Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


Wciąż nie potrafiła pojąć tego, co się stało. Nie wiedziała już co o tym wszystkim myśleć i najchętniej by w tej chwili zamknęłaby oczy i zapadła w błogi sen, by przespać to wszystko.
Słaby ten żart... — szepnęła pod nosem, słysząc swój nowy — i miejmy nadzieję, że tymczasowy! — głos. Delikatny i chłopięcy, nawet w tej postaci musiała przypominać bardziej dzieciaka niżeli nastolatkę. Po tym cholernym mieście mogła się spodziewać wszystkiego, ale nie, kurde bele blaszka, zmiany płci! Aczkolwiek sama nie przeszła jakiejś wielkiej... wciąż miała delikatne rysy twarzy, duże błękitne oczy i co było cechą charakterystyczną dziewczyny, a teraz chłopaka, to długie blond włosy, które w tej chwili miała związane w koński ogon.
Przez to wszystko wychodziła jak najmniej ze swojego bezpiecznego kącika, lecz dzisiaj nie wytrzymała, potrzebowała świeżego powietrza, stąd też wyszła na miasto na mały spacer, licząc, że chłodne jesienne powietrze coś nie coś pomoże.
Nie wiele było trzeba, by ta — ze swoim lisim instynktem — wyczuła zapachy pobliskich knajp i poczuła się momentalnie głodna. Nie bacząc na to, że może niecałe dwie godziny temu była po posiłku, podeszła do pierwszej lepszej z urzekającą nazwą — „Ramen Shop”. Odsuwając z pomocą dłoni materiał, „weszła do środka” zaklepując pierwsze lepsze miejsce, które dostrzegła, od razu zamawiając ciepły posiłek z makaronem i wieloma sycącymi dodatkami. Zimne jesienne powietrze jedynie wzmagał apetyt, a przynajmniej tak siedemnastolatka przypuszczała.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Coraz ciężej było mu czując to potworne poczucie winy, które kłębiło w jego środku odkąd stracił brata. Drugi nie chciał z nim rozmawiać, przez co czuł się jeszcze gorzej. Z każdą kolejną chwilą miał wrażenie, że coś w nim pęka. Ten mały egoista zmieniał się na swoich własnych oczach i prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
  Jego serce miękło coraz bardziej. Rodzina zaczynała być dla niego dość ważna, choć wciąż uważał siebie za egoistę, który nie potrzebował nikogo. Tak było w jego przekonaniu, choć prawda była zupełnie inna. To, że próbował rozmawiać z bratem częściej niż wcześniej było na to dowodem. Szkoda tylko, że jeszcze sobie tego nie uświadomił. Może przyjdzie na to pora? Kto go tam wie.
  Żeby nie myśleć o tym czego naczytał się w starych książkach w hotelu postanowił przejść się po jakże bezpiecznym mieście, którym zdecydowanie Oguni nie było. Ubrany w dresiki ze związanymi włosami w długiego kucyka przespacerował pół miasteczka, aż pociągnął mocno w którymś momencie nosem. Wyczuł tak przyjemny zapach, że momentalnie skręcił w jego kierunku i gdy przeszedł pod materiałem, który był zawieszony przy wejściu odetchnął głęboko.
  - Jaki cudowny zapach... - powiedział do siebie z szerokim uśmiechem na ustach, by usiąść koło chłopaka o blond włosach. Zamówił sobie tłuste ramen z mięsem i kilkoma warzywnymi dodatkami. Zaczesał sobie kilka pasm włosów za ucho i przechylił lekko buźkę na otwartej dłoni, wspierając się łokciem o blat. Przyglądał się osobie obok siebie przez dłuższą chwilę, aż...
  - Czy ja Cię gdzieś nie widziałem...? - mruknął cicho zastanawiając się nadal, skąd mógł tę osobę znać.
Momo

Powrót do góry Go down

W duchu cieszyła się, że właściciel ramen baru nie pokusił się na żadną pogawędkę z nią, a z osobą z drugiego końca stoiska, rechocząc z innym klientem. Nie miała najmniejszej ochoty przysłuchiwać się ich rozmowom, choć rechot tychże osób nieco w tym utrudniał.
Zgarbiła się ciut bardziej i opierając się o blat, utkwiła beznamiętny wzrok na swe dłonie. Nieśmiałość Emiko i delikatne wycofanie dawało jej się we znaki, aczkolwiek jej sytuacja była dość... nieciekawa patrząc na jej drzewo genealogiczne. Choć miała ten zalążek bezpieczeństwa w postaci talizmanu, to wciąż musiała być ostrożna.
Przez to, że odleciała daleko swoimi przemyśleniami, to nie dostrzegła momentu, w którym to dostała swoje zamówienie, to cud, że było wciąż jeszcze ciepłe albo zwyczajnie blondyczenka miała idealne wyczucie by się "wyrwać" ze swego harmideru w głowie. Westchnęła jedynie ciężko, acz zadowolona, iż w końcu zje coś ciepłego, bo mimo posiadania ciepłego odzienia, odczuwała stopniowo spadającą temperaturę. Gdy dobierała się do swojej miski z makaronem, dopiero wtedy dostrzegła, obok niej usiadła pewna osoba, naprawdę... śliczna osoba. Momentalnie nastolatka zazdrościła urody, nawet jeśli nie miała zbyt dużej okazji, by przyjrzeć się kobiecie uważniej. W milczeniu i delikatnym skrępowaniu kontynuowała swój posiłek, dopóki do jej pary lisich uszu dotarło pytanie nieznajomej... która odezwała się do niej w formie męskiej? — Ach... no tak. — po dłuższej chwili zrozumiała, wracając do brutalnej rzeczywistości.
Um... Wiesz no, hm, możliwe, że tak. — wydukała odpowiedź, będąc ciut zmieszaną, miała w tej chwili niemałą trudność z układaniem swoich własnych myśli w sensowną całość. — Miasteczko jest na tyle małe, że raczej ciężko by było spotkać kogoś obcego... Och, nie licząc oczywiście nieszczęsnych turystów, którzy tutaj trafili. — dokończyła po dłuższej przerwie, łapiąc najdłuższy kosmyk swojej grzywki, momentalnie ocierając ją o siebie. Mifune nie należała do mega rozmownych ludzi, a przynajmniej póki nie była wśród swoich. — Sądzę jednak, że musiałyśmy się kiedyś widzieć, ale chyba nie w takiej wersji. — ośmieliła się nawet zażartować z ich zaistniałej sytuacji, chociaż wyszło jej to nieudolnie, a jej sztuczny śmiech tylko w to potwierdzał.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Jako osoba, która mało jadała, wydawałoby się, że dzisiaj poza kanapkami z serem i z szynką nic nie zje. Ledwo tknął je tak naprawdę palcem, ale przecież o suchym pysku nie mógł chodzić. Prawie wcale nie jadał, więc czując zapach przepysznego bulionu nawet nie opierał się i z wielką chęcią wyciągnął swój portfel. Możliwe, że nawet troszkę przedobrzył.
  Czasem zastanawiał się skąd brał się ten jego cały problem z tym jego niejedzeniem. Po przeczytaniu ostatnio tak wielu ksiąg o yokai i mushi przypuszczał, że mógłby się jednym z tych paskudztw zarazić. Albo po prostu wolał utrzymać bycie chudym jak patyk oraz kompletnie bez sił. Przynajmniej mógł nadal wykorzystać innych... Nie, nie mógł, bo czuł się z tym wewnętrznie źle. Przesunął opuszkami palców po czole zastanawiając się, czy gdzieś się faktycznie nie zaraził.
  Wpatrywał się dość długo w drugą osobę. Zakładając, że i ją dotknęła klątwa to w takim razie koło niego siedziała dziewczyna, a nie chłopak. Był, była... ta osoba była całkiem ładna, dopiero teraz sobie zdał z tego sprawę.
  Zamrugał kilka razy nieco szybciej ślepiami próbując wyłapać jej słowa i uśmiechnął się łagodnie - Masz rację... ale tak się przyglądam i przyglądam - powiedział spokojnie nie zwracając kompletnie uwagi na to, że mu podali zamówienie. Jakoś jego skupienie przykuło zupełnie coś innego niż jedzenie - Fakt, turyści chyba mają w obecnej chwili najgorzej. Ich skwaszone miny na ulicach mówią same za siebie - przyznał kiwając głową. Dopiero gdy jego ręka lekko przesunęła się na blacie i zetknęła z miską ramenu zorientował się, że jedzenie na niego czeka.
  - Też mi się tak wydaje... Czy przypadkiem nie chodzisz do klasy z Kotarou Momobashi? Mam wrażenie, że widziałem Cię w klasie mojego młodszego brata - uśmiechnął się do dziewczyny nieco szerzej, a jego złote tęczówki zalśniły w blasku lampy, która wisiała nad ich głowami.
Momo

Powrót do góry Go down

Emiko bez większego zastanowienia przytaknęła w kwestii turystów. Nie raz im współczuła, że znaleźli się w tak nieciekawym położeniu, choć co poniektórzy mogli winić tylko samych siebie w wyniku własnej głupoty, ale nawet jeśli, to od tego momentu stoją na tej samej stronie, więc prędzej czy później muszą się z tym pogodzić.
Kotarou Momobashi? Hm... — powtórzyła cicho pod nosem, spoglądając delikatnie ku górze, jakoby miałaby tak znaleść podpowiedź, lecz szybko ją znalazła bez pomocy poddasza baru. — Ach, tak masz rację, chodzę z nim do klasy. — odpowiedziała po krótkiej przerwie ciszy z jej strony. Nie miała zbyt wielu okazji — a wręcz żadnych — by zamienić z Momobashim kilka słów, ponieważ nie należała do towarzyskich person, a zresztą brakowało jej do tego śmiałości, by do kogokolwiek zagadać. — Młodszym bratem? Zatem ty musisz być Momobashi Sekki, prawda? — spytała już dla pewności, aczkolwiek... odpowiedź raczej była dla niej oczywista, zwłaszcza po pewnym zdarzeniu.
Wiedziała, że rodzina Momobashi prowadzi hotel i pomagają mu w tym ich dzieci. Momentalnie jej kąciki ust opadły, wyrażając w nim niemy smutek. Słyszała i czytała o niedawnej tragedii, która spotkała rodzinę Momobashi.
J-ja... przepraszam, powinnam się również p-przedstawić. Mifune Emiko, miło mi cię poznać Momobashi-san. — dodała po dłuższej chwili, nieco niepewnie czy był to odpowiedni krok, aczkolwiek chyba lepiej się z kimś dyskutowało, znając właśnie nazwisko drugiej osoby, prawda?
Również przez ten czas powoli mieszała swoje ramen, chcąc nabrać na pałeczki solidną ilość makaronu, a raczej jej resztkę, pozostawiając jedynie bulion z resztkami dodatków i mięsem, jednak wolała odczekać chwilkę, aż on nieco ostygnie. To naprawdę śmieszne, że młoda Mifune kiedyś była strasznym niejadkiem, a teraz potrafiła opychać się i nie przybierać na wadze... co było jednak problemem.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Cóż trzeba przyznać, że turyści sami się pchali w nieznane. Zapuszczali się w te tereny, a potem narzekali, że wyjść nie mogą. To też nie jest ich wina, ale niektórzy specjalnie chcieli tu przyjeżdżać. Czy naprawdę na zewnątrz nie wiedzieli co tu się dzieje? Miał wrażenie, że coraz więcej idiotów sprowadzało życie do tego miasteczka. Ale jednak patrzenie na ich zmieszane miny było zabawniejsze niż mógł się tego spodziewać.
  Pokiwał głową lekko słysząc jako powtarza imie jego brata. Ostatnio nawet nie traktowali się jak bracia. Czuł raczej brak tej relacji, która mimo wszystko być powinna, nawet tej negatywnej. Znikał na całe dnie i nie mówił gdzie będzie, a Sekki się tylko zamartwiał. Pierwszy raz w życiu się zamartwiał o kogoś innego, o kogoś, kto nie był nim samym.
  - Tak, jestem Sekki, ale mów mi Momo - uśmiechnął się do niej słodko i zbierając pałeczki postanowił w końcu wymieszać bulion z makaronem i dodatkami. Czuł jak ślina napływa mu do pyska na sam zapach tego cudownego dania - Zakładam, że ten gamoń nawet nie zadaje się z innymi ludźmi z klasy. Ciężko do niego dotrzeć ostatnio - jakby mógł coś o tym powiedzieć. Przez cały czas go sam ignorował, a teraz robił za dobrego starszego brata? Żenada.
  Starał się nie myśleć o tym, że stracił brata. Miał wrażenie, że wszyscy już o tym słyszeli przez tę piekielną gazetę. Zabicie tego, kto to drukuje to niemałe marzenie. Zawsze musieli robić z igły widły i sprawiać, że mieszkańcy czuli się obserwowani na każdym kroku. Przełknął tylko głośniej ślinę.
  - Miło mi Cię poznać, Mifune-san - skinął głową w jej stronę zaczesując sobie tym samym wypadające mu z kucyka kosmyki włosów za ucho - Nie musisz się tak przy mnie stresować - machnął ręką w jej stronę chichocząc cicho i nabrał w pałeczki makaron. Podmuchał go kilka razy i  zaczął pochłaniać w obrotowym tempie. Oblizał usta zerkając kątem oka na dziewczynę, choć aktualnie była chłopcem.
  - Zresztą... - przełknął makaron odkładając na moment pałeczki by obrócić się przodem do dziewczyny, a bokiem do jedzenia -  Skoro chodzisz z moim bratem do klasy to chyba nie musimy być tak oficjalni, nie uważasz? - chyba nie tędy droga, Sekki - Nie boisz się wychodzić o tej porze na ulice? Mogę Cię odprowadzić jak skończymy jeść - zaproponował. Próbował być miły, a nie czepialski. Miał tyle do powiedzenia w tym momencie, a gryzł się w język by tylko nie wyszło, jaki był naprawdę.
Na odpowiedź nie musiał czekać długo. Jak tylko oboje zjedli swoje zamówienia, Sekki postanowił odprowadzić dziewczynę do domu, samemu po tem kierując się do hotelu.

[z.t. x2]
Momo

Powrót do góry Go down

mistrz oguni


APPLE BOBBING: RAMEN SHOP

Za zgodą właściciela Ramen Shop'u każdy chętny do zabawy w łowienie jabłek może przyjść i spróbować swoich sił w tej miłej zabawie. Do wygrania pluszowe nietoperze, wilki oraz duszki! Czy trzeba coś zapłacić by wziąć udział w tej zabawie? Otóż nie! Nagrodą pocieszenia, dla każdego śmiałka jest jabłko, które będzie próbował złapać. Nieuszkodzone, wyłowione jabłko z bali z wodą będzie oznaczało powodzenie w przyszłym roku.

Zabawki do zdobycia :

Duży pluszowy nietoperz
Mały pluszowy nietoperz
Mały pluszowy nietoperz
Mały pluszowy nietoperz
Duży pluszowy wilk
Mały pluszowy wilk
Mały pluszowy wilk
Mały pluszowy wilk
Duży pluszowy duszek
Mały pluszowy duszek
Mały pluszowy duszek
Mały pluszowy duszek

Spis zasad konkursu:

Konkurs dla chętnych, nie każdy musi brać w nim udział.
Na jedną osobę przypada jeden pluszak.
Zdobycie pluszaka jest losowe, wielkość zależy od tego ile jabłek dana osoba będzie w stanie wyłowić.
Duży pluszak: 3 jabłka; Mały pluszak: 1 jabłko.
W konkursie można brać udział do wyczerpania nagród.
Gdy łowicie jabłko używacie kostki o nazwie "Łowienie Jabłek".

Wyłowione całe jabłko / Wyłowione uszkodzone jabłko / Niewyłowione jabłko


Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Wcale specjalnie nie szukał miejsca opuszczonego przez ludzi, serio. Po prostu te wszystkie lokale i atrakcje przyciągające najwięcej mieszkańców Oguni jego akurat odstraszyły. Nie przepadał bowiem za tłumami, zwłaszcza podpitymi, głośnymi, skłonnymi do zaczepek... Wyglądało na to, że o tej porze najbezpieczniejszym miejscem było to oferujące najbardziej niewinną zabawę z najlepszymi – jego zdaniem – nagrodami. Jeszcze zanim zdążył wygodnie się rozsiąść na jednym ze stołków i poinformować właściciela o chęci wzięcia udziału, wpadł mu w oko jeden z małych nietoperków przeznaczonych na nagrody. Miał słabość zarówno do pluszaków jak i tych konkretnych zwierzątek, a biorąc pod uwagę generalny brak zainteresowania ludzi tym lokalem oraz znajdującą się w nim atrakcją, Scott nie czuł zagrożenia ze strony potencjalnej konkurencji i mógł się na razie zrelaksować z dala od hałasów i śpiewu innych świętujących. Przyglądał się jednak bacznie wszystkim przechodniom na ulicy, próbując wyłapać w tłumie jakąś znajomą twarz. Nie umówili się wprawdzie w żadnym konkretnym miejscu ani o żadnej konkretnej godzinie, ale chłopak miał świadomość, że Meisa będzie się kręcić w tej okolicy, bo w końcu sama mu o tym wspomniała. Miał jednak do siebie pretensje, że nie dopytał jej o szczegóły. Czy będzie miała przebranie? Czy będzie z jakimiś znajomymi? Może przeszła mu już przed nosem dwadzieścia razy, a on po prostu jej nie rozpoznał? Cóż, pozostawało mieć nadzieję, że chociaż ona okaże się bardziej rozgarnięta i zauważy jego blond czuprynę wychylającą się co jakiś czas zza zasłonek.
On sam żadnego kostiumu sobie nie zrobił, ani tym bardziej nie kupił. Przez chwilę rozważał zdobycie sztucznych wampirzych ząbków albo czegoś  tym rodzaju, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu i ruszył w tłum przebierańców w zwykłej szarej bluzie z kapturem i bordowych, wytartych już nieco jeansach. Nie miał na szczęście wrażenia, że odstaje od innych, zwłaszcza że nikt nie zwracał na niego szczególnej uwagi. Nie brał też ze sobą nic poza jedną parą kluczy do hotelowego pokoju oraz drobniaków na zakup kolacji, ot tak, w obawie przed zgubieniem swoich rzeczy.
Czując, że jego żołądek zaczyna powoli domagać się napełnienia, poprosił właściciela o porcję zwykłego ramenu na bazie pasty miso i puszkę truskawkowej latte, która niedawno na stałe zagościła w jego menu. Generalnie miał słabość do tych wszystkich dziwnych japońskich napojów, ale im głupsza była ich koncepcja, tym bardziej zdawały się mu smakować. Truskawkowa kawa była zdecydowanie na pierwszym miejscu, zaraz po niej gazowany jogurt w puszce, a na samym dole podium znalazło się to winogronowe „piwo” dla dzieci, z którym zrobił sobie kiedyś sesję zdjęciową żeby szpanować przed znajomymi. Prawdziwego piwa nie cierpiał, ale czego się nie robi, żeby wydawać się fajnym przed kolegami ze szkoły kiedy ma się czternaście lat?
W oczekiwaniu na swoje zamówienie, chłopak raz jeszcze wychylił się za zasłony w nadziei, że dostrzeże na ulicy kogoś znajomego, z kim będzie mógł spędzić resztę halloweenowego wieczoru.
Scott

Powrót do góry Go down

Meisa osobiście nie przepadała za Halloween. Powód był prosty - po tym, ile się nacierpiała i pewnie jeszcze nacierpi przez yokai i inne paranormalne stworzenia, wcale nie odczuwała frajdy ze świętowania ich dnia. Uznała jednak, że tym razem weźmie w nim udział z paru prostych przyczyn. Po pierwsze: zaopiekuje się kolegą z Ameryki, wprowadzi go bardziej w "świat Oguni". Po drugie: każdy powód do picia alkoholu był dobry. No i w sumie trzeci: przynajmniej Joji nie będzie jej suszył głowy, że jest aspołeczna i siedzi ciągle w domu. A ostatnimi czasy rzeczywiście spędzała w nim większość dni. Po tej klątwie ze zmianą płci chyba pierwszy raz odważyła się wyjść do ludzi. Wszystko się jakoś ustabilizowało, przeszło bokiem. Znów była dziewczyną, nikt jej nie zabił, ba, nawet nie musiała tego w żaden sposób odpracowywać. Nawet jej inne występki jak do tej pory się na niej nie odbiły! Cudownie!
W lokalu pojawiła się z godzinę po zapadnięciu zmroku. Pluła sobie w twarz, że nie dogadali się ze Scottem co do godziny ani miejsca. Co, jeśli w ostatniej chwili uznał, że nie chce mu się? Albo dopadły go duchy? Co gorsza jeszcze istniała opcja, że się przebrał, a nawet przefarbował z okazji święta! Rozglądała się czujnie z nadzieją, że w końcu dostrzeże tę jego charakterystyczną barwę włosów. Udało się to nawet dość szybko, jednak zanim podeszła do blondyna, zamówiła sobie piwo. Któreś z kolei tego wieczora, co jej rozmówca mógł za chwilę zauważyć po jej lekko zarumienionej twarzy podkreślanej przez intensywną czerwień jej szminki. Ogólnie tego dnia Meisa nie była za nic przebrana - ot czarny top, jeansy, botki i rozpięty krótki płaszcz w tym samym kolorze co reszta jej stroju. Jedynie makijaż miała nieco mocniejszy niż zawsze.
- No proszę, jeszcze cię nic nie zeżarło! Gratuluję, byle tak dalej! - zaśmiała się, kiedy zajmowała miejsce obok chłopaka - Jak ci się tu podoba? Nie za mało dyń albo jakichś kiczowatych dekoracji? - dodała chwilę po tym jak zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu.
Cholera jasna, wszystkie te straszności mieli na wyciągnięcie ręki, każdego wieczora kogoś coś napadało, czasem skutkując śmiercią. Dlaczego więc tak bardzo zadowoleni byli uczestnicy tego wydarzenia? Za mało im jeszcze w życiu?
- Smacznego. - odezwała się nagle po japońsku, jakby dopiero teraz sobie uświadomiła fakt, że Scott konsumował posiłek.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai

  Od czasów zdjęcia klątwy wyszedł może tylko dwa razy na zewnątrz samemu zastanawiając się, czy to jednak dobry pomysł. Wciąż czuł się niekomfortowo w tłumie, ucisk w żołądku sprawiał, że rozglądał się na każdym kroku, jakby w obawie, że spotka po drodze znów tych samych zbirów, którzy zaatakowali go kilka tygodni temu. Choć wtedy uratowany przez policjanta, tak teraz był kompletnie bezbronny. Wyhodować jaja... Dobre sobie, mocny był tylko w gębie, poza tym był idealnym kąskiem dla gnębicieli, więc pewnie szybko by się okazało w starciu z niejednym z nich, że Sekki do parteru schodził szybciej niż się podnosił.
  Choć przypuszczał, że ubrania na siebie jakiegokolwiek stroju było dziecinne to i tak się przebrał. Nie mógł sobie odpuścić, gdy natrafiała się tak idealna okazja do spacerowania po mieście bez strachu przebranym za kogoś zupełnie innego. Pewnie i tak by go rozpoznano, gdyby zaczął pyskować ludziom na ulicy, ale od wielu dni starał się trzymać język za zębami nie narzekając, ani nie zrzędząc jak stary dziad. Jak jego dziadek, który gdy nie miał pod ręką alkoholu potrafił wydrzeć się na pół hotelu tylko po to, by ktoś mu go przyniósł.
  Nałożył na głowę sztuczne kocie uszy, które pasowały mu do koloru włosów. Do twarzy przykleił sztuczne, kocie wąsy. Wcisnął się w elegancki, czarnofioletowy garnitur bez marynarki, na szyję założył choker z dzwoneczkiem. Przerobione rękawiczki na kocie łapy wcisnął na dłonie, to samo zrobił z czarnymi lakierkami, które wypucował zaraz przed nałożeniem. Do paska naciągniętych na tyłek spodni przyczepił sztuczny koci ogon, a na całego siebie narzucił poplamione, pozszywane prześcieradło. Strój na porzuconego przez pana kotka jest? A i owszem.
  Ponieważ zasłyszał, że porobiono w Oguni kilka miejsc z rozrywkami, postanowił pójść do tego już mu znanego. Ramen był dobry, więc pewnie jeszcze raz chętnie go skosztuje, albo chociażby spróbuje zdobyć pluszaka. Dla samego siebie, bo dla kogo innego? Gdy dotarł na miejsce zauważył w środku lokalu dwie znane mu postacie. Jeśli się nie mylił byli to Scott i Meisa, a skoro był tu ktoś, kogo znał, to postanowił się do nich przyłączyć. No, chyba że sobie nie będą życzyli jego obecności.
  Wszedł więc do środka wymijając całą tę zawiłą kolejkę do bal z wodą i jabłkami, by pochylić się w stronę dwójki.
  - Onishi-sama, nie pilnuje pani dzisiaj świątyni przed yokai? - zwrócił się najpierw do kobiety, by spojrzeć na turystę, który był gościem w rodzinnym hotelu Momobashich - Ohayo, Scott-san! - przywitał się z lekkim uśmiechem na ustach.
Momo

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Był tak skupiony na rozglądaniu się za jakąś znajomą twarzą, że nawet nie zauważył, kiedy pojawiła się przed nim miska z jedzeniem. Dostrzegł ją dopiero w momencie, kiedy przy barze dołączyła do niego Meisa, i praktycznie od razu zabrał się za jedzenie. Niezbyt kulturalnie z jego strony, zdawał sobie z tego sprawę, ale przede wszystkim nie miał pewności czy kobieta też będzie coś jadła, a nawet jeśli tak, to musieliby czekać na jej danie przez kolejne pół godziny, a Scott w tym czasie sam umarłby z głodu. Wybrał mniejsze zło, ot co!
Nic nie będzie cię w stanie zeżreć, jak przez większość życia nie będziesz wychodzić z domu − wzruszył ramionami z udawaną obojętnością, łapiąc kilka pszennych klusek i kawałek mięsa między drewniane pałeczki. − Niepożądanej tranzycji z kobiety na faceta niestety nie da się w ten sposób uniknąć, ale nadal polecam serdecznie, solidne osiem na dziesięć − dodał z lekkim rozbawieniem i szturchnął ją łokciem w bok.
Zdawał sobie sprawę, że rozdrapuje świeżą jeszcze ranę, ale po prostu nie mógł się powstrzymać. Nie widział jej wprawdzie w tym stanie, czego bardzo żałował, ale mógł sobie w jakimś tam stopniu wyobrazić przez co przechodziła, bo ta sama klątwa dotknęła i jego. Cóż, dobra, na blondynie nie zrobiło to aż takiego wrażenia – nie zdarł sobie gardła krzycząc z przerażenia, nie biegał w panice po miasteczku szukając pomocy. Ot, przez dobre dwie godziny oglądał się z każdej strony w lustrze, obmacał każdy kawałek ciała, wszystko dokładnie udokumentował na papierze i wideo. Niestety samego momentu przemiany nie udało mu się uchwycić, bowiem kamera dokładnie w tamtym momencie odmówiła współpracy. Nawet gdyby to gdzieś opublikował, absolutnie wszyscy oglądający uznaliby go za najbardziej stereotypowego prankstera, któremu w najważniejszym i ważącym na wiarygodności materiału momencie urwał się film.
Wbrew pozorom nie jestem jakimś wielkim fanem Halloween, co zresztą można chyba zauważyć – prychnął i wskazał teatralnie na swoje ubranie. − Ja tam się zawsze ograniczam do obejrzenia jakiegoś horroru, zagrania w grę, ewentualnie idę w jakieś pseudo straszne miejsce żeby nagrać filmik, ale jak dzisiaj zrobię dziennego vloga w swoim pokoju to w sumie na jedno wyjdzie − dodał, po czym upił kilka łyków puszkowanej kawy i westchnął ciężko. − Już myślałem, że zrezygnowałaś ze spotkania. Albo, że coś cię napadło po drodze, chociaż z tym pewnie poradziłabyś sobie bez większych problemów. Musisz mnie nauczyć jak się bronić, przy tobie czuję się jak pipka.
Siedział przez chwilę w milczeniu, dojadając powoli ramen i uciekając myślami do dzieciństwa w Stanach, rodziców i całej reszty, którą pozostawił wybierając się do Oguni i nie wiedząc jeszcze, że prędko stąd nie wyjedzie. Fakt, za Halloween obchodzonym w tradycyjny Amerykański sposób nie przepadał, ale teraz zaczynał trochę żałować, że nigdy nie poszedł zbierać cukierków. Ba, nigdy nawet nie włożył w swoje przebranie więcej pracy, niż nałożenie na twarz jakiejś tandetnej maski kupionej na ostatnią chwilę w okolicznym markecie. Zawsze miał ciekawsze rzeczy do roboty, a przynajmniej tak sobie wmawiał przez całe życie.
Oh? – Z rozmyślań wyrwał go głos Momo, którego z jednej strony nie spodziewał się dzisiaj spotkać, ale ponieważ nie natknął się na niego tego dnia w hotelu, domyślał się, że chłopak najprawdopodobniej kręci się gdzieś po Oguni. − Hej, tak myślałem, że cię tu zobaczę. Zgłodniałeś, czy też chcesz zapolować na maskotkę? – spytał z uśmiecham i przesunął się o jedno miejsce w lewo, zwalniając tym samym stołek pomiędzy nim a Meisą. − Siadaj, poczekamy chwilę aż kolejka się skróci.
Scott

Powrót do góry Go down

Dzisiejszego wieczora mógł się z potkać z kumplem, mógł też wyjść sam i coś ciekawego odjebać. Ale miał o wiele ciekawsze plany, zwłaszcza że kilka dni temu zobaczył JĄ. Miała uroczy uśmiech i na pewno nie była stąd. Jakoś wcześniej jej nie widział, któregoś dnia dostrzegł ją jak wchodziła do hotelu dla turystów. I jak to miał w zwyczaju, musiał się upewnić że to nie była jednorazowa wizyta. Trochę ją pośledził, nawet nie wiedziała czy mieszkała z kimś czy nie. Wczoraj czekał aż kilka godzin pod wejściem żeby się na nią natknąć. I kiedy ją zobaczył to prosto z mostu spytał czy by się z nim nie wybrała na Ramen tego wieczoru. Podał adres lokalu i czas spotkania.
Teraz już naszykowany szedł na spotkanie. Ubrany w czarne dżinsy, czarną koszulkę z krótkimi rękawkami bez nadruków i czarną skórzaną kurtkę. Wszedł do lokalu od razu zauważając Momobashiego i aż się zadziornie uśmiechnął. Pewnie by się podszedł przywitać ale jedynie machnął w jego stronę dłonią na powitanie i usiadł przy mniejszym stoliku kładąc pojedynczą czerwoną różę na blacie. Czekał aż jego randka przyjdzie. Sprawdzając telefon miał jeszcze dobry kwadrans.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Melanie przekrzywiła głowę, zastanawiając się, czy to był dobry pomysł, by udać się w to miejsce. Nie była przekonana nawet do swojej pewności siebie, którą przedstawiała w momencie zgodzenia się na tą wycieczkę. Z drugiej strony brzmiało to wystarczająco zabawnie i zachęcająco, że ciężko było odmówić. Wyjście raz na jakiś czas, by wziąć udział w jakieś zabawie... To chyba nic złego, nie? W najgorszym wypadku przekona się co do tego, by nie zgadzać się więcej i tyle. Doświadczenie zostanie nabyte pod względem takich zdarzeń.
Upewniła się, że nic dziwnego nie wystaje z jej wybranego ubioru nim pojawiła się na miejscu. Na jej twarzy błąkał się nieśmiały uśmiech, gdy wzrokiem szukała tej jednej osoby, z którą umówiła się w tym miejscu. Zarejestrowała obecność parę innych osób nim dostrzegła tą właściwą. Rozejrzała się jeszcze, po czym skierowała swoje kroki w stronę jednego ze stolików.
- Hejo - odezwała się już w momencie, gdy stanęła obok. - Mam nadzieję, że nie czekałeś długo - dodała jeszcze, lekko przechylając ciało na lewą stronę.
Nie potrafiła powiedzieć, że czuła się całkowicie pewna siebie i przygotowana na dzisiejsze wydarzenia... tak samo jak i spotkanie, ale nie nastawiała się negatywnie. I przynajmniej zapowiadało się na zawarcie nowej znajomości.
- Jesteś nastawiony na coś konkretnie? - spytała się go. - Czy chcesz po prostu pokręcić się tutaj? - zdecydowała się zapytać, skoro to on zaproponował owe spotkanie.
Anonymous

Powrót do góry Go down

mistrz oguni

Wyjątkowy to dzień dla każdego z obywateli miasteczka Oguni. Przebrani w kolorowe, szykowne stroje świętują frywolnie dzień przed wszystkimi świętymi. Na niebie zawisł księżyc w pełni, niebieski, pierwszy od wielu lat, swoją tarczą odbijając światło w stronę miasteczka, które tego roku spędzało Halloween na ulicach i lokalach.
Zabawy przy balach z wodą i wrzuconymi do nich jabłkami trwały bez przerwy. Sklep z ciepłym, smacznym ramen'em był okupowany przez tubylców i turystów pierwszy raz od dłuższego czasu z tak ogromnym zainteresowaniem. Możliwe, że tego dnia wskoczy więcej pieniędzy do kieszeni właściciela niż mógłby się tego spodziewać. Pewnie nawet pocierał zadowolony dłońmi na zapleczu, zadowolony z rozwoju interesu.
Kolejka do rozrywek dostępnych tylko dzisiejszego wieczora była wyjątkowo długa, wiec pewnie też nie dostrzeżono pewnego zamieszania na jej końcu, w którym jeden z turystów został przygnieciony do ziemi, przez dziwne, niskie stworzenie w stroju czarownicy. Ogromny kapelusz ze szpiczastym końcem zakrywał twarzyczkę napastnika nie pozwalając podejrzeć kim był. Maluczka laleczka zaciskała właśnie swoje dłonie na szyi mężczyzny, który jeszcze chwile temu czekał w kolejce na wzięcie udziału w łowieniu jabłek. Każda kolejna sekunda sprawiała, że tracił on oddech, purpurowiejąc na ziemi z braku tlenu. Skąd taka siła w czymś tak niewielkim?
Poruszenie tłumu można było dostrzec, dopiero gdy ludzie dostrzegli nieruchome ciało nieznajomego im mężczyzny na ziemi. Otwarte szeroko oczy, bez żadnych oznak życia, nieporuszająca się klatka piersiowa. Stała przy nim dziwna postać, możliwe, że właśnie dziecka, które w stroju wiedźmy nie poruszało się, jakby czekając.  

KOLEJKA:
1. Meisa
2. Momo
3. Scott
4. Ibashi
5. Melanie

CZAS NA NAPISANIE POSTÓW:
1 listopada - g. 20:30
Jeśli posty zostaną napisane wcześniej spotkacie się wcześniej z postem Mistrza Gry. Jeśli ktoś nie napisze w określonym wyżej czasie, zostanie pominięty. Będzie mógł napisać w kolejnej kolejce, jeśli jego postać nie zemdleje, bądź nie umrze.

Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

- Właśnie chciałam cię spytać czym ty się w ogóle zajmujesz teraz w wolnym czasie, jak nie możesz wrzucać do internetu kolejnych filmików. Ale teraz widzę, że chyba niczym konkretnym. - odparła, kręcąc głową z rozbawieniem i pociągnęła łyk piwa.
Tym z kolei prawie się zachłysnęła, kiedy wypomniał jej ostatnie wydarzenia plus jeszcze ukłuł ją łokciem. Odstawiła energicznie butelkę i wierzchem dłoni delikatnie otarła usta, uważając, by nie rozmazać szminki.
- Weź nic nie mów, próbuję o tym zapomnieć. - prychnęła, pocierając palcami powieki - Zrobiłam co mogłam. Nie moja wina, że się jednemu jaśniepanu nie spodobało. - dodała po chwili, zaciskając usta w wąską kreskę - Plus wiesz... nie wszyscy wiedzą, że to mi zawdzięczają tę przemianę, tak więc umówmy się, że tak zostanie. - mówiąc to, pochyliła się w kierunku Scotta i oparła łokciem o jego ramię, przybliżając się swoją twarzą do jego - Nalegam.
Dobra no, nie powinna była zabierać się za coś, do czego nie miała uprawnień. Może ta improwizacja nie była najlepszym pomysłem. Ale przecież bywała już przy składaniu ofiar, sama złożyła ze dwie pod czujnym okiem kapłanów, więc czemu teraz się nie udało? Dalej tego nie rozumiała i chyba nawet nie planowała już zrozumieć. Najważniejsze, że wszyscy ci, którzy mieli do niej wąty o tamtą sytuację, zapomnieli już.
- Ale skoro już o tym mowa, to jak ci było w damskiej skórze? Chyba za wiele nie musiało się zmienić, co? - zaczepnie pokazała Scottowi język, jednocześnie prostując się i ponownie sięgając po swój trunek.
Kiedy piła, słuchała Amerykanina uważnie i uniosła brwi, jakby nie mogąc uwierzyć w to, co powiedział.
- Myślałam, że tam to wy wszyscy jak jeden mąż idziecie do sąsiadów po cukierki i biegacie w prześcieradłach. - wyznała zgodnie z prawdą - Meisa miała Amerykanów za "trochę" tandeciarzy i jakoś nie była gotowa na to, że usłyszy, że ktoś się wyłamuje ze wspomnianego kanonu - To o czym będzie dzisiejszy odcinek? "Ja i samotne spożywanie ramenu oraz okoliczni pijacy? - z rozbawieniem w głosie uniosła butelkę w geście toastu i pociągnęła kolejny łyk browaru.
Następnej kwestii Scotta wysłuchiwała, jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu. Była świadoma już swojej tendencji do paranoi przez co słowo "relaks" nie występowało w jej słowniku.
- Nie wystawiam nikogo do wiatru. Nawet, jak mam ustawkę. - zapewniła spokojnie z delikatnym uśmiechem, który zamienił się na szerszy kiedy miała odnieść się do jego chęci nauki samoobrony - Hej, to nie ja jestem z kraju "wolności" i sprzedawania broni palnej w dyskontach. Ale pewnie, możemy potrenować. Chociaż nie wiem, czy to zmieni twoje samopoczucie. - puściła oczko do chłopaka i obróciła się na krześle tak, by siedzieć przodem do niego - Lekcja pierwsza. - ponownie pochyliła się w jego kierunku, zaciskając na chwilę dłoń na jego ramieniu, po czym błyskawicznie złapała jego kaptur i naciągnęła mu na oczy - Nie ufaj nikomu. - zaśmiała się, obracając przodem do blatu.
Kiedy tak siedzieli w ciszy, powoli sączyła piwo. Zaczęła się zastanawiać nad kolejnym, kiedy to usłyszała swoje nazwisko. Spojrzała na Momo w taki sposób, że przez chwilę musiała wyglądać jak Melania Trump - "skądś cię znam, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd". Olśniło ją wreszcie, a na jej twarz powrócił delikatny uśmiech.
- Nie tym razem. Skoro to ich święto to niech same sobie jej bronią. Z resztą, zostawiłam biznes w dobrych rękach. Mam nadzieję. - odparła półżartem, przypominając sobie, że na zwiady poszedł jej brat - ten sam, który stosunkowo niedawno prawie zginął podczas jednego z ich wspólnych patroli.
Ponownie uniosła brwi, kiedy nowy rozmówca przywitał się z Amerykaninem po imieniu.
- O, nie wiedziałam, że się znacie. - domyślała się, że się kojarzą, ale wydawało się ich łączyć więcej niż tylko relacja hotelowego z gościem.
Odczekała aż Scott i Momo zajmą swoje miejsca, wracając do piwa.
- Może chociaż ty się ze mną napijesz, co? Bo z gówniarzami to nie wypada. - wychyliła się zza pleców siedzącego po środku chłopaka i spojrzała na Amerykanina w taki sposób, jakby to była jego wina, że jest taki młody - Ktoś z was planuje się w to bawić? - dorzuciła po chwili, spoglądając w kierunku "strefy gier".
Patrząc tam jednak wyłapała jakieś poruszenie.
- Oho, pewnie już się biją o ostatniego pluszaka. - burknęła, unosząc kącik ust do góry.
Powoli zsunęła się z krzesła. Rozróba to rozróba, może być ciekawie. A chociaż nie była policją, to lubiła pilnować porządku pośród społeczeństwa. Nie na darmo była w szkole wojskowej.
Przebiła się przez tłum i widok, który otrzymała sprawił, że nawet ona otworzyła usta ze zdziwienia. Jej dłoń już automatycznie powędrowała do pistoletu, do tej pory wciśniętego za pasek i zakrytego płaszczem.
- Co mu się stało? - spytała głośniej, dwukrotnie (raz po japońsku i raz po angielsku, w końcu tej nocy bar był wypełniony turystami), patrząc po otaczających ciało osobach.
Oczywiście nie umknęła jej niska sylwetka stojąca obok ciała. Paranoja i doświadczenie sprawiły, że wzrok Meisy zatrzymał się na potencjalnym dziecku. Od początku jej się nie podobało (w sumie żadne jej się nie podobało nigdy więc może to dlatego). Do momentu wyjaśnienia sytuacji postanowiła trzymać rękę przy broni, będąc gotową użyć jej tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. Cholera, czy nawet w święta nie mogła mieć spokoju?!
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Wciąż nie wierzył, że wcisnął na siebie jakikolwiek strój. Narzucona na ramiona i głowę płachta materiału miała mu niby posłużyć za dobre schronienie przed ciekawskimi ślepiami, tymi, które mogłyby go źle oceniać. Już jedne spotkał, a były to oczy Ibashiego, który zakładając, że gdyby nie spotykał się z kimś właśnie to otrzymałby niejeden kąśliwy komentarz na temat swojego wyglądu. Chociażby taki, w którym jawnie obrażając go pyta się, czy jest facetem, czy kobietą. Czemu on się zadawał z takimi ludźmi? Zadawał sobie to pytanie za każdym razem, gdy znajdował się w towarzystwie policjanta.
  Uśmiechnął się lekko do Scotta i Meisy przysiadając się do nich.
  - Może zapoluję na tego nietoperza, albo duszka. Ale nie po to tu przyszedłem. Chciałem w głównej mierze się rozerwać i odetchnąć, bo dziadek się zaczął spinać niepotrzebnie, że dzieciaki biegają w strojach po hotelu i nanoszą błota, a to ciężko sprzątać, kiedy ciągle ktoś się porusza po korytarzach - wyjaśnił i machnął w stronę mężczyzny, który stał po drugiej stronie blatu.
  - Bulion na indyku, z mięsem, rzepą, kukurydzą no i jak najwięcej makaronu. A! I jajko - pokiwał głową składając swoje zamówienie i obrócił się lekko w stronę kobiety.
  - Dzień wolny od pracy? I przyszła pani tutaj? - zdziwiony przechylił lekko łeb, naciągając po chwili nieco materiał prześcieradła na głowę - Pewnie. Ale nie dużo, mam słabą głowę, a obiecałem, że wrócę i od razu zacznę szykować słodycze. Poniekąd wymknąłem się dzisiaj zaraz po odwaleniu większej części roboty. Słodycze na dzisiejszy dzień same się w hotelu zrobić nie mogły - wytłumaczył i spojrzał jeszcze raz na mężczyznę, który przed chwilą przyjmował jego zamówienie - Butelkę piwa.
  Jego zaciekawienie przeniosło się na siedzącego po drugiej stronie turystę, który zdawał się nie świętować Halloween dzisiejszego dnia.
  - Czemu nieprzebrany? Na jakiego pluszaka będziesz w takim razie chciał zapolować? - już miał zadawać kolejne pytanie, gdy sam obrócił się w stronę poruszenia, które działo się za ich plecami. Zmarszczył brwi, zaciekawiony podniósł się z miejsca, choć nie przeszedł daleko, bo gdy tylko dostrzegł dziwną postać stojącą przy ciele, do którego dobiegła Meisa zatrzymał się i cofnął.
  - Może... zostańmy tu na razie... - powiedział niepewny czując jak mu miękną nogi w kolanach. Nie żeby był totalną pizdą, ale kompletnie nie miał pojęcia co powinien zrobić. Na miejscu teoretycznie był stróż i policjant, więc... powinni być bezpieczni?
Momo

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Słysząc komentarz kobiety, Scott rozłożył ręce w geście bezradności i uśmiechnął się do niej niewinnie.
Ależ ja mam co robić. Filmików do sieci wprawdzie wrzucać nie mogę, ale nikt mi ich nie broni nagrywać ani montować, prawda? – spytał retorycznie i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że może nie powinien w ogóle poruszać tego tematu. Nie, żeby jakoś szczególnie krył się ze swoją kamerą, ale o reszcie sprzętu zwykle nikomu nie wspominał, a tym bardziej nie miejscowym. Przyjdzie jeszcze toto i mu wszystko zniszczy tak na wszelki wypadek, żeby nie miał żadnych dowodów gdyby jednak udało mu się stąd uciec. − Nie no, gram sobie w wolnym czasie albo czytam. Łażenie po tym waszym mieście samemu, w dodatku bez broni, kwalifikuje się jako próba samobójcza – dodał nieco już poważniejszym tonem, jednak jej kolejna wypowiedź szybko poprawiła mu humor. − Dobra, dobra, nie było tematu.
Odchylił się od niej nieco i zaśmiał nerwowo. Nie był jakoś bardzo zafiksowany na swojej przestrzeni osobistej, ale jak ktoś przybliżył swoją twarz trochę za bardzo, to chłopak przestawał czuć się komfortowo, nawet jeśli dobrze się znali. Ot, takie tam drobne dziwactwo. Niech go tam sobie ludzie tulają i tarmoszą ile chcą, dopóki nie będą próbować smyrać go po policzku swoimi nosami. Albo innymi częściami ciała, żeby nie było.
Hej! − prychnął, gdy usłyszał ten komentarz w broni w dyskontach. Ten kawałek o zmianie płci puścił już mimo uszu, bo faktycznie zmieniło się niewiele, przynajmniej na pierwszy rzut oka. − Jak się nie podoba, to ze Stanów chociaż można emigrować – rzucił z udawanym oburzeniem, choć przytyk w stronę całej tej klątwy niepozwalającej opuścić miasteczka był akurat śmiertelnie poważny.
Nadal nie ogarniał jak Meisa mogła świadomie wyjechać, zasmakować otwartego świata, a potem dobrowolnie wrócić do tej dziury tylko po to, żeby zostać w niej już do końca życia. Lubił ją, serio, ale zdecydowanie musiała mieć coś nie po kolei pod sufitem. Nawet najbardziej zakochani w swoim kraju ludzie lubią chociaż od czasu do czasu wylecieć na jakieś Hawaje czy do innych gorących krajów, a co dopiero mówić o wyjechaniu z miasta na weekend.
Znamy, znamy – odpowiedział szybko na jej pytanie i posłał Japończykowi ciepły uśmiech. - W końcu w pewnym sensie mieszkamy razem, nie? I, uh, przebrania to nie moje klimaty. Fajnie popatrzeć na innych ludzi i w ogóle, twój na przykład bardzo mi się podoba! Ale mi by się nie chciało, za leniwy jestem na to. Masz fajny dzwoneczek, wyglądasz jak wiktoriański kotołak czy coś.
Z początku praktycznie nie zwrócił uwagi na zamieszanie za nimi. Odwrócił się dopiero kiedy zrobili to inni i zamarł w bezruchu. Spoglądał to na ciało leżące na ziemi, to na stojącego nad nim bachora. Nie, żeby nigdy wcześniej nie widział zwłok, bo miał tę wątpliwą przyjemność co najmniej kilka razy w trakcie pogrzebów z otwartymi trumnami i raz kiedy był w szpitalu, ale jeszcze nikt nigdy nie padł trupem parę metrów od niego. Dziecko w przebraniu z oczywistych powodów było pierwszym podejrzanym i choć Scott miał pewność, że to pewnie kolejna lokalna atrakcja w formie jakiegoś demona czy innego piekielnego stworzenia, to równie dobrze mógł być to po prostu jakiś gówniak-psychopata, który sobie kogoś zadźgał na środku ulicy bo „jeszcze nie wie, że tak nie można”.
Odchrząknął cicho chcąc mieć pewność, że głos mu się nie załamie, po czym zwrócił się do znajomych wciąż nieco niepewnym tonem:
Dobra, to wy tu mieszkacie od urodzenia. Co się robi w takich sytuacjach?
Instynkt samozachowawczy kazał mu uciekać, ale liczne opowieści, których nasłuchał się od dnia przyjazdu tutaj uświadomiły mu, że czasem nie warto. Czasem to-to będzie szybsze od niego i bez większych problemów da radę dogonić go i dźgnąć w plecy.
Jak strzelisz mu w głowę teraz to obiecuję zeznać na policji, że to była obrona konieczna.
Scott

Powrót do góry Go down

Dzwoneczek umieszczony nad drzwiami, sygnalizujący przybycie kolejnego klienta był dla niego znakiem by spojrzeć w kierunku drzwi. Po kilku razach dostrzegł dziewczynę którą tu zaprosił. Od razu wstał z krzesła gdy tylko go dostrzegła i podeszła bliżej. - Witaj.. - powiedział ciepłym tonem wręczając jej czerwoną różyczkę. - Wcale nie czekałem długo.. - odpowiedział jej nadal się do niej uśmiechając. Po czym złapał za krzesło i odsunął je dla niej. Wrócił na swoje miejsce rozsiadając się wygodnie. - Hmm.. w sumie to na dobrą zabawę.. a ty? - był szczery z nią. Zamierzał miło spędzić ten wieczór w tak uroczym towarzystwie. To nie tak że czegoś konkretnego od niej chciał, jak i ona będzie się dobrze przy nim bawić to czego mógł chcieć więcej?
Podał jej menu i sam wziął jedno dla siebie. - Mają tu najlepszy ramen w mieście.. - powiedział z zadowoleniem przelatując wzrokiem po propozycjach. Od tej czynności oderwało go padnięcie na podłogę mężczyzny nieopodal stolika przy którym siedział. Od razu podniósł spojrzenie w kierunku skąd nadszedł odgłos. Dostrzegając zbierający się w tej okolicy tłum pozostałych gości i bezwładnie leżące nogi poderwał się z krzesła.
Położył dłoń na ramieniu Melanie. - Proszę nie ruszaj się z miejsca.. zaraz wrócę.. - powiedział łagodnym tonem i szybko przecisnął się między gapiami. - Policja.. proszę zrobić miejsce.. - warknął do grubszego chłopa, który stał zahipnotyzowany obok zwłok. Dostrzegając stróża z rodu Myohoji. Nie znał Meisy osobiście ale wiedział kim była, jak każdy mieszkaniec Oguni. - Myohoji-sama.. - zwrócił się do niej i okazał jej oczywiście szacunek poprzez skinienie głową. Po czym przeniósł spojrzenie na leżące zwłoki z wybałuszonymi ślepiami. Podszedł bliżej i kucnął trzymając małą postać w odległości od siebie żeby mógł zareagować jak by ta się na niego rzuciła albo na kogoś w pobliżu. Odchylił jego głowę tak aby przyjrzeć się szyi gdzie coś dostrzegł. Drobne ślady po duszeniu były dowodem że to małe cholerstwo obok było odpowiedzialne za śmierć mężczyzny. - Spojrzał na Meisę, ślady na szyi sugerują jedno.. - to mówiąc spojrzał na małą postać. Kucając spróbował dojrzeć aparycji pod kapeluszem małej wiedźmy. Mogła być opętanym dzieckiem przecież, jeśli nie była nim to był sam gotowy złapać paskudztwo i roztrzaskać gołymi rękami na ulicy.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, po czym sama skinęła lekko głową, przyjmując kwiat.
- Dziękuję - powiedziała cicho. Miły gest wywołał w niej napadł nieśmiałości, przez co swoją wypowiedź zakończyła na jednym słowie. Korzystając z jego uprzejmości, wymamrotała kolejne podziękowania i usiadła na krześle. Skupiła na nim swój wzrok, kładąc dłonie na kolanach.
- Też - przyznała mu rację. - Wygląda to całkiem przyjemnie i zabawnie. Przyznaję, że mam ochotę spróbować wziąć udział w tych konkursach - powiedziała jeszcze, nieco bardziej ożywiając się. - Nawet jeśli nic nie trafiłabym.
Odłożyła różę na stoliku i wzięła do rąk otrzymane menu i zatrzymała się wzrokiem na pierwszej pozycji.
- Nie wiedziałam... - przyznała się Mel. - Masz jakieś swoje ulubione zestawienie? - na szybko zapoznała się z zawartością menu, uznając, że znajdzie tez i coś dla siebie.
Nim jednak sprawa z jedzeniem rozwinęła się dalej... jej słuch wyłapał jakieś zamieszanie. Odłożyła ostrożnie trzymany przedmiot, odwracając się w stronę usłyszanego dźwięku. Poczuła lekką dezorientację. Nim jednak wstała, jej towarzysz położył jej rękę na ramieniu, co sprawiło, że posłała mu pytające spojrzenie.
- Um... - nim zdążyła mu odpowiedzieć, ten udał się już w tamtym kierunku.
Zostać? Heh... - wstała momentalnie z miejsca. Kierując się przede wszystkim niepewnością co do oceny powstałego zamieszania, przeszła kilka kroków w stronę zdarzenia, trzymając zaciśniętą dłoń przy klatce piersiowej.
- Przepraszam, co się dzieje? - spytała się najbliższej osoby. Słyszała różne słowa, ale nie miała obecnie widoku na całe zdarzenie.
Anonymous

Powrót do góry Go down

mistrz oguni

Ciekawe, czy właściciel Ramen Shopu będzie zadowolony z tego, że zaraz przed jego lokalem doszło do morderstwa. Pewnie przyciągnie to uwagę niejednego turysty, ale mieszkańcy nauczeni, że lepiej przez jakiś czas takowych miejsc unikać, nie będę zbyt chętni do przebywania w barze. Odprawienie rytuału oczyszczającego miejsce na pewno by się przydało, ale teraz...
Stróż z rodu Myohoji podbiegł do ciała turysty jako pierwszy. Kobieta odkryła, że szyja martwego pokryta była sińcami, których wielkość przypominała małe dziecięce dłonie. Łatwo szło się domyślić, że postać, która stała właśnie z boku i oceniała sytuację była mordercą.
Możliwe, że wszystko skończyłoby się na tym jednym incydencie. W towarzystwie jednak było jeszcze kilku turystów, ale to jednego konkretnie upatrzył sobie demon. Blond włosy chłopiec, który rozmawiał przed chwilą jeszcze z mieszkańcem o nazwisku Momobashi, zdawał się być kolejnym celem. Bardzo szybko, ale mało naturalnie, wręcz jak drewniana laleczka pociągana za sznureczki postać w ogromnym kapeluszu poruszyła się w stronę turysty.
Wielu mieszkańców odskoczyło momentalnie z krzykiem i przerażeniem na twarzy, bo postać nie tyle, co wyglądała na karykaturę, jak i na glinianą postać o dziwnych zamiarach.
Nim tak naprawdę ktokolwiek mógł zareagować, laleczka nie wahając się złapała chłopaka za rękę, agresywnie, mocno, szykując drugą, by dosięgnąć jego krtani.
Każdy mógł dostrzec już tę laleczkę, pokrytą mułem i krwią. Pewnie nie jednego dopadła na swojej drodze; wykonywała polecone jej zdanie, wypełniała życzenie. Tylko czyje?

KOLEJKA:
1. Meisa
2. Ibashi
3. Melanie
4. Momo
5. Scott

CZAS NA NAPISANIE POSTÓW:
2 listopada - g. 21:30

STAN ZDROWIA POSTACI:
- Meisa - zdrowa
- Momo - zdrowy
- Scott - zdrowy
- Ibashi - zdrowy
- Melanie - zdrowa

Jeśli posty zostaną napisane wcześniej spotkacie się wcześniej z postem Mistrza Gry. Jeśli ktoś nie napisze w określonym wyżej czasie, zostanie pominięty. Będzie mógł napisać w kolejnej kolejce, jeśli jego postać nie zemdleje, bądź nie umrze.

Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

- Musisz mi je kiedyś pokazać, może dopełnię ci materiał jakimiś ciekawostkami z pierwszej ręki. - zaproponowała Scottowi, zdając sobie sprawę z faktu, że jakby powiedział co go ciekawiło to miałaby mnóstwo anegdotek bardziej i mniej "SFW" dotyczących tego miasta - Grasz? W co? Na czym?
Chwilę później zaśmiała się głośno, słysząc komentarz o możliwości emigracji ze Stanów. Rzeczywiście, była to duża zaleta, której Oguni brakowało. Przynajmniej dla większości mieszkańców. W końcu nawet Scott już wiedział, że ona tego dokonała i to dwukrotnie. Specjalne względy od urodzenia.
- Stąd też można. Ale o tym opowiem ci jak dorośniesz.
Ewidentnie bawiła ją różnica wieku między nią a jej rozmówcą i z całą pewnością nie planowała mu tego zbyt szybko odpuścić. Jednak nie planowała zbyt szybko uświadamiać mu możliwości ewakuacji z miasta, szczególnie, że nie było to zbyt proste ani przyjemne. Chyba pierwszy raz można było powiedzieć o Meisie, że martwiła się o czyjąś psychikę!
Uniosła jedną brew i przekrzywiła głowę, słysząc pytanie Momo. Nigdy nie pomyślałaby, że kogoś może dziwić jej obecność gdziekolwiek.
- Czuję się odpowiedzialna za tego tu o, w tym za jego rozrywki. - wyjaśniła nieco ironicznie i kiwnęła głową w kierunku Scotta - Do jakiego miejsca bym ci bardziej pasowała? Piwnicy w świątyni? - dodała jeszcze z rozbawieniem w głosie - I darujmy sobie te uprzejmości, mów mi Meisa. Dzisiaj jestem w cywilu. - puściła Japończykowi oczko.
Onishi ewidentnie zaczynała mieć kompleks starości więc zwracanie się do niej per "pani" wprawiało ją w dyskomfort, bo uświadamiano jej, że powoli chyba wchodzi w ten wiek, którego nie wszyscy w Oguni dożywają. Nie przyznałaby się jednak głośno do tego, że z drugiej strony taki zwrot grzecznościowy łechtał jej ego - miała szacunek! A to tylko motywowało ją do wypełniania jej tajnych życiowych aspiracji.
- Wszyscy tak mówią, a później ich znajduję o świcie w krzakach. - parsknęła krótkim śmiechem na komentarz o "niepiciu dużo".
- Na bogów, tylko nie kotołaki. - sapnęła podirytowana słysząc tylko to słowo.
Skąd taka reakcja? Większość ludzi wiedziała, że Japonka nienawidziła mieszańców. Jedną z jej największych obaw było, że z ludziopsów zrobią się jeszcze ludziokoty i inni temu podobni. Dlatego na samo słowo "kotołak" wzdrygnęła się zauważalnie.
- Policja zabiera co z niego zostało i robią sobie dochodzenia, a my albo bronimy się lub innych albo uznajemy, że prędzej czy później winnego demona dorwiemy. - wyjaśniła spokojnie Scottowi, tkwiąc w bezruchu - uniosła jednak kącik ust do góry po drugiej wypowiedzi blondyna - Przypomnij o sobie jak będę planować jakieś morderstwo, ok? Tacy świadkowie to skarb.
Z niezaczętego ale planowanego dochodzenia co się dokładnie wydarzyło, wyrwał ją kolejny męski głos zwracający się do niej po nazwisku. Starając się zlokalizować mężczyznę, obróciła lekko głowę ale próbując kątem oka wciąż widzieć podejrzane dziecko. Ponownie zmrużyła oczy, chcąc sobie przypomnieć, czy w ogóle zna nowego rozmówcę, ale po chwili sobie darowała. Czuła się jak celebrytka - wszyscy znali ją, ale ona wcale nie znała wszystkich.
- Onishi. - poprawiła jeszcze, odpowiadając skinieniem głowy.
Nazwisko Myohoji dawało prestiż, ale skoro już wiedzą kim jest to mogła sobie pozwolić na upomnienie, że parę lat temu wyszła za mąż i nie wróciła do panieńskiego nazwiska.
- A pan to... - spytała po japońsku, jednocześnie wnioskując, że to kolejny policjant kiedy ten "bawił się" ze zwłokami.
Zacisnęła dłoń na pistolecie, słysząc co "sugerują" ślady na szyi poległego. Chwilę później dobyła broni, bo gówniarz zaczął biec.
- Scott! - krzyknęła odruchowo i ruszyła w jego kierunku, odbezpieczając pistolet - Nie ruszaj się!
Łatwo powiedzieć, prawda? Meisa była gotowa oddać strzał z dość sporego dystansu, jednak uświadomiła sobie, że mogła w ten sposób skrzywdzić nastolatka. Zabezpieczyła broń ponownie i szybko podbiegła do nich, aby zacząć pistoletem okładać napastnika, docelowo odrywając go od blondyna.

Jeżeli się udało, Meisa spróbowałaby przycisnąć nogą laleczkę i oddać w nią parę strzałów z bezpiecznej odległości.
Jeżeli nie, dalej się siłuje, próbując przynajmniej niedopuścić demona do gardła Amerykanina.
Anonymous

Powrót do góry Go down

administracja
Användaren 'Meisa' har gjort följande åtgärd: Rzut kością


'Kostka Rudej' : 4

The member 'Mistrz Gry' has done the following action : Rzut kością


'Kostka Rudej' : 6, 5

Według powyższych:

- uderzenie pistoletem udane.
- przyciśnięcie do ziemi udane.
- strzały wykonane w stresie nieudane.
Oguni

Powrót do góry Go down

Rumieniec na policzkach dziewczyny jasno sugerował że sprezentowany przez niego kwiat był dobrym pomysłem. Musiał przyznać że teraz Melanie wyglądała jeszcze bardziej uroczo.
Zerknął w kierunku stoiska z pluszakami i wiadrem z wodą. - Jasne, też spróbuję. Będzie na pewno zabawnie.. - powiedział entuzjastycznie. Nie miał problemu żeby się umoczyć w poszukiwaniu jabłek. A może i on coś złowi. - Co polecam hmm.. nie wiem co lubisz.. Ale zawsze zamawiam ramen na wieprzowym wywarze z pieczonymi kawałkami wołowiny.. - powiedział z zadowoleniem w głosie. - Co do picia.. może macha na zimno z bitą śmietaną i polewą czekoladową? Na pewno ci posmakuje.. - puścił jej oczko. Nie miał zamiaru pić alkoholu przy niej. Schlać to on się może z kumplami albo z Koi, bo ona i tak jak chłopak w jego oczach była.
Nie zauważył że Melanie wstała od stołu pomimo jego prośby. Skupiając całą uwagę na zamieszaniu. Nie cierpiał być policjantem w swoim wolnym czasie. Hasegawa beknie za to że go wciągnął do policji. Gdy został poprawiony przez Meisę skinął jedynie głową na znak że zrozumiał. Nie żeby go to interesowało kto się z kim hajta w Oguni i jakie tytuły przyjmują. Nie było go nawet na ceremonii, mógł nie wiedzieć. Wiedział kim była i to w zupełności wystarczyło. - Akarusa Ibashi.. - przedstawił się jak już został zapytany o godność.
Widząc kątem oka jak lalka się zaczyna rozglądać, skupił na niej swoje złote ślepia. - Chyba czegoś szuka.. - skomentował. I gdy yokai ruszył w stronę jakiegoś młodzieńca, Akarusa próbował złapać ją dłonią za szmatę aby zatrzymać w miejscu. Opuszki palców jedynie musnęły materiał ubrania. Cholerstwo było szybsze niż by się mogło wydawać.
Widział za to jak Meisa ruszyła z prędkością światła w stronę nowej ofiary, nie dziwił go zapał dziewczyny. Chciała uratować kogoś bliskiego. Był pod wrażeniem jak zaczęła okładać lalkę bronią a potem jeszcze rzuciwszy ją o ziemię przycisnęła ciałko zabawki butem. Po restauracji rozszedł się huk wystrzeliwanej broni. Aż zadźwięczało w uszach. Widząc że nie trafiła z jakiegoś powodu, ruszył z pomocą. Nawet jeśli miała sytuację pod kontrolą to nie miał zamiaru stać i się gapić. Tuż przy celu z doskoku skoczył na lalkę chcąc podeszwą buta rozdeptać główkę zabawki.

atak: rozbicie głowy lalki podeszwą buta - parzyste sukces
Anonymous

Powrót do góry Go down

administracja
The member 'Ibashi' has done the following action : Rzut kością


'Kostka Rudej' : 1
Oguni

Powrót do góry Go down

- Hm... Gusta to jedna kwestia, ale zaś inną jest możliwość spróbowania czegoś nowego - stwierdziła nastolatka. - Taki dzień jak dzisiaj jest wystarczająco wyjątkowy, by sięgnąć po nowe smaki - dodała jeszcze z lekkim uśmiechem, wyjawiając przy tym swój punkt widzenia co do takiej sprawy. - I brzmi świetnie. Nie mogę się doczekać, by spróbować tego napoju - rzuciła jeszcze wzrokiem na menu, zastanawiając się na czym dokładniej skupić uwagę.
Przynajmniej do momentu odejścia Ibashiego i rozpoczęcia nieprzewidzianej sytuacji.
Na ten moment mogła zapomnieć o planach na spokojny i przyjemny wieczór. Melanie... Cóż, Melanie zwyczajnie nie wiedziała, co zrobić w tej sytuacji. Będąc obecnie bardziej biernym obserwatorem, przede wszystkim próbowała zrozumieć umysłem, co właściwie się dzieje. Obecna sytuacja nie sprzyjała temu, dlatego niemalże odruchowo zaczęła szukać wzrokiem, gdzie znajduje się dokładniej początek tego wszystkiego. Dlatego też bez namysłu wzięła najbliższą rzecz - przeglądane niedawno menu - jakby miało służyć jej jako broń ostateczna przeciwko nieznanemu zagrożeniu...
... przynajmniej do momentu, aż do niej dotarły krzyki i gwałtowne ruchy pobliskich osób. Sama cofnęła się o krok do tyłu, w końcu mając możliwość ujrzenia przyczynę powstałego zamieszania. Powstałe przy tym donośnie dźwięki - w ten sposób zarejestrowała strzały - sprawiły, że ruszyła trochę do przodu, by zobaczyć, co się dzieje. Zacisnęła mocniej palce na trzymanym przedmiocie. Przełknęła ślinę, nie ośmielając się jednak obecnie ingerować. Widok lalki sprawił, że poczuła dreszcze na plecach. Zdecydowanie nie wyglądała na przyjazną laleczkę, jakie jeszcze pamiętała z wystaw w sklepach.
I przede wszystkim, czując delikatny paraliż względem własnych ruchów, nie chciała przeszkodzić osobom, które zareagowały od razu. Miała wrażenie, że poruszała się wyjątkowo ślamazarnie.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach