Droga do lasu Shimojo
by Lert Czw Lut 11 2021, 01:29

Kto zagra?
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:44

Rezerwacje wyglądów
by Wolf Sro Sty 13 2021, 21:30

But the darker the weather, the better the man
by Oguni Sro Sty 13 2021, 21:14

Aktualnie słucham
by Junko Wto Sty 12 2021, 21:56

Bar
by Gość Wto Sty 12 2021, 19:37

Ogrody
by Lert Wto Sty 12 2021, 18:27

Stare drzewo
by Gość Sob Sty 09 2021, 00:16

Park
by Gość Czw Sty 07 2021, 20:57


administracja
First topic message reminder :

Sala narad
Oguni

Powrót do góry Go down


Była zmęczona. Zmęczona tym wszystkim. Przelatując po zebranych w sali osobach zawieszała spojrzenie na parę sekund na każdym z nich, nie zapominając o nikim. Patrzyła przez pryzmat wydarzeń z ostatnich dni a potem na z dawnych wydarzeń. Pierwszy raz uczestniczyła w czymś takim, nie wiedziała czego ma oczekiwać. Nie wiedziała kto tam będzie. Z początku liczyła się ze staruchami z rodów ale było też dużo młodych przedstawicieli.
Niedobrze jej się robiło na myśl że to w rękach tej zgrai leżał los całego jej rodu. Przyłożyła rozgrzaną dłoń do jeszcze cieplejszego polika. Sprzedałaby duszę za powiew mroźnego powietrza w tej chwili. Usadowiła się nieco bardziej wygodnie czując jak powoli cała zebrana na to spotkanie energia z niej ulatuje. Może gdyby czuła się lepiej to wbiła by do tego pomieszczenia wyrzygując się z wszystkich zebranych informacji i na sam koniec nie czekając na pozwolenie przegryzłaby krtań tego skurwiela Shiro Koyasuryo. Gdyby wiedziała co robić. Ale nie wiedziała. Była teraz sama przed nimi wszystkimi z tą świadomością że nawet jeśli znała kogoś stąd to nikt by nie wyciągnął w jej stronę pomocnej dłoni. Napluliby tylko na nią gdyby tylko etykieta na to pozwalała.
Dzwonek rozbrzmiewający po sali sprawił że zmarszczyła nosa. Poczuła obrzydzenie, rosnącą w gardle gulę. Nie odezwała się patrząc jak twarz podejrzanego blednie z każdą sekundą. Szczęka sama się zacisnęła mocniej. Te wszystkie dowody były dla niej wystarczające, wystarczające żeby pogrzebać tego zarozumiałego skurwiela żywcem, własnoręcznie.
Czerwone ślepia na chwilę przeniosły się na Goro. Skinęła lekko głową. - Z fizycznych dowodów.. tak.. - przyznała ze spokojem w głosie. Nie wiedziała jakich reakcji może oczekiwać po całej reszcie zebranych. Przechyliła lekko głowę w bok spoglądając na Hakaku i na nim zawiesiła swoje karmazynowe ślepia.
Wolałaby żeby to były omamy, żeby te słowa jakie padły z jego ust były tylko zakrzywionymi dźwiękami które nigdy nie padły. Chciała się odezwać ale Akuto zabrał głos. Jego wypowiedź nie była wcale lepsza, widząc w wszystko zmienia się w stronę w której w życiu by nie brała pod uwagę. Spuściła głowę, białe pasma zasłoniły oczy. Rozchyliła lekko usta.
"..Czy ONI..?"
".. Oni naprawdę.."
" .. nie wierzę.."

Dłonie zacisnęły się na materiale czarnego kimona na tyle na ile jej obecny stan zdrowia pozwalał. Temperatura ciała była już na tyle wysoka że prawie nic nie czuła. Nic poza gniewem, żalem i obrzydzeniem do wszystkich zebranych w tym miejscu osób.
"Nie umocnilibyśmy własnej pozycji morderstwem kogoś, kogo istnienie nie ma w oczach mieszkańców wartości."
Te słowa zabolały bardziej niż cokolwiek innego co słyszała do tej pory. Ale zarazem było jak kubeł lodowatej wody. "Co ja sobie myślałam.. przychodząc tutaj.. prosząc o sprawiedliwe rozstrzygnięcie tego konfliktu.. JAKIEGO KONFLIKTU?! Widzieliby na własne oczy jak to Koyasuryowskie ścierwo robi te lalki i pewnie by odwrócili głowy w drugą stronę.. Nie ma sprawiedliwości w tym miejscu.." warczała w myślach starając się zebrać myśli. Zacisnęła powieki czując jak oczy pieką już nie tylko z gorączki ale i wycieńczenia.
Ostatnie insynuacje były niczym oliwa dolana do ognia. Nie chciała nawet na niego patrzeć. Insynuacja że ktoś z jej własnego klanu mógł przyczynić się do śmierci Mae była nie tyle niedorzeczna ale była tak siarczystym liściem że balansowanie na granicy było tak trudne teraz że miała najszczerszą ochotę rzucić się w przepaść tych negatywnych emocji i zbluzgać ich wszystkich od góry do dołu. Powiedzieć co teraz naprawdę o nich myśli.
Dolna warga zadrżała tylko przez ułamek sekundy bo została pochwycona i przygryziona do krwi. Tak bardzo się teraz powstrzymywała tylko z jednego powodu.
"Nie będę się zniżać do ich poziomu.."
Przemknęło przez myśl gdy przypomniała sobie moment w którym znalazła siostrę na schodach świątyni. To był cios który ją w jakimś stopniu złamał. A teraz jeszcze besztano ją za brak doświadczenia w byciu przywódcą rodu.
- Dlaczego ktoś miałby eliminować nic nie znaczący ród? Dlaczego ktoś taki jak Shiro miałby sobie brudzić ręce i zostawiać po sobie tyle niedorzecznych, śmiechu wartych śladów? Może właśnie dlatego żeby to było tak absurdalne że aż trudne do uwierzenia. Odrzucacie tą myśl nie tylko dlatego że jest głową najbardziej wpływowego rodu w Oguni, ale bardziej z powodu komizmu tej całej sytuacji.. Urobił was wszystkich tak dobrze że nie dopuszczacie do siebie myśli że mógłby być winien.. a nawet jeśli jest.. pewnie i tak nic mu nie zrobicie. Puszczając całą tą sytuację w niepamięć bo tak jest wygodniej. Bo to tylko YAMA... pragnę wam wszystkim przypomnieć że nie zawsze byliśmy na takiej pozycji.. - to mówiąc podniosła głowę wyżej wbijając karmazynowe ślepia w pierwszą losową osobę przy stole. Wkładając resztki energii by tuszować swój słaby stan.
- Możecie zaprzeczać ile chcecie.. ale nasz ród był jednym z pierwszych.. To ród Yama jest założycielem Oguni.. to co nas spotkało.. może spotkać każdego z was.. jeśli będzie się chroniło osoby które nie patrzą na dobro ogółu tylko na własne potrzeby.. - warknęła stanowczym tonem.
"To spotkanie było błędem.. niepotrzebnie sobie strzępiłam język.." warknęła w myślach.
- Może przeklętym.. ale nadal jestem tylko człowiekiem.. straciłam młodszą siostrę, z którą byłam od dnia jej narodzin.. nie będę przepraszać za to że poświęciłam całą swoją uwagę jej martwemu ciału niż zbieraniu dowodów na sprawcę tej tragedii.. - warknęła w kierunku Yoshiko. - Poza tym jak znalazłam w telefonie tego sms'a to zachowałam to dla siebie specjalnie na to spotkanie, bo wiedziałam że w policji są przedstawiciele rodu Koyasuryo.. to wbrew wszystkiemu dość solidny dowód na to że moja siostra została zwabiona do świątyni w konkretnym celu.. zwłaszcza że Mae kochała swój ród i serce jej pękało z powodu traktowania jakie wszyscy dostajemy.. i szczerze?! Każde z nas po takiej wiadomości by się pojawiło tam! Rodzina jest najważniejsza.. prawdziwa rodzina.. taka co stanie za każdym swoim członkiem murem.. taka co nie narazi nikogo na krzywdę.. prawdziwa rodzina.. - mówiła zimnym ale stanowczym tonem, nie ważne że gardło rwało i piekło z każdym mocniej wypowiedzianym słowem.
Przeniosła ślepia na członków Koyasuryo.
- Na pergaminie są moje ślady bo to ja nalazłam zwitek w zwłokach zniszczonej przez Goro Hinagami.. co Koyasurio może sam potwierdzić.. mało tego widział co było napisane na papierze.. - powiedziała ze stoickim spokojem. - .. na dobrą sprawę pewnie podzieliłabym los mojej młodszej siostry gdyby nie wkroczył do akcji gdy sama nie potrafiłam sobie z tym demonem poradzić. - kontynuowała. Czy zapomniała wspomnieć o tym że sama padła ofiarą lalki. - Może to potwierdzić nie tylko turysta ale i zgraja Mieszkańców Oguni będąca świadkami tego zdarzenia.. ze wzgórza w Halloween.. - głos znowu się łamał ale kontynuowała.
- Lalka sama do mnie podeszła i mnie złapała za nadgarstek.. - pokazałaby ślady gdyby spotkanie miało miejsce o wiele wcześniej. Choć wątpiła żeby to coś zmieniło. Ile warte były jej słowa na tle tego co usłyszała od zebranych tutaj osób. Niechętne spojrzenia w jej stronę nie miały znaczenia. Przywykła już do nich.
- Te demony spełniają życzenia.. skoro Mae nie żyje a ja byłam też celem.. to prośba do lalki musiała być oczywista.. celem nie była tylko głowa naszego rodu.. był nią cały ród! Więc darujcie sobie te żałosne insynuacje że ktoś z naszych chciał usunąć moją siostrę tylko dlatego że nie pasowała komuś do wizerunku lidera! - warknęła jeszcze w kierunku staruchy z Banmasa, która bez skrupułów próbowała wbić przysłowiowego gwoździa do trumny.
- Twój długi żywot musiał być zatem bardzo ubogi w doświadczenia.. Banmasa-dono.. bo tylko one ogranicza twoją wizję tego co tu się dzieje.. - powiedziała zimnym tonem. Jak miała dłużej okazywać szacunek osobie która zasłaniała się mądrością czerpaną z wieku a w rzeczywistości płynęła z nurtem rzeki myśli pozostałych zgromadzonych. Starucha irytowała białowłosą od momentu kiedy pierwszy raz otworzyła usta. To chyba była jedyna starsza osoba która nie zasłużyła na szacunek od kogoś z Yama, a to już było coś.
- A skąd mogę wnioskować to że cały ród mógł być celem tej konkretnej lalki? Proste.. bo jak Koyasuryo założył na mojej szyi talizman ochronny to Hinagami przestała atakować, szukając ewidentnie nowego celu.. otaczali nas mieszkańcy i turyści.. żaden z nich nie był nowym celem ataku. I nie oszukujmy się.. nasza egzystencja jest dla wszystkich taką drzazgą w oku że świętowalibyście gdybyśmy wszyscy padli trupem tamtej nocy.. - dodała jeszcze.
- Skoro dodatkowo ofiarami lalek padli turyści.. to musiał być to ktoś z rodów.. żadne z was nie przepada za nowymi.. i za nami.. pozbyć się problemu z pomocą demona.. idealne rozwiązanie.. nikt by nawet nie zadawał pytań.. o ile Hinagami by faktycznie się udało.. - cierpliwość się skończyła. I tak ją besztali za egzystencję, nie była taka jak Mae. Potrafiła otworzyć buzię i powiedzieć to co uważała za słuszne jak już została do tego sprowokowana.
Przeniosła wzrok na Shiro. - Gdybyś wtajemniczył w swój plan pozostałych to może by się faktycznie powiódł.. - warknęła z pogardą w głosie do głowy rodu Koyasuryo.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Meisa odwróciła głowę i spojrzała na kuzyna z nieukrywanym wyrzutem.
- Hizashi, słońce ty moje, nie przerywaj starszym. Z resztą, jest całkiem zabawnie. - uśmiechnęła się i zatrzepotała rzęsami tylko po to, aby w ciągu dwóch sekund wrócić do kamiennej twarzy i ponownie spojrzeć po reszcie zebranych.
W międzyczasie wysłuchała jeszcze raz słów krewnego, dopiero pod koniec jego wypowiedzi spoglądając na niego podejrzliwie. Zaprzeczyłaby, że Hakaku byłby do tego zdolny, ale w sumie czy jej słowa w tym momencie miałyby jakiekolwiek znaczenie? W końcu byli przyjaciółmi od lat, więc i tak wyszłaby na stronniczą. Pokręciła lekko głową i w milczeniu odwróciła się przodem do reszty. Na tekst o piwie chwilowo wzruszyła jedynie ramionami, jednak po tym jak Hakaku się wypowiedział, położyła sobie lewą dłoń na prawym ramieniu i w ten sposób pokazała stojącemu za sobą kuzynowi środkowy palec. Chyba jednak się przeliczył.
Co do samej wypowiedzi kolegi, słuchała go z nieco uniesionymi brwiami. Nie znała go od tej strony, ale może to dlatego, że nigdy wcześniej nie mieli szansy być w takiej sytuacji. Natomiast po słowach Akuto, już w ogóle czuła, że mogła ponownie odezwać się do kuzyna:
- Wybiorę, o to się nie martw. - odparła i puściła mu oczko, oznajmiając w ten sposób, że chyba jednak on będzie stawiał browar.
Skrzyżowała ręce i założyła nogę na nogę, słuchając Yoshiko. Meisa zawsze czuła, że jest tragicznym mówcą, dlatego styl wyrażania się kobiety bardzo jej imponował. A przy okazji, tak jak i wcześniej, zgadzała się z nią. Może Onishi poczułaby trochę żalu związanego z tym, co stosunkowo niedawno poczyniła wobec rodu Banmasa, gdyby nie jej umysł opętany pewną wizją.
Westchnęła, kiedy znowu przyszedł czas na wypowiedź Saiyuri. Upór połączony z głupotą raczej nie przydał się wielu osobom, które chciały długo pożyć. A już na pewno nie wtedy, kiedy dodawane zostawały otwarcie teorie spiskowe.
- Yama-dono, proszę o spokój oraz szacunek, szczególnie wobec starszych. A także zaprzestanie rzucania fałszywymi oskarżeniami. - powiedziała głośno żołnierskim tonem, jednocześnie wstając z miejsca.
Przez chwilę zmierzyła dziewczynę wzrokiem, po czym usiadła. Pal licho jakieś tam głupie docinki, ale rzeczywiście zaczynało się robić ciepło - uznała, że lepiej będzie zareagować niż dać powód głowom rodów do reakcji.
Meisa zmrużyła oczy, kiedy zaczął się temat wrogości wobec turystów. Tego akurat nigdy nie rozumiała, w końcu w większości nie chcieli tu być a poza tym dorzucali pieniążki i często nowe towary do Oguni. Jednak ostatnia wypowiedź Saiyuri ewidentnie ją ubodła. Zacisnęła usta i złapała mocniej za rękojeść katany. Poczerwieniała na twarzy i gdyby brat jej nie złapał za ramię, prawdopodobnie zrobiłaby aferę. Nigdy, ale to przenigdy nie chciała być w jakikolwiek sposób łączona z planami Shiro.
Odetchnęła głośno, rozluźniając uścisk na broni. Dobrze, że nie wpuściliby jej z karabinem.
Anonymous

Powrót do góry Go down

 “Ponadto osobą odpowiedzialną za badania dowodów była osoba z waszego rodu”?
 Teraz zamiast za jedną, złapał się za dwie skronie. Hakaku Koyasuryo - grafolog, osmolog, naukowiec. I to jeszcze tutaj, w Oguni. Odpowiedzialny on sam, jeden, za wszystkie badania, we wszystkich dziedzinach. Nic, tylko pozazdrościć. Na zewnątrz zrobiłby karierę. Drugi da Vinci, człowiek renesansu.
 Nie wiedział, czy Hizashi miał problem ze wzrokiem - czy zamiast mu się dwoić, to mu się ujemne liczby pokazywały, ale jeśli jeszcze nie poszedł do okulisty - a kto wie, być może i nim okaże się być Hakaku - to jest to odpowiednia pora. Może to wina posługiwania się jednym okiem, warto sprawdzić.
 Nie musiał jednak nic na te nieszczęsne zarzuty odpowiadać, dzięki bogom, bo kuzyn go ubiegł i powiedział na głos to, co wypowiedziane zostać powinno. Jeśli nie jemu - Goro - to być może uwierzy słowom osoby “wysokiego zaufania”, jak to sam ujął.
 Oparł się wygodnie o krzesło, słuchając z uwagą i pewną dozą satysfakcji, jak maszyna ruszyła i niemalże każdy po kolei uznał za odpowiednie wypowiedzieć się w tej sprawie, stłumienie tych wszystkich głupstw i niedorzeczeństw. To, co mówione, było niemalże miodem dla jego uszu, a połączenie tego z przyglądaniem się członkom rodu, który całe to oskarżenie uznał za potrzebne, było niczym błogosławieństwo. W tym roku święta przyszły wcześniej, mógłby rzec - jednak nie dla wszystkich. Niektórym przyniosło jedynie sposobność do wykazania się w swojej bezmyślności i podważenia własnej inteligencji. I to na własne życzenie.
 Yoshiko, stara beznamiętna prukwa, okazywała się być bardziej pożyteczna, niż mógłby z początku myśleć. Choć pomarszczona, dotknięta wiekiem skóra wzbudzała w nim obrzydzenie, tak jednak w tym momencie - po raz pierwszy od bardzo dawna - był gotów zgodzić się ze słowami osoby tak samo starej jak Pompeje.
 I potem się zaczęło.
 ”Może właśnie dlatego, żeby to było tak absurdalne, że aż trudne do uwierzenia”
 Ach, tak. I dlatego, zamiast zatuszować te pożal się boże poszlaki i mieć spokój, wolał je zostawić, potencjalnie nadszarpując własną reputację i ryzykować utratą posłuchu. Brzmi tak samo logicznie, jak stwierdzenie, jakoby ryba ujeżdżała psa.
 ”Ale bardziej z powodu komizmu tej całej sytuacji” - nie doszły do jego uszu żadne chichoty, ale skoro sama przyznawała, że sytuacja ta była śmiechu warta - to już o czymś świadczyło samo w sobie.
 ”Możecie zaprzeczać ile chcecie… ale nasz ród był jednym z pierwszych… To ród Yama jest założycielem Oguni…” - a następnie je zniszczyło. Argument nie do podważenia, jak cała reszta. Nieziemsko się spisuje.
 …W tym, by wyjść stąd na noszach, bez głowy. Najwidoczniej na tyle tęskno jej do siostry, że zamierzała do niej dołączyć. Jeśli jej przypadłoby piastować pozycję następnej głowy rodu, ten zniknie szybciej, niż wypowiedzenie słowa Yama, tego mógł być pewien.
 ”Nie będę przepraszać za to, że poświęciłam całą swoją uwagę jej martwemu ciału, niż zbieraniu dowodów na sprawcę tej tragedii…” - jeśli sama nie podeszła do tego na tyle poważnie, niech też nie oczekuje, że ktokolwiek dowody te też będzie brał na poważnie. Naprawdę, można by tak w kółko i w kółko, każde wypowiedziane przez nią słowo miało tyle sensu, co próba przekonania, że Ziemia jest płaska. A jednak sama się o to prosiła wraz z momentem, w którym otworzyła usta. Nie - odkąd przekroczyła próg sali.
 ”Każde z nas po takiej wiadomości by się pojawiło tam!” - w świecie, w którym każdy byłby tak samo nierozgarnięty, jak jej wypociny. Wystarczyło choć trochę oleju w głowie, by spojrzeć na taką wiadomość z podejrzliwością, tym bardziej zważając na to, jakimi popychadłami się stali. Naiwnymi, teraz najwidoczniej i bezmózgimi.
 Reszty paplaniny słuchał już ze zwykłego obowiązku, przymusu, bo to ani mądre, ani pouczające nie było. I choć niezmiernie bawiło go, jak z każdą sekundą pogrąża się coraz bardziej, tak jednak stawało się to już po prostu przykre - godne pożałowania, politowania.
 Spojrzał na Meisę, gdy ta zabrała głos. Szczerze żałował, że skończyło się jedynie na słowach upomnienia. Albinoska ewidentnie zapomniała, że znajduje się w sali narad, a nie w oborze, ewentualnie w swojej własnej szopie. Westchnął cicho.
 — Skoro Saiyuri-san tak chętnie powołuje się na moją osobę, czuję się w obowiązku sprostowania pewnej rzeczy, uprzednio jeszcze dziękując za próbę doprowadzenia jej nagannej postawy do porządku — tutaj ponownie przeniósł wzrok na Meisę. — Nie można jednoznacznie stwierdzić, jakoby Hinnagami szukało nowego celu; mogłoby to zostać uznane za szukanie Saiyuri-san we własnej osobie. Zostało rozkojarzone nagłym zniknięciem z zasięgu wzroku - w taki właśnie sposób działają amulety obronne - ogłupiając zanikiem. Nie jest to więc żadną podstawą do stwierdzania, jakoby jej celem był ród Yama. Co więcej, zastanawia mnie, dlaczego demon, który - według wystawianych zarzutów - ze świątyni pokierował się na wzgórze, zamiast do bliżej położonego domu poszkodowanych - bo nie przypominam sobie, by wspomniano o jakichkolwiek innych rannych. I, proszę, wybaczcie mi w tej chwili bezpośredniość - ale w nim, racjonalnie rzecz biorąc, zapewne szansa na zgładzenie rodu by się zwiększyła. Bo czym byłby ród bez jego członków? Na co komu pozycja rządząca, gdyby pozostał z nią sam, bez nikogo, kto mógłby mu się podporządkować? — Zatrzymał się na chwilę, by spojrzeć na Saiyuri. — Lepiej jest nasłać demona na siebie, by pozbyć się podejrzeń; z wiedzą, że tego samego dnia będzie się wśród ludzi. A moja, wspomniana już nie jeden raz przez Sayuri-san reakcja, może podpowiedzieć jedynie, że rodowi Koyasuryo nie zależy na śmierci Yama tak bardzo, jak starają się to przedstawić — pociągnął, znużony już jej zachowaniem i nędznymi, emocjonalnymi próbami przekonania do swoich racji. — Ponadto — zaczął — Jeśli Saiyuri-san sama przyznaje się do zaniedbania w kwestii dowodów, wtenczas należy zastanowić się nad dalszym sensem dywagowania nad nimi. Oraz wnoszę prośbę o nie zasłanianie się założeniem miasta, podczas gdy - wy, rodzie Yama - przynieśliście mu więcej szkód niż korzyści — odwołał się tym samym do założeń, jakoby to właśnie oni byli odpowiedzialni za wszelakie zło tutaj - powód, dla którego zostali przeklęci. I po tym wreszcie się zamknął.
Anonymous

Powrót do góry Go down

specjalista od ucieczek
Widząc że zebrane przez Saiyuri dowody zostały podważone nie tylko przez członków innych rodów, ale i przez osobę która zajmowała się ich badaniem westchnął cicho. Miał nadzieję że w jakiś sposób uda im się utrzeć nosa Shiro, jednak chyba nie tym razem. Całkowicie zignorował więc środkowy palec swojej kuzynki, jak i całą dalszą część spotkania.
- Wychodzi na to że jednak ja stawiam - Odpowiedział szeptem kuzynce.
Postanowił że sam po zebraniu zajmie się dalszą częścią tej sprawy. Widząc że Saiyuri wygląda i mówi coraz gorzej, zaczął się zastanawiać przez chwilę czy aby w ogóle to zebranie w tym momencie nie było na jej niekorzyść, ale teraz było już za późno. Z zamyślenia dopiero wyrwały go słowa Goro. Było w nich sporo racji, jednak warto pamiętać że celem mogła być tylko główna gałąź rodu. Zaczął się zastanawiać czy nie zbyt wąsko spojrzał na tę sprawę. Możliwe że jego osobista niechęć do rodu Koyacośtam przysłoniła mu część poszlak które mogły prowadzić w zupełnie innym kierunku. Nie zamierzał jednak dzielić się teraz swoimi spostrzeżeniami. Wolał najpierw zająć się obserwacją tego, co będzie działo się po naradzie, oraz ponownym sprawdzeniu miejsc zdarzeń. Możliwe że jest to o wiele większy spisek niż wszyscy myśleli.
Miał chęć opuścić już to miejsce, jednak musiał poczekać do końca, by móc złożyć dokładny raport.
Hizashi

Powrót do góry Go down

magnes na yōkai
Poczuła dłoń babki zaciskającą się na jej ręce. Posłała starszej kobiecie niezadowolone i pełne wrogości spojrzenie, ale nadal nie ruszała się z miejsca. Sytuacja, w której się aktualnie znajdowała, była dla niej co najmniej niewygodna i irytująca, ale Junko nie była głupia. Nie na tyle, żeby robić w trakcie narady jakieś teatrzyki i sprzeczać się z babką. Mogłaby pobawić się w zbuntowaną nastolatkę... jakieś 10 lat temu. Fuknęła pod nosem, odwracając głową w stronę przeciwną do babki. Ok, trochę teatralności nikomu nie zaszkodzi.
Babka była bezlitosna. Chociaż do jakiegoś stopnia się z nią zgadzała. Junko jednakże, w przeciwieństwie do babki, nie potrafiła spojrzeć na sprawę całkowicie obiektywnie. Rozumiała ból całego rodu Yama, że kierowały nimi emocje, że nie dbali o zachowanie dobrej twarzy (której, swoją drogą, i tak już od dawna nie posiadali). Dlatego nie mogłaby zająć miejsca babci. Nie nadawała się do tego. Nie potrafiła całkowicie odsepraować uczuć od chłodnych faktów. Poza tym miała w nosie władzę.
Ciężko było jej jednak wierzyć w słowa Saiyuri. Czuła wobec niej współczucie, ale nie jej argumenty nie były przekonywujące. Jeszcze sobie tego nie uświadomiła, ale i ona traktowała Yamów z góry, traktując ich jak biedne, nieporadne dzieciaczki, którym należy się współczucie.
Na wzmiankę o Goro pomagającym Sai, Junko posłała w ich stronę podejrzliwe spojrzenie. Gdzieś w otchłani pamięci cofnęła się do czasów dzieciństwa, przed oczyma, jak w kinie, zaczęły się jej wyświetlać nieskończone sceny małego Goro będącego... sobą. Miał w tym jakiś profit? Z seansu wyrwał ją głos Meisy, któremu po chwili wtórowało kolejne przemówienie mądrali z rodu Koyasuryo. Jedno trzeba było przyznać jemu i babce — mówili z sensem, chociaż byli w tym bezlitośni.
Junko

Powrót do góry Go down

mistrz oguni


Jak pięknym obrazem byłoby, gdyby faktycznie wszystko zostało podane jak na tacy i jedyne co by wszystkim pozostało, to przyklepanie winy danej osobie? Zdecydowanie byłaby to najprostsza decyzja, jedyna z możliwych, jednakże w obecnym świetle ciężko było cokolwiek ustalić. Przedstawione dowody były niewystarczające, nieważne jak się na nie patrzyło, ponieważ żadne nie wskazywały na Shiro Koyasuryo.  

- Chcecie mi powiedzieć, że z powodu tych waszych domysłów zebraliśmy się tutaj?  

Mruknął Nanbu Myohoji opierając policzek na otwartej dłoni. Ta cała sytuacja robiła się z sekundy na sekundę coraz bardziej irracjonalna. Pewnie gdyby nie musieli utrzymywać porządku podczas zebrania już dawno by zarządził opuszczenie tego miejsca. Dlatego też znużony siedział przeskakując spojrzeniem po każdej osobie, odpychając na bok wszelkiego rodzaju podsuwane mu przedmioty.  

Asano spojrzał na notatkę podsuniętą mu przez Nanami marszcząc czoło, widocznie nie wiedząc co odpowiedzieć. Sam nie był pewien czy policja wiedziała o tym wszystkim, ale rozmowa prowadzona przez osoby, które faktycznie w niej pracowały wskazywała na to, że było inaczej. Pokręcił więc głową wskazując jej, by podkreśliła w notatkach brak przekazania wszystkich dowodów zbrodni. Nie powinno się tak robić, zwłaszcza że można było samemu zostać później pociągniętym do odpowiedzialności.  

Babuszka Banmasa wraz ze swoją córką wpatrywały się na zmianę popijając, to popalając. Milczały, czekając na jakiekolwiek sensowne słowa. Cokolwiek co by mogłoby wskazać o kierunku, w którym miało iść to zebranie, bo na tę chwilę, wszystko stało.  

- Ani szacunku, ani rozumu nie masz!  

Shiro w końcu postanowił się odezwać. Sytuacja z telefonem tylko bardziej go zdenerwowała. Zerkał ukradkiem w wyświetlacz urządzenia, upewniając się od kogo było to połączenie, ale czy go to teraz interesowało? Nie mógł stracić w obecnej sytuacji twarzy, wyjść na głupca.  

- Sądzić, to Ty możesz wiesz kogo? Sama siebie w tej waszej szopie. Moi drodzy, nie wiem, czy możemy ufać słowom tej kobiety, skoro równie dobrze może majaczyć z powodu jak zakładam gorączki. Czyżby spacerki po lesie odbiły się na Twoim zdrowiu, Yama? Żeby w takim stanie przychodzić na poważne zebranie i jeszcze robić tu przedstawienie?  

Mężczyzna podniósł się z miejsca, odsuwając czym prędzej swoje krzesło i opierając dłoń o blat stołu. Kipiał z niego gniew, bo nie dość, że bezczelna dziewucha próbowała go ze stołka zrzucić, to jeszcze miała odwagę to zrobić!  

- Sugerowałbym najpierw wyleczenie choróbska, które Cię dopadło i przeproszenie każdego z osobna na tej sali, za swoje gówniarskie zachowanie. Bo tak się właśnie prezentujesz i swój ród. Wstyd przynosisz swojemu rodowi, aż jestem ciekaw do kogo będziesz teraz modły wznosić, bo pewnym jest, że żaden z duchów Twojego rodu Cię nie wysłucha.  

Powstrzymując zgrzytanie zębami uniósł dumnie podbródek ku górze spoglądając już na resztę rodów, jak i ich głowy.  

- Moi drodzy, nie wiem, czy jest sens wysłuchiwać dalej bredni tej kobiety. Żadne z dowodów nie wskazują jasno na moją osobę, wręcz oburzony jestem, że ktokolwiek mógłby w ten sposób zrobić. Nie wspominając już o telefonie. Nie wiem, skąd on się tu wziął i czyj on jest. Możecie go zabrać, nawet koniuszkiem palca go nie tknę. Przychodzić bez jakichkolwiek sensownych argumentów i dowodów...  



Kolejka: DOWOLNA

Czas na odpis: 07.12, godzina 23:59



Mistrz Gry

Powrót do góry Go down

Miała już serdecznie dość tego spotkania. Nie wiedziała na co się porywa przychodząc tu! Inaczej! To było pierwsze takie jej spotkanie i oczekiwania jakie miała gdy przestąpiła próg tego miejsca powoli zaczęły pękać jak bańki mydlane.
Widząc jak Meisa się poderwała by zwrócić jej uwagę tym swoim wojskowym tonem aż niosła lekko brew. "Czy ja naprawdę wyglądam tu na największe zagrożenie.. w moim obecnym stanie..?" mruknęła w myślach, gryząc się w język jak przez większą część spotkania. Nie chciała nikogo urazić swoimi słowami, czego nie mogła powiedzieć o nastawieniu całej reszty tych ludzi w stronę jej rodu.
Insynuacje jakie padały pod jej adresem w końcu sprawiły że dała się ponieść emocjom. Że powiedziała o kilka zdań za dużo. Była wściekła na siebie dodatkowo że dała się tak sprowokować. Patrzyła na Goro z niechęcią którą mu tak często okazywała gdy byli sami. Gdy ją prowokował, gdy upokarzał i mieszał z gównem. Z tym samym obrzydzeniem w oczach które tak dobrze już znał. - To dopiero niedorzeczne.. zarzucenie tego że nasłałabym lalkę na samą siebie! To jednak dobre pytanie.. czemu poszła na wzgórze zamiast do naszej rodzinnej posiadłości.. tego nie da się stwierdzić już.. bo lalki nie ma.. ale to nadal demon.. nie posiada wiedzy ile nasz ród liczy sobie członków i gdzie kto się znajdował w tamtym momencie.. poza Mae która została zwabiona pod świątynię sms'em.. może to był istny przypadek że demon ruszył na wzgórze po zabiciu jej.. nie odpowiem na te zarzuty Goro-san.. bo nie stworzyłam tej lalki.. więc nie wiem jak zostało sprecyzowane życzenie wobec niej.. ale cieszę się niezmiernie że ja byłam drugim celem a nie pozostała część mojej rodziny.. - głos był zimny i nadal ochrypnięty.
Gniewne spojrzenie przeniosło się na Shiro. Że ta kurwa miała czelność jeszcze otwierać jadaczkę i wypowiadać takie herezje ze swoich ust. - Ten telefon ewidentnie należy do ciebie.. może oddaj go do sprawdzenia pozostałym skoro nigdy na oczy go nie widziałeś.. - skomentowała z obojętnością w stronę mężczyzny.
- Nie wiem czy sam nie zapomniałeś czym jest szacunek.. pal licho mnie.. ale spóźniając się na to zebranie sam nie okazałeś szacunku pozostałym zgromadzonym.. i masz czelność wytykać mi mój stan? Przynajmniej byłam na czas.. - skrytykowała go.
Nie miała tu posłuchu, nikt nie brał jej słów poważnie. Jej brak doświadczenia było widać od samego początku, brak wiedzy jak to spotkanie pokierować. Nie była manipulantką jak Goro. Ale gryzło ją jedno, gryzło ją to że dała się ponieść. Że nie potrafiła zachować zimnej krwi do końca. Oparła dłonie o blat stołu przy którym siedziała.
"Nie zasłużyli.. nie muszę tego robić.. nie powinnam.." spojrzenie spoczęło na ułamku sekundy na Yoshiko Banmasa, potem na Akuto, Hakaku i Goro Koyasuryo.
"Banda ślepych, zakłamanych, egoistycznych, przekupnych skurwieli!" warknęła w myślach czując jak ciało powoli odmawia posłuszeństwa. Zadrżała cała pod wpływem wysiłku jaki wkładała w próbę wstania z siedziska. Ale byli też inni, ci co pełnili funkcję obserwatorów, ci co swoje myśleli a padli ofiarami jej gniewu. Zapewne słusznie, takie mała wewnętrzne odczucie teraz.
"Nie odzywaj się! Nie próbuj nawet! Nie wolno Ci!" warczała w myślach. Oparła cały ciężar na rękach opartych na krawędzi masywnego blatu.
- Winna jestem przeprosiny.. to prawda.. - powiedziała nieco spokojniej czując jak głos powoli się łamie.
"Zamilcz! Zamilcz! Zmilcz! Zamilcz! Zamilcz! Zamilcz!" warczała wewnątrz.
- Proszę o wybaczenie za mój wcześniejszy wybuch.. nie było moim zamiarem obrażanie wszystkich zgromadzonych.. - kontynuowała wpatrując się już w głowy rodów poza Shiro.
- Fakt że jestem w żałobie po stracie najbliższej mi osoby nie jest żadnym usprawiedliwieniem za tak naganne zachowanie.. - to mówiąc spuściła głowę w dół w geście skruchy.
- Proszę mi również wybaczyć za stracony czas, którego nie jestem w stanie w żaden sposób zwrócić.. - dodała po chwili nadal ze spuszczoną głową. Czuła że zaraz poleci. Czuła jak w głowie wirowało, szumy w skroniach i głośne bicie własnego serca powoli zakłócały jej wszystkie myśli. Oddech miejscami był ciężki a wizja powoli się zamazywała.
"To był błąd.. byłam taka naiwna.. byłam głupia.. licząc na sprawiedliwość z ich rąk.. wybacz mi Mae.. wybacz że nie jestem w stanie nic zrobić.. wybacz moją słabość.." szeptała opadając zmęczona na swoje miejsce.
Czuła się pokonana, czuła że zawiodła nie tylko swoją martwą siostrę ale i cały swój ród. Czekała na koniec zgromadzenia żeby móc zniknąć im wszystkim z oczu. To zebranie nauczyło jej tak wiele. Widziała z czym musiała się mierzyć jej młodsza siostra gdy brała udział w takich spotkaniach. Spuściła wzrok zaciskając dłonie na yukacie na udach pod blatem stołu.
Anonymous

Powrót do góry Go down

Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach