Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


tańczący z cykadami

Tōri no akuma. Soshite watashi wa sono ichi-ridesu

ubiór Zeke'a na ten dzień

Przez ostatnie kilka dni miotał się, warczał i tylko chodził nabuzowany. Miał wrażenie, że czuł znajomy zapach dookoła, że otacza go znów ten sam mrok, jak poprzednio. Podobny chłód, który przeszywał go na wskroś i nie pozwalał w stu procentach zapanować nad swoją zwierzęcą naturą. Powarkiwania dochodziły z jego pokoju z coraz większym natężeniem, a chłopak nim się obrócił już był gotowy do poszukiwania sprawcy, który upokorzył jego i całą rodzinę Sachi. Naciągnął na głowę czapkę z daszkiem chowając pod nią swoje psie uszy i liczył na to, że znikną jak tylko się troszkę uspokoi.
Nawet się nie pożegnał z rodziną zastępczą. Wybiegł wręcz z domu trzaskając za sobą drzwiami i przeskoczył sprawnie nad ogrodzeniem, nie marnując czasu na zbędne wyjmowanie kluczy od furtki. Nawet dzieciak by jakiś nad tym ogrodzeniem przeskoczył. Poprawił tylko jeszcze okulary na nosie i wciągając głęboko powietrze w płuca spróbował skupić się skąd dobiega ten przeraźliwy zapach.
Prowadzony całą drogę przez swój psi nos, który raczej rzadko go zawodził szedł prawie cały czas z zamkniętymi oczami. Jakby na pamięć, jakby znał każdy zakamarek tego miasta, choć mógł się mylić, więc czasem podnosił powieki, by sprawdzić, gdzie tak na dobrą sprawę szedł. Przeklęty zapach doprowadził go do jakiegoś klubu, nawet nie wiedział, że jest w mieście takie miejsce. Niepewnym krokiem z lekko przymrużonymi oczami, wpatrywał się we wszystkich i próbował rozpoznać po włosach i oczach porywacza, który zapadł mu w pamięci.
Na próżno, warknął pod nosem i podchodząc do baru zarzucił od razu bajerę do barmanki posyłając jej swój zawadiacki uśmiech i przygryzając dolną wargę poprosił o kufel piwa. Ta nawet nie zapytała go o dowód, co powinna zrobić, bo Zeke... nie był jeszcze pełnoletni.
- Dziękuję ślicznie -wymruczał do kobiety i odebrał swoje zamówienie wyjmując portfel by zapłacić. Brakowało, by tylko teraz by ktoś go przyłapał na piciu alkoholu w tym wieku. Tę czerwoną głowę da się zobaczyć z daleka, więc było to dość prawdopodobne. Chociaż ciężko powiedzieć jak zareagowałby Zeke, bo już był wystarczająco poddenerwowany tym, że zgubił trop. Stracił znów szansę na rewanż.

Zeke

Powrót do góry Go down

  Ktoś mu kiedyś powiedział, że główną rozrywką w Oguni może być tylko picie. Początkowe parsknięcie rozbawienia zamieniało się w coraz mętniejszy wzrok, każdego kolejnego wieczora jeszcze bardziej. Czasem, by uspokoić swoje sumienie i nawet przed sobą nie przyznać się do początków alkoholizmu, zamiast samotności w pokoju hotelowym, wybierał samotność w barze.
  Tym razem również siedział sam, przy jednym ze stolików, zdążywszy wcześniej ponurym mruknięciem przegonić stąd podpitego mieszkańca, który najwyraźniej próbował uskuteczniać pijackie próby zaprzyjaźnienia się. Porucznikowi wystarczyło towarzystwo własne i kufla piwa.
  Obserwował innych ludzi, nawet nie specjalnie. Po prostu na czymś musiał skupić swój wzrok. Tępe wpatrywanie się w stolik nie wchodziło w rachubę. Aktualnie jego spojrzenie podążało za najbardziej charakterystycznym elementem, czyli rudą czupryną jakiegoś dzieciaka. Zanim do niego dotarło na co patrzy, dzieciak zdążył zamówić piwo.
  I co gorsze, je dostał.
- Powinienem ci sprawdzić dokumenty, rudy? - spytał, gdy dzieląca ich osoba w końcu odebrała swoje zamówienie i w pełni odsłoniła mu widok dzieciaka.
  Bezpardonowe wtrącanie się w nie swoje sprawy Hasegawa miał już chyba opanowane do perfekcji, nie przejmując się nawet tym, że niedługo przyklejona mu łatka wpierdalającego się tam gdzie nie trzeba obcego przylgnie do niego tak mocno jakby nie trzymał jej klej, a spaw.
- Za spożywanie alkoholu przez nieletnich karę ponoszą jego rodzice i osoba, która ten alkohol sprzedała - ostrzegł go i niemal natychmiast stuknął kilka razy w blat przed sobą, tuż obok własnego, na wpół już opróżnionego kufla - Za przyniesienie alkoholu policjantowi w podzięce za służbę dla miasta na szczęście nie grozi nic.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
W głowie wciąż słyszał ten przeraźliwy śmiech porywacza, który nawiedzał go za każdym razem gdy wychodził na łowy. Łowy na zwierzynę, która za każdym razem mu umykała. Przeszły go dreszcze, że znów mierzy się z tym ciężarem i nie wie co ma zrobić. Miotał się z tym jeszcze chwilę, bo przecież życie nie może być takie kolorowe. Jego rozpoznawalny kolor włosów, nawet spod czapki było widać te kędziory. Przeoczenie tego dzieciaka było ciężkie, więc nie dziwił się, że ktoś zaczął się do niego odzywać.
Uniósł podbródek ku górze wpatrując się w mężczyznę zza okularów złotymi oczami, nie obracając się do niego. Nie był w humorze, zazwyczaj kiedy wychodził jego maska przywódcy stada znikała i nie obawiał się zachowywać zgodnie z jego naturą.
Westchnął ciężko i nim skończył transakcję, bo przecież trzeba zapłacić za swoje piwo posłał kobiecie za barem znów ten bezczelnie zaczepny uśmiech i nawet lekko przejechał opuszkami palców po jej dłoni wręczając jej troszkę więcej pieniędzy.
- Dolewka dla pana policjanta - puścił jej oczko i znów spojrzał na mężczyznę troszkę zmęczony, jego uśmiech zniknął w kilka sekund.
- Panie władzo, aż na takiego młodego wyglądam? - czuł nadal, że jego uszy się nie schowały i obijały się niekomfortowo o czapkę przysparzając mu niemały ból. Przez co spinał się nieco bardziej i oparł niedbale o bar ramieniem drugą ręką przejeżdżając po krawędzi szkła kufla.
- Może pan zgłaszać komu chce... Moi rodzice nie żyją... - mruknął pod nosem wpatrując się w tłum, jakby licząc, że jeszcze dopadnie tego skurwiela, który stał za całą tą popraną tragedią sprzed wielu lat.
- Nie mam nikogo, kto mógłby to zgłoszenie odebrać - wbił w mężczyznę spojrzenie świetlistych złotych oczu. Nie musiał wiedzieć, że jest pod opieką rodziny zastępczej do uzyskania pełnoletności. Zdradzanie wszystkiego w tym mieście groziło ścięciem głowy. Dlatego też docisnął czapkę do głowy, upewniając się, że tak łatwo dzisiaj ona nie spadnie.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Doskonale, wszystko poszło zgodnie z planem. Co prawda aluzja, by oddać mu zamówione piwo nie została odebrana tak jak powinna, ale łapówka w postaci dolewki została zaakceptowana przez porucznika. Nie miał absolutnie żadnych skrupułów by żerować na mieszkańcach.
- Na pierwszy rzut oka. Stąd pomyłka - stwierdził - Ale jak się tak przyjrzeć to idealnie na pełnoletniego wyglądasz.
  Czyżby rozpijanie nieletnich wcale nie obchodziło go tak bardzo jak próbował udawać, by wyrobić normę mandatów i zasłużyć na miano pracownika miesiąca? Choć była to ryzykowna próba. Nadal nie miał pewności czy jego zdjęcie zawisłoby na ścianie czy komendant trzymał je na biurku.
  Wziął kolejny łyk piwa, a gdzieś pomiędzy bąbelkami do jego rozumu dotarło to, co powiedział młody. Przez chwilę łączył fakty. Jirō był święcie przekonany, że dzieciak jest niepełnoletni, ale skoro wydawał pieniądze w barze to znaczyło, że jakoś sobie radzi. Nie wyglądało też na to, że przymierał głodem.
  Albo więc był dość zaradny albo mieszkańcy nie pozwoliliby tak łatwo zdechnąć komuś ze swoich.
  Gdyby jednak policjant się uparł to nic przecież nie stało na przeszkodzie, by mandat wylądował u barmanki, a młodego wyznaczyć do, tak bardzo ulubionych przez mundurowych, prac społecznych. Ktoś musiał umyć okna na komisariacie.
- Gdybyś potrzebował pomocy, zgłoś się na komendę - rzucił tylko, nadal pamiętając, że przecież przyjął łapówkę, co oznaczało koniec czepiania się.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
On oddawać swoje piwo? Jeszcze go tak nie powaliło dzisiaj, już wolał zapłacić dodatkowo za dolewkę policjantowi, niż tracić na tym swój trunek. Jak na młodego wiedział, że musi postawić na swoim i zachowywać się dorośle, by otrzymać to czego potrzebuje. Nie było to nawet dla niego takie trudne, bo przez swój prawdziwy charakter nie wahał się w niczym. No i ta jeszcze jego posępna mina, która raczej nie wita na twarzy nastolatków w tych czasach. Ci prędzej są przebiegli i wredni.
- Cóż, nawet najlepszym może zdarzyć się pomylić - wzruszył lekko ramionami i przechylił kufel upijając jednego, sporego łyka tego gorzkiego alkoholu. Wciąż miał w głowie te paskudne oczy i śmiech, który nie chciał go zostawić - Nie wiem, czy odbierać to jako komplement, panie władzo, ale dziękuje - skinął do niego lekko głową i spojrzał znów w tłum ludzi. W głębi nadal liczył, że wypatrzy tego człowieka.
Pieniądze miał zawsze od pani Ayazumy, która wypychała mu specjalnie portfel nauczona, że chłopak buszuje często po nocach. Nie wiedziała tylko czemu i może lepiej by wciąż była w niewiedzy. Możliwe, że po zaserwowaniu jej prawdy straciłby dach nad głową, a tego sobie nie życzył przed osiemnastką. Zresztą, musiał mieć gdzie ćwiczyć swoje umiejętności kulinarne. Może faktycznie zbyt dziecinnie się dzisiaj ubrał, ale nie miał nic lepszego pod ręką, a czapki i tak zdjąć nie mógł, bo jego uszy nadal obijały się o materiał przyprawiając go o niezły ból głowy.
Prace społeczne? Już widzę jak Zeke zapierdala na roli rzucając we wszystkich gąskami, które tylko wydają z siebie ten cały skrzek. Jego nic nie powstrzymałoby przed robieniem problemów. Ale dzisiaj zdecydowanie nie był chętny do zbierania niepotrzebnych fantów w formie zgłoszenia do prac społecznych.
- Jak na razie komenda nic nie pomogła w tej sprawie i nie sądzę, żeby nadal była w stanie - mruknął w stronę policjanta obracając się znów cały do baru i biorąc kolejny łyk piwa - Tyle lat minęło, a tego człowieka nie złapali... Wciąż gdzieś tu jest. Czuje to... - wiedział to, bo jego nos mu tak podpowiadał. Ten człowiek nie wyszedł z tego klubu. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo wiadomo jak zawodne potrafią być nosy psów, które nie są szkolone do szukania, a Zeke raczej nie wyglądał na psa, tylko na człowieka, więc jedyne co mógł robić to zdać się na instynkt.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Hasegawa powoli zerował swoje piwo, nie spiesząc się przecież nigdzie. Wyrzuty o zbyt długie przesiadywanie w barze będzie miał do siebie samego dopiero rano, pewnie spowiadając się Neptunowi w kiblu na komendzie. Teraz i tak w głowie miał tylko przyjemny szum i myśl, że nie ma ani po co ani do kogo wracać.
  Teoretycznie dzieciak powinien w tym momencie przestać go interesować, ale kolejne jego słowa uporczywie świdrowały czaszkę policjanta. Jego propozycja została co prawda rzucona na odczepne, by uspokoić własne sumienie. Jirō przyzwyczajony był do wiecznej nudy panującej na komisariacie, że do głowy mu nie przyszło, że mogą być jakieś niedokończone sprawy.
  Tyle lat minęło.
  Porucznik dopił resztę piwa i wstał gwałtownie ze swojego miejsca, może nawet nieco zbyt gwałtownie, biorąc pod uwagę, że ten kufel nie był pierwszy. Do lady barowej miał zaledwie trzy kroki, a i tak zdążył zachwiać się i obić ramieniem o mijającą go osobę.
  Pustym kuflem stuknął o ladę tak mocno, że szkło mało co nie rozsypało się w drobny mak, a miejsce obok Zeke natychmiast się zwolniło. Zapewne w obawie przed pijanym kolesiem.
- O jakiej sprawie mówisz? - spytał, zainteresowany wyłącznie rudym.
  Nie zauważył nawet, że barmanka nalała mu obiecaną dolewkę.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Nie liczył na to, że policjant zwróci uwagę na jego słowa. Bardziej mówił je do siebie wmawiając sobie, że osoba, której szuka nadal jest gdzieś w tym lokalu. Nie było łatwo odrzucić od siebie tej myśli, zwłaszcza że przywiedziony tu zapachem strzelał sobie mentalnego liścia w twarz. Żeby znów pozwolić sobą tak zagrać. On to jednak miał talent.
Oblizał wargi z gorzkiego napoju wlewając w siebie alkohol i westchnął ciężko kładąc sobie rękę na głowie. Przez to, że nadal miał w nosie ten zapach nie mógł się uspokoić niczym i uszy nie chciały się schować. I nawet by się przestraszył, gdyby ten huk go, choć odrobinę wystraszył. Ale niestety, był przyzwyczajony od dziecka do takich dźwięków i tylko leniwie obrócił twarz w stronę policjanta, który chyba wypił dzisiaj już o jedno piwo za dużo.
- Nie wiedziałem, że policja może tak pić po pracy - zadrwił unosząc brew ku górze i uderzając powolutku palcami w kufel, który trzymał w dłoni.
- Sprawa sprzed prawie dziewięciu lat. Choć tak naprawdę już wcześniej była prowadzona, ale pod innym kątem - wyjaśnił po krótce - Rodzina Sachi. Zaginiony przez trzy lata syn. Zamordowana rodzina w domu. Sprawca nadal nie znaleziony - wbił w porucznika chłodne spojrzenie złotych ślepi, jakby chciał teraz usłyszeć wyjaśnienia, czemu nie było to już za nimi. Czemu ten człowiek nadal był na wolności. Nie rozumiał tego i jeśli policja nie mogła nic z tym zrobić, to miał zamiar sam odszukać tego delikwenta, nieważne jakim sposobem.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Zajął miejsce tuż obok, skoro i tak się zwolniło. Odkryciem dzisiejszego dnia było to, że na siedząco jakoś mniej się chwiało. Jirō przez chwilę pogrążył się w zadumie nad tym ewenementem.
- A dlaczego nie? - spytał wyraźnie zdziwiony drwiną ze strony rudego - Nie jestem w mundurze ani na służbie.
  Nie był żadnym kapłanem, by jakieś bzdurne zasady i zakazy musiały go obowiązywać przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Zresztą, nawet gdyby jakieś złamał to komu się poskarżą? Policji?
  Jirō upił kolejny łyk piwa, bo przez tą sekundę zdążyło mu już zaschnąć w pysku. Niezbyt dobry znak.
  Sprawa sprzed prawie dziewięciu lat. Brwi porucznika powędrowały w górę. Niezły staroć, jak na takie małe miasteczko. Zaczynał się obawiać, że te wszystkie kartony pod ścianami komendy, które zwykle traktował jako element wystroju i półkę na wszystko co akurat miał pod ręką, były jednak archiwum.
- Pierwsze słyszę o tej sprawie, nie jestem tu od tak dawna - przyznał z rozbrajającą pijacką szczerością - Opowiedz więcej. Umorzono to? Brak dowodów? Żadnych poszlak?
  Wyglądało na to, że policjant w tym stanie traktuje to jako barową opowiastkę. Pewnie nawet na trzeźwo nie będzie już pamiętał tego nazwiska. Choć może coś w pamięci mu zostanie do rana.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Przez chwilę zastanawiał się, czy by po prostu nie wyjść. Policjant wyglądał na takiego co miałby zaraz zaliczyć albo zgona, albo pić przez resztę wieczora, by następnego dnia znaleźć się w rowie obok zwłok teke teke. Czy go by ten widok zdziwił? Skądże. W tym mieście wszystko, ale to wszystko było możliwe. Tak jak to, że sprawa śmierci jego rodziców nie została do tej pory rozwiązana.
- Doprowadzanie się do tego stanu chyba nie służy osobie, która powinna chronić to miasto? - nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie. Jakoś nie sądził, że zobaczy jak policjant zatacza się w barze i na dodatek próbuje nawiązać rozmowę niby zainteresowany sprawą, o której wspomniał rudy.
Doskonale wiedział, że wypicie za dużo dla niego mogło doprowadzić go do pogorszenia aktualnego stanu, a jego uszy do rana by nie dawały mu spokoju. Dlatego pił powoli, nie krzywiąc się przy tym nawet, choć na jego twarzy powoli zaczęły pojawiać się znane raczej wszystkim rumieńce.
Nie bardzo wiedział, czy chciał komuś opowiadać o tym co się wydarzyło. Choć pamiętał wszystko jakby to było wczoraj, jak i również decyzję policji, przez co cały się spinał niepotrzebnie. Zacisnął nieco bardziej dłoń na kuflu i zerknął kątem oka na policjanta.
- Bo się o niej nie mówi. Wszystko zostało zamiecione pod dywan pod hasłem "akt samobójczy na wskutek utraty syna" - podniósł lekko dłonie używając palców jako cudzysłowy i opuścił je obejmując nimi na nowo kufel.
Poruszył nosem mając nadzieję, że coś wyczuje, ale nic. Zapach zanikł na dobre. Westchnął ciężko.
- Porwanie miało miejsce jedenaście lat temu. Chłopiec zniknął na dobre trzy lata i pierwsze co zobaczył po ucieczce? Własnych rodziców w morzu krwi na podłodze w ich domu - mruknął przystawiając powoli kufel do ust, by się napić - Porywacza nie znaleziono, osoby odpowiedzialnej za zabójstwo nie znaleziono. Śladów brak. Sprawa zamknięta, bo syn się znalazł - dokończył obijając palce o szkło kufla i wpatrując się leniwie w tafle napoju.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Picie do zgonu, tylko alkoholowego bądź tego prawdziwego, było w istocie jedynym planem Jirō na dzisiejszą noc. Przyjemne znieczulenie nie dopuszczało do niego nawet myśli, że to nierozsądne. Zwłaszcza, że po zmroku wypełzały yokai, a jego czekała jeszcze piesza przeprawa do hotelu.
  Bo chyba nie był tak nieodpowiedzialny żeby przyjechać tu samochodem, prawda? Prawda...?
  Machnął lekceważąco ręką na pytanie chłopaka, by zbyć je jak najszybciej. Chyba sam wzrok porucznika mówił sam za siebie, że to nie alkohol mu nie służy, a przebywanie w tym miasteczku.
- Akt samobójczy na wskutek utraty syna - powtórzył w zamyśleniu - Nawet brzmi jak coś, co by przeszło w naszych papierach.
  Mimo całej niechęci do Oguni i nieumiejętności wpasowania się w to powalone miasto, komenda była jedyną rzeczą, która stała się "jego". Chyba zaczynał być pod wrażeniem tego, jak poprzednicy pozbyli się wszystkich niewygodnych spraw. Mimo, że ta wcale nie brzmiała jak coś, czego nie dało się rozwiązać. Morze krwi, porwany dzieciak, który to pamiętał... To totalnie nie brzmiało jak brak śladów.
  Kolejne łyki piwa, chyba już tylko na dobicie i zmrużone ślepia, wpatrujące się teraz w chłopaka.
- Mógłbym to odkopać, przejrzeć archiwum, zobaczyć czy nic nie zostało spierdolone - stwierdził w końcu, niby po chwili namysłu, ale decyzję podjął już znacznie wcześniej; wziął łyk piwa by kufel zniekształcił jego słowa - O ile upewnię się, że zajmujących się tym gliniarzy nie odwiedza seryjny samobójca.
  Nie chciał, by ktokolwiek poza dzieciakiem go usłyszał. Nawet w takim stanie potrafił mieć jakieś przebłyski rozsądku.
- Jak cię znajdę w razie czego? Jak ty się nazywasz... Zapisz mi to najlepiej, nie wiem czy zapamiętam do rana...
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Już nawet ta młoda głowa uważała, że należałoby być troszkę bardziej rozsądnym, ale nie wpierdalał się już. Skoro policjantowi to pasowało to przecież nie będzie mu dalej dopowiadać, nawet jeśli go bardzo kusiło. Miał zamiar oszczędzić swoich docinek i droczenia się, bo nie miał po pierwsze humoru, a dwa alkohol powoli sprawiał, że zaczynało szumieć mu przyjemnie w głowie. Nawet odetchnął głęboko podnosząc delikatnie głowę ku górze i poprawił znów czapkę na głowie dociskając ją nieco do łba, bo czuł, jak jego uszy błagają o wypuszczenie.
Nie teraz, do cholery.
Cóż, ciężko było się dziwić, że mężczyzna miał dość wszystkiego dookoła. Sam powiedział, że był tu od niedawna, co oznaczało jedynie, że był turystą. Zeke jako miejscowy uważał, że to podłe, że ludzie nie mogli opuścić tego miejsca. Jeszcze mogli zginąć przez yokai, które po nocach chodziło z wielką chęcią.
- Co pan nie powie... - mruknął pod nosem garbiąc się lekko i znów poruszył nosem, bo tym razem jednak coś poczuł. Pociągnął kilka razy nosem i rozglądając się po lokalu spróbował wypatrzeć tej jednej osoby. Może mu się tylko zdawało? Może siedział tu wcześniej i dlatego go wyczuł? Nie bardzo wiedział co miał o tym myśleć w takiej sytuacji.
- W tym mieście większość takich spraw po prostu jest zamiatana pod dywan. Wszystko dlatego, że rody sobie nie życzą takich tematów roznoszonych po mieście - dobrze, że nie wiedzieli kim był Zeke. Do tej pory udawało mu się ukryć to, że był mieszańcem, ale na jak długo to pozostanie w takim stanie? Zawsze mogło coś pójść nie tak.
- Myśli pan, że coś znajdzie? O ile dokumenty nie zostały spalone... - nie zdziwiłoby go to. Wcale, a wcale. Kątem oka spojrzał na to co robił policjant i mrużąc oczy spróbował wyłapać, o czym mówił. To jakieś zagrywki policjantów poza służbą, gdy nie chcą zdradzać wszystkiego, ale są pijani więc używają kufla i alkoholu, by zniekształcić swój głos zamiast się po prostu przysunąć i cicho powiedzieć co im chodzi po głowie? Chyba Zeke będzie musiał się ich nauczyć.
- Codziennie wychodzę i mijam to samo miejsce. Kojarzy pan stary młyn? - spytał, bo nie mógł wiedzieć, czy mężczyzna zaznajomił się już z miasteczkiem - Tam go najbardziej czuć - mruknął marszcząc nos. Uniósł brew ku górze i machnął do barmanki z szerokim uśmiechem na ustach.
- Mogę dostać kartkę i długopis? Byłby dozgonnie wdzięczny - puścił kobiecie oczko i teraz wystarczyło zaczekać na papier i coś do pisania.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Wzmianka o rodach wyraźnie go ożywiła. Brwi Jirō powędrowały nieco w górę, a on sam ponownie przechylił kufel. Doskonale się składało.
  Rody nie życzyły sobie wpychania nosa w ich sprawy, ale niestety ulubionym zajęciem porucznika miało wkrótce zostać rozkopywanie wszelkich ich brudów. To nie on był tu zamknięty z nimi, tylko oni uwięzieni z nim.
  Machnął lekceważąco dłonią, w ogóle nie przejmując się dokumentami.
- To nie jest coś, czego nie można odtworzyć. Papier spalisz, z pamięci się tego nie pozbędziesz - stwierdził, choć postawił sobie za pierwszy cel przekopanie archiwum, bo być może coś zostało w tym burdelu - Z czasem urywają się przyjaźnie, osoby którym się ufało nadal mają informacje, a wyrzuty sumienia z czasem stają się nie do zniesienia.
  Zgrzytnął zębami. Wiedział, że ktoś sypnie. Ktoś nie będzie potrafił utrzymać języka za zębami. Ktoś ujawni jakiś nieistotny szczegół. Jak zawsze.
- Potrzebowałbym jakiegokolwiek dowodu by oficjalnie wznowić śledztwo albo zgody szefa... - zaczął, wiedząc, że ani jedno ani drugie nie jest wcale takie łatwe do zdobycia.
  Jak miałby przekonać komendanta do ruszenia jakiejś starej, zapyziałej sprawy? W którą w dodatku zamieszany był dzieciak. Już widział ewentualną reakcję na rudego pałętającego się częściej niż raz na trzydzieści lat na komendzie. Utkwił wzrok w kuflu swojego piwa.
  Alkohol.
  Oczywiście, że ta żmija zdobędzie zgodę. Ha, nie tylko zgodę, ale i oficjalny podpis.
- Ten młyn na obrzeżach z tą pojebaną drogą, na którą nie można normalnie wjechać samochodem? - wciął mu się od razu, nie mogąc jednak zrozumieć jego kolejnych słów - Czuć..?
  Wpatrywał się jak dzieciak sępi coś do pisania, nie mogąc nadal dopasować jego określenia do niczego sensownego. Źrenice Jirō rozszerzyły się gwałtownie, gdy coś pod czapką rudego drgnęło gwałtownie. Przetarł oczy. Zdecydowanie zbyt dużo wypił.
- Muszę wytrzeźwieć - mruknął tylko, na szczęście nie dopijając już reszty piwa, by z szybkością menela widzącego zamykający się za minutę monopolowy, czmychnąć ze stołka i, rzecz jasna wpadając chyba na wszystkich po kolei, wytoczyć się z baru.
  Zatrzymał się na zewnątrz, tuż przy drzwiach wyjściowych i oparł plecami o ścianę. Świeże powietrze powinno dobrze mu zrobić. Cóż, powinno, ale Jirō w pijackim odruchu niemal od razu odpalił sobie papierosa.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Ktokolwiek wcześniej miał styczność z rodami wiedział, że lepiej nie zaczynać czegokolwiek. Wszystko tylko po to, by mieli wpływ i nikt im w ręce pełne krwi nie patrzył. No właśnie, a może to tak naprawdę rody to wszystko zaplanowały? Zeke nie mógł tego stwierdzić, ale to też była jakaś opcja.
Jeśli miałby szanse im pokazać jak bardzo mają przejebane tak zrobiłby to od razu. Jedynym problemem było to, że rudy nie powinien ujawniać nikomu swojej prawdziwej natury. Znów poprawił czapkę warcząc cicho pod nosem i dopił piwo, które w końcu się skończyło. Lekko czerwona twarz chłopaka świadczyła o tym, że troszeczkę na niego alkohol wpłynął. Szumienie nie ustawało, a oddech młodego zmienił się na cięższy.
- Oby było tak jak pan mówi, bo zasiał pan ziarno niepewności we mnie w tym momencie - mruknął do policjanta odsuwając od siebie kufel. Oblizał usta i obrócił lekko w stronę mężczyzny podpierając się ręką o bar, buźkę opierając na otwartej dłoni - Nie sądzę, żeby ktokolwiek się na ten temat chciał wypowiedzieć. Nawet sąsiedzi unikają rozmów o tej rodzinie. Jakby byli wyklęci.
Nie był zbyt zadowolony z tego, bo gdy tylko udało mu się uciec z przeklętej piwnicy, co nie było wcale takie proste, sąsiedzi pierwsze co to unikali wzroku malca. Przez to Zeke myślał, że to wszystko była zmowa. Jeszcze bardziej go to irytowało.
Miał nadzieję, że jeśli ta rozmowa się nawiązała to mężczyzna nie zapomni po tym wszystkim, o czym mówili. Chyba by się mocno zdenerwował, bo on tu się produkował, powiedział troszkę co go trapiło, a ten postanowił sobie zapomnieć. Modlił się, żeby to nie nastąpiło i liczył, że policjant ma dobry pomysł na to wszystko.
Oby.
- Tak, lepiej tam piechotą iść. Podobno to gdzieś w okolicy trzymano tego dzieciaka - nie był pewien czy powinien mówić, że to o niego chodziło. Wolał, by to pozostało jeszcze niewiadomą, bo gdyby się okazało, że mężczyzna nie może mu pomóc. Zerknął na niego znów tym razem lekko zmieszany - Tak, a bo co? - dla niego było to normalne, więc w sumie palnął bez zastanowienia.
Nie zwracając przez chwilę uwagi na policjanta odebrał od barmanki skrawek papieru no i oczywiście długopis. Zapisał na nim swój numer telefonu podpisując się "Zeke". Więcej nie musiał chyba pisać... nie?
Westchnął cicho pod nosem i dopiero po chwili zauważył, że mężczyzna wyszedł. Przyciskając czapkę do głowy wybiegł za nim, mamrocząc pod nosem, że facet mógł jednak poczekać, a nie wybiegać jak totalny idiota. Gdy tylko zauważył policjanta zmierzył go wzrokiem mrużąc przy tym oczy.
- I co? Wytrzeźwiał pan? - wcisnął mu w rękę skrawek papieru wsuwając dłonie do kieszeni spodni - Co pan tak wyskoczył jak poparzony?
Zeke

Powrót do góry Go down

- Staram się - odburknął niezadowolony tym pytaniem.
  Znacznie lepiej się czuł na zewnątrz niż w dusznym pomieszczeniu wypełnionym oparami alkoholu, ale do wytrzeźwienia była jeszcze długa droga. Nie podejrzewał żeby to udało się nawet rano albo w południe. Może dopiero gdzieś pod wieczór alkomat łaskawie stwierdzi, że Hasegawa jest trzeźwy.
  Może to jego słaby łeb, a może cały sekret tkwił w skitranym w hotelu bimbrze, którego pewnie na przywitanie z domem sobie łyknie. Raz, może dwa.
  Wolną ręką wziął od młodego karteczkę i przymykając jedno oko starał się przeczytać zawartość. W pierwszej chwili pomyślał, że rudy ma tak pojebane nazwisko, a dopiero w drugiej dotarło do niego, że to numer telefonu.
- Zeke, tak? Nazwiska nie masz? - spytał od razu - Porucznik Hasegawa, jakbyś musiał mnie znaleźć na komendzie.
  Jakby w ogóle nie pamiętał tego spotkania, a ktoś chciałby o sobie przypomnieć.
  Na kolejne pytanie tylko parsknął niekontrolowanym śmiechem, chcąc zrzucić wszystko na nudności, ale bycie pijanym sprzyjało temu, by jednak mówić to, co ma się na myśli.
- Już się napierdoliłem do tego stopnia, że widziałem jak twoja czapka się sama rusza.
  Żeby tego było mało, Jirō najwyraźniej mając gdzieś przestrzeń osobistą dzieciaka, położył dłoń na jego głowie. Jakby chciał sam sobie udowodnić, że ten kaszkiecik wcale nawiedzony nie jest. Na nieszczęście wyczuł pod ręką jakiś ruch i bez wahania zdjął mu nakrycie głowy.
- Co to kurwa jest - szepnął w nie do końca określonej mieszance zachwytu i przerażenia, łapiąc za jedno z oklapłych psich uszek i na szczęście nie chcąc ich urwać, a jedynie sprawdzić jakim cudem to coś się trzyma.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
- No... widać - mruknał pod nosem widocznie rozbawiony tym jakże majestatycznym widokiem policjanta po służbie, który chyba naprawdę miał dość tego miejsca. Nigdy nie widział jeszcze, by tak ktoś odpowiedzialny za innych się schlał.
Widział czasem jak jego opiekunowie wracają z wizyty u znajomych totalnie napruci, ale oni sobie mogli na to pozwolić. Przecież w tym ponurym świecie trzeba było znaleźć chociaż jedną rzecz, która powinna ludzi uszczęśliwić. Tak jak Zeke, którego celem nocą było dorwanie jednego człowieka. Za dnia, miał inne priorytety.
- Nie jest panu potrzebne moje nazwisko do niczego, panie poruczniku - zmierzył mężczyznę od stóp do głów oceniając jego aktualny stan. Jak długo ten mężczyzna musiał już siedzieć w tym barze, żeby doprowadzić się do takiego stanu? Jak długo musiał wciskać w siebie alkohol, by nie myśleć o przekleństwie tego miejsca?
- Dobrze wiedzieć, że porucznik tam będzie za dnia, bo już bym się bał, że jednak trzeba będzie gdzie indziej szukać - co jak co, ale Zeke miał cięty język kiedy zdejmował tą swoją uroczą maskę z twarzy. Zresztą uważał, że ten mężczyzna powinien chociaż trochę świecić przykładem skoro był policjantem. Zainteresował się jego sprawą, a to oznaczało, że rudy mógł otrzymać niewielkie wsparcie. Nadzieja umiera ostatnia. No i ostatni gwoźdź do trumny.
Coś się porusza? Machinalnie złapał się za czapkę, ale nie na długo, bo porucznik zdjął ją ujawniając przylegające do czerwonych włosów o tym samym kolorze psie uszy. Chłopak przełknął aż głośniej ślinę czerwieniąc się nieco na twarzy, ale bardziej ze złości i złapał za swoją czapkę, którą porucznik trzymał.
- Co pan wyprawia?! - wydał z siebie jęknięcie gdy ten dotknął jego uszu. No co za bezczelny człowiek. Zaczął przerażony rozglądać się dookoła i pchnął mężczyznę w uliczkę, która była zaraz obok - Naprawdę pana powaliło? Ughhh - przejechał palcami po swoich czerwonych włosach poddenerwowany, aż mu uszy się podniosły i zaczęły lekko trząść. Krążył tak chwilkę po uliczce przy mężczyźnie, aż w końcu stanął przed nim wbijając mu palec w klatkę piersiową.
- Nikomu pan o tym nie powie... Prawda? - zawahał się podnosząc złote oczy na twarz Hasegawy z wyraźnym zakłopotaniem na buźce.
Zeke

Powrót do góry Go down

  To nie mogło być przewidzenie. Przecież jeszcze przed chwilą sam dotykał tych biednych, oklapłych uszek. W jednej chwili wszystkie inne sprawy przestały być istotne. Nie liczyło się ukrywane nazwisko, żadne docinki ze strony młodego, całe to porwanie czy nawet tak gwałtowna reakcja Zeke i wepchnięcie go w jakąś szemraną boczną uliczkę.
  Jirō już nawet nie patrzył dzieciakowi w oczy, wzrok cały czas mając utkwiony nieco wyżej, w jego potarganej sierści. Nie uszedł jego uwadze kolejny z ruchów uszek.
  Nie było też nic dziwnego w tym, że gdy tylko Zeke zbliżył się do niego ponownie, by tak bezczelnie dźgnąć go w klatkę piersiową, Hasegawa od razu skorzystał z okazji i wyciągnął ręce do jego uszu, tych lepszych. Natychmiast zrolował jedno z nich, upewniając się, że jest żywe.
  To było coraz bardziej popierdolone, a Jirō coraz dłużej przeciągał swoje milczenie.
  Bo i co miał powiedzieć? Zapytać go czy był z tym u lekarza skoro ma dodatkowe uszy i najpewniej dodatkowe dziury w czaszce? Nie uzyskał odpowiedzi na swoje wcześniejsze pytanie, choć mógł zacząć się jej domyślać.
  Spróbował postawić mu na sztorc drugie uszko żeby nie wyglądał tak mizernie i smutno, zwłaszcza gdy dodatkowo spojrzał na niego tymi swoimi złotymi ślepkami z błagalnym błyskiem.
- Nie wiem, może. Zależy - stwierdził, nie widząc jeszcze żadnych korzyści w rozpowiadaniu komukolwiek o macaniu nieletniego w ciemnej uliczce - Zależy czy będziesz grzeczny.
  Na nieszczęście słowa pijanego to myśli trzeźwego, bo Hasegawa bez żadnych oporów, ostentacyjnie zerknął za plecy dzieciaka.
- A gdzie masz ogon?
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
Rudy od wielu lat ukrywał swoją prawdziwą naturę przed innymi. Nawet rodzina zastępcza nie wiedziała kim tak naprawdę chłopak jest. Obawiał się, że jak tylko się dowiedzą to będzie musiał uciekać gdzie pieprz rośnie. Strach zaglądał mu za każdym razem w oczy. Dobrze, że rodzina nie naciskała na chłopaka i nie starała się zajrzeć mu w tyłek. Niech się nie interesują tym, co i tak ich nie dotyczy.
To całe zmieszanie go jeszcze bardziej poddenerwowało, miał wrażenie, że z tego wszystkiego wybuchnie na oczach porucznika.
Skąd mógł wiedzieć, że to pierwszy raz, kiedy ten mężczyzna widzi mieszańca? Na dodatek wpatrywał się dziwnie w jego uszy, które kilka chwil temu schowane były pod czapką. Tak jak chciał po prostu po nieudanych łowach na mężczyznę odetchnąć, tak teraz napinał się cały jeszcze bardziej.
Zjeżył się cały, kiedy poczuł dłoń Hasegawy na swoim uchu ze zdziwieniem i gniewem wymalowanym na twarzy wpatrywał się w porucznika. Nie odezwał się ani słowem, nie podobało mu się to dotykanie go bezkarnie, ale już i tak uszy były tak obolałe, że najmniejszy dotyk sprawiał mu po prostu ulgę.
Westchnął ciężko spuszczając wzrok, czuł się teraz jak jakieś domowe zwierze, do którego dopadł przechodni musząc nacieszyć się widokiem i fakturą sierści.
- Panie poruczniku... - uniósł powoli rękę, by złapać dłoń mężczyzny i odsunąć od swoich uszu - Ja? Być niegrzeczny? Pssszzz - rozbawiony odwrócił twarz i jakby upewniając się, czy aby wszystko z jego uszami było okej samemu przesunął po nich kilka razy palcami.
- Jestem aniołkiem w ludzkiej skórze, proszę pana. Tylko czasem wychodzę o troszkę późnych godzinach, ale to tylko dlatego, że jeden parszywy zapach nie daje mi spokoju - wyjaśnił i gdy tylko dostrzegł ten dziwny wzrok mężczyzny jego psie uszy w zdziwieniu postawiły się na sztorc.
- Jaki znowu ogon? - sam zerknął za swoje plecy upewniając się, że niczego tam nie ma - Panie poruczniku, rozumiem, że pierwszy raz ma pan styczność z taką osobą jak ja, tak?
Lepiej dmuchać na zimne, jak to mawiają.
- Wie pan co robią z osobami, które są mieszańcami.
Zeke

Powrót do góry Go down

  Naprawdę próbował, naprawdę chciał, ale zwyczajnie nie potrafił skupić się na sednie sprawy. Nieustannie liczyło się tylko jedno.
  Gówniarz miał p s i e uszka. Żywe, prawdziwe, puchate i cieplutkie. Nawet jeżeli były to pijackie zwidy i halucynacje to zdecydowanie najlepsze jakie kiedykolwiek miał.
  Czy można było kogokolwiek aresztować i skazać na nacieszenie się uszkami?
  – Naprawdę nie masz ogona? Co z ciebie za pies – westchnął wyraźnie zawiedziony.
  Tak naprawdę z anatomicznego punktu widzenia to właśnie ogon miał o wiele więcej sensu niż podwójne uszy. Sam fakt posiadania przez ludzi kości ogonowej jakoś lepiej wpasowywał się w wyobrażenie Hasegawy niż całkiem odmiennie zbudowana czaszka. Gdyby nie to, że rudzielec wydawał się nawet dość inteligentny to porucznik podejrzewałby, że właśnie przez uszka i całe ich zaplecze odpowiadające za ich działanie, zwierzak miałby zdecydowanie za mało miejsca na mózg.
  Kolejne słowa dzieciaka, gdyby policjant był trzeźwy, na pewno spowodowałyby sporą konsternację, a nawet i przebiegające po kręgosłupie ciarki zaniepokojenia. Teraz jednak był daleki od takiej reakcji.
  – ... chcesz mi powiedzieć, że takich jak ty jest więcej?
  Oczami wyobraźni już widział całe stada dosłownie identycznych dzieciaków, różniących się między sobą tylko wielkością. Zaraz by jednego zagarnął w worek i cyk na komendę. Zawsze marzył mu się pies policyjny.
  – Co robią? – spytał, nawet nie podejrzewając do czego może prowadzić to pytanie, póki co zajęty tym, by trzymać łapy przy sobie i jednak siłą nie sprawdzać czy wymyślony przez niego ogon istnieje w rzeczywistości.
Anonymous

Powrót do góry Go down

tańczący z cykadami
  - Wypraszam sobie. Nie jestem psem, nawet jeśli moi przodkowie są powiązani z Inugami, tak mnie bliżej do człowieka niż do psa - jeszcze tego brakowało, żeby go porównywano do psa. Oczywiście, że miał odruchy podobne do tego zwierzęcia, samo to, że był w stanie wyśledzić kogoś po samym zapachu świadczyło o tym, że coś miał jednak od tego futrzaka w sobie. Nawet jeśli by się stawiał, prawda była zupełnie inna.
  - I nie, nie mam ogona. Nie wyrósł, przykro mi - chociaż wcale mu nie było przykro, ale chciał zobaczyć rozczarowanie na twarzy mężczyzny, który pierwszy raz spotyka się z kimś takim jak Zeke. W świecie, w jakim żyło Oguni osoby nazywane mieszańcami miały zdecydowanie pod górkę. Zawsze wrzucane do wora, posądzane za konszachty z demonami, również posądzane o zrzucenie klątwy na miasteczko. Nie mógł sobie nigdy z tym poradzić, zawsze wręcz czuł przez to dziwny uścisk w żołądku, że jak tylko ktoś odkryje jego tajemnice od razu zostanie wysłany jako ofiara w rytuale.
  - Tak, jest nas więcej, ale w porównaniu do ilości mieszkańców? Jest nas pewnie mniej niż garstka - ilu mieszańców przez te lata straciło życie przez głupie zdanie rodów wpojone wszystkim dookoła? Jeśli sprawy miałyby się zupełnie inaczej w tym małym świecie pewnie już dawno połowa z nich trafiłaby za kratki, ale że tak naprawdę to oni tu sprawowali władzę, to nikt im nie próbował nawet podskoczyć. W tym policja.
  Zaskoczony niewiedzą mężczyzny uniósł brew ku górze i wywrócił oczami. Zerknął jeszcze czy, aby na pewno nikt patrzy w ich stronę, lub nie podsłuchuje. Złapał lekko mężczyznę za ramię, obracając ich oboje plecami do ulicy, z której zeszli.
  - Używają nas jako ofiar podczas rytuałów. Pan naprawdę nie wie? Jest pan turystą, prawda? Mieszkańcy wiedzą o tym, specjalnie nie mówią, w obawie, że ich samych użyją - powiedział cicho, konspiracyjnie przeczesując sobie palcami drugiej ręki włosy i wyciszając się, by powtórzyć w głowie mantrę. W ciągu kilku chwil czerwone uszy zniknęły, sprawiając, że Zeke wyglądał teraz jak zwykły chłopiec, bez dodatków.
Zeke

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach