Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


cykadzi grajek
First topic message reminder :

  Nie był do końca pewien, jak w ogóle skończył na komisariacie. Inaczej... wiedział, dlaczego siedział przed gliną, nie wiedział jedynie dlaczego los tak bardzo go nienawidził.
  – Jak już mówiłem – mruknął, pocierając palcami nasadę nosa. Rozmowa zaczynała go coraz bardziej męczyć i jak nigdy w życiu zatęsknił za swoim biurkiem w recepcji. Wolał użerać z gośćmi hotelu niż pechowym zrządzeniem zdarzeń. – Tylko tamtędy przechodziłem. Nie mam pojęcia, kto zrobił graffiti na murze i tym bardziej nie wiem, dlaczego zostawił puszki spray'u, może wóz policyjny go wystraszył i zapomniał sprzętu podczas ucieczki – Zapadł się głębiej na krześle, jakby zachowanie wyprostowanej sylwetki stanowiło zbyt duże wyzwanie. W rzeczywistości odczuwał ciężar nadchodzącej odpowiedzi i już wiedział, że żadną miarą nie dojdą do zgody.
  Był gotów przyjąć jakieś cholerne prace społeczne, byleby tylko móc zwinąć się do domu.
  – Panie władzo, czy te oczy mogą kłamać? – Wyprostował się nagle, siadając jak wzorowy uczeń. Lekko przechylona na bok głowa i subtelny uśmiech miały przekonać komendanta co do racji chłopaka, choć ten nie miał zbyt wielkich nadziei na powodzenie. – Rzecz w tym, że to zwyczajny pech. Znalazłem się w złym miejscu i o złej porze. Z ręką na sercu, panie komendancie – Teatralność poruszyła mięśniami; dłoń uniosła się w górę, chwilę później spoczywając na piersi w miejscu serca.
  Mimo wszystko po cichu liczył, że ten surowo wyglądający mężczyzna będzie równie zmęczony, jak on sam i w końcu odpuści. W końcu jakie mieli dowody na winę Momobashiego? W gruncie rzeczy prawie żadne. Jasne, znalazł się na miejscu "zbrodni" niemniej gdyby poszukać jego odcisków na puszkach, lub poszukać śladów farby na ubraniu czy rękach... cóż, nie byłoby tam niczego.
  Jedynym plusem całej tej sytuacji był sam komendant. Brzydki w końcu nie był, a Kotarou nie zwykł narzekać na ładne twarze.
Kotarou

Powrót do góry Go down


Chōnai-kai
Zauważył tę zmianę na twarzy młodziaka, chyba uderzył w punkt. W tym czasie zastanawiał się, czy to był odpowiedni ruch z jego strony, by rzucać takiego rodzaju stwierdzenia, ale możliwe to trochę rozjaśni sprawę, skoro już i tak się nad tym jakiś czas zastanawiał. Trzeba jednak powrócić myślami do tego co było tu i teraz.
- Co by to była zabawa gdybyś nie pokazał swoich ząbków? - poruszył lekko wymownie brwiami, a gdy chłopak schował twarz zgięciu jego szyi zamruczał cicho wbijając mocniej palce w skórę Kotarou. Zastanawiał się przez kilka chwil czy ten dzieciak na pewno ma siedemnaście lat, bo on mu zdecydowanie się na takiego nie zachowywał. Wydawał się na takiego co już nieraz znajdował się w podobnej sytuacji, ale żeby tak ze starszym umieć sobie zaszaleć? Komendanta jeszcze bardziej zaciekawił ten chłopaczek.
- Wydaje mi się, że już jesteś nader wyjątkowy, nie sądzisz? - westchnął cicho czując jak zaciska palce na jego włosach i nawet nie opierał się zbytnio, gdy ten odchylał mu lekko głowę. Przejechał opuszkami palców po skórze chłopaka, docierając w ten sposób do połowy jego pleców. Syknął cicho pod nosem gdy ten postanowił zostawić mu na szyi ślad. Jeszcze będzie musiał z tym czymś po komendzie chodzić? Spojrzał na niego niezbyt zadowolony z tego małego... prezentu.
- Tak? Nie wydaje mi się... - znów przemknął ręką, bardzo delikatnie po jego plecach zatrzymując ją na karku. Nie dość, że to będzie jego stażysta, to na dodatek na komendzie będą już mówić, że komendant się z kimś zabawiał po nocy. Ten dzieciak był nieprzewidywalny - Oh? Doprawdy? - czując jak Kotarou poruszył biodrami mruknął przygryzając przy tym dolną wargę, żeby przypadkiem nie powiedzieć o kilka słów za dużo. Lub też po prostu na niego nie skoczyć, bo Hideo powolutku się robił niecierpliwy.
Obserwując chłopaka, który odsunął się od Ryozo, by przejść dalej, komendant oblizał powolutku wargi zaczesując obiema rękoma włosy w tył. Zdecydowanie nabrał sił przez to spotkanie, a sądził, że jak tylko wróci to padnie trupem w pokoju, a tu proszę. Odwrócił na moment wzrok od Momobashiego uśmiechając się łobuzersko pod nosem i sam się podniósł.
- Czy widzisz, żeby mi to przeszkadzało? - podszedł do niego kładąc jedną z dłoni na jego plecach przy odcinku lędźwiowym, a drugą bawiąc się jego włosami zaczął powolutku wplątywać w nie. Chłopak był wyższy, ale czy to komendantowi jakoś przeszkadzało? Skądże. Przejechał językiem po jego karku obserwując go kątem oka z zawadiackim uśmieszkiem na ustach.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Prawda? – parsknął, machając dłonią z rozbawienia. – Statyczność jest nudna. Gdyby trochę się zastanowić, to jest się w stanie przewidzieć cudzą reakcję – Zmrużył nieco oczy, odpływając myślami na krótką sekundę. Może gdyby żył innym mieście, w miejscu, gdzie nie było ograniczeń w postaci pożerających ludzi youkai, to może byłby kimś więcej. Kimś ważnym.  
  – Czy przeszkadza? – zaśmiał się. – Jeśli tak, to pan komendant musi być nad wyraz dobrym aktorem, bo w ogóle nie widać – Obrócił się powoli, frontem do Hideo. Znów zarzucił ramiona na jego barki i przysunął się bliżej, mrucząc przy okazji tonacją rasowego kota. Nie czekał dłużej na siebie i na stróża prawa też nie czekał. Przysunął twarz i dotknął jego ust własnymi, łącząc je w zaczepnym pocałunku. Złoto lśniących oczu zniknęło za powiekami, gdy po raz kolejny wplatał palce w ciemne włosy komendanta. Żadnemu nie dał czasu na oddech – ani sobie, ani jemu.
  Biodra chłopaka dotknęły przeciwległego brzegu, woda chlupnęła cicho w akompaniamencie kolejnego pomruku. Nastolatek pociągnął policjanta bliżej siebie.
  – Widzę, że komendant tak łatwo nie odpuszcza, gdy już sobie coś postanowi – zaśmiał się w końcu, sekundę po złośliwym pociągnięciu za wargę mężczyzny. – To dobrze świadczy. Niektórzy przedwcześnie rezygnują. A czasem lepiej żałować próby, niż jej braku – Zaczesał ciemne włosy Hideo w tył, przyglądając mu się chwilę z tej niewielkiej odległości.

|Wybacz gorszego posta... ;-;
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
- Jeśli ktoś jest na tyle spostrzegawczy i ma trzeźwy umysł, to tak, zgadzam się w stu procentach - kiwając głową. Nie trzeba było się nad tym długo zastanawiać, bo prawda była taka, że gdyby miasteczko nie było odcięte od świata zewnętrznego sprawy miałyby się zupełnie inaczej, a nastolatkowie nie pchaliby się do łóżka komendanta, tylko po to by poczuć choć trochę adrenaliny. Z drugiej strony wcale mu to nie przeszkadzało w aktualnej sytuacji, bo i wilk syty i owca cała.
- Możliwe, że prawdę chowam gdzieś głębiej i nie zdradzam tego po sobie, któż to może wiedzieć? - powiedział zagadkowo obserwując jak chłopak się do niego odwraca. Przesunął tym samym dłoń na jego bok, żeby było mu wygodniej i nie wyplątując palców z włosów Kotarou. Wydał z siebie krótki pomruk zadowolenia czując tę przyjemną bliskość, choć przez chwilę tego pożałował, bo gardło od papierosów aż go zadrapało. Zacisnął mocniej palce na włosach dzieciaka przyłączając się do pocałunku. Z jego warg wydobyło się ciche sapnięcie, a gdy ten przyciągnął go bliżej Hideo zlustrował go spojrzeniem wygłodniałych kobaltowych oczu.
- Trudno mnie od czegoś odwieść, gdy już obrałem sobie coś za cel. Nienawidzę sprzeciwu - puścił jego włosy oraz bok, ująć znów jego podbródek i przysuną go sobie tuż pod nos. Westchnął cicho, gdy Kotarou zaczesał mu włosy w tył. Przyglądał mu się jeszcze przez chwilę - Jeśli miałbym zrezygnować już dawno by mnie tu nie było, nie sądzisz? - uśmiechnął się lekko - Niektórym brak odwagi, a inni myślą, że to niemoralne -wzruszył ramionami - Dla mnie? Intrygująca zabawa - niebezpieczny błysk przemknął przez tęczówki Hideo, który tym razem jako pierwszy wykonał ruch. Złączył na nowo ich usta przymykając tym samym ślepia i układając dłonie na karku nastolatka.

|Luzik ;-; jak widać, też nie jest najlepiej.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – A więc muszę dodać do listy udowodnienie komendantowi swojej bystrości i sprytu – pokiwał głową, dopisując sobie kolejne sprawy na listę "do zrobienia". Był skory przyznać głośno i wyraźnie, że podobała mu się taka intelektualna stymulacja. Mało było wszak chętnych do bitwy z Kotarou. Nie z braku umiejętności, a z lenistwa. Miał wrażenie, że youkai wyznaczające granicę miasta odebrały ludziom wszelkie ambicje i chęci. I może wcale się nie mylił. – Niech tylko komendant nie będzie zdziwiony, gdy pewnego dnia zastanie komisariat obrócony do góry dnem.
  Jeszcze im nie daj boże zniknie cała broń ze schowka. Siedzą przy kawie poczytają artykuł o mieszkańcach zaniepokojonych dobiegającymi z lasu odgłosami strzelaniny.
  – Ostrzegam, panie komendancie. Zabrzmiało jak wyzwanie, a ja nigdy takowych nie odmawiam – Znów przybliżył piegowaty pysk do szyi komendanta, znów do tej samej strony co wcześniej. Znów go podszczypnął, ale tym razem nie ograniczył się do jednego ślady. Dwa czy trzy razy chwytał skórę w zęby, za każdym razem łagodząc uszczypnięcie lekkim muśnięciem warg.
  – Panie komendancie, wspomniany sprzeciw brzmi aż nazbyt kusząco, gdy tak pan to ujmuje – uciszył go kolejny pocałunek, tym razem zainicjowany przez policjanta. Kotarou odpowiedział na niego z chęcią, przechylając przy tym głowę nieco na bok; wygodniejsza pozycja pozwoliła wbić się głębiej w cudze wargi. W tym samym czasie Momobashi zsunął ręce z barków komendanta. Zawędrował dłońmi wpierw na łopatki, później przesunął się aż do lędźwi, zostawiając po sobie niegroźne, zaczerwienione ślady. Miał nadzieję, że ozdobią plecy komendanta na dłuższą chwilę, tak samo, jak drobna wizytówka pozostawiona na szyi.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
- Zachęcam do podejmowania wyzwań. Lubię patrzeć na zmagania innych - dawanie innym wyzwań było czymś, co robił tak naprawdę na co dzień. Gdyby w pracy było nudno, a pracownicy ciągle kręcili bączki na obrotowych krzesłach Hideo pewnie dostałby niemałego podniesienia ciśnienia, które jedynie by sugerowało to, że miał do czynienia z największymi leniami wszechczasów. A tak bywało. Zastanawiał się nadal kto na początku wybierał tutaj ludzi do kadr i tak spartolił robotę? Dosłownie kilka osób nadawało się do tej pracy, a każdy, kto siedział za biurkiem wyglądał tak, jakby został przymuszony. Czego Ryozo jeszcze bardziej nie znosił.
- Nie na mojej warcie - powiedział groźnie. Skoro chłopak miał zostać jego stażystą będzie musiał kilka rzeczy się nauczyć, a już przede wszystkim tego, że na komendzie nie ma wygłupów i skakania po biurkach. Małpy są w cyrku, a nie na komendzie. A niech tylko broń spróbuje dotknąć to mu paluszki małe ukróci, żeby popamiętał sobie, że takich rzeczy się nie robi. Coś chyba będzie trzeba lepiej zabezpieczyć wyposażenie policji.
- Proszę próbować. Pary z ust nie puszczę - uśmiechnął się wyzywająco, a gdy poczuł jego zęby znów na swojej skórze zadrżał wbijając przy tym palce w kark. Przymknął nawet na chwilę powieki, przyzwyczajając się do takich pieszczot. Choć na pewno będzie zły za to jak bardzo te ślady będą widoczne.
- Nie testuj mojej cierpliwości, Kotarou - mruknął jeszcze cicho by wczuć się w pocałunek, który nastolatek zaczął pogłębiać. Wygiął lekko plecy, ocierając się przy tym biodrami o chłopaka, gdy ten nie omieszkał podrażnić jego skórę. W odwecie Hideo ugryzł lekko chłopaka w język, a jedna z dłoni odrywając się od szyi piegowatego chłopca złapała go nagle pod kolanem podnosząc tym samym jego nogę. Oderwał się niechętnie na kilka chwil od chłopaka, przenosząc usta na jego policzek, a następnie żuchwę, by zjechać na szyję. Ułożył dłoń opierając się na karku nastolatka tak, by kciukiem podnieść sobie jego szczękę ku górze eksponując tym samym jego skórę. Przejechał powolutku językiem po widocznej żyłce, by na koniec w ostatecznym odwecie uszczypnąć swoimi zębami skórę chłopaka w mniej więcej tym samym miejscu, co on komendantowi.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Ja natomiast lubię zaskoczenie na cudzych twarzach, gdy mimo początkowych założeń delikwenta potrafię sobie poradzić z wyzwaniem. Ambitna ze mnie bestia – mruknął, przeczesując ciemne pasma włosów. Chwytał przypadkowe kosmyki między opuszki palców, by po chwili wypuścić je na pierwotne mniejsce i zaraz zaczesać w tył swobodnym ruchem dłoni. Ogólnie nie przepadał za wilgocią. Będąc właścicielem dość puszystych i lekko kręconych włosów czuł się z nimi jak pies po deszczu, gdy zmokły. Musiał natomiast przyznać, że komendant prezentował się znacznie lepiej niż dobrze, gdy cały był mokry od wody. Gdy tak odgarniał grzywkę przypominał bohatera filmu akcji, który akurat wychodził spod prysznica.
  – Tu nie trzeba nic mówić. Wystarczy pokazać, a reszty sam się domyślę – zapewnił, wyginając usta w zadowolony wyraz.
  Schwycony pod udo parsknął pod nosem. Cofnął wpierw ręce w tył, by zaraz złapać się dłońmi brzegu. W dół napiętych ramion spłynęły nagromadzone krople wody; ginęły szybko, wykonując samobójczy skok ku wzburzonej tafli wody. Brunet podciągnął się na ciepłe od pary i wszechobecnego gorąca płytki, siadając na samym skraju basenu, w którym oboje tkwili już zdecydowanie zbyt długo. Czym prędzej złapał komendanta za ramiona i przyciągnął, prosto do siebie, przy okazji rozsuwając znacznie uda, by mokra skóra dotknęła mokrej skóry, by jedna pierś zetknęła się z drugą. Mruknął wówczas niskim tonem, w zaczepny sposób zaciskając uda na bokach Hideo.
  – Ależ komendancie, nie ma nic lepszego od testowania granic – mówiąc przemknął nosem wzdłuż policzka policjanta, po sekundzie znów chowając twarz w zgięciu jego szyi. Język przesunął się po zaczerwienieniach, ale tym razem Kotarou darował sobie używania zębów. – Przyznaję też, że moje imię w ustach komendanta brzmi nad wyraz dobrze.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
- Domyślam się, że pięcie się ku górze ku celowi dla takiej ambitnej bestii nie będzie jakimś problemem, a przeszkody, które napotkasz pokonasz z łatwością. Aż chciałbym to widzieć - to jak bawił się jego włosami sprawiało komendantowi niebywałą przyjemność. Ten delikatny dotyk był niesamowicie kojący po ciężkim dniu pracy, oraz nerwach, które musiał znosić na komisariacie. Może faktycznie mógłby sobie przypisać miano bohatera filmu akcji? Całe dnie spędzone z idiotami na komendzie i mierzenie się z przeciwnościami losu, który nie był dla niego zbyt łaskawy sprawiały, że Hideo z dnia na dzień myślał o sobie jako o osobie, która odstaje na tle tego dziwnego miasteczka. Jak w filmach, gdzie bohater wyróżnia się z tłumu i Ty wiesz, że właśnie o nim będzie ta historia.
- Heh... Nie ma co, nie dajesz za wygraną kiedy chcesz rozgryźć drugą osobę - uśmiech wykrzywił jego twarz zdając sobie sprawę, że trafił na równie mocnego przeciwnika. Aż dziwne, że taki młodziutki.
Hideo uważnie obserwował jak woda, a może to już pot, spływa po ciele nastolatka. Sam poczuł, jak z jego włosów zimne krople opadają na jego barki i kark, aż przechodziły go miłe dreszcze. Napiął mięśnie, kiedy młody przyciągnął go do siebie i nie odrywając dłoni od nogi Kotarou przejechał opuszkami palców aż do jego pośladka, ściskając go ponownie. Sapnięcie wyrwało się spomiędzy warg komendanta, kiedy ich ciała zetknęły się ze sobą.
- Nie tylko Ty potrafisz gryźć. A jak ugryzę i za bardzo zaboli? -wyzywający uśmiech zalał twarzy komendanta, a gdy młodzieniec znów zaczął pieścić jego szyję mężczyzna nie pohamował westchnienia, które uciekło z jego klatki piersiowej - Oh czyżbyś chciał, żebym je częściej wymawiał? - spytał z iskrą w oczach zsuwając dłoń z jego karku, po barku boczku, aż dotarł w okolice podbrzusza mrucząc cicho koło jego ucha - Wydaje mi się, że już nawet znam odpowiedź.
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Nie ma co chcieć, komendancie, wystarczy się po prostu przyglądać. W końcu komendant już obiecał, że będzie miał mnie na oku – Nawet nie zamierzał ukrywać, że był ciekawy nadchodzącego stażu. Wizyty na komendzie będą dla niego okazją do zdobycia nowych umiejętności. Nie mógł co liczyć na zbyt wiele, wszak byli w tym mieście uwięzieni do usranej śmierci. Co nie znaczyło, że nie mógł wykorzystać wszystkiego, co się dało. Może temu padołowi smutku zwanego okolicą przydałaby się odrobina... Chaosu.
  – Poprawka... ja nigdy nie daję za wygraną – odparł z wilczym pomrukiem, spoglądając na komendanta jak dzikie zwierzę na ofiarę. Żałował, że nie mieli na sobie ubrać; gdyby tak było, złapałby teraz za przód koszuli policjanta i znów przyciągnął go bliżej, prosto do kolejnego pocałunku. A tak musiał się zadowolić naparciem dłonią na kark. Nie narzekał jednak głośno, gdy jedne usta zetknęły się z drugimi.
  Pytanie policjanta zatrzymało go w miejscu. Zmrużył nieco ślepia, bo w głowie wykwitło milion trafnych odpowiedzi, których mógł udzielić, Wiedział niestety, że każda z nich bezpowrotnie zaprzepaści powstałą atmosferę, toteż długo trzymał wargi zaciśnięte, spoglądając w ciemne tęczówki z nieodgadnionym wyrazem.
  Gdy sekundy zaczęły rozciągać się w minuty, w końcu pozwolił licu na ubranie podobnego wyrazu.
  – Mimo siedemnastu lat na karku mam swój bagaż doświadczenia – zaczął powoli, ostrożnie dobierając każde ze słów. Spokojnie, wdech, wydech. – Niech komendant gryzie do woli. Poradzę sobie – Wygiął nieco grzbiet w reakcji na śmielszy dotyk. Westchnął zadowolony, prosto w szyję komendanta.
  – Jestem zmuszony powiedzieć, że jeśli komendant nie postąpi kroku naprzód, to zaraz umrę z gorąca – I bynajmniej nie chodziło mu o parną mgłę wirującą nad taflą wody. Ręka Kotarou zawędrowała w dół, opadła na bok stróża prawa, dociskając jego biodra do rozsuniętych ud nastolatka.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
- Obiecałem, a jakże. Więc z chęcią na wszystko będę się z boku przyglądać - mruknął cicho - Nie mam zamiaru przegapić ani jednej sekundy Twojego performance'u - chłopak mógł zdecydowanie liczyć na każdą pomoc ze strony komendanta, a jeśli będzie on zajęty to na pewno i na pomoc innych policjantów, którzy będą musieli podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z młodym stażystą. Oby tylko nie zaczęli za bardzo kłapać jęzorem. Miał przeczucie, że prawdopodobnie nie obejdzie się bez kilku komentarzy. Może powinien wziąć wolne? Pierwszy raz od dłuższego czasu? Nie, jeszcze mu się kiedyś przyda. Na pewno.
Uśmiechnął się zadowolony z odpowiedzi chłopaka - Twardy z Ciebie zawodnik - i nie miał kompletnie na myśli tego, co czuł przy swoim Ciebie, bo przecież to by było aż nazbyt oczywiste. Nie oponował gdy znów został przyciągnięty, a zainicjowany pocałunek sprawił, że krew znów zabulgotała w żyłach komendanta. A może to od panującego dookoła gorąca?
Dostrzegł to zakłopotanie w jego oczach, jakby właśnie otrzymał pytanie, na które obawiał się odpowiadać. Cóż, sam jeszcze kilka minut temu mówił, że gryzie, to przecież tylko te same słowa, a w innych ustach. Hideo tylko czekał, aż chłopak w końcu drgnie, by wykrzywić ponownie usta w zawadiackim uśmiechu. Tak jakby on sam przez chwilę stanął w miejscu niepewny tego, czy faktycznie powinien tak mówić.
- Nie da się nie zauważyć - zmrużył nieco ślepia, wpatrując się intensywnie w twarz młodzieńca. Po twarzy przemknął mu chytry uśmiech, ale tylko przez chwilę, który zastąpiony został tym zaczepnym. W odpowiedzi na słowa Kotarou zahaczył zębami o jego ucho wzdychając w nie cicho.
18+:
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Może nie tyle twardy, co bardzo uparty – odparł, pozwalając sobie na rozbawiony uśmiech. – Nauczyłem się trwać przy swoim, gdy wszyscy inni rezygnują. Efekty podobnej postawy bywają bardzo zabawne. Szczególnie gdy cała reszta zaciska zęby z wściekłości – Bywały dni, podczas których najmłodszy Momobashi zaczynał się zastanawiać, czy to on sam nie był dla Oguni największym przekleństwem.
uwu:
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
@w@ :
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
-w-:
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
=w=:
Hideo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Ma pan sporo charyzmy, panie komendancie – powiedział na wydechu, opadając plecami na rozgrzane płytki. Zaczesał mokre kosmyki w tył, odgarniając każde zbłąkane pasmo z oczu. Był wymęczony i nie chciało mu się nawet kiwnąć palcem.
  Oczywiście nie na tyle, by nie wygiąć ust w złośliwym uśmiechu.
  – Zabawny zwrot akcji biorąc pod uwagę fakt, że komendant był do mnie dość wrogo nastawiony – zaśmiał się pod nosem, jeszcze dłuższą chwilę wyrównując oddech.
  Jeśli wcześniej odczuwał zmęczenie... to teraz był zwyczajnie wykończony. Mięśnie drżały z wymęczenia, płuca nie mieściły wystarczającej ilości tlenu, a kończyny nie reagowały na przesyłane z mózgu impulsy. Potrzebował dłuższej chwili, żeby dojść do siebie i ściągnąć przedramię z oczu. Wówczas wsparł się na jednej ręce, podciągając ciało w górę. Usiadł nie bez trudu, od razu zsuwając się z brzegu do gorącej wody, choć nie był do końca pewien czy to dobry pomysł, biorąc pod uwagę choćby to, jak rozgrzany od wysiłku miał organizm.
  Zanurzył się w całości, dając sobie kilka dłuższych sekund pod wodą.
  Po wyprostowaniu sylwetki leniwie przeciągnął ręce nad głową, zaraz kryjąc ziewnięcie za wierzchem dłoni. O niczym tak nie marzył, jak o odrobinie snu.
  – Znając życie, rodzice na pewno jeszcze nie śpią... czy wobec tego mogę liczyć na odwiedziny komendanta w recepcji z samego rana? Przed wyjściem do szkoły przekażę pozwolenie. Może mógłbym się też złapać na podwózkę do szkoły? To by było coś – Wsparł dłoń na wygiętym biodrze i odwrócił się przodem do Hideo. Wilczy uśmiech nie schodził mu z ust.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
Zaśmiał się bezdźwięcznie obracając się na plecy, sam zastanawiał się co w niego wstąpiło - Cóż... Wiele rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, chłopcze - zaczesał włosy w tył oddychając ciężko, a jego oczy przymknęły się na dłuższą chwilę. Wsłuchiwał się w ciszę, wodę, która nagle zaczęła pluskać i w bicie swojego serca. Przez moment miał wrażenie, że wyskoczy mu ono z klatki piersiowej.
- Doskonale wiesz, że taką mam pracę. Choć nie powiem, zaskoczyło mnie dziś niejedno, ale na pewno nie w negatywnym tego słowa znaczeniu - wsparł się powoli na łokciach zerkając na chłopaka. Cichy pomruk wydobył się z klatki piersiowej mężczyzny, gdy ten wspierając się na rękach usiadł na brzegu basenu.
Całe to zmęczenie zaczęło uderzać w niego z ogromną siłą, jakby czekało tuż za rogiem na odpowiedni moment, by zaatakować. Napięte jeszcze kilka chwil temu ciało zadrżało, mięśnie chciały się rozluźnić, a nie bardzo mogły. Starość nie radość, młodość nie wieczność; Hideo na pewno jeszcze bardziej to odczuwał niż sądził. Marzenie, którym kierował się wcześniej stawało się coraz to bardziej realne, bliższe. W miarę ciepłe, wygodne łóżko, miękka poducha i pierzyna. Po takim dniu chyba zasłużył sobie na odpoczynek, czyż nie?
Jemu zaraz też po chwili wyrwało się ziewnięcie, a jego kręgosłup powoli wyprostował się, by komendant mógł ostrożnie wstać.
- Bardzo Ci zależy na tym stażu, Momobashi... heh... - powiedział cicho pod nosem starając się utrzymać pion, co proste nie było, przy miękkich jak pianka nogach - W porządku. Do pracy wychodzę wpół do ósmej, więc jeśli będziesz na recepcji, to na pewno Cię ze sobą zabiorę. No i wezmę to magiczne pozwolenie, które podpisze osobiście już na komendzie. Pasuje? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej uśmiechając się lekko do chłopaka. Jakby mu ktoś rano powiedział, że jeszcze tego samego dnia tyle rzeczy się wydarzy, to by nie uwierzył. A tu proszę... Przyjemne zwroty akcji.

/end
Hideo

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach