Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


administracja
Jadalnia i sala balowa
Oguni

Powrót do góry Go down

Powiedzenie, że chodził zirytowany to za mało - on był wkurwiony. Nie dość, że narada nie skończyła się sukcesem, którym byłoby odczynienie klątwy to jeszcze dowiedział się rzeczy, których nie spodziewał się dowiedzieć. Jeszcze do tego Tsuki, który nie potrafił sobie poradzić z tą całą klątwą tak po prostu... Sami idioci w tym rodzie.
Rano kazał poinformować głowę rodu Myohoji, że chce się widzieć z jego córką. Chciał sobie wyjaśnić z nią w cztery oczy to, co zrobiła. Nie widział potrzeby zwoływania na razie rady między rodami. Nie chciał tego roztrząsać żeby nie siać paniki w mieście, które i tak paniką już owładnięte było.
Kazał sobie zaparzyć herbatę i zanieść ją do jadalni razem z mochi w różnych smakach. Sam po przyjściu usiadł u szczytu stołu. Biały paw skoczył swojemu panu na kolanach. Shiro pogłaskał go delikatnie po głowie a ten przymknął oczy zadowolony. 
Nie musiał długo czekać aż do sali została przyprowadzona przez służbę Meisa. Uśmiechnął się pod nosem widząc jej męską formę.
-Wyglądasz zupełnie jak swój ojciec za młodu- zaczął łagodnie -Wyglądasz o wiele lepiej niż ten Twój poparzony braciszek, który tylko was hańbi - zacmokał i pokiwał głową -Usiądź, napij się herbaty, zjedz mochi - wskazał jej dłonią najpierw miejsce a potem dobrocie.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Meisa nie zdążyła nawet zdecydować się w jakiej formie poprosić "starego Koyasuryo" o spotkanie, a już dotarła do niej wieść, że ma się sama u nich pojawić. Ohshitohfuck.png No cóż, jeden problem się sam rozwiązał, teraz "wystarczało" pojechać tam, pogadać i mieć nadzieję, że wróci cała i zdrowa. Wciąż wmawiała sobie, że przecież jest żołnierzem, honorowym, gotowym ponieść konsekwencje swoich czynów itp. itd.
W pałacu pojawiła się oczywiście w ubraniach swojego brata, w miarę podobnych rozmiarowo do niej teraz. Miała na sobie białą koszulę, czarne jeansy i trampki, a włosy związane w "man bun". Z tego się nie "wyrasta". Dała się zaprowadzić do odpowiedniego pomieszczenia, starając się zachować spokój i chłodny wyraz twarzy. Wciąż nie żałowała tego, co zrobiła w związku z wygnaniem demona. Skutki były słabe, ale cel był osiągnięty i to było dla niej największą pociechą. Miała tylko nadzieję, że Shiro też tak będzie myślał.
- Dzień dobry. - przywitała się dość nieśmiało na wejściu i ukłoniła się z szacunkiem należnym głowie rodu.
Miała nadzieję, że kiedyś to jej tak się będą podlizywać. Ale na razie znała swoje miejsce. Dosłownie i w przenośni, bo albinos(ka) wskazał jej, gdzie ma usiąść. Tam też się skierowała, jednak wcześniej uśmiechnęła się delikatnie słysząc o ojcu. Przeklęła jednak w głębi siebie, słysząc tekst o bracie. Za to by mu dała w twarz, gdyby nie był kim był.
- Dziękuję... nigdy nie wątpiłam, że otrzymałam najlepszy zestaw genów. - odparła równie spokojnie, zajmując miejsce.
Dobra, czyli już wiedziała, że jest to kolejna osoba gardząca Jojim. A skoro tak, to wiedziała jak pogrywać bezpiecznie - nie wypowiadać się w przychylny sposób o bracie. Miała w tym paręnaście lat praktyki.
- Chciałam też podziękować za zaproszenie. W sumie to zależało mi na tym spotkaniu, ale ubiegł mnie pan trochę. - skinęła głową w geście podziękowania i nieśmiało sięgnęła po herbatę.
Skoro gospodarz nalegał, to wypadało. Miała tylko nadzieję, że nie jest zatruta.
- Zgaduję jednak, że motyw był podobny. Czy chodzi o klątwę, która na nas spadła? - spytała, po czym wzięła łyk herbaty i odstawiła filiżankę na stół, nie spuszczając Shiro z oczu.
Była uważna na 105%, nie ufała człowiekowi. Ani nawet jego pawiowi.
- Piękne zwierzę. - wtrąciła jeszcze, w końcu komplementy zawsze wprawiają rozmówców w lepszy humor.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Raczej w to, że Twój ojciec potrafi je dobrze ulokować. Twoja matka to piękna kobieta ale szkoda, że marnuje się z takim tyranem, prawda? - posłał jej delikatny uśmiech. O ojcu Meisy krążyło wiele plotek - a Shiro wiedział, że większość z nich była prawdą. Zarówno on, jak i albinos nie szanowali swoich żon. Przecież to tylko słabe kobiety. 
-Doprawdy? - zapytał udając zaskoczenie i nalewając sobie herbaty. Upił łyk i odetchnął głęboko -Dobrze myślisz - odparł odkładając naczynie na stół -Jak myślisz? Co ściągnęło na Oguni tą klątwę? - jego ton był aż nazbyt łagodny. Tak naprawdę w środku gotowało się w nim. Najchętniej wyszarpałby ją za kudły i wyrzucił za bruk obdartą z godności. Wiele go kosztowało zachowanie pozorów. 
-Owszem - Paw leniwie zszedł z jego kolanach i obszedł Meisę jakby chciał jej się dobrze przyjrzeć po czym usiadł między swoim panem a gościem -Tao bywa naprawdę... przydatny - czerwone oczy ptaka i Shiro spotkały się na moment. Dopiero po dłuższej chwili powrócił wzrokiem do chłopaka, który siedział obok -Tak samo jak przydatni są kapłani. Wiedzą jak składa się ofiary... - powiedział niby od niechcenia i sięgnął po mochi, które dokładnie obejrzał z każdej strony -Chociaż nie zawsze... Ten idiota Tsuki to najgorszy kapłan jakiego widziałem. Przeklęty wybraniec - pokiwał głową i zjadł mochi.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Odruchowo wzruszyła ramionami. Czy wypadało jej się w takiej sytuacji odzywać na to, jakie mają stosunki w rodzinie? Meisa wiedziała, że w końcu odwdzięczy się ojcu za to, jak traktował ich matkę, ale przy Shiro niewygodnie jej było poruszać temat ojca-tyrana.
- Wierzę, że wszystko ma swoją przyczynę. - odparła krótko, przez chwilę patrząc na filiżankę.
Cisnęło ją, aby przypomnieć o swojej cioci - a jego żonie - która wcale nie była lepiej traktowana niż jej matka. Widać w tej rodzinie wszystkie kobiety miały przesrane, poza nią. Bo ona ulokowała uczucia w nieco bezpieczniejszy sposób, chociaż też nie zawsze prosty. Plus prawdopodobnie znienawidzony przez wszystkich Joji jej w tym pomógł, bo jednak ktoś musiał być "tym lepszym" - a ona z kolei udowodniła, że może być równie zaangażowana w sprawy związane z bitwami i militariami co mężczyźni.
Skinęła głową w ramach potwierdzenie i zamknęła oczy na parę sekund, słuchając Shiro.
- Prawdopodobnie niezadowolenie któregoś yokai z ofiary.
Meisa nie chciała się zbytnio rozwodzić bez konieczności. Wiedziała już, że kiedy cię przesłuchują, to lepiej nie wyskakiwać ze zbyt dużą ilością faktów sama z siebie. Mniejsza szansa na to, że sama się w coś wkopie. A przecież milcząc nie kłamie, więc i sumienie było czyste.
Kątem oka obserwowała pawia, póki miała taką możliwość. Następnie znowu przeniosła wzrok na rozmówcę.
- A więc nie każdy wybraniec jest wszechstronnie uzdolniony... - westchnęła spokojnie, jakby zaskoczona, przy okazji ponownie sięgając po filiżankę i upijając łyk herbaty.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Pozycja głowy rodu, któregoś z rodów Oguni zupełnie zmieniało osoby, które piastowały to stanowisko. Zupełnie jakby ciążyła nad tym klątwa, która zmienia mężczyzn w tyranów. Przecież zanim Shiro stał się tym, kim się stał był niezwykle łagodny. Władza uderza do głowy.
-Słusznie - odparł -Efekt motyla, prawda? - uśmiechnął się do niej kącikiem ust. 
Całe szczęście, że Meisa się powstrzymała od komentarzy na temat jego żony. Na pewno nie puściłby jej tego płazem. Nie miałby problemów jej zlikwidować, ale za to jej ojciec na pewno by miał. Przecież to była córeczka tatusia. 
-Jak sądzisz, dlaczego są niezadowolone? - oparł się łokciami o blat i położył brodę na złożonych dłoniach -To nie mógł być kapłan ponieważ pilnujemy, żeby kapłani byli dobrze poinformowani. Jedna z pierwszych rzeczy jakie się im wpaja to to, że nie wolno składać w ofierze osób opętanych - upił łyk herbaty -Z tego co mi wiadomo ten gówniarz był opętany. Przez Shinigami - mogła zobaczyć w jego oczach dziwny błysk. On doskonale wiedział o tym, że to była ona. Chciał jednak, żeby sama się do tego przyznała.
-On jest uzdolniony w inny sposób - westchnął jakby zupełnie mu to nie pasował -Podczas pełni chłopak jest tak potężny, że mógłby zniszczyć całe nasze ukochane miasto jedną klątwą. Jedno jego życzenie i nas nie ma. Na całe szczęście nikt mu o tym nigdy nie powiedział.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Kiwnęła głową tak lekko, że prawie niewidocznie. Nie była skora do rozmów z mężczyzną, tym bardziej, że przyszła do jego domu po to, aby zebrać wpierdol, a nie rozwodzić się nad wyglądem jej ojca i tym jak on traktuje ich matkę.
Wyglądało jednak na to, że byli coraz bliżej finału. Po ponownym wysłuchaniu Shiro, Meisa zamarła na sekundę. Przynajmniej poznała powód, dla którego wszyscy aktualnie wyglądali jak wyglądali. Westchnęła bezdźwięcznie i zaroiła się na krześle, jakby było jej niewygodnie. W międzyczasie wysunęła ukradkiem telefon z kieszeni, przygotowując się na ewentualne zadzwonienie do brata - niech przynajmniej wie, gdzie szukać jej zwłok. Onishi nigdy się nie przyznała nikomu, ale na studiach zdarzało jej się sporo ściągać, dlatego w posługiwaniu się telefonem w ten sposób była już chyba championem. Oparła naturalnie rękę na krześle, będąc gotową wepchnąć telefon z powrotem do kieszeni, jeżeli będzie taka potrzeba. Nawet pawia pilnowała. Sama się natomiast wyprostowała i pewnie spojrzała Shiro w oczy. Jakby mogła, to stałaby na baczność.
- To moja wina. Komendant napisał do mnie, że mają kogoś, kto mnie zainteresuje. Okazało się, że nie radzili sobie z dzieciakiem na policji i spytali mnie, co ja o tym myślę. Powiedziałam im, a oni wydali mi Hazukiego, abym upewniła się, że demon się na nikogo nie przeniesie. Reszty się pan domyśla.  
Demony paranoi kłębiły się w jej głowie, drąc się, że powinna była kłamać i zamotać wszystkich na tyle, aby zwalić winę na kogoś innego - na przykład Hideo. Mogła uratować skórę i pozbyć się komendanta za jednym zamachem. Ale nie chciała ryzykować, nie wiedziała w końcu, co Shiro wiedział, a czego nie. Domyślała się, że to wszystko było grą.
Przeniosła na chwilę wzrok na herbatę, jednak kilka sekund później znowu patrzyła na albinosa. Była nieco przerażona w środku faktem, jak łatwo Tsuki mógł ich sprzątnąć. Na zewnątrz jednak nie było tego widać, bo tam wciąż przeżywała fakt przyznania się do błędu.
- Więc żywię nadzieję, że tak zostanie. - odparła chłodno.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Nie spostrzegł tego co robiła z telefonem. Nie spodziewał się z resztą tego, że mogłaby być aż tak głupia żeby po kogoś zadzwonić. Gdyby ta osoba wpadła na ratunek Meisie to niechybnie też by wpadła w tarapaty.
Uniósł wyżej brwi słysząc jej słowa. To było szybsze niż mu się wydawało. Czy to była głupota, czy strach? Shiro raczej stawiał na to pierwsze. W końcu dziewczyna pochodziła z rodu wojowników. Tam nie było miejsca na strach.
Zaśmiał się głośno a paw rozpostarł swój ogon i krzykną. Shiro odsunął się od stołu i z gracją przeszedł do Meisy, żeby stanąć za nią. Położył dłonie na jej ramionach i zacisnął je. 
-To był spory błąd Meisa - zaczął. Pochyli się żeby móc mówić prosto do jej ucha -Sądzisz, że ujdzie Ci to płazem? - chwycił ją jeszcze mocniej, żeby po chwili puścić,odsunąć się i przejść wokół stołu jakby chciał zebrać myśli. Przez dłuższą chwilę milczał, żeby nagle zrzucić wszystko ze stołu. Ptak wskoczył na stół strosząc się wściekle -Powinienem Cię za to zabić! Jesteś idiotką Meisa! To, że pozwoliliśmy Ci kiedyś przeprowadzić rytuał nie uprawnia Cię do robienia tego! Jeśli jeszcze raz usłyszę, że złożyłaś jakąkolwiek ofiarę to Cię zabiję! - wrzeszczał na nią -Nie wiem dlaczego Twój ojciec pokłada w Tobie nadzieję. Jesteś tylko słabą kobietą - powiedział już dużo spokojnej uśmiechając się łagodnie do swojego gościa.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Zaskoczył ją wybuch śmiechu Shiro, raczej była to niespodziewana reakcja. Wzdrygnęła się natomiast, kiedy jeszcze paw się odezwał. Dobrana para, nie ma co. Meisa ściągnęła brwi i obserwowała albinosa, dopóki ten nie stanął za nią. Jednym delikatnym ruchem dłoni schowała telefon ponownie do kieszeni, aby upewnić się, że mężczyzna go nie zauważy.
- Owszem, był. - potwierdziła - Nie, nie sądzę.
Nie planowała się z nim kłócić. Miał rację, że popełniła błąd. Nie ona pierwsza na tym świecie. Przyglądała się natomiast dalszym poczynaniom Shiro i wyprostowała się ponownie, kiedy ten zaczął zrzucać rzeczy ze stołu. Na twarzy Meisy jednak nie pojawiła się żadna nowa emocja - wciąż ta sama powściągliwość z nutą pewności siebie. Jakby bała się, że jakakolwiek zmiana emocji skończy się na tym, że albinos ukradnie jej twarz.
Nie zareagowała nawet, kiedy zaczął ją wyzywać. Jak każdemu innemu już by zaczęła grozić kulką w łeb, tak tutaj pozwalała, aby wszystko po niej spływało. Zastanowiła się natomiast, czy powinna wyprowadzić mężczyznę z błędu - bo miała okazję złożyć już dwie ofiary, nie tylko jedną, wskutek czego opuściła Oguni dwukrotnie. Ale nie pamiętała dokładnie przebiegu ostatniej sytuacji, dlatego nie odzywała się na ten temat.
- Nie będzie takiej potrzeby. - zapewniła spokojnie, dalej słuchając krzyków Shiro.
Wcale jej się nie spieszyło do składania kolejnych ofiar. Szczególnie nie samej.
- W kimś musi. - dodała po chwili, kiedy już rozmówca się uspokoił i z tym paskudnym uśmiechem gapił na nią.
Chwilę temu było jebanie po Jojim, teraz zaczęło się jebanie po niej. Więc jeżeli oboje są beznadziejni, to ich ojciec musiał wybrać mniejsze zło, którym przynajmniej do tej pory była ona. Teraz może ona miała zostać czarną owcą, ale i tak szok, że dopiero po tylu latach. Niepoprawne złożenie ofiary nie było jej pierwszym przewinieniem.
Jednocześnie nie wyglądało na to, ale tekst o byciu słabą kobietą zwyczajnie ją zabolał. Tak bardzo korciło, by wypomnieć mu, kim aktualnie sam był, a kim była ona. W tym samym czasie uważała, że choćby nie wiem co się stało, to on był tym słabym. Bo on się urodził jako ten starszy i jako mężczyzna, a także jako przyszła głowa rodu Koyasuryo, zaś ona musiała udowadniać zawsze, że jej płeć nie miała znaczenia i mogła być lepsza niż jej brat. Który swoją drogą i tak sam osłabiał swoją pozycję od początku, ale "wybiła się" dopiero dzięki własnym zasługom.
Anonymous

Powrót do góry Go down

-Dobrze, że zauważasz swój błąd - uśmiechnął się pod nosem. Nie musiał się przynajmniej silić na to, żeby udowadniać, że to faktycznie była ona. Gdyby skończyło się na domysłach to zamieszki mogłoby rozkręcić się na nowo. Shiro wiedział, że stąpa po kruchym lodzie. Nie zamierzał narażać swojej pozycji. 
Drażnił go jej brak okazywania emocja. Strach to było coś czym Shiro się karmił. Kochał uczucie władzy - tej absolutnej. Czekał tylko na jakąś gwałtowniejszą reakcję żeby wybuchła większa afera. Gdyby wtedy podniósł na nią rękę to byłoby usprawiedliwione. Niestety uparcie nie chciała dać mu ku temu okazji.
-Doprawdy? - zapytał jakby chciał się upewnić -Niestety i tak będę musiał Cię w jakiś sposób ukarać - westchnął jakby to była najcięższa rzecz jaką musiałby zrobić. Przeszedł parę kroków, żeby oprzeć się o stół przy krześle Meisy. Chwycił jej twarz w dłoń -Chyba, że przekonasz mnie do bycia bardziej.... - przysunął twarz do tej jej tak, że praktycznie stykali się nosami -łaskawym
Anonymous

Powrót do góry Go down

Uniosła lekko brwi. Irytował ją Shiro swoim zachowaniem jak chorągiewka. Jej też się zdarzało w momentach absolutnej histerii, ale odnosiła wrażenie, że aktualne doświadczenie było zupełnie inne niż jej zachowania.
- Składałam przysięgi, że będę żołnierzem przede wszystkim wiernym i honorowym. Zauważanie błędów, przyznawanie się do nich i przyjmowanie kar uważam za część tego.
Nie zawsze jednak żyła według tej mantry. Można nawet powiedzieć, że większość czasu nie. Ale zazwyczaj była w stanie znaleźć sobie wymówkę albo jakiś sposób, aby jednak swoje działania podpasować pod bycie idealnym wojownikiem. Nawet tutaj - przyznawała się do błędu, wiedziała o nim, ale wciąż uważała, że pozbycie się demona było jej wielką zasługą.
Pokiwała głową w odpowiedzi.
- Nie splamię więcej honoru mojego rodu. - odparła dumnie.
Nie wiedziała, co ją wzięło tak bardzo na kwestie tego typu, ale uznała, że jej to nie zaszkodzi. W najgorszym wypadku Shiro pomyśli, że jej skutecznie wyprali mózg.
Zamarła jednak, gdy mężczyzna - aktualnie kobieta - zbliżył się tak blisko. Odruchowo zaczęła oddychać ustami. Wciąż patrzyła w oczy rozmówcy, ale przyłapała się na opuszczaniu wzroku na jego wargi na ułamki sekund. Stresująca sytuacja.
- Jako córka głowy rodu Myohoji nie posiadam takiej mocy sprawczej, jednak ze względu na tamte okoliczności proszę o łaskę.
Skoro uważał ją za słabą kobietę, to nie planowała go wyprowadzać z tego błędu. Postanowiła trzymać się tej roli i uznać, że jako głupia baba nie da rady w żaden sposób przekonać tak wysoko postawionego szlachcica, jakim był Shiro. Osobiście najchętniej złapała by go za łeb i mu skręciła kark, ale trzeba było być grzeczną.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Po głowie rodu Koyasuryo nigdy nie było wiadomo czego się spodziewać. Zupełnie jakby panował w nim jakiś chaos. Potrafił być łagodny, żeby chwilę później zmienić się w tyrana jeśli nie dostał tego, czego chciał.
-Przydałoby się więcej takich jak Ty - odparł nie ukrywając swojego podziwu. Może jednak mylił się co do jej niesubordynacji? -Twój ojciec jednak dobrze wpoił Ci to, że honor jest najważniejszy - odparł wciąż uśmiechając się w ten przebiegły sposób. Shiro nienawidził zdrady. Za samą próbę zdradzenia go skazywał zdrajce na śmierć. Nic więc dziwnego, że jego ludzie pilnowali się na każdym kroku. 
-Przyjdziesz do mnie tego samego wieczoru, gdy uda nam się odczynić klątwę - pogłaskał ją po policzku kciukiem -Wtedy pokażesz mi jak bardzo zależy Ci na mojej łasce - wyszeptał i pocałował ją krótko w usta. Nie stanowiło dla niego problemu to, że była aktualnie mężczyzną. W końcu przecież on teraz był kobietą. Kiedy się od niej odsunął podszedł do wyjścia na wewnętrzny dzieciniec -Zabierzcie ją - rzucił do strażników, którzy tylko czekali na jego rozkazy.

/zt
Anonymous

Powrót do góry Go down

Skinęła powoli głową, zarówno w ramach okazania szacunku jak i podziękowania za "komplement", a później jeszcze raz, aby potwierdzić, że się zgadza co do swojego ojca. Nie do końca uważała to za jego zasługę, ale swój wkład w to na pewno miał.
Dosłownie zamroziło ją, gdy usłyszała kolejną wypowiedź Shiro, szczególnie, gdy zaczął ją głaskać po policzku. Jednak prawdziwej hibernacji doznała w momencie, kiedy ją pocałował. Nawet nie zdążyła nic zrobić, ponieważ kiedy się "odwiesiła", stali przy niej już strażnicy. Nie musieli nawet nic mówić ani robić, bo Meisa z przyjemnością wstała i opuściła budynek najszybciej jak się dało.

[zt]
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach