Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


Chōnai-kai

Zasadzimy drzewo, postawimy dom, spłodzimy...

Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że sam wyskoczył z propozycją wspólnego mieszkania. Miał wrażenie, że wcale dużo tamtego wieczora nie wypił. W pamięci miał dosłownie skrawki wydarzeń, a sam porucznik nie chciał mu na wszystkie pytania odpowiedzieć, jakby stało się coś niezmiernie haniebnego.
  Powtarzał sobie wciąż, że to jeszcze tylko jedna noc. Jedna noc i będzie mógł spać spokojnie, bez uciekającej poduszki, czy przeszywającego zimą zimna. Poniekąd pomysł ze wspólnym mieszkaniem wydawał się mu całkiem dobry po dłuższej chwili zastanowienia. Posiadać własny kąt? Po tylu latach powinien coś sobie już znaleźć, ale chyba właśnie po to odkładał zarobione pieniądze. Wypchane pieniędzmi skarpetki pochowane po szufladach zdawały się znaleźć swoje przyszłe zastosowanie. Oby tylko nikt mu tych pieniędzy nie podwędził. Nie ufał mimo wszystko ludziom w tym miasteczku. Zwłaszcza tym, którzy prowadzili hotel. Mieli największe pole do popisu, wzbogacenie się na biednych turystach wydawało się być dobrym motywem zbrodni.
  Za cud uważał fakt, że nie musiał już użerać się z kobiecym wyglądem. Poczucie dyskomfortu również zniknęło, chociaż nadal miał wrażenie, że czuł na sobie kilka ciekawych spojrzeń, gdy przechodził nie tylko przez komendę, ale przez ulice miasteczka. Jakąż on miał ogromną ochotę wygarnąć każdemu, kto się na niego krzywo patrzył. Zachowanie jednak powagi na swoim stanowisku było ważne, więc każdego witał chłodnym, bez żadnych emocji wyrazem twarzy.
  Tego dnia nie było inaczej, zmęczony pracą kończył właśnie dopijać drugą dzisiaj kawę, gdy dotarły do niego poruszone głosy zza drzwi.
  Co też się tam takiego dzieje?...
  Był zmęczony, podniesione głosy, harmider tylko dodawał oliwy do ognia. Widocznie niezadowolony, o czym świadczyła jego mina otworzył drzwi od swojego biura by stanąć w lekkim rozkroku w pomieszczeniu, do którego przed chwilą wprowadzono młodą dziewczynę. Wyglądem przypominała mu uczennicę, możliwe, że tak właśnie było, bo mundurka nie dało się tak łatwo nie zauważyć.
  - Przyznaj się. Co robiłaś na tamtej posesji? - jeden z funkcjonariuszy pochylił się nad siedzącą przy biurku dziewczynką taksując ją swoim rozgniewanym wzrokiem. Zdawał się tracić cierpliwość, a jego głos wchodził na coraz wyższe tonacje. Możliwe, że nawet na ułamek sekundy był piskliwy.
  - Lepiej powiedz teraz, nim wpiszę Ci kolejny paragraf, za utrudnianie śledztwa - mężczyzna uderzył ręką w biurko, a poruszenie dookoła zdawało się wzbierać na sile. Zdziwieni, że taka mała mogłaby złamać prawo. Naprawdę nie mieli nic lepszego do roboty?
  Komendant powoli, przypatrując się temu małemu zebraniu podszedł do policjantów i odchrząknął znacząco krzyżując ręce na klatce piersiowej. Stukot buta o podłogę świadczył o tym, że Hideo tracił powoli cierpliwość. Dosłownie jeszcze chwila i wyrzuci ich z budynku na zbity pysk za takie zachowanie.
  - Rozejść się, nie macie nic lepszego do roboty? - żachnął się Ryozo każdemu z nich serwując spojrzenie, którym mógłby drylować dziury w głowach. Machnął na policjanta, który krzyczał chwilę temu na dziewczynkę - Wypad. Dość się nasłuchałem.
  Naprawdę nie było tu nikogo w tym świecie, kto mógłby wykonywać swoje obowiązki jak należy? Policjant zazgrzytał zębami wstając głośno z krzesła, prawie je przewracając. Wyminął komendanta wściekle, nawet nie zwracając uwagi, że prawie przydzwonił drzwiami wyjściowymi w porucznika.
  Ryozo odprowadził mężczyznę wzrokiem, widząc całą sytuację. Jego powaga i spokój na twarzy nie znikały. Przykucnął przy dziewczynce siedzącej na krześle próbując rozczytać jej wyraz twarzy.
  - Hej... Opowiesz mi o wszystkim?

Hideo

Powrót do góry Go down

Melanie raz za razem przeklinała swoją głupotę w myślach zarazem zastanawiając się, w którym momencie popełniła błąd. Fakt, że dała się przyuważyć? Złapać? Wdawać się jeszcze w dyskusję z dorosłym? A może jeszcze wcześniej, gdy podjęła się tamtej rozmowy oraz zgodziła się na coś, co poskutkowało problemami przez które przechodziła teraz? Patrząc z ukosa na policjanta uznała, że każdy z tych etapów mógł w niewielkim stopniu przyczynić się do obecnej sytuacji. Tej, w której utkwiła na komendzie, a nieznajomy mężczyzna próbował brutalnością słowną wyciągnąć z niej wszelakie informacje. Spuściła głowę, wbijając wzrok w swoje dłonie, które trzymała na kolanach. Byleby nie patrzeć na podnoszącego głos mężczyznę. Paznokieć wskazującego palca lewej dłoni był o wiele bardziej fascynujący w tym momencie.
Przy okazji w pewnym momencie zaczęła się zastanawiać, kiedy przypisze jej działalność w podziemiu.
- Nie mam nic więcej Panu do powiedzenia - odparła cicho w momencie, gdy głos niechcianego rozmówcy podniósł się. - Nic od tamtej chwili - tej, w której w bardzo niedelikatny sposób sprawił, że znajdowała się w tym pomieszczeniu. Nie potrafiła odgadnąć powodu jego zdenerwowania jednak. Nie widziała w własnym czynie czegoś, co mogłoby doprowadzić do tego stanu rzeczy.
Drgnęła, gdy uderzył dłonią w biurko. Zacisnęła usta w wąską linię, dając sobie kilka sekund na reakcję i odparła:
- A tym bardziej nie zamierzam niczego mówić osobie, takiej jak Panu - odwróciła wzrok, tym razem spoglądając na kant biurka po jej prawej stronie. - I próbującej mi wmówić coś, czego nie było - odwaga... a raczej odcięcie się nieznajomemu było okryte jedynie powierzchniowo zuchwalstwie. Nerwowo targała wstążkę na jej nadgarstku, prosząc w duchu o to, by już się to skończyło. Czuła się, jakby błądziła we mgle, z trudem wybierając odpowiednią trasę dla siebie. Samo wydarzenie zarazem też wywoływało wystarczająco dużo stresu, by nie zwracała uwagę na otoczenie oraz inne osoby w tym miejscu. Teraz istniał tylko ten mężczyzna, którego wzrok i zachowanie świadczyły o tym, że zdecydowanie miał przed sobą poważną kryminalistkę.
Nagle nastąpił przełom. Coś... a raczej ktoś inny skupił uwagę policjanta. Gwałtowne zerwanie się z krzesła jej rozmówcy sprawiło, że niemalże sama podskoczyła na swoim. Uniosła wyżej głowę, wlepiając wzrok w odchodzącego osobnika. Odprowadziła go w taki sposób aż do drzwi, czując lekką satysfakcję. Dopiero wtedy jej uwaga przeniosła się na przybyłego.
- Em... - gwałtowna zmiana zachowania wobec niej sprawiła przede wszystkim, że pogubiła słowa. - Ja... - wyglądała na nieco wystraszoną. Emocje z poprzedniej rozmowy nie miały jeszcze okazji opaść, a mając w pamięci jeszcze zachowanie nim tutaj trafiła... Uspokojenie było poza zasięgiem ręki. - O czym...? - powoli zaczęła zbierać co nieco własne myśli. Owinęła wokół palców wstążkę. - Dlaczego tutaj trafiłam...? Dlaczego do tego doszło? - ryzykowała. Czym? Faktem, że mogła doświadczyć tego samego lub jeszcze gorszego zachowania niż to, które prezentował niedawno odesłany mężczyzna.
- Mówiłam to wcześniej... Nic nie zrobiłam tam... To była jedynie głupia zabawa. Nikomu się krzywda nie stała - wymamrotała, znów opuszczając głowę. Wytłumaczenie się, co? Nie było to tak łatwe. - Zostanę zamknięta za to, że weszłam na cudzy teren? - spytała się.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Ogólne zamieszanie panujące na komendzie w związku z pojawieniem się podejrzanej było daleko poza granicami zainteresowania Jirō. Odgórne polecenie, by ze względu na swój stan zdrowia, póki co siedział za biurkiem i nawet nie myślał o wychylaniu nosa za drzwi komendy było jak gwóźdź do trumny. Hasegawa był znudzony, marudny i rozdrażniony.
  Już dawno przestał nawet udawać, że robi cokolwiek pożytecznego, snując się tylko z kąta w kąt i wykorzystując wszystkich dookoła do pomocy. Póki co jeszcze większość nabierała się na jego grę ofiary i z chęcią go wyręczała.
  – Gdzie jest mój kubek? – jęknął żałośnie, gdy nie zobaczył go w stałym dla niego miejscu, a więc na swoim biurku, upierdolonego kawą i herbatą do tego stopnia, że można było śmiało kwestionować czy aby na pewno naczynie fabrycznie było białe.
  – Ibashi go gdzieś zaniósł – rzucił pomocnie jeden ze współpracowników, co jednak nie uspokoiło Hasegawy.
  – Gdzie jest Ibashi...
  No tak, bo policjant na pewno ulubiony kubek porwał i nielegalnie przetrzymuje. Pewnie wyrzucił za okno albo zabrał do domu. Przecież na pewno nie odniósł do umycia czy nie schował go do szafki, jak to czynią ludzie z rozumem i godnością człowieka. Hasegawa do nich nie należał, więc nawet nie ruszył się do kuchni, by tam cokolwiek sprawdzić, bo zwyczajnie na to nie wpadł.
  Do rzeczywistości przywrócił go dopiero moment, w którym prawie oberwał drzwiami od wychodzącego policjanta. Wyglądał na nieźle wpienionego i tak naprawdę porucznik nawet nie dziwił się, że nie rzucił żadnej grzecznościowej formułki.
  – Nie no, nic nie szkodzi stary. Złam mi drugą rękę albo przypierdol w tą, bo czemu nie, i tak jej nie czuję.
  Jego ukochana wymówka, którą karmił wszystkich dookoła, by zwiększać ilość ojojania i wymuszać pomoc praktycznie we wszystkim. Nie zamierzał odpuszczać dopóki mu tego gipsu nie ściągną. Nie zmieniło to jednak tego, że komendant wywalił stąd wszystkich i aktualnie nie miał kto mu zrobić kawy. A automat, przed którym stał aktualnie porucznik, nadal nie działał, mimo już trzydziestego wciśnięcia guzika z wyborem napoju.
  Posłał szefowi najsmutniejsze spojrzenie na jakie było go stać i westchnął cierpiętniczo. Ojojoj, jaki biedny, jaki prawie zamordowany drzwiami na śmierć, jaki bezkawowy.
  – Zakłócanie miru domowego karane jest rokiem pozbawienia wolności – odpowiedział dziewczynie, słysząc tylko jej ostatnie pytanie – Ale nie martw się, często wyroki są niższe.
  Zerknął na dzieciaka, a później na Ryozo. Nie wyglądało na to, że ta również zalazła komendantowi za skórę, więc Jirō darował sobie dzwonienie do Ume. W końcu nie mógł się wydać z tym, że radzi sobie bez problemu z telefonem. W końcu to też zrzucał na innych.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  Posadzenie porucznika za biurkiem było w jego mniemaniu jedynym rozsądnym pomysłem. Jeszcze by sobie więcej krzywdy zrobił, jak nie innym. Marudzenie i krzywe spojrzenia dało się przeżyć, więc Hideo nawet nie myślał o zmianie swojej decyzji. Dopóki miał gips nie było mowy, by wyszedł zza biurka.
  Zmarszczył czoło kątem oka widząc, jak Hasegawa rzuca swoim standardowym tekstem. Jeszcze brakowało, by specjalnie przyszedł do niego, by się poskarżyć i zrobić awanturę niczym małe dziecko, które nabiło sobie przed chwilą przez kogoś guza. Starał się jednak trzymać fason, nie ściągając z twarzy maski, która przylgnęła do niego niczym przyklejona na super glue.
  Wciągnął powietrze przez nos przysłuchując się dziewczynce, która zmieszana zmianą nastawienia gubiła się we własnych słowach. Nic dziwnego, takie zmiany zawsze wprawiają w konsternację, zwłaszcza młodsze osoby, dlatego nawet nie myślał o byciu "tym złym gliną". Wypuścił powoli, cicho powietrze przez usta zbierając kartkę z formularzem wypełnionym wcześniej przez policjanta, który jeszcze chwilę temu wrzeszczał na aresztowaną. Przemknął po niej wzrokiem, szybko wyłapał najważniejsze spisane informacje, a raczej tak mu się zdawało, bo nie było zbyt wiele tam wpisane i przeniósł kobaltowe ślepia znów na dziewczynkę.
  - Zdaje się - przerwał na moment oprzeć łokcie o kolana - ... że weszłaś na czyjąś posesję, tak? - zaczął wodzić wzrokiem po każdym elemencie jej wyglądu. Nie zdawała się należeć do osób, które rozrabiają. Wyglądem wręcz przypominała przykładną uczennicę, więc gryzło mu się to dość z przedstawioną na papierze sytuacją - Trafiłaś tu, bo przyłapano Cię na gorącym uczynku - odpowiedział na jej pytanie.
  Przerażone stworzonko, które siedziało właśnie na krześle zdawało się nie wiedzieć co tak naprawdę uczyniło. Zabawa? W co młodzież się w tych czasach bawi? W wyganianie yokai z czyichś domów, czy może straszenie mieszkańców, przez podmienianie im cukru na sól?
  - Zepsujesz w końcu i będziesz płacić za naprawę - rzucił w stronę Hasegawy, który chyba nie rozumiał, że automat nie chce z nim współpracować. I wcale mu się nie dziwił, bo takiego marudy tutaj dawno nie było.
  Wywrócił oczami na widok tej smutnej minki. Może mu nawet policzek drgnął przez moment, gdy usta wykrzywiały się w lekkim, prawie mało wykrywalnym uśmiechu. Sęp, pijawka, pasożyt, a jak potrafi złapać łatwo ofiarę! Toż to prawie zakazane. Ryozo odchrząknął cicho i gdy tylko porucznik znalazł się bliżej pokiwał głową na jego słowa.
  - Mówiłaś to innemu policjantowi, takiemu, który wyleciał przed chwilą za drzwi, bo nie umiał z Tobą porozmawiać. Jestem tu teraz ja, porucznik i możesz na spokojnie nam powiedzieć - przyciągnął sobie krzesło, by na nim usiąść - W co takiego się bawiliście, żeby komuś do ogródka wchodzić.
  Nie zamierzał od razu jej stawiać zarzutów, wyglądała na nieletnią. Nie tyle, co wyglądała, to tak papiery wskazywały. Prawdopodobnie skończy się na samym wezwaniu opiekunów, ale mimo to, musieli wiedzieć co się stało, by uspokoić te ciągłe telefony od zaniepokojonych mieszkańców. Spojrzał na Hasegawę jeszcze na chwilę mierząc go wzrokiem.
  - Co? Kawy nie ma?
Hideo

Powrót do góry Go down

Atmosfera, którą stworzył policjant nadal nie opadła. Echo jego gwałtownego zachowania, które mogło zachodzić o agresywne, nadal tkwiło gdzieś w powietrzu. W dodatku zmiana rozmówcy, a do tego dodatkowa publiczność w postaci kolejnego dorosłego, niespecjalnie sprawiała, że nagle rozluźniła się i z radością zaczęła opowiadać historię swojego życia... wróć, historię tego, dlaczego to wszystko jest teraz w takiej, a nie innej sytuacji. Informacja dotycząca tego, że mogła dzięki temu pożegnać się z rokiem wolności była niezbyt radosna. Co zarazem sprawiło, że osoba, która poinformowała ją o takiej możliwości, dostała spojrzenie wyrażające wystraszenie, nim ponownie skupiła się na nowym rozmówcy. Nie odezwała się, jednak ostrożnie przytaknęła na słowa o tym, jak w wielkim skrócie wyglądała sprawa.
Owinęła wokół wskazującego palca wstążkę, lekko szarpiąc ją. Nie miała pojęcia, co koniec końców zapisał mężczyzna na jej temat spoglądając na fakt braku zrozumienia i współpracy. Czy w akcie gniewu dopisał od siebie parę rzeczy?
Oczami wyobraźni przez sekundę widziała kajdanki na swoich nadgarstkach. Niemalże miała wrażenie, że została postawiona na równi z prawdziwymi kryminalistami, którzy mieli na sumieniu wielu ludzi.
- No dobrze... - czuła, że zaczynała się poddawać. Strach niespecjalnie chciał uciekać, ale nie zmieniało to jednak faktu, że musiała się zmusić do powiedzenia czegokolwiek. - Zakład. W ogródku jest drzewo, na które da się wejść. Na odpowiedniej wysokości jest widoczne okno poddasza. Założyłam się o to, czy zdołam wejść tak wysoko i zobaczyć czy zdołam przejść do niego. Nie zdążyłam - mówiąc o tym, Kirigane uświadomiła sobie, że całkiem szybko zareagowano na ten czyn. - Skończyło się na dyskusji na temat tego co tam robiłam i sprzecznej w-wymianie zdań - w końcu, jeśli tam pojawiła się, to na pewno musiała już coś nabroić. Wybicie okna, pogonienie kota, zabranie klejnotów... Chwila, tam mógł być rzeczywiście jakiś kot - mógł rozpocząć bieg zdarzeń, który spowodował jej wylądowanie tutaj, alarmując o jej obecności. Kot i podeptane rośliny, gdy weszła na teren posesji.
Chyba, że zrobiła jeszcze coś, o czym zapomniała.
Westchnęła mimowolnie. Perspektywa faktu, że przegrała zakład i w dodatku narobiła sobie problemów, nie była zbytnio przyjemna. Czuła się całkowitym przegranym. Poprosiła w duchu, by to się wszystko szybko skończyło.
- Nie wiem, co mogę dodać więcej - splotła palce ze sobą. - T-to chyba tyle ode mnie - wiedziała jedno. Musiała teraz poczekać, jak to potoczy się wobec niej. Doszła zarazem do wniosku, że w najgorszym wypadku nie musiałaby się przez rok martwić o dach nad głową.
I jeszcze...
- M-mogę iść do toalety? - spytała się cicho.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  "Jestem tu teraz ja, porucznik i możesz na spokojnie nam powiedzieć."
  Nam? Znalazł się tu przypadkiem, chciał tylko kawę, a został wciągnięty w kolejne niańczenie nieletnich przestępców. Niby akurat ta podejrzana wyglądała na grzeczną, ale co z tego? W Oguni pozory myliły. Ostatnio przecież innej nieletniej skonfiskował karabin. Tu chyba żaden dzieciak nie był w stu procentach normalny.
  Posłał Ryozo oburzone spojrzenie. Trudno stwierdzić czy dotyczyło ono wciągania go w tą sprawę czy uszczypliwości na temat automatu do kawy. Ta przeklęta maszyna już dawno powinna zostać wymieniona na nową, ale proszenie wychodzących kapłanów o coś takiego, zakrawało o kpinę.
  – ... podejrzewasz, że wygrałabyś ten zakład czy nie? – spytał, jakby to było w tym wszystkim najważniejsze.
  Poza samą wygraną nie widział w takim zakładzie absolutnie nic kuszącego. Wchodzenie na drzewo było dla dzieciaków tak pospolite jak wszystkie inne aktywności podwórkowe, od których dorosły zdążyłby umrzeć tysiąc razy, a gnojkom wystarczał tylko plaster i mogły lecieć się dalej bawić. Nawet z gwoździem wbitym w głowę.
  – Skoro dałaś się podpuścić i nie zdążyłaś się przekonać czy dasz radę to pewnie będziesz próbowała to powtórzyć. Kara za recydywę jest wyższa o połowę od górnej granicy kary przewidzianej w kodeksie. Coś ciekawego było na tym poddaszu? Czy może nagroda w zakładzie była aż tak dobra, by ryzykować?
  Jeżeli aktualny pobyt na komisariacie nie był wystarczająco traumatyczny to na pewno odpowiednie podejście Hasegawy do dzieci sprawi, że mała nawet nie pomyśli o powtórzeniu tego, za co ją przyskrzynili. A on, cóż, nie będzie musiał odbierać telefonów z informacją o dzieciakach depczących jakieś bezimienne chabazie. Już raz zasmakował mordowania yokai i miał cichą nadzieję, że wszystkie inne sprawy będą już dotyczyły wyłącznie tego.
  Nawet nie musiał spoglądać na szefa czując, że gdyby mógł to zamordowałby go wzrokiem tu, na miejscu. Pewnie niedługo dołączy do kolegów za drzwiami, i to nie z własnej woli.
  Kolejne wduszenie przycisku przy latte i automat chyba załapał, że żarty się skończyły, bo automatycznie wyrzucił chyba z dziesięć kubeczków, jeden po drugim. Żryj styropian, psie. Kawy jak nie było, tak nie ma.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  Wysłuchawszy opowieści o dziwnym zakładzie zmarszczył czoło zastanawiając się przez chwilę, czy aby na pewno to było wszystko, co miała do powiedzenia. Nie żeby ją od razu uznawał za winną i podejrzaną, ale ostatnimi czasy dzieciarnia bardzo lubiła uprzykrzać im życie fałszywymi zeznaniami i posiadaniem broni, które w ich wieku powinny być trzymane w zamknięciu, najlepiej na kłódkę lub na kod. Nieletni biegający z nożykami, mieczykami i pistolecikami po ulicach byli zdecydowanie gorsi od tych, którzy beznamysłu rzucali zakładami. Potwornie głupimi zakładami.
  Znudzone spojrzenie rzucone w stronę Hasegawy gdy tylko pytał o prawdopodobieństwo wygrania dziewczynki mogło znaczyć jedno - człowieku, czemu pytasz o takie banalne rzeczy? Kompletnie nie o to chodziło. Przetarł dłonią okolice skroni zahaczając również o część czoła i wzdychając głośno wrócił ślepiami do aresztowanej.
  - Nie uważasz, że Cię wrobiono w ten zakład? Podpuszczono by utrzeć nosa? Dzieciaki w Twoim wieku uwielbiają wręcz pokazywać innym gdzie ich miejsce w grupie, więc nie byłbym zdziwiony, gdyby po tej całej akcji rzucały w Twoją stronę dwuznaczne spojrzenia - powiedział całkiem poważnie przyglądając się wypełnionemu formularzowi.
  - Twoi rodzice wiedzą, że się szwendasz po mieście i zaglądasz cudzym ludziom przez okna do domów? - spytał zatrzymując wzrok na rubryczce z miejscem zamieszkania. Hymknął cicho i gdy doszedł do wniosku, że bardzo możliwym jest, iż dziewczyna to turystka odłożył skrawek papieru na biurko przenosząc wzrok na męczącego się z automatem porucznika.
  - Widzę, że masz ubaw po pachy. Zaprowadź dziewczynkę do toalety. Już nie męcz tej przeklętej maszyny. Od dwóch tygodni nie działa, a Ty dalej liczysz na to, że wysypie wióry wraz z kubeczkami - rzucił w stronę Hasegawy podnosząc się z miejsca i spoglądając na dziewczę, które siedziało wciąż na krześle.
  - Jak wrócisz to zadzwonimy po Twoich rodziców. Sobie odbędziemy z nimi pogawędke - kolejna nieletnia, którą trzeba się opiekować. Pokręcił jeszcze głową, by przejść do kuchni. Kaleka sobie kawy sam nie zrobi, a jego mina sprawiała, że komendant nie mógł spokojnie wysiedzieć. Nie wspominając już o maltretowaniu przedmiotów martwych.
Hideo

Powrót do góry Go down

Ciemnowłosa uznała, że poprawa sytuacji była ledwo znikoma. Zamiast jednego nieprzyjemnego mężczyzny miała do czynienia z dwójką Panów, których słowa niespecjalnie sprawiały, że czuła się lepiej. Czy byłoby lepiej przecierpieć te krzyki, jakiś wpis i tyle? Czy drążyć w coś głębszego, czego nie do końca chciała sobie wyobrażać? Wybór był praktycznie nieistniejący. Sytuacja potoczyła się w taki sposób, że niespecjalnie ktoś spytał ją o to, czy właściwie się na to zgadza.
- Nie wiem - przyznała na kwestię z zakładem. - Ale zamierzałam spróbować wygrać - przynajmniej taki był zamiar w momencie podjęcia się wyzwania. Jednakże teraz przede wszystkim wiedziała, że powinna być bardziej ostrożna. Teraz mogła głównie żałować tego, że nie udało się jej wystarczająco dobrze do tego podejść.
Spojrzała na swoje dłonie. Niełatwo było powstrzymać ich drżenie. Cała ta sytuacja odbierała pewność siebie, wzbudzając przede wszystkim strach. Zachowanie, konsekwencje... Wiele rzeczy zbierało się w tym momencie.
Potrząsnęła przecząco głową.
- Kto wie. Przekonam się po tym wszystkim - odparła, nie podnosząc głosu. Nie bardzo chciała brać pod uwagę, że mogła zostać wystawiona. Podejrzewanie znajomych było niczym zranienie samej siebie. Padnięcie żartu, który kończył się grożeniem jej więzieniem... Westchnęła w duchu, zastanawiając się zarazem, czy wszędzie policja jest tak okrutna i przerażająca, czy jedynie tutaj.
"Za co siedzisz?
Za drzewo i przegrany zakład."

Drgnęła mimowolnie przez kolejne pytanie.
- N-nie - rzekła krótko, nie wnikając w rozwinięcie dalej swojej wypowiedzi.
Sama wyimaginowana rozmowa na temat powodu aresztowania wydawała się być śmieszna i straszna jednocześnie. I co czekało ludzi, którzy zrobili coś, co mogło zranić innych? Kara cielesna? Nieco pobladła na samą myśl, że mogli mieć jakieś pomieszczenie poświęcone na torturowanie innych.
Na pytanie o szczegóły dotyczące zakładu odpowiedziała ciszą. Nie do końca specjalnie, bo zbyt bardzo wciągnęła się we własne myśli, że jej umysł nie zarejestrował części słów. Bardziej żywa się stała, gdy pojawiła się perspektywa udania się do toalety.
Na wspomnienie o rozmowie z rodzicami, Melanie spojrzała wprost na dorosłego.
- M-mogę życzyć powodzenia z tym - odparła na jego słowa. - Może się Panu uda, skoro mi nie wyszło od lat - głos stał się bardziej pusty. Ostrożnie podniosła się z krzesła, skupiając uwagę na drugiej osobie.
- Prosiłabym o wskazanie drogi - zwróciła się, lekko schylając głowę do przodu. Przekrzywiła głowę na widok kubków. Zrobiła duże oczy na chwilkę, by zaraz potem niepewnie rozejrzeć się za odpowiednią trasą do toalety.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Mimo wszystko, dość karne było z niego stworzenie, więc gdy tylko padło polecenie, zostawił nieszczęsną maszynę. Obiecał sobie jednak w myślach, że jeżeli odejdzie od niej na krok, a ona chluśnie wszystkimi trzydziestoma kawami na raz to osobiście ją zezłomuje. Choćby miał nieść to ustrojstwo na własnych plecach.
  Rzucił szefowi szybkie spojrzenie, ale nie wyłapał w nim żadnej pochwały, a samo niezadowolenie. Spasował więc z zakuwaniem młodej w kajdanki na ręce i nogi, by odbyć spacer godny prawdziwej skazanej.
  – Chodź – rzucił do dziewczyny wiedząc, że polecenie odprowadzenia zostało wydane nie przez możliwość jej ewentualnej ucieczki, a niechęć do wizji, w której natyka się na poprzednich mundurowych.
  Wyprowadził ją z pokoju, upewniając się, że idzie obok i nigdzie mu się nie zawieruszy (bo jak takie małe coś później znaleźć wśród biurek i zgromadzonych na komendzie pudeł z dokumentami) i zaprowadził ją do niewielkiego korytarzyka, w którym znajdowały się drzwi od toalet.
  – Tylko nie próbuj uciekać i lepiej przypomnij sobie jakikolwiek kontakt do jakiegokolwiek opiekuna, który będzie mógł cię stąd odebrać.
  "... inaczej zostaniesz z nami już na zawsze, zawsze, zawsze..."
  Chcąc czy nie chcąc musiał poczekać na dzieciaka, w międzyczasie wyłapując spojrzenie wcześniej wyrzuconego stąd policjanta i wzruszył mu ramionami w odpowiedzi. No co on mógł mu poradzić na taki wybuch u Ryozo? Może się w nim odzywała jakaś chęć wykopania nory i znalezienia sobie młodych, dlatego tak zareagował.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  Nie był w najlepszym humorze. Policjanci zrobili jedno wielkie przedstawienie, zamiast już na wstępie skontaktować się z opiekunami dziewczynki, wypytywali ją o historię, którą musiała niestety powtórzyć też i tej dwójce, która wcale nie ułatwiała jej w poczuciu się choć odrobinę lepiej. Komendant też nie zastanawiał się zbytnio nad sytuacją, bo część spisana na papierze, szczątkowe wręcz informacje i słowa dziewczynki mówiły mu jedynie tyle, co już wiedział. Rozmasowywał pulsującą skroń, która męczyła go od rana, przypominając o swoim parszywym istnieniu. Migrena.
  Słowa dziewczynki o kontakcie z jej rodzicami utkwiły mu w głowie, gdy stał w policyjnej kuchni nalewając do trzech kubków wody. Dwa zasypane kawą, a trzeci z czarną herbatą. Jego przypuszczenia co do pochodzenia dziewczynki były w takim razie słuszne. Próbując połączyć wszystko w jedną zgrabną całość prawie nalał za dużo wody do kubków z kawą. Syknął, czując jak gorąca woda skapuje mu na dłoń parząc. Odstawił czajnik, który równie jak automat na kawę wołał o pomstę do nieba. Może kilka miłych słówek w stronę rodów i załatwiliby im nowe? Z klechami ciężko jednak szło się dogadać.
  Wlał mleko do kubków, ten z herbatą jednak omijając i postał jeszcze chwilę w środku analizując słowa. Wytarł drugą ręką krople wody, które chwilę temu sparzyły jego skórę i zgarniając ciepłe napoje wrócił do biurek. Postawił herbatę i kawę na blacie, sam drugi czarny, zakraplany mlekiem napój zaczął samemu popijać.
  - Czyli co... Sama tu jest? - zadał pytanie na głos, choć samemu sobie zerkając jeszcze raz w dokumenty. Niby numer telefonu był, ale skoro się nie idzie dodzwonić, to może nie z powodu tego, że byli poza Oguni, a tego, że nie dbali o swoją córkę? Ciężko powiedzieć. Westchnął cicho, dowie się już jak wróci z toalety. Chyba, że ucieknie.
Hideo

Powrót do góry Go down

Jeden sukces na dzisiaj, trasa do toalety została odnaleziona. Jednakże oprócz tego niewielkiego pozytywnego zdarzenia, czuła się ciągle niespecjalnie dobrze. A przejście z pomieszczenia do pomieszczenia, narażając się na wzrok pozostałych dorosłych... nie dodawało jej ani trochę więcej odwagi. Nawet jeśli chodziło o poprzedniego przesłuchującego. Pamięć o wcześniejszym zachowaniu mogła ją utwierdzić w tym, że pozytywnego zachowania już nie doświadczy.
Zostawiła już wstążkę w spokoju i posłusznie poszła z mężczyzną w stronę wspomnianych toalet, nie odzywając się ani słowem. Myśl o ucieczce umknęła jej w momencie, gdy już została tutaj zaprowadzona i jej dane zostały spisane, ale nie zamierzała mówić o tym na głos.
Dalsze słowa sprawiły, że poczuła się jakby w jej głowę wbiła się gigantyczna strzałka z napisem "nie ma pojęcia o co chodzi". Kto, co? Jaki numer, jaki opiekun? Jednak miast odpowiedzieć, jedynie przytaknęła jego słowom, po czym weszła do środka pomieszczenia. Skierowała się najpierw w stronę okna, spoglądając na widok na zewnątrz. Zawiesiła się tak na krótki moment, nim przeszła do zrobienia tego, co zamierzała...
... a po tym wszystkim udała się do umywalki.
Zebrała trochę wody w dłonie i przemyła twarz. Uniosła głowę, spoglądając na swoje blade oblicze, po czym westchnęła bezgłośnie. Próbowała zebrać myśli i znaleźć sposób na poradzenie sobie z niecodzienną sytuacją. Nie było do tej pory potrzebne zastanawianie się, kto w tym miejscu był jej opiekunem. Chyba mam jakiegoś... nie? Muszę? - czy mogła odruchowo wpisać dane rodziny w momencie, gdy trafiła do tego miejsca? Nie umiała sobie przypomnieć, więc porzuciła ten temat.
Poprawiła koszulę i spódniczkę mundurka jeszcze nim wyszła z toalet. Tam stanęła w miejscu, splatając palce ze sobą.
- Możemy wracać... - szepnęła jedynie. Zimna woda zadziała nieco otrzeźwiająco, ale... to i tak nie zmieniało obecnej sytuacji. Miała pustkę w głowie. A jakoś tak nie wierzyła w swoją zdolność komunikacji, by zdołać ich przekonać do zmiany zdania względem kary czy zdzwonienia.
- Próbował Pan już dzwonić? - zadała pytanie już w momencie powrotu do poprzedniego miejsca i zajęcia krzesła.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  W czasie, gdy młoda dama była w toalecie, a Hasegawa boczył się znowu za to, że komendant mu wydaje polecenia. Od tego był, by to robić. To, że facet miał rękę w gipsie nie znaczyło, że nie mógł wykonywać swojej pracy, nawet jeśli miała ona być na terenie komendy, a nie w terenie. Czasem się zastanawiał czy nie ma przypadkiem do czynienia z po prostu wyrośniętym dużym dzieckiem, które ubrano w ubrania dla dorosłych oczekując, że tak się będzie właśnie zachowywać. Atak na automat do kawy był na to idealnym dowodem.
  Przeglądając papiery sięgnął po słuchawkę telefonu przyciskając ją policzkiem do barku. Zaczął wystukiwać wpisany numer telefonu, ale nie spodziewał się, że będzie aż tak długo wyczekiwać na jakąkolwiek reakcje. Nawet jeśli takowej i tak nie zastał. Połączenie zostało utracone po kilku długich minutach wyczekiwania przez Hideo, zaczął się już nawet denerwować, co było widać po tym, jak mężczyzna uderzał butem nerwowo o podłogę.
  Odłożył dość spokojnie słuchawkę telefonu, łapiąc po chwili za kubek kawy.
  - Tak - powiedział krótko obserwując jak dziewczynka siada przy biurku na nowo i wskazał podbródkiem na kubek herbaty. Nie wiadomo jak długo jeszcze tu posiedzą, ale dopóki nie dowiedzą się kto był jej opiekunem i się z nim nie skontaktują musieli sobie posiedzieć i pogadać.
  - Powiedz mi proszę... Twoi rodzice są z Tobą w Oguni? - zapytał popijając powoli gorący napój i zerkając na nią znad kubka. W zaistniałej sytuacji widział kilka możliwości. Jedną z nich była właśnie ta, że dziewczynka była tu sama. W takim razie nie będzie jej miał kto odebrać. Zdawał się tym dziwnie martwić. Chyba po prostu nie chciał mieć kolejnych bachorów na komendzie. Może...
  - Nie dało się do nich dodzwonić. Numer też nie jest z Oguni, co sprowadza mnie do jednej możliwości - przechylił lekko głowę wpatrując się spokojnie w dziewczynkę - Jesteś tu sama.
Hideo

Powrót do góry Go down

W odpowiedzi na kolejne pytanie o rodzicach popatrzyła na niego z pustką w oczach. Nie wypowiedziała na ten temat żadnego słowa. Wyciągnęła natomiast ręce po wskazany kubek z napojem.
- Dziękuję - wymamrotała jedynie, ujmując go ostrożnie w obie dłonie. Ciepło przebijające się przez naczynie ogrzewało mocno jej dłonie, ale nie wyglądało na to, by jej przeszkadzało. Czuła, że ta lekka zmiana wprowadzała w nią spokój i pozbywała się strachu, który był na nią nałożony niczym płaszcz.
To pozwoliło jej na lepsze skupienie się, by spróbować wyjaśnić parę spraw. Dlatego też lekko uniosła kąciki ust do góry, w bardzo słabym uśmiechu, który zaraz potem zaniknął.
- Gratuluję Pańskich umiejętności detektywistycznych - odparła Mel na jego słowa, dmuchając delikatnie na zawartość kubka. - To prawda. Nie ma ze mną moich rodziców - wzruszyła lekko ramionami. - Ciężko, by byli, gdy już nie żyją od lat - dodała ciszej, przystawiając usta do napoju i upijając łyk. - Ale ta wiadomość raczej nic nie wnosi - podsumowała tym swoje słowa. Wypowiadane słowa nie sprawiły jej dużego bólu emocjonalnego. Czas na żałobę już dawno zaniknął. W dodatku, mówiąc o rodzicach, przede wszystkim czuła kłującą niepewność. Dwie osoby, które powinny być bardzo ważne w jej życiu, obecnie były echem dawnych wspomnień, w których znajdowały się szczątkowe informacje na ich temat.
Nie mogę przypomnieć sobie nawet ich twarzy.
Odsunęła herbatę, trzymając ją nad kolanami. Myślenie o rodzicach nasunęło jej wspomnienie brata. To akurat zabolało. Delikatnie zadrżała jej ręka i mimowolnie potrząsnęła głową.
- Nie możecie zwyczajnie mnie puścić? - spytała, starając się nie zagłębiać w dalszych rozmyślaniach. - Skoro na razie wniosek jest, że nie ma z kim się skontaktować - w jej uznaniu, niespecjalnie mogli zrobić cokolwiek z tym. Zadzwonić po jakiegokolwiek dorosłego z hotelu? Po takim czasie pobytu tutaj, nie mogła uznać za "opiekuna" dorosłych, którzy w tych samych okolicznościach co ona. Zagłębieni w swoich sprawach, problemach czy rozpaczach, ostatnie w ich myślach było to, by zajmować się nastolatkami, które były dla nich praktycznie obce.
- Tylko proszę o niedopisywanie do moich zarzutów faktu, że nie mam dorosłego nad sobą - dodała, spoglądając gdzieś na swoją lewą stronę. - To będzie źle wyglądać - poprosiła w duchu, by ta sprawa skończyła się bez większych problemów. Zamkną ją w domu dziecka? Czy właściwie tutaj było jakieś? Wcześniej nie myślała nad tym.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Przygotowana kawa była dość sporym zaskoczeniem, choć nie można powiedzieć, by nie była czymś miłym. Mimo to Hasegawa ze trzy razy upewnił się, że pozostały kubek mógł być tym przygotowanym dla niego. W ogólnym rozrachunku wyszło, że każde już dawno swój napój zabrało, więc ten nadprogramowy wylądował u porucznika. Nie zajął on jednak miejsca przy biurku, wybierając sobie za punkt obserwacyjny pobliską niską szafkę na dokumenty, o którą się oparł.
  Miał zamiar już tylko obserwować, nawet nie bardzo chcąc zabierać głos w tej sprawie, pozostawiając to komendantowi. Słysząc jednak odzywkę dziewczyny, nie umiał jej zignorować.
  – Grzeczniej, koleżanko – upomniał ją, chyba zaczynając rozumieć poprzedniego policjanta.
  Upił łyk kawy, nie odwracając spojrzenia od dziewczyny. Ciekawiło go kiedy Ryozo też straci cierpliwość do tej błazenady. Młoda jawnie leciała sobie z nimi w kulki, myląc najwyraźniej komisariat z jakimś szkolnym kółkiem gier planszowych. Co to miały być za zgadywanki i zawoalowane odpowiedzi? Zamiast powiedzieć wprost, że jest sama, starzy kopnęli w kalendarz czy zeżarły ich yōkai to kręci i dopytuje, że czy udało się do nich dodzwonić.
  Kolejne jej słowa były dla Jirō tak absurdalne, że prawie parsknął śmiechem w kawę, do której wzięcia kolejnego łyka się szykował. Odsunął napój od ust, nie chcąc ryzykować, że przez podobne propozycje jeszcze się tu udławi.
  Mieliby ją puścić? Tylko dlatego, że nie miała opiekuna? Hasegawa zmrużył oczy. Na wszelkich przesłuchaniach słyszał już chyba stały zestaw najbardziej niedorzecznych wymówek, ale ta przebiła je wszystkie.
  – Twój ewentualny opiekun być może byłby w stanie poświecić za ciebie oczami przed właścicielką posesji na którą się włamałaś i istniałaby szansa, że cała sprawa rozeszłaby się po kościach bądź po portfelach – powiedział, na szczęście bez cienia rozbawienia, choć pewnie parsknąłby śmiechem na sugestię, że sama się z kimkolwiek dogada; właśnie widział jak bardzo nie potrafiła rozmawiać z dorosłymi – Bez tego po prostu odpracujesz wszystkie szkody spowodowane waszym wyskokiem, jakie wskaże na swojej działce. W godzinach przez nią wyznaczonych. Brak opiekuna magicznie nie sprawia, że nie trzeba ponosić konsekwencji.
  Ciekawe czy dałoby radę tak zagadać z poszkodowaną, by w ramach tych prac społecznych postawić na jej podwórku samochód Hasegawy. Darmową myjnią przecież nie pogardzi.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  Może miał dziś wyjątkowo dobre serce dla wszystkich, a może taki po prostu chciał dziś być? Zdecydowanie chciał żeby Hasegawa już nie warczał na ten cały automat, więc przygotowanie mu kawy było jednym z rozwiązań. Ale drugim było wynajęcia kogoś, by ten automat faktycznie naprawił. Jeszcze kilka dni i pewnie zamiast tego ustrojstwa zastałby same kubeczki walające się po podłodze, bo ktoś wpadł na genialny pomysł wyrzucenia maszyny przez okno komendy w gniewie.
  Zgrzytnął cicho zębami zaciskając mocno szczękę. Naprawdę chciał powiedzieć coś w tej chwili, ale Hasegawa go uprzedził. Czyli nie tylko jemu przeszkadzało zachowanie dziewczynki? Dostała herbatę nawet, nikt jej tu źle nie traktował, ot zadawał pytania, a dostawał pyskowanie od nieletniej? Czyżby jednak grubo się mylił?
  - Melanie - zerknął ukradkiem w papiery upewniając się, że nie wypowiedział źle jej imienia - Nie musisz niczego gratulować, ale zdecydowanie powinnaś uważać na słowa - powiedział wyjątkowo spokojnie popijając powoli kawę. Wolałby nie mieć do czynienia z kolejnym bachorem, który nie umie powstrzymać swojego ciętego języka, lub po prostu nie został nauczony kultury. Powstrzymywał się, jego cierpliwość bardzo powoli się wyczerpywała.
  - Nie wiem jak Ty to sobie wyobrażasz - na jego twarz wstąpił rozbawiony uśmiech, choć bardzo szybko zniknął zakryty kubkiem kawy. Dostrzegł jak nie tylko on uważał tę sytuację za niesamowicie zabawną. Dziewczynka chyba nie miała kompletnie pojęcia jak życie wyglądało i próbowała wywinąć się za wszelką cenę od odpowiedzialności. A już sądził, że nie będzie próbować tej zagrywki i skruszona pokiwa głową, oni zadzwonią gdzie trzeba i wszystko rozejdzie się po kościach.
  - Tak jak powiedział porucznik Hasegawa... Bez opiekunów zostaniesz wpisana po prostu na listę osób do wykonania prac społecznych. Nie ma czegoś takiego jak obejście, przeskoczenie, czy wywinięcie się z obecnej sytuacji - odstawił kubek kawy na biurko zbierając długopis i dokumenty. Przekrzywił kilka razy szyję i po chwili wzdychając głęboko przystawił długopis do papierów, żeby zacząć wypełniać druk.
  - Czyli tak... Z panią... Osagawą zostanie ustalony zakres obowiązków podczas prac, które, będziesz musiała wykonać. Ponieważ nie masz żadnych prawnych opiekunów będziesz stawiała się na komendzie, by zdać raport. Będziemy sprawdzać jak Ci idzie, a do czasu zakończenia swoich prac... - wypełniał dokumenty mówiąc jednocześnie i zerknął ukradkiem jeszcze na porucznika upewniając się, ze nie wybrzydza zrobionej mu kawy. Lub się nią nie krztusi.
  - Mam nadzieję, że rozumiesz powagę sprawy i za każde niestawienie się będą dokładane dodatkowe godzin prac społecznych - przerwał w końcu uśmiechając się delikatnie, niewinnie. Trzeba jednak wiedzieć, że za tym uśmiechem nie kryło się nic przyjemnego, bo już sobie wyobrażał jak bardzo będzie pilnować tej małolaty.
Hideo

Powrót do góry Go down

Niespecjalnie jednak ją to obeszło, że została uznana za niewychowanego dzieciaka. Negatywne emocje spełniały bardzo dobrze swoją pracę, a zmuszenie do ponownego mówienia o czymś, co w wielkim skrócie sprowadzało się do tego, że jest sierotą, nie napawało jej optymizmem. Nie brała pod uwagę okoliczności i osoby. To za każdym razem działało na nerwy. Brak opiekuna zarazem też przypominał jej o braku starszego brata, wywołując przy tym mentalny ból. Na dodatek... Nie, to już wolała odłożyć całkowicie na bok.
- Postaram się zważać na swoje słowa w przyszłości - powiedziała jednak, bez cienia skruchy. Najchętniej odsunęłaby całą tą tematykę na bok, ale nie posiadała możliwości korzystania z takiego luksusu.
Czy w kodeksie karnym jest uznane, że wchodzenie na posesję to bardzo groźne przestępstwo? - spytała się natomiast w myślach. - Jeśli kiedykolwiek dorwę jakiś, to sprawdzę. Jeśli.
Wysłuchiwała ich bez większego entuzjazmu. Nie była doświadczona w takich sytuacjach i nie bardzo posiadała wiedzę na temat tego, jak próbować wyplątać się z tej sytuacji. Znajdowała się w niekorzystnej pozycji, bez perspektywy na znalezienie ucieczki, niezależnie od zachowania, słów czy działania.  W dodatku kara i sama jej realizacja... Miała co do tego bardzo złe przeczucia. Słysząc skrobanie długopisu o kartkę, zaczęła się zastanawiać, ile rzeczy zostanie jej dopisanych. Zarazem też doszła do jednego wniosku...
Demony. Trafiłam na demony.
- Zrozumiałam - nie mając większego wyjścia musiała zaakceptować swój los. - Czy coś jeszcze mam wiedzieć? - spytała, prosząc zarazem w duchu, by to się skończyło i dano jej spokój. Zaczęła odnosić realne wrażenie odnośnie tego, że dodatkowo zafundują jej pokój w celi na jakiś czas. Tak dla "pewności".
- Mam pisać "raporty"? - czy zażyczą sobie słownego spowiadania się z tego, co robiła w danym dniu? Wolała jednak nie, brzmiało to dla niej wystarczająco zawstydzająco, że najchętniej ominęłaby do szerokim łukiem.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Niech tłumaczy, niech z nią rozmawia skoro ewidentnie Ryozo robił to lepiej. Hasegawa wyłapał tylko jego kontrolne spojrzenie, na co od razu z automatu, bez większego zastanowienia odpowiedział niezadowoloną miną i oburzonym wzrokiem. Co się gapi? Pewnie mu napluł do kawy i sprawdza czy Jirō już się zorientował.
  – Nie musisz ich pisać – powiedział, pewnie myśląc, że wyświadczy tym młodej jakąkolwiek przysługę – Po stawieniu się na komendę, zgłosisz się do któregoś z nas, opowiesz co się działo, a my już to ubierzemy sensownie w słowa, by nadawało się do raportu.
  Jeszcze by tego brakowało żeby dostali tu kartę z pamiętnika ozdobioną serduszkami i obklejoną naklejkami z misiami i kotkami. Jeszcze Hasegawa miałby przy tym pieczątkę postawić? Niedoczekanie. Nie daliby mu żyć.
  Mimo wszystko nie mógł doczekać się pierwszego zdawania raportu i miał cichą nadzieję, że Ryozo będzie w tym czasie czymś zajęty i wszystko to spadnie na porucznika. Ciekawiło go po ilu godzinach ślęczenia w milczeniu nad pustą kartką okaże się, że jednak Melanie musi sama z siebie cokolwiek mówić, a nikt tym razem nie ma zamiaru ciągnąć ją za język.
  Dzięki wam, pradawni bogowie, kimkolwiek jesteście. Jirō właśnie odzyskał sens życia na tej komendzie na cały czas nałożonego przez komendanta zakazu pracy w terenie. Ile można bez celu przekładać dokumenty i molestować automat z kawą? Teraz będzie miał nową rozrywkę.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  Co to za oburzenie? Przecież mu nic z kawą nie zrobił, nie rozumiał więc skąd te dziwne spojrzenia, ale sądząc po tym, co sobie mógłby pomyśleć Hasegawa na to całe zerkanie w jego stronę odpuścił powracając kobaltowymi ślepiami na dziewczę.
  Na kolejną pyskówę aż się spiął na krześle zaciskając mocniej szczękę, żeby przypadkiem nie huknąć na nią z zamiarem przedstawienia jej przyszłej nauki kultury wobec starszych. Chociaż zakładając, że nawet to by nie pomogło gryzł się w język, żeby jednak nie powiedzieć o dwa lub trzy słowa za dużo. Poniekąd dziewczynka, a jak marnie wychowana. W dziczy się pewnie chowana, co by się nawet zgadzało, bo Oguni to cofnięte w czasie i rozwoju miejsce. Więc gdyby nawet tu trafiła nieco starsza to nie zdziwiłoby go cofnięcie się jej wychowania o kilka lat wstecz.
  Wypełniając dokumenty miał wrażenie, że sam sobie sprawił właśnie niesamowicie dobry prezent. Nie tylko on będzie miał jakąś pracę, ale i porucznik, który molestował sprzęt AGD na każdym kroku, sępił o papierosa i o zrobienie mu kawy. Gdzie się podział ten niesamowicie profesjonalny człowiek, z takimi zadatkami, z postawą godną policjanta? No gdzie?
  - Tak. Kobieta przyjdzie tu jutro w godzinach popołudniowych, więc i Ty powinnaś się tu stawić, by odebrać od niej wszelkie informacje dotyczące prac. Oczywiście będziemy przy tej małej schadzce, coby się upewnić, że wszystko przebiegnie bez żadnych problemów i że zrozumiałaś jakie zadania zostały Ci powierzone - wyjaśnił odrywając w końcu długopis od dokumentów i uderzając nim kilka razy w papiery.
  - Dokładnie - przytaknął na słowa Jirō z lekkim uśmiechem na ustach - I nie myśl sobie też o zmyślaniu, ponieważ będziemy w stałym kontakcie z panią Osagawą. Dowiemy się co zostało wykonane, jak i czy w ogóle przyszłaś. Więc lepiej byś nam tu nie kłamała, bo wykonamy kilka telefonów do biednej kobiety, która już i tak prawie zawału dostała na wieści o tym, że ktoś jej na posesję wchodził - odłożył dokumenty na biurko wstając po kilku chwilach z miejsca. Niewinny uśmieszek nie schodził mu z pyska.
  - A teraz powiedz gdzie mieszkasz, to Cię zawieziemy. Choć zakładając, że jesteś turystką - spojrzał na Hasegawę - To znaczy, że mieszkasz w hotelu - nie tyle, co będą wiedzieli, czy była odbyć prace społeczne, co będą wiedzieli, czy wróciła wcześniej do domu. Pięknie, wręcz idealnie.
Hideo

Powrót do góry Go down

Wolała, by już dzień się skończył i znalazła się jak najdalej od tej sytuacji. Najlepiej w jakimś cichym kąciku, gdzie żaden dorosły nie zechce jej męczyć swoją obecnością i zachowaniem. Rozmawianie z nimi było niełatwe, biorąc też pod uwagę zróżnicowanie zdań, zachowań czy powodów. I przede wszystkim męczące. Brak zrozumienia co do takiego postępowania w niczym nie pomagał.
I tym bardziej czuła narastający niepokój na widok uśmiechu.
Mała groźna przestępczyni zwana Melanie miała dostać profesjonalną obserwację ze strony dobrych policjantów. Ich profesjonalizm sprawiał jednak, że nastolatka czuła się zmrożona do szpiku kości. "Wszystko co powiesz, zostanie użyte przeciw tobie" - miała wrażenie, że w którymś momencie to stwierdzenie zaczęło się jej tyczyć.
Wiedza odnosząca się do tego, że szczegóły kary pozna jutro, nie dodała jej otuchy. Nie miała pojęcia, co zostanie wymyślone i jak bardzo zostanie oczerniona przez coś, co zrobiła w ramach zakładu. I ile wymyślono by, gdyby jej działania doszły do rzeczywistego skutku...
Powstrzymała chęć przewrócenia oczami na temat raportu. Zdecydowanie wolała go napisać, ale skoro wola dorosłych była odmienna od jej własnej, a tutaj to ona była tą niedobrą, nie mogła narzekać na głos. Odwróciła tylko głowę na bok, by nie patrzeć już na żadnego z nich.
Dlaczego mnie pytasz, skoro sam już doszedłeś do tego wniosku?! - spytała w myślach, a na głos powiedziała:
- Tak - krótkie potwierdzenie tego faktu. - I naprawdę jest to konieczne? - nie czuła, by jej do szczęścia brakowało to, by została zawieziona do domu. Zwłaszcza, że nagle uznają, że to koniecznie musi być służbowy samochód, a w pakiecie dostanie skucie kajdankami. I zmianę zdania co do tego, że rzeczywiście mogła być na wolności.
- Dziękuję za zadbanie o mnie. I za herbatę - Ale błagam, dajcie mi chociaż wrócić samej do domu - dokończyła w myślach. - Gdzie odłożyć kubek?
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Na wzmiankę o zawiezieniu młodej dziewczyny gdziekolwiek, posłał Ryozo kolejne, pytające spojrzenie. Jak do tej pory to właśnie Hasegawa był naczelnym kierowcą całej komendy i nie dlatego, że nie miał wyboru, a dlatego, że przy nim to inni wyboru nie mieli. Nie ważne czy był to radiowóz, samochód Jirō czy jakiekolwiek prywatne auto. Gdyby mógł to by przykleił do miejsca kierowcy swój zadek na superglue.
  Czy jednak odgórny zakaz brania udziału w jakichkolwiek zewnętrznych akcjach dotyczył też prowadzenia? Nie pytał o to. Nie pytał zresztą o nic, bo sama myśl o tym sprawiała, że automatycznie zgrzytał zębami, a jakakolwiek spokojna konwersacja nie byłaby możliwa.
  – To żaden kłopot dla nas, z przyjemnością cię odwieziemy.
  Tak bardzo nie rozumiał młodzieży. Dzisiejszej, niedzisiejszej, jakiejkolwiek. Nawet gdy się starał. Odstawił kubek niedopitej kawy na szafkę, najpewniej tym samym dając Melanie znak, że sama z kubkiem może zrobić co jej się żywnie podoba.
  – Akarusa ją odwiezie. Dam mu samochód, bo korzenie zapuści na tym parkingu – rzucił do komendanta, wdychając dramatycznie jakby ten sponiewierany renault gnił pod komendą już miesiące, a nie kilka godzin – Ściągnę go tu, niech ma dzieciak zajęcie.
  Hasegawa uznając, że najwyraźniej cała sprawa jest już załatwiona i jego obecność nie jest już do niczego potrzebna, opuścił gabinet, kierując się do innego telefonu stacjonarnego, by móc w spokoju potyrać w rozmowie Ibashiego, bez wyżej postawionych świadków.

/ umykam z wątku, nie chcę was dalej stopować.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  W żadnym wypadku nie pozwoliłby, żeby ten poturbowany człowiek prowadził w tym stanie samochód. Nawet jeśli to on zawsze siadał za kierownicą, by poczuć się niczym rajdowiec. Tym razem wolałby, żeby siedział już na miejscu pasażera marudząc jak to nie może nic robić. Niech się cieszy, że go Hideo do pracy wpuszcza, a nie karze siedzieć na dupie w hotelu.
  - Tak, jest. Bo nie masz opiekuna, a prawnie bez opiekuna nie możemy Cię odesłać. W dodatku należy to do naszych obowiązków, by odstawić Cię bezpieczną do domu - odpowiedział niezbyt zadowolony już z tej ich pogawędki. Dziewczynka coraz bardziej naciągała jego cierpliwość, która zmagazynowana teraz wydawała się powolutku strumykiem ulatniać. Czemu dzieciarnia nie rozumiała, że to nie jest jakieś przedstawienie, czy też szopka. Jeszcze im mleko po brodzie kapało, pielucha z dupy nie została zdjęta, a zadzierali nosa jakby wszystkie rozumy pozjadali.
  - Ten nowy? Ta, niech ją odwiezie. Na coś się w końcu przyda - mruknął do Hasegawy zerkając z ukosa na kubek, który postawił, samemu też kończąc właśnie swój napój. Przeniósł zmęczone ślepia na dziewczę przechylając nieznacznie łeb w bok.
  - Postaw koło kubka porucznika Hasegawy. Liczę na to, że stawisz się jutro punktualnie - podniósł się powoli z miejsca zbierając dokumenty z biurka, by po chwili wpakować je do odpowiedniej teczki. Położył ją na wierzchu, coby przypadkiem się nigdzie nie zawieruszyła.
  - Tylko mu powiedz, żeby stanął przed komendą. On umie prowadzić w ogóle? - uniósł brew ku górze mówiąc za Jiro, ale gdy ten zniknął z horyzontu westchnął ciężko zbierając wszystkie kubki razem w jedną rękę - W razie jakichkolwiek pytań możesz dzwonić na komendę do mnie lub porucznika. Po godzinach pracy możesz nas znaleźć w hotelu, ale nie obiecuję, że zawsze.
  Szybkim krokiem wparował na kilka chwil do kuchni, pozostawiając dziewczynkę samą. Odstawił naczynia koło zlewu i wracając do biurek oraz Melanie spojrzał na nią jeszcze raz oceniając ją od stóp do głów.
 Kompletnie nie wygląda na rozrabiakę. Ani na pyskatą. Cóż...
  - Jutro dowiesz się wszystkiego, a teraz wychodź, bo już pewnie nowy na Ciebie czeka przed komendą.
Hideo

Powrót do góry Go down

Rozmowa z dorosłymi doprowadziła ją do konkluzji odnoszącej się do tego, że ostatni raz w swoim życiu przystaje na jakiekolwiek zakłady. Spotkania z policją nie były tego warte. Przynajmniej ta nie skończyła się na krzykach, ale Mel czuła się, jakby zaraz miała osiwieć. Nie mogła spojrzeć na samą siebie obecnie i podsumować własnego zachowania. Nawet wcześniejsze odczucie spokoju gdzieś ponownie zagłębiało się w szczelinach stresu.
- R-rozumiem - wymamrotała na temat powrotu. - Chodzi o bezpieczeństwo... - dodała ciszej, próbując siebie utwierdzić w tym przekonaniu. Musiała przyznać, że brzmiało to dla niej bardzo obco. Bezpieczeństwo... czyli odpowiedzialność...? - cecha dorosłych? Niezrozumiałe aspekty, jakimi kierowali się... Melanie uznała, że musiał istnieć na to jakiś ukryty wzór.
I nie mogła jeszcze jednak odżałować faktu, że musiała powrócić w sposób zgodny z ich wolą. Ale w tym wszystkim to był najmniejszy problem. Jej "przygoda" z tym wszystkim dopiero się zaczynała.
- Rozumiem. Dziękuję za za wszystko.
Oddała kubek, upewniwszy się, że ułożyła go tak, by nie spadł nagle na podłogę. Wstała z miejsca.
- Do widzenia - powiedziała tylko, nim opuściła wnętrze budynku.
Mam nadzieję... że nie skończy się to źle.

Dzień później...

Prawie zapomniałaby się tutaj stawić. Prawie. Zajęcia w szkole skutecznie wypchnęły fakt obowiązku wstawienia się na komendę policji. Słodki czas niepamięci trwał aż do momentu gwałtownego napływu myśli i gorzkiego uświadomienia sobie. Spłynęło to na nią to jako ciężkie odczucie, wywołując lodowate dreszcze. Nagły napad strachu został przesłoniony próbą pozbierania się i udania się na komendę.
Oby dzisiaj było lepiej.
Na jej twarzy pojawił się z lekka smutny uśmiech, gdy pojawiła się przed samymi drzwiami. Nie czuła się w ogóle przygotowana. Z tego pospiechu nie udała się do swojego pokoju, więc pracujące tutaj osoby mogły zobaczyć, że dziewczyna, która właśnie weszła, miała na sobie szkolny mundurek, a przez jej prawie ramię była przewieszona torba. I przy okazji nerwowo rozglądała się, szukając dokładnie, gdzie powinna się udać. "Tu". Czyli? Zebranie w sobie odwagi, by zagadać do kogoś dorosłego nie było aż takie proste. Kilka sekund zawahania się wystarczyło, by na nią zwrócił uwagę jeden z pracujących tutaj mężczyzn. Mel zorientowała się o tym dopiero w momencie, gdy stanął już przed nią z pytaniem, czego szuka. Uniosła ostrożnie głowę.
Mi się wydaje, czy on ma rogi na głowie? - mając do pomocy ocenę z wczorajszego dnia, była prawie pewna, że w którymś momencie natrafi na zło w czystej postaci. Chociaż odnosiła wrażenie, że już miała przyjemność z tym, tylko, że nie zwróciła na to dokładniej uwagę.
- Przepraszam, ale... - pokrótce opisała swój cel podróży. Z usłyszanej odpowiedzi wyłapała jedynie sens, że ma poczekać. Jej umysł pominął całkowicie pozostałe informacje, więc jedynie zacisnęła palce pasku torby, stojąc jak słup soli.
Chociaż... może się nie spóźniłam? - ośmieliła się po krótkim upływie czasu na ostrożne rozejrzenie się. Nie dostrzegała nikogo, kto mógłby przypominać niezadowolonego właściciela posesji, na której pojawiła się dzień wcześniej. Mimowolnie westchnęła cicho, czując wewnętrznie, że wolałaby koniec tego dnia.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach