Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


ekspert yōkai
- 3 -

Po części żałował, że zaproponował braciom wspólne wyjście do gorących źródeł. Kłapanie ich gębami wcale nie sprawiało mu przyjemności, a on zdecydowanie wolałby uniknąć irytujących dźwięków, które docierają do jego biednych uszu. Jednak trzeba stwarzać pozory dobrego braciszka, nawet jeśli jest on egoistą, a na dodatek aspołeczną mendą. Faktem jednak było, że jeśli mieli już się opierdalać, to nie na oczach innych, więc gorące źródła były dobrym pomysłem na relaks dla tej trójki. Choć Momo wolałby, żeby Hazuki nie pyskował.
On już miał wszystko przygotowane, więc gdy tamci poszli do automatu, Sekki poczłapał w swoich stylowych klapeczkach po schodkach do źródeł. Jeszcze tego było mu trzeba, żeby ćwiczyć mięśnie dupy podczas wchodzenia po schodach. Mamrocząc pod nosem, że lepiej by było te źródła niżej zrobić wpakował się do szatni, żeby zrzucić z siebie zbędne ubranie. Jeszcze przejrzał swoją skrzynkę na telefonie, tak kontrolnie i nie zastanawiając się zbyt długo wskoczył do gorących źródełek. Wynurzył tylko czubek głowy no i nos, coby mógł oddychać.
Słysząc jednak, że jego bracia weszli już do szatni naburmuszył się nieco. Nie mogli się zgubić po drodze? Spojrzał na nich tylko swoimi złotymi oczami z ukosa i siadł sobie po drugiej stronie.
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Ooo, możemy wziąć te – wskazał na drobne opakowanie mini ciastek z czekoladą. – I zdecydowanie te, są pyszne – tu dotknął szyby automatu w miejscu okrągłych żelków o smaku brzoskwini. Nie czekając na potwierdzenie, przycisnął odpowiednie przyciski i wsunął banknot do automatu. Upragnione przekąski już po chwili wylądowały w jego rękach. Otworzył wpierw chrupkie ciastka, od razu podstawiając opakowanie pod nos Hazukiego. Niech chłopaczyna zje coś więcej niż te swoje grzybki.
  W szatni poskładał swoje rzeczy w schludną kostkę. Po wizycie w gorących źródłach planował wrócić za biurko recepcji i nie mógł pozwolić, żeby na koszuli postało choćby najmniejsze wgniecenie.
  – Daj spokój Momo – zaczął na wstępie, widząc jak daleko starszy brat się wyniósł. – Przecież cię nie pogryziemy, już przynieśliśmy jedzenie – Potrząsnął paczką żelków w powietrzu w ramach dowodu. Odłożył je jednak na jakiś suchy skrawek ziemi i wsunął się do gorącej wody. Hazukiego pociągnął obok siebie, bo chociaż jeden brat nie unikał całej reszty jak ognia.
  – Jeśli tak bardzo nie chciałeś z nami siedzieć, to nie musiałeś nas zapraszać. A teraz mi przykro, bo mój starszy brat tak mnie nienawidzi... – Kotarou nie byłby sobą, gdyby w takim momencie nie złapał się teatralnie za serce.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Dał się prowadzić swojemu młodszemu bratu. Dzięki temu mógł się cieszyć się pięknym światem wkoło a nie zastawianiem jak się chodzi i gdzie się idzie. Na automat patrzył jak oczarowany. Zupełnie jakby pierwszy raz widział taką maszynę. Nie pamiętał żeby tu stała. Czy ona w ogóle jest prawdziwa? Chyba tak skoro coś z niej wypadło.
-O - wydał z siebie i wyjął z opakowania ciastko, które wsadził sobie do ust. Czy jedzenie w ogóle do czegoś służyło? -Dobre ok ok - powiedział przełykając porządnie przeżute ciastko. Nadal bezmyślnie podążał za młodszym bratem starając się za nim nadążyć. Kiedy już znaleźli się na miejscu Hazuki rozebrał się żeby wejść do gorącej wody. Zanurzył się po sam nos i zamruczał aż woda wokół jego twarzy zabulgotała. Spojrzał spod grzywki na Momo, który jak zwykle był z czegoś niezadowolony. Pokiwał kilka razy głową - nadal zanurzony - na słowa Kotarou. Musiał przyznać mu rację bo ją przecież miał.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Gbur gburem gburowatość pogania. Sekki Momo- wypierdalaj -bashi. Dokładnie tak się sprawy miały u tego człowieczka. Więc gdy ten miał chwilę spokoju złapał kilka głębszych oddechów przygotowywując się do ciężkiego popołudnia z braćmi. Ciężkiego, bo dla niego każdy aspekt spędzania czasu z rodziną był czymś uciążliwym. Ale teraz sam był sobie winien. Brawo, Momo, brawo.
Słysząc swojego najmłodszego z braci zabulgotał pod wodą wynurzając bardzo powoli głowę z wody mierząc tym samym braci swoimi złotymi tęczówkami - Mam nadzieję... głupota szybko się roznosi... -mruknął - Nieróbstwo też - wbił wrogie spojrzenie w Hazukiego, bo dokładnie o nim była mowa.
- To smacznego, przynajmniej zapełniliście automat pieniędzmi, a nie poszliście do spiżarni, żeby stamtąd wyżerać - oparł się o kamienie plecami nie spuszczając swoich braci ze wzroku. Jakoś wolał mieć pewność, że nic tu nie zajdzie. Przezorny zawsze ubezpieczony, a marudny zawsze znajdzie temat do narzekania.
- Ale zaprosiłem, tak? - mruknął odwracając w końcu wzrok naburmuszając się cały. Jego napełnione powietrzem policzki aż się zaczerwieniły ze wściekłości, że młodszy mu prawi morały na temat bycia dobrym bratem - Nie nienawidzę - dodał cicho krzyżując ręce na klatce piersiowej - Tego gamonia co paraduje zazwyczaj w masce ledwo znoszę, bo tylko kłopoty przynosi do domu, ale nie nienawidzę - spuścił wzrok wpatrując się tym razem w taflę wody.
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Rozmawiał z Momo, ale kątem oka cały czas obserwował drugiego z braci. Normalnie żaden z nich nie był aż tak troskliwy, ale Kotarou wolał dmuchać na zimne, gdy ten niebieski łeb miał w sobie więcej grzybków, niż faktycznych myśli.
  – Zrobisz sobie krzywdę, Hazu – mruknął, łapiąc chłopaka za ramiona i podnosząc odrobinę wyżej ponad taflę wody, coby się biedak nie utopił.
  – Hej, to w zasadzie dobry pomysł, wciąż możemy odwiedzić spiżarnię – pokiwał głową z uznaniem, przyznając Momo rację. Nie mógłby sobie darować tych drobnych złośliwości. Oczywiście nie mówił poważnie. Mimo całej tej łobuzerskiej i leniwej otoczki traktował swoją pracę bardzo poważnie. Chciał kiedyś usłyszeć słowa uznania Sekkiego, ale o niektórych rzeczach można było jedynie marzyć, więc nawet nie myślał o wypowiedzeniu tego na głos.
  – Zaprosiłeś i wyglądasz przy tym, jakbyś musiał siedzieć w towarzystwie worka śmieci, a nie braci – odparł, wspierając policzek na wierzchu dłoni. – Musisz popracować nad mimiką twarzy, jeśli chcesz wiarygodnie kłamać.
  Znów położył rękę na głowie brata i poczochrał niebieskie kosmyki. Chociaż on był tu miły i chciał spędzać wspólnie czas.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Nigdy chyba nie będzie im dane zrozumieć dlaczego tak właściwie Momo był takim gburem. Przecież w rodzinie mieli dużo ciepła i miłość a tamten zachowywał się jakby czegoś mu brakowało. Jasne, Hazuki często się z nim wykłócał ale przecież kochał swojego starszego brata i się tego nie wstydził.
-Oh - powiedział tylko kiedy młodszy brat go wyłowił. Pewnie miał sporo racji bo Hazuki obniżał się coraz niżej. Co miał jednak poradzić na to, że gorąca woda tak błogo działała na jego małe ciałko.
Spojrzał raz na jednego, potem na drugiego. Chomiczek powoli poruszał się dzisiaj na kołowrotku zwanym mózgiem.
-Zaprosiłeś bo nie miałeś wyjścia - prychnął pod nosem -A jak mam paradować, co? - warknął na niego ostro. Przecież goście to by chyba zawału dostali jakby zobaczyli co skrywa się pod jego maską. Nie był to ani trochę przyjemny widok -On to by musiał popracować nad całym sobą - wywrócił oczyma znowu powoli zanurzając się coraz niżej w wodzie.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Sekki był wyjątkowo specyficzna osobą, bo tak jak rodzina była ciepła, tak on patrzył na wszystkich jakby przeszkadzali jego egzystencji. Prawda była jednak tak śmieszna co do jego zachowania, że aż wstyd pisać i się przyznawać. Jednakże to pewnie i tak niedługo wyjdzie na jaw, bo przy sprzyjających wiatrach ten gbur jeszcze zmięknie.
- Jak sobie zrobi krzywdę to nauczy się tego więcej nie robić - burknął widocznie zdziwiony, że młodszy brat jeszcze nie pojął, że ten w niebieskich włosach powinien dostać surową nauczkę od życia.
- Tak, genialny, jeszcze najlepiej tam zamieszkajcie, a na pewno będziemy mieli rzeczy do zrobienia jedzenia sobie i gościom hotelowym - powiedział sarkastycznie wynurzając się z wody do połowy klatki piersiowej, zrobiło mu się po prostu zbyt gorąco. A jeszcze gdyby tu zemdlał to nie mógłby liczyć na pomoc z żadnego z młodszych braci. Taki los gbura, zwanego knurem.
- Miałem wyjście, zostawić was tam - zauważył wytykając bratu, że wcale nie zrobił tego, bo tak wypadało - Worek na śmieci cuchnie, w przeciwieństwie do was... - zaczesał włosy w tył wciąż nie wracając wzrokiem na swoich braci. Jakby bał się ich spojrzenia. Wszystkiego.
- Zejdziecie ze mnie co? Uwzięło się dwóch... Na siebie popatrzcie - chlusnął na nich wodą niezadowolony z tego, że jego dwóch młodszych braci połączyło siły, żeby teraz go dojechać. No jeszcze tego brakowało.
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Im dłużej słuchał Momo, tym bardziej uśmiech schodził mu z ust. Lubił zaczepki i gry słowne, ale gdy sprawa dotyczyła rodziny... cóż, wtedy sytuacja wyglądała nieco inaczej. Potrafił spoważnieć w ledwie ułamek sekundy, zmrużyć ślepia i obserwować w ciszy niczym wilk polujący na ofiarę.
  – Jak sobie zrobi krzywdę, to będzie nasza wina, bo go nie pilnowaliśmy, gdy zaszła taka potrzeba – odparł ze spokojem, cały czas trzymając rękę na czuprynie Hazukiego. Tak na wszelki wpadek, gdyby znów trzeba było go wyławiać. – Właśnie to powiedzieliby rodzice na marną wymówkę, typu "powinien się nauczyć" – Kotarou nie wyglądał na zbyt zadowolonego ścieżka, jaką obrała ich rozmowa. To miało być kilkanaście potrzebnych dla odprężenia minut, a nie kolejna kłótnia. Czy oni na pewno byli rodzeństwem?
  – My się uwzięliśmy? – Brew bruneta powędrowała ku górze, gdy wbijał w najstarszego brata intensywne spojrzenie równie złotych tęczówek; przynajmniej ta jedna rzecz ich łączyła. – To tobie wiecznie wszystko nie pasuje, zawsze masz jakiś problem, zawsze związany ze mną albo Hazu. Zawsze zachowujesz się jak gbur, który przypadkiem wlazł w porozrzucane śmieci. Co masz mi takie do zarzucenia? Prócz rzekomego lenistwa, którego zawsze używasz jako argumentu, zwykle w niewłaściwym momencie. Zwracasz uwagę na cokolwiek poza własnym nosem? – Kotarou zmrużył nieco ślepia i zadarł piegowaty pysk delikatnie w górę. Mógł spoglądać na brata z góry nie tylko dzięki odległości, ale i różnicy we wzroście. Kolejny powód, dla którego warto wątpić w ich więzy krwi.
Kotarou

Powrót do góry Go down

Z każdym słowem Momo Hazuki gotował się w środku coraz bardziej. Naprawdę nie potrafił wpaść na to, dlaczego starszy brat aż tak źle go traktuje. Jasne, można nie lubić swojego rodzeństwa ale nie aż do takiego stopnia, żeby nazywać ich śmieciami. Mimo wszystko byli rodziną, prawda?
Zerknął na młodszego brata i uśmiechnął się do niego łagodnie. Miło było usłyszeć takie słowa. Pomimo tego, że najstarszy z braci miał go gdzieś to Hazuki wiedział, że rodzice i Kotarou na pewno nie pozwoliłby go skrzywdzić. Na pewno nie po tym co chłopak przeszedł.
-My jesteśmy jak śmiecie? To Ty jesteś tutaj ten zły! - krzyknął na blondyna -Nigdy nic Ci nie zrobiliśmy żebyś tak nas traktował! Ty nawet uważasz, że to jest moja wina, że porwał mnie yokai! Dlaczego taki jesteś, co?! Jestem ciekawy co takiego w Tobie siedzi, że nie potrafisz normalnie traktować innych! - coś ostatnimi czasy Hazuki stawał się coraz bardziej agresywnie. Powoli zmieniał się nie do poznania. Ci, którzy świetnie go znali mogli poczuć się zaniepokojeni jego zachowaniem.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Może w Sekkiego coś wstąpiło kilka lat temu, dlatego jest takim gburem? Nie, ten człowiek po prostu ma wewnętrzny problem, który nazywa się "świat mnie otaczający". Od samego początku był egoistą i uważał, że nie potrzebuje braci, ani pomocy, że sobie sam poradzi. Historia jednak jego charakteru, a konkretniej bycia gburem, zaczyna się w czasach szkolnych, gdzie chłopak przez swoją posturę ciała, która wcale nie jest jakoś super atletyczna, bo jego by lekki wiaterek zwiał, chłopak był wyśmiewany, że nie może sobie z niczym poradzić. Do tej pory gdzieś ma zakodowane w głowie, że lepiej być chujem dla wszystkich, niż dać się znów tak poniżyć.
- Lepsza nauczka, niż poklepanie tyłka, że nic się nie stało -  mruknął kręcąc nadal nosem. Istny osioł - Nie rób za niańkę dla niego. Sam jest sobie winien - czy w głębi serca Momo by go uratował. Pytanie za sto punktów kto da więcej? Licytujemy, jaką decyzje powinien podjąć ten mały knur! Zaczynamy od stu punktów!
- Nie uważam was za śmieci. Słuchaj uchem, a nie brzuchem. Już Ci grzybki namieszały w głowie? - mruknął do Hazu, który chyba po prostu szukał ostatnio zwady ze wszystkimi. Wyglądał jak nakręcana zabaweczka, która rozkręca się za każdym razem kiedy jej się dociśnie.
- Może właśnie tak jest? Po hotelu oczekuje się wiele, a na recepcji najczęściej jest zakopany pod biurkiem najmłodszy brat, który przycina sobie drzemkę kiedy tylko może - mruknął -  Od Ciebie nie oczekuje się tak wiele, dlatego ja uważam, że stać Cię na więcej - przepraszam, kurwa bardzo, słucham?
- Gdybyś nie chodził naćpany i uważał na siebie, o i wracał o normalnych godzinach to by Ci się nic nie stało, cymbale!- tym razem on krzyknął podnosząc się z wody nagle czerwony jak burak.
- Może i jestem gburem i chamem, ale ciężko być starszym bratem, kiedy dwóch gamoni niszczy sobie życie! - jego irytujący wysoki głos zaczął wchodzić na wyżyny - Człowiek się w środku kurwa zamartwia o swoich braci, specjalnie zwraca uwagę, bywa surowy, żeby się czegoś nauczyli, a Ci...- zaczął mamrotać pod nosem przechodząc wkurzony przez gorące źródła i wyszedł z wody. Złapał zdenerwowany w rękę ręcznik, który ze sobą przyniósł i narzucił go sobie na głowę. Skręcało go od środka, zgarbił się złapał swój mały telefon w rękę naburmuszony sprawdzając, czy nie dostał jakiejś wiadomości.
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  – Nauczka, która mogłaby się skończyć jako drobny wypadek albo katastrof? Świetny plan Momo, winszuję, zawsze byłeś ten łebski – Zaplótł ręce na piersi, nie odpuszczając ani na chwilę. Kotarou nigdy nie lubił przegrywać, bez znaczenia czego dotyczyło wyzwanie, czy to bitwy na pięści, czy kłótni. – Sam jest sobie winien, ale to nasz brat, jakbyś zapomniał – Zmrużył wrogo oczy, a dotychczas spokojny ten zaczynał powoli uderzać w warkliwe nuty.
  – Jak zwykle ta sama śpiewka – wywrócił oczami, zaraz dotykając twarzy palcami. Męczyło go to ciągłe przewijanie płyty przez brata. – Nie potrafisz wymyślić żadnego nowego zarzutu, nie mówisz o niczym więcej, a wiesz dlaczego? Bo w rzeczywistości szukasz problemu na siłę, nierzadko tam, gdzie wcale go nie ma. Czego oczekujesz? Że będę stał wyprostowany jak struna przez pięć godzin z rzędu i ładnie się uśmiechał do pustego korytarza? Jeśli już się obijam, to tylko dlatego, że wymagane obowiązki zostały już wypełnione i w zasięgu ręki nie ma niczego nowego do zrobienia. Myślisz, że spałbym w najlepsze, gdyby w recepcji stała niecierpliwa kolejka gości? Jak jesteś nagle taki cwany, to śmiało. Stań w recepcji, chociaż na jeden dzień i użeraj się z ciągłymi skargami albo niezadowolonymi gębami, nie widzę przeszkód – Teraz już nawet Kotarou wstał z wody, upewniając się uprzednio, że Hazuki znów nie zanurkuje. Po wyjściu na brzeg położył dłoń na biodrze i stanął w odległości ledwie kilku centymetrów od najstarszego brata.
  – Zmartwienie? Chyba w dupie. Jedyne, o co się martwisz, to twoja własna wygoda, Sekki – W tym domu rzadko zwracano się do Momo po imieniu. Kotarou również stosował się do tej zasady, ale nie zwykł iść na ugody, gdy robiło się poważnie. – Nawet w takim momencie nie potrafisz patrzeć nam prosto w oczy. Własnej rodzinie – prychnął na koniec, ale bardziej z niezadowolenia, niż pogardy. Może jednak trzeba było odmówić wspólnego wypadu i zostać za ladą recepcji. Zaczynał dostrzegać minusy podjętej decyzji.
Kotarou

Powrót do góry Go down

mistrz oguni

Momobashi to jedna z rodzin w miasteczku Oguni, która znana jest przez każdego mieszkańca nie zależnie czy to młodego, czy starego. Na przestrzeni lat zajmowanie się hotelem zaczęło sprawiać ogromne problemy, a jeszcze większe zaczęły się pojawiać, kiedy bracia Momobashi zaczęli skakać sobie do gardeł przy każdej najbliższej okazji.
Niestety nie zostało to pominięte przez jednego z najpodlejszych yokai, który tego dnia wyczuł potężną, negatywną energię, która nawarstwiała się dookoła niebieskowłosego Momobashi. Świat byłby zbyt piękny, gdyby w życiu było tak łatwo. Potwór nie zastanawiając się zbytnio nad tym czy mu się chce, czy nie, bo przecież i tak była to idealna zdobycz w jego oczach. Potwora nie dało się dostrzec, chłopcy nie byli w stanie najzwyczajniej w świecie. A gdy ten stanął za średnim bratem, Hazukim i dotknął jego skóry powstała niebezpieczna więź, która sprawiła, że pozostali bracia byli w niemałym niebezpieczeństwie.
Chłopaka wypełnił gniew, chęć mordu, zabijania, niewyobrażalna siła zachęcała go do skrzywdzenia swoich własnych braci.


Możecie zachować dotychczasową kolejkę.

Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

Sekki zawsze sprawiał problemy. Gdyby tylko powiedział co go gryzie może byłoby inaczej. Może wtedy mogliby się dogadać. Hazuki też przecież w szkole nie miał łatwo. Ba! Pewnie nawet miał gorzej niż Momo. Przecież jego maska była idealną pożywką dla chuliganów.
-Nie chodzę ciągle naćpany - warknął przez zaciśnięte zęby. Dlaczego zawsze argumenty Momo dotyczył tego, że Hazuki lubił sobie czasami zjeść psychodeliki? Nie był uzależniony i nie robił tego jakoś super często. Poza tym każdy ma jakieś hobby, prawda?
Obserwował ich kłótnię zastanawiając się czy powinien się do niej przyłączyć. Miał wiele do powiedzenia swojemu starszemu bratu. Czy jednak krzyki cokolwiek by załatwiły? Stwierdził, że po prostu posiedzi w wodzie obserwując tą przepychankę między nimi.
I pewnie by tak siedział gdyby nagle nie poczuł czegoś dziwnego. Nagle cały świat stał się jakiś dziwny. W pierwszej chwili myślał, że to wina grzybów ale to było coś zupełnie innego. Był tak cholernie zły, tak wiele miał za złe braciom. Wyszedł ze źródła, żeby minąć braci i wejść do części z prysznicem. Stanął przed lustrem. Wpatrywał się w swoje odbicie dziwnie długo. Uderzył pięścią w lustro, które rozbiło się na odłamki. Hazuki chwycił jeden z większych w poranioną dłoń.
-ZAMKNIJCIE SIĘ!! - wrzasnął w ich stronę podchodząc powoli chwiejnym krokiem. Stanął naprzeciwko Momo i niebezpiecznie blisko zbliżył szkło do jego klatki piersiowej. Chłopak mógł dostrzec w jego oku coś niebezpiecznego -TO TY JESTEŚ ŚMIECIEM. ZDECHNIJ PSIE!
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
- Myślisz, że bym do tego dopuścił? Za kogo Ty mnie masz? - warknął na młodszego brata patrząc na niego rozbieganym wzrokiem - Tak jestem aż takim egoistą, że gdyby się prawie utopił, to bym NIC nie zrobił, no, na prawdę... -pokiwał głową mówiąc widocznie sarkastycznie. Naprawdę mieli go aż za takiego chuja? Cóż, nie powinien się dziwić, a jednak się dziwił.
- Pamiętam doskonale, Kotarou - mruknął, przecież ciężko zapomnieć o czymś takim. Przetarł sobie ręcznikiem głowę, a najchętniej to by się wydarł w ten ręcznik, bo już go wszystko wkurzało.
- Mylisz się! Uważam, że stać Cię na więcej niż stanie za tym pierdolonym biurkiem! Nie mówiłeś, że chciałeś zostać policjantem? Że miałeś zamiar wstąpić do policji? Zamiast stać na recepcji powinieneś się uczyć! Czy ty nadal nie rozumiesz, do czego zmierzam? - obrócił się do brata, aż się trochę przestraszył, gdy tak do niego blisko podszedł i zrobił dwa kroczki w tył, by spojrzeć na niego...z dołu.  
Zerknął tylko jak Hazu przemyka obok nich i znów spojrzał na najmłodszego, a na swoje imię aż cały zadrżał czując jak spina się cały - Myślisz, że wszystko wiesz? - zmrużył oczy, a jego małe źrenice zaczęły lustrować twarz młodszego brata. Dopiero krzyk go wytrącił z równowagi, bo już chciał powiedzieć, by przestał wydzierać japę, gdy obrócił się do brata przodem podnosząc ręce ku górze przerażony - Hazu... Odłóż to... - Momo zrobił krok w tył wpadając plecami w młodszego brata i drżąc cały przełknął głośno ślinę kompletnie nie rozumiejąc co wstąpiło w Hazukiego.
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Chciał już odparować bratu, że skoro podobno Momo pokłada w nim tak wielkie nadzieje, to fajnie by było, gdyby się przy okazji zainteresował sprawą i czasami zapytał o sytuację. Wówczas może mogliby normalnie porozmawiać.
  – Spokojnie Hazu, nikt tu nie jest śmieciem – zaczął powoli, tym razem już znacznie spokojniejszym tonem. Z początku myślał, że niebieskowłosy miał po prostu dosyć ich kłótni, ale to szkło w ręce... Z drugiej strony wciąż był pod wpływem grzybków, więc prawdopodobnie chodziło właśnie o to. Musieli na przyszłość pamiętać, by unikać bardziej emocjonujących spotkań, gdy w grę wchodziły psychodeliki.
  – Dobrze wiesz, że Momo tylko tak głupio gada. W rzeczywistości wcale tak nie myśli – Na wszelki wypadek złapał najstarszego brata za nadgarstek i odciągnął powoli na bok, coby w razie wypadku miał czystą drogę do uniku.
  Sam uniósł nieco ręce i wzruszył ramionami, posyłając Hazukiemu uspokajający uśmiech.
  – Wiesz jak to bywa w rodzinie. Możemy drzeć na siebie mordy, ale wciąż jesteśmy braćmi, no nie?
Kotarou

Powrót do góry Go down

mistrz oguni

Podczas tego spotkania wszystko mogło pójść nie tak. Psychodeliki mogły sprawić, że niebieskowłosy Momobashi odpłynąłby w nieznane światy we własnym umyśle. Najstarszy z najmłodszym by się pożarli, a całe to spotkanie skończyłoby się wielką katastrofą niszcząc więzy między braćmi.
Jednak nie ma czego się obawiać... Takowa rzecz jeszcze nie nadeszła, a przyszło coś zupełnie gorszego. Shinigami, który postanowił swoim językiem i ciałem przylgnąć do ciała Hazukiego wmuszał w niego coraz to więcej negatywnych emocji, oraz całej energii, która się nazbierała dookoła. Szeptał mu ciągle do ucha:
- Nie chcesz się pozbyć braci?... Tylko jeden z nich Cię kocha... A drugi traktuje jak śmiecia.
Słowa potwora odbijały się w głowie Hazukiego, a pozostała dwójka braci postanowiła się wycofać widząc szkło w dłoni niebieskowłosego. Możliwe, że uspokajające słowa wcale nie miały tu szans przebicia się przez opętaną teraz głowę dziecka, które gniewnie wpatrywało się w Sekkiego.


Możecie zachować dotychczasową kolejkę.

Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

-A Ty Sekki? Myślisz, że wszystko wiesz? - powiedział cicho. Dlaczego ten złamas ciągle się czepiał? Tylko marudził i marudził. Wyzywał od najgorszych i robił wszystko żeby jego młodsi bracia nie zaznali szczęścia.
Hazuki miał wrażenie, że w jego ciele gnieździ się więcej emocji niż się mieściło. Ile złych uczuć mogło kryć w tej niebieskiej głowie? Z każdą chwilą coraz więcej.
Ciarki przeszły przez cały jego kręgosłup, kiedy słyszał obcy głos. Na razie obcy ale zdawał się być taki ciepły, taki zrozumiały... Dlaczego nie było go przy nim zawsze? Cmoknął pod nosem niezadowolony, kiedy młodszy odciągnął starszego.
-Nie myśli? - przekrzywił głowę w takim tempie, że każdy normalny człowiek przetrąciłby sobie kark -Nie kochasz nas Momo - powiedział i przeszedł kilka kroków w przód -ZABIJĘ CIĘ! - wrzasnął wpatrując się swoim okiem w blondyna -ZGINIESZ, SŁYSZYSZ?! - rzucił się w stronę braci celując w tego starszego ostrym kawałkiem szkła.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Tak jak jeszcze chwilę temu był w bojowym nastawieniu, żeby drzeć koty, tak teraz miał wrażenie, że mu nogi miękną w kolanach. Nawet gdy młodszy brat go złapał za nadgarstek to po prostu jak owieczka na smyczy poszedł za nim z przerażenia, bo przecież mierzono w niego czymś tak ostrym!
- Przecież powiedziałem, że tak nie uważam - podniósł nieco głos przestraszony a ręcznik, który miał na głowie opadł mu na ramiona, przez co aż cały zadrżał i kiedy jego młodszy brat zaczął tłumaczyć zachowanie Momo zerknął na niego przez ramię. Nie żeby miał coś przeciwko, ale teraz musiał nieźle udawać, w szczególności uśmiech - Tak, tak... wcale tak nie myślę - zawtórował bratu i patrząc jak drugi się wścieka złapał Kotarou za rękę przestraszony na maksa.
- Przez miesiąc będę Ci jedzenie szykować, tylko błagam... Nie rób mi krzywdy - przygryzł dolną wargę, a gdy zobaczył, że brat rzucił się jego stronę popchnął w tył młodszego brata, samemu prawie się przy tym wypierdalając.
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Mimo całej tej niebezpiecznej sytuacji zerkał z zainteresowaniem na Momo. A więc ten gbur miał jakieś emocje. Trząsł portkami i ledwo składał zdania, gdy przychodziło co do czego. Kotarou pomyślał, że jeśli wyjdą z tej sytuacji żywi, to może, jakimś cudem, coś dotrze do tego pustego łba.
  Czasami naprawdę czuł się starszy od tej dwójki. Głównie przez trzeźwość umysłu.
  Odepchnięty w tył hmknął pod nosem. Musiał przyznać, że nie spodziewał się po Sekkim tak heroicznego gestu... i głupiego zarazem, bo to przecież nie Kotarou był na linii ataku.
  – Co za kretyn – fuknął pod nosem, stawiając buntowniczy krok naprzód i w bok. Złapał za wyciągnięty nadgarstek średniego (kek) brata, ten, w którym dzierżył szkło, i szarpnął. Wolną ręką przycisnął plecy Hazukiego do piersi – ani na chwilę nie wypuszczając jego ręki z uścisku palców – po czym westchnął w odsłoniętą szyję chłopaka.
  – Uspokój się, Hazu, proszę – mruknął zmęczony, próbując utrzymać go w miejscu. – Wiem, że Sekki wkurwia jak mało kto, ale nie jest aż tak zły, żeby od razu go zabijać. Może zrobić mu na złość czymś innym, co ty na to?
Kotarou

Powrót do góry Go down

mistrz oguni

Opanowany przez demona, który żywi się ludzkimi negatywnymi emocjami niebieskowłosy poczynił atak na swojego starszego brata. Choć ten nie zachował się zbyt rozsądnie, ponieważ nie wykonał żadnego konkretnego uniku, a odepchnięcie młodszego z braci nie poskutkowało jakoś zbyt pozytywnie tak jednooki bandyta rozciął Momo skórę na klatce piersiowej jednym zamaszystym ruchem.
Najmłodszy z braci wydawał się najtrzeźwiejszy jednak jego uścisk na nadgarstku ani przytrzymanie ciut starszego brata nie dało oczekiwanych przez niego rezultatów. Shinigami, który szeptał nadal do ucha niebieskowłosemu spotęgował swoją siłę starając się opatulić ją opętanego chłopca, który tańczył tak jak mu się zagrało.
- Widzisz? Nawet młodszy brat stoi po stronie starszego... A Ty gdzie w tym wszystkim jesteś, co? Ja... będę Twoim bratem.
Cichutki szept koło ucha Hazukiego nie był słyszalny dla nikogo poza nim. Działał na niego jak płachta na byka, bo ten wyzwolił się spod uścisku brata uderzając go tym samym z łokcia w brzuch. Już nie było ważne, czy tylko Momo był tym złym. Teraz najstarszy i najmłodszy byli w takim samym niebezpieczeństwie, a żadne słowa zdawały się nie docierać do tej skołowanej przez demona główki.

Możecie zachować dotychczasową kolejkę.

Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

Słowa, które padały ze strony jego braci zdawały się być strasznie złe. Z każdym kolejnym irytowały Hazukiego coraz bardziej. Co oni wiedzieli? Nie przeszli takiego piekła jak on. Jeszcze ten atak demona i policjanci, którzy byli obcy, a rządzili się jak u siebie. Jednooki miał ochotę rozszarpać cały świat na kawałki.
-KŁAMCY, KŁAMCY! - wydarł się na nich. Nie kochali go, nie chcieli w swojej rodzinie.
Ten głos był tak przyjemny, tak ciepły, że Hazuki chciał zostać w jego objęciach do końca swoich dni. Wiedziony jakimś dziwnym instynktem uderzył młodszego brata, a widok krwi u drugiego był jak spełnienie marzeń.
-NIENAWIDZĘ WAS! CHCE ŻEBYŚCIE UMARLI! - wrzasnął wpatrując się w nich spod mokrych włosów, które opadły mu na twarz -ALBO WY ZGINIECIE ALBO JA! - po tych słowach raz jeszcze rzucił się kierunku braci. Tym razem z całej siły kopnął młodszego brata, a jeśli ten się zgiął w pół średni brat chwycił go za włosy.
Anonymous

Powrót do góry Go down

ekspert yōkai
Chyba nigdy w życiu nie przypuszczałby, że jego własny brat może na niego tak napaść. Syknął głośno z bólu, kiedy chłopak rozdzierał jego skórę ostrym szkłem. Złapał się ręką o szafki, które stały obok, a drugą przyłożył do rany, z której zaczęła cieknąć krew. Trochę mu się od tego zakręciło w głowie, ale tylko trochę, ponieważ krzyk jego brata sprawił, że momentalnie przestał się interesować bólem, pieczeniem, wszystkim na raz.
- Hazuki, błagam Cię! - wydarł się stając prędko za jego plecami by obiema rękoma powstrzymać go od kolejnych kroków, które mogłyby zniszczyć ich więzi. Nawet jeśli były marne to i tak Sekki uważał je gdzieś z tyłu głowy za cenne, ale faktycznie bardziej interesował się swoim własnym nosem. Swoimi rękoma oplótł te brata starając się powstrzymać jego ruchy i odciągnąć od Kotarou.
- Przestań proszę... Proszę Cię, Hazuki - ich starszy brat popłakał się z tego wszystkiego - Nie mów tak... Nie mów tak! - pokręcił głową nie dowierzając, że mogłoby dojść do tak patowej sytuacji. Spojrzał we łzach na najmłodszego brata wskazując mu podbródkiem na szkło, które trzymał Hazuki. Trzeba mu to odebrać czym prędzej, bo zrobi nie tylko im, ale i sobie krzywdę.
Momo

Powrót do góry Go down

cykadzi grajek
  Nigdy nie podejrzewał Hazukiego od taką werwę. A może powinien, bo gdyby wziął ją pod uwagę, to łokieć brata nie poprzewracałby mu trzewi. Cios zyskał wielką siłę głównie dzięki zaskoczeniu, który ze sobą niósł. Chyba żaden z nich nie przypuszczał, że nadejdzie dzień, w którym Hazuki złapie za broń i stanie naprzeciw własnych braci.
  Masz ci babo placek, pomyślał Kotarou. Właśnie tyle wynika z przywiązania, z jakichkolwiek głębszych więzi. Wciąż się nie nauczyłeś?
  Miał ochotę uderzyć w coś pięścią. A zamiast tego sam dostał kopa, który zgiął go w pół. Chwilę później opadł jednym kolanem na ziemię, czysto profilaktycznie, dla zachowania równowagi. Spojrzenie miał nieodgadnione, jakieś takie chłodne.
  Warknął pod nosem. Gdzieś z tylu głowy zaświtała myśl o wilczym breloczku.
  Spojrzał w górę, znów łagodniejąc. Jeden głębszy oddech wystarczył, by złagodzić napięte mięśnie twarzy. Obejrzał wpierw przerażone lico Momo, później wściekłego Hazukiego.
  – Nikt tu nie zginie. Ani my, ani ty. A wiesz dlaczego? – mruknął, czym prędzej łapiąc za trzymany odłamek szkła; szarpane krawędzie poraniły skórę dłoni, ale nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. – Bo jesteś z braćmi. Braćmi, którzy cię kochają i nie pozwolą skrzywdzić. Bez względu na wszystko.
Kotarou

Powrót do góry Go down

mistrz oguni

Strach opanował najstarszego z braci, który dzielnie trzymał niebieskowłosego, żeby ten przypadkiem się nie wyrwał. Jego plan nie był wcale taki zły, bo nawet jeśli Sekki nie miał dużo siły, to pomoc młodszego brata pomogła mu w utrzymaniu Hazukiego. Rwący się do boju i mordu jednooki nie zdawał sobie jednak sprawy, że pomoc ze strony Shinigami na jakiś czas zostanie zaniechana. Na jakiś czas, ponieważ potwór, widząc aktualną sytuację postanowił wycofać się, na później. Cichy chichot dudnił w głowie niebieskowłosego, który zemdlał w ramionach Momo.
Kotarou wyjmując z ręki brata szkło zranił się dość poważnie, ponieważ przez chwilę mógł mieć wrażenie, że szkło wbija mu się głębiej w skórę. Wyrywając broń omdlałego chłopca mógł czuć jak ciurkiem spływa mu krew po ręce. Shinigami zniknął na jakiś czas z pola widzenia, jednak trzeba pamiętać, że jego zamiary wciąż zmierzały ku jednemu - opętaniu chłopca i wykorzystaniu jego złości na braciach.


PODSUMOWANIE:
Momo: rozcięcie o długości 29 centymetrów skóry na klatce piersiowej, które należy opatrzeć, a najlepiej zaszyć
Hazuki: omdlenie, opętanie, Shinigami może nadal Cię zaatakować w każdej chwili. Możesz nie pamiętać części wydarzeń
Kotarou: Głęboka rana lewej dłoni, którą należy opatrzyć i zabezpieczyć przed zakażeniem. Zaleca się niekorzystanie z niej przez jakiś czas. Obite lekko ciało

[z.t. dla każdego. Momo do pani doktor]

Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

Hori wędrował dzisiaj po hotelu cały dzień, bez większego celu. Przynajmniej tak mu się wydawało, aż natknął się na gazetę. Artykuł, który przyciągnął uwagę Hori'ego wspominał o dziwnym zajściu w źródłach, które miało coś wspólnego z opętaniem. Przecież to idealne zajęcie dla wróżbity! Trzeba sprawdzić, czy duch opuścił źródła i odprawić rytuał oczyszczenia!
Podekscytowany Hori ruszył więc w kierunku gorących źródeł, zabrał oczywiście ze sobą kilka bibelotów, które będą mu niezbędne: kamienie ochronne, runy, sól i szałwię.
Nie planował się przebierać więc szybkim krokiem miną szatnię i wszedł na teren gorących źródeł. Zanim jeszcze zobaczył całą scenę zajścia, poczuł charakterystyczny metaliczny zapach krwi unoszący się w powietrzu.
Źródła były nazwijmy to "lekko upaćkane" na kamieniach, drewnianym tarasie i rozbitym lustrze znajdowały się ślady krwi. Wyciągnął z kieszeni woreczek pełen soli i zaczął ją rozsypywać w miejscach, które można by było nazwać "wyjściami", na progu, wzdłuż murku, dookoła lustra. Kiedy skończył ten zabieg, wydobył z kieszeni pęczek wysuszonych gałązek białej szałwi. Podpalił listki i szybko je zdmuchnął tak, aby tylko lekko się tliły i dawały dużo dymu.
- Jeżeli jest tutaj ktoś uwięziony? Spętany bądź niespokojny? Niech da znak! Pomogę mu odejść.
Powiedział spokojnym tonem, przechadzając się po kamiennej ścieżce prowadzącej do wody. Specjalnie unikał plam krwi, nie bardzo miał ochotę w nie wdepnąć.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach