Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


administracja
Pokój #6 - Ethan
Oguni

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
— Teoretycznie każdy statystyczny recepcjonista powinien wezwać teraz policję…
  Język blondyna zahaczył o kącik warg. Mięśnie wyraźnie się napięły; ramiona lekko uniosły jak przy głębokim wdechu. Pistolet, który zalegał na samym dnie ciemnego, zniszczonego plecaka w tej jednej chwili stał się niewiarygodnie ciężki…
  Zacisnął szczękę; delikatne ścięgna podkreśliły blady podbródek. Miał już się odezwać, zaoponować… ale to okazało się zbędne. Tabliczka, jaka stuknęła w blat, wydawała się pozbawić go kamienia formującego się w żołądku. Gorycz, która zebrała mu się w ustach, wydawała się spłynąć do gardła, pozostawiając po sobie nieprzyjemny posmak.
 Kiedy recepcjonista zabrał pieniądze, pewność siebie powróciła. Nieznajomy zmrużył oczy i przechylił głowę, dokładnie oceniając stojącego przed sobą licealistę. Jak wiele miał już na swoim sumieniu? Czy był skorumpowany? Interesujący przypadek.
 — Zapamiętam, gdybym zechciał zmienić placówkę.
 Dość realna opcja, jeśli jest się optymistą.

×××

 Kiedy otworzył drzwi, wymienił tylko ze szczeniakiem krótkie spojrzenie i wszedł do środka. Pokój nie był duży. Urządzony schludnie; wykorzystujący modny w XXI wieku minimalizm. Nie potrzebował zbyt wiele miejsca. Nie miał przy sobie nawet ubrań na zmianę więc szafa, na którą właśnie rzucił okiem, nie była mu do niczego potrzebna.
 — Porozmawiajmy więc o spłacie reszty.
 Zatrzymał się pośrodku pokoju, spoglądając na ciemnowłosego, który bez zbędnych ceregieli opadł na stojącą nieopodal kanapę. W półmroku, jaki tu panował, chłopak nie był w stanie zauważyć wyrazu twarzy gościa — a mógł żałować, bo z każdą chwilą potęgowała na niej niezidentyfikowana konsternacja.
 Blondyn sięgnął dłońmi do kaptura, odrzucając go w tył; pozostałe krople deszczu upadły tuż u przemoczonych butów.
 — Czego chcesz?
 Nie dało się zignorować jawnej prowokacji, jaka tliła się w tych młodych ślepiach. Źrenice turysty wyraźnie się zwęziły. Celebrował. Nie musiał być psychologiem, aby wiedzieć, że dzieciak lubi stać na samym szczycie piedestału.
 — W szafce w łazience jest apteczka. Pomożesz mi.
 Obserwował go tak długo, aż ten postanowił odsunąć ręcznik od ręki. Widok, jaki go powitał, nie zaskoczył go — wręcz przeciwnie, poczuł rosnące zainteresowanie. Machinalnie zmniejszył między nimi dystans; nogi niosły go ku szkarłatnej krwi. Półcień w takim skryta była sylwetka bachora, nie pozwalała mu na obiektywną ocenę zranienia, ale nawet w tym niewyraźnym świetle wiedział, że nie należało ono do najpłytszych. Czerwień zbierała się wzdłuż podłużnej linii jak krople deszczu, przeciskające się przez podziurawiony dach. Najpewniej została uszkodzona jedna z większych żył.
 — Chyba nie pałasz do niej sympatią — zagaił, mając na myśli lewą rękę. Na jego twarzy, z mroku, wykwitł delikatny cień rozbawienia.
  Skierował się do łazienki. Otworzył pierwszą szafkę przy wejściu i zabrał z niej to, co znalazł.
Nie każdy ma smykałkę do medycyny. Skąd pomysł, że zajmę się tobą dobrze? — odezwał się niskim głosem z ciemności.
 Powrócił do kanapy i klęknął na jedno kolano przy recepcjoniście. Zrzucił z ramion plecak.
 — Zapal światło. — Wskazał podbródkiem w kierunku szafki nocnej od strony dzieciaka. — Nic nie widzę.
 Chłodne, wilgotne dłonie mężczyzny złapały go na przedramię, które już zdążyło stać się idealną drogą dla spływających kropel krwi. Ten widok nie odrzucał turystę; wydawał się uspokajać. Błysk, jaki zdążył zagnieździć się w jasnych tęczówkach oczu, wydawał się nieprzypadkowy. Bardziej niżby chciał.
 — Skąd to? — zapytał, obracając jego dłoń pod różne kąty, jakby tym sposobem miał zdołać dostrzec w ranie coś więcej niż gęstą, metaliczną posokę. Najwidoczniej też tak się stało. Nie wybiegał jednak z oceną naprzód. Ciekawy, jaką odpowiedź od niego usłyszy, milczał.
 Nasączony alkoholem skrawek materiału powoli przywarł do otwartego zranienia.
Ethan

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Skąd ten pomysł? Jestem w bardzo dobrych relacjach ze swoim ciałem – odparł w ten sam zaczepny sposób, podczas którego głos uderzał w mrukliwe tony.
  – Znikąd, w zasadzie. Na ten moment zależy mi jedynie na wstępnym opatrzeniu. Planowałem jutro podejść do lekarki. Ale skoro najwyraźniej możesz odhaczyć podstawy, to problem z głowy.
  Zapalił światło, moment później opierając łokieć zdrowej ręki na kolanie, później wspierając podbródek na wnętrzu dłoni. Pochylił się nieco naprzód i z bliższej odległości obserwował nie tylko pracę blondyna, ale i jego twarz. Dziwne, niemożliwe do odczytania błyski przemykały w tym czasie przez złote ślepia chłopaka.
  – Pamiątka od starszego brata – odparł, nie widząc absolutnie żadnej potrzeby ukrycia faktów. Przecież nic poważnego się nie stało. – A wszyscy mu mówili, że nie wolno się bawić tłuczonym szkłem – dodał po chwili, wieńcząc wypowiedź kolejnym pomrukiem.
  Dłuższą chwilę niczego nie mówił. Wpatrywał się w poszarpaną ranę i myślał o bliźnie, która za jakiś czas zajmie jej miejsce.
  Kolejna do kolekcji, chciało się parsknąć. Zamiast tego uniósł rękę, palcami trącając blond kosmyk, by zabrać go znad oka nieznajomego.
  – Jako zadośćuczynienie za okłamanie biednego recepcjonisty i narażenie go na stres chciałbym usłyszeć twoją historię, Nomura – Językiem przemknął po dolnej wardze i to wcale nie przypadkiem; gest krył w sobie niewypowiedzianą prowokację, którą kucający tuż obok mężczyzna powinien bez problemu wyłapać. – Co robisz w Oguni i jak tu trafiłeś?
Kotarou

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
Odsunął zwilżony materiał od rany i sięgnął do rozszarpanej bruzdy. Spomiędzy zasiniałych tkanek zdołał wyciągnąć kawałek kanciastego szkła, który musiał ułamać się w momencie ataku. Uniósł wzrok i spoglądnął na twarz dzieciaka; dokładnie w tym momencie zdał sobie sprawę z nikłej odległości, jaka ich dzieliła, i z faktu, że ten najprawdopodobniej nie zamierza szybko pozbawić go nieskrywanej uwagi. Milczał, aż wreszcie usłyszał tę irracjonalną prośbę. Kącik prawej wargi drgnął tłumionym szaleństwem.
 Światło padające na ich sylwetki wydłużało tworzące się za nimi cienie; sękate, mroczne i puste. Za drzwiami pokoju numer sześć rozległy się kolejne kroki, ale te szybko zatraciły się w narastającej ciszy. Deszcz wciąż dudnił o szyby.
  Znów zostali sami.
 Blondyn przekrzywił głowę, otaksowując młodzika i mrużąc ostentacyjnie oczy. Musiało go to zaciekawić. Mogło się wydawać, że nieznajomy przez tę chwilę zatracił swój nieposkromiony urok, a w jego spojrzeniu pojawiła się tłumiona, ciemna natura, którą już nie potrafiły tłamsić słabnące w organizmie psychotropy.
 — Wyglądasz na takiego, który już dawno zdążył spisać pakt z diabłem — mówiąc to, odłożył znaleziony kawałek szkła na bok. Światło nocnej lampki skąpało połowę gęby Nomury w mroku, podkreślając ostro zarysowane kości policzkowe. — W innym przypadku, nie dostałbym kluczy i nie spoglądałbyś na mnie jak na obiekt kolejnego eksperymentu, czyż nie? Zamierzasz napisać o mnie książkę?
 Nie spuszczając go z oczu, przyciągnął jego rękę bliżej siebie — nie silł się na delikatność. Czy powinien cokolwiek mówić? Czy to coś zmieni? Przepuszczając go w drzwiach, dzieciak wydawał się ziścić między nimi pewną niewypowiedzianą na głos umowę, jak długo miała ona trwać?
 Dotyk palców Kotarou wydawał się wywołać w mężczyźnie spięcie; jakaś iskra błysnęła w jego oku. Obserwował go badawczo, ale bez krępacji, jakby ten lada chwila miał poderżnąć mu gardło, ale nic się tego nie stało. Opadająca blond grzywka posłusznie poddała się woli recepcjonisty, owijając się subtelnie o wątłe palce, odkrywając tym samym przed rozmówcą bladą, ledwo dostrzegalną w półmroku, lśniąca, okrągłą jak moneta bliznę nad prawą skronią.
 — Pewnie cię rozczaruję, ale w tej historii jestem najmniej ważny. — Usta ułożyły się w zaczepny wyraz. — Leah Nomura. Ona mnie tu ściągnęła. Poszukuje jej.
 Jego wspomnienia zostały poddane kolejnej próbie. Odwrócił wzrok, skupiając się na niedokończonej robocie. Włosy zwinnie wyplątały się spod młodzieńczych palców.
 — Rok temu pojawiła się w tych okolicach ze swoim chłopakiem. P r a w d o p o d o b n i e ze swoim chłopakiem - a przynajmniej wydaje mi się, że nim był.
 Ethan wydawał się nie pałac radością, na samo wspomnienie tego okresu. Powrót do tego tematu wydawał się wyjątkowo napięty, a sugerowały to niskie tony, jakich używał; dokładnie jakby zaciskał zęby ze wściekłości.
 Nasączony alkoholem materiał ponownie starł krew.
 — Od roku nie mam z nią kontaktu. Nie zaskoczyłoby mnie, gdyby tu została, miała buntowniczą naturę.
 Nigdy o tym tak naprawdę nie myślał, ale może Leah chciała się po prostu urwać i zostawić przeszłość za sobą? Szkołę, znajomych, jego. Czy łudził się, sądząc, że potrzebuje nadal jego opieki? Może jest wręcz przeciwnie? Może był dla niej tylko ciężarem, który w końcu musiała zrzucić ze swoich barków? Im dłużej o tym myślał, tym klucze, które zostały podarowane mu w dniu jej ostatniej wizyty, zaczynały znajdować zastosowanie w zamkniętych klatkach ciemnego umysłu.
 Kiedy w palcach Nomury pojawiła się igła, pozwolił sobie na niego spojrzeć. Uniósł prawą brew — dokładnie w momencie, kiedy wbił się w miejsce graniczące z krwią. Mężczyzna wydawał się robić to z wyuczoną perfekcją, na tyle odważną, aby nie spoglądać na to czy oby na pewno nie pomylił się w swoich zamiarach. Patrzał ciemnowłosemu w oczy, nie mogąc pominąć żadnego błysku, który mógłby się w nich teraz skryć.
 — Ale sądzę, że było nam daleko do etapu emocjonujących powitań ze szkłem w roli głównej.
Ethan

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Skąd pewność, że to diabeł nie podpisał paktu ze mną? – odparł z zagadkowym uśmiechem przyklejonym do pyska. Złote tęczówki błyszczały w półcieniu jak neonowe znaki w mroku nocy. Najwyraźniej komentarz Nomury odebrał jako najczystszą formę komplementu. – Ależ skąd, nie lubię się dzielić swoimi doświadczeniami. No i wątpię, by ktokolwiek nadążył za tokiem myślenia takiej książki.
  Wsparł podbródek na grzbiecie dłoni i patrzył na pracę rąk blondyna. Nie wyrywał ręki, gdy szczypiący środek dotknął poszarpanej rany. Niczego wtedy nie powiedział, a żaden cień niezadowolenia nie przyciemnił jego lica.
  Uwadze nie umknęła faktura blizny. Znał ją aż za dobrze, sam wszak posiadał podobną, choć znacznie pokaźniejszą. Zmrużył znacznie ślepia i przemknął językiem po dolnej wardze, jakby nie trafił na stary ślad, a smakowity kąsek, który aż się prosił o zjedzenie. Może właśnie tak postrzegał nieznajomego turystę, kto wie? Pewne było to, że wilcze ślepia nawet na krótką sekundę nie przestawały świdrować jego sylwetki na wylot.
  – Nie bój się, mnie ciężko rozczarować – grunt to nie mieć wysokich oczekiwań wobec innych, dodał w myślach. Niski, niemal zwierzęcy pomruk wybrzmiał z gardła bruneta, gdy przechylał się o kolejne pół centymetra naprzód.
  Prócz tego nie powiedział nic więcej. Słuchał słów chłopaka – mężczyzny? – z uwagą, przy okazji bawiąc się tym jednym jasnym pasmem. Mierzwił go między opuszkami, owijał na kciuku... W końcu wplótł palce w blond kosmyki i zaczesał opadającą grzywkę w tył, by lepiej przyjrzeć się odsłoniętemu teraz licu.
  – Oh? Czyżby nadopiekuńczy brat nie akceptował wybranka swojej siostry? – zaśmiał się odrobinę rozbawiony, odrobinę zaintrygowany. – Złość piękności szkodzi. Nie pozwól, żeby popsuła tak przystojną twarz.[/color]
Nie odwrócił wzroku, gdy Nomura skonfrontował z nim swój. Więcej nawet – w odpowiedzi kąciki ust zadrżały w szerszym uśmiechu, jakby tylko czekał na niewypowiedziane wyzwanie.
  – No tak – zaśmiał się. – Dlatego potwierdza się zasada, że głupi jest ten, który uważa, że rodzina nigdy nie zdradzi. Prawda jest taka, że w zamian za zaufanie dostajemy wbite w ciało szkło – mruknął, kolejny raz przebiegając palcami wzdłuż złotych pasm.
  – Mam staż w policji. Mogę ci pomóc znaleźć siostrę.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach