechać. Jak myślisz, co byś robiła teraz, gdybyś nie była tutaj? Jak wyobrażałaś sobie swoją przyszłość?
Nie było to najwygodniejsze, ale usiadła tak, by przynajmniej większością tułowia być skierowaną do rozmówczyni. Lewą ręką objęła zagłówek swojego siedzenia, "zawieszając" się na nim.
- Poza tym, może to wiesz, jakaś szansa do wykorzystania. - dodała po chwili, tym razem jednak patrząc przez przednią szybę na spadający deszcz.
Nie była pewna skąd w niej tyle optymizmu. Niby z reguły była pozytywniej nastawiona do wszystkiego niż jej znajomi, jednak obecna sytuacja była nieco beznadziejna i ciężko było dostrzegać jej dobre strony.
Energicznie obróciła głowę w kierunku Yami, kiedy ta tylko powiedziała "hiszpańskie".
- Si! - krzyknęła zachwycona i złapała za kasetę, jednocześnie chwytając za końce palców Japonki.
Na chwilę zamarła pod wpływem tej nagłej bliskości, od razu robiąc się czerwona na twarzy. Not very dead of you, huh? Przygryzła dolną wargę i zajęła się uruchamianiem odtwarzacza.
- Jakieś życzenie co do celu podróży? - spytała, włączając silnik samochodu.
Serce biło jej znacznie szybciej niż do tej pory (można powiedzieć, że je czuła!) i próbowała ten fakt ukryć przed nimi obiema. Czuła się trochę dziwnie i nie wiedziała jak to interpretować, więc wymalowała na twarzy uśmiech i próbowała żyć jak do tej pory.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics
» Park

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach