Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


mistrz oguni


SCARY FARM: KLUB GORĄCE CYKADY

Przyozdobiony i zaaranżowany klub na sceny z filmu "Dracula" zaprasza każdego wampira "łaknącego" odrobiny "krwi". Bawcie się hucznie przy muzyce mrożącej krew w żyłach, nie strońcie od alkoholu ani od straszenia siebie nawzajem. Czeka was tam konkurs na najlepszego mistrza Drakulę! Zasady są proste: przy wejściu do klubu każdy wampir otrzymuje innego koloru kwiat róży, należy "zdobyć" jak najwięcej ofiar poprzez rozdanie im płatków kwiatu. Ten, który rozdał najwięcej, wygrywa, otrzymując specjalne berło godne mistrza Drakuli.

Kolory kwiatów do dyspozycji:

Czerwony
Czarny
Biały (@Hideo)
Żółty
Niebieski (@Jirō)
Fioletowy
Pomarańczowy

Spis zasad konkursu:

Konkurs dla chętnych, nie każdy musi brać w nim udział.
Na jedną osobę przypada jeden kolor.
Osoba, która otrzymała już płatek róży nie może otrzymać kolejnego.
Żeby wręczyć komuś płatek należy z daną osobą porozmawiać, przekonać do siebie. Wykonanie "ugryzienia" w nadgarstek za zgodą drugiej osoby jest oznaką jej "zdobycia" co równa się z wręczeniem kolorowych płatków.

Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai

  Nie był do końca przekonany co do tej całej zabawy w przebieranie. Uważał to poniekąd za dziecinne zabawy, a sam zaanonsował wszystkim w pracy, że jeśli skończyli swoje obowiązki mogą wcześniej wyjść się bawić. Bawić. On umiał to robić tylko przy alkoholu. Nawet i w takich sytuacjach czuł, że połowa informacji uciekała mu przez palce, a pamięć wybiórcza niczym sito sprawiała, że następnego dnia po balowaniu odczuwał nie tylko suchość w gardle, ale i też kaca moralnego.
  Jednakże skoro go wepchnięto wręcz w jakieś łachmany, bo przecież na co dzień nie nosił tak długich jak ten do ziemi płaszczy, czerwonych koszul i na dodatek rękawiczek, nie wspominając o zepsuciu jego włosów, co by mu na pysk opadały, postanowił, że zamiast pójść do hotelu się wyspać, jak zalecała zielarka, skusi się na zaczerpnięcie trochę kultury. A nóż widelec będzie okazja do napicia się, nawet jeśli nie powinien mieszać alkoholu ze wziętymi z rana ziołami na migrenę.
  Z widocznie marmurową twarzą zaciągnięty do klubu miał ochotę już po pierwszych pięciu sekundach wracać do siebie. Nie było to dla niego miejsce, tańczyć też nie umiał, bo te jego podrygi to jednak nie dało się zaszufladkować jako taniec, a i muzyka wydawała się w takich miejscach zbyt głośna. Wystrój wnętrza jednak i klimatyczne dźwięki sprawiły, że dopiero po głębszych dziesięciu wdechach mógł uznać, że było całkiem znośnie.
  Na wejściu wręczono mu biały kwiat róży i podano instrukcje jednej z zabaw. Zmarszczył przy tym czoło zaciekawiony i niezbyt przekonany spojrzał w stronę porucznika, który go prawie siłą wpychał właśnie do środka.
  - Człowieku, litości. Chyba nie chcesz, bym od razu zawrócił? - mruknął w jego stronę nie stawiając jednak oporów, bo przecież sam się na to wszystko poniekąd zgodził - Przecież nie uciekam nigdzie. Będziesz miał szansę na wyśmiewanie mnie przez cały wieczór - poprawił kołnierz płaszcza, choć nie był do końca pewien, czy mu to wyszło. Przez rękawiczki, nie mógł wyczuć, czy ułożył równo materiał.
Hideo

Powrót do góry Go down

  Wyglądało na to, że głównym inicjatorem wyciągnięcia kogo tylko się dało na ten spooky shit był nie kto inny jak Jirō. Jego pierwszymi ofiarami zostali niestety koledzy z oguńskiej komendy. Oczywiście jak przystało na przedstawiciela tak poważnej istytucji, Hasegawa nie mógł nawalić z przebraniem.
  – Patrz Grashina-chan, pies się za psa przebrał, no nie wytrzymie.
  W istocie wilkołaczy kubraczek był najwygodniejszym, co można było dorwać, przypominając bardziej niesamowicie skundloną pelerynę z kapturem niż faktyczne przebranie, którego podstawę i tak stanowiła czarna bluza i równie czarne spodnie. Na szczęście po odpowiednich przeróbkach i nadaniu wilkowi bardziej sponiewieranego wyglądu udało się sprawić, że nawet i gips i świeża blizna na nosie przypominały bardziej element stroju niż coś rzeczywistego.
  Nawet takie szczegóły od razu poprawiły Hasegawie humor.
  – ... serio nie przehandluje płatków na drinki? – stwierdził, mimo początkowego kręcenia nosem, postanawiając się jednak włączyć do zabawy, mimo niezbyt pasujących do jego planu zasad.
  Zagarnął niebieskiego chabazia, ukłuty nie tylko przez kolec, ale i jakieś przeczucie, że właśnie niebieska róża była czymś istotnym w jego życiu poza Oguni. Nie mógł sobie tylko przypomnieć dlaczego.
  Do nowych zasad należało się zwyczajnie szybko zaadaptować. Każdy kto będzie chciał żeby to właśnie porucznik przyczynił się do jego wygranej i zgarnął płatek, będzie musiał sporo wybulić przy barze. Nie był taki tani na jakiego wyglądał. Szczególnie w tej pseudo-obróżce.
  – Wilki nie słuchają jęczenia wampirów – uciął wszelkie protesty ze strony komendanta, oglądając się również na Hakaku, czy ten podąża za nimi.
  Nie liczyło się dla niego to, co na ten wieczór przewidziała sobie reszta. On miał co do nich wszystkich inne plany. Barowe. Zanim reszta zdążyła zareagować, znalazł się przy ladzie i po krótkim spojrzeniu na leżące tam zalaminowane menu, stuknął w nie, bezgłośnie dając barmanowi do zrozumienia co ma podać.
  – Trzy razy.
  Poruszający się przy każdym kroku wilczy ogon przyczepiony do szlufki spodni niestety nie zamerdał z radości, ale błyszczące ślepia Jirō wpatrzone w przygotowywanie warstwowych shotów mówiły same za siebie - na to właśnie czekał cały dzień, jak nie dłużej.
Anonymous

Powrót do góry Go down

  Hakaku chętnie zgodził się towarzyszyć kolegom z komendy w wypadzie do klubu. Jak na wielbiciela horrorów przystało, Halloween należało do jego ulubionych świąt, no i nie odmawiał picia, a jeżeli już tak by się stało, był to ten wyjątek potwierdzający regułę. Nie lubił jednak pokazywać po sobie zbytniego rozentuzjazmowania takimi zabawami; w końcu lata już nie te, coby ekscytować się dyniami i przebierankami, jak za szczeniaka. Chcąc pokazać, jak bardzo wcale a wcale nie obchodzi go to święto, wygrzebał z dna szafy kilka gałganów, które posłużyć miały za kostium zombie. Dokładniej mówiąc, dorwał w swe ręce przyduży, szarobury t-shirt, czarną bluzę i sprane, czarne jeansy. Każdą część garderoby efektownie podarł w kilku miejscach i pochlapał sztuczną krwią tu i ówdzie (na spodniach zostawiając nawet kilka krwistych odcisków dłoni). Nie przemyślał jednak tego, że zdradzała go wręcz przesadnie pieczołowicie wykonana charakteryzacja na zmasakrowanego nieboszczyka — poszarzona skóra, gdzieniegdzie upstrzona sztucznymi zadrapaniami, siniakami i fioletowymi żyłkami, a nawet realistycznie wyglądającą, ziejącą czerwienią i dwoma sztucznymi czerwiami, dziurą w lewym policzku. Rozpuścił włosy, uprzednio odpowiednio je wichrząc, zaciągnął na głowę kaptur bluzy i wyjął spod niego kilka pasm czarnych kłaków, by dodawały kilka dodatkowych punktów do upiorności, zasłaniając mu część twarzy, niczym w klasycznym, azjatyckim horrorze. Miał nawet zaczerwienione prawe oko, co jednak w istocie nie było częścią charakteryzacji, a jedynie efektem przypadkowego dziobnięcia się w nie kredką do oczu podczas próby narysowania tuż pod nim realistycznego sińca.
  Przez chwilę, kiedy przed wyjściem dokonywał ostatnich poprawek w swym przebraniu i przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze, stwierdził, że jeżeli ktoś zapyta go o kostium, powie, że wcale się nie przebrał i to od przepracowania zamienia się w zombie. W końcu pracy technikowi policji nie brakowało.

  Szedł kawałek za Hideo i Jirō, co jakiś czas poprawiając opadające na nos pasmo włosów, tylko po to, żeby za parę kroków przypomnieć sobie, że przecież właśnie tak miało leżeć, coby wyglądać upiorniej i przekładał je z powrotem. Niewiele mówił, ale i nie było to niczym dlań dziwnym, Hakaku po prostu nie odzywał się zbyt często, jeżeli nie miał do opowiedzenia niczego ciekawego (tudzież nie chciał rzucić ciętą ripostą).
  Na próbę wręczenia mu róży przy wejściu do klubu, pokręcił tylko głową, wymamrotał „ja podziękuję” i szybkim krokiem ruszył za kolegami. Hakaku, jako przesadny perfekcjonista, nie tolerował dobrej zabawy, jeżeli ta nie łączyła się z wygraną, a skoro wygrana wymagała skakania od osoby do osoby i wdawania się w irytujące, nic nie wnoszące do jego życia konwersacje… wolał zwyczajnie zrezygnować z gry. Najwyżej szybko weźmie od kogoś płatek, by inni nawet nie próbowali mu się naprzykrzać.
  Szybko dołączył do Jirō przy barowej ladzie. Hakaku  uznał, że im szybciej się napije, tym lepiej. Może wtedy nieszczególnie wpasowująca się w jego wyszukane gusta muzyka wyda się jego uszom przyjemniejsza.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  Samemu nie był zbytnio zainteresowany wkręcaniem się w jakieś niezobowiązujące konwersacje. Dlatego biała róża, która została mu wręczona szybko powędrowała do kieszeni płaszcza, prawdopodobnie nawet zostanie w niej do końca wieczora. Takie zabawy nie były dla niego, nawet jeśli oznaczało to wygraną w konkursie. Co to w ogóle miało być do wygrania? Berło? Phi!
  Nie spodziewał się jednak, że jacyś funkcjonariusze poza nimi będą chcieli wściubić nosa do takiej dziupli. Samemu powinien zawrócić w momencie wyjścia z komendy, bo jeśli chciał, by lekarstwa wzięte z rana zadziałały sen w takim przypadku sen był wskazany. Mimo to wręcz porwany, za co powinien zgłosić to policji, znaczy komu (?), postanowił już więcej nie marudzić.
  Zerkał co jakiś czas za siebie obserwując, czy trzeci policjant przypadkiem się gdzieś nie zawieruszył. Wszyscy do tej pory siedzieli na komendzie wykonując swoje obowiązki, więc skoro i tak został zaciągnięty siłą na tę balangę, to chociaż popilnuje, by reszta też przypadkiem się nie zmyła. Bo to wcale nie tak, że miał to właśnie w planach po kilku godzinach. Nie, skądże. No może trochę...
  - Tak, wilki są od tego, by grzecznie siedzieć koło nogi i pomerdywać ogonem - sprostował jego wypowiedź uśmiechając się wrednie. Bardzo szybko jednak krzywizna twarzy zniknęła, rozluźniając mięśnie twarzy. Przecież to nie jego pomysłem było ubranie się w strój wampira, dobrze? Nie był nawet przekonany czy chce brać udział w tym całym święcie, ale najwidoczniej jego zdanie nie miało znaczenia w tej sprawie. Bo jego sprzeciwy zostały szybko uciszone przez nałożenie na niego materiałów kostiumu.
  - Ja nie piję dzisiaj, więc dwa razy. Pij z Hakaku - wskazał podbródkiem na funkcjonariusza w stroju zombie, który widocznie czekał na zamówiony alkohol. Samemu obrzucił spojrzeniem ludzi bawiących się na parkiecie. Nader skąpe stroje przyprawiały go dziwne dreszcze, wręcz od razu odwracał od nich wzrok. Tylko kobiety potrafiły tak kusić.
  - Chociaż jak tak patrzę na waszą dwójkę to muszę przyznać, że wy to chyba wrośniecie w ten barek i będziecie czekać z otwartymi pyskami, żeby wam wlewano do gardeł alkohol - kobaltowe ślepia zerknęły na nich z ukosa. Możliwe, że na trochę zbyt długo przyglądając się porucznikowi, który w swoim wilczym stroju wyglądał dość uroczo. Wow, wstrzymaj konie, komendancie, ściągnij lejce i zwolnij tempa! Odchrząknął cicho odwracając spojrzenie i próbując wypatrzeć coś zdatnego do jedzenia.
Hideo

Powrót do góry Go down

  Nie podejrzewał, że uda mu się urżnąć podawanym tu alkoholem tak szybko, jakby chciał. Halloweenowe dekoracje nie ominęły nawet alkoholu, a chyba wszystkie klimatyczne kolory osiągane były z dodatkiem wszelkiego rodzaju soków. To była chyba jedyna okazja, jaką kojarzył Hasegawa, gdzie bary zdzierały jeszcze więcej kasy za jeszcze mniejszą ilość faktycznych procentów, a ludzie nie dość, że się nie oburzali to temu przyklaskiwali.
  – Trzy razy... – nie ustępował, rozsiadając się na barowym stołku i łypiąc bykiem na swoich towarzyszy – Ten się nie bawi, ten nie pije... Powinniście się przebrać za strachy na wróble. Kije w dupach już macie.
  Psia mordka na kapturze nie odebrała Hasegawie nic z bycia uroczym jak zwykle. Kaganiec powinien być w zestawie, by nie kłapał tak dziobem bez pomyślunku.
  Hakaku o tyle dobrze zdał test, że przynajmniej od razu znalazł się przy barze wraz z Jirō. Komendant widocznie bardziej zainteresowany był skąpo ubranymi samicami, za którymi wodził spojrzeniem w tłumie ludzi. Porucznik przez chwilę podążał za jego wzrokiem, ale szybko natrafił na dziewczynę z niesamowicie nastroszonymi czarnymi włosami, która jednoznacznie skojarzyła mu się z hari-onago. Zbladł w sekundę i natychmiast wrócił spojrzeniem do podanego im alkoholu.
  Nadprogramowy alkohol przysunął do wolnego miejsca i klepnął stołek przywołująco. Jeżeli Hideo myślał, że ktokolwiek mu tu odpuści to się grubo pomylił.
  – Koyasuryo, porozmawiajmy o interesach. Tak czysto teoretycznie... Gdybyś miał wziąć płatek to ode mnie czy od komendanta? – spytał, nie mając zamiaru odpuszczać również technikowi.
Anonymous

Powrót do góry Go down

mistrz oguni

Wyjątkowy to dzień dla każdego z obywateli miasteczka Oguni. Przebrani w kolorowe, szykowne stroje świętują frywolnie dzień przed wszystkimi świętymi. Na niebie zawisł księżyc w pełni, niebieski, pierwszy od wielu lat, swoją tarczą odbijając światło w stronę miasteczka, które tego roku spędzało Halloween na ulicach i lokalach.
Głośna muzyka mogła zagłuszyć niespodziewane wejście jednego z gości, a było ono dość burzliwe. Przepychający się przez tłum tańczących ludzi mieszczuch upadł w końcu na parkiet cały zdyszany i spocony. W oczach miał strach i przerażenie, które zjadało go z każdą kolejną sekundą. Przed czym tak naprawdę uciekał? W drzwiach klubu stanęła dziwna postać. Sięgała ledwo metra pięćdziesięciu, a czarne, możliwe, że sztuczne włosy zdawały się wypadać jej z czupryny. Nienaturalne ruchy, przeszywający, pusty wzrok, czarne oczy. Wpatrywały się właśnie w mężczyznę, który próbował pozbierać się dość pokracznie z podłogi, a jego zwierzęce uszy na głowie drżały ze strachu.
Muzyka wciąż nie cichła, ale już kilkoro gościu zwróciło uwagę na to, że coś było nie tak. Tajemnicza postać nie tylko zdawała się być laleczką w dziecięcym, halloweenowym stroju, przebrana za mumię, ale była pokryta świeżą, prawdziwą krwią. Pewnie nie jeden złapał się na to, że to sztuczna, z daleka ciężko wyłapać różnicę, jednakże jeśli ktoś by ją dotknął i sprawdził faktycznie, czy to tylko makijaż, pewnie by się mocno zdziwił.
Postać nie przerywała kroku, szła nadal w stronę mężczyzny, który czołgał się już po parkiecie między tańczącymi, widocznie zraniony po kostkach, jakby udrapały go koty, bądź pogryzły psy. Dopiero rozdzierający krzyk mieszczucha, gdy laleczka zawisła nad nim, by zacisnąć dłoń na jego gardle sprawił, że zabawa została przerwana.

KOLEJKA:
1. Hakaku
2. Hideo
3. Jiro

CZAS NA NAPISANIE POSTÓW:
1 listopada - g. 20:30
Jeśli posty zostaną napisane wcześniej spotkacie się wcześniej z postem Mistrza Gry. Jeśli ktoś nie napisze w określonym wyżej czasie, zostanie pominięty. Będzie mógł napisać w kolejnej kolejce, jeśli jego postać nie zemdleje, bądź nie umrze.

Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

  – Może to nie byłoby takie złe? – odpowiedział na słowa komendanta, chociaż zamiast spojrzeć w jego stronę, wolał nie odrywać oczu od baru. – O ile ktoś faktycznie by polewał.
  Usiadł na jednym z barowych stołków, po czym oparł łokieć na blacie, a na dłoni wsparł głowę.
  – Spadaj, Hasegawa. To jeszcze nie Gwiazdka, żeby psy mówiły ludzkim głosem – odpowiedział, przy okazji trącając palcem wilkołaczy nos na kapturze Jirō.
  Hakaku westchnął teatralnie. W zasadzie i tak w jego planach zawierało się wzięcie płatka od kogokolwiek, by móc ostentacyjnie położyć go obok siebie, co potencjalnie zniechęciłoby innych od naprzykrzania się mu. Zdecydował jednak najpierw trochę się podroczyć.
  – To zależy, co macie do zaoferowania w zamian – odparł z uśmieszkiem. – Skoro stawiasz, to na pewno jesteś na prowadzeniu.

  Jego uszu dobiegło zamieszanie. Choć muzyka wciąż grała głośno, Hakaku dosłyszał dziwne poruszenie i odwrócił się. Dopiero po chwili dostrzegł między stojącymi wokół ludźmi, pokiereszowanego mężczyznę ze zwierzęcymi uszami. Wyglądał na nawet bardziej obdartego, niż teraz Hakaku! Choć przynajmniej na chwilę obecną, prezentował się nieco żywiej.
  – Hm, czy w repertuarze mają też jakieś przedstawienie? – burknął bardziej sam do siebie, obserwując nietypowe zachowanie mężczyzny.
  Nieco tandetne, halloweenowe dekoracje baru z całą pewnością nie wywołałyby tak paranoicznej reakcji. Po chwili, gdy mężczyznę dopadła upiorna, dziecięca postać, Hakaku podniósł się z siedzenia.
  – Co się tam dzieje? To chyba na poważnie?
  Pomimo przeświadczenia, że oto właśnie dzieje się coś złego i nieprzewidzianego, Hakaku nie rzucił się ślepo do pomocy, choć w istocie, postąpił kilka kroków naprzód. Było to motywowane dwiema okolicznościami. Pierwszą było to, iż przypomniał sobie, że nie wziął ze sobą żadnej broni. No, chyba, że do takowej można zaliczyć średniej wielkości scyzoryk, który zalegał na dnie kieszeni jego bluzy. Hakaku chociaż, jak każdy policjant, przeszedł odpowiednie szkolenia i jak najbardziej potrafił posłużyć się pistoletem, nie zawsze pamiętał, żeby nosić jakiś przy sobie. Był technikiem – na miejsca zbrodni wołany był, kiedy było już po krzyku, żeby zabezpieczył ślady, dokonał oględzin ewentualnych nieboszczyków i popstrykał zdjęcia. Swojego zakresu obowiązków trzymał się bardzo kurczowo i choć nierzadko robił coś ponad nie, walkę z potworami wolał zostawić innym policjantom, gdy tylko było to możliwe. Z uwagi na ataki yōkai w Oguni, prawdopodobnie powinien przykładać do odpowiedniego uzbrojenia większą wagę, jednak Hakaku należał do niebywałych szczęściarzy, którym jeszcze żadne kasa-obake, tudzież inne paskudztwa, nie próbowały odgryźć ręki na terenie miasta, a mądry zawsze po szkodzie.
  Drugą zaś okolicznością były dostrzeżone u mężczyzny zwierzęce uszy. Jako rodzimy mieszkaniec Oguni, pogardzał mieszańcami, a ową pogardę jedynie podsycało w nim wychowanie i poglądy jego ojca. Toteż Hakaku czuł lekki dreszcz odrazy na myśl, że musiałby ryzykować cokolwiek dla brudnego mieszańca. Choć mogło się to kłócić z ideałami, jakie powinien reprezentować wzorowy policjant, Koyasuryo zupełnie nie obchodziło, czy atak na mężczyznę był udawany, czy też nie. Dopóki nikt ani nic nie atakowało ludzi, nieszczególnie chciał się mieszać i przekonać się, czy ma do czynienia z yōkai, czy też halloweenowym żartem.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  Wywrócił oczami na słowa Hakaku wyobrażając sobie jak stoi ktoś przy nich z lejkiem wciśniętym do gardła i wlewa alkohol, nie zważając na to czy już się przelewa, czy nie. Takie imprezy tylko po pracy i tylko w sylwestra. No może i w Boże Narodzenie.
  - Mało Ci mojego tragicznego obrazu po alkoholu? - zwrócił się do porucznika patrząc na niego spod byka. Wciąż nie mógł wyzbyć się tego dziwnego uczucia, które zaczęło mu towarzyszyć po pamiętnym wieczorze. Na pewno nie prędko będzie chciał znów się tak stoczyć, na pewno nie przy Hasegawie - Naprawdę, chyba chcesz, żebym się stoczył...
  Prawie parsknął na słowa Hakaku. Powstrzymał się jednak przystawiając dłoń do ust i odwrócił twarz, coby nie było widać jego rozbawienia. No fakt, pies za psa się przebrał i jeszcze udawał ważniaka w tym towarzystwie. Choć musiał przyznać, że pasował mu ten cały strój.
  Nie był zbyt zainteresowany wyglądem innych, przeskakiwał ot wzrokiem z osoby na osobę, przyzwyczajony, że nawet w takich miejscach pewnie coś się wydarzy. A może to tylko zboczenie zawodowe? Odkąd podczas służby został zraniony przez podejrzanego był bardzo czujny w większym tłumie. Jeśli faktycznie ktoś by się teraz rzucił w ich stronę, to policja i tak była przeszkolona, nawet bez broni. Hideo dodatkowo, jeśli nie brał rewolweru, jak dzisiejszego wieczora,  zawsze miał w kieszeni nóż sprężynowy.
  - Swoją cnote byś pewnie za alkohol sprzedał, zakładam - mruknął do nich opierając się plecami o blat baru i przechylił lekko łeb - Poza alkoholem nie masz nic więcej do zaoferowania? Doprawdy... Hakaku, bierz od niego to dziadostwo, ja się w to nawet nie chce bawić. Dość rozrywki mam z wami tego wieczora.
  Mówiąc to zwrócił swoją uwagę z poszukiwania jedzenia, na wbiegającą do klubu postać. Poruszenie na parkiecie sprawiło, że machinalnie odbił się od blatu by zrobić kilka kroków przed siebie. Próbował wypatrzeć z daleka co takiego się działo, ale na próżno. Zazgrzytał zębami i przejechał dłonią przez włosy, by zaczesać je w tył. Przedarł się przez zbiorowisko, które zrobiło się dookoła, ale nie miało zamiaru wykazać się inicjatywą i pomóc.
  - Możliwe, że tak - odpowiedział jeszcze policjantowi, by spojrzeć na dziwne stworzenie, które zawisło nad osobą ze zwierzęcymi uszami. Mieszaniec?
  - Policja, odsunąć się - warknął na tyle głośno, by ludzie dookoła słyszeli i pochylając się nad dziwną postacią, która ściskała właśnie mężczyznę za szyję. Otwierając szeroko oczy, złapał ją mocno za ramię próbując odciągnąć.
  - Koniec przedstawienia.

Rzut kością - odciągnięcie lalki.
Hideo

Powrót do góry Go down

administracja
The member 'Hideo' has done the following action : Rzut kością


'Kostka Rudej' : 9
Oguni

Powrót do góry Go down

  Nie zdążył nawet dorwać się do swojego ledwo co zamówionego, tak obiecująco wyglądającego alkoholu, bo za jego plecami wybuchło zamieszanie. Niby nie powinien się dziwić, w końcu imprezy nie powinny być w żadnym calu spokojne. To nie geriatryczne bingo.
  Łypnął za siebie, na zbiegowisko, niezbyt zachwycony pomysłem zainteresowania się tym, ale wygrała nie tyle ciekawość, bo dziwne poczucie obowiązku. Jeżeli już ktoś przesadził z alkoholem to należało się stąd delikwenta pozbyć. W końcu każdy wiedział jak irytujące mogą być takie pełzające jednostki. Ruszył za resztą, bez większego entuzjazmu.
  Dopiero widząc zwierzęce uszka ofiary, przyspieszył kroku. Nie wiedział na ile są prawdziwe, a na ile to halloweenowe przebranie, ale żaden karzeł nie będzie mu stada prześladował. Nienaturalne ruchy od razu odwiodły go od myśli, że ma do czynienia z dzieckiem. A nawet jeżeli, to stracił wszelkie opory przed cackaniem się z gówniarą, w momencie, gdy zacisnęła ręce na szyi ofiary.
  Nie miał przy sobie żadnej broni, odesłany zresztą w czasie pracy wyłącznie do biurowych obowiązków, nie potrzebował jej. Brew drgnęła mu nerwowo na widok obojętności Koyasuryo.
  Hasegawa, mimo kontuzji i możliwości operowania tylko jedną ręką, nie zamierzał stać bezczynnie. Złapał laleczkę za dłonie, próbując podważyć jej palce z szyi uszatego, by choć na sekundę wywalczyć mu możliwość zaczerpnięcia oddechu. Irytowała go własna bezsilność, irytował go brak reakcji na polecenie Hideo i irytowała go ignorancja reszty. Na nieszczęście jego cierpliwość miała bardzo cienkie granice.
  Bez zastanowienia przywalił napastnikowi prosto w twarzyczkę, z braku innej możliwości - gipsem. Pora się przekonać co jest twardsze.

Rzut na największy błąd swojego życia.
Anonymous

Powrót do góry Go down

administracja
The member 'Jirō' has done the following action : Rzut kością


'Kostka Rudej' : 6
Oguni

Powrót do góry Go down

mistrz oguni

Miasteczko żyje pewnymi zasadami. Jedną z nich jest to, że jeśli jesteś mieszańcem, to lepiej to przed wszystkimi ukrywaj, bo spotkasz się z pogardą, nienawiścią i wstrętem. Przez wiele lat ukrywający się przed ciekawskimi oczami, przed ochoczo wybierającymi nieludzi rodami, uciekał teraz po parkiecie na plecach załzawiony, przerażony. Odznaczał się czerwonymi oczami i blizną na pysku, może ktoś go nawet tu znał, nie wiadomo. Dzisiejszego wieczora nie miało to zbytnio znaczenia, bo ujawniając jego prawdziwą naturę naraził się nie tyle, co na szybkie pojmanie przez rody, ale i wykorzystanie go przy kolejnym rytuale.
Możliwe jednak, że do tego nawet nie dojdzie. Zabandażowana, ubrudzona postać laleczki zaciskała swoje małe dłonie na szyi mieszańca nie pozwalając mu złapać większego oddechu. Ludzie widocznie niechętni i poruszeni na reakcję policji zaczęli się odsuwać, robić miejsce, ale żaden z dorosłych przebierańców nie był zainteresowany pomocą.
Próba odsunięcia glinianej laleczki wykonana przez komendanta policji Oguńskiej spełza na niczym. Wydawać by się mogło, że ta mała postać miała więcej siły niż ktokolwiek z dorosłych i pewnie tak właśnie było. Jakby wryta w ziemię, przylgnięta do człowieka, w którego żyłach płynęła też krew Inugami. Nie chciała odpuszczać wykonania swojego zadania i pewnie zaraz po zmierzeniu się z tym osobnikiem, zaczęłaby szukać kolejnego.
Poza komendantem, który postanowił nie stać jak ten obojętny przedstawiciel rodu Koyasuryo, do akcji wkroczył porucznik. Całe szczęście, że na miejscu zdarzenia była policja, która nie wahała się podejmować zadania. Uderzenie zagipsowaną ręką w glinianą twarz laleczki sprawiło, że ta momentalnie puściła mieszańca odrzucona na bok przeturlała się pod nogami przebranych ludzi. Kilka przerażonych kobiet wydało z siebie wyjątkowo głośny pisk, inne odskoczyły, to samo tyczyło się mężczyzn.
Gliniana postać, zdawała się mieć pękniętą twarzyczkę w wielu miejscach, głównie przy miejscu uderzenia. Podniosła się powoli, drewniano z podłogi, a jedna z jej nóżek zdawała się być wykręcona od upadku. Mimo to nie miała zamiaru poddawać się i zaczęła znów zbliżać się do ledwo oddychającego mieszańca, który próbował właśnie pozbierać się z podłogi.


KOLEJKA:
1. Hakaku
2. Hideo
3. Jiro

CZAS NA NAPISANIE POSTÓW:
2 listopada - g. 23:00

STAN ZDROWIA POSTACI:
- Hakaku - zdrowy
- Hideo - zdrowy
- Jiro - nieuszkodzony gips, lekko obolała, złamana ręka

Jeśli posty zostaną napisane wcześniej spotkacie się wcześniej z postem Mistrza Gry. Jeśli ktoś nie napisze w określonym wyżej czasie, zostanie pominięty. Będzie mógł napisać w kolejnej kolejce, jeśli jego postać nie zemdleje, bądź nie umrze.

Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

  Hakaku domyślał się, że pozostałych policjantów mogła zdziwić jego obojętność. Przywykł, że ludzie z zewnątrz czasem postrzegali pewne sprawy inaczej, niż rodzimi mieszkańcy Oguni. On sam od dziecka wpajane miał przekonania, iż mieszańcy to brudne pomioty yōkai i ich jedynym przeznaczeniem jest zostanie poświęconymi w rytuale. Dlaczego więc miałby ryzykować cokolwiek dla kogoś takiego?
  Nie będąc jednak do końca przekonanym, czy zaatakowana lalka nie zechce dla odmiany rzucić się na jego kolegów po fachu bądź ludzkiego gościa baru, Hakaku postanowił nie stać dłużej jak słup soli. Rozejrzał się dookoła. Nie miał przy sobie nic, co w jego ocenie sprawdziłoby się jako skuteczna broń przeciwko yōkai, toteż pozostawało wykorzystać otoczenie. Jego wzrok spoczął na barowych stołkach. Wyglądały dość solidnie, a zresztą i tak nic lepszego w kilka sekund nie wynajdzie.
  Hakaku prędko cofnął się o kilka kroków i złapał oburącz jeden ze stołków. Faktycznie, był dość ciężki, a zatem powinien dobrze się nadać.
  Lalka po ciosie Jirō była już osłabiona. Tłum wreszcie zdążył trochę się rozstąpić, toteż Hakaku mógł zauważyć pęknięcia na glinianej twarzy oraz wykręconą nogę, przez co upiorna lalka poruszała się wolniej. Skoro gips był w stanie tak pokiereszować potworka, solidny stołek, w mniemaniu Hakaku, miał szansę na poważne uszkodzenie, a może przy odrobinie szczęścia nawet roztrzaskanie jego głowy. Nie miał wcześniej do czynienia z nawiedzonymi, glinianymi lalkami, toteż nie miał pojęcia, jak bardzo są wytrzymałe.
  Koyasuryo szybko ruszył w stronę yōkai.
  – Hasegawa, nic ci nie jest?! – rzucił w biegu i sam nie był pewien, czy w tych słowach bardziej martwił się o porucznika, czy też o to, by ktokolwiek z mieszkańców Oguni nie pomyślał, że zdecydował się stanąć w obronie mieszańca.
  Gdy znalazł się dostatecznie blisko lalki, wziął zamach i spróbował z całej siły uderzyć ją stołkiem prosto w lekko spękaną już głowę.


Rzut kością – powodzenie ataku/zadane obrażenia lalce (według oceny MG)
Anonymous

Powrót do góry Go down

administracja
The member 'Hakaku' has done the following action : Rzut kością


'Kostka Rudej' : 2
Oguni

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  Odciągnięcie glinianej postaci nie poskutkowało, dlatego też zazgrzytał głośno zębami czując jak wzbiera się w nim gniew. Nie tyle, co na ziemi właśnie leżał człowiek, w jego przekonaniu, co ta dziwna postać usiłowała go zabić. Na ich oczach. Nie podobało mu się to, że ludzie też nie zareagowali od razu; podnosząc łeb łupną na każdego rozgniewanym spojrzeniem.
  Już miał serdecznie dość tego miasta i obojętności każdego napotkanego mieszczucha. Równie dobrze to mogła być ich wina, że żaden z turystów nie mógł wyjść na zewnątrz i właśnie to sobie wmawiał w tej chwili Hideo, który odsunął się kawałek, patrząc jak dwójka policjantów przechodzi do czynów.
  Zaszokowany wręcz przeniósł kobaltowe ślepia na porucznika, który prawie rozwalił glinianą laleczkę na oczach wszystkich swoim gipsem.
  - Co Ty tam masz w tym gipsie...? Żelazne pręty? - spytał zaskoczony, choć raczej powinien się teraz przejmować, czy nic mu nie jest. Tak postanowił, że później się to nadrobi, bo mieli zupełnie co innego do roboty. Zmarszczył czoło sięgając do tylnej kieszeni spodni, a raczej nad, bo to do paska miał przyczepiony pokrowiec na nóż sprężynowy. Wyciągnął broń przechylając lekko łeb, by przyjrzeć się lepiej popękanej buźce laleczki, jednakże nie zdążył.
Prawie odskoczył, gdy Hakaku uderzył stołkiem w małą, glinianą postać.
  - Ja pierdole, uważaj z tym stołkiem - warknął w stronę Koyasuryo, choć powinien uważać na to co mówi. Jednak w tej sytuacji pozwolił sobie kłapnąć jęzorem trochę dalej niż powinien. Obserwował jak głowa laleczki kruszy się na podłogę, a sama postać pozostaje prawie bez szwanku.
  - Powiedziałem odsunąć się do jasnej cholery! - krzyknął na ludzi, którzy stali jak słupy soli. Tragedia z nimi, doprawdy. Chyba gorzej być nie mogło. Wymierzył nożem w postać wcześniej przygniatając ją butem do ziemi.

Rzut na zgniecenie lalki? OBY?
Hideo

Powrót do góry Go down

administracja
The member 'Hideo' has done the following action : Rzut kością


'Kostka Rudej' : 2
Oguni

Powrót do góry Go down

  Nie spodziewał, że to wszystko się uda. Ba, wiedział, że to po prostu nie miało prawa się udać. Ostatnią myślą przed zderzeniem się gipsu z lalką była przecież ta, że na szczęście nie zdążył nic wypić, bo po czymś takim na pewno dzisiejszego wieczoru będą mu tę rękę składać raz jeszcze, tym razem już operacyjnie. Jeżeli więc ktokolwiek był zaskoczony, to Jirō najbardziej.
  Kiedyś naprawdę się doigra działając szybciej niż zdąży pomyśleć.
  Tym razem również. Nie wystarczyło mu odsunięcie laleczki, nie miał zamiaru ruszyć się z miejsca i gdyby było trzeba - zasłoniłby sobą mieszańca przed kolejnym atakiem.
  Pytanie Ryozo było doskonałe, sam porucznik nie wiedział czego takiego Koyasuryo użył kiedy mu ten opatrunek zakładał, ale skoro wszyscy dookoła doskonale widzieli, że to ustrojstwo cudem sprawiało pozory niezniszczalnego, nie miał zamiaru tej otoczki psuć.
  Nie mógł jedynie powiedzieć, że wcale swojego wybryku nie odczuł. Ból po uderzeniu rozlał się po całej ręce, sięgając nawet dłoni i ramienia. Wątpił czy byłby w stanie to powtórzyć. Widząc, że komendant nie zostanie sam i jednak Hakaku postanowił włączyć się do walki, odwrócił się do zaatakowanego.
  – W porządku, młody? Dasz radę wstać? – spytał, widząc, że zwierzak jednak oddycha i nie wygląda na to by w ciągu sekundy miał wyzionąć ducha; choć ten stan może się zmienić jeżeli nie uda się go stąd zabrać, więc dodał już ciszej – Podnieś się, musisz stad wiać.
  Pierwszą myślą było, że musi go stąd wyprowadzić. Nie wiedział czy żądnego krwi karzełka da się zatrzymać na stałe, ale dopóki policja radośnie okładała ten wybryk natury wszystkim co znalazło się pod ręką, kupowała uszatemu czas na ewentualną ucieczkę.
  O siebie się nie martwił. Nie podejrzewał, że podejdzie do niego ktokolwiek, kto będzie na tyle głupi, by przekonać się czy pręty zbrojeniowe ukryte w gipsie nie wejdą w jego czaszkę jak w masełko.
Anonymous

Powrót do góry Go down

mistrz oguni

Bycie mieszańcem nie jest wcale takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Jeśli nie nauczysz się ukrywać swoich zwierzęcych atrybutów jesteś idealnym kąskiem dla rodów, do kolejnego rytuału. Tomoshi, który przez te wszystkie lata nauczył się chować swoje uszy teraz leżał przerażony na parkiecie klubu, dotykając swojej posiniaczonej szyi. Wyglądało na to, że i on tego dnia pragnął spędzić Halloween wśród innych. Czemu tylko ta piekielna lalka go zaatakowała?
Uderzenie stołkiem rozłupało glinianą główkę laleczki, jej ciałko już też lekko strzaskane opadło na kolanka, jakby nie miała sił już wstać. Policja świetnie sobie poradziła z problemem, robiąc tak naprawdę zamieszanie koło potwora, a nie poszkodowanego, który powoli podnosił się właśnie z ziemi próbując przy tym schować swoje zwierzęce uszy.
Komendant tak naprawdę dokończył żywota tego przedziwnego demona, roztrzaskując ciałko yokai na parkiecie w drobny maczek. Jedyne co po niej pozostało to skrywające w sobie skrawek pergaminu ubranko. To, co na nim było napisane, było kluczem do rozwikłania zagadki: skąd się wzięła ta lalka, kto ją stworzył i czyje życzenie wykonywała.
W czasie gdy dwójka policjantów poradziła sobie z problemem, ludzie skupieni byli właśnie na nich, porucznik Hasegawa korzystając z okazji zdołał zachęcić chłopaka do zmycia się z miejsca zdarzenia. Ten naciągając na głowę kaptur wybiegł z lokalu przeciskając się między tłumem gapiów. Zainteresowanych resztkami potwora gapiów.


OSTATNIA KOLEJKA:
1. Hakaku
2. Hideo
3. Jiro

CZAS NA NAPISANIE POSTÓW:
4 listopada - g. 00:00

STAN ZDROWIA POSTACI:
- Hakaku - zdrowy
- Hideo - zdrowy
- Jiro - nieuszkodzony gips, lekko obolała, złamana ręka

INFORMACJA:
- W tej kolejce dowiecie się kto stworzył lalki. Tę informację możecie wziąć ze sobą, lub podzielić się nią z resztą. Osoba, która będzie chciała sprawdzić napis na pergaminie dostanie w swoim poście dopisek od Mistrza Gry co się na nim znajdowało. Powodzenia! Ostatnia kolejka!
- Po tej kolejce będziecie mogli spokojnie spędzić Halloween według własnego uznania - albo zostać, albo wyjść z lokacji.

Jeśli posty zostaną napisane wcześniej spotkacie się wcześniej z postem Mistrza Gry. Jeśli ktoś nie napisze w określonym wyżej czasie, zostanie pominięty. Będzie mógł napisać w kolejnej kolejce, jeśli jego postać nie zemdleje, bądź nie umrze.

Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

  Hakaku udało się trafić prosto w głowę lalki i jego uszu dobiegł głośny trzask.
  – Spokojnie, komendancie, jeszcze widzę w czyją głowę celuję – odpowiedział, robiąc krok do tyłu, żeby lepiej widzieć czy jego plan się powiódł.
  W istocie, z głowy potwora niewiele zostało, jednak reszta jego ciała zdawała się wciąż zachowywać odrobinę życia, o ile można tak nazwać egzystencję glinianej lalki. Na szczęście, nie na długo, bo już po chwili Hakaku zobaczył, jak Hideo roztrzaskuje to, co pozostało z yōkai.
  Koyasuryo odstawił stołek na bok mając nadzieję, że ten nie będzie musiał już zostać użyty tego wieczoru w celu innym, niż siedzenie.
  Właściwie zapomniał już o mieszańcu i tym, że to on zwabił za sobą do baru paskudnego, glinianego potworka. Hakaku i tak podejrzewał, że skoro mieszaniec się ujawnił, jego pozostały czas w Oguni nie będzie zbyt długi. W końcu zostanie schwytany przez rody i zostanie ofiarą rytuału, tak, jak jego zdaniem, powinny skończyć wszystkie pomioty yōkai.
  – Cholera, nie można się nawet napić w spokoju – burknął, trącając czubkiem buta ubranie, które było już jedynym śladem po lalce, jak gdyby spodziewając się, że wciąż może ożyć.
  Przekonując się jednak, że przeciwnik został całkiem zniszczony, odetchnął z ulgą i przykucnął nad jego pozostałościami. Wyciągnął rękę w stronę ubrania, jednak nie chcąc dotykać go bez ochrony (Kto wie czy ten szajs nie jest jakiś przeklęty – pomyślał), schował dłoń w rękaw bluzy i dopiero uniósł skrawek materiału.
  – Może dla pewności lepiej będzie to spalić? – zwrócił się do Hideo.
  Wtedy dostrzegł, że z ubrania pozostałego po yōkai coś wypadło. Skrawek papieru. Hakaku schował drugą dłoń w rękaw i szybko podniósł także pergamin. W myślach zanotował, żeby poza bronią, zacząć także nosić ze sobą awaryjną parę gumowych rękawiczek. Wciąż kucając, zaczął oglądać znalezioną kartkę.

MISTRZ GRY: informacja została przekazana.

  Gdy uniósł pergamin nieco wyżej, poczuł bijący od niego charakterystyczny, znajomy zapach. Na kartce widniało nazwisko noszone także przez niego. „Koyasuryo”. Serce zabiło mu szybciej, a oczy otworzył szerzej ze zdziwienia. Hakaku nie był ekspertem od yōkai, jednak wiedział, co oznacza zapisane na pergaminie miano – należało do tego, kto stworzył tę potworną lalkę. Kto zbrukał się przeklętymi rytuałami i powołał na świat kolejny odrażający pomiot yōkai. Z drugiej strony, lalka zaatakowała jedynie mieszańca. Może plan tego Koyasuryo dotyczył wyłapania kundli? Tak czy inaczej, czy Hakaku mógł zignorować zwalczanie jednego, w jego mniemaniu, zła innym złem? Dużo myśli kłębiło się w jego głowie. Mógł spokojnie zawinąć pergamin w ubranie i dalej nalegać na ich spalenie argumentując to klątwą albo niepostrzeżenie schować go do swojego rękawa.
  Ostatecznie jednak tego nie zrobił. Dla Hakaku, bratanie się z yōkai nie miało żadnego wytłumaczenia. Chciał, żeby czarna owca rodu została znaleziona i osądzona, by bronić honoru Koyasuryo. Nie zmieniało to jednak faktu, że rzucanie oskarżeń na własnego krewnego nie przechodziło mu przez gardło.
  Hakaku wstał, w jednej ręce trzymając ubranie lalki, a w drugiej pergamin. Nic nie mówił. Był gotów na spalenie obu przedmiotów lub pokazanie kartki pozostałym policjantom, gdyby i oni chcieli przyjrzeć się „dowodom”.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  Nagle zaczynało mu brakować tej dziwnej muzyki, która pasowała do kiczowatego wystroju klubu. Miała swój urok i zajmowała ludzi czymkolwiek innym, byleby nie zamieszaniem, które nagle zrobiło się dookoła nich. Najbardziej nie podobał mu się brak reakcji tłumu. Już nawet machnięcie odznaką nie pomagało?
  Przeczucie go nie myliło tego wieczoru. Faktycznie coś się przytrafiło i to zaraz pod ich nosami. Zabierając buta z rozgniecionej na strzępki lalki mruknął cicho pod nosem zaczesując znów włosy w tył. Nie było to jakieś mega przeżycie, ale odkąd tu przybył nie spotkał się ze zbyt wielką ilością yokai. Za każdym razem jednak były to takie france, które mu zbyt wielkich szkód nie robiły. Na przykład ten wredny przekręcacz poduszek. Jak go dopadnie, to mu nogi z dupy powyrywa, o ile takowe posiada.
  - Na to liczę, Koyasuryo - nie chciałby, żeby jednak stało się coś przykrego mieszkańcom. Kątem oka dostrzegł, jak porucznik sprawdza co z poszkodowanym, samemu stając do niego bokiem. Nie miał nic do mieszańców, chyba nawet żadnego osobiście nie znał, bo wszyscy się dobrze kryli. Jednak wolałby nie widzieć jak rody robią polowanie na tego młodego człowieka z uszami. Odezwałby się w nim człowiek sprawiedliwości i pewnie samemu by sobie narobił problemów. Jak nie od razu strzał między oczy.
  Ściągnął brwi w linię przypatrując się dziwnym ubrankom lalki i skinął na nie podbródkiem.
  - To nie jest nasza sprawa. Możesz je spalić, lub przekazać rodom. Ale jeśli jest w niej coś, co wskaże na sprawce, to lepiej by się tym zajęły rody - stwierdził przypominając sobie sytuację sprzed miesiąca.
  - Co o tym sądzisz, Hasesgawa? - zwrócił się w jego stronę. Miał poniekąd gdzieś co się z tym stanie. Już i tak wieczór był skopany, a on był po służbie, nie miał siły kompletnie na męczenie się z paskudztwem. Dlatego też miał nadzieję, że reszta podzielała jego zdanie, cokolwiek to było - nie należało do ich obowiązków. Tylko już do rodów.
Hideo

Powrót do góry Go down

  Nie był do końca pewny, czy właśnie nie zaczynają podżerać go wyrzuty sumienia. Odprowadził uciekiniera wzrokiem, aż do wyjścia, upewniając się przy tym, że nikt z postronnych osób nie ruszy za nim. Powinien iść za nim, ale dobrze wiedział, że zrobił tyle, ile tylko turysta mógł. Nie był lekarzem, nie opatrzyłby mu ran tak, jak należało. W próbie ukrycia zaatakowanego też by za wiele nie zdziałał. Przed tym powstrzymało go tylko brak lokum, nie strach przed zemstą reszty mieszkańców.
  Odwrócił się do reszty, by na szczęście jedyne pobojowisko ujrzeć w postaci laleczki, a nie kolegów. Mimo to wcale nie wyglądał na zadowolonego.
  – Przynajmniej techników nie musimy wzywać – stwierdził ponuro, próżno próbując przybrać choć trochę weselszy wyraz twarzy czy ton głosu.
  Wyglądało na to, że Hakaku wie co robi, a przynajmniej wie czego nie robić, co było równie ważne. Sam Jirō wyraźnie zniechęcony przez "to nie jest nasza sprawa", które padło z ust szefa, odpuścił. Nie żeby wcześniej przejawiał jakieś rozpaczliwe chęci zajęcia się sprawą nawiedzonego karzełka. Dobrze, że zdechł.
  Póki co puste spojrzenie porucznika doskonale mówiło, co o tym wszystkim sądził. Dylemat między rzuceniem tych ochłapów prosto w gapiów w nadziei, że dopadnie ich jakieś przekleństwo bądź po prostu dostaną zawału ze strachu lub zadepczą się w wybuchającej panice a zapamiętaniem przynajmniej większości twarzy, które ignorowały dzisiejsze zdarzenie, by w momencie, w którym sami będą potrzebowali pomocy - zrobić im podobnego psikusa.
  Nie trudno się domyślić co wygrało, skoro Hasegawa błądził wzrokiem po tłumie, niezainteresowany w ogóle strzępami demona.
  – To nie jest nasza sprawa – powtórzył.
Anonymous

Powrót do góry Go down

mistrz oguni

Przyciszona muzyka zdawała się powoli wracać do poprzedniej głośności. Kilkoro gości lokalu wyszło, zrezygnowani, nie chcąc doświadczyć znów podobnego widoku. Poza nimi reszta wróciła do poprzednich czynności, jakby nie wzruszona, że gliniana laleczka zaatakowała mieszańca. Ich naprawdę wcale nie obchodził los tego człowieka, trochę przykre. Omijając jedynie policjantów i ich rozmowę, by jednak pozwolić im wykonać swoją pracę, jakakolwiek by ona nie była.
Hakaku nie podzielił się informacją o właścicielu laleczki, ale on sam mógł już ustalić do kogo ona należała i co powinien z nią zrobić. Przekazanie jej właściwym osobom było stosowne i zdecydowanie na miejscu. Prawdopodobnie zostanie zwołane zebranie w tej sprawie, ale do tej pory nasi bohaterowie mogą korzystać z oferowanych zabaw przez klub tego wieczoru.

STAN ZDROWIA POSTACI:
- Hakaku - zdrowy
- Hideo - zdrowy
- Jiro - nieuszkodzony gips, lekko obolała, złamana ręka

INFORMACJA:
- Każdy z was zdobywa po trzy odznaki:
1) odznaka za udział w evencie
2) odznaka za udział w evencie w tej konkretnej lokacji
3) odznaka za przebrania halloween'owe


Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

Chōnai-kai
  Mruknął zmęczony odwracając wzrok od zwłok lalki. Nie spodziewał się, że tak szybko się z tym czymś rozprawią. Miał jedynie nadzieję, że reszty wieczoru już nikt nie zakłóci i nie będzie robić scen. Nawet jeśli nie był zbyt przekonany co do wyjścia dzisiaj gdziekolwiek tak zdecydowanie wolałby, żeby teraz im nic już na pysk nie wyskakiwało. Brakowało tylko żeby jacyś ninja wyskoczyli teraz zza dekoracyjnych kotar z kunai'ami i katanami.
  Odchrząknął głośno rozglądając się jeszcze dookoła widząc niechciane spojrzenia.
  - Na co się gapicie? Koniec przedstawienia, powrót do zabawy - nie wierzył, że właśnie takie słowa wypadały z jego ust. Czuł się z nimi nienaturalnie, tak samo jak w tym całym stroju, który kompletnie do niego nie pasował. Wolałby zdecydowanie wrócić do swojego płaszcza lub marynarki, a tak to czuł się jakby właśnie ubrał się na jakieś marną dziecięcą imprezę, w której motywem przewodnim było "jak ośmieszyć się w pięciu krokach".
  Machnął na to wszystko ręką wracając do baru i zamówionego przez Hasegawę alkoholu. Kompletnie zapomniał o przestrogach zielarki, względem niemieszania napojów wyskokowych z wcześniej zażytymi ziołami na migreny. Był w takim humorze, że pewnie zapomniałby o wszystkim, co najważniejsze. Dlatego gdy przechylał prędko kieliszek, by wypić wybrany przez porucznika alkohol, nie myśląc zbyt wiele machnął w stronę barmana.
  - Jeszcze raz. Muszę przetrawić to co się tu wydarzyło... - powiedział ochrypnięty przejeżdżając dłonią po zmęczonej twarzy. Dobrze, że nie miał żadnego makijażu, chyba by się teraz zastrzelił. Był wystarczająco upokorzony tandetnym strojem, nie potrzebował jeszcze jakichś maziaj na pysku, czy bóg wie co by to było.
  Im szybciej przestanie myśleć o tym dziwnym zajściu, tym lepiej.
Hideo

Powrót do góry Go down

  To zabawne, że najczęstszą myślą po czymś takim niemal zawsze było "muszę się napić", choć racjonalne myślenie podpowiadało, że w przypadku powtórzenia się tej sytuacji, powinni być trzeźwi. Jaką mieli pewność, że atak się nie powtórzy? Mimo że póki co nic nie wskazywało na to, by strzępy demona miały zmartwychwstać.
  – Nie powinniśmy wrócić na komendę? – spytał, jak duch pojawiając się tuż obok komendanta i zajmując miejsce przy barze, choć tyłem do lady, by nadal mieć wgląd na to co działo się na sali; alkohol stracił jego zainteresowanie.
  Całe to miejsce było przeklęte, łącznie z komisariatem, a pomysł Ryozo by wyjść dzisiaj wcześniej, najpewniej obudził jakieś złe licho, które natychmiast chciało ich powrotu. Albo nagle opętało Hasegawę, że w ułamku sekundy zrobił się z niego taki służbista.
  – Możesz wypić, jeżeli potrzebujesz – powiedział, podsuwając mu też swój alkohol.
  Widocznie nadal nie opuścił go wspaniałomyślny nastrój po ryzykowaniu życia i reputacji dla jakiegoś półdemona albo zwyczajnie nie widział zagrożenia w podsuwaniu Hideo alkoholu. Przecież to jeszcze nijak miało się do całej butli wina.
  – Jeżeli to coś wcześniej kogoś zaatakowało... Został tam ktokolwiek, kto zareaguje, a nie zleje tego jak wszyscy tutaj?
  No i na tyle byłoby z wcześniejszego "to nie nasza sprawa", które najwidoczniej zostało powtórzone za szefem wyłącznie dla świętego spokoju.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach