Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


cykadzi grajek
  Nie był do końca pewien, jak w ogóle skończył na komisariacie. Inaczej... wiedział, dlaczego siedział przed gliną, nie wiedział jedynie dlaczego los tak bardzo go nienawidził.
  – Jak już mówiłem – mruknął, pocierając palcami nasadę nosa. Rozmowa zaczynała go coraz bardziej męczyć i jak nigdy w życiu zatęsknił za swoim biurkiem w recepcji. Wolał użerać z gośćmi hotelu niż pechowym zrządzeniem zdarzeń. – Tylko tamtędy przechodziłem. Nie mam pojęcia, kto zrobił graffiti na murze i tym bardziej nie wiem, dlaczego zostawił puszki spray'u, może wóz policyjny go wystraszył i zapomniał sprzętu podczas ucieczki – Zapadł się głębiej na krześle, jakby zachowanie wyprostowanej sylwetki stanowiło zbyt duże wyzwanie. W rzeczywistości odczuwał ciężar nadchodzącej odpowiedzi i już wiedział, że żadną miarą nie dojdą do zgody.
  Był gotów przyjąć jakieś cholerne prace społeczne, byleby tylko móc zwinąć się do domu.
  – Panie władzo, czy te oczy mogą kłamać? – Wyprostował się nagle, siadając jak wzorowy uczeń. Lekko przechylona na bok głowa i subtelny uśmiech miały przekonać komendanta co do racji chłopaka, choć ten nie miał zbyt wielkich nadziei na powodzenie. – Rzecz w tym, że to zwyczajny pech. Znalazłem się w złym miejscu i o złej porze. Z ręką na sercu, panie komendancie – Teatralność poruszyła mięśniami; dłoń uniosła się w górę, chwilę później spoczywając na piersi w miejscu serca.
  Mimo wszystko po cichu liczył, że ten surowo wyglądający mężczyzna będzie równie zmęczony, jak on sam i w końcu odpuści. W końcu jakie mieli dowody na winę Momobashiego? W gruncie rzeczy prawie żadne. Jasne, znalazł się na miejscu "zbrodni" niemniej gdyby poszukać jego odcisków na puszkach, lub poszukać śladów farby na ubraniu czy rękach... cóż, nie byłoby tam niczego.
  Jedynym plusem całej tej sytuacji był sam komendant. Brzydki w końcu nie był, a Kotarou nie zwykł narzekać na ładne twarze.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Coraz bardziej mu się dłużyło to przesłuchanie. Jego chude palce obijały się o blat biurka rytmicznie, a sam komendant wpatrywał się przez dłuższą chwilę w kamerę pokoju przesłuchań, jakby oczekiwał na zbawienie, że dadzą mu znak jakiś, że mają te chromolone dowody. Musiał jednak iść w zaparte, bo nawet jeśli dowodów jako tako nie było, chłopak był na miejscu zdarzenia - Twoja bajeczka ładnie wygląda na papierze, ale mógłbyś mi przybliżyć jeszcze raz co konkretnie tam robiłeś? Skoro nie Ty jesteś wandalem, to kto? - jego lodowaty głos, aż odbił się od szyby, która znajdowała się zaraz za podejrzanym. Wiele razy dzieciaka widział w hotelu, nawet go chyba raz czy dwa na recepcji widział. Kto go tam jednak wie, chłopaki w jego wieku mają wiele pomysłów, a rysowanie cycków z napisem "Fuck me" na murze miasta należało do ich ulubionej zabawy.
- Wiesz ile razy słyszałem tę samą śpiewkę? - mruknął do niego zatrzymując swoje palce na blacie i przesunął dłonią w jego stronę pochylając się tym samym nad stołem - Uważasz, że jest coś takiego jak zrządzenie losu? Moim zdaniem byłeś tam nie bez powodu. Kryjesz pewnie swoich kolegów, bo to oni nabroili, a Tobie padło być kozłem ofiarnym. Hm? - lustrował go spojrzeniem swoich chłodnych, szarych oczu, które potrafiły rozszyfrować niejednego podejrzanego. Dlatego właśnie był taki dobry. Wstał powolutku ze swojego krzesła i nie odrywając ręki z blatu obszedł cały stół, by oprzeć tyłek o jego krawędź i pochylić się lekko nad chłopakiem naciskając palcami o chłodny metal - To jak będzie? Nie mam siły wysłuchiwać po raz kolejny tej samej śpiewki. I zapewne Ty też masz dosyć - jak na młodą osobę, był wyjątkowo mało pyskaty, co mu się nawet podobało. Każdego takiego nastolatka z problemem wyższości musiał temperować, a tutaj nawet siły nie musiał użyć. Ale trochę zastraszania nie zaszkodzi, prawda? - Nie mam czasu na te brednie. Będziesz siedział w celi tak długo, aż w końcu puścisz parę z ust - uśmiechnął się przebiegle prostując nagle i robiąc krok w stronę drzwi obrócił się plecami do chłopaka, jakby czekając na jego reakcję.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Chciał westchnąć. Powietrze już niemal rozsadziło mu płuca, ale w ostatniej chwili przegryzł zgryzotę. Głębszy wdech pozwolił uspokoić zirytowane wnętrze. Nie lubił takich sytuacji. Każdy z nich dążył do tego samego – do świętego spokoju – ale żaden nie potrafił zawierzyć w słowa drugiego i przez to tkwili w kropce. Problem w tym, że minuty mijały, a gówniarz był już zmęczony. Nie chciał nawet patrzeć za okno, bo wiedział, że tam zastałby jedynie mrok nocy.
  – Nie wiem, kto jest wandalem. W tym mieście nie tak ciężko trafić na znudzonych nastolatków – wzruszył bezwiednie ramionami, krzyżując wyciągnięte nogi w kostkach. Od tego siedzenia na niewygodnym krześle, mięśnie zaczynały odzywać się bólem. – Biegałem. Codziennie wychodzę pobiegać w tych samych godzinach. Jeśli mi pan nie wierzy, proszę zapytać moich rodziców bądź któregoś z braci. Z pewnością potwierdzą tę wersję – Żeby nie wkładać rąk do kieszeni, zaplótł je na piersi; ta opcja wydawała się bezpieczniejsza, wszak tę drugą starszy mężczyzna mógłby uznać za brak wychowania.
  Chciał również przewrócić oczami, ale przed tym też zdołał się powstrzymać. Znał takie zagrywki i wiedział, że nagłe przełamanie odległości miało na niego wpłynąć, w końcu sam stosował podobne gesty. Zamiast tego zadarł więc głowę i wbił spojrzenie lśniących złotem oczu prosto w tęczówki stróża prawa.
  – Kozłem ofiarnym? – zaśmiał się nagle rozbawiony, jedną z brwi unosząc nieco wyżej od drugiej. – Przykro mi, ale pudło. Jestem zbyt dumny na takie rzeczy. Gdyby dzieło na murze było mojego autorstwa, od razu bym się do niego przyznał. Mam też trochę więcej gustu niż para cycek i durny tekst – Ramiona znów mu drgnęły w tym samym geście.
  Kątem oka zerknął za postępującym krok naprzód mężczyzną. Nie wyglądał na przestraszonego, choć cień niezadowolenia przemknął przez piegowaty pysk. Nie widziało mu się siedzieć w celi cholera wie jak długo tylko dlatego, że ktoś postępował innym tokiem myślenia.
  – Nie sądziłem, że za mówienie prawdy trafia się za kratki. W takim wypadku będę musiał tam posiedzieć wyjątkowo długo, bo przedstawiłem już wszystkie fakty. Może poszukamy złotego środka, panie komendancie? – Odwrócił wzrok na nieokreślony punkt przed sobą. W tym momencie był zadowolony, że wcześniej postanowił ubrać bluzę; wieczory bywały w tym mieście chłodne. – Może wymyśli mi pan jakąś inną karę, za to, czego nie zrobiłem, ale już trudno. Rozejdziemy się w pokoju i zapomnimy o sprawie.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Czy lubił przesłuchiwać? Tak. Czy lubił przesłuchiwać nieletnich? Nie. Zawsze miał ochotę ich roznieść, bo się panoszyli, jakby byli władcami tego padołka i nikt nie mógł im naskoczyć. Teletubisie już dawno się skończyły, a oni dalej z antenkami przy głowach chodzili udając ważniaków. Aż mu szczęka zadrżała, bo z wielką chęcią zwaliłby tę robotę na kogoś innego, ale los niestety chciał, że porucznik zawinął swoje manatki prędzej niż Hideo mógł powiedzieć "stój, bo strzelam". Zrobił puff i go nie było. A Ryozo musiał sam rozprawić się z gamoniem, który jedynie utrudniał śledztwo.
- Prawda, więc może sam nim jesteś? Znudzonym nastolatkiem - przecież ile on mógł mieć? Naście lat, a już taki mądrala z niego? Sam zaliczał się do tej jakże znamiennej grupy. Zmierzył go wzrokiem kilka razy, jakby próbował rozczytać co mu w głowie siedzi. Sam miał pustkę, bo policjanci na służbie nie zebrali żadnych dowodów przeciwko temu chłopakowi - I akurat gdy my dostaliśmy zgłoszenie, Ty sobie tamtędy tak co? Po prostu biegłeś? - Hideo bardziej zależało na tym, żeby dał mu solidny argument na to, że właśnie nie jest wandalem, a on zamiast tak robić bawił się w kotka i myszkę łapiąc haczyk nie tam gdzie trzeba. Komendant zmęczony przejechał dłonią po twarzy myśląc chwilę nad tą całą sytuacją i może źle się do tego zabierał? Może to właśnie jeden z tych bachorów, którzy nic za uszami nie mają, ale strugać wariata lubią? Wcale by go to nie zdziwiło.
- Mhm... - w myślach tylko dodał, żeby tą dumą się czasem nie zachłysnął. Przecież nie powie tego na głos, bo kamery go nagrywają. Chociaż... on nie raz wybuchał agresją w tym pomieszczeniu, więc co mu szkodziło? Cóż, komendant był już zmęczony i nie miał siły na zabawy z dziećmi - Wyglądasz mi raczej na takiego, co raczej by się nawet nie chciało psocić... -westchnął ciężko mierzwiąc sobie włosy wolną ręką. Przymknął na moment oczy, zbierał swoje myśli.
- Za kratki nie, ale mamy prawo przetrzymać Cię na 24 godziny, jeśli w ciągu tego czasu nie znajdziemy innych podejrzanych, bądź też sprawców -  uśmiechnął się lekko, a raczej wygiął lewy kącik ust ku górze, nie wiem, czy to wyglądało na uśmiech, może było temu bliskie. Westchnął ciężko i zdegustowany obrócił się do chłopaka - Słuchaj no... - pochylił się znów nad chłystkiem, tym razem zrobił się bardziej agresywny, a jego oczy stały się rozbiegane, jakby oceniał pod każdym kątem swoją ofiarę, która była przed nim.
- Chce wrócić do pokoju, zjeść coś, wykąpać się i pójść spać. Nie mam czasu na pierdoły - jedna z jego rąk zacisnęła się na barku chłopaka, wręcz palce wbijały się w jego skórę, a druga spoczywała spokojnie na chłodnym stole. Jeszcze chwila i tu wybuchnie.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Zwykle nie miał problemu, żeby się z kimś dogadać. Czy to starsi, czy młodsi, jako pracownik recepcji wchodził w styczności z jednymi i drugimi. Każdemu potrafił prędzej czy później przemówić do rozsądku. Los chciał, że od każdej reguły był jakiś wyjątek. Pech dodatkowo umoczył w tym łapska i tym razem to cholerny komendant cholernej policji musiał być tym wyjątkiem.
  – Mogę być nastolatkiem, ale zapewniam, że nie znudzonym – odparł spokojnym tonem. Praca i szkoła zajmowały mu większość czasu, a dodatkowo między jedno i drugie trzeba było upchnąć czas na drobny trening. Mógł się nudzić jedynie podczas swojej zmiany za biurkiem, ale i to było rzadkością, wszak ludzie kochali przychodzić do recepcji z problemami.
  – Jeśli dzięki wysadzeniu mnie do celi komendant zachowa spokój duszy, to niech pan zrobi, co uważa za słuszne – zaczął, posyłając mężczyźnie krótkie spojrzenie. Na krótką chwilę zerknął ku spoczywającej na barku ręce, ale nie uczynił nic, żeby się jej stamtąd pozbyć; mając dwóch braci (nawet jeśli różnych jak ogień i lód) nauczył się obcować z dotykiem na porządku dziennym. – Jeśli jednak w ciągu tych 24 godzin odnajdzie się prawdziwy sprawca, to chciałbym otrzymać drobne przeprosiny. W końcu od początku mówiłem prawdę.
  Wolał tego uniknąć, ale był gotów przyjąć niesprawiedliwą karę na barki. Jeśli noc w celi miała mu zagwarantować przyznanie racji, to cholera, niech tak będzie.
  – Proszę mi uwierzyć, marzę dokładnie o tym samym. Nie ma nic lepszego niż gorąca kąpiel i wygodne łóżko po dniu spędzonym w pracy. I dodatkowo szkole, w moim przypadku – Był już mocno zmęczony i potrzebował chwili relaksu; komenda policji zdecydowanie nie należała do listy miejsc, w których chciałby się teraz znajdować. Mimo większych pokładów energii – które posiadał z racji bycia młodym duchem – wciąż był w stanie je wyczerpać, w końcu nikt nie potrafił funkcjonować w nieskończoność.
  – Spójrzmy prawdzie w oczy... Nie ma dowodów, które mogłyby obciążyć mnie winą. Moją jedyną zbrodnią było znalezienie się pod murem w momencie przyjazdu radiowozu – Odchylił nieco głowę; podczas ruchu brązowe kosmyki musnęły przedramię komendanta. – Nawet jeśli jakimś cudem udowodnicie, że to moja robota, co się nie stanie, to i tak zostanę złapany. W końcu tu i tak nie ma jak uciec – ostatnie zdanie burknął już nieco rozdrażniony. Wizja spędzenia całego życia w tej jednej mieścinie niezbyt mu się podobała, a całe to przesłuchanie jedynie o tym fakcie przypomniało.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Pomiędzy nimi była różnica wieku, więc nawet nie powinno być dziwne to, że ciężko jest się dogadać tej dwójce. Zresztą Hideo musiał wykonywać swoją pracę, nieważne jak bardzo źle to dla cywila mogło wyglądać, to on niestety i tak robił wszystko według procedur.
- Czyżby? - komendant uniósł lewą brew ku górze nie dowierzając słowom przesłuchiwanego dzieciaka. Czy oni wszyscy musieli być tacy butni? Zamiast porządnie współpracować, to kopią sobie tylko dołek zaraz pod krzesłem, by razem z nim wpaść. A może to taka technika? Zrobi jak ninja i zamiast jego wpadnie tam drewniany klon?
- Tu nie chodzi o zachowanie spokoju duszy, tylko o znalezienie sprawcy, Momobashi - powiedział chłodno obserwując wzrok dzieciaka i sam zerknął na swoją rękę. Cóż, on tak dość często. Ostatnio od porucznika usłyszał skargę, że za często go dotyka. Dorosły facet się tego obawia, komedia - Nie mam za co przepraszać, ponieważ jedynie wykonuję swoją pracę - rzucił krótko.
Cierpliwość mu się kończyła z każdą narastającą sekundą. Wywrócił oczami, jakby dzieci miały więcej problemów niż dorośli. Otóż dorosłość wcale nie była usłana kwiatami jak to w szkole mówiono, choć Hideo już od początku zdawał sobie z tego sprawę. Surowo patrzył na wszystkich dookoła i tak samo był w tej chwili. Wysłuchał go, chłopak wiedział, w jakiej jest sytuacji, ale czy to nie była tylko zasłona dymna? Hideo już miał coś powiedzieć, gdy do pokoju przesłuchań wparował policjant. Dyszał tak, jakby go z piekła właśnie gonili aż do drzwi komendy. Zdecydowanie potrzebował treningu kardio, nie wspominając o prysznicu. Aż przy dzieciaku go było czuć.
- Chryste panie - machnął ręką odganiając nieprzyjemny zapach i puścił ramię przesłuchiwanego nastolatka. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w niego badawczo, ale nie zbyt długo, bo jego ciekawość co też policjant, który tak tu wbiegł miał do powiedzenia - Wytłumaczysz mi czemu wbiegłeś tu cuchnąc jak ostatni menel i dysząc jakbyś miał zamiar wyzionąć ducha? - komendant drylował już w głowie tego człowieka dziurę samym spojrzeniem. Dopiero gdy policjant złapał oddech wydukał z siebie - Mamy wandali.
Ryozo aż rozłożył ręce i pokiwał głową zdumiony - A to Ci dopiero! Chcesz za to medal? Wiesz, od czego jest ten pokój? - mężczyzna przejechał ręką po twarzy i obrócił się do nastolatka, którego jeszcze chwilę temu przesłuchiwał - Jesteś wolny - westchnął ciężko i zebrał jednym ruchem ręki papiery ze stołu. Już myślami był w łaźniach - Dziękujemy za współpracę - dodał na koniec i wskazał dzieciakowi drzwi do wyjścia gestem ręki, a policjant, który wbiegł do pokoju przesłuchań już dawno wyparował, by spisać wandali.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Kąciki ust zadrgały w uśmiechu, gdy tylko pomieszczenie wypełnił dźwięk nazwiska chłopaka. Nie podziewał się tak bezpośredniego przekazu, ale nie mógł powiedzieć, że był z tego powodu niezadowolony. Psotne iskry w sekundę rozświetliły złote ślepia dzieciaka.
  Wpadający do pokoju policjant zmazał z twarzy Momobashiego zadowolenie, zastępując je zaskoczeniem. Był zdziwiony nie samym mężczyzną – w końcu to komenda, jacyś policjanci poza dowódcą musieli tu być... prawda? – a towarzyszącym mu zapachem. Czyżby mieli w tym miejscu problemy z higieną? Aż zerknął na komendanta. No, nie wszyscy mieli z nią problemy.
  – Przyjemność po mojej stronie – Uśmiechnął się promiennie do komendanta.
  Wyszedł z budynku nad wyraz zadowolony.

---

  Po przekroczeniu progu hotelu od razu złapał za swoje rzeczy z pokoju i poszedł w stronę łaźni. Wyciągnięte nad głowę ręce sprawiły, że kilka kości strzyknęło podczas przeskakiwania na swoje miejsce. Był już mocno zmęczony, ale nie mógł sobie odpuścić chwili relaksu w gorącej wodzie. Dobrze wiedział, że o tak późnej godzinie żaden gość nie wyściubi nosa poza pokój.
  Idealny moment na żer dla takich jak Kotarou.
  Władował się do opustoszałego pomieszczenia, czym prędzej zanurzając w wodzie po samą pierś; zadowolony pomruk wyrwał się spomiędzy lekko rozchylonych ust. Opierając przedramiona na brzegu, złapał za cegiełkowy telefon i zaczął przeglądać wiadomości.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Sam był zdziwiony, że jego ludzie doprowadzają się do takiego stanu. Chyba wyraźnie powiedział, że nie ma zamiaru znów znosić tak przykrych zapachów. Aż wstyd przed cywilem, żeby coś takiego mieć na komendzie, na miejscu pracy. Machnął tylko dzieciakowi na do widzenia ręką i zaczął swoją mantrę - CZY WYŚCIE OCIPIELI? - wydarł się na całą komendę. A nim wyszedł z pracy jeszcze na koniec kazał im nie wracać, jeśli nie nauczą się mydła używać. Patologia...

~*~*~

Powrót do pokoju był całkiem spokojny, no bo nic po drodze go nie męczyło, a mógł spalić z dwa czy pięć papierosów. Cały chyba już był w dymie papierosowym, bo jak tylko wszedł do pokoju i powąchał swoje ubranie służbowe to było czuć jedynie tytoń. Zwiesił głowę zrezygnowany i rzucając rzeczy do kosza na pranie. Jeszcze tego brakowało, żeby musiał dzisiaj pranie zrobić. Jednak gdy zajrzał do kosza okazało się, że nie było tak źle jak sądził. Przejechał dłonią po włosach i zbierając ręcznik oraz kosmetyki postanowił jeszcze przed spaniem pójść do łaźni. Nie to, co jego pracownicy. Śmierdziele.
Lekko zgarbiony przedarł się przez hotelowe korytarze w szlafroczku i gdy tylko wszedł do łaźni zostawił z boku swoje rzeczy, bo pierwsze co chciał zrobić to zanurzyć się w gorącej wodzie i pozwolić swojemu ciału się zrelaksować. Nie spodziewał się jednak o tej porze towarzystwa. Zazwyczaj udawało mu się być tu samemu o tej porze, a tu proszę.
Gdy tylko zobaczył znajomą czuprynę, bo dzisiaj ją już przecież widział pokręcił głową i wzdychając ciężko wszedł do wody zaraz obok nastolatka. Aż sapnął pod nosem czując jak mięśnie krzyczą z radości w jego ciele - Nie spodziewałem się dzisiaj towarzystwa - zaczął opierając się lekko plecami o murek - Nie za późno wybrałeś taką kąpiel, Momobashi? - spytał po chwili zerkając na niego jednym otwartym okiem, ponieważ drugie właśnie odpoczywało.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Musiał przyznać, że relaksujące otoczenie działało aż za dobrze. Początkowo planował wymienić kilka wiadomości ze znajomymi i przejrzeć galerię zrobionych za dnia zdjęć, ale zmęczenie postanowiło pokrzyżować mu plany. Rozleniwione mięśnie i otulające zewsząd ciepło nałożyło ciężar na powieki. Gdyby chłopak nie opierał się o brzeg, już dawno poleciałby na zbity pysk pod wodę. W pewnym momencie po prostu oparł policzek o przedramię, bo utrzymywanie głowy w powietrzu stało się zbyt dużym wyzwaniem.
  Ziewnął szeroko, przeskakując do kolejnej wiadomości; początkowo nie zwrócił uwagi na dźwięk stawianych kroków, bo myśli okupowały temat spotkania z kolegami, o którym właśnie rozmawiał. Dopiero znajomy głos wyrwał go z letargu, przyozdabiając piegowate lico zaskoczeniem. Nie wyprostował się jednak, zamiast tego przyozdabiając twarz w zaczepny uśmiech. Dłoń, w której dzierżył telefon, powędrowała do góry; Kotarou zasalutował po harcersku, choć daleko mu było do wzorowego uczestnika obozu.
  – Pan komendant, cóż za miła niespodzianka – Momobashi był na tyle zaintrygowany obecnością mężczyzny, że dotychczas niezastąpiona komórka wylądowała gdzieś na boku, całkowicie porzucona i smutna. – Nigdy nie jest za późno na kąpiel. A już zwłaszcza w dobrym towarzystwie – Gówniarz był młody, ale bajerę miał jak filmowe gwiazdy. Niby przypadkiem ręka zawędrowała w okolicę teraz oklapłych przez wilgoć kosmyków; zaczesane w tył brązowe pasma w pełni odsłoniły złote tęczówki nastolatka.
  – Jak skończyła się sprawa z murem? Jestem pewien, że sprawcy zostali właściwie ukarani, ale ciekawi mnie sama forma... kary – Mówiąc, zmienił pozycję, układając się frontem do boku komendanta. Jeden z łokci wsparł na brzegu, później skroń delikatnie przechylonej głowy wylądowała we wnętrzu dłoni.
  Teraz mógł rozmawiać, nie to, co na zimnym krześle komisariatu.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Osobiście nawet nie narzekał, że ktoś tu był. Choć zakładam, że gdyby był to jakiś inny gość hotelowy, to by do niego nawet nie zagadał, ale tutaj. Cóż, dzieciak dzisiaj był strofowany przez komendanta, niesłusznie, ale taka praca. Przecież nie mógł odwalić kichy w robocie, bo jeszcze by stracił autorytet. A tego nie chcemy, koleszki.
- Oho, czyli zaliczam się do ludzi jeszcze nie za starych na bycie dobrym towarzystwem - zaśmiał się gardłowo, trochę go chrypka od papierosów męczyła. Obserwował go przez chwilę tym jednym kobaltowym oczkiem, by po chwili siąść trochę inaczej, a mianowicie oparł się łokciem o brzeg pozwalając głowie przechylić się lekko w bok. Jeszcze całkiem suche włosy opadły mu na czoło.
Musiał przyznać, bajera jak Cię mogę. I to z ust młodszego od siebie dzieciaka.  Gdzie on się tego nauczył? Teraz w szkole takich teksów uczą? Do czego ten świat zmierza... Jednak z drugiej strony Hideo wcale nie był gorszy, bo w jego przypadku bycie bezpośrednim i patrzeniu spod włosów opadających mu na oczy wcale nie wyglądał marnie.  
- Oj nie wiem, czy mogę zdradzić szczegóły śledztwa - zachichotał cicho odgarniając sobie mokrą ręką włosy w tył. Przygryzł dolną wargę relaksując się w gorącej wodzie.
- Ale powiem, że wcale im do śmiechu nie było, gdy zobaczyli ile godzin prac społecznych muszę odbębnić - uśmiechnął się lekko. Choć ludzie mogli uważać go za surowego i czasem nawet za tyrana, to Hideo jak chciał to umiał być dobry, no i się uśmiechać. Odchrząknął cicho - Wiesz, praca na roli w tym wieku może ich czegoś nauczy - rzucił, jakby chłopak mógł coś o tym wiedzieć. Jego zmęczone oczy zamknęły się na chwile, by po chwili wbić ciekawskie spojrzenie w złote tęczówki nastolatka - Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że tak naciskałem
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Musiał przyznać, że był nieco zaskoczony. Dotychczas jego interakcje z komendantem ograniczały się jedynie do urywkowych spojrzeń na korytarzu hotelu i typowych dla linii gość-recepcja rozmów. Tego dnia jednak poznał dwa nowe oblicza tego mężczyzny. Jedno z nich było surowe, wykonywało swoją pracę sumiennie i pod żadnym pozorem nie dawało sobie wejść na głowę wycwaniaczonym nastolatkom. Ale to drugie...
  Kotarou miał ochotę zatrzeć łapska z zachwytu.
  – Pan komendant? Stary? Nigdy w życiu – odpowiedział równie rozbawionym śmiechem. – Niektórych czas nie dotyka i pan zdecydowanie należy do grona tych niewielu wyjątków – Nie kłamał. Siedzący tuż obok mężczyzna rzeczywiście wyglądał niczego sobie. Momobashi niby to przypadkiem omiótł wzrokiem całą sylwetkę stróża prawa, dość szybko powracając wzrokiem do kobaltowych tęczówek. Subtelny uśmiech wygiął usta chłopaka.
  – Normalnie byłbym gotów zapewniać, że absolutnie nikomu nic nie powiem, ale mając do czynienia z takim zawodowcem, nie śmiem nawet próbować – Połechtanie ega – odhaczone. Nagle całe zmęczenie gdzieś zniknęło. Brunet czuł się równie rześki co jeszcze przed wizytą na komendzie i całym tym przesłuchaniem. Rozmowa sprawiła, że zaczął się całkiem nieźle bawić, więc i poziom energii wzrósł o jeden czy dwa poziomy.
  – Praca w polu, co? Będę musiał się rozglądać podczas kolejnego spaceru. Chcę zobaczyć strudzone twarze ludzi, przez których omal nie trafiłem za kratki na całe 24 godziny. Zmarnowałbym okazję do tak miłego spotkania – Białe zęby błysnęły w kąciku asymetrycznego uśmiechu. Gdyby siedząc w celi wiedział, że omija go oglądanie drugiej odsłony komendanta, z pewnością plułby sobie w twarz za tę swoją arogancję.
  Zastanowił się chwilę nad pytaniem. Podniósł nawet wolną rękę i chwycił podbródek w palce jednym z teatralnych gestów. Hmknął cicho, dla większego napięcia, ale zaraz pokręcił głową.
  – Niespecjalnie. Rozumiem powagę pracy w policji i wiem, że czasami nacisk jest po prostu potrzebny – Wzruszył lekko ramionami. – Jeśli jednak możemy mówić o rekompensacie... To może pan komendant mi powie, czy rozważał przyjęcie stażysty pod swoje skrzydła?
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Cóż, niewiele osób o tym wiedziało, ale komendant prywatnie wcale nie był takim skurwolem jak na komendzie. Wszyscy mówili o nim jak najgorzej, że tyran, że cham, że surowy. A widzieliście kiedyś komendanta pizdę? Na to stanowisko trzeba sobie zasłużyć i ciężką ręką wojować, a nie pozwalać wszystkim na wszystko. Tak nie będzie na jego warcie w tym miasteczku.
- Zdajesz sobie sprawę, że mam drugie tyle lat co Ty? - pokręcił rozbawiony znów głową - Cóż... Aż miło usłyszeć komplement, miła odmiana - westchnął ciężko wyginając lewy kącik ust w uśmiechu. Nie zdawał sobie kompletnie sprawy z tego, że dzieciak go prawie pożera wzrokiem. Był zdecydowanie zbyt zmęczony, by zwracać już uwagę na takie rzeczy, choć pewnie i tak nie miałby nic przeciwko.
- Dobra odpowiedź - może i był zmęczony, ale prowadzenie konwersacji wydawało się takie lekkie, że nie przeszkadzało mu to w żadnym wypadku. Zazwyczaj ucinał krótko rozmowy z innymi, bo był mało zainteresowany, ale ten dzieciak go już dzisiaj tak zaintrygował i na dodatek byli tylko oni w łaźni, że Hideo nawet nie myślał o tym, by zawijać szybko swój tyłek do pokoju.
- Ich miny były bezcenne, gdy usłyszeli, że mają do końca sezonu pomagać rolnikom na roli i podczas zajmowania się zbiorami. Oczywiście ich rodziny zostały o tym poinformowane co jeszcze bardziej spotęgowało złość młodych nastolatków -wyjawił poprawiając znów nieco posturę swojego ciała, bo zgiął jedną z nóg w kolanie stawiając ją w wodzie. Wolna ręka oparła się o gorące kolano i nawet strzelił kilkoma palcami.
- Nawet nie wiesz jak bardzo potrzebny. Ludzie myślą, że na tym stanowisku mógłby być każdy, a prawda jest taka, że ta komenda policji potrzebuje osoby, która tych durniów utemperuje - znów przejechał dłonią po wilgotnych lekko włosach i zamrugał nieco szybciej zaskoczony słowami nastolatka - Rekompensata...? - uniósł jedną brew ku górze wsłuchując się dalej - Hahaha! Nie przestajesz mnie dzisiaj zaskakiwać, Momobashi - pokręcił komendant głową zarzucając włosami w tył.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie byłoby lekko? Nawet dla Ciebie? - on sobie nawet stażyście nie pozwoli wejść na głowę. W miejscu pracy panował rygor, nie to, co podczas aktualnej rozmowy. To były dwa różne światy, a Ryozo musiał być pewny, że dzieciak rozumie powagę sprawy.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Oh, naprawdę? W ogóle nie widać. Komendancie, uśmiech bardzo pana odmładza – Komu jak komu, ale akurat Kotarou różnica wieku nijak nie przeszkadzała. Dniami i nocami przyjmował w recepcji ludzi w różnym wieku. Tu trafiali się jacyś studenci, tam młoda para, a jeszcze gdzieś indziej dwójka staruszków, która przyjechała obejrzeć miejscowe atrakcji i "zostanie na nie dłużej jak tydzień". Momobashi już dobrze znał te tygodniowe pobyty – wlekły się jak całe stulecia.
  Pozwolił sobie na krótkie ziewnięcie, choć z grzeczności schowane za wierzchem dłoni. Zmęczenie i rozluźniając atmosfera dopadały go coraz bardziej nawet mimo towarzystwa i intrygującej rozmowy. Niestety nie mógł nic poradzić na wymagający odpoczynku organizm. Zmienił tylko pozycję, na powrót opierając się plecami o brzeg. Siedział, choć może bardziej półleżał z jednym kolanem zgiętym ponad taflą gorącej wody i nadgarstkiem przesłaniającym oczy.
  – Praca w roli niewątpliwie wybije im z głowy wandalizmy aż do starości, w końcu zbiory w sezonie to nie lada wyzwanie nawet dla wprawionych w roli. Co tu mówić o niedoświadczonej młodzieży – parsknął. Zdarzało mu się wypowiadać w sposób niezgodny z wiekiem; mówił, jakby wcale nie należał do wspomnianego grona nastolatków, a przecież miał ledwie siedemnaście lat. Być może odpowiedzialność, która spadła mu na barki wraz z pracą w recepcji sprawiła, że był nieco doroślejszy intelektualnie od pozostałych rówieśników. Cóż, kto wie. Tylko sam diabeł wiedział, co siedziało w głowie Kotarou.
  – Cóż mogę rzec, panie komendancie. Lubię zaskakiwać, a schematyczność mi nie na rękę – Zaraz zdjął nadgarstek z oczu i spojrzał na mężczyznę. Przez chwilę mierzył go spojrzeniem złotych tęczówek, by po chwili posłać typowy dla siebie, zaczepny uśmiech.– "Nawet" dla mnie? Panie komendancie, zabrzmiał pan, jakbym zdążył sobie u pana zaskarbić miano ulubieńca  – Brązowe kosmyki znów spadły mu do oczu, ale tym razem nawet ich nie dotknął, zbyt zaintrygowany rozmową.
  – Oczywiście, że zdaję sobie sprawę. Przyznam jednak, że nie byłbym sobą, gdybym odmówił tak kuszącego wyzwania. Poza tym... Już od dawna myślałem o policji, po prostu wcześniej nie było okazji. Praca w recepcji mi nie wadzi, ale czasami fajnie jest mieć jakąś alternatywę.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
- Bajera się Ciebie trzyma, dzieciaku - zaśmiał się nie dowierzając w to, że młody go takimi tekstami próbuje zbałamucić. Chichocząc cicho pod nosem zakrył na chwilę oczy ręką. Kompletnie nie spodziewał się, że dzieciak będzie chciał się tak podlizać. Chyba dawno nie znajdował się w takiej dziwnej sytuacji. Większość osób go za bezdusznego uważa, a ten tutaj nawet nie zawahał się go po raz kolejny skomplementować.
- Zachowaj sobie komplementy dla osób w Twoim wieku - poczochrał dzieciaka po głowie i przeciągając się leniwie zanurzył się na chwilkę cały w gorącej wodzie. Zaczesał w tył mokre włosy, by po chwili oprzeć się obiema rękami o brzeg. Zdecydowanie potrzebował na zakończenie dnia takiej przyjemnej kąpieli.
- Świat się kończy, a zaczyna piekło... - powiedział cicho przymykając oczy - Dla takich gamoni czasem trudno o zbawienie, bo nawet taka kara może ich niczego nie nauczyć. Niezbadane są ścieżki młodzieży, która w tym świecie nie ma zbyt wiele perspektyw na życie - zdążył zauważyć, że chłopak wyróżniał się na tle rówieśników. Głównie tym jakie strony prezentował w swoich wypowiedziach, co imponowało komendantowi, bo chyba nie spotkał się jeszcze z dzieciakiem, który potrafi w tak elokwentny sposób prowadzić rozmowę.
- Doprawdy... - pokręcił kolejny raz głową tego wieczoru otwierając powolutku zmęczone oczy. Zerknął kątem oka na chłopaka i aż się nieco bardziej ożywił widząc ten uśmieszek - Bardziej bym obawiał się, że coś mogłoby się stać, gdybyś był pod moją opieką, a tego wolałbym uniknąć. Zresztą, w pracy zawsze jest inaczej, ale... - aż odgarnął dzieciakowi włosy sprzed twarzy - Miano ulubieńca raczej ciężko zdobyć u mnie - uśmiechnął się zawadiacko.  Co tu dużo mówić, Hideo nie patrzy na wiek jeśli chodzi o dobrą rozmowę, a Momobashi i tak mu już zaimponował.
- Cóż... Jeśli Twoi rodzice nie mają nic przeciwko, to mogę przyjąć Cię na staż, ale uprzedzam - podniósl palec ku górze sygnalizując tu bardzo ważną informację - Przez to, że większość mieszkańców uważa mnie za tyrana może być ciężko z pozwoleniem. Staż bez zezwolenia możesz rozpocząć w wieku osiemnastu lat, a te Ci jeszcze nie stuknęły - wyjaśnił. Czyżby nie zasiedzieli się przypadkiem zbytnio w tej wodzie?
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Uniósł ręce w górę i znów wzruszył ramionami, tym razem z zawadiackim uśmiechem na pysku. Oczywiście, że bajera się go trzymała, nie byłby sobą, gdyby było inaczej. Dzieciak odżywał w dobrym towarzystwie; lubił szczególnie tych ludzi, którzy potrafili dotrzymać mu kroku w sytuacji oraz rozmowie i zapewnić rozrywkę. Nie przyznałby tego na głos, ale komendant pozytywnie go zaskoczył. Z początku sprawiał wrażenie surowego gościa nie tylko w pracy, ale i wszędzie indziej. A tu proszę, taki z niego zabawny typ.
  – Mój wiek bywa zwodniczy, panie komendancie. Horyzonty myśli i ambicji bywają uproszczone, a jakakolwiek forma wysiłku jest raczej niepożądanym elementem. Wszyscy potrafimy głośno szczekać i warczeć, ale już nie wszyscy posiadają na tyle doświadczenia, by zastosować te elementy... w terenie – Obrócił twarz ku mężczyźnie, znów szczerząc białe zęby. – Poza tym nie zwykłem szczędzić komplementów tym, którzy na nie zasługują – Może nawet powiedziałby coś więcej, ale nagły gest ze strony komendanta złapał go z zaskoczenia. Kotarou otworzył szerzej oczy i trwał chwilę w bezruchu ze wzrokiem wbitym w taflę wody, aż w końcu roześmiał się szczerym śmiechem, kręcąc przy tym głową na boki.
  Nie mógł w to wszystko uwierzyć.
  – Coś w tym jest – mruknął zaraz, omiatając całą łaźnię spojrzeniem. – Choć w rzeczywistości wystarczy jedynie wiedzieć jak w niekonwencjonalny sposób używać leżących tuż pod ręką narzędzi. Biorąc za przykład choćby ten nieszczęsny mur... Wystarczyłoby podpytać kilka odpowiednich osób i z pewnością zdobyliby pozwolenie na "upiększenie miasta", a przynajmniej w odpowiednim miejscu. Oczywiście to ta grzeczniejsza i mniej ryzykowna opcja, ale wciąż lepsza niż pozwolić się złapać – hmknął zadowolony, mając przed oczami wspomnianych wandali. W wyobraźni już widział te umęczone twarze podczas pracy przy zbiorach, gdy palące słońce nie dawało spokoju, a zewsząd leciały nowe polecenia i skargi na wolną pracę. Prawie im współczuł. Prawie.
  – Można powiedzieć, że jestem trochę odporniejszy na nagłe wypadki niż reszta moich rówieśników – mruknął pod nosem, dłonią klepiąc się krótko po biodrze; paskudny i rozłożysty ślad po postrzale nigdy nie znikał, a pod wpływem gorącej wody nabierał nieco ciemniejszej, bardziej krwistej barwy.
  Po raz kolejny zerknął w zaskoczeniu na komendanta. Zawsze był taki dotykalski? Kto by się spodziewał. Tym razem Kotarou ograniczył reakcję do zaczepnego uśmiechu, podczas którego złote oczy znacznie pojaśniały.
  – Doskonale. Co to za wyzwanie, jeśli nie sprawia żadnych trudności? – mówiąc, przechylił łeb na bok; policzek Momobashiego opadł z lekkością na ramię komendanta.
  – Nie sądzę, by mieli coś przeciwko, w końcu nie od dzisiaj o tym myślę – Przymknął na chwilę oczy, wsłuchując się w ciszę łaźni oraz głos siedzącego obok komendanta. – Przyniosę pozwolenie w ciągu kilku kolejnych dni, panie komendancie. Proszę się mnie spodziewać na komisariacie, tym razem nie w roli podejrzanego, a podopiecznego. Brzmi nieźle, prawda?
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Komendant był dość wymagający, jeśli chodziło o towarzystwo. Czasem łapał się na tym, że nawet do pracowników nie powiedział "Dzień dobry", a to już źle o nim świadczy. Zachowanie pozorów przede wszystkim. Jednak skoro i tak go uważali za tyrana, to jemu była mimo wszystko rybka, albo pipka, co kto woli.
Widać było, że dzieciak nie raz zarzucał sieć na swoje ofiary, ale komendantowi to nawet nie przeszkadzało. Jakby się tak bliżej dzieciakowi przyjrzeć, to wcale nie wyglądał źle. Przecież dostrzegł jego specyficzne zachowanie, które tak wiele razy dostrzegał w barze, gdy wychodził na drinka. Jeszcze jak mieszkał w Tokio. Stare czasy...
- Zdążyłem zauważyć, Momobashi. Wygląda mi na to, że na swój wiek jesteś zdecydowanie bardziej dorosły od osób, z którymi czasem nawet pracuję. Młodzież w tych czasach zapomina co to znaczy szacunek... - zamrugał nieco szybciej oczami słysząc jego kolejne słowa i wygiął usta w łobuzerskim uśmiechu - A może liczysz na to, że się odwdzięczę? - zapytał poruszając przy tym wymownie brwiami. Odwrócił jednak po chwili wzrok by przymknąć ponownie oczy. Jakoś tak to wylegiwanie się w wodzie mu wyjątkowo dzisiaj pasowało.
Cóż, komendanta można nazwać jak najbardziej dotykalskim, tylko, że raczej w dobrym tego słowa znaczeniu. Nigdy za wiele, bo przecież porucznika czasem poklepie po plecach jako pochwałę. A to, że tamten się wścieka, to już przecież nie leży w interesie Hideo, który po prostu w ten sposób okazuje podziw, bądź uznanie. Gdyby zaczął używać słów na komendzie, zdecydowanie mógł mieć zagwarantowany spadek szacunku wśród swoich ludzi i nie tylko.
- Gdyby faktycznie spytali się o pozwolenie na pomalowanie tego muru, nie mógłby to być tak... hmmm - zamyślił się na chwilę - Bezczelny rysunek i napis. Nawet jeśli mają talent, złamali prawo. A w takiej sytuacji nie jesteśmy w stanie zgodzić się na takie zachowanie i muszą w końcu zmierzyć się z konsekwencjami swoich szczeniackich czynów - westchnął cicho - Oby te prace społeczne coś ich nauczyły. Nie powiem, miła odmiana od zgłoszeń o yokai, których na miejscu zdarzenia już nie ma, gdy na nie przybywamy - wzruszył ramionami przechylając głowę tak, by móc patrzeć na chłopaczka, bez wpadających mu do oczu włosów.
Zerknął na wskazane udo nawet lekko wyciągnął szyję, żeby się lepiej przyjrzeć bliźnie i uśmiechnął się pod nosem - Możliwe, że to, co mówisz jest prawdą - sam doskonale wiedział, jak to jest nabrać odwagi i uodpornić się na pewne rzeczy. Jego pokaźna blizna między łopatkami od noża już mu tak nie przeszkadzał jak kiedyś, ale nadal dziwnie się czuł mając odsłonięte plecy. Tamtego dnia też nie miał kamizelki, miał tylko sprawdzić podejrzanego, a ten go wziął z zaskoczenia.
Zmrużył lekko oczy wpatrując się w tę młodą buźkę zaciekawiony. Nie powinien już ten dzieciak iść spać? Siedzi tu i nawet nie wstydzi się zaczepiać komendanta, który go tego samego dnia dociskał w sprawie przestępstwa na komendzie. Dziwny chłopaczek.
- Czyżbyś liczył na otrzymanie tego miana? -zdziwił się lekko, kiedy chłopak oparł się o niego. Ryozo aż uśmiechnął się nieco szerzej i pochylił leciutko nad dzieciakiem zmniejszając między nimi odległość.
- W takim razie, będę wyczekiwał zezwolenia na swoim biurku -odetchnął głęboko odchylając przy tym głowę w ty - Podopieczny... heh... - powiedział cicho do siebie uśmiechając się pod nosem.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Dla niego już sama inność była komplementem. Fakt, że komendant przyznawał wprost, że młody różnił się od reszty, w zupełności wystarczał. Już wcześniej wspominał, że schematyczność nie była mu na rękę. Lubił się różnić i jeszcze bardziej lubił, gdy go za to chwalono.
  – Nie znoszę być wkładany do tego samego wora, co cała reszta – przyznał, poważniejąc na kilka krótkich sekund. – Wychowałem się kierowany zasadą, by potrafić wyciągnąć więcej niż sto procent z tego, co ma się pod ręką. Mogę mieć dopiero 17 lat i w oczach większości wyglądać na górzniarza, takiego samego, jak każdy inny, tylko bardziej urokliwego, nie przeszkadza mi to. Grunt to wiedzieć jak udowodnić, że jest inaczej – Kotarou nie mógł sobie podarować – na samym końcu wypowiedzi posłał komendantowi porozumiewawcze mrugnięcie. Wiedział, że ten mężczyzna zrozumie.
  – Wszyscy lubią być chwaleni, ale niektórzy wolą poczuć, że naprawdę na to zasłużyli, więc... Może kiedyś, jak o ten komplement zawalczę – zaśmiał się, choć tym razem bardziej do siebie samego.
  Oderwał palce od poszarpanego bliznami biodra. Czasami, w całkowicie randomowych momentach, wciąż odzywało się fantomowym bólem, na które Momobashi nie potrafił nic poradzić. Pamiętał tamto wydarzenie, jakby miało miejsce ledwie kilka minut wstecz; wszędzie było cholernie dużo krwi, odgłos wystrzału dźwięczał w uszach, a powietrze wypełniał zapach pocisku. Gdzieś w tle leżało nieruchome ciało...
  Potrząsnął głową, pozbywając się niechcianych myśli. Niepotrzebnie wracał do przeszłości, a już szczególnie mając towarzystwo.
  – Bywają przypadki, w których nawet noc w zimnej celi zdziała cuda. Małe psy zwykły głośno szczekać i ujadać w kierunku wyciągniętej ręki, a gdy przychodzi co do czego... Komendant z pewnością wie, co mam na myśli – Gdy patrzył na stróża prawa, oczy znów pojaśniały mu tym dzikim blaskiem.
  Nie powiedziałby tego na głos, ale opieranie się o komendanta było zaskakująco miłe. Bijące z każdej strony ciepło i przyjemna atmosfera znów obciążyły powieki, więc Kotarou po prostu zamknął oczy, uprzednio dopierając nieco wygodniejszą pozycję. Nagle złapał za nadgarstek komendanta i uniósł jego rękę nad powierzchnię wody. Przyglądał się tak dłuższą chwilę.
  – Czemu nie? Co tu dużo mówić, lubię być wyjątkowy – Wpierw rozchylone, później zmrużone ślepia dopasowały się aurą do lisiego uśmiechu. – Spodziewałem się większej ilości śladów z policyjnych akcji. Chociaż jak teraz o tym myślę, to nie wziąłem pod uwagę, że być może pan komendant po prostu nie doświadcza problemów dzięki doświadczeniu i umiejętnościom. Której opcji bliżej do prawdy? – mruknął, przemykając opuszkami po wilgotnej skórze przedramienia komendanta.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Gorąc mu już zaczął lekko utrudniać oddychanie, ale nie na tyle, by się prędko wynieść. Zresztą zawsze można było wziąć chłodny prysznic i siedzieć tu dalej. A tak im się rozmowa kleiła, że może wcale nie był to zły pomysł? Pierwszy raz od dłuższego czasu mógł sobie pozwolić na taką przyjemność.
- Muszę przyznać, że mądry z Ciebie chłopak - uśmiechnął się lekko - Nie dziwię się teraz, że chcesz pójść na staż. Ludzie w Twoim wieku powinni brać przykład z podejścia, jakie sobą reprezentujesz. Zdecydowanie brakuje teraz nastolatków, którzy mają więcej oleju w głowie niż siana - wpatrywał się w tego młodzieńca z niedowierzaniem w oczach. Jeszcze to mrugnięcie, wydawałoby się, że taki gówniarz, a tu proszę. Nawet pokiwał mu zgadzając się z jego słowami.
Samo wspomnienie o wydarzeniu sprzed wielu lat sprawiało, że Hideo miał ochotę jeszcze raz temu mężczyźnie strzelić między oczy. To wtedy tak naprawdę objawiła się jego agresywna strona, bo jak tylko adrenalina w jego ciele się podniosła od zadanego mu ciosu w plecy ostrzem młody Ryozo wpadł w szał, w którym stłukł napastnika na kwaśne jabłko z wciąż wbitym nożem w plecy. Dopiero gdy inni funkcjonariusze przybyli na miejsce zdarzenia Hideo doszedł do siebie. Od tamtej pory na służbie dość często patrzy za siebie na swoje plecy, jakby obawiał się, że ktoś go może zajść i zaatakować. Machinalnie położył rękę na skórze, mniej więcej zaraz przy swojej bliźnie i po kilku chwilach odłożył ją z powrotem na miejsce.
- Oj wiem, aż za dobrze... Dajesz palec, a oni by chcieli całą rękę... Czasami chyba ludzie zapominają, że policja to nie terapeuci do spraw z nieznośną młodzieżą, która w tym mieście... mnoży się jak cykady - spojrzał ku górze zastanawiając się, czemu tak naprawdę te dzieciaki były takie rozwydrzone i czemu akurat zajmowanie się nimi przypadało policji. Nie mają plakietki "niańka" na mundurach.
Było mu tak wygodnie, że nawet jedną z rąk powędrowała na gorące ciało nastolatka, a chude palce komendanta zacisnęły się lekko na jego boku. Zdziwiony jednak tym nagłym ruchem Kotarou aż otworzył szerzej oczy, by po chwili przechylić głowę uśmiechając się do niego łagodnie.
- Nie bronię - odpowiedział mu tylko przypatrując się uważnie temu co robi. Wysłuchał go uważnie wodząc wzrokiem za jego palcami, aż w końcu złapał go za nadgarstek przyciągając do siebie i zmuszając go tak na dobrą sprawę, by usiadł mu na kolanach - Zdradzę Ci w sekrecie, że odkąd popełniłem jeden błąd kilkanaście lat temu, tak od tamtej pory nie pozwalam sobie na kolejne. Im silniejsze ciało i umysł, im większe doświadczenie, tym łatwiej unikać zbędnych... śladów - wymruczał cicho ujmując podbródek chłopaczka i unosząc go lekko ku górze, jakby przyglądał mu się spod każdej perspektywy. Sam zaczepiał, to niech teraz nie narzeka, że Hideo odpowiedział na jego zaczepki.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Popatrzył na komendanta z pobłażliwym uśmiechem i pokręcił głową ze zrezygnowaniem, nie mogąc powstrzymać cichego śmiechu.
  – Absolutnie nie powinni brać ze mnie przykładu, świat mógłby tego nie udźwignąć – powiedział rozbawiony. – Mój brat zawsze powtarza, że już jeden ja to o wiele za dużo – I nie mógł się z nim nie zgodzić. Nawet jeśli potrafił być grzeczny i uprzejmy, to niezaprzeczalnie lubił mącić, broić i szerzyć chaos. Nie był też typem, który miał o sobie niskie mniemanie. Innymi słowy.... Kotarou dla otoczenia był jednym wielkim i przebiegłym nieszczęściem.
  On sam również wolałby uniknąć sytuacji, w której fala naśladowców zniszczyłaby Oguni w drobny mak. Poza tym... gdyby miał dookoła ludzi na swoje podobieństwo, to nie byłby już wyjątkowy, prawda? A taka myśl wydawała się nie do zniesienia.
  – Prawda? Chciwość i pośpiech nie popłacają. Zawsze warto być... cierpliwym – Popatrzył na komendanta takim wzrokiem, jakby wcale nie mówił już o młodzieży; towarzyszący temu uśmiech potęgował wrażenie. Jak na potwierdzenie dłoń stróża wylądowała na boku Momobashiego. Zadowolony z siebie brunet wyszczerzył zęby, spoglądając na rozmówcę spod wpadającej do oczu grzywki. Nagle cała złość na ludzi, przez których wylądował na komisariacie, gdzieś wyparowała. Gdyby nie oni, Kotarou nie bawiłby się teraz tak szampańsko. Do pełni szczęścia brakowało mu już tylko czegoś do jedzenia, ale przecież nie można mieć wszystkiego.
  Zaraz wylądował na kolanach pana komendanta, czego już kompletnie się nie spodziewał. Mimo tego uśmiech nie schodził mu z ust; znalazłszy wygodną pozycję, zaśmiał się w głos. Przedramiona jakoś samoistnie ułożył na barkach mężczyzny, pozwalając sobie spojrzeć w kobaltowe tęczówki. Chwycony za podbródek zbliżył się na pół centymetra.
  – Ależ panie komendancie, to nie wypada – wymruczał nisko, wplatając palce jednej z dłoni w ciemne włosy Hideo. Jednocześnie wydawał się na tyle zaintrygowany zaserwowanym skrawkiem informacji, że zaraz drgnął w tył, spoglądając na lico rozmówcy z zainteresowaniem. – Co to za błąd? – przechylił głowę lekko na bok. Brązowe kosmyki znów opadły na piegowaty pysk dzieciaka.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Komendant może zaliczyć dzisiejszy dzień do nader udanych. Tak doborowego towarzystwa nie miał od dłuższego czasu no i dawno tak się nie śmiał.  No i w tej chwili też właśnie to poczynił wyginając swoje kąciki ust ku górze i zakrywając tym samym ręką usta, żeby nie parsknąć zbyt głośno śmiechem. Odchrząknął po chwili cicho poprawiając nieco swoją pozycję. Trochę mu kolano zaczęło drętwieć, więc je opuścił.
- A który to taki wygadany? Ten w niebieskich czy w blond włosach? Obaj wydają się być niezłymi łobuzami - nie raz widział te głowy chodzące po hotelu. Jeden przypominał jakby duch go opętał, a drugi patrzył na wszystkich spod byka, jakby już samo istnienie ludzi poza nim było dla niego widoczną udręką. Życie młodych ludzi już nie dla niego, miał swoje szczeniackie lata, nie jest z nich dumny, ale Ci tutaj? Każdy inny, ale najbardziej intrygujący to był najmłodszy, bo wydawał się najstarszy rozumem.
- Czyli uważasz, że masz zbyt złożoną osobowość? - zmrużył nieco oczy wpatrując się w niego jakby miał zaraz rozszyfrować jego duszę przez samo wpatrywanie się w złote oczy nastolatka. Jednakże wcale tak nie było, choć byłoby ciekawe poznać go bardziej, skoro i tak już rozmowa nie widziała swego końca.
- Bycie cierpliwym niejednemu się już opłaciło... - zamruczał cicho pod nosem zaciskając nieco dłoń na ciele nastolatka. Sam jakoś zapomniał już kompletnie o tym co działo się na komendzie. Uważał, że nie ma co żyć tym, co było chwilę temu, a wypada patrzeć przed siebie, bo mogą umknąć ważne chwile i momenty.
Miał wrażenie, że nie tylko on jest zadowolony z tego jak ta rozmowa się potoczyła. Chłopak wyglądał na wyjątkowo zadowolonego, a gdy tego go posadził na swoich kolanach i poczuł ręce na swoich barkach miał wrażenie, że krew mu w ciele zaczęła wrzeć. Iskra w oczach komendanta przebiegła prędko, jakby właśnie otrzymał niespodziewany podarunek, który wcale nie był taki zły na ten wieczór.
- Pragnę zauważyć, że to Ty zacząłeś, Momobashi... Ja tylko przejąłem pałeczkę - uśmiechnął się łobuzersko. Oparł dłonie na jego biodrach bardzo powolutku sunąc palcami ku górze. Nigdzie mu się nie spieszyło - Dałem się zaskoczyć w najmniej odpowiednim momencie - puścił jedną z dłoni ciało Kotarou, żeby odgonić z jego twarzy włosy, a w tym samym czasie poprawić swoją posturę, prostując się i przybliżając tym samym do nastolatka. Mruknął cicho pod nosem przejeżdżając nosem po szczące chłopaczka. Odsunął się jednak po chwili z wrednym uśmiechem wykrzywiającym jego twarz.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Blondyn – parsknął. – Absolutnie nie. Najstarszego nie można nazwać łobuzem, chyba do reszty się już zestarzał, bo na wszystko marudzi, jakby miał umierać następnego dnia, a "te wredne dzieciaki deptają mu trawnik". Cóż, to dom, który czyni szalonym – I wcale nie przesadzał, mówiąc coś takiego. Cała trójka braci różniła się, jakby każdy był z innego kontynentu; cholera wie, który tak naprawdę urodził się w rodzinie, którego adoptowali, a którego znaleźli na śmietniku. No bo skąd te niebieskie oczy u Hazukiego i skąd piegi u Kotarou? Z początku nienawidził tych śladów na własnym pysku, ale później potwierdziła się zasada, że do niektórych rzeczy trzeba po prostu dorosnąć.
  – Niech pan komendant mi powie – Kącik ust znów drgnął w nierównym uśmiechu. – Chętnie usłyszę opinię na swój temat od człowieka, który na co dzień ma do czynienia z niezliczoną ilością różnych charakterów.
  Drobny cień niezadowolenia niemal zachmurzył lico nastolatka, ale Kotarou zdołał zapanować nad mimiką, wykręcając się zaczepnym przesunięciem języka po dolnej wardze. Mimo tego złapał za dłoń komendanta spoczywającą na zabliźnionej części biodra i pokierował ją z dala od poszarpanej skóry. Nigdy nie mówił o tym na głos, ale nie znosił dotyku w tamtym miejscu; nawet najmniejsze muśnięcie przywodziło na myśl wspomnienia, o których zwyczajnie nie chciał pamiętać.
  – Oczywiście, że zacząłem. Pan komendant nie jest jedynym, w którego obecności należy trzymać gardę. W tym mieście trzeba być przebiegłym lub stąpać twardo po ziemi, żeby nie dać się zwariować – mruknął w odpowiedzi na kolejną zaczepkę. Sam pewniej wplótł palce w ciemne włosy mężczyzny; przełamał wytworzoną przez niego odległość i z czołem przytkniętym do czoła zajrzał wyzywająco w kobaltowe tęczówki.
  – Wychodzi na to, że łączy nas pechowa przeszłość. Czy mogę usłyszeć całą historię, panie władzo? – Mrucząc nisko przesunął opuszkami wzdłuż ciemnych pasm włosów mężczyzny. Kotarou sam lubił otrzymywać takie przyjemne gesty, ale był też skory do dawania. Rzadko, bo rzadko, ale jednak.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
- Może też skrywa jakąś wstydliwą tajemnicę, która związana jest z tym zachowaniem? Choć jeśli narzeka na trawnik, to może faktycznie się zbyt szybko zestarzał...- wzruszył lekko ramionami wsłuchując się w słowa chłopaka niesamowicie uważnie. Zebrał między palce kosmyki jego włosów owijając je sobie wokół palca wskazującego - Szalonym mówisz? Ciężko w to nie wierzyć - powolutku wypuszczał włosy chłopaka spomiędzy palców. Sam nie miał rodzeństwa, a z rodziną i tak gdyby go tu nie było nie utrzymywałby kontaktów. Komendant mało rodzinny człowiek, bardziej samotny wilk, który czasem pozwala sobie na przyjemności.
- Niech pan, niech pan... - wywrócił oczami rozbawiony - Moim zdaniem pod tym zaczepnym uśmiechem i błyszczącymi oczami, które tak mnie dzisiaj przeszywają skrywa się całkiem niemały... chaos... - tym razem to on lustrował go spojrzeniem szarych oczu, które mogły wydawać się choć odrobinę wygłodniałe. Mruknął cicho zerkając z ukosa na to jak przesuwa jego rękę z dala od blizny i zakodował sobie szybko, żeby przypadkiem znów go tam nie dotknąć.
- Cóż, nie da się ukryć, że potrafię się odgryźć i bywam wybuchowy, więc dobre posunięcie. Winszuję dobrego rozegrania łowów - aż przeszedł przez jego kręgosłup przyjemny dreszcz. Zmierzył nastolatka swoim zaintrygowanym spojrzeniem nie odwracając od niego wzroku. Ręką, którą bawił się jego włosami jeszcze chwilę temu przejechał delikatnie wzdłuż jego kręgosłupa i zatrzymała się na pośladku ściskając go mało delikatnie.
- Czy nie uważasz, że to ja powinien w takim razie zadawać tu pytania? - wyszeptał cicho, zmniejszając jeszcze bardziej odległość między nimi, aż ich wargi prawie się ze sobą stykały - Miałem przesłuchać podejrzanego, który zamordował dwie kobiety dźgając je w plecy nożem. Cóż, prawie sam w ten sposób zginąłem - wyjaśnił, a każde jego słowo sprawiało, że lekko muskał wargami jego warg.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Nie omieszkałbym zapytać, gdyby nie był taki ciężki w obyciu. Czasami ciężko uwierzyć w to, że naprawdę jesteśmy braćmi – Jakoś z automatu dotknął upstrzonego piegami policzka i pomyślał o burzliwym umyśle Hazukiego. – Poza tym czy to nie tak, że wszyscy skrywamy przeszłość, o której nie lubimy rozmawiać? Chociaż... Niech będzie. Może brat po prostu nie odziedziczył wystarczająco uroku osobistego, bo cały zatrzymano dla mnie  – Wyszczerzył zawadiacko zęby, ciesząc się nie tylko z własnej refleksji, ale i serwowanych przez komendanta gestów. Zawsze lubił, gdy go głaskano, gdy dotykano jego włosów. Nierzadko opadał policzkiem na cudze udo, byleby tylko dostać trochę upragnionych pieszczot.
  – Trafne spostrzeżenie, zasługuje na najwyższą notę. Jednak... Czy wobec takich okoliczności komendant nie odczuwa wątpliwości przed wzięciem kogoś takiego pod swoje skrzydła? Bywa ze mnie również ciężki zawodnik jak z samego komendanta – Słyszał wiele opowieści o tyranie rządzącym komendą. Wszyscy opowiadali o tym, jak surowy był i jak bardzo trzęsiono przed nim portkami, gdy przychodziło co do czego. Kotarou musiał przyznać, że był zaintrygowany tym człowiekiem. Kim mogła być osoba, o której mówiono w taki sposób i jaka była naprawdę? Widział, że będzie ciężko, ale sam też nie zamierzał ułatwiać sprawy. W końcu był cholernym wilkiem w owczej skórze, a takich lepiej nie spuszczać z oczu.
  – Ależ dziękuję, zawsze uważałem się za utalentowanego łowcę – Wygiął nieco grzbiet pod dotykiem komendanta. Dam już nie wiedział co bardziej uderzało mu do głowy – dudniąca w żyłach krew, wszechobecne gorąco, czy może towarzystwo. Nie narzekał jednak. Więcej nawet – odpowiadał chętnie na każdą najmniejszą zaczepkę, nie pozostając dłużnym ani na chwilę. Złapał się krawędzi brzegu i przysunął bliżej, aż między nimi nie było nawet pół centymetra przerwy. Wówczas Kotarou drgnął, niby to niewinnie, niby to w reakcji na kolejny śmiały dotyk. Był nie tylko utalentowanym łowcą, ale i niezłym aktorzyną. Prawdziwy, cholerny troublemaker. Chodząca katastrofa.
  – Znów chce mnie komendant przesłuchiwać? Coś mi podpowiada, że tym razem pytania będą ciekawsze, więc śmiało – Zwykle nie ulegał jako pierwszy i tym razem też nie miał zamiaru, więc nawet subtelne muśnięcia cudzych warg nie zmusiły go do pocałunku. Choć bardzo kusiły, to musiał przyznać. Zamiast tego oplótł ramiona wokół szyi Hideo. – Huh, wygląda na to, że oboje lubimy ocierać się o śmierć. Jedyna różnica leży prawdopodobnie w tym, że jeden z nas nie robi tego celowo, interesujące.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
- Nie żebym był wścibski, ale... To na pewno Twój rodzony brat? Wiesz, może ta sama matka, ale ojciec inny?... - jakby mu się chciało to pewnie by gdzieś znalazł dokumenty mieszkańców miasteczka oraz turystów skleił wszystko w całość i doszedł kto jest kim w tej rodzinie, ale zdecydowanie nie miał zamiaru teraz się nad tym jakoś rozwodzić. Zwłaszcza kiedy chłopak prężył mu się na kolanach. Widok całkiem całkiem, bo nawet na siedemnastolatka miał niczego sobie ciało.
- Będę miał Cię na oku przez cały staż, Momobashi. Nie uważasz, że to aż nader dużo uwagi z mojej strony? - uśmiechnął się lekko - Oj gdybym się obawiał, to myślisz, że bym Cię brał pod swoje skrzydła? - wymruczał cicho, czując jak przy tym wibruje mu krtań - Mogę Cię zapewnić, że na komendzie nie będzie wcale łatwo jak mogłoby się wydawać - sam doskonale wiedział, że gdy tylko przekroczy próg komisariatu to nie pozwoli sobie nawet na takie podchody, które uskuteczniał Kotarou od momentu, gdy komendant pojawił się w łaźni. Spytacie jak to jest być tyranem w oczach innych, a on wam na to, że całkiem dobrze, bo przynajmniej budzi szacunek, a o to głównie chodzi. Może rządzić twardą ręką, ale tylko dlatego, że tego wymaga pozycja. No i on sam od siebie tego wymaga. Jednak w tym mieście bycie tak zwaną pizdą na jego pozycji nie przystoi.
Obserwował jak chłopak reagował, aż sam się zaczął zastanawiać skąd w nim takie zachowanie. Może faktycznie już mu gorąc uderzył do głowy, albo to ten dzieciak. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Hideo popuścił aż nadto gardę w owej sytuacji pozwalając sobie na zdecydowanie zbyt wiele. Czy chciał się jednak teraz wycofać? Widok drżącego ciała Kotarou jakoś utrzymywał go w przekonaniu, że już i tak odwrotu nie było. No, chyba że chciał spragniony wrócić do pokoju i narzekać kolejnego dnia. Co... wcale nie wydawało się takim przyjemnym rozwiązaniem. Chłopak sam zaczął zaczepiać jawnie Ryozo, co tylko utwierdziło w przekonaniu komendanta, że ten dzieciak to jednak spory problem. I to na dodatek bardzo młody problem.
- Hmmm może to zboczenie zawodowe, a może zwykła ciekawość co kryje się zaraz za tymi świecącymi oczami - oblizał powolutku lubieżnie wargi krańcem języka muskając niby przypadkiem jego usta. Nie ma mowy, żeby komendant tak szybko uległ, nie takiej płotce. Nawet jeśli by się chłopaczek tutaj prężył to Ryozo by tylko się przyglądał z zadowoleniem. Zacisnął dłoń na drugim pośladku chłopaka uśmiechając się pod nosem wrednie - Już w jedne kłopoty się wpakowałeś i z nich tak łatwo się nie wywiniesz, Momobashi. Więc pewnie masz racje, że chociaż jeden z nas specjalnie się w nie wpakowuje - wyszeptał cicho odsuwając dłonie od jego rozgrzanego ciała - I co teraz zamierzasz? - spytał z iskrą w oczach opierając znów ręce leniwie o brzeg.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Na moment uśmiech zszedł mu z twarzy. Zaczął się poważnie zastanawiać nad słowami policjanta i nawet jeśli bardzo nie chciał przyznawać mu racji, to w wystosowanej teorii było aż nazbyt wiele prawdopodobieństwa. Kotarou nie był do końca pewien, czy mu się to podoba. Matka balowała więcej, niż im mówiła? Czym ojcem tak naprawdę był mężczyzna, z którym obecnie dzieliła łoże. Może w ogóle żadnego z nich.
  Mimo iż oczy nastolatka cały czas lśniły od nienormalnego blasku, to całe lico zachmurzyło się cieniem niezadowolenia. Czym prędzej uniósł dłoń do twarzy i przesunął opuszkami po skórze, pozbywając się zeń negatywnych śladów.
  – Lepiej nie rozmawiajmy o mojej rodzinie, panie komendancie. Jeszcze zacznę warczeć i gryźć, a nie każdy to lubi – zaśmiał się zaczepnie; lico znów miał spokojne i rozluźnione. Z cichym pomrukiem przechylił się bardziej naprzód, wpierw opierając podbródek na ramieniu policjanta, później chowając twarz w zgięciu jego szyi.
  – Uwagi pana komendanta nigdy za wiele. Już mówiłem, że lubię być wyjątkowy – Palce przemykające przez ciemne pasma włosów zacisnęły się lekko, odchylając delikatnie głowę mężczyzny. Kotarou przytknął wpierw usta do odsłoniętej szyi, badając miękką fakturę leniwymi muśnięciami. W końcu jednak zęby wychynęły zza warg i tknęły skórę we wcale nie tak subtelny sposób. Brunet przesunął językiem po uszczypnięciu, zaraz spoglądając z zadowoleniem na dzieło. Ślad zostanie na kilka najbliższych dni, tego Momobashi był pewien. Uśmiechnął się pod nosem i znów przemknął językiem po wardze.
  Chodzące kłopoty strikes again.
  – Nie wiem, panie komendancie, działam spontanicznie – odparł, przechylając głowę nieco na bok. Patrzył niby na twarz policjanta, ale wzrok cały czas uciekał do zrobionego na szyi śladu. Oczywiście, że musiał być w widocznym miejscu. Jaki byłby sens w robieniu go w miejscu, które Hideo mógł ukryć pod ubraniem? – Muszę przyznać, że zaczyna mi się niewygodnie siedzieć. Czuję, że mamy... duży problem – Również odchylił się w tył, poruszając przy tym biodrami i to wcale nie tak niewinnie.
  Kolejny błysk w złotych oczach nie mógł świadczyć o niczym dobrym. Wstał nagle z kolan komendanta i przeszedł w głębsze partie łaźni, gdzie woda sięgała mu do połowy brzucha.
  – Obawiam się jednak, że nie jestem taki łatwy w obyciu – spoglądając na mężczyznę przez ramię, wysunął złośliwie język i przymknął jedno z oczu.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach