Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


tańczący z cykadami

We're in the same class, do you want to get along?


{4 lata temu...}

Ubiór: biała koszulka, czarne spodenki przy ciele, lekko starte czarne trampki oraz jak zawsze okulary w paski na nosie.
~***~

Pierwsze lata po porwaniu i powrót do szkoły, były najcięższe dla Zeke'a. Wpasowanie się znów w otoczenie, nadrobienie materiału, który wydawał się tylko piętrzyć w oczach młodego chłopaka sprawiał, że Zeke coraz częściej zaczynał opuszczać szkołę. Coraz więcej skarg napływało do rodziny Ayazumy, która opiekowała się od kilku już lat czerwonowłosym. Choć na początku bardzo niechętnie, tak zaczęli akceptować chłopaka, bo przecież tak trafiłby gdzieś pod most. Jednakże dobre serce pani Ayazumy jest wielkie i ta przygarnęła samotnego, osieroconego psiaka pod swe skrzydła. Nawet jeśli ten przysparzał jej w kolejnych latach samych kłopotów.
Tak było i tym razem.
Czerwone włosy falowały na wietrze, gdy chłopak biegł przez szkolne korytarze z niesamowicie zdeterminowaną miną. Czy wiedział, przed czym uciekał? Ano było to widoczne jak na dłoni, bo zaraz za nim biegł starszy mężczyzna, próbując go dopaść w swoje ręce. Umykał mu, materiał wyślizgiwał się za każdym razem spomiędzy jego palców, a rudzielec mknął przez siebie tym razem wchodząc w zakręt, by zeskoczyć ze schodów i z błyskiem w oku przeskakiwać między barierkami coraz co niżej. Niczym mała małpka. Zeke miał w małym paluszku wszelkie zakamarki tego miejsca, a poruszanie się po budynku miał wryte w umysł. Nie dało się tego nie znać będąc nim.
Nie wahając się i nie odwracając się nawet na jedną sekundę wybiegł ze szkoły mknąc ku szkolnemu boiskowi. W jego umyśle już tworzył się plan.
Szkolne ławki... szkolne ławki... Schować się za nimi, teraz, teraz, teraz, Zeke!
Nawet nie patrzył gdzie wskakiwał; przeskakując przez oparcie ławki wpadł w krzaki wydając z siebie krótki pisk. Krótki, bo od razu do pyska przystawił rękę, która stłumiła jego pojękiwania z bólu. Krzaki poraniły go po nogach i łokciach, ale nie powstrzymało go to przed dalszym chowaniem się.
Po kilkunastu minutach wystawił powoli łeb, machając nim na wszelkie strony, żeby rozejrzeć się dookoła. Burknął pod nosem cicho i wychodząc z krzaków zaczął zrzucać z siebie wszelkiego rodzaju niepotrzebne dodatki, którymi został obdarowany przez rośliny. Czemu to jego musieli zawsze karcić? Co z tego, że nie chciał wracać do poprzedniej klasy, cofać się i tak dalej... przecież dawał sobie jakoś radę, tak? Zdawał na te minimum i nawet specjalnie by zająć się czymś konkretniejszym wstąpił do drużyny lekkoatletycznej. Czego jeszcze od niego tak naprawdę Ci dorośli chcieli? Codziennie przyklejał sobie maskę do gęby, żeby ludzie się go nie czepiali zbytnio i traktowali raczej normalnie, a nie jakiegoś dziwaka, co to z choinki nagle się urwał.
Dzwonek na przerwę od razu nim ruszył. Przełknął cicho ślinę i poprawiając swoje ubranie zaczął truchtem wracać do szkoły. Trochę aż za bardzo się przejął tym wszystkim, bo gdy tylko skręcał w zakręt wpadł na chłopaka o białych włosach. Wpadł, mało powiedziane, oboje wyrżnęli na ziemię. Czerwonowłosy wymamrotał coś pod nosem, coś zbliżonego do "No ile razy jeszcze się dzisiaj potknę?" i dopiero po chwili zauważył, że leżał na chłopaku, którego przewrócił. Aż mu oczy zaczęły skakać po twarzy chłopaka i nawet jakoś nie szło mu szybko podnoszenie się z niego, bo położył ręce po obu stronach głowy chłopaka patrząc na niego z lekkim, zaczepnym uśmiechem na ustach, za to oczy aż wykręcały mu się na druga stronę ze wstydu.
- Przepraszam, już wstaje - powiedział szybko podnosząc się z ziemi i wyciągając rękę do chłopaka, by i jemu pomóc z szerokim uśmiechem na ustach - Nic Ci nie jest? - zapytał, z wyraźną troską w głosie.


Zeke

Powrót do góry Go down

Ubiór: outfit (z prawej, napis randomowy) + czarne tenisówki + czarna torba na książki przewieszana przez ramię

  — Dasz sobie radę sam?
  — Tak, naprawdę. Nie przejmuj się, idź przodem — od trzech minut powtarzał w kółko to samo, starając się choć odrobinę uspokoić brata. Yoshi patrzył na niego z takim zwątpieniem, że sam Yuki nieznacznie zaczynał wątpić w samego siebie. Nie, nie, nie. Przyszedł tu z postanowieniem, że nie będzie dla niego utrapieniem!
  — Ale ty jesteś nadopiekuńczy — zażartował szturchając go ramieniem. Przewrócenie oczami, które otrzymał w odpowiedzi było zwiastunem jego zwycięstwa.
  — Dobra, ale jeśli cokolwiek będzie się działo, napisz do mnie okej?
  — No idź już — machnął na niego ręką cały czas krzywo się uśmiechając. W końcu jego brat odpuścił i odwrócił się, podchodząc do swoich znajomych.
  Właśnie tak powinno to wyglądać. Nigdy nie powinien być wykluczony ze społeczeństwa tylko dlatego, że byli rodziną. Nie zamierzał na to pozwolić. Naciągnął nieco mocniej czapkę na głowę i ruszył w kierunku klasy, zajmując jedno z miejsc przy oknie. Nie mając nic lepszego do roboty, skupił za nim wzrok, poświęcając się obserwacji nieba i latających po nim ptaków.
  Inni i tak go ignorowali. Dzień jak co dzień.

(...)

  Lekcja dobiegała końca. Cały czas obserwował tereny szkoły przez okno. Jego obecność tu i tak była bezsensowna. Nauczyciele ignorowali jego odpowiedzi i nawet nie próbowali go przepytywać. Reszta uczniów choć nieszczególnie znała powody, paradoksalnie uznawała że ma chody u nauczycieli i tym bardziej nie pałali do niego sympatią.
  Wtem jego uwagę zwrócił jakiś biegający dziko wokół starszy mężczyzna. Wyprostował się nieznacznie na swoim krześle i ściągnął brwi, przecierając oczy. Mężczyzna zniknał. Przewidziało mu się? Potrząsnął nieznacznie głową i wrócił spojrzeniem do tablicy, szybko zapisując datę następnego testu, którą prawie przez to wszystko przegapił. Ledwo rozbrzmiał dzwonek, a po Yukim w klasie nie było już ani śladu.
  Co to było? Zjawa?
  Nie przepadał za duchami. Sama myśl o nich była mocno niepokojąca. A ta szkoła... chyba nie była nawiedzona, prawda? Szedł przed siebie wyraźnie zamyślony, trzymając w dłoni książki z poprzednich zajęć, gdy nagle ktoś niego uderzył. Nie, nie uderzył. STARANOWAŁ. Grzmotnął dość mocno o ziemię, wypuszczając z rąk podręczniki, które rozleciały się z głośnym hukiem na boki. Jakimś cudem udało mu się nie uderzyć w ziemię głową, ale plecy i tak bolały go na tyle, by nie czuł większej ulgi.
  Widząc zaczepny uśmiech na ustach chłopaka, który go przewrócił, położył po sobie skryte pod czapką uszy. Świetnie, kolejny dręczyciel zazdrosny o brak przepytywania na lekcjach? Uciekł wzrokiem w bok licząc, że postanowi dać mu spokój. Zamiast jednak wstać ze śmiechem i sobie pójść, ten go przeprosił. Zerknął na niego niepewnie, obserwując wyciągniętą dłoń. Często mu ją oferowano. A następnie zabierano, bądź puszczano, patrząc jak wywala się po raz drugi z wyraźną satysfakcją. Mimo to Yuki wyciągnął ostrożnie rękę - cały czas patrząc nieufnie na czerwonowłosego chłopaka w dziwnych okularach - i podniósł się do góry.
  — Nic ci nie jest?
  Pokręcił głową w odpowiedzi, choć bez wątpienia kłamał. Jak nic po takim uderzeniu skończy z kilkoma siniakami, był już jednak do nich na tyle przyzwyczajony, by nie robiły mu większej różnicy. Wystarczyło jednak, by przyjrzał się nieco uważniej rozmówcy, by zauważyć zadrapania na jego rekach. Bitwa z kotem? Przekrzywił nieznacznie głowę i zaraz wsunął rękę do swojej torby na boku, grzebiąc przez chwilę w najmniejszej kieszeni. Podał chłopakowi nieco większy plaster, uśmiechnał się znikomo i odwrócił, by pozbierać swoje książki z podłogi.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Czerwonowłosy chyba dawno nie zaliczył takiej gafy jak dziś. Wzbierające się w nim zażenowanie, bo cóż, nie zachował się jakoś wybitnie wpadając przez przypadek całym swoim cielskiem na drugiego chłopaka, sprawiało, że ściskało mu żołądek. Jeszcze chwilę temu gonił go woźny, a teraz?
Poprawił drugą ręką włosy, które w upór zaczęły mu przyklejać się do czoła i wpadać do oczu. Wyglądał na takiego, co właśnie przebiegł maraton sportowy za co najmniej dwadzieścia osób. Nie zaprzeczalne jest to, że chłopak wyjątkowo długo uciekał przed mężczyzną. Nauczyciele nie widzieli w tym sensu, a woźny i tak zdawał się nie mieć co czynić. Kolejne wygłupy rudego, kolejna skarga za wygłupianie się.
Obserwował przez chwilę uważnie twarz białowłosego starając się jakoś przypisać go do osób w szkole. No i dopiero po kilku chwilach zajarzył, że przecież to był ten chłopak, co prawie nigdy nic nie mówił. Jak on miał...
Trzymając białowłosego za rękę pomógł mu wstać i szczerząc się szeroko, ukazując przy tym swoje białe ząbki splótł ręce za plecami.
- Głupek ze mnie, nie uważałem jak biegłem - wytłumaczył. Cóż, nie da się nie przyznać mu racji, bo gdyby patrzył gdzie biegnie, a nie leciał na pamięć z zamkniętymi oczami to by się tak nie skończyło. Nawet zabujał się przenosząc ciężar z pięt na palce kilka razy i widząc jak chłopak podaje mu plasterek troszkę się zdziwił. Czemu to on dostaje plaster, a nie on sobie sam go nakłada?
- Mam Ci przykleić gdzieś plaster? - zapytał niepewny przechylając głowę w bok, a do twarzy teraz ktoś powinien mu dokleić taki czerwony, duży znak zapytania. Zwrócenie uwagi na to, że to on sam ma rany na nogach było dla niego zbyt trudne, bo już dawno się przyzwyczaił do tego, że zadrapań miał wiele. Aż nim trzepło przez chwilę, jakby obraz z przeszłości wskoczył mu przed oczy. Skrzywił się na moment i ukrywając to prędko zachichotał cicho.
- Pomogę Ci i tak to moja wina - schylił się, by pomóc chłopakowi - Chodzisz do drugiej klasy, prawda? - złapał kilka zeszytów w rękę i podał je białowłosemu, uśmiech mu z pyska nie schodził - Siedzisz przy oknie, nie?
Gdzieś mu w środku główki zadźwięczało, że przecież skoro i tak chodzą chyba do tej samej klasy, a zdobywanie znajomych było poniekąd ważne jak i udawanie, że wszystko jest w porządku to może zawrzeć kolejną przyjaźń, nie? A jeśli nawet byłaby to prawdziwa przyjaźń, to nawet lepiej. Chociaż... na pewno? Nie chciał znów stracić bliskich.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Nic nie potrafił poradzić na to, że uśmiechy w pierwszej kolejności wywoływały w nim bardziej reakcje obronne niż jakiekolwiek pozytywne odczucia. Im dłużej wpatrywał się w czerwonowłosego, tym bardziej dopatrywał się ukrytych motywów w każdym jego ruchu. Chyba powinien popracować nad własną paranoją. Z drugiej strony, jeśli była w stanie go uchronić przed rozczarowaniem, może wcale nie była taka zła?
  Przyjął jego wyjaśnienie w milczeniu. Jak zwykle. Rzadko kiedy w ogóle odzywał się w szkole do innych. Tak było łatwiej. Nie znaczyło to jednak, że zamierzał go nieustannie ignorować. Zwłaszcza, gdy ten nagle zapytał czy ma przykleić mu gdzieś plaster. Wbrew wszystkim wcześniejszym założeniom, nie dał rady powstrzymać cichego śmiechu, który skrył za zaciśniętą w luźną pięść dłonią.
  — To dla ciebie — wyjaśnił zaraz unosząc jedną z rąk, by wskazać na swoje przedramię. To samo miejsce, w którym zauważył podrapania właśnie u czerwonowłosego. Dopiero po dogłębniejszej obserwacji zdał sobie sprawę, że było ich na jego ciele dużo więcej niż początkowo założył.
  — Ale jeden chyba nie wystarczy... — podrapał się po nosie, kręcąc nieznacznie głową na boki.
  Przyjął jego pomoc w ciszy, zbierając wszystkie podręczniki i kartki z notatkami, które zdążyły z nich powypadać. Ułożył je wygodniej w rękach i cofnął się o krok z zamiarem wyminięcia go, gdy nagle padło pytanie, które momentalnie zwiększyło jego czujność.
  Spiął się nieznacznie, a wcześniejsze nieufne spojrzenie błyskawicznie powróciło na jego lico. Dlaczego go o to pytał? Otworzył nieznacznie usta, ale żaden dźwięk ich nie opuścił. Mruknął coś niewyraźnie pod nosem i skinął po prostu głową. Utraty głosu w podobnych sytuacjach nie były dla niego niczym nowym, ale bez wątpienia nie należały do najbardziej komfortowych.
  Rozluźnij się, jak będziesz taki spięty to tym bardziej będą chcieli ci dokopać.
  Szkoda, że nie potrafił.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Pozwalając promieniom słońca oślepić go na moment zgarbił się przystawiając dłoń do oczu. Skrzywienie wstąpiło na tę radosną buźkę, choć nie na długo. Zeke ściągnął sobie okulary z oczu, żeby je szybko wytrzeć w kraniec koszulki, ale widząc, jaki jest brudny zrezygnował z tego i okulary wylądowały z powrotem na jego nosie. Uniósł na moment łeb ku górze wydając z siebie cichy chichot. Czy w jego poczynaniach dało się doszukać jakichś dziwnych motywów? Przecież był tak radosny! Znaczy na zewnątrz, bo w środku prowadził niemałą walkę o to, czy powinien faktycznie się z kimś zaprzyjaźnić, czy też odpuścić.
Słysząc cichy śmiech pochylił się ku chłopakowi przechylając głową chcąc zrozumieć, z czego się tak śmieje. Czyżby powiedział coś zabawnego? Czerwona głowa kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że miał zadrapania na sobie i że ten cały plaster był dla niego. Poruszył kilka razy uszami i zaskoczony podniósł swoją rękę.
- Faktycznie... - mruknął zdziwiony i zaczął się sobie przyglądać. Plusem było to, że wcale tak źle to nie wyglądało. Tu zadrapanie, tak drapnięcie, troszkę rozcięta skóra. Miał doświadczenie z gorszymi ranami. Chociażby to jak rok wcześniej przez przypadek nadepnął stopą na rozbity słoik. To dopiero była rana i ból. Unosząc brwi ku górze zerknął na białowłosego i machnął ręką.
- Nie ma co się przejmować, bywało znacznie gorzej. A te tu szybko się zagoją - zobaczysz! - wyszczerzył się do niego w szczerym uśmiechu przyjmując jego plaster - Jednakże... skoro już otrzymałem od Ciebie ten plaster, to w takim razie muszę zrobić z niego użytek, nie? - zaczął rozglądać się za największą raną i jedyna, która tak naprawdę rzuciła mu się w oczy była właśnie na jego ręce. Zaczął kombinować jak przykleić sobie ten plaster, nawet język wystawił, gimnastykując się jedną ręką. Jednak odpuścił po chwili by spojrzeć słodkimi, psimi oczkami na białowłosego.
- Pomożesz...? - zapytał cicho nie spuszczając z niego swojego spojrzenia.
Widząc samo skinięcie w odpowiedzi na jego poprzednie pytanie odetchnął cicho drapiąc się po potylicy.
- Chryste... tak często opuszczam zajęcia, że myślałem, że już się pomyliłem - zaśmiał się cicho - Jestem Sachi. Zeke Sachi - wyciągnął do niego rękę radośnie, choć nie bardzo wiedział, czy mógłby liczyć od tego małego straszaka na uścisk. Dlatego lekko przygaszony cofnął powoli dłoń. Jeśli chłopak by ją złapał, to na pewno rudy byłby, choć odrobinę szczęśliwszy.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Ci uśmiechnięci z reguły byli najgroźniejsi. Nie mógł jednak tak całkowicie od razu skreślać innych tylko dlatego, że byli radośni i pozytywni. Przyglądał się jego walce z okularami, zaraz drapiąc się nieznacznie palcem po policzku.
  — Erm, może ci pomóc? — wyciągnął ostrożnie dłoń w jego kierunku, nie chcąc wykonywać zbyt gwałtownych ruchów — M-moja koszulka jest czysta.
  Nieśmiały głos opuścił jego usta, nim zdał sobie sprawę z tego co właściwie zaproponował. Pokręcił szybko głową przeklinając własną głupotę i wycofał dłoń. Przecież chłopak na pewno nie będzie chciał by ktoś obcy dotykał jego okularów, a tym bardziej wycierał ich o swoje ubrania.
  Z plastrem widocznie nie miał jednak problemów. Odetchnął cicho z ulgą. Nie zdziwiłby się, gdyby Zeke po prostu go wyśmiał i odrzucił jego pomoc. Wywalił opatrunek na ziemię, zdeptał butem, spojrzał na niego z góry i poszedł w przeciwną stronę. Tymczasem on poprosił go o pomoc.
  Pokiwał łagodnie głową, wcisnął byle jak podręczniki do torby - bo przecież trzymając je, nie dałby rady - i podszedł, biorąc od niego plaster. Otworzył opakowanie i przykleił go w odpowiednim miejscu, chowając śmieci do kieszeni. Wyrzuci je potem w klasie.
  Podskoczył nieznacznie w miejscu, gdy ten wyciągnął w jego stronę dłoń, ledwo powstrzymując się przed cofnięciem o krok. Odchylił się nieznacznie do tyłu, przyglądając uważnie jego ręce. Mogłoby się wydawać, że postanowi ją zignorować, gdy jednak Sachi zaczął ją cofać, Yuki złapał delikatnie jego dłoń w swoją. Powiedzmy. W istocie chyba niezbyt wiedział jak dokładnie się w ten sposób witać, bo złapał opuszkami jego mały palec i serdeczny, nim szybko je wycofał.
  — Yamaguchi Yuki. Miło mi cię poznać, Sachi — powiedział zaraz nisko się kłaniając. Nawet nie zastanawiał się nad tym co robi, reagując zwykłym wyuczonym przez ojca odruchem, który był dla niego dużo bardziej naturalny niż podawanie dloni.
  — Dlaczego opuszczasz zajęcia? — zapytał łącząc ręce na poziomie swojego brzucha i przekrzywił głowę w bok, przyglądając mu się z wyraźnym zainteresowaniem. Czyżby miał coś ciekawszego do roboty niż uczenie się w szkole? Jego brat też często opuszczał zajęcia, ale głównie po to by przespać się na dachu. Leń.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
  Przyglądał się jak chłopak przyklejał mu plaster do ręki. Podziękował mu szerokim, szczerym uśmiechem i zaczesał włosy w tył, by po chwili wygiąć rękę, by przyjrzeć się plasterkowi.
  - Dzięki! Zdecydowanie bym sobie nie poradził z tym samemu - wydał z siebie cichy chichot.
  Aż tak był zaskoczony tym, że chłopak chciał się z nim przywitać? Przecież to chyba normalne, nie? Otworzył jedynie szerzej oczy, gdy zaczął cofać rękę poczuł jak białowłosy złapał go za dwa palce. Mogłabym przysiąc, że uszy poczerwieniały mu ze wstydu. Dobrze, że czerwone włosy mu je lekko zakrywały. Chyba nigdy nie czuł się w taki sposób. Spojrzał po chwili na krótko na swoją dłoń i wrócił spojrzeniem na nowo poznanego chłopaka.
  - Mnie Ciebie również, Yamaguchi - znów wydał z siebie cichy chichot samemu robiąc lekki ukłon. Coś jednak wyciągnął z tych lekcji z przedszkola. Do tej pory kłaniał się państwu Ayazuma w drzwiach, gdy tylko wracał ze szkoły. Uznając ich za niesamowicie dobrych ludzi, wzięli go pod swoje skrzydła nie wiedząc kim tak naprawdę był. Jak nie mógł im nie okazywać wdzięczności?
  - Emmm... Większości rzeczy nie rozumiem, a przez kilka dobrych lat nie chodziłem do szkoły. Muszę to wszystko teraz nadrobić, ale nauczyciele nie są zadowoleni z moich wyników, dlatego unikam zajęć i ... - obrócił się bokiem do chłopaka wskazując ręką na boisko, z którego przybiegł - Szykuje się do biegów w sztafecie. Chociaż dzisiaj woźny chyba nie był zbyt zadowolony, że uciekałem przed nim, gdy znów dostałem reprymendę...
  Podrapał się po potylicy lekko zmieszany. Czemu on mu to wszystko prawie wyśpiewał?
  Był zaskoczony propozycją chłopaka. Widział kątem oka, że wahał się wchodzić z nim w jakiekolwiek interakcje. To naprawdę była wina tego ciągle uśmiechniętego pyska? Nie umiał go zgubić przez przyzwyczajenie zakładania maski pogodnego chłopca.
  - Jasne! - ściągnął okulary z nosa marszcząc przy tym od razu nos i podał je chłoapkowi - Przepraszam, jeśli nadużywam Twojej życzliwości. Najpierw plaster, teraz okulary...
  Pokręcił głową rozbawiony. Teraz kiedy nie miał szkiełek na nosie widział wszystko lekko rozmazane. Dlatego wpatrywał się w chłopaka ze skrzywieniem na mordzie, nawet mlasnął niezadowolony, bo cholera jednak wolałby widzieć to co miał przed oczami. A raczej osobę, bo go naprawdę zafascynowała ta biała głowa. Tak jak starał się nie utrzymywać z większością kolegów z klasy i szkoły jakichś większych relacji, tak z nim? Miał wrażenie, że znaleźliby nić porozumienia prędzej czy później.
  O czym on znowu myślał?
Zeke

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach