Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


tańczący z cykadami
{1}

Ostatnimi dniami nie miał prawie wcale czasu na to, żeby sobie odpocząć od pracy w kuchni. Ciągle próbował szefa namówić, żeby ten dał mu się wykazać i pozwolił również pracować jako kucharz, albo jakaś pomoc, cokolwiek, byle nie zmywać. Już go palce szczypały od chemikaliów, nawet rękawiczki nie pomagały, bo kichał ciągle, gdy mu bąbelki koło nosa przelatywały. Więc utrapienie okropne na tej kuchni, ale jak trzeba to trzeba. Szef kuchni jedynie pozwolił Zeke'owi na trochę wolnego, bo ludzi zrobiło się na stołówce mniej, a już i tak wystarczająco się narobił. Przebrał się w koszuleczkę białą, z tej hotelarskiej z dziwnym kołnierzem i zbierając przygotowane przez siebie wcześniej kulki ryżowe, specjalne danie, nikomu sekretu ich nie zdradzi, wyszedł na dziedziniec chłonąc światło słoneczka oraz wciągając świeże powietrze w płuca. Dawno się tak błogo nie czuł, a już na pewno dawno nie miał przerwy w pracy. Dziękować tylko losowi, że szef pozwolił.
Wyciągając się leniwie uśmiechnął się pod nosem poprawiając okulary, które mu zaczęły się powoli z nosa zsuwać. Teraz tylko czekał, aż na horyzoncie pojawi się Yuki. Może powinien jeszcze raz do niego napisać? Wyjął z kieszeni malutki telefon z wysuwaną klapką by przyjrzeć się godzinie. Cóż była to tak spontaniczna propozycja, że przecież mógł się spóźnić tak? Dopiero gdy zobaczył znajomą głowę wygiął usta w zawadiackim uśmiechu wsuwając jedną rękę do kieszeni, a drugą, z workiem pełnym ryżowych kulek pomachał do kolegi.
- Przepraszam, że tak nagle zaproponowałem to spotkanie. Szef dał mi chwilę wolnego czasu, to stwierdziłem, że poproszę Cię o degustację mojego nowego pomysłu - puścił mu oczko przenosząc ciężar ciała na lewą nogę - No i spędzimy trochę czasu normalnie, a nie na spinie w szkole - dodał po chwili. Szkolne korytarze zawsze wydawały mu się nieodpowiednim miejscem do rozmów, zbyt dużo uszu i spojrzeń. A musiał utrzymywać swoją reputację przywódcy stada, więc rozmowy z Yukim tylko by pogorszyły sprawę. Teraz mieli trochę przestrzeni, no i mogli sobie pojeść.
Zeke

Powrót do góry Go down

{ 7 }

  Dla Yukiego był to niezwykle leniwy dzień. Jako że nie musiał się ani odrobinę przejmować szkołą, rozważał przez chwilę nawet lenienie się na ganku i puste wpatrywanie w niebo. Mógł też rzecz jasna pójść popodglądać rolników przy pracy, bo doskonale wiedział, że oni nigdy nie mieli wolnego. Nawet w niedzielę. Chodził więc tak bezcelowo wokół domu - a nawet w środku - nieustannie denerwując tym ojca, który pytał czy ma jakieś mushi w tyłku. Czym przestraszył go na tyle, by zaraz sam zaszył się między krzakami i cicho wzniósł modły do bogini Inari, by jednak ochroniła go przed wszelkimi niechcianymi lokatorami. Brr.
Wtem jego telefon zawibrował. Nie działo się to zbyt często, nie było więc szans by przeoczył jakiekolwiek wiadomości czy telefony. Na jego twarzy momentalnie wyrysowała się ekscytacja. Wpadł do domu po raz enty (w akompaniamencie ojcowskiego "Ile jeszcze na litość boską!?"), przebrał się i stanął przed lustrem.
  — No dalej, dalej — wymamrotał mocno się skupiając. Starał się wyobrazić sobie znikające uszy i... nic. Skrzywił się wyraźnie niezadowolony, kombinując na wszelkie sposoby. Prosił je by sobie poszły, groził im że je utnie, a nawet próbował je przekupić nową odżywką od brata. Niestety uszy pozostawały nieugięte. Wręcz złośliwie uciekały od jego rąk, tylko go tym denerwując.
  — Świetnie! Skoro wy nie chcecie współpracować to ja też nie! — krzyknął w końcu wyraźnie oburzony i naciągnął na głowę czapkę.
  — Ha, teraz będziecie cierpieć zgniecione pod czapką. I co, jesteście z siebie zadowolone? Auć... — i w ten właśnie sposób, Yuki przypomniał sobie że nawet jeśli jego uszy żyły własnym życiem, nadal to on odczuwał ich ból i niewygodę. Układał więc przez chwilę materiał, nim w końcu nadal nieznacznie naburmuszony oznajmił ojcu, że wychodzi. No i wyszedł. A za nim wydreptał Tails, który zdecydowanie nie zamierzał zostawać w domu sam.
  Wystarczyło, że znalazł się w zasięgu wzroku Zeke'a, by całe jego oblicze momentalnie się ożywiło. Dobrze że nie miał ogona, bo jak nic zacząłby nim machać na boki jak szczęśliwy pies. Nie było w tym miasteczku zbyt wiele osób, które lubił tak bardzo jak czerwonowłosego. W sumie to mógłby je policzyć na palcach jednej ręki. A fakt, że głównie spotykali się poza szkołą kompletnie mu nie przeszkadzał. I tak wiecznie unikał wszystkiego i wszystkich na korytarzach, a jego humor raczej nie był wtedy na wyżynach. Nawet Yoshi miał niemałe problemy z nawiązaniem, z nim normalnej rozmowy.
  — Czemu przepraszasz mnie za uratowanie mojej nudnej niedzieli? — zaśmiał się cicho, wpatrując się błyszczącymi ślepiami w worek pełen jedenia.
  — Specjalnie nie jadłem obiadu. No i tak wyszło, że zapomniałem o śniadaniu, więc nie narzekaj jeśli zjem wszyyyystko — zamachał rękami, rysując nimi w powietrzu wielkie koło. Bo o tyyyle właśnie był w stanie teraz zjeść. A przynajmniej oczami. W rzeczywistości żołądkowi Yukiego daleko było do Bekataro.

Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Zeke był pracowitą pszczółką i zawsze przed wyjściem z domu musiał mieć przygotowane danie na resztę dnia. W pracy nie miał czasu na przygotowanie czegokolwiek, a też odechciewało mu się po widzeniu tylu potraw, które przemykały zaraz pod jego nosem. Te wszystkie zapachy tylko go doprowadzał do szaleństwa nie pozwalały mu przełknąć czegokolwiek przez wiele godzin. Często kończyło się tak, że Sachi zjadał coś dopiero pod koniec swojej pracy, bo dopiero wtedy znajdywał chwilę.
Widząc, że jego przyjaciel był dzisiaj w czapce domyślił się, co to mogło oznaczać. Przecież znali się tak dobrze, że nie mógł być to przypadek. Dla Zeke'a było to proste, nauczył się tego w tak naprawdę w czasie jego porwania, gdy był małym dzieckiem. Były takie chwile, jednak gdy musiał powtarzać nauczoną mantrę, bo sama silna wola nie pozwalała mu na ukrycie haniebnego dla innych sekretu.
- Aż tak bardzo się nudziłeś? - zaśmiał się - Jakbyś sobie znalazł jakieś zajęcie, jak ja to pewnie by nie była taka nudna. Przyznaj, znów obijałeś się w domu nie mogąc znaleźć sobie właściwego zajęcia- pokazał mu rozbawiony język i gdy chłopak podszedł do niego bliżej objął go ramieniem machając mu przed twarzą kuleczkami ryżowymi, które na takowe nie wyglądały. Sekret tkwił w tym, że dookoła były owinięte smażonym boczkiem, a w środku był ser oraz warzywa.
- Chcesz bym Cię palnął w tę Twoją łepetynę? - nie był zadowolony, że jego przyjaciel nie dbał o siebie - Masz szczęście, że dzisiaj sporo narobiłem tych kulek. Jakbym przeczuwał, że przyjdzie do mnie wygłodniały Yuki z burczącym brzuchem -uszczypnął go lekko zaczepnie w policzek i poruszył wymownie brwiami - Chociaż zakładam, że jak takiś głodny, to może nam nie starczyć i trzeba będzie zrobić napad na automaty w hotelu - zrobił teatralny wymach ręką przykładając ją do czoła, jakby był załamany tym faktem, by po chwili otworzyć najpierw jedno oczko i spojrzeć z tym swoim szelmowskim uśmiechem na Yukiego.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Słysząc jego śmiech nie dało się samemu nie mieć dobrego humoru. Nic dziwnego, że pozwolił sobie na wesoły uśmiech, który tak rzadko gościł na jego twarzy. I zaraz przewrócił oczami na jego słowa.
  — Na tyle, by mój ojciec rozważał wydziedziczenie mnie jak jeszcze raz przebiegnę przez dom — mimowolnie wypowiedział ostatnie słowa nieco ciszej, gdy chłopak objął go ramieniem. Yuki nigdy nie miał okazji przyzwyczaić się do podobnych gestów ze strony innych. Jakby nie patrzeć, większość napotkanych przez niego ludzi albo unikała dotykania go, albo nie miała przy tym zbyt dobrych zamiarów. Mógł więc jedynie mieć nadzieję, że Zeke albo nie zauważy jego zakłopotania i bladego rumieńca, albo że zrzuci to na ekscytację związaną z degustacją kuleczek ryżowych. I wcale by się zbytnio nie mylił!
  — Ale myślałem o znalezieniu jakiejś pracy. T-tylko niezbyt wiem... gdzie — wymruczał cicho, mimo wszystko dłużej się nad tym wszystkim zastanawiając. Najchętniej zatrudniłby się w księgarni. Może gdyby odpowiednio popracował nad swoim wyglądem, mógłby nawet niejako odzyskać normalne życie? Co prawda lubił swoje białe włosy, ale wiedział że przykuwały dość sporo uwagi i szybko sprawiały, że ludzie łączyli go z lisami. Mimowolnie powędrował palcami do twarzy, muskając nimi tatuaże pod oczami. Ich też musiałby się jakoś pozbyć. Soczewki mógłby ukraść bratu. Zostawał tylko jeden problem. Obrócił nieznacznie głowę w stronę chłopaka.
  — I mam problem z ukrywaniem uszu — dodał w końcu, uciekając wzrokiem w bok  — czasem mi się udaje, a czasem... sam nie wiem. Przysięgam, że robią mi na złość!
  W jego głosie dało się słyszeć tak głęboką dozę frustracji, że brakowało jeszcze tylko, by tupnął nogą. Czapka poruszyła się nieznacznie na jego głowie, gdy bez wątpienia to znowu te zdradzieckie uszy zmieniły nieco swoją pozycję na słowa o palnięciu go.
  — Mfffmvmvd — wyrzucił z siebie jakiś kompletnie niezrozumiały bełkot, gdy Zeke uszczypnął go w policzek i uśmiechnął się do niego w ten specyficzny sposób. Nikt inny nie potrafił się tak uśmiechać. Co momentalnie sprawiało, że Yamaguchi nie wiedział jak się zachować. Nic dziwnego, że w akcie wewnętrznej paniki podniósł rękę i położył ją na płasko na jego twarzy, odsuwając go w tył.
  — Nie namawiaj mnie do złamania prawa, demonie. Nie chcę im podpaść, jeszcze poskarżą się na mnie rodom, wpadną na pomysł by złożyć mnie w ofierze i... — początkowy żart koniec końców przeraził jego samego. Wlepił wzrok w ziemię. Zawsze miał wrażenie, że wypowiadając nieodpowiednie słowa naprawdę może na siebie ściągnąć taki, a nie inny los. I panicznie się tego bał. Potrząsnął głową na boki i poklepał Zeke'a w ramię.
  — Jeść.
No bo głodny był, no!
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
- To się nigdy nie stanie, a jeśli tak, to przekonam panią Ayazumę, by Cię do nas przygarnęła - puścił mu oczko, choć wiedział, że to tylko takie gadanie. Przecież Yuki był w tym samym wieku co on sam i to raczej normalne, by nudził się w domu. A jego tata zawsze tak gadał, więc nic dziwnego, że i tym razem poszły podobne słowa co zwykle.
Dla niego takie gesty były codziennością, zachowywał się jak rasowy kumpel wszystkich zebranych tu osób. Mistrz bycia na przedzie. Choć nie każdemu to pasuje, ale co go to obchodziło? Jak się bawić, to bawić! A lekko czerwonej mordki Yukiego nie zauważył, był zajęty prowadzeniem go na ławeczkę, co by mogli sobie siąść i zjeść.
- Jest tyle miejsc, Yuki, że możesz sobie przebierać. Lubisz przecież książki, co Ci broni pójść do biblioteki zapytać się, czy nie możesz tam pracować na te pół etatu. To zawsze coś - przybrał na twarzy minę mędrca greckiego, który właśnie przedstawił innym uczonym swoją nadzwyczajnie nienadzwyczajną teorię, by po chwili znów zaśmiać się cicho. Nawet zaczesał sobie czerwone kudły, które zaczęły wpadać mu zaraz za okulary i smyrać po powiekach. Nie ma takiego bicia, panowie.
Zmrużył lekko swoje złote ślepia wpatrując się w Yukiego, aż chciałby mu teraz zdjąć tę czapkę i zmusić go w ten sposób do schowania swoich uszu. Czy to by dało oczekiwany efekt? Pewnie nie, on sam potrzebował niezłego motywatora by dojść do wprawy. A i tak na początku miewał z tym niezłe problemu. Wpatrując się w niego dalej spod przymrużonych powiek stuknął ich lekko czołami, ale leciutko wpatrując mu się w oczy - Mmmmmm... przesyłam Ci myślami sekrety chowania tych podłych uszu... Mmmmmm - udawał przez chwilę dźwięk, jaki wydają, a tak mu się wydawało, mnisi podczas modłów i po chwili odsunął się od przyjaciela z szerokim uśmiechem - Potrenujemy. O! Nawet wiem jak! - pstryknął palcami, a gdy ten odepchnął jego twarz dłonią nadął policzki i wywrócił oczyma - Nie jestem demonem. Ale namawianie do złego mam we krwi - odsunął jego rękę ze swojej twarzy i gdy dotarli do ławeczki zabrał rękę z przyjaciela i siadając wygodnie położył między nimi niemały woreczek kulek ryżowych.
- No wiem, wiem... Już! Jak z dzieckiem normalnie... Ile ty masz lat? - zachichotał cicho i nim chłopak zaczął dobierać się do jedzenia powstrzymał go ręką kładąc ją na kulkach - A teraz część główna programu. Bardzo proszę co mówimy, gdy chcemy, by uszka zniknęły?
Zeke

Powrót do góry Go down

  — Kłamca — burknął w odpowiedzi na potencjalną adopcję, mimowolnie uśmiechając się do samego siebie. Nawet jeśli chłopak wcale nie miał tego na myśli, miło było usłyszeć coś podobnego. Rzecz jasna jego ojciec nigdy by go nie wydziedziczył, bo rzeczywiście uwielbiał po prostu tak gadać. Gdyby było inaczej, już dawno uległby namowom matki Yoshiego, która nieustannie majaczyła gdzieś w tle szukając drogi powrotu przy jednoczesnym osiągnięciu własnego celu.
  — Zawsze gdy coś mówisz, wszystko brzmi tak prosto — sam nie wiedział czy był w tym momencie pod wrażeniem, czy też się skarżył. Kontemplował więc przez chwilę w ciszy jego minę greckiego mędrca, kompletnie nie przejmując się innymi rzeczami. Bo jak tak patrzył na tę jego mądrą minę to sam czuł się jakiś taki mądrzejszy! I może nawet odrobinę odważniejszy. No bo w sumie rzeczywiście, co mu szkodziło podejść i zapytać? Najwyżej dostanie w twarz książką czy coś. Gorsze rzeczy mu się przytrafiały w życiu.
  Gdy ten nagle wpadł na jakiś kolejny dziwaczny pomysł i przysunął się jeszcze bardziej! Co on w ogóle robił? Teraz to już na pewno był cały czerwony, skonfundowany, a jakby zapytano go o imię to pewnie zacząłby coś mamrotać o tym, że krewetki były najlepsze w panko. Bo były!
... kiedyś naprawdę padnie przez niego na zawał.
  — Ale ty jesteś głuupiii — wyrzucił w końcu z siebie z przeciągłym jękiem na całe to przesyłanie myśli i westchnął głęboko, kompletnie tracąc nadzieję. No bo poważnie, kto w ogóle by wpadł na taki pomysł? Odwrócił się w przeciwną stronę, wpatrując bardzo, ale to bardzo intensywnie w jakiś krzak. To był naprawdę ładny krzak. Miał piękne dorodne liście, no i przynajmniej trzymał gałęzie przy sobie, ot co! Ale chyba w tym właśnie tkwił największy urok Zeke'a. To znaczy krzaka. Tak.
  — No trochę chyba jesteś — uśmiechnął się, zwracając znowu w jego stronę i podniósł rękę mierzwiąc mu włosy w akcie zemsty — ale nie gryź mnie jak się sprzeciwię tym świetnym pomysłem, okej? Jestem tylko nieśmiałym lisem, zakałą moich przebiegłych przodków.
Zaśmiał się cicho, szybko przeskakując wzrokiem na woreczek z jedzeniem. Jeszcze chwila i zacznie mu się tu ślinić, naprawdę. Na pytanie o wiek burknął coś w odpowiedzi, wiercąc się jedynie na swoim miejscu. Gdy nagle Zeke zadał pytanie, które kompletnie zbiło go z tropu.
  — ... proszę idźcie sobie albo zgniotę was czapką? — wyrzucił z siebie po krótkim momencie zawahania. Nie miał pojęcia, że jest na to jakieś specjalne zaklęcie! Wyglądał teraz na tak skonfundowanego, że jego twarz powinna się zmienić w jeden wielki znak zapytania. Albo milion małych znaków zapytania. Też byłoby w porządku.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
- O, wypraszam sobie! Żaden kłamca... Tylko mąciwoda - przymknął jedno oczko, by pokazać przyjacielowi język. Przecież co by to był za świat bez odrobinki zamętu? A prawda jest też taka, że pani Ayazuma już i tak ledwo wytrzymuje z Zeke'iem, który jak tylko wraca do domu to zaszywa się w przydzielonym mu pokoju, by... To ciekawostka na inną historię.
- To nie tylko brzmi prosto, to jest banalnie proste, Yuki. Ubierasz się, zjadasz śniadanie, wychodzisz, idziesz do biblioteki, otwierasz drzwi, wchodzisz do środka, podchodzisz do pani bibliotekarki i mówisz pewnym siebie głosem "Dzień dobry, czy nie potrzebują państwo pomocy w bibliotece? Chciałbym się tu zatrudnić na pół etatu" - mówiąc to przyłożył sobie rękę do klatki piersiowej, jakby recytował właśnie romantyczny werset Hamleta lub Shakespira. Jednak jego rozbawienie na twarzy psuło wszystko, tak i cały czar tej odgrywanej przez niego scenki szybko prysł.
Czerwona buźka Yukiego rozbawiła go poważnie. Wciąż się chłopak nie przyzwyczaił do tego, że Zeke lubił mącić ludziom w głowach i w uczuciach. Ale nie był niebezpieczny, co to to nie. Nie dałby skrzywdzić tego małego buraka, który teraz jedyne co by wypowiedział byłoby podobne do wołania żółwia o pomoc, gdy się obróci na skorupę.
- Ej! Próbuję Ci poprawić humor. Pozwól mi być chociaż przez chwilę głupi, gdy przez resztę dnia muszę mieć smętną minę, która mówi "lepiej nie podchodź, bo ugryzę" - zmarszczył czoło kręcąc przy tym głową i zdjął na moment okulary, by je wytrzeć w koszuleczkę, którą miał na sobie, a raczej w jej skrawek, który swobodnie powiewał przy ciemnych spodniach - Można zwariować od tej powagi w pracy i w szkole... - i nie tylko z niej, bo Zeke miał czasem wrażenie, że dzieciaki, zamiast dorastać to cofały się w rozwoju.
- Ale jesteś... tak o mnie mówić... PODŁY - złapał się teatralnie za serce siedząc już na ławeczce - Ranisz me serduszko, Yuki, jak możesz!? -spojrzał na niego swoimi złotymi, psimi oczkami i tak wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę by parsknąć śmiechem - Chyba masz rację... - rozłożył swobodnie ramiona na oparciu ławki podnosząc głowę ku niebu i pozwalając wiatru na muskanie jego włosów i twarzy. Na uwagę o gryzieniu uśmiechnął się tylko wrednie pod nosem, no bo co? A jeśli go faktycznie ugryzie? Lis ugryziony przez psa?
- Ty chcesz je odciąć, czy je schować, Yuki? - pokręcił głową i zabrał rękę z kulek - Jedną weź. Zaznaczam - JEDNĄ - Yuki -wytknął go palcem i zagwizdał pod nosem jakąś melodyjkę co by było klimatycznie, oczywiście krótko, bo nie może chłopa zanudzić tak? - Wyobrażasz sobie tak naprawdę siebie bez uszu i powtarzasz, że ich nie ma, bo wyglądasz jak człowiek, więc ich nie powinno być - powiedział samemu biorąc jedną kulkę otoczoną bekonem. Jemu też burczało w brzuchu, więc to nie tylko Yuki był głodny.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Nawet nie próbował się powstrzymać przed przewróceniem oczami po raz kolejny.
  — Lepiej tyle nie mąć, bo utoniesz — powiedział szturchając go palcem w bok — a ja nawet nie wiem czy potrafię pływać, żeby potem cię z tego wyciągnąć!
  Mimo że cały czas żartowali, Yukitsune naprawde wyglądał w tym momencie na przejętego. Cóż, z pewnością potrafił w wodzie dryfować. Zawsze coś, ta pozornie bezużyteczna umiejętność, w rzeczywistości uratowała mu życie już nie raz i nie dwa, gdy faktycznie poszczególne jednostki postanowiły wrzucić go do zbiornika. Ale czy dałby radę wyciągnąć z niej drugą osobę? I przede wszystkim, czy był w stanie przestać odbierać wszystko tak dosłownie?
  — Może powinienem cię podrzucić na rozmowę, a potem się zjawić w pracy, mówiąc że jakoś tak postanowiłem się przefarbować. Gorzej, że jesteś wyższy ode mnie — wydał z siebie coś na wzór fuknięcia, gdy uświadomił sobie że ten szczegół mógł dość mocno pokrzyżować mu plany.
  — No i musiałbym ci ukraść okulary — dodał, przyglądając im się przez chwilę z wyraźnym zastanowieniem. Palce go świerzbiły... ale udało mu się powstrzymać pierwotne odruchy. Przynajmniej na razie. W końcu musiał dostać to po co tu przyszedł!
  — Jeśli chcesz, możesz się zaszyć u mnie w domu. Wtedy nie będziesz musiał mieć smętnej miny — uśmiechnął się ciepło, przekrzywiając głowę w bok. Jego rodzina i tak nie miałaby nic przeciwko skoro była niedziela.
  — Tak jest łatwiej? Dają ci spokój? — zapytał może odrobinę mało składnie, ale miał nadzieję że chłopak zrozumie do czego się odnosi. Sam nie był pewien czy potrafiłby cokolwiek udawać, był tak beznadziejny w jakimkolwiek aktorstwie, że pożal się Inari. Z drugiej strony, na pewno twarz jaką prezentował społeczeństwu pod wpływem ich szczucia miała niewiele wspólnego z prawdziwym nim.
  — Bo jestem mądry i czytam dużo książek, oczywiście że mam rację — zakomunikował z dumą pięciolatka tuż przed zaśmianiem się cicho pod nosem.
  Przypatrywał się z uwagą otwieranemu workowi. W całej tej niecierpliwości dało się dostrzec nie tylko jego drgające uszy, ale przede wszystkim fakt, że trząsł się na całym ciele. Czy to na pewno nie on był tutaj niecierpliwym psem? Może zaszła jakaś pomyłka i tak naprawdę wcale nie był kitsune?
  — Z reguły tak się staram... czasem wychodzi, ale często chyba tracę koncentrację widząc je w lustrze. Nie wiem... — westchnął cicho w odpowiedzi na jego poradę. Tails również zainteresował się zapachem jedzenia. Wylazł spomiędzy krzaków i podszedł do ławki, siadając przed nią, machając na boki puszystym ogonem z wzrokiem wlepionym w białowłosego.
  — Lisy chyba nie powinny jeść takich rzeczy, Tails — powiedział sięgając ostrożnie po jedną kulkę. I chociaż bardzo starał się być cierpliwy i jeść w miarę kulturalnie, zaraz wepchnął praktycznie pół kulki do pyska na raz. Cud, że się nie zadławił.
  — AE DBRA — wyrzucił z siebie z zachwytem, nieszczególnie pamiętając o tym, że nie mówi się z pełną buzią. Nie mógł w pełni stwierdzić czy faktycznie przekąska sama w sobie była tak fantastyczna, czy może działał w rytm zasady "głód najlepszą przyprawą". Zaraz pochłonął jednak całą, stwierdzając że aby sprawdzić swoją teorię musiał po prostu zjeść więcej. Ale Zeke mu zabronił.
  Poruszył się na ławce i pochylił nieznacznie do przodu, nie odrywając wzroku od jedzenia, nawet jeśli ręce grzecznie trzymał przy sobie. Jeść.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
- Ej, ale ja umiem pływać, spokojnie- pstryknął go zaczepnie w nos z szelmowskim uśmiechem na ustach- Poza tym... Jakbym miał kogoś wyciągać, to Ciebie - puścił mu oczko, by po chwili odetchnąć głęboko zaczesując sobie czerwone kudły w tył. Było mu w nich strasznie gorąco, a ostatnio przycinał u pani Ayazumy te wnerwiające kędziory. Tak miał wrażenie, że one zdążyły w ciągu kilku dni znów urosnąć. Jakby nie mógł po odpoczywać od tego nieprzyjemnego gorąca, które zawsze dopadało go na lato od czerwonych włosów.
- Zaaa baaardzo bierzesz wszystko do siebie, Yuuki- przeciągał samogłoski w tym samym czasie samemu się przeciągając. Wszystkie kości zastały mu się od tej samej pozycji w kuchni, którą musiał na co dzień po szkole przyjmować. Tu w ławce siedź prosto i nie marudź, a w pracy stój prosto i zmywaj. Więcej nie mieli uwag co do postury? Aż usłyszał, jak mu kręgi szyjne się nastawiają oraz te w odcinku piersiowym. Ahhh wspaniały dźwięk.
- Może jakbyś wypchał buty... to byś mi wzrostem dorównał... - podumał chwilę, by parsknąć z rozbawienia - Ty jak na coś wpadniesz. Mogę z Tobą co najwyżej pójść i Ci pomóc się wysłowić. Zawsze przy obcych zapominasz języka i robisz takie "Msdfysajbn" - próba przedrzeźniania przyjaciela? Można uznać za udaną, bo dokładnie tak Yuki zachował się pierwszego dnia, gdy Zeke się do niego odezwał. Małe gówniarze z nich byli. A teraz? Bardzo proszę! Prawie dorośli.
- Proszę nie dotykać moich okularów, bo to grozi moim atakiem na Twoje uszy, które będą raczej mało zadowolone, że ktoś się nimi bawi i je zaczepia -bycie małą wredotą? Check. Zeke nawet dla przyjaciół taki był. Nie ma czegoś takiego jak zwykła normalna rozmowa w słowniku tego rudzielca, jeśli nie jest ona pełna głupot, zabaw i lekkich wrednych słówek, które mogą niejednego zmotywować lub wkurzyć na tyle, by pokazał swoją prawdziwą naturę.
- Następnym razem wpadnę, muszę odpocząć, bo mi mózg się zlasuje od tych ciągłych bąbelków dookoła i zapachu chemii, która notabene wcale nie jest jakaś rewelacyjna -spojrzał na swoją dłoń, na której była malutka wysypka. Prysnęło mu chemikaliami gdy robił mieszankę do czyszczenia podług i o proszę. Mamy idealny przykład idioty, który zamiast założyć od razu rękawiczki teraz ma wysypkę.
- No pewnie. Zaprezentować? -zaśmiał się pochylając w stronę Yukiego gotowy na przybranie swojej miny, którą zazwyczaj ubierał podczas pracy w hotelu. Przecież trzeba jakoś odganiać płotki, by przypadkiem mu nie zawracały gitary.
- Oj tak, to kiedy będziesz prezydentem miasta?- rozwalił się znowu na ławce patrząc z miną godną zawadiaki - Byś się wiedzą podzielił, a nie- wywinął wargi w podkówkę robiąc smutną minkę. Przecież Zeke też by chciał taką wiedzę. Może by mu pomogła w jego celu? Kto wie...
Słysząc słowa swojego przyjaciela pochylił się znów w jego kierunku. Nie dość, że cały się trząsł, to zaraz mu uszy na orbitę wystrzelą, halo pogotowie? Mamy tu przypadek poważny, lis zaraz wyjdzie z siebie, stanie obok i zje wszystkie kulki. Położył mu rękę na czapce i znów lekko się przysuwając, chwila, jak on był blisko niego? Już ciężko powiedzieć.
- Masz taką silną wolę, żeby nie tknąć jedzenia, a uszu nie schowasz?- pogłaskał go delikatnie zabierając po chwili rękę - Za bardzo o tym myślisz... Niepotrzebnie- westchnął ciężko i zerknął na lisa, który już wyniuchał żarcie. Jego pojawienie się na horyzoncie wcale nie zdziwiło rudego, bo gdzie jedzenie tam Yuki i Tails.
- Zdecydowanie nie. Mało smaczne, wiesz?- udał skrzywioną minę, by po chwili ugryźć kawałek zrobionej przez siebie kulki i oblizać usta. Zadowolony, że chłopakowi posmakowały kulki pokiwał głową z uznaniem i znów przykrył je ręką. Zaśmiał się cicho pod nosem widząc jak prawie mu cieknie ślina z pyska i zabierając woreczek z kuleczkami, włożył go w drugą rękę przybliżył się do białowłosego. Jego nos prawie stykał się z nosem lisiego kolegi, ale tylko prawie, bo między nimi było jakieś pięć centymetrów odległości.
- Mam dla Ciebie coś, co może Ci pomóc przy chowaniu uszu, ale musisz bardzo uważnie słuchać... Jeśli posłuchasz i zapamiętasz dostaniesz resztę kulek -poruszył wymownie brwiami przywdziewając na twarz swój zaczepny uśmiech.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Przyglądał mu się przez chwilę podejrzliwie, chyba nie do końca wierząc w jego słowa. Potrafił? W sumie może i potrafił, w końcu był psem, a nie kotem. Nawet jeśli czasem wydawało mu się inaczej. Zeke roztaczał wokół siebie aurę kogoś, kto chodził własnymi ścieżkami. Niby był radosny i pozytywny, ale w następnym momencie bez problemu przywdziewał maskę, by zmylić innych. Bywały momenty, gdy Yuki zastanawiał się skąd właściwie powinien wiedzieć czy aby na pewno to owy chłód był maską, a nie odwrotnie. Tylko czego w takim wypadku mógłby od niego chcieć czerwonowłosy? No właśnie. Nie miał sobą nic do zaoferowania, nadal nie do końca rozumiał dlaczego w ogóle z nim rozmawiał. A najgorsze w tym wszystkim było to, że Yamaguchi zdawał sobie sprawę, że mógłby szybko zapomnieć o kitsune i zastąpić go na pięćdziesiąt innych sposobów. Tymczasem Zeke w jego oczach pozostawał niezastąpiony z tym swoim super chaotycznym charakterem, który mimowolnie wyciągał z niego śmiech dużo częściej niż sam by się spodziewał. Zero sprawiedliwości na tym świecie! A może to on po prostu za bardzo marudził.
"Za bardzo bierzesz wszystko do siebie, Yuki."
Pochylił nieznacznie głowę, wzdrygając się na całe to jego przeciąganie.
  — Ała, to brzmiało jakby właśnie pękł ci kręgosłup — powiedział z przerażoną miną. Wystarczyły jednak dwie sekundy, by po prostu wybuchnął śmiechem. Sam był tak zaskoczony dźwiękiem, który z siebie wydał - w końcu był całkiem głośny jak na niego - że szybko zamilkł i przekrzywił głowę w bok z wyrysowanym na twarzy skonfundowaniem.
  — Żeby tobie ktoś nie wypchał butów jak nie będziesz patrzył — rzucił z lekkim opóźnieniem. Potrzebował chwili, by znaleźć jakiś tekst zwrotny, nawet jeśli nie był on aż tak dobry, jak by sobie tego życzył. Niestety, nie miał talentu do gaszenia ludzi. Nic dziwnego, że zaraz nadymał policzki wyraźnie oburzony tymi próbami przedrzeźniania jego mamrotania. Nawet założył ręce na klatce piersiowej, by podkreślić własne oburzenie.
  — Czy to groźba? Ty nie pozwalasz innym dotykać swoich okularów, a ja swoich uszu, więc brzmi jak sprawiedliwa wymiana! — potarł dłonią o dłoń, unosząc kącik ust w cwanym uśmiechu. Najwyraźniej zniechęcenie go nie było aż tak łatwe, zwłaszcza że od dawna był ciekaw jak wyglądałby w tych śmiesznych okularach. Będzie musiał go po prostu zaatakować, gdy nie będzie się tego spodziewał. Nie był też pewien jak duża była wada wzroku Zeke'a. Jeśli wystarczająco mocna, może nawet ucieknie bez większych problemów, bo ten będzie ślepy jak kret! Plan idealny. W końcu był mistrzem uciekania.
  — W porządku — sam zerknął w kierunku jego dłoni, wahając się przez chwilę czy powinien o nią zapytać. Ostatecznie nie odezwał się jednak słowem, być może zbyt przestraszony, że przekroczy granicę której nie powinien i zostanie oskarżony o bycie wścibskim.
  — Nie musisz mi nawet mówić… tata kupił ostatnio płyn do mycia podłóg, który miał być rzekomo o zapachu truskawek. Obok truskawek to nawet nie stało, a za każdym razem jak muszę biegać z mopem, kręci mi się od tego paskudztwa w głowie — westchnął cicho na samo wspomnienie, dobitnie starając się zignorować, że Zeke znowu się nad nim pochylał. Pewnie gdyby spędzał więcej czasu byłby w stanie bardziej się do tego przyzwyczaić. Chyba. Być może. Tymczasem zaciął się na tyle, by nawet nie odpowiedzieć na pytanie. Siedział tak sobie z pustą miną, po prostu na niego patrząc.
  — C-co, czym? — zapytał kompletnie zbity z tropu, nadal wracając do siebie. Zamrugał kilkakrotnie i potrząsnął nieznacznie głową — J-jeśli potrzebujesz korków to… mogę ci pomóc. W sumie ze wszystkim.
Tym razem nie żartował. Nic dziwnego, że wypowiadając podobne słowa brzmiał dużo bardziej nieśmiało nic wcześniej. Zaszurał nawet butem o ziemię, zupełnie jakby po prostu nie mógł już dłużej usiedzieć w bezruchu. Znieruchomiał dopiero, gdy ten znowu się do niego przysunął. Momentalnie położył po sobie uszy, nieustannie skacząc wzrokiem po jego twarzy w wyraźnej panice.
C-czemu on się zawsze tak przysuwa? Ludzie tak robią? To normalne? Może t-to ja jestem jakiś dziwny.
  Jego uwagę niejako uratował Tails, który zaczął drapać łapami w jego spodnie, wyraźnie niezadowolony z faktu, że został zignorowany. Wydał z siebie nawet cichy pisk, by zwrócić na siebie ich uwagę. Dźwięk ten nawet nie doleciał do uszu Yukiego, który zaczerwienił się tak mocno że mógłby konkurować o odcień z włosami Zeke'a, gdy ten postanowił pobić wcześniejsze rekordy i przysunąć się tak blisko, że mieszaniec kompletnie przestał kontaktować ze światem zewnętrznym. Chyba nawet oddychać zapomniał. A jednak głos chłopaka przebił się do niego całkiem sprawnie.
Pomóc.
Słuchać.
Jedzenie.
Dlaczegoonjesttakblisko.
  Wziął płytki oddech ledwo widocznie kiwając głową jak potulne szczenię. Nie mógł w końcu nią nadgorliwie machać, bo jak nic by się z nim teraz zderzył, a i tak był bliski utraty przytomności. Niech bogowie go mają w opiece, czy wszystkie Inugami były takie kłopotliwe?
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Cóż, nie da się ukryć, że Zeke już od dziecka ukrywał swoje prawdziwe oblicze. Gdzieś w głębi serca skrywany chłód i nienawiść dawały o sobie znać. Ten szeroki uśmiech potrafił zniknąć bardzo prędko, a otaczająca przyjemna aura wokół chłopaka wyparować w ciągu kilku sekund. Wszystko to dlatego, że w środku nadal nie mógł pogodzić się z przeszłością, która go spotkała. Ani z tym, że nigdy więcej nie zobaczy swojej przepięknej matki, która obdarowywała go najwspanialszymi uśmiechami, jakie kiedykolwiek widział. Ciężko mu było się z tym pogodzić, a udawanie przed całym światem mimo wszystko wychodziło mu najlepiej. Przynajmniej mógł widzieć, jak jego przyjaciel uśmiecha się nie czuje się wcale niekomfortowo przy tym wybryku natury. Bo właśnie za takiego miał go porywacz, za wybryk natury. Nawet gdy ten nie płakał, nie krzyczał. Uwielbiał spędzać czas przy Yukim, bo mógł zapomnieć o tym co go ciągle gryzło, o tym co go prześladowało. Wyluzować, tak jak teraz.
- A może pękł? I co zrobisz? Musisz mnie ratować, Yuki! - zaśmiał się odchylając się na ławce i przykładając dłoń do czoła. Zrobił minkę, która błagała, by się nim zająć, nie zostawiać, głaskać, dbać. No przecie pieski są po to by je głaskać, prawda? Śmiech Yukiego sprawił, że uśmiechnął się szerzej. Dobrze, że w końcu się rozluźnił. Do tego zresztą Zeke dążył, bo chłopak za bardzo się przejmował swoimi uszami i tym, że był po prostu inny. Czerwona głowa traktowała go jak najbardziej na równi.
- Ciężko by się chodziło, ale bardzo proszę, niech próbują. Tylko niech się nie dziwią potem, że mają potem słomę w całym domu - cóż, Zeke nie żałował sobie z odgryzaniem się innym. Do tej pory śmieje się jak przewodniczącemu nalali wody do szafki na ubrania, bo ten stwierdził, że Zeke nie może chodzić w dziurawych spodniach po szkole. Nie ma takiego bicia, ten Sachi będzie robić to, na co mu się żywnie podoba. Nikt mu nie zabroni bycia sobą. No, w pewnym stopniu...
- Oho... To ściągaj czapkę! Pokazuj co tam masz! - oczy zabłysnęły mu niebezpiecznie, aż cały nakręcony by zobaczyć te białe uszka wsunął do ust resztę kulki zajadając się nią. Im prędzej będzie miał wolne ręce, tym szybciej będzie mógł pomęczyć tego lisa. Ale oczywiście ... wszystko w granicach normy. Jednak czy dałby mu swoje okulary? Ciężko powiedzieć, bo bez nich naprawdę mało widział, jego wada sprawiała, że wolałby ich nie zdejmować. Yuki jednak nie musiał wiedzieć, że na razie tylko jedna strona będzie zadowolona.
- O nie... tego samego używamy. Najgorsza rzecz, jaką widziałem pod słońcem. A na dodatek, kicham przez nią jak nakręcony. Ciągle tylko smarkam. Szef nie słucha, by kupić inną chemię, dla niego wszystko jest okay, a ja cierpięęęę -westchnął ciężko nadymając policzki jak chomiczek i poczuł jak mu okulary zsuwając się na czubek nosa. Podłe, jak one mogły? Poprawił je szybko, co by Yuki ich przypadkiem nie zasunął i uśmiechając się wciąż szeroko patrzył jak go zawstydza ta bliskość. Nie ma to jak troszkę się podroczyć, podrażnić z przyjacielem.
- To kiedy mogę wpaść do Ciebie byś napełnił mnie swoją całą wiedzą?... Jestem noga z matmy proooooooszęęęę - robił do niego śliczne maślane, złote oczka, które mówiły jedno - nie odmawiaj mi, proszę. Jeśli by się nie zgodził, to by po prostu zjawił się znienacka, w najmniej oczekiwanym momencie przez Kitsune.
Wciąż nie mógł uwierzyć, że chłopak siedzi taki spokojny, w miarę, kiedy Zeke się do niego tak przysuwał. Nie żeby kryło się coś za tym tajemniczego, ale chłopak miał plan. On miał plan, drodzy państwo. Wyjął jedną kuleczkę podstawiając ją białowłosemu przed nosem i uśmiechając się zawadiacko powiedział:
- Ja, Ziemia, Niebo, Dusza. Moja mama mnie tego nauczyła, wiesz? Teraz ja nauczę tego Ciebie. Te cztery słowa razem sprawiają, że utrzymuję kontrolę nad swoimi emocjami i chowaniem uszu -zakręcił ręką z kulką kółeczko przed jego oczami poruszając wymownie brwiami.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Przez ułamek sekundy w jego oczach błysnęła panika.   
  — C-co, chyba nie mówisz poważnie? — nie, na pewno nie mówił w końcu się śmiał. Mimo wszystko na wszelki wypadek, Yuki wyciągnął ostrożnie dłoń i dotknął jego karku. Przesunął ostrożnie po nim palcami z wyraźnie skupioną miną, uciskając jeden krąg po drugim, jakby chciał się upewnić że na pewno żaden dziwnie się nie zapadł.
  — Będziesz żył. Jak zrobi ci się gorzej to posklejamy go taśmą — odsłonił nieznacznie zęby w uśmiechu, wraz z ostrymi kłami, których nawet nie próbował chować. Przesunął dłoń mu górze i poklepał go lekko po  głowie z uśmiechem, szybko orientując się w czymś z wyraźnym zastanowieniem. Zamiast wycofać dłoń, przesunął dwukrotnie po jego włosach, zostawiając jednak wszelkie przemyślenia dla siebie. Zabrał ją i ułożył spokojnie na kolanach.
  — Mój ojciec chyba by mnie zabił. Muszę zapamiętać, żeby nigdy nie wycinać ci żadnych numerów — wymruczał bardziej do siebie niż do niego, kręcąc nieznacznie głową na boki. Nie żeby kiedykolwiek był typem kawalarza, ale rzeczywiście przez chwilę przez myśl przeleciały mu różne rzeczy.
  Ale kradzieży okularów i tak sobie nie odpuścił. Po prostu w tym momencie byłaby ona nieco bezcelowa. Nie miał w pobliżu ani żadnego zbiornika wodnego, w którym mógłby się przejrzeć, ani lustra.
  — To przez twój psi nos? — zażartował, choć częściowo naprawdę był ciekaw. Czy Inugami miały wyostrzone niektóre zmysły tak jak psy? Przyglądał się spadającym na czubek nosa okularom, czując jak jego palce drgają nieznacznie na kolanach. Nie poruszyły się jednak mocniej, gdy od początku im tego zabronił.
  Nawet nie przeszło mu przez myśl, by nagle odmawiać Zeke'owi po złożeniu propozycji o korepetycjach. Zwłaszcza, że był do nich przyzwyczajony. Praktycznie dzień w dzień udzielał ich Yoshiemu ze wszystkich przedmiotów jakich tylko potrzebował. Czasem były to krótkie trzydziestominutowe powtórki. Innymi razy dręczył go przez kilka godzin, jeśli następnego dnia mieli testy.
  — K-kiedy chcesz. Po prostu mnie uprzedź — powiedział skupiając z trudem wzrok na jego oczach. Starał się zmusić własny mózg do pracy, jak na złość raz po raz zderzając się z pustką.
  — Masz problem z czymś konkretnym albo… chcesz się przygotować do jakiegoś testu? Jeśli p-podasz mi zakres, przygotuję wcześniej jakieś zadania — chyba, że chłopak miał problemy z matematyką jako ogółem. Zdążył się już zorientować, że w podobnych przypadkach najczęściej problem był w tak zwanych podstawach podstaw. Gdy nauczyciele zbyt szybko przechodzili do dalszych części, uczniowie potrafili zgubić się po drodze, przegapić niektóre elementy i w rezultacie całej ich wiedzy brakowało fundamentów. Wtedy musiałby go jednak ściągać do domu co najmniej raz w tygodniu, a przy jego grafiku łączącym szkołę i pracę, wątpił że byłby w stanie zmuszać go jeszcze do dodatkowej nauki.
  Pustka w głowie trwała, dopóki przed jego nosem nie pojawiła się kulka. Nos poruszył się kilkakrotnie, gdy wciągnął powietrze i mlasnął cicho na samo wspomnienie smaku. Cała jego uwaga przeskoczyła na małą kulkę, gdy włożył całą swoją uwagę w jego słowa.
  — Ja, Ziemia, Niebo, Dusza? — powtórzył bezwiednie, nie do końca rozumiejąc całą mantrę. W dodatku kulka zdecydowanie go rozpraszała. Mocno. Zbyt mocno. W końcu nie wytrzymał. Złapał Zeke'a dłońmi za nadgarstek i wgryzł się w kulkę kompletnie tracąc nad sobą kontrolę. Dopiero z zatopionymi w niej zębami zdał sobie sprawę z tego co właściwie zrobił. Zerknął na niego kątem oka i ostrożnie odgryzł kawałek do końca prostując się baaaaardzo powoli, zupełnie jakby dzięki temu jego akcja mogła pozostać niezauważona.
Równie powoli żuł, cały czas wpatrując się w niego w milczeniu.
I przełknął.
Cały czas milczał.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Parsknął niebywale głośno, a czując dotyk przyjaciela na moment zamarł w jednym miejscu zerkając na niego kątem oka. Był wcześniej taki bezpośredni?
- Chcesz mnie na taśmę sklejać? Jakbym wyglądał? Nie dość, że pewnie zły, z odstającymi uszami, to na dodatek cały w taśmie - wywrócił oczami, a gdy chłopak zaczął bawić się jego włosami przełknął głośniej ślinę wpatrując się w tego dziwnego lisa. Nie żeby miał jakieś wonty o to głaskanie, bo było przyjemne, ale nie spodziewał się tego po Yukim. Po nim w szczególności. Przez chwilę miał ochotę złapać go za rękę i kazać się teraz głaskać cały dzień, ale szybko zrezygnował odwracając twarz, którą przykrył lekki różowy kolor.
Odchrząknął po chwili ciągnąc się lekko za dekolt koszulki dwoma palcami, jakby mu się nagle cieplej zrobiło. Zerknął na białowłosego rozbawiony, gdy tylko kolorki zeszły mu z twarzy - Strzeż się, bo Ci gęsi do domu wpuszczę. Przewodniczący szkoły musiał po korytarzach w szkole je łapać, a Ty byś musiał po domu - zadzieranie z Zeke'iem zawsze kończyło się podobnie. Chłopak nie lubił gdy ktoś mu się sprzeciwiał, lub wchodził w paradę, więc troszkę nakreślał linię, której nie wolno z nim przekraczać w sposób, cóż, dla niektórych nieodpowiedni, bądź wulgarny. Rozwieszenie po szkole kompromitujących zdjęć? To na pewno była ta czerwona głowa, która jedynie informuje na przyszłość, by z nim nie zadzierać.
- Aleś Ty zabawny, lisku- zachichotał dźgając go palcem w policzek - Humor Ci się wyostrzył? Tak, przez mój PSI nos, nie mogę pracować z chemikaliami. Dlatego ciągle próbuję namówić szefa by mnie wziął do pomocy innej niż zmywanie i sprzątanie kuchni, bo jeszcze trochę, a wyląduje z obolałym nosem w domu nie wychodząc przez dobre kilka tygodni- na wspomnienie o swoim nosku podrapał się po nim znów poprawiając okulary. Przeklęte oprawki, ale soczewek nie założy, nie ma opcji.
Słysząc, że chłopak zgadza się na korki przyszła mu niesamowicie wspaniałomyślna myśl. Jakby właśnie doznał objawienia. Oblizał szybko usta wykrzywiając kąciki ust ku górze i przymykając lekko powieki wpatrywał się tak w przyjaciela - Ajajaj... Yuki... Mam poważny problem z matematyką... Próbuje dodać jeden do jednego, a wychodzi mi trzy... Dwa do dwóch wychodzi mi pięć...- złapał między dwa palce wolnej ręki kilka białych kędziorków owijając je sobie powolutku wokół palca wskazującego - Czy to Twój urok osobisty, że nawet teraz mi to nie wychodzi? Czy po prostu jestem głupi...?- wiedział, że zaraz mógł oberwać ręką w twarz, albo dostać z bańki, ale tak bardzo się chłopak prosił o to by się z nim droczyć, że nie mógł sobie odpuścić tego choćby na kilka chwil. Ale faktem było to, że Zeke miał problemy z matematyką, głównie z obliczaniem prawdopodobieństwa. Te całe drzewka, jakieś kostki pierdoły, wszystko mu się mieszało, a na dodatek nie bardzo rozumiał, dlaczego w ogóle ktoś miałby w taki sposób coś obliczać. To było po chińsku, a nie po japońsku. Zdecydowanie nie dla tego psiaka.
Zauważył ruch spowodowany podstawieniem kulki pod nos, czyli miał jego uwagę, ale bardziej skupioną na jedzeniu. Czemu ten lis nie dbał o siebie i dopiero Zeke musiał go karmić? Może będzie musiał pogadać z jego bratem, by coś w tym temacie zrobić, bo co jak co, ale jeśli znajdzie tego człowieczka gdzieś głodnego na ulicy wijącego się, by dać mu jedzenie, to chyba Zeke załamie się z nadmiaru słodyczy, która napływałaby od jego przyjaciela.
- Doookładnie! Bo koniec koń-- urwał widząc co ten chytry lis wyrabiał. Nawet nie miał szans go powstrzymać, jego paluszki na nadgarstku Zeke'a sprawiły, że okularnik zamarł ponownie. Obserwował go tylko z szeroko otworzonymi oczami jakby właśnie popełniono tu wysokiej rangi przestępstwo, a on nawet by nie drgnął z przerażenia - Yuki...- wymruczał jego imię już nie mając wcale tak miłej miny na twarzy jak poprzednio. Aż mu górna warga zadrżała z tego wszystkiego przez chwilę ukazując białe kły chłopakowi.
- Chyba będę musiał zjeść resztę sam...- burknął obracając się do niego plecami i kulkę, którą chłopak prawie całą pochłoną ugryzł w jednym miejscu oblizując zaraz po chwili usta. Co za typek, nie dość, że mu pomagasz, to ten jeszcze bezczelnie nie słucha. Poudaje trochę obrażonego, chociaż był zły, bo przecież tak się starał teraz, wymyślał, a ten po prostu... Szkoda, że mu ręki całej nie zjadł. Widać, że lis, a nie jakiś inny zwierzak.
Zeke

Powrót do góry Go down

  — Tak samo jak teraz tylko posklejany taśmą — powiedział tym swoim mądrym tonem, kiwając z pełnym przekonaniem głową. Dopiero po chwili roześmiał się cicho, przyglądając mu się z wyraźnym rozbawieniem.
  — Nie potrafiłbyś być na mnie zły, bo jak już wielokrotnie ustaliliśmy, jestem najbardziej niewinnym lisem jakiego widział ten świat — niestety średnio umiał robić szczenięce oczy, musiał się więc zadowolić wyrysowaną na jego twarzy łagodnością przemieszaną z nieskończonymi pokładami ciepła.
  — Chociaż te odstające uszy brzmią ciekawie — powiedział z wyraźnym zainteresowaniem przyglądając się jego głowie. Miał ku temu nawet lepszą okazję, gdy Zeke zwrócił się w przeciwnym kierunku. Ciekawe co tam zobaczył? Sam wychylił się nieznacznie, by spojrzeć w tamtą stronę, ale nie dostrzegł niczego szczególnego. Gdy nagle padła kolejna groźba.
  — G-g-gęsi? — zająknął się, momentalnie blednąc. Jeśli to w ogóle było możliwe. W ten właśnie sposób zdradził się z jednym z największych strachów swojego życia. Albowiem Yuki panicznie bał się... wszystkich większych ptaków. Gęsi, łabędzie, żurawie. Wszystkie sprawiały, że momentalnie kamieniał. Był pewien, że jeśli coś miało sprowadzić na niego katastrofę to właśnie one. Pokręcił głową na boki starając się wyrzucić podobną wizję z umysłu. Nie, nie, żadnych gęsi. Akceptował je tylko i wyłącznie na talerzu! Wróble były jeszcze w porządku. Ewentualnie... gołębie... chociaż je też wolał obserwować z daleka.
  Dźganie palcem w policzek skutecznie wyrwało go z tego wewnętrznego terroru.
  — Czemu nie weźmie cię do kuchni? Jestem pewien, że gotujesz dużo lepiej od tego, kogo obecnie tam zatrudnili — no, może nie był w takich sprawach zbyt obiektywny, ale czerwonowłosy naprawdę miał talent do przeróżnych dań!
  — Jak możesz nie wiedzieć ile to jest jeden do jedneg- — początkowy śmiech szybko zamarł na jego ustach, gdy Zeke znowu zaczął coś odwalać. Na tyle, by Yuki przykryzł język w panice z cichym jękiem i towarzyszącym temu 'auć'.
  — J-j-jaki urok osobisty, zdecy... d-dowanie, jesteś głupi. Ty i twoje dziwne żarty — ledwo udało mu się powstrzymać przed odepchnięciem go w tył. Usiedział jednak w miejscu, zerkając kątem oka na jego palce. Z matematyki mógł go podszkolić, ale z tego to chyba nigdy go nie wyleczy! Ciekawe czy pastwił się tak nad wszystkimi czy tylko nad nim? W końcu był raczej łatwym celem. Zwłaszcza w jego rękach. Zeke zajmował drugie miejsce wśród najmocniej rozpraszających go rzeczy, zaraz po jedzeniu. Z jedzeniem nikt nie mógł konkurować, nawet on.
  Co dość szybko udowodnił.
  Słysząc zmianę w jego tonie, położył po sobie uszy na płasko, w końcu orientując się że naprawdę powinien się kontrolować. I jednak udało mu się nawet zupełnie nieświadomie zrobić te super szczenięce oczy będące uosobieniem niewinności i poczucia winy. Szkoda tylko, że Zeke obrócił się do niego plecami.
  — Zeke? — zawołał go ostrożnie, przesuwając się nieznacznie to w lewo, to w prawo szukając jakiegokolwiek sposobu na zwrócenie na siebie jego uwagi. Naprawdę się obraził? Białe uszy nieustannie to stawały na sztorc, to z powrotem przylegały płasko do jego głowy.
  — Jesteś zły? — zapytał w końcu cicho wyciągając rękę do przodu. I szybko ją cofając. A potem znowu wyciągając. Jakby nie mógł się zdecydować co powinien zrobić. Nigdy sobie nie radził z podobnymi sytuacjami. Wcześniej był przekonany, że nie umiał być na niego zły, ale właśnie stracił całą pewność siebie.
  Wizja, że czerwonowłosy mógł zjeść wszystko sam, zdecydowanie była zbyt przerażająca. Tyle dobrego jedzenia! Poza jego zasięgiem!
  Postanowił więc zastosować taktykę, którą widział czasem względem siebie u Yoshiego. Co prawda jego zdaniem była beznadziejna, ale może na niego zadziała? Objął go więc od tyłu i wcisnął łeb w jego plecy.
  — Przepraszam, okej? Naprawdę jestem głodny. I... i... robisz najlepsze kulki w całym Oguni, więc to trochę twoja wina — nawet się postarał, żeby jego głos też brzmiał na nieznacznie obrażony! Swoją drogą, pochlebstwa chyba też pomagały, prawda? Kompletnie się na tym nie znał, mógł więc jedynie się modlić że ta totalna improwizacja odniesie jakikolwiek skutek.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Nie wierzył, że jego przyjaciel mógłby rzucić do niego takimi żarcikami. Nawet on miał poczucie humoru? Może inaczej... Nie wstydził się przy nim żartować i naprawdę się dobrze bawić? Dawno nie widział, żeby Yuki czuł się przy kimś tak komfortowo. Zależało mu na tym, nawet jeśli po części czuł w środku, że zblizenie się do kogoś mogłoby go znowu kosztować bólem, którego by nie chciał poczuć. Ani nie chciał znów widzieć kogoś w kałuży krwi...
Na kilka sekund spochmurniał przez te myśli, ale prędko na jego usta powrócił szeroki uśmiech, a jego błyszczące złote oczy wpatrywały się znowu w jego złociste ślepia.
- Jesteś najsłodszym lisem, jakiego kiedykolwiek widziałem, Yuki... Aż -- urwał kręcąc głową. Musiał się powstrzymać, żeby nie powiedzieć o kilka słów za dużo. Już i tak było mu ciężko, bo lis był jedyną osobą, którą chciałby teraz bronić przed wszystkimi. Złapał go lekko za policzki ciągnąc je zaczepnie. Ta buźka była taka rozkoszna!
- Ahh... Nigdy ich nie zobaczysz. Nee-ee nie ma mowy - poruszył brewkami zaczesując w tył włosy. Niech sobie wybije ten pomysł. Dobrze, że chłopak nie był taki domyślny i nie patrzył mu prosto w twarz, gdy Zeke się zarumienił. Zazwyczaj unikał takich sytuacji, ale nie było to wcale takie proste, kiedy miało się przyjaciela tak rozkosznego, że chciałoby się go schrupać. Odetchnął głęboko i spojrzał na chłopaka. Tak. Gęsi.
- Doskonale wiem, że się ich obawiasz... pewnie by Cię smyrały dziobkami po nogach, czasem może by przygryzały! Chciałbym widzieć to Twoje zakłopotanie, kiedy przed nimi uciekasz... Może nawet bym Cię obronił? -dwoma palcami jednej ręki złapał go tak, że kciuk był na jednym policzki, drugi na drugim i ścisnął je w ten sposób przyglądając mu się dokładnie. Chyba aż za bardzo sobie pogrywał ze swoim własnym przyjacielem, ale ciężko mu było tego nie robić. Jeszcze brakowało, by lekko zluzował i okazałoby się, że częściej siedzi pochmurny niż uśmiechnięty jak teraz. W jego głowie częściej pojawiały się negatywne rzeczy niż pozytywne, więc w sumie przybierał maskę, by się dobrze bawić i by jego przyjaciel niczego nie podejrzewał.
- Bo "już ma ludzi od tego, a ja nie mam doświadczenia" - użył rąk robiąc cudzysłów w powietrzu. Nie był zadowolony, że ludzie go tak spychali na drugi plan. Starał się całymi dniami, żeby szlifować swoje umiejętności i nawet nie mógł się wykazać. Jedyna osoba, która go doceniała to był właśnie Yuki.
- Tak się składa, że nie wiem... -wymruczał cicho, może nawet to był podryw? Albo po prostu nadal się droczył? Lekko się zmartwił, gdy ten wydał z siebie znajomy wszystkim odgłos, kiedy sobie ktoś coś zrobi. Dlatego dłoń, która bawiła się jego włosami delikatnie pogłaskała te białe uszka, które dzisiaj nieźle się gimnastykowały.
- Moje żarty...? A może ja mówię na poważnie...? Kto wie? - westchnął cicho zabierając rękę od jego uszu i nie spuszczając z niego wzroku cmoknął cicho - Przecież masz niebywały urok osobisty - wyszczerzył swoje białe kły do przyjaciela i poprawił okularki na nosie. Odsunął się jednak powoli, bo może chłopak zaraz zje swój język z tego wszystkiego, a tego by raczej nie chciał. Ciężko by było go wtedy ratować! Znaczy, wcale nie tak ciężko, ale nie wiadomo jakby Yuki zareagował.
Jego mały foszek, który raczej można zaliczyć do tych właśnie udawanych sprawił, że zadrżał cały aż coś zaczęło mu się pojawiać z tego wszystkiego na głowie. Może faktycznie chodziło o coś więcej w tym wszystkim? Zrobił te kuleczki nie tylko dla siebie, zawsze robił więcej jedzenia, bo spodziewał się, że jego przyjaciel będzie głodny. Nie spodziewał się jedynie tego, że gdy będzie chciał czegoś nauczyć to ten będzie bardziej zainteresowany jedzeniem.
Nawet mu nie odpowiedział, fuknął tylko znów ciągnąć się za dekolt koszulki. Czy to dzień był taki ciepły, czy to jemu się robiło gorąco? Kompletnie nie wiedział, o co tak naprawdę mu chodziło. Wszystko merdało mu się dzisiaj w tej głowie. Mówił sobie za każdym razem, by zbytnio nie zbliżać się do kogoś, bo będzie tego żałować. To co on w takim razie teraz robił?
Spiął się cały, wyginając, gdy chłopak objął go od tyłu. Na początku miał zamiar go po prostu odepchnąć i wcinać te kuleczki samemu, ale... nie był w stanie. Poczuł jak coś podchodzi mu do gardła, a czerwień zalała znów jego twarz.
- Yu-uki... - zająknął się, by po chwili odchrząknąć i cały czerwony odwrócić się do chłopaka. Na jego twarzy był krzywy uśmiech, którego raczej nie widać na co dzień u tego psiaka. Nawet jego uszy się lekko uniosły, ujawniając swoją obecność.
- Przecież bym się nigdy na Ciebie nie obraził - ta czerwień nie schodziła mu z twarzy, a jego uszy zadrżały. Podał chłopakowi resztę kulek, a tę, którą miał w ręce po prostu już dokończył - Jedz... - pogłaskał przyjaciela po głowie mając nadzieję, że ten nie poruszy już tego tematu. Choć coś przeczuwał, że zaraz będzie go wypytywać, dlaczego Zeke siedzi cały czerwony jak burak.
Zeke

Powrót do góry Go down

  No dobra, nie spodziewał się, że się z nim zgodzi. I zdecydowanie nie spodziewał się takiego słodzenia. Przez chwilę zbiło go z tropu na tyle, by sam nie wiedział co odpowiedzieć. Uciekł gdzieś wzrokiem w bok, gdy Zeke postanowił go nagle złapać za policzki. Jak jakiegoś dzieciaka! Naburmuszył się w odpowiedzi.
  — Czyli pewnie nie widziałeś żadnego lisa poza mną, aha! — w końcu znalazł odpowiednią ripostę, unosząc kącik ust w cwanym uśmiechu. No patrzcie, czyli jednak miał jakiś tam charakterek i nie zawsze zachowywał się jak ciepła kluska. Szkoda tylko, że tak ciężko było go z niego wyciągnąć. A przez wszystkie doświadczenia, praktycznie się nie pojawiał. Nawet teraz błyskawicznie zniknął zastąpiony determinacją. Chciał zobaczyć jego uszy, zdecydowanie!
  I absolutnie nie chciał mieć niczego wspólnego z gęśmi. Wizja zaprezentowana mu przez Zeke'a była przerażająca, ale ratowało ją tylko jedno.
  — Gęsi nie mają zębów, głupi. Nie mogłyby mnie gryźć — powiedział z pełnym przekonaniem, zaraz jednak się nad tym wszystkim zastanawiając. No bo... miał rację, prawda? Nie miały zębów? Nie istniała żadna tajemnicza rasa gęsi mięsożerców, które wyrywały ci kawały mięsa z nóg, goniąc cię przez podwórko? W miasteczku pełnym yokai pewnie nie powinno go nic zdziwić, ale... nie, nie, nie. Zdecydowanie nie istniały.
  — Przestań no, bo mi tak zostanie — wyburczał, gdy ten znowu zaczął się bawić jego twarzą. Podniósł dłonie i położył na jego ściągając je w dół. Poruszył kilkakrotnie szczęką z cichym mlaśnięciem. Na koniec uśmiechnął się nieznacznie w odpowiedzi — najpierw byś je na mnie napuścił, a potem byś mnie przed nimi bronił? Chyba sam bym nie wiedział czy być na ciebie złym, czy wieszać się na tobie z wdzięcznością. Sprytne. A to ja tu rzekomo jestem lisem.
  Zachichotał cicho na samą myśl.
  Nie podobały mu się natomiast słowa, które usłyszał w odpowiedzi odnośnie gotowania.
  — Mam do nich pójść i postraszyć ich klątwą? Zatrudnijcie Zeke'a na kucharza albo spadnie na was gniew Inariiii — nachylił się nad nim ściszając głos w ten super groźny sposób (a przynajmniej tak mu się wydawało), którego wiecznie oczekiwali od niego mieszkańcy. Nie żeby naprawdę potrafił rzucać jakieś klątwy, ale w Oguni było tyle wierzących w to osób, że może nawet by w to uwierzyli. I złożyli go potem w ofierze. To chyba jednak nie był dobry pomysł.
  Czując rękę na swoich uszach ściął się przez chwilę, średnio kontaktując ze światem. Przymknął nieznacznie powieki, wydając z siebie cichy, niekontrolowany pomruk. Po kilkunastu minutach spędzonych pod czapką, nawet podobny mało znaczący gest był w stanie kompletnie go wyłączyć. Dopiero gdy cofnął dłoń, otworzył leniwie oczy patrząc na niego nieznacznie zamglonym wzrokiem, który wyostrzał się z każdą sekundą. Kompletnie przegapił co do niego mówił! Ugh, co teraz? Miał nadzieję, że o nic go nie pytał. Skoro się jednak odsunął to chyba był bezpieczny. Całe szczęście.
  A teraz mógł tylko czekać w napięciu na przebaczenie. Czy taktyka Yoshiego zadziała czy jak to mówią, wyjdzie z tego - hehe - pies pogrzebany? A raczej lis pogrzebany, bo nie miał wątpliwości że to on był tutaj na przegranej pozycji.
  Z zaskoczeniem stwierdził jednak, że chyba zadziałało. W dodatku... jego uszy wyszły na wierzch! Podniósł łeb wpatrując się w nie jak zaczarowany, dopiero po chwili dodając dwa do dwóch.
  — Khh, ja się do ciebie kleję, a tobie pewnie jest gorąco — nie, jednak był na to za głupi. Wypuścił go szybko, mimo wszystko nieznacznie się tym wszystkim przejmując. Co jeśli Zeke dostanie przez niego udaru? Chyba by sobie nie wybaczył! Choć z pewnym rozbawieniem zauważył, że był prawie tak samo czerwony jak jego włosy. Urocze.
  Złote oczy rozbłysły, gdy kulki na nowo znalazły się w zasięgu jego wzroku. Pojawiło się jednak nowe wewnętrzne rozdarcie, którego kompletnie się nie spodziewał. I nawet fakt, że został pogłaskany, tym razem nie był w stanie go rozproszyć.
  Te drgające uszy proszą się o pogłaskanie. Jak rozwiązać ten wewnętrzny konflikt? Mógł chwilowo poczekać z jedzeniem i spróbować go pogłaskać. Ale co jeśli będzie na niego zły, zabierze wszystko i sobie pójdzie? Może powinien więc zabrać się za jedzenie... ale co jeśli nigdy wcześniej nie będzie miał podobnej okazji? Pierwszy raz widział, by Zeke stracił nad nimi kontrolę.
  — Uhhhh — wydał z siebie dźwięk wyrażający całe wewnętrzne cierpienie. Aż w końcu, w kompletnym akcie desperacji postanowił połączyć oba plany w jeden i ściągnąć na siebie wszystkie nieszczęścia tego świata. Tak przynajmniej sądził. Zgarnął jedną ręką kulkę, a drugą wyciągnął w kierunku jego głowy, dotykając ostrożnie palcami jednego z jego uszu.
  — Są jeszcze milsze w dotyku niż futerko Tailsa.
Lis, który jak do tej pory siedział obrażony pod ławką, własnie zaskomlał chyba mocno urażony jego komentarzem. A może po prostu reagował na swoje imię? Kto wie.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
- Możliwe...? - zaśmiał się cicho - Ale i tak żaden by Tobie nie dorównał - poczochrał go pieszczotliwie po głowie wzdychając ciężko. Nawet mu się podobało to, że w końcu ktoś umiał mu się odgryźć. No i przede wszystkim był jego przyjacielem. To było najważniejsze. Jeśli podejście Zeke'a sprawi, że Yuki będzie taki częściej, to będzie próbować wyciągnąć z niego wszystko, co najlepsze. Nie ma mowy, żeby sobie teraz odpuścił, kiedy chłopak zaczął się przed nim otwierać. Nawet jeśli sam nie umiał się w stu procentach otworzyć w obawie przed bólem.
- Ale jak to?... No ale dziobią tak? Mają twarde dziooooby! -nadął policzki mrużąc przy tym oczy i wpatrując się w Yukiego. Przecież nie chodziło tu o posiadanie zębów, tylko o zwykłe dziobanie. To też boli. Sam wiedział o tym doskonale, bo przecież trzeba było te ptaszyska jakoś do szkoły przenieść. Przez tydzień goił rany zrobione przez te ptaki. Pewnie teraz chłopakowi po głowie chodziły wszelkie złe myśli o gęsiach, co było widać po jego twarzy.
- No weeeź, przecież masz takie miękkie policzki - zamruczał mu, a czując jego dłonie na swoich ujął je prędko z zawadiackim uśmiechem przyklejonym do pyska - Ajajaj... Czyżbyś odkrył moje zamiary? No przecież kręcenie się wokół Ciebie tylko po to by móc Cię uratować wcale nie jest złą opcją, co? Nawet jeśli ja sam bym sprawił, że byłbyś w niebezpieczeństwie. Wszystko dla tego szerokiego uśmiechu - puścił mu oczko puszczając powolutku jego dłonie.
Parsknął głośno kręcąc głową. Jeszcze tego brakowało, by chłopak się narażał innym takim gadaniem - Ty naprawdę chcesz, żebym Cię z opresji ratował, co?- sam się ku niemu pochylił cmokając cicho ustami - Nie żebym miał coś przeciwko... Ale rzucanie klątw? A co jeśli mój szef opacznie to zrozumie i będę musiał Cię chronić? Kazałbym im siebie wziąć w ofierze - powiedział troszkę ciszej, a na jego lico wstąpiło zwątpienie i smutek. Znów w jego myśli wplątywały się ponure scenariusze. Miał wrażenie, że dopóki sprawa z jego porwaniem i śmiercią jego rodziców nie zostanie rozwiązana nie będzie mógł spokojnie żyć. Już i tak bywało ciężko.
Ten uroczy pomruk chłopaka sprawił, że przysunął się nieco do niego i podnosząc lekko tyłek z ławki przystawił wargi przy jego lisim uchu bardzo delikatnie w nie dmuchając powietrzem. Sam doskonale wiedział jak bardzo wrażliwe były jego uszy, więc wykorzystanie tego na swoją korzyść było jak najbardziej dobrym rozwiązaniem. Ale chyba nie domyślał się, że sam straci panowanie nad swoimi uszami. Dobrze, że nie miał ogona, bo by chyba mu merdał na boki jakby był nakręcony.
Sam był zaskoczony, że nie panował nad sobą i nad swoimi emocjami. A tak wbijał sobie do głowy tę magiczną mantrę, powtarzał ją w kółko i nic! Zatrząsł się lekko i gdy jego kolor twarzy zaczął upodabniać się do koloru włosów rozchylił usta ujawniając swoje kły i oddychając ciężko. Słowa go tylko bardziej dobiły w tej sytuacji i zaciskając usta w linie przełknął ciężko ślinę starając się nie rzucić przez przypadek na chłopaka.
- Wcale mi nie jest gorąco! T-to wszystko Twoja wina - wytknął go palcem przystawiając nadgarstek do nosa i ust chowając w tej sposób swoje wargi, przez które ciężko oddychał. Widząc, że chłopak jednak wrócił do zachwycania się na widok jedzenia Zeke nieco odetchnął. Bo chyba mógł, tak? Przecież nie zostanie znienacka zaatakowany, przez tego małego lisa, nie?
Uszy mieszańca Inugami zaczęły troszkę wariować, bo raz to jedno ucho opadało, potem drugie i tak na zmianę trzęsąc się przy tym jak osika. Przełknął ciężko ślinę zaciskając mocno powieki, dlaczego akurat teraz stracił kontrolę? Podły lis!
Dźwięk, jaki chłopak z siebie wydał nie wróżył nic dobrego i dobrze przeczuwał ten młody pies. Już się cieszył, że będzie mógł schować swoje uszy, gdy poczuł dotyk dłoni Yukiego. Oderwał rękę od ust i zerkając na przyjaciela kątem oka nie mogąc jakoś zbytnio się już powstrzymać pchnął go na ławkę i zawisł nad nim. Miał wrażenie, że jego twarz zaraz rozpłynie się od tego piekielnego gorąca, a uszy znów zaczęły drżeć. Tym razem z innego powodu.
- Jeszcze... - wyszeptał cicho pochylając nad nim głowę i pozwalając na to, by chłopak dotknął jego uszu. Chyba sam nawet nie wiedział co robił, bo jakby wejść do jego głowy, to byłby tam niezły mętlik, jak nie erupcja małego wulkanu. Zerknął kątem oka na lisa, który skomlał pod ławką i tknięty lekko świadomością, że przecież są na dworze, na dodatek w miejscu publicznym spiął się cały. Co jeśli ich teraz ktoś zobaczy?
Zeke

Powrót do góry Go down

Ledwo się powstrzymał przed pstryknięciem go w czoło. Naprawdę, ktoś powinien go oduczyć tych wszystkich tekstów, ludzie mogli sobie pomyśleć nie wiadomo co! Jeszcze mu samoocena podskoczy i co wtedy? To by była absolutna katastrofa, w końcu Yuki zawsze był ofiarą losu i teraz nagle miałby to zmieniać przez jakiegoś czerwonowłosego?
  Nie mógł się cicho nie zaśmiać na całe to oburzenie o dziobanie. Nie dodał jednak już nic na głos, kiwając tylko głową w wyraźnej zgodzie. No bo rzeczywiście, dziobały. A gdy tak mu się przyglądał, mógł przynajmniej mieć nadzieję, że jednak nie odpali tak szybko planu z gęśmi. Chyba, że ta dziwna mina którą przybrał dotyczyła Yukiego. Wtedy nieco gorzej.
  — Dziwny jesteś — odpowiedział wyraźnie rozbawiony na jego zawadiacki uśmiech, poruszając głową na boki. Znalazł się książę od siedmiu boleści. Dosłownie! Był bowiem pewien, że właśnie tyle by mu zafundował, zanim postanowiłby go uratować. Dopiero na wspomnienie o całej tej ofierze podniósł nagle rękę i położył mu ją na ustach, momentalnie go zatykając. Mimo że sam niejako sobie żartował, naprawdę był bojaźliwy w podobnych tematach.
  — Nie mów tak — powiedział cicho, przygryzając dolną wargę. Wycofał bardzo powoli dłoń nadal targany wewnętrznym konfliktem, nim wyszeptał coś cicho do siebie i zaklaskał dwa razy na poziomie klatki piersiowej z cichym westchnięciem. Ten prosty nawyk towarzyszył mu od zawsze. Słowa miały dla niego tak niewyobrażalną moc, że gdy tylko sam nieco się w nich zagubił, błyskawicznie kończył w tym drobnym rytuale prosząc Inari o wsparcie i ochronę. Słowa, które wypowiadał były dla innych niezrozumiałe, a z reguły i tak nieszczególnie ich interesowały. Cały ten precedens trwał kilka sekund, po których uśmiech Yukiego powrócił na nowo. Dopóki Zeke nie postanowił dmuchnąć mu w ucho, które poruszyło się gwałtownie i zaraz przylgnęło na płasko do jego włosów w towarzystwie dziwnego dźwięku, przypominającego coś pomiędzy zduszonym jęknięciem, a lisim szczeknięciem. Nic dziwnego, że zaraz zasłonił usta rękami w wyraźnej panice. Kiedy ostatni raz słyszał u siebie ten dźwięk? On naprawdę był niebezpieczny!
  A Yuki nawet nie zdawał sobie sprawy, że późniejszymi akcjami wpakował go w równie groźną sytuację. Albo i samego siebie? Ciężko stwierdzić.
  — Moja? Bo zjadłem kulkę? — z każdą sekundą był nie tylko coraz mocniej skonfundowany, ale i zaintrygowany. Lisie uszy poruszyły się kilkakrotnie słysząc zmianę w jego oddechu. Pokiwał lekko głową w górę i w dół, zwłaszcza gdy dostrzegł jego wariujące uszy. Roześmiał się cicho, chyba kompletnie nie zdając sobie sprawy, że tylko wszystko pogarsza.
  — Ale urocze — wymsknęło mu się kompletnie bez pomyślunku, gdy wgryzał się w zgarniętą kulkę, jednocześnie muskając palcami miękkie futro na jego uszach. Nie spodziewał się jednak, że ten ruch z jego strony wywoła coś podobnego. Nawet nie zauważył kiedy znalazł się pod czerwonowłosym, wpatrując w niego szeroko otwartymi oczami.
  Kulka wypadła z jego dłoni, czego nie zdołał nawet zarejestrować, w przeciwieństwie do Tailsa, który momentalnie skorzystał z okazji i rzucił się na nią z wyskokiem, zaraz znikając w pobliskich krzakach ze swoją zdobyczą. Palce obu bezwładnie otwartych dłoni Yukitsune drgnęły nieznacznie, gdy stopniowo zaczął się odnajdywać w sytuacji. Całe to gorąco Zeke'a udzieliło mu się momentalnie, praktycznie parząc mu policzki. Nie wiedział, że takie rzeczy bywały zaraźliwe! Serce tego małego, białowłosego panikarza biło teraz tak szybko, jakby miał zaraz dostać zawału. W końcu lisy od zawsze były dość strachliwe, a znalezienie się w tak niecodziennej sytuacji robiło swoje. Odciął się w końcu nieznacznie i sięgnął tą samą ręką co wcześniej do jego głowy, przeczesując delikatnie czerwone kosmyki, nim przesunął opuszkami palców wzdłuż jednego psiego ucha, delikatnie je drapiąc. Uśmiechnął się nieśmiało, cały czas muskając miękkie futro, gdy coś do niego dotarło. Jego druga ręka była pusta. Zacisnął i rozwarł palce.
Pusta.
PUSTA.
  — MOJA KULKA! — poderwał się bezmyślnie do góry, uderzając w głowę Zeke'a i jęknął głośno, zaraz dotykając palcami czubka własnego nosa. Gratulacje, oto i on, niszczyciel jakiejkolwiek atmosfery, bo uciekło mu żarcie.
  — Auć, auć, auć, przepraszam — zaskomlał cicho trzymając się za nos, choć ciężko było stwierdzić czy przepraszał za zderzenie się z nim, czy za utracone jedzenie.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Przecież właśnie za to lubiło się Zeke'a! Że umiał puścić bajerę, której ciężko było się oprzeć. Zresztą w większości przypadków i tak używał tego w formie żartu, bo nie był zainteresowany innymi w ten "romantyczny" sposób, a łatwiej się pośmiać w dwójkę, kiedy oboje wiedzą, że to tylko takie gadanie. Chociaż z wielką chęcią uświadomiłby lisowi, że jest wart więcej niż myśli. Nie byłoby to takie proste, ale zakładając to, że Zeke jest uparty jak osioł to pewnie starałby się z całych sił, by do tej łepetyny w końcu coś dotarło poza jedzeniem.
Wciąż mierzył swojego przyjaciela lekko podejrzanym spojrzeniem, bo przecież... Gęsi miały twarde dzioby. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie wprowadzić swojego planu w życie, jednak pewnie przyprawiłby Yukiego o niezły zawał serca, a pisk byłoby słychać nawet za granicą Oguni.
- Ja dziwny? A może nie chcesz przyznać, że wolisz bym właśnie był taki, bo Ci się to podoba? - w szerokim uśmiechu błysnęły jego białe kły, jednak nie na długo, bo dłoń Yukiego przykryła mu usta. Ciężko w obecnej sytuacji było mu opanować swoją chęć polizania jego ręki, żeby chłopak ją zabrał dlatego ścisnął usta w linię i wpatrując się w przyjaciela przechylił lekko głowę ze znakiem zapytania, który można by było mu przykleić do buźki.
Gdyby zapytać się Zeke'a co sądzi o Bogach i tej całej sprawie z yokai, to pewnie wzruszyłby ramionami. Uważał, że przypadki chodzą po ludziach i to on właśnie był tym przypadkiem, wybrykiem, który musiał chować się przed innymi, by nie zostać rzucony jako ofiara rytualna. Tylko dlatego, że człowiek pokochał yokai i połączyli się ze sobą w akcie miłości. Paranoja. Nigdy nie usłyszał odpowiedzi od Bogów, do których jego mama kazała mu się za dzieciaka modlić. Nie powstrzymali też oni porywacza, więc czemu miałby swoje życie powierzać w ręce kogoś, kto mógłby równie dobrze nie istnieć? On tu cierpiał, a jego modły nie były wysłuchiwane. Więc gdzie Ci bogowie i ich niebiański dotyk? Nie mieszał się w wiarę swojego przyjaciela. Jeśli to mu dawało spokój duszy to przemilczy wszystko, tak jak to zrobił teraz kładąc swoje uszy na włosach, jakby był przybity tym wszystkim. Nie chciał, by chłopak się niepotrzebnie przejmował. Jednak nie posmutał zbyt długo.
Zaśmiał się ciepło słysząc ten uroczy jęk i aż chciał przytrzymać go przy sobie, żeby podmuchać mu jeszcze w te uszy. Przecież widok był taki uroczy, no i ten dźwięk! Aż mu znów coś podskoczyło wysoko do gardła uniemożliwiając się odezwać.
Przełykając ciężko ślinę oddychał przez usta próbując się uspokoić; na próżno. Zerknął na przyjaciela, a czerwień nawet nie myślała, by zniknąć z jego twarzy. Myślał, że zaraz mu policzki wyparują z tego wszystkiego, nawet wachlowanie się koszulką mu nie pomagało - Nieee dlategoo - przeciągnął słowa nie wierząc, że ten dalej o jedzeniu myśli - Nie wierzę, że Ty dalej o jedzeniu myślisz... Kiedy ja tu zaraz wyzionę przez Ciebie ducha - mruknął do niego, trzęsąc się cały. Pierwszy raz od wielu lat nie mógł pohamować samego siebie i w głowie miał niezły bajzel. Żadna mantra do niego nie docierała, a słowa przyjaciela tak naprawdę wszystko tylko pogarszały.
Dyszał ciężko wisząc nad chłopakiem nie zamykając ust, pokazując swoje ostre kły. Nawet nie wiedział gdzie patrzeć, na oczy chłopaka, jego tatuaże, policzki, nos, usta... Wszystko na raz do niego spływało, a gdy poczuł kojący dotyk na swoich uszach skulił się lekko wydając z siebie pomruk zadowolenia. Te paluszki go tak przyjemnie muskały po futrze i włosach, że jeszcze chwila i by pewnie zrobił kolejną głupotę, gdyby nie krzyk przyjaciela.
Nic poza uderzeniem w czoło nie zarejestrował. Jego szeroko otwarte oczy wpatrywały się zaszokowane w chłopaka. Nawet nie wiedział co ma zrobić, czy łapać się za czoło, czy za serce, bo tak mu łomotało, że prawie mu wyskoczyło z klatki piersiowej. Odsunął się prędko od Yukiego, naciągając dekolt koszulki sobie na nos jakby miałoby mu to pomóc w ogarnięciu się.
- N-nie... nic się nie stało... - mruknął cicho w końcu dotykając opuszkami palców swojego obolałego czoła i skrzywił się lekko. Jeszcze tego mu brakowało, by chodzić z guzem na czole.
- Żeby jedzenie go bardziej interesowało... - burknął pod nosem bardziej do siebie niż do niego. Zerknął kątem oczka na chłopaka i wyciągnął swoją rękę, by poczochrać Yukiego po głowie  - Następnym razem zrobię ich więcej... - odwrócił znów twarz przygryzając mocno dolną wargę, żeby się opanować. Mamrotał pod nosem mantrę, co dało się zauważyć, bo jego uszy powoli zaczęły się kłaść na jego głowie i znikać we włosach. Ale to bardzo powoli. Jeszcze musiał pozbyć się tego dziwnego gorąca i okropnego rumieńca.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Gdyby Yukitsune choć odrobinę rozumiał takie rzeczy, pewnie byłoby dużo łatwiej. Tymczasem był chyba najbardziej niedoinformowaną osobą, jaką stworzył ten świat. Prawda była taka, że wraz z jego łatwowiernością, można mu było wcisnąć całą masę pierdół, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Jego świadomość związków i podrywu ograniczała się do tego co mówił mu ojciec. A było to dokładnie:
a) Związek składa się z chłopaka i dziewczyny, musisz ciężko pracować na to, by w przyszłości móc utrzymać wasz dom;
b) I tak jesteś za młody na takie rzeczy, nie interesuj się, skup się na nauce.
  Czy Yukiemu przeszło zatem przez myśl, że mógłby lubić swojego przyjaciela w nieco inny sposób niż mu się wydawało? Kompletnie nie. Niektóre własne reakcje w jego towarzystwie niezwykle mocno go konfundowały, zrzucał je jednak na samego siebie. Był zbyt nieśmiały, nie wiedział co się dzieje, generalnie wszystko zawsze było jego winą. Już pomijając fakt, że sama wizja, że ktoś mógłby go lubić w jakikolwiek inny sposób, była dla niego zbyt absurdalna. No bo... jego? Nie, niemożliwe. Żadne podobne podejrzenie nie miało się nawet pojawić w tym tępym łbie.
  — Po prostu bądź taki jaki jesteś — uśmiechnął się w odpowiedzi. Od czasu do czasu musiał mu powiedzieć, że jest głupi - no bo był, co nie - ale zdecydowanie nie chciał by Zeke się zmieniał. Zamiast tego, wolałby by bardziej się przed nim otworzył. Doskonale wiedział, że nawet jeśli był jedną z jego ulubionych osób w Oguni, nadal była cała masa rzeczy, których musiał się o nim nauczyć.
  Pierwszy raz widział go w takim stanie. Gdyby miał przed sobą kogokolwiek innego, bez wątpienia kuliłby się teraz z przerażenia niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. I choć rzeczywiście gdzieś w środku nie mógł powstrzymać leniwie kiełkującego ziarna strachu, zaintrygowanie zrzucało je na dalszy plan, nie pozwalając dojść do głosu. Nic dziwnego, że gdy ten odsunął sie w tył, Yuki nie do końca był z tego powodu zadowolony. Wszystkie rzeczy, których normalnie nie miał okazji zobaczyć znikały powoli bez śladu.
  "Żeby jedzenie go bardziej interesowało."
  Przekrzywił głowę w bok kompletnie nie rozumiejąc wypowiedzianych przez niego słów. Lisie uszy poruszyły się kilkakrotnie góra dół, chwilę przed tym gdy przymknął oczy, czując jego dłoń na swojej głowie. Mógłby się do tego przyzwyczaić.
  Odwrócenie się wziął za ucieczkę z zupełnie innego powodu.
  — Boli cię? — zapytał z wyraźnym zmartwieniem, przeplecionym z wyrzutami sumienia. Przysunął się do niego i ujął jego twarz w dłonie, zwracając ją w swoją stronę. Odgarnął ostrożnie czerwone włosy do góry, by przyjrzeć się uważnie uderzonemu miejscu. No, plus był taki że czaszka na pewno mu nie pękła. Nie miał aż tak twardego nosa! Gdyby było inaczej, dołączyłby do Stróży i taranował z jego pomocą Yokai, ot co.
  — Następnym razem mogę ci pomóc — odsłonił kły w uśmiechu, jednocześnie zerkając na znikające uszy. Położył po sobie własne z wyraźnym zawodem. Czyli nie będzie ich mógł już dziś dotknąć? Wtem w jego głowie pojawiło się jeszcze jedno, niezwykle wyraźne pytanie.
Czy kły też chowa razem z uszami?
Mógłby je jak człowiek... zadać na przykład na głos. Poczekać na odpowiedź. Nie, przecież to byłoby zbyt proste. Lepiej było położyć kciuk obok ust Zeke'a i odciągnąć jego górną wargę nieznacznie w bok, by odsłonić zęby z miną naukowca.  Ale się zrobił odważny. I bezczelny.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Cóż, człowiekiem wszystko wiedzącym Zeke nie był, ale już miał za sobą niejedną przygodę. Dziewczynom to nawet nie przeszkadzało, bo gdy tylko pojawiał się na horyzoncie w szkole, te już leciały jak ćmy do światła. A że on obrotny, mąciwoda w tej swojej masce, którą przywdziewa za dnia to łatwo mu przychodziło zaciąganie duszyczek gdzie mu się żywnie podobało. Oczywiście no strings attached. Tak jakby zbierał doświadczenie, żeby komuś innemu zaimponować. Jak to lamersko brzmi...
Czy starał się pokazać chłopakowi, że mu zależy? Możliwe. Czy starał się pokazać, jakie ma wobec niego uczucia? Nie zaprzeczam. Czy udaje mu się to wszystko? Otóż nie. Jakby grochem o ścianę, próbował na wszystkie sposoby i nic, dupa Jasiu. Jego nikt nie uczył tych spraw, jakby samo mu to przyszło z wiekiem obserwując innych w szkole oraz dorosłych. Lepsze było to niż chodzenie z opuszczoną głową z plakietką "porwany dzieciak" na czole. Dobrze, że prawie nikt o tym nie wiedział.
Ten pies jednakże nie zdawał sobie zbytnio sprawy z tego, że wmawiając sobie, iż powinien trzymać uczucia na wodzy i z nikim nie wchodzić w głębsze relacje, tak każde spotkanie z Yuki'm sprawiało, że to postanowienie przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Oczu od niego oderwać nie potrafił, choć ciągle droczył się i udawał głupka, żeby przypadkiem ktoś za bardzo się nie domyślił co mu chodziło po głowie. Zadrżał cały słysząc jego słowa i opuścił nieco wzrok, a mina na twarzy mu widocznie zrzedła - Nie chcesz tego. Nie spodobałoby Ci się to jaki jestem naprawdę... - wymamrotał cicho przygryzając dolną wargę. Był przecież wybrykiem natury, więc jak jego prawdziwe oblicze mogłoby się komukolwiek podobać? Nikt chyba nie spodziewał się, że Zeke mógłby mieć takie myśli, ale taka była prawda. Chłopak miał mocno w pamięci wyryte słowa porywacza, które codziennie go prześladowały. Na dodatek teraz nie mógł przez nie w nocy spać, dlatego chodził po mieście szukając tego jednego zapachu - napastnika.
Sam był zaskoczony, że tak łatwo dał się ponieść emocjom. Tak niewiele brakowało, by stracił kontrolę? Musiał się opanować, bo zamiast zachowywać się normalnie dawał ponieść się temu, co skrywał głęboko. Nie było to łatwe, bo sam sobie doły pod nogami kopał, sam sobie kłody rzucał. Nie ułatwiał sobie niczego. Wręcz sprawiał, że coraz bardziej go lubił.
Przełykając ciężko ślinę wbijał sobie do głowy słowa swojej matki "Ja, Ziemia, Niebo, Dusza", jakby miało to coś zmienić. Jego mózg działał teraz jak stary magnetofon powtarzający w kółko jeden i ten sam odcinek. Już był prawie u celu...
Prawie...
Koszulka powolutku zsunęła mu się z nosa, a oczy wpatrywały się w Yuki'ego zza okularów jak w malowany obrazek. Dopiero gdy ten odgarnął mu włosy z czoła zdał sobie sprawę, że chłopak zadał mu jakieś pytanie - Mnie? Co Ty... Twarda sztuka ze mnie - próbując odwrócić jakoś sytuację i nie zwracać uwagi na to, jak przyjemne były dłonie chłopaka, gdy trzymał je na policzkach rudzielca, Zeke wyszczerzył swoje białe kły do niego i poprawił okulary na nosie. Tak, jeszcze mu nie spadły w tym wszystkim, dzielnie trzymały się na nosie rudego.
- Jeśli wpadniesz do mnie wieczorem możemy zrobić nocowanie i całą noc gotować - wcale nie o tym myślał. Kompletnie co innego mu przechodziło w tym czasie przez głowę, ale przecież nie powie tego na głos do swojego mało doinformowanego przyjaciela, który mógłby opacznie zrozumieć Zeke'a.
Jego uszy zdążyły zniknąć, a serce czerwonej głowy uspokoiło się nieco. Miał już zdejmować sobie z twarzy ręce chłopaka, gdy ten go zaskoczył. Znów się zrobił czerwony na twarzy, ale tym razem nie pozwolił uszom wyjść ponownie na światło dzienne. Zmrużył złote ślepia wpatrując się w chłopaka i łapiąc go za nadgarstek, nie miał zamiaru go puścić, przyciągnął go bliżej siebie, a kciuk, którym podnosił jego wargę złapał między zęby. Lekko, bo lekko, ale zaraz przeskoczył na inne palce nie spuszczając spojrzenia ze swojego przyjaciela. Końcem języka przejechał po palcu wskazującym lisa uśmiechając się wrednie - Coś Ty się taki bezczelny zrobił, co? - wymruczał cicho trzymając jego rękę przy swoich ustach i obrócił ją wierzchem. Nos rudego, zimny i chudy, przejechał po linii, którą chłopak wypatrzył na dłoni i zerknął rozbawiony na Yukiego. Może i chwilę wcześniej wpadł w zakłopotanie, bo ten go naprawdę zaskoczył i myślał, że może coś z tego będzie, tak teraz w głowie miał tylko jedno wyrażenie.
Droczyć się.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Gdy Yuki ubzdurał coś sobie we łbie, zachowywał się trochę jak dzik. Parł przed siebie, nie rozglądał się na boki i nie przejmował jakoś szczególnie większymi konsekwencjami. Zwyczajnie do niego nie docierały. Wyłączał myślenie, skupiał się na celu i po prostu podążał w jego kierunku. Tak było właśnie w tym momencie, gdy ubzdurał sobie sprawdzenie jego kłów. Nie znaczyło to jednak, że ignorował wszystkie pozostałe słowa wypowiadane przez Zeke'a. Po prostu chwilowo zepchnął je na nieco dalszy plan, by później do nich powrócić.
  Przyglądał się z rozbawieniem zsuwającej się chłopakowi z nosa koszulce, która od początku stanowiła raczej słabe zabezpieczenie przed... czymkolwiek się tam chował. No bo przecież nie chowałby się przed Yukim! Na pewno musiał mieć jakieś inne powody, które po prostu chwilowo były mu nieznane.
  — Na noc? — złote oczy wyraźnie rozbłysły. Jeszcze nigdy wcześniej nie miał okazji u nikogo nocować. Sama myśl wydawała mu się nieprawdopodobna. Mógł wymyślić na poczekaniu dziesięć scenariuszy na temat tego, co mogliby robić! Był tylko jeden problem. W końcu Zeke nie mieszkał sam, prawda?
  — Pani Ayazuma nie będzie miała nic przeciwko? — zapytał kładąc po sobie uszy. Nie chciał sprawiać nikomu problemów, nawet jeśli pod całą tą falą zmartwienia wyraźnie widać było nadzieję, że plan mógłby się jednak udać.
  — Ale nie wiem czy całonocne gotowanie to dobry pomysł, gdy inni będą chcieli spać, a my będziemy się rozbijać garnkami — zaśmiał się cicho na samo wyobrażenie, szybko wymyślając plan awaryjny — zaproszę cię kiedyś jak mój ojciec będzie spał poza domem. Yoshim nie trzeba się przejmować.
  W końcu jego brat i tak wiecznie się przejmował, że Yukitsune nie ma żadnych znajomych. Ostatnimi czasy białowłosy miał w tym aspekcie nieco większe szczęście, ale istnienie Zeke'a... i tak przed nim zataił. Początkowo zrobił to w obawie, że jego brat kłapnie coś bezmyślnie w szkole, albo załączy w sobie dziwny odruch obronny. Yukiemu kompletnie nie przeszkadzał fakt, że czerwonowłosy odgrywał w niej swoją rolę i kompletnie się do niego nie odzywał. Ale znał swojego brata. I nawet jeśli później znał Zeke'a nieco lepiej, jakoś... umknęła mu okazja, by powiedzieć o tym wszystkim Yoshiemu.    Był beznadziejnym kłamcą, dlatego od początku nie próbował kręcić, zamiast tego po prostu pomijając go w opowieściach. Aż doprowadził do stanu, gdzie ciężko byłoby mu się z tego wszystkiego wykręcić.
  Nagle Zeke go ugryzł. Lekko, bo lekko... ale ugryzł! Zatrząsł się nieznacznie, patrząc na niego z wyraźnym zaskoczeniem. Tego się zdecydowanie nie spodziewał. A było pchać łapy, gdzie nie trzeba.
  — J-j-ja? — zająknął się, kompletnie wybity z rytmu. Obserwował każdy tego ruch, mając w głowie absolutną pustkę. Sam się cały zaczerwienił, raz po raz kładąc po sobie i rozprostowując na nowo lisie uszy, które wyraźnie nie mogły się zdecydować na jedną sensowną pozycję.
  — Chciałem zob-baczyć czy ta twoja mantra chowa też kły — wytłumaczył przełykając głośno ślinę w niejakiej panice. Chyba nie zamierzał go teraz zjeść, co? Zeke był naprawdę nieobliczalny, a Yuki z każdą minutą gubił się coraz bardziej w tych jego zmianach charakteru. Potrzebował czasu, by się na to wszystko przystawić, a i tak pewnie niewiele miał z tego zrozumieć.
  — Czy mając na myśli to jaki jesteś naprawdę, chciałeś się przyznać że zjadasz takie głupie lisy jak ja? — zapytał ostrożnie, przyglądając mu się nieco podejrzliwie. Odchylił nieznacznie głowę w tył, chociaż nawet przez chwilę nie próbował wyszarpnąć ręki z jego uścisku.
  — Aha, pewnie dlatego zapraszasz mnie na noc. Żeby mnie zjeść — rzucił z nutą triumfu w głosie, zupełnie jakby właśnie odkrył nowy kontynent. Chociaż chyba nie powinien się z tego wierzyć. No, ale i tak nie wierzył, że w rzeczywistości Zeke mógłby go w ogóle zjeść.
Haha.
Ha.
... nie mógłby, prawda?
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Nie zdziwiło go to, że chłopak nie odpowiedział na jego pytanie. Widocznie był zajęty jakimś innym celem, co było dość normalne u tego liska, bo przecież odwiedzenie go od aktualnego celu graniczyło z cudem. Jeśli jednak miałby zapomnieć, to ten rudy mu z chęcią przypomni co mówił. Dosadnie mu przekaże informacje, jakie ma mu do powiedzenia.
Sam nie był pewien, przed czym miała go chronić ta koszulka. Myślał na początku, że pomoże mu zebrać oddech, ale teraz zastanawiał się czy przypadkiem nie nałożył tej koszulki po to, by chłopak nie patrzył na jego kły, które na złość nie chciały się schować.
- No pewnie! - Ucieszył się, że w końcu zmienili temat i nie będzie musiał się niepotrzebnie czerwienić. Kontrola nad emocjami przychodziła mu wyjątkowo ciężko dzisiaj, a on musiał jeszcze wrócić do pracy. Zastanawiał się teraz, czy po prostu się nie zerwać i powiedzieć szefowi, że się źle czuje. No czy te oczy mogą kłamać?
-Co Ty! To złota kobieta, nigdy jeszcze mi nie odmówiła. No... nie, odmówiła mi raz wyjścia wieczorem, to potem już nawet nie pytałem i po prostu wychodziłem... - przyznał się zastanawiając się przez chwilę i zerkając na uczy lisa, które tańczyły na głowie białowłosego. Dotknąć ich? Korciło, ale jeszcze się przez chwilę wstrzyma.
- Ee tam... nie musimy się rozbijać. No, chyba że masz zamiar pół kuchni wysadzić, to wtedy to nie wiem, czy się pani Ayazuma zgodzi na tę wizytę - posłał mu lekki uśmiech i na jego plan awaryjny skinął głową - Twoim bratem? Skąd wiesz, że nie będzie przeszkadzać?
Wiele pytań naraz mu się zleciało. Był ciekawy, czy opowiadał bratu o rudym. Nie żeby mu jakoś bardzo na tym zależało, ale jak najbardziej chciał wiedzieć, czy chłopak się dzieli opowieściami o ich eskapadach z innymi. On sam chyba nikomu nigdy nie powiedział co tak naprawdę robi. Jedynie porucznik wiedział co robił po nocach. Wciąż nie bardzo wiedział jak ten człowiek miałby mu w czymkolwiek pomóc. Skoro tego człowieka nie da się złapać i wyparowywuje za każdym razem, gdy Zeke się do niego zbliża. Przechodził mu przez palce i nie mógł go dopaść. Ściskało go przez to w żołądku, bo nie był w stanie pogodzić się z tym, że nadal nie zemścił się na tym człowieku. Przecież policja przez tyle lat nic nie zdziałała i on miałby coś na to poradzić? W tym przeklętym miasteczku?
Uśmiechnął się wrednie do przyjaciela widząc to zakłopotanie na jego twarzy. No i trzeba było pchać ręce mu do buzi? Sam sobie teraz narobił kłopotów. A tym największym kłopotem był Zeke.
- No tak... Do Ciebie przecież mówię - zamruczał cicho przysuwając się znów blisko do niego i końcem języka przejeżdżając tym razem na złącze jego paluszków. Zabrał prędko język, co by ten mu go nie złapał przez przypadek i z szelmowskim uśmiechem na pysku.
- Mmm... I co? Dowiedziałeś się? - trzymając go wciąż za nadgarstek pociągnął go na siebie przystawiając usta do jego lisich uszu, by lekko je ugryźć i powiedzieć po cichu - Hah... Nie... i nie jesteś głupim lisem, Yuki - pogłaskał go ostrożnie puszczając powoli jego nadgarstek i westchnął głęboko kręcąc głową.
- Musiałbym Cię przyprawić, a nie umiem przyprawiać lisków. Ale za to umiem je całkiem nieźle łapać - wykrzywił znów swoje wargi w szerokim uśmiechu i zaczesał włosy w tył. Oparł się jedną ręką o ławkę, a drugą głaskał delikatnie uszy tego przerażonego chłopaka. Panikarz z niego.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Słysząc jego słowa westchnął ciężko, zastanawiając się czy aby na pewno wszystko pójdzie tak zgodnie z planem.
  — Zeke... — kolejne westchnięcie, po którym pokręcił nieznacznie głową na boki. No bo naprawdę, chyba tylko on mógł wpaść na pomysł, że takie rozwiązanie było okej. Gdyby Yuki kiedykolwiek próbował wyjść bez pozwolenia, pewnie zastałby zamknięte drzwi i koc na ganku. No ale skoro jak do tej pory nie zebrał żadnej bury to może faktycznie nie miała nic przeciw...
... albo po prostu nie miała o niczym pojęcia. Miał jednak nadzieję, że Zeke nie miał tendencji do wymywania się z domu w środku nocy. Ulice Oguni zdecydowanie nie należały do najbezpieczniejszych.
  — Nie zamierzam niczego wysadzać! Bardzo dobrze gotuję — zaperzył się wyraźnie oburzony, co w jego wykonaniu brzmiało dość zabawnie. Jakby nie patrzeć, Yuki naturalnie miał bardzo cichy, delikatny głos, bardziej wpadający w mamrot czy szept. Zdarzało mu się mówić normalniej, a nawet go podnosić (!) były to jednak bardzo rzadkie przypadki.
  — Um... b-bo mój brat myśli, że nie mam żadnych znajomych poza nim i Tailsem — przyznał się powoli, zerkając na niego niepewnie — n-nie chciałem by kiedyś zaczepił cię w szkole czy coś. Więc jeśli kogoś przyprowadzę, na pewno nie będzie się wtrącał, żeby-
  Urwał zdanie w połowie mamrocząc coś bardziej do siebie, kompletnie gubiąc słowa i wątek. Nie był to pierwszy raz, gdy działo się coś podobnego. Mimo że Yuki bez wątpienia był człowiekiem (no, w połowie) i wychował się wśród ludzi, czasem naprawdę miał wrażenie, jakby z ich językiem było coś nie tak. Słowa nie były w stanie, w pełni wyrazić tego, co byłby w stanie wyrazić dźwiękami. One z kolei były jednak uważane za zbyt dziwne, by móc je stosować. Nic dziwnego, że od lat tłumił je w sobie, czasem jedynie przedrzeźniając się z Tailsem, gdy tarzali się po ziemi w ogrodzie.
  Każdy kolejny ruch ze strony Zeke'a sprawiał, że naprawdę kompletnie się w tym wszystkim gubił.
  — C-c-c-co ty rob- — zaczynało mu się robić słabo. Naprawdę słabo. Kompletnie nie wiedział co się dzieje, a kłębiące się w umyśle skonfundowane myśli przerastały kogoś tak głupiego i niedomyślnego jak Yuki. Nawet nie zaprotestował przez to wszystko, gdy czerwonowłosy pociągnął go w swoją stronę i... ugryzł w ucho! Zaskomlał cicho w wyraźnym zaskoczeniu, kompletnie zapominając o tym, że jeszcze chwilę temu pilnował się, by nie wydawać żadnych zwierzęcych odgłosów. W dodatku jego głos i ciepły oddech bezpośrednio przy uchu tylko dokładały drewna do całego tego ogniska szaleństwa, które odbywało się właśnie w jego środku.
  — Łapać — powtórzył po nim bezwiednie, zapominając oddychać. Jak długo siedział już tak na bezdechu? Kilka sekund? Pół minuty? Czuł jego rękę pomiędzy uszami, kompletnie nie potrafiąc się jednak na niej skupić. Białe plamki stopniowo zaczęły wypełniać jego obraz w akompaniamencie zdecydowanie zbyt szybko bijącego lisiego serca, nim przechylił się nagle bezwładnie w bok spadając z ławki.
  Gratulacje.
  Dzieciak właśnie zaliczył swoją pierwszą utratę przytomności! Czy była za to jakaś odznaka?
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Przechylił lekko głowę w bok zastanawiając się, o co mogłoby mu chodzić z tym wypowiadaniem jego imienia. Uśmiechnął się jednak lekko do niego i poprawił sobie znów okulary, przez ten gorąc, który do niego wcześniej zaatakował oksy spadały mu z prędkością światła. Teraz musiał je ciągle poprawiać. Udręka.
- No co? Nie mogę spać po nocach... Nie spałem od...- zawiesił się na chwilę przygryzając dolną wargę - Mało ważne... Nie przejmuj się. Jeszcze nic mi się nie stało - jeszcze. Dokładnie, jeszcze. Był w stanie omijać niebezpieczeństwa insynktownie, ale na jak długo? Równie dobrze jego umiejętność mogła go w końcu zawieść, tak jak węch i wpadłby na Teke teke. A tej naprawdę wolałby unikać.
Zaśmiał się ciepło słysząc ten jego uniesiony głos - Przecież wiem... Dlatego zaproponowałem abyśmy coś razem ugotowali - nie, wcale nie o to mu chodziło. Liczył na troszkę więcej prywatności i może udałoby mu się jakoś pokazać chłopakowi co tak naprawdę myśli? No i znów się zagalopował. Sam siebie nie rozumiał. Westchnął głośno i uniósł brew słysząc jak chłopak wstydliwie przyznaje się do tego, że nie mówił o Zeke'u nikomu. Nie bardzo rozumiał. Dlaczego jego brat miałby się wtrącać?
- Yuki, wiesz, że mnie to nie przeszkadza, nie? Trochę mi przykro z tego powodu, że nie podzieliłeś się z bratem informacją o tym, że masz jeszcze mnie... - spuścił wzrok wpatrując się w resztki kulek rozrzucone na ziemi. No nieźle, pewnie będzie musiał to potem sprzątać. Jakby nie miał co robić w życiu. Jednak bardziej się martwił tym, że chłopak wstydził się powiedzieć komuś o tym, że poza bratem i małym zwierzakiem ma jeszcze tego psiaka za przyjaciela. Aż tak mało dla niego znaczył, czy faktycznie się czegoś obawiał? Zeke nie bał się przeszkód na swojej drodze, ani jego brata. Kompletnie nie wiedział jak podejść do tego tematu. Chyba nawet dobrze, że lis zgubił język w połowie, bo rudy nie bardzo wiedział jak mu odpowiedzieć.
Cóż, jak na bajeranta przystało i tego co wywoływał u innych zawroty głowy, to chyba szło mu całkiem nieźle, nie?
- Hmmm? - uśmiech nie schodził mu z twarzy, wręcz można by było powiedzieć, że się poszerza. Brakowałoby te jego kąciki ust nie poszybowały ku niebu, bo troszkę to tak wyglądało. Korzystając z okazji po prostu obdarowywał chłopaka pieszczotliwym dotykiem, a gdy ten zaskomlał Zeke mruknął cicho wsadzając nos w jego włosy. Napawał się przez chwilę jego zapachem. Nigdy nie miał na to tak bezpośredniej okazji, bo zazwyczaj raczej nie bywał taki bezpośredni. Utrzymywał raczej bardziej właśnie te przyjacielskie relacje, ale dzisiaj przez zachowanie Yukiego nie potrafił sobie odmówić. Sam się o to chłopak prosił!
Lekko zdziwiony jego słowami nie zakodował, że przegiął troszkę te swoje głupie zagrywki. Dopiero gdy lis zaczął przechylać się w stronę ziemi Zeke wyciągnął rękę łapiąc go, by ten przypadkiem nie przywalił głową. Jeszcze tego brakowało, by sobie niepotrzebnie głowę obił. Od razu wszelkie emocje zeszły mu z twarzy i sadzając sobie chłopaka na kolanach objął go ramieniem a drugą rękę przystawił do ust zastanawiając się co on ma teraz począć.
- Ej - mruknął do niego sprawdzając, czy reaguje - Yuki - spróbował ponownie łapiąc go za podbródek i przystawiając sobie jego twarz blisko swojej. Sprawdził czołem jego czółko i w lekkiej konsternacji zawisł tak na chwilę. Ziewnął przeciągle i położył głowę lisa na swoim barku.
- Same kłopoty z Tobą, lisie... - wyszeptał cicho zerkając na tę omdlałą buźkę - I co ja mam teraz zrobić, co? - pochylił się lekko, wahając czy powinien to robić i dopiero po chwili przyłożył wargi do jego czubka głowy odwracając od razu głowę.
Prosimy o podliczenie punktów za bycie słodkim dla pana Yukiego. Potrzebny ranking.
Zeke

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics
» Ogrody
» Ogrody
» Ogrody
» Ogrody

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach