Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


Życie jest nobelon i nigdy nie wiadomo co dla nas przygotuje. Otis nie spodziewał się, że droga, na której było mnóstwo znaków informujących o tym, że tutaj znikają ludzie i że polecają zawracać wjebie się do jakiegoś dziwnego miasta, z którego już nie wyjedzie. Poza tym trzecie piwo skutecznie zagłuszało umiejętność czytania z taka prędkością. Dopił piwko i rzucił za siebie pustą puszkę. Okazało się, że nie do końca jest pusta i trochę wylało mu się na plecy dresiku.
-Co do chuja - rzucił tylko niesamowicie zaskoczony tym co się stało i zatrzymał kampera na jakiejś pustej drodze. Wstał z siedzenia kierowcy i ściągnął bluzę, żeby zostać w samych spodniach. Był tym typem, który bluzę nosi na gołe ciało. Wyszedł z The Love Machine i wytrzepał ortalionowy materiał -No ja jebix - powiedział pod nosem i westchnął -Zamknąć mordy pierdoleńcy! - wrzasnął i pokazał faka cykadą. Nie wiedział gdzie są więc machał tymi fakami jak popierdolony.
Anonymous

Powrót do góry Go down

W kierunku mężczyzny nadjeżdżał rozpędzony, średniej jakości samochód. Nawet nie miał tablic rejestracyjnych a pokryty był grafitti bez kunsztu artystycznego. Ot, jakieś znaki japońskie, smoki, ale wszystko było tak niechlujne i niedopasowane, że na pewno nie była to robota jednej osoby.
Czy Zhao to przeszkadzało? Ani trochę. Ważne, że było w nim jeszcze paliwo i działał. I mógł się rozpędzać. Jego osiągi właśnie sprawdzała, jednak kiedy w oddali zauważyła stojący kamper, zwolniła. Wcale nie zależało jej na potrącaniu nikogo chociaż zgadywała, że jeden trup więcej miastu różnicy nie robił.
Chinka była pełna sprzeczności, bo pomimo tego, że lubiła szybką i niebezpieczną jazdę, to w tym momencie grzecznie włączyła kierunkowskaz a po zatrzymaniu pojazdu odpaliła także światła awaryjne. Otworzyła drzwi i wysiadła akurat, kiedy nieznajomy coś krzyczał po angielsku. No, to może być ciekawe.
- W czymś pomóc, kowboju? - spytała również w tym języku.
Całe szczęście, że go znała, bo domyślała się, że mężczyzna mógł mieć problemy z chińskim.
Zamknęła samochód i oparła się o drzwi, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przez chwilę przyglądała się kamperowi nieznajomego, po czym wróciła spojrzeniem do niego. Dziwny koleś, w dodatku mocno jebał piwem, na co nieznacznie się skrzywiła.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Tak bardzo przeklinał owady, że auto zauważył dopiero, kiedy się zatrzymało obok niego. Uniósł wyżej jedna brew, gdy obczaił pojazd. Nie, żeby jego kamper był jakoś niesowicie gustowny, czy coś, ale miał wrażenie, że na maszynie było zbyt dużo chaosu. Tak czy siak miło było zobaczyć żywego człowieka bo już od kilku godzin z nikim się mijał. Może faktycznie trzeba było posłuchać tych znaków?
Miał tylko nadzieję, że dziewczyna zna angielski bo Otis znał tylko potrzebne zwroty - takie jak piwo, papierosy, heroina i sprzedawać. Jego prośby wyraźnie zostały wysłuchane ponieważ Chinka odezwała się w normalnym języku.
-W sumie to nie - powiedział i związał włosy gumką, którą miał na nadgarstku -Chciałem rozprostować nogi - przeciągnął się i wszedł do kampera, żeby przynieść dwa krzesełka wędkarskie. Rozłożył je i usiadł na jednym zapraszając dziewczynę gestem ręki na to drugie. Co prawda ledwo się trzymały, ale wyglądała na lekką więc powinno wytrzymać. Wyciągnął z dresika paczkę papierosów i zapalił jednego -Chociaż w sumie... - zamyślił się i przygryzł na moment filtr -Czemu tutaj kurwa nikogo nie ma?
Anonymous

Powrót do góry Go down

Zamrugała oczami kilka razy, kiedy mężczyzna ot tak, swojsko, powiedział, że chce rozprostować nogi. Zhao rozejrzała się nieco zdziwiona tym pomysłem. Kto normalny chciał odpoczywać akurat tutaj? Przecież już do centrum nie mieli daleko. Krzesełka natomiast zdziwiły ją jeszcze bardziej, ale skoro zapraszał, postanowiła skorzystać. Zajęła miejsce ale bardzo, bardzo ostrożnie i w sumie to bała się wykonać jakikolwiek ruch w obawie, że zaraz wyląduje dupskiem na jezdni.
Nie powstrzymało jej to jednak od zaśmiania się krótko po usłyszeniu pytania rozmówcy.
- Oh, czyli jeszcze większy gringo niż ja, dobrze wiedzieć. - odpowiedziała przez śmiech i westchnęła głośno po uspokojeniu się - Nie widziałeś tych znaków tam... tam, o? - spytała, wskazując palcem w kierunku, z którego szła droga, którą przyjechał - Co prawda ja nie miałam okazji ich zobaczyć ale słyszałam, że tam są. Tak czy siak... witam w Oguni. Będę twoim przewodnikiem. - puściła oczko do mężczyzny i pozwoliła sobie delikatnie się "zaroić" w krzesełku, aby przyjąć wygodniejszą pozycję.
Spojrzała na chwilę w kierunku swojego samochodu aby upewnić się, że nigdzie się nie stacza. W sumie to zapomniała czy zaciągnęła hamulec ręczny, ale na razie stał stabilnie. I tak to był złom.
- Dobra, amigo. Sprawa wygląda tak. Przyjeżdżasz do Oguni, ale z niego nie wyjeżdżasz. I tyle, prosta filozofia. Nie wiem, coś słyszałam o jakichś duchach, demonach i tam różnych takich, nie wnikam. Ale wiem, że wyjechali stąd nieliczni. Jak przyjedziesz do centrum, poszukaj sobie jakiejś pracy. Przynajmniej już masz dach nad głową. - wskazała brodą na kamper - A swoją drogą to jestem Zhao. To nazwisko, ale tak mi mów. Skąd przybywasz? Wyglądasz mi na Jankesa.
Wzięła głęboki wdech kiedy mężczyzna zapalił papierosa. Swojski zapach tytoniu czasem był rozluźniający.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Otis po prostu był swojski bo wszędzie był u siebie. Taki plus podróżowania swoim własnym domem. Od dziecka przekonywał się, że nigdzie ma jak w domu, a skoro Twój dom jeździ to Twój dom jest wszędzie. Trochę jak cyganie, ale fajniejsi.
-Weź bo jak słyszę hiszpański to mam ostre flashbacki - aż się cały wzdrygnął na myśl o Meksykanach, których kiedyś z kolegami zaatakował. Od tamtego czasu boi się taco -Coś tam widziałem, ale kim bym był jakbym ich nie zignorował - puścił jej oczko. Życie na krawędzi to jego drugie imię. Chociaż nie... na drugie miał Billy. Tak jak jego brat i ojciec.
-Oguni? - zafrasował się na moment zaciągając papierosem -Nie mam pojęcia gdzie to jest - dodał po chwili podsumowując swoje myśli. Jej kolejne słowa cholernie go zaskoczyły -Co do chuja - rzucił aż mu papierosa z ust spadł na dresiki. Szybko zrzucił peta i przydeptał go swoim sportowym butem -Serio mówisz? - jakoś nie mógł sobie wyobrazić tego co mówiła Zhao. Zamrugał kilka razy kiedy tak po prostu się przedstawiła... Co tu się działo? -Otis... - powiedział z nadal zszokowana miną -Z Alabamy - dodał marszcząc brwi.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Yanqi zaśmiała się ponownie, chociaż mężczyzna jednocześnie wzbudził jej ciekawość.
- Mam nadzieję, że opowiesz mi o tym co nieco. Obawiam się, że będziesz miał na to sporo czasu. - jeżeli rzeczywiście był Jankesem to już niedługo mogła się całkiem sporo dowiedzieć o jego relacjach z Meksykanami albo innymi uciekinierami z Ameryki Południowej. Brzmiało to jak marzenie.
- Nie martw się, nie jesteś w tym sam. Powiedziałabym, że chyba więcej ludzi tu wjeżdża widząc te znaki niż gdyby nie widzieli. Bo wiesz, zagadka, tajemnica, ho-ho. - zachichotała, szczególnie, kiedy puścił jej oczko.
Następnie uśmiechnęła się szeroko i pokiwała głową.
- Mogę ci to zapisać, jak masz zapomnieć. Ale tak, Oguni. Centrum w tamtą stronę. - przerwała na chwilę, aby dłonią wskazać gdzie musiał jechać - Chociaż zakładam, że skoro i tak w drugą stronę się pojechać nie da, to pojedziesz za mną. - dokończyła, wzruszając ramionami.
Nawet nie wiedział jak bardzo bawił ją fakt tego jego zagubienia. Sama przez to przechodziła, ale teraz była na innej pozycji więc mogła sobie pozwolić na krótkie wyśmiewanie się z przybyszy. Dlatego tak bardzo lubiła tę drogę.
Zhao zaśmiała się cicho, kiedy papieros upadł na ulicę.
- Oszczędzaj je lepiej, nie przelewa nam się tutaj w takie produkty. Ale tak, serio mówię. Niestety. Z resztą, szybko się przekonasz, chyba, że nie lubisz wychodzić nocą na spacer. Ogólnie to nie polecam.
Chinka domyślała się, jak to brzmi. Jak jakiś słaby prank. O, zamknięte miasto, o, demony i w ogóle tysiące różnych rzeczy. Chciała się jednak zająć przybyszem, aby nic go nie zeżarło przez pierwszą dobę.
- Ah... słodki dom Alabama, tak? - zanuciła kultową piosenkę - Jak was się tam nazywa... Redneck? - zastanawiając się zamknęła jedno oko, jakby ograniczenie widzenia miało pomóc jej w myśleniu.
Widać było po niej, że w tym momencie robi sobie jaja. Nie planowała chodzić za Otisem i wołać go w ten sposób. Chyba, że da jej do tego powody.
- Jak tam twój japoński, gringo? - ta ksywa pasowała mu bardziej.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Mam dużo ciekawych historii - powiedział poważnym tonem i pokiwał głową w zamyśleniu jakby właśnie układał sobie w głowie co powinien jej opowiedzieć jako pierwsze i czy uda mu się to zrobić w miarę składnie.
-Tak po prawdzie to byłem za bardzo zajęty piciem piwa i śpiewaniem niż patrzeniem na znaki - jego rodzina była znana z tego, że podczas prowadzenia pojazdu robi milion innych rzeczy. Sam nawet kiedyś trafił na dołek za powodowanie niebezpieczeństwa na drodze. Już nie mówiąc o przeróżnych wypadkach, z miejsca których uciekał w popłochu. Chyba, że potrącił spore zwierzę to zawsze je wtedy zabierał coby mieć coś dobrego na obiad.
-No dobra. To jak już rozprostuje nogi to tam pojedziemy - jakby na dowód, że mówi prawdę wyprostował nogi -Macie tam jakiś kemping? - to pytanie było kluczowe. W końcu jeśli nie było kempingu to gdzie miałby mieszkać? Jasne, może sobie gdzieś zaparkować ale miło było się czasami umyć.
-O kurwesku - skwitował. Jak to papierosków było mało? Toż to niedorzeczne! -Kurwa to nie brzmi dobrze - powiedział zaczesując kosmyk włosów do tyłu. Miał nadzieję, że dziewczyna jawnie robi sobie z niego jaja.
-Nie każdy zasługuje na miano Rednecka - odparł pokazując jej palec -Trzeba sobie na to ciężko zapracować... - zaciął się na moment -Jak miałaś na imię? - trybiki to się przepalały -Yyyy... Umiem kupić piwo, papierosy i się przywitać
Anonymous

Powrót do góry Go down

Klasnęła głośno w dłonie.
- Wspaniale! To ja cię wdrażam w Oguni a ty mi poopowiadasz o życiu po drugiej stronie Pacyfiku. Umowa stoi? - Zhao wyciągnęła do Otisa rękę.
Była ewidentnie podekscytowana świeżą krwią w tej dziurze, szczególnie, że z tak daleka. I to jeszcze z całkiem ciekawym poczuciem humoru. Przynajmniej miała nadzieję, że sobie żartował z tym piwem i niepatrzeniem na znaki. Ok, ona przekraczała prędkość ale już te drogi znała na pamięć.
- I co żeś śpiewał? Cotton Eye Joe? - parsknęła wyobrażając sobie całą tę scenę.
Chinka musiała się zastanowić chwilę nad obecnością kempingu. Czy było coś oficjalnie nazwanego w ten sposób czy tylko jakieś losowe polanki pod lasem?
- Kiedyś był jakiś ale w sumie to nie jestem pewna jak to teraz działa. Nie bywam tam. Przekonamy się. - wzruszyła ramionami.
W końcu w najgorszym wypadku może Kumo zgodzi się aby sobie facet brał prysznic u nich? Albo w hotelu go wpuszczą?
- Bo to nie jest dobre. Ale przywykniesz. Wszyscy przywykliśmy. Mniej więcej.
Uniosła brwi widząc środkowy palec i spojrzała na Otisa tak, jakby proponowała mu, że mu go złamie.
- Zhao. Znaczy, technicznie Yanqi. Bo Zhao to nazwisko. Ale wolę w ten sposób. - wyjaśniła nieco pokrętnie, z szerokim uśmiechem na twarzy - Dobra, czyli tym bardziej przyda ci się pomocna dłoń. A czym się zajmowałeś do tej pory, Osito? Może to być dość kluczowe w twojej najbliższej przyszłości.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Deal - uścisnął jej rękę. Teraz miała jak na dłoni jego ślady na przedramieniu, które jednoznacznie wskazywały, że chłopak lubi sobie dać w żyłę. Nieszczególnie jednak tym się przejął. W końcu w jego środowisku to nie było nic nadzwyczajnego.
-Co? Nie! - oburzył się -Śpiewałem "Hittin' the Hay" - naprostował. Nie myliła się co do tego, że w jego odtwarzaczu kaset była kaseta zespołu Rednex. Przecież to były hymny dla każdego Rednecka!  
-Hm... - na moment przestał myśleć, chociaż wyglądało to tak jakby myślał -Nie będę przecież wydawał kasy na jakiś hotel jak moja... - wyciągnął się nie wstając z krzesełka i poklepał karoserię -The Love Machine jest cała i sprawna - w tym momencie coś odleciało z auta -Sprawna - poprawił się. Na szczęście miał od cholery czarnej taśmy, którą kiedyś ukradł jakiemuś kolesiowi z tira.
-Życie nauczyło mnie dwóch rzeczy - zaczął pochylając się do niej konspiracyjnie -Po pierwsze zawsze można przywyknąć. Po drugie - jeśli coś przejedziesz i nie została z tego mokra plama możesz z tego zrobić hamburgera - podzielił się swoimi mądrościami życiowymi.
-Postaram się zapamiętać Zaio - pstryknął palcami -Wiesz... różnymi rzeczami. Kablówkę umiem zamontować, prąd sąsiadowi ukraść, świetnie sprzedaje auta... wszystko i nic. Byle było na piwko i inne przyjemności - przecież jej nie powie, że był jednym z najlepszych producentów hery w Alabamie.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Nie umknął jej oczywiście fakt śladów na ręce Otisa. Jednak czy to była jej sprawa? Niekoniecznie. Ale skoro oboje mieli jakieś doświadczenie z narkotykami, może znajdą wspólny język szybciej, niż myślała?
A nie, chyba jednak nie. O ile nie kojarzyła piosenki to już sam tytuł wskazywał jej, że utwór mógł być "dziełem" tego samego wykonawcy co Bawełnooki Józio. Nawet nie próbowała ukryć tego, że zrobiła facepalm i rozmasowała sobie czoło dwoma palcami.
- Czy wy w Alabamie to tylko tego typu muzyki słuchacie? - spytała nieco zniesmaczona.
Nie skreślała Otisa ze swojej listy znajomych, przynajmniej jeszcze nie. Ale jeżeli mieli się przyjaźnić to musiała mu kiedyś podpierdolić nośnik z tymi piosenkami. Czuła, że to jej nowa misja.
Nazwa kampera bardzo pasowała do właściciela. Zhao widocznie się skrzywiła. Yikes. Jednak kiedy element pojazdu odpadł, dziewczyna ponownie się zaśmiała.
- Twoja caravana chyba może potrzebować pomocy. Mamy paru mechaników, polecam zajrzeć. - mówiąc to, założyła sobie ręce za głowę i wyciągnęła nogi trochę do przodu.
Zhao jednak nie dane było odpocząć, bo mężczyzna się jakoś dziwnie przybliżył. Spojrzała na niego jak na zboczeńca na początku, jednak słysząc treść "punktu drugiego" ściągnęła brwi i zacisnęła zęby jakby w obawie, że się zrzyga.
- A próbowałeś zupy z nietoperza, hermoso? - spytała po chwili, uśmiechając się jak aniołek i trzepocząc rzęsami.
Do Zhao dotarły plotki o pandemii, która wybuchła w tym roku tak samo jak fakt, że wszystko zaczęło się w jej kraju. Wiedziała, że był to duży problem ale udawanie, że średnio raz w tygodniu jadła zupę z nietoperza albo chociaż łuskowca było całkiem zabawne jak się miało przed kim udawać.
Potrząsnęła jednak energicznie głową słysząc "Zaio".
- ZHAO. - powtórzyła - Zha-o. - nawet w zwolnionym tempie - Ale dobrze, że się znasz na rzeczach... wielu... będziesz miał szersze spektrum w naszym cudownym mieście.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Nieeeee? - przeciągnął jak długo tylko mógł. Prawda jednak była taka, że stereotypy skądś się brały i w przypadku Otisa wiele z nich zgadzało się ze stanem faktycznym. Ale przecież skoro ta muzyka była tak lubiana i popularna to nie mogła być zła, prawda? Tak długo jak jakaś muzyka sprawia radość słuchaczom to jest dobra!
-Ze spokojem, ze spokojem - powiedział i wstał ze swojego krzesełka żeby zniknąć w swoim rydwanie -Nie, ale brzmi chujowo - odkrzyknął jej na tego nietoperza. On nawet nie kojarzył tego całego koronawirusa. Dla niego to bujda na resorach i zmowa, żeby podwyższyć ceny dosłownie wszystkiego. To tak jak ze szczepionkami, które przecież szkodziły zamiast pomagać.
Kiedy wreszcie wyszedł miał papierosa w ustach i duct tape w dłoni.
-Macie tutaj takie cuda? - pomachał jej przed nosem taśmą poruszając sugestywnie brewkami -Nie dość, że można nimi skleić wszystko - między innymi pizdę kogoś kto Cie wkurwia - to jeszcze jest tania - zabrał się do przyklejania plastiku, które okazał się kawałkiem błotnika. Kiedy skończył naprawdę stanął dumnie podbierając się o biodra -Widzisz? Za darmo zrobione - wyciągnął z ust papierosa, którego spalił po sam filtr i rzucił go na ziemię przydeptując.
-Zhao? - powiedział to w końcu poprawnie -Spoko, żadnej pracy się nie boję
Anonymous

Powrót do góry Go down

Styl wypowiedzi wystarczył Zhao, by domyślić się, że trafiła w sedno. Przynajmniej z Otisem. Jednak jego alabamskość dawała się we znaki co raz bardziej w ciągu kolejnych parunastu sekund. Odprowadziła go wzrokiem do wejścia do pojazdu.
- Bo jest chujowa. - potwierdziła.
Pytanie tylko, czy powinna była się wypowiadać, gdy nie próbowała? A co, jeśli to serio był jakiś wywar bogów? Przez chwilę Yanqi zaczęła kwestionować swój gust kulinarny, na szczęście Jankes wrócił i pokazał jej jak się naprawia samochody w XXI wieku.
- Widujemy czasem. - odparła półżartem.
Biorąc pod uwagę ograniczone możliwości przerobowe Oguni, czasem brakowało jednych albo drugich rzeczy. Dobrze jednak, że rody czasem interesowały się dostawami nawet takich duperel jak taśma klejąca.
Chinka zaśmiała się z tekstu o piździe - może nie powinna była, ale jednak.
- Może się okaże, że tutaj będziesz na niej zarabiał jak na złocie? Tysiąc jenów od centymetra? Brzmi jak dobry biznes. - wzruszyła ramionami i ponownie rozsiadła się wygodnie w krzesełku.
- Wow, brawo! - zaklaskała krótko - O, ja wiem, gdzie mógł byś pracować! Pasowałbyś mi do... - urwała, aby zbudować napięcie - ...okolicznej kwiaciarni! Podobno mają niedobór sprzedawców.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-To po jaką cholerę mnie o to pytasz? Myślałem, że sprzedasz mi jakiś przepis czy czort wie co - teraz to naprawdę zbiła go z tropu. A może jadła zupę z nietoperza tylko uznała, że jednak nie chce się do czegoś takiego przyznawać? Jedna rzecz jeść to, co się przejechało, a zupełnie inna jeść coś, czego nikt normalny nie je. Poza tym przecież taki nietoperz musi śmierdzieć. W końcu to szczur ze skrzydłami, tak?
-Myślisz? - podrapał się taśmą po głowie -Mam jej całą zgrzewkę więc możemy zrobić biznes - puścił jej oczko. Jak taśma miała się tak dobrze sprzedawać to musieli zrobić z tego interes. Inna sprawa, że przecież kto normalny kupuje taśmę klejącą po wygórowanej cenie? Musiała sobie robić z niego jaja - nie widział innej opcji. A może jednak nie? Będzie musiał bliżej przyjrzeć się rynkowi budowlanemu w Oguni.
-Kwiaciarni? - uniósł wyżej brew i wrócił do pojazdu żeby odłożyć taśmę i przynieść dwa piwa. Podał jedno dziewczynie a sam wrócił na swoje krzesełko i otworzył puszkę. Upił sporego łyka z miną wskazującą na to, że naprawdę rozważa tą pracę -Eeee.... to nie dla mnie - powiedział w końcu przenosząc wzrok na pola przed nimi. No prawie jak na wakacjach! -Znam się tylko na makach. Kiepski byłby ze mnie kwiaciarz
Anonymous

Powrót do góry Go down

- Chciałam cię przestrzec, w razie czego. W naszych stronach ponoć robi się dość popularna. - wyjaśniła, nieco tajemniczo - Od jak dawna jesteś w Japonii? Nie wiem na ile zdążyłeś się już zapoznać z tym, co się dzieje w tym kraju albo i na kontynencie.
Jeżeli o Azji mało wiedział to miała idealnego pachołka do wrabiania w chińskie stereotypy.
- No to idealnie, mi amigo! Jestem pewna, że zamknięci tutaj lokalsi tęsknią za możliwością sklejenia byle gówna na taśmę. Poczekaj chwilę, a pieniądze same zaczną ci wskakiwać do kieszeni. -w tym momencie żartowała i wcale nie planowała tego ukryć, chociaż jak tak chwilę dłużej się zastanowiła to nie w każdym sklepie można było dostać taśmę...
Uniosła brwi, kiedy Otis przyniósł piwo.
- Gracias. Chociaż nie wiem czy powinnam, wątroba mi się rozkłada już... - westchnęła.
Ale chuj, otworzyła i wzięła łyka. A mama ostrzegała, by nic nie brać od nieznajomych. Z drugiej strony... czy to wciąż był nieznajomy? Poza tym drugi raz jej nie zabije.
Zamarła na chwilę słysząc o makach.
- Czy to też maków wina? - spytała, wskazując palcem na ślady na jego przedramieniu.
Nie chciała o to od razu pytać, ale skoro już przy makach byli...
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Kijem bym nie tknął- skrzywił się na samą myśl o takiej zupie. Szanujmy się, okej? -Prawie rok - odparł -Taaa... coś tam widziałem ale dla mnie to bujdy na resorach - wzruszył ramionami. Otis jakoś nie podłapał tematu bo mało wiedział o tych całych krajach i kontynentach. Ważne, że wiedział gdzie są Stany. Pozostałe kraje to Afryka, Azja i Europa. No i ten wypierdek Australia. A i Meksyk. Na samą myśl o Meksyku przechodziło go ciarki. Nigdy nie zapomni o tym kraju chociaż bardzo chciał.
-Ej... robisz mnie w chuja - spojrzał na nią z politowaniem. Aż tak durny nie był żeby nie wyłapać takiej jawnej ironii. A może to wcale nie była ironia? Będzie musiał sam podjąć śledztwo na temat taśmy klejącej.
-Spoko, moja pewnie też - odparł nie będąc świadomym tego, że dziewczyna faktycznie myśli, że się rozkłada -Wgl, mam jedną nerką - powiedział nagle i pokazał jej bliznę na plecach -Sporo dają tylko, że to jednorazowa akcja - włożył sobie papierosa do usta i miał go odpalić, kiedy usłyszał jej pytanie. Wyjął go z ust i włożył sobie za ucho.
-Nie, po prostu często chodzę na pobieranie krwi - odparł tym samym ją zbywając. Sięgnął po papierosa i odpalił go. Jeśli faktycznie mają tutaj ich mało to będzie chyba musiał coś innego wykminić. Może zacznie sadzić tytoń?
Anonymous

Powrót do góry Go down

- Prawie rok? - powtórzyła - Jak tu trafiłeś? Czemu akurat Japonia? Przecież to w chuj daleko. A poza tym od wojny za wami nie przepadają.
O tak, wywiad środowiskowy pełną gębą. Jednak chciała poznać rozmówcę nieco bardziej zaznim zacznie go oprowadzać.
- Szczerze to sama nie wiem, czy to robię. - zamyśliła się na chwilę - Jak się domyślasz, czasem trudno jest o różne pierdoły nie-pierwszej potrzeby. Znaczy... dla ciebie pewnie pierwszej... - urwała na chwilę i spojrzała zaniepokojona na przyklejony na taśmę błotnik - ...więc turyści, co mają "niszowe" towary często potrafią zgarnąć niezłą sumkę za jakieś gówno.
Uśmiechnęła się szeroko, słysząc, że jego nerka pewnie też nie jest w najlepszej kondycji. Domyśliła się jednak, że przyczyną są inne rzeczy niż życie po śmierci.
Zagwizdała cicho widząc bliznę.
- No to ja mam dwie ale obie raczej w podobnym stanie. Oddałabym ci, ale chyba nie robią przeszczepów po sześciu latach od zgonu. - westchnęła marudnie i napiła się więcej piwa.
Wcale nie zamierzała ukrywać, że jest martwa. W Oguni były gorsze rzeczy niż żywe trupy.
- Rozumiem. Fajnie, że jeszcze masz jakąś. Zazdroszczę. - wzruszyła ramionami.
Domyślała się, że ją zbywał. Ale jednak tęskniła za paroma cechami bycia żywą. Tej nawet nie była świadoma wtedy ale na tym etapie każda taka cecha była super.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Może to durne, ale jak byłem mały to widziałem Japonię w gazecie i od tamtego czasu marzyłem, żeby tu przyjechać - odparł i pokiwał głową jakby chciał dodać powagi swoim słowom -Serio? - zaskoczyła go tym. Faktycznie trochę dziwne go traktowali ale zwalał to na to, że jest dość specyficzną osobą. Cóż... skoro miał tutaj zostać to miał nadzieję, że mieszkańcy nie będą na niego krzywo patrzeć. Wolał unikać bowiem niepotrzebnych walek.
-To będę musiał pomyśleć czy mam coś ciekawego w domu - przez dom miał oczywiście na myśli swój kamper. Na pewno znajdzie się tam coś czym będzie mógł handlować oprócz hery. Miał oposa w zamrażalniku, którego trzymał na specjalną okazje. Kto wie może ktoś się na niego skusi?
-Zaraz, zaraz - usiadł bliżej końca krzesełka jakby miało mu to pomóc się skupić -Chcesz mi powiedzieć, że jesteś zombie? - uniósł wyżej jedną brew. Jeśli tak to jakim cudem z nim rozmawiała? Przecież zombie to bezmózgi, które nie są w stanie logiczne myśleć.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Zagwizdała głośno, jakby pełna podziwu. Następnie pokiwała lekko głową kilka razy.
- Szanuję. Każdy powód jest dobry jeżeli nie jest to "bo lubię anime". - stwierdziła, nie zmieniając swojego rozbawionego podejścia - Bez przesady. Ale pewnie i taki by się znalazł. - odpowiedziała na pytanie i wzruszyła ramionami.
Coś słyszała kiedyś o takiej sytuacji ale w sumie to nie wiedziała jak popularne było podejście jebania po wszystkich Amerykanach. Z drugiej strony, mieli za co jebać.
- Skąd go wziąłeś w ogóle? - spytała nagle, wskazując brodą na pojazd.
Otis nie wyglądał jej na jakiegoś bardzo dzianego. Z drugiej strony mógł uzbierać i na wyjazd i na kampera. Ale na takiego też nie wyglądał. Rozluźniła się więc i położyła sobie dłonie na kolanach.
Ułożyła usta w dzióbek, kiedy Jankes zadał pytanie.
- Si. Znaczy... poniekąd? Nie martw się, nie zjem ci mózgu. - odparła, nieco obniżając ton głosu - Miałam wypadek parę lat temu. No i cóż, nie udało mi się przeżyć. Ale jest spoko, na razie się nie rozpadam, a w to, co się dzieje w środku to nie wnikam. - zaśmiała się, wyobrażając sobie swoje rozkładające się wnętrzności - Nikt mi nie chce w to uwierzyć ale czuję, że to zasługa niektórych naparów, które robię z okolicznych roślin.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Szczerze powiedziawszy nawet nie wiedziałem co to jest to całe anime zanim nie przyleciałem do Japonii - w końcu miał tylko kartkę wyrwaną z magazynu i nie dotyczyła ona ani mangi, ani anime. Ot zdjęcie uliczek w Kioto. Nawet udało mu się Kioto zwiedzić! Jedynym słowem - mógł spokojnie umierać.
-Hm... - zafrasował się ponieważ nie do końca wiedział co powinien był jej powiedzieć. Nie znał jej przecież. Kto wie, może była z policji? -Kupiłem po taniości od jakiegoś starego dziadka - powiedział w końcu. Chociaż to kupno od dziadka pewnie byłoby o wiele trudniejsze niż kradzież przez barierę językową i skromne fundusze Otisa.
-Co do chuja - spojrzał na nią zszokowany. Zaczął powoli zastanawiać się nad tym, czy dziewczyna aby na pewno ma po kolei w głowie? Już sama ta opowieść o demonach była naciągana i mało prawdopodobna. Może po prostu laska była naćpana? Nie wydawało mu się jednak żeby była. Wyglądała na trzeźwą.
Anonymous

Powrót do góry Go down

- Wow, serio? Gdzieś ty się urodził? - spytała, chcąc spytać czy "pod kamieniem" ale zamiast tego uniosła dłonie w przepraszającym geście - Ah, no tak. Alabama. - dodała rozbawiona, jakby to tłumaczyło brak jakiejkolwiek wiedzy o anime.
Zhao wstała z krzesełka i obeszła Love Machine.
- Nieźle, naprawdę nieźle. - przyznała, jakby jakkolwiek znała się na kamperach - Jednocześnie lepszego i gorszego samochodu nie mogłeś sobie znaleźć na to miasto.
Z jednej strony miał dach nad głową. Ale z drugiej kampery kojarzyły się z wolnością, tą możliwością zabrania swojego dobytku na dłuższą wycieczkę. A teraz gdzie on mógł pojechać? Z Oguni Zachodniego na Wschodnie? Całe kilkanaście minut jazdy, hura!
Uśmiechnęła się szerzej, słysząc przekleństwo.
- Wiem, wiem, brzmi to niewiarygodnie. Ale to akurat mi się zdarzyło abstrachując od Oguni. Znaczy, nie do końca, bo wypadek był być może na tej samej trasie, którą przyjechałeś, ale nie, że dopiero tutaj mnie coś opętało. - ostatnie słowo wypowiedziała takim tonem i z taką gestykulacją, jakby była duchem - Zobaczysz, spodoba ci się tu. Będziesz miał ograniczony dostęp do czegokolwiek, yokai i zombie-dziewczynę. - Zhao celowo użyła słowa "girlfriend", bo wiedziała, że jednocześnie mogło to oznaczać dziewczynę jako i partnerkę i koleżankę.
Czy to był flirt? Być może.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-W Alabamie - powiedział to równocześnie z nią i się zaśmiał. Każdy przecież wie, że Alabama to jak osobna rzeczywistość, do której takie rzeczy jak manga i anime raczej nie docierają. Poza tym gdzie miałby oglądać anime jak w kablówce tego nie grają a o dobrym internecie mógł pomarzyć...
Również podniósł się ze swojego krzesełka i przeciągnął ziewając. Trochę go te piwka zmogły ale da radę dojechać tam gdzie trzeba. Nie takie rzeczy się robiło.
-Ważne, że jestem niezależny - wzruszył ramionami. Nie do końca wierzył dziewczynie z tym, że nie wyjedzie z tego miasta. Przecież trąbiliby o tym w telewizji. Coś jednak podpowiadało mu, że to jednak może nie być taka bujda... Będzie musiał to sprawdzić. Tak czy siak, chciał tutaj zostać na jakiś czas bo spraw wyraźnie go zaintrygowała.
-Nie brzmi niewiarygodnie. Brzmi jakbyś się ostro czymś naćpała - złożył krzesełka i zaniósł je do auta. Stanął w drzwiach swojej maszyny i oparł się o nie -I cholernie mi się to podoba - pstryknął palcami posyłając jej łobuzerski uśmiech -Przekonałaś mnie tym dostępem do czegokolwiek - zatarł dłonie -To prowadź gdzieś, gdzie mogę zaparkować a potem pokażesz mi miasto
Anonymous

Powrót do góry Go down

- Dobra, gringo, czyli się dogadamy. Pozabawiasz mnie samym faktem bycia ze słodkiego domu, Alabamy. - ponownie zanuciła rozweselona - A tak serio. Masz kuzynki? - puściła oczko do Otisa, on już wiedział o co go podejrzewała.
Uniosła brwi i otworzyła usta tak, jakby ją zwyzywał. Jednak zaraz potem w bardzo smooth sposób obrócił całą sytuację.
- No patrz, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że nawet nic nie musiałam brać w tym celu. - rozłożyła ręce w geście bezradności - Chociaż teraz widzę, że jest to mile widziane. - dodała, idąc w kierunku swojego samochodu, do którego się szybko zapakowała.
- Bienvenido a Oguni, amigo! - krzyknęła przez okno podczas zawracania i wraz ze swoim gringo w kamperze pojechali w kierunku centrum.

[z/t x2]
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics
» Ulice
» Ulice

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach