Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


ekspert yōkai

  Nawet nie pamiętał, kiedy jego rodzice zorganizowali pogrzeb. Wszystko wydawało się powoli przechodzić przez palce blondyna, a jednak zaraz po zdjęciu klątwy przyszedł czas, by znów odwiedzić grób swojego brata. Choć nie dogadywali się wcale, tak wiedział w głębi, że lepiej by było, gdyby chociaż teraz okazać zainteresowanie. Możliwe, że faktycznie te wydarzenia sprzed miesiąca wstrząsnęły nim bardziej niż myślał. Gula w gardle jedynie rosła i rosła, a Sekki z każdą chwilą czuł, że rozmawianie na jakikolwiek temat z innymi był niemałym wyzwaniem. Co rusz miał wrażenie, że jego brat siedzi gdzieś z boku podśpiewuje się, a niebieskie włosy falują na wietrze, gdy ten przemyka zaraz obok niego. Nic jednak takiego się nie wydarzyło, a to wszystko tkwiło w głowie najstarszego z braci, który teraz stał nad grobem ze zwieszoną głową.
  Oczy czerwone, możliwe, że od łez, nie chciały się zamknąć. Wręcz wpatrywały się w nagrobek uciążliwie, jakby chciał w ten sposób sprawić, że to, co widzi zostanie wskrzeszone. Że to całe staranie się jego na boku, by dowieść prawdy, nie poszło na marne. Bo może wcale nie umarł Tylko rody go wepchnęły do lochów? To nie byłby pierwszy i ostatni raz, gdy sobie tak pogrywali z mieszkańcami. Czuł jak wzbiera się w nim złość, nienawiść do tych, którzy nie potrafili nic zrobić, by zatrzymać tę katastrofę.
  Ale co go to tak naprawdę obchodziło? Nigdy się tak nie zachowywał, a teraz zdawał się interesować swoją rodziną bardziej niż przedtem. Jakby koniec jego własnego nosa nie był już wcale taki ważny. Ciężko będzie jednak zmyć z siebie opinię innych i zedrzeć z języka jad i sarkazm, który toczyła ślina. Zacisnął dłonie mocniej w kieszeniach kurtki, ściskając tym samym amulet wręczony przez ród Banmasa. Chyba jako jedyni wydawali się być tymi... normalnymi.
  Przykucnął przy nagrobku przesuwając opuszkami palców po napisie i przygryzł dolną wargę nie wiedząc, czy się przypadkiem zaraz nie rozpłacze. Plus był taki, że ściął włosy i je pofarbował na nowo, więc nie wyglądał tak źle, jednakże bardziej chodziło tu o to, że nie wpadały mu w twarz i nie przyklejały się do policzków, za każdym razem gdy zanosił się płaczem.
  Zatrzymał opuszki palców na skraju nagrobka zaciskając na nim dłoń.
  - Hazuki... Moje przeprosiny nawet teraz nie miałyby znaczenia. Spieprzyłem sprawę, od samego początku, do końca byłem gburem... - ścisnął mocno powieki przełykając ciężko ślinę. Czyżby dopiero teraz dostrzegł jakim skończonym dupkiem był? Kolana mu się aż zatrzęsły z tego wszystkiego - Gdyby tylko rody postąpiły jak należy... Oboje palilibyśmy amulety śmiejąc się z tego wszystkiego.
  Tak sądził. Prawda pewnie była zupełnie inna, ale co się dziwić, że młody Momobashi chciał to wszystko teraz odwrócić? Pozostał mu drugi brat i temu nie mógł pozwolić odejść zbyt wcześnie. Wyciągnął z kieszeni rękę, w której trzymał amulet i przyjrzał mu się dokładnie.
  Nawet nie słyszał zbliżających się do niego kroków...
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
| ubiór |

  Z dłońmi wciśniętymi w kieszenie kurtki i słuchawkami wsuniętym do uszu szedł niewzruszony przez cmentarz. Mimo iż lico miał nieskalane żadną emocją, to we wnętrzu warczał, jeżył się i szczerzył kły, gotów ugryźć każdego, kto postawiłby krok w jego kierunku.
  Powinieneś przestać mnie tak często odwiedzać i ruszyć dalej.
  Łagodny, lekko rozbawiony głos Keijiego nie mógł być prawdziwy. Zwyczajnie nie miał prawa, a mimo tego Kotarou słyszał go tak dokładnie, jakby chłopak stał tuż obok. Może właśnie dlatego nogi odmówiły wilkowi posłuszeństwa, przez co stanął nieruchomo w miejscu. Stulił dłonie w pięści i zmrużył ślepia w jawnym niezadowoleniu. Smukłe palce szybko pochwyciły drobne opakowanie, z którego wyłuskały pojedynczego papierosa. Momobashi odpalił go krótkim pstryknięciem zapalniczki, moment później podkręcając muzykę; chociaż w taki sposób mógł zagłuszyć słowa, których nie chciał słyszeć.
  W oddali zauważył znajomą sylwetkę. Z początku chciał zmienić trasę i dotrzeć do celu okrężną drogą, ale moment później doszedł do wniosku, że nie ma co odwlekać nieuniknionego. Wyjął słuchawki z uszu i wydmuchał szary dym, zachodząc brata od tyłu. Nie słyszał jego wcześniejszego mamrotania, ale może to i lepiej, bo miałby na ten temat wiele do powiedzenia.
  Poprawił obszyty sztucznym futrem kaptur i odchrząknął, zwracając na siebie uwagę.
Kotarou

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  W milczeniu przyglądał się woreczkowi z wyszywanym przez jego koleżankę jeżykiem. Oba amulety, które otrzymał, ten od przyjaciółki i ten od rodziny Banmasa wyczerpały swoją moc i jedyne co teraz pozostało to je spalić. Nawet tego nie potrafił i z wielką chęcią przesiedziałby po prostu w ciszy przy grobie brata próbując samemu zebrać się do kupy. Nie było to wcale takim prostym zadaniem. Poczucie winy zżerało go od środka każdego dnia, nie wspominając już o tym, że doskonale wiedział, że to właśnie jego wina. On doskonale sobie zdawał z tego sprawę.
  Obrócił w dłoni amulet, by po chwili z kieszeni wyciągnąć i ten drugi. Z głębokiego zamyślenia wyrwało go odchrząknięcie. Prawie jak przestraszony kot na widok ogórka podskoczył prostując się cały spoglądając w stronę osoby, która go tak wystraszyła.
  - Panie... Zawału chcesz bym dostał? Zszedł tu zaraz obok nagrobka? - obrzucił chłopaka szybkim spojrzeniem od razu go rozpoznając. Przecież to jego brat, tak? Wywrócił oczami przecierając je nadgarstkiem w obawie, że jednak jakieś łzy uronił. Wcisnął od razu rękę z amuletami do kieszeni kurtki chowając je, jakby w obawie, przed zbędnym komentarzem.
  - Kotarou, co tu robisz? - nie żeby to było odpowiednie pytanie, bo przecież mógł przyjść do Hazukiego, tak jak on sam. Przełknął cicho ślinę, czując jak mu się ona zbiera w buzi i próbując nie palnąć nic głupiego rozchylił usta - Chociaż nie wiem, czy to odpowiednie pytanie... - przyznał w końcu drapiąc się po potylicy i spuszczając wzrok - Jak się trzymasz?
  To też nie było dobre pytanie, ale na lepsze nie umiał na tę chwilę wpaść. Przez te lata nie nauczył się normalnego rozmawiania z druga osobą, okazywania empatii. Brak mu było obycia. Był starszy, a taki głupi.
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Nie odpowiedział na pierwszy pytanie. Obserwował go tylko w ciszy – to, jak chował amulety i jak przecierał ślepia. I mimo iż komentarz cisnął mu się na język, to brunet wygiął tylko usta w przekornym uśmiechu; władza nad mimiką zawsze była jedną z jego największych broni, więc używał jej bez wahania.
  Kolejne słowa i brew podskoczyła w górę w pytającym wyrazie. Zaciągnął się ostatni raz i odrzucił niedopałek na ziemię, zaraz przygniatając go butem.
  – Przyszedłem popatrzeć na te twoje cycki, ale najwyraźniej się spóźniłem – odparł bez ogródek, przechylając łeb odrobinę na bok. – Nie zadawaj głupich pytań, jeśli nie chcesz dostać głupich odpowiedzi – dodał po chwili, najwyraźniej czując się w obowiązku, by zbesztać starszego brata. Żarty się go trzymały – jak zwykle – a może po prostu chciał, by wszyscy dookoła tak myśleli; odczytanie prawdziwych intencji młodego wilka nierzadko graniczyło z cudem.
  Skoro Momo miał problemy z prostym, międzyludzkim kontaktem, jakim była rozmowa, to trafił mu się wyjątkowo paskudny przypadek, bo Kotarou władał słowami jak lekkim mieczem. Miał może mniej lat na naukę niż blondyn, ale wykorzystał je z ponad stuprocentowym wysiłkiem.
  Ukradkiem zerknął na świeże kwiaty zdobiące nagrobek Hazukiego. Zostawił je tutaj poprzedniego dnia i teraz tylko przemknął po nich spojrzeniem, oceniając czy nie potrzebowały więcej świeżej wody.
  – Jak widzisz, mam się doskonale – wzruszył bezwiednie ramionami, po raz kolejny formując ust w parodii uśmiechu. – Przyszedłem kogoś odwiedzić, jeśli pozwolisz – mruknął jeszcze, bez ogródek wymijając brata. Nie pojawił się dziś na cmentarzu, żeby stać nad zmarłym bratem, anu tym bardziej by przeprowadzać czcze rozmowy z Sekkim. Nie miał na to czasu ani ochoty.
  Ten dzień przeznaczył dla kogoś innego.
Kotarou

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Zdawał sobie sprawę, że nie miał prawa po tym wszystkim, co zrobił swoim braciom próbować polepszyć ich relacje. Mimo to, jeśli była choć malutka iskierka nadziei na to, że uda mu się poprawić więź między nimi to, czemu miałby nie próbować? Głęboki wdech i wydech miały ustabilizować bijące aktualnie szybko serce, jednakże wcale tak się nie stało. Można było czytać z niego jak z księgi, w przeciwieństwie do jego własnego młodszego brata.
  Nie komentował nawet palenia papierosów. Choć korciło go aktualnie, bo przecież byli wychowani raczej w wierze, że palenie papierosów jest passe. Sam chyba nigdy w życiu ich nie tknął, ale widok brata z fajką w ustach wcale go jakoś nie zdziwił. Bo czego się w życiu innym zabrania, tak przychodzi nam to później z łatwością łamać, czyż nie?
  - Ha... ha... Wybacz, ale nie miałbyś nawet na co popatrzeć - mruknął i westchnął głośno na jego kolejną odpowiedź. Kilka dodatkowych słów cisnęło mu się na usta. Z trudem je powstrzymywał, gryząc się język. Choć zapewne jeszcze chwila i by go sobie ogryzł. Czuł jedynie jak skręca go coraz bardziej w żołądku.
  Zawsze miał problem z kontaktami międzyludzkimi, a zaczęło się to już w czasach szkolnych. Możliwe, że nigdy nie uda mu się opanować do perfekcji tak jak bratu przywdziewania odpowiedniej maski, czy władania słowem. Zazdrościł mu przez to, bo jako starszy z tej już dwójki nie miał czego dać od siebie. Wręcz był tym właśnie gorszym, słabszym ogniwem.
  Wstydził się tego, że odwiedzał brata. Jakby nie było, traktował go dość ozięble.
  - Jakoś mi się nie wydaje, bo unikasz tego tematu - odpowiedział prawie od razu, a widząc ten dziwny uśmiech na twarzy zadrżał, choć miał ciepłą kurtkę na sobie - Kogo? - ach ciekawość... Oczywiście, że pamiętał przykry incydent, gdzie jego brat został postrzelony, ale kompletnie nie łączył faktów. Nie wpadł na to, że przyszedł właśnie do osoby, która tamtego dnia zginęła. Sądził, że już dawno sobie dał z tym spokój, ale widocznie się mylił. Nie oderwał jednak wzroku od brata, przesuwając ostatni raz opuszkami palców po nagrobku ruszył za Kotarou.
  - Nie możesz ciągle mnie unikać. Unikać tego tematu, rozmów - nie specjalnie chciał doganiać brata, wolał być w jakimś odstępie - Prędzej czy później będzie trzeba o tym porozmawiać.
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Nie unikam. Zwyczajnie nie mam ochoty go poruszać i żywiłem nadzieję, że wyraziłem się na ten temat wystarczająco jasno. Najwyraźniej jednak potrzebujesz, by niektóre rzeczy powtarzano ci kilka razy, nim dotrą do świadomości – Przez cały czas mówił spokojnie i niewzruszenie. To jednak nie ujęło przekazowi ostrości; mógł robić za istną oazę, a jednocześnie ciąć mową jak naostrzoną bronią.
  – Kogo?
  Zacisnął szczęki. Dobrze, że stanął już do brata tyłem, bo nawet jeśli nad wyrazem pyska zapanował, to nad oczami już nie dał rady; rozdrażnienie wylewało się ze złocistych tęczówek całymi falami. No tak, czego mógł się spodziewać? Że jego ignorancki krewny będzie pamiętał cokolwiek, co nie dotyczyło jego własnego nosa? Oczywiście, że nie kojarzył faktów. W końcu po co zaprzątać sobie głowę czymś zupełnie niedostępnym? Czasami młody wilk zapominał jak bardzo niezainteresowany niczym dookoła był Momo. Na szczęście zdarzały się momenty takie jak ten, które uświadamiały mu to aż nazbyt dosadnie.
  Dźwięk stawianych w tyle kroków zatrzymał go gwałtownie w miejscu. Obrócił się na pięcie i spojrzał na blondyna z góry, w pełni korzystając z różnicy wzrostu, jaka ich dzieliła.
  – Chyba nie wyraziłem się dość jasno, pozwól więc, że powtórzę – powiedział, wyginając wargi w sympatyczny uśmiech, który żadną miarą nie pasował do atmosfery. I może to właśnie ten kontrast sprawił, że grymas krył w sobie coś, co nakazywało postawić król w tył, umieść ręce w przygotowaniu na nagły atak. – Przyszedłem kogoś odwiedzić. Nigdy nie powiedziałem, że potrzebuję do tego towarzystwa.
  Zaraz położył dłoń na lekko wygiętym biodrze, pozwalając jednej z brwi podskoczyć nieco wyżej od drugiej.
  – Nie mogę? Nie rzucaj mi wyzwań jeśli masz świadomość tego, jak niski jest procent prawdopodobieństwa twojej wygranej. Załatwię swoje i znikam, nie wrócę dziś na noc – Na sam koniec machnął jeszcze lekceważąco ręką. Ograniczał siedzenie w hotelu do absolutnego minimum. I nikt, a już tym bardziej nie Momo, nie musiał wiedzieć z kim młody wilk spędzał czas.
Kotarou

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Wiecie, jaki wydaje dźwięk początkujący growler? Brzmi jak jeden z potworów z gry The Last of Us, nazywają go Clickerem. Właśnie taki dźwięk wydawał z siebie Sekki próbują nie przewrócić oczami, choć bardzo mu zależało, by tego nie robić. Wciąż nie rozumiał jak on potrafił być taki spokojny, wcale się nie domyślał, że to tylko gra.
  - Mam wrażenie, że teraz role kompletnie się odwróciły, bo to ja próbuje jakoś do Ciebie dotrzeć, a Ty robisz sobie teraz ze mnie wroga - przejechał opuszkami palców po czole - Nie będę robił za terapeutę, bo nie znam się na tym, ale zakładam, że będziesz tego potrzebować prędzej czy później.
  Zdecydowanie prędzej z jego perspektywy, bo jako osoba młodsza przeżył zbyt wiele rozczarowań i tragedii, by sobie poradzić z tym wszystkim w pojedynkę. Nawet jeśli on tak robił, odsuwając od siebie wszystkich nie chciał, by to samo powtarzał jego brat, który zachowywał się teraz jakby nic się nie wydarzyło.
  To jak jego brat wykorzystywał różnicę wzrostu między nimi denerwowało go na każdym kroku. Przez niego czuł, że specjalnie chciał pokazywać, że poza wzrostem miał większy intelekt. Przygryzł sobie z nerwów policzek od środka, choć poza tym cały kipiał gniewem.
  - Nie zachowuj się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy i pozwól mi do cholery z Tobą porozmawiać - warknął w odpowiedzi ściskając w dłoniach amulety i telefon, schowany w drugiej kieszeni kurtki. Wciskał na przemian wszystkie guziki z nerwów, choć wcale nic konkretnego nie miało to znaczyć. Nawet nie chciał nikomu wysłać wiadomości. Jednak gdyby takowa została wysłana, wcale by się nie zdziwił.
  - Gdzie tym razem zamierzasz uciekać? Schowasz się w jakiejś dziupli udając, że dookoła nic nie ma? Kotarou, powiedz chociaż gdzie zamierzasz nocować - walić to, że przez prawie całe życie ich ignorował i interesował się jedynie sobą. Dlaczego jednak chłopak nie widział, jak blondyn się teraz starał? Czyżby faktycznie było już za późno?
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Długo nic nie mówił. Wpatrywał się cały czas w blondyna i milczał. W końcu jednak podniosl dłoń do pyska, przemykając opuszkami po skórze.
  – Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie – zaczął spokojnie, uprzednio biorąc głębszy wdech, by mieć pewność, że żadne ślady rozdrażnia nie naznaczą jego słów. Odwrócił się przy okazji na bok i powędrował w kierunku pobliskiej ławeczki umieszczonej pod rozgałęzionym drzewem.
  – Skoro mówimy o nas konkretnie, to pozwól, że coś ci przypomnę. Siedemnaście lat. Dokładnie tyle mam na karku i dokładnie tyle miałeś mnie w głębokiej dupie. Nie obchodziło się absolutnie nic poza czubkiem własnego nosa i tym, żeby nikt nie wchodził ci w drogę. To granicą, którą sam nakreśliłeś i nie masz prawa teraz do mnie skakać i prawić mi morały, bo nie chce mi się jej już przekraczać – Mówił cały czas z tym samym spokojem, jakby opowiadał o pogodzie, a nie wiszącym w powietrzu problemie. Gdy już usiadł wygodnie na ławce wyjął z kieszeni drobne opakowanie; między wargami wylądował kolejny papieros, tuż po chwili odpalony zapalniczką. – Sądzisz, że jeśli nagle się ockniesz, to wszyscy dookoła pokiwają głowami i zrozumieją? Nie, Momo, nie zrozumieją. Nie możesz od nikogo oczekiwać, że wymaże z pamięci obraz, który kreowałeś przez kilkanaście długich lat. Gdy byłem młody i głupi chciałem się do ciebie zbliżyć, jasne. W końcu kto nie chciał mieć za przyjaciela super starszego brata? Później wszystko zaczęło się chrzanić, a ciebie nigdy nie było obok. Powiedz mi... Czy wobec tego mam jakikolwiek obowiązek mówienia ci gdzie idę i po co? Mogę wychodzić ze znajomymi, a równie dobrze mogę iść się z kimś pieprzyć, ale to nie twój interes. Już nie.
  Miał nadzieję, że tym razem słowa dotarły do jasnego łba Momo. A może wcale jej nie miał, może było mu już wszystko jedno, ale chciał raz a dobrze wyłożyć prawdę na stół.
  Szary obłok dymu z papierosa otulił jego twarz.
  Chciał już odwiedzić Keijiego.
Kotarou

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
  Nie był zadowolony z tego, jak brat podchodził do całej tej sprawy, ale zasłużył sobie na takie traktowanie. Jak najbardziej zasługiwał na takie zbesztanie go z błotem, bo próbował naprawić coś, co już dawno było zniszczone. Pracował na to przez te wszystkie lata i jego brat doskonale o tym wiedział, nawet mu to wytknął prosto w twarz.
  Poczuł palące, piekące uczucie w przełyku, które nie chciało go opuścić. Zgaga była w tym momencie jak kula u nogi uświadamiająca chłopakowi, że wcale nie był na najlepszej pozycji w całej tej rozmowie. Ruszył tylko za bratem milcząc przez ten cały czas. Coraz bardziej czuł jak skręca go środku. Poczucie winy chyba uderzało ze zdwojoną siłą i właśnie szczypało jego żołądek.
  - Myślisz, że nie zgadzam się z tym wszystkim, co powiedziałeś? I owszem mam prawo przekraczać własną granicę, skoro sam ją wystawiłem. Tobie się nie chce, więc ja to robię, Kotarou. I może nie jestem odpowiednią osobą, która powinna Ci to mówić, próbować teraz nawiązać z Tobą jakąkolwiek rozmowę, ale trafiłeś na mnie i albo ze mną porozmawiasz, albo będę za Tobą łazić po tym pieprzonym miasteczku. Doskonale wiesz, że tu nic się nie ukryje - może i nie był tak dobry w słowach jak swój własny brat, ale czuł, że musiał w końcu to z siebie wszystko wyrzucić. Był okropnym bratem przez te wszystkie lata. Nikt nie musiał mu o tym mówić. Zdał sobie z tego sprawę, dopiero gdy stracił jednego brata. Na własne oczy widział jak zmienił się człowiek, którego od siebie odpychał. A to tylko dlatego, że chciał się zająć doskonaleniem samego siebie. Jakby jemu było to w tym miasteczku potrzebne. Przecież nigdy się stąd nie wydostanie. Możliwe, że właśnie to też sobie uświadomił podczas tego przykrego epizodu.
  - Nie, nie sądzę. Dlatego próbuje, staram się. Nie jestem idealny, człowiek popełnia w życiu błędy i ja swój zauważyłem dość późno. Pragnę zauważyć, że nadal jesteś młody. Daleko Ci do wieku naszych rodziców, nie wspominając o naszym dziadku. I możliwe, że nie masz obowiązku mówienia mi gdzie idziesz, ale pamiętaj, że jest ktoś kto się o Ciebie mimo wszystko martwi i lepiej, żeby ta osoba wiedziała gdzie jesteś, niż pozwalać jej się zamartwiać o Ciebie. Jak nie mnie, to chociaż rodzicom, bo oni też się martwią.
  Skrzywił się widząc jak pali papierosa, ale nie miał zamiaru się odezwać w tym temacie. Ściskając jednak z całych sił amulety i telefon zdał sobie sprawę, że to denerwowanie się nie wpłynie na nic pozytywnie. Obrócił się do niego bokiem przygryzając dolną wargę.
  - Powiedz mi tylko, czy spaliłeś to gówno, które Banmasa rozdawało. To ważne.
Momo

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach